Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gabinet terapeutyczny


lilosunne

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, nie wiem czy istnieje już taki temat, szukałam ale nic nie znalazłam. Mam problem z gabinetem terapeutycznym i potrzebuję opinii innych osób. W terapii u tego samego psychoterapeuty jestem już kilka lat. Rok temu zmienił on miejsce przyjmowania. Z początku wszystko było w porządku, mimo że nienawidze zmian to jakoś się zaaklimatyzowałam i nowy gabinet zaczął mi się podobać bardziej niż stary. Kilka miesięcy temu zaczęły się jednak sytuacje, które bardzo mi przeszkadzają. Pokój, w którym jestem przyjmowana znajduje się w zwykłym mieszkaniu, w którym są też inne gabinety innych terapeutów. Od pewnego czasu zdarzają się sytuacje bardzo denerwujące mnie i rozpraszające w trakcie sesji, które całkowicie mnie blokują i zamykają. Mianowicie, za drzwiami gabinetu, po korytarzu tego mieszkania ciągle chodzą inni terapeuci, którzy mają wtedy "wolne" i bynajmniej nie jest to zwykłe, ciche przejście z pokoju do pokoju, tylko bardzo głośne zachowanie. Nie ma tam zamkniętej kuchni, tylko taki jakby aneks kuchenny w korytarzu i normą już jest, że w trakcie mojej sesji, ktoś z personelu terapeutycznego stuka garnkami, kubkami, gotuje wodę, rozmawia głośno z drugą osobą i się śmieje. Bardzo mi to przeszkadza, przede wszystkim dlatego, że drzwi są cienkie i wiem, że działa to w obie strony - ja ich słyszę to oni mnie też. Od razu mnie to blokuje, nie jestem w stanie o niczym rozmawiać. Przychodzę na sesję zestresowana bo wiem, że chcę rozmawiać o czymś bardzo ważnym i cały czas robię to w napięciu, że zaraz ktoś mi przeszkodzi. Niestety ale jak zaczynam o czymś mówić i zdarzy się opisana przeze mnie sytuacja to ja już nie jestem w stanie kontynuować i porzucam temat, zwłaszcza jeśli to jest temat bardzo trudny, czasem płaczę na sesji a zza drzwi słyszę śmiechy.

 

Oczywiście za każdym razem zwracałam na to uwagę mojemu terapeucie i tu zaczyna się największy problem - jego reakcja, a właściwie jej brak. Za każdym dosłownie za każdym razem kiedy taka sytuacja ma miejsce, po prostu tracę sesję, za którą dużo płacę. Mówię o czymś ważnym, za drzwiami są hałasy, czekam aż się uspokoi ale wciąż są hałasy, wtedy mówię terapeucie, że to mi przeszkadza a on zamiast zareagować mówi, żebyśmy o tym porozmawiali. No i rozmawiamy do końca sesji, przy czym wygląda to tak, że to ja muszę się tłumaczyć czemu mi to przeszkadza i jakim prawem wymagam ciszy wokół, I tak jest za każdym razem. Za każdym razem powtarzam to samo, dokładnie tłumaczę to samo, czemu mi to przeszkadza, jak się czuję i że to mnie blokuje. Za każdym razem tracę na tym czas. Za każdym razem terapeuta nie robi nic.

 

Jakie jest tłumaczenie terapeuty? To jest przestrzeń wspólna, mają prawo tam być. ok, zgadzam się ale czemu tak głośno? Terapeuta nic na to nie poradzi, żeby nie wiem co on w trakcie naszej sesji nie wyjdzie i nie zwróci uwagi bo nie jest moim chłopcem na posyłki. I cały czas jakbym odbijała się od muru, te same puste teksty, kompletnie bezdyskusyjne stwierdzenia: tak już jest, takie są warunki, musi Pani to zaakceptować, nic na to nie poradzę, nic nie mogę zrobić, dlaczego Pani to tak przeszkadza, możemy o tym porozmawiać.

 

Nie mam takiej obsesji, że wkurza mnie jak ktoś po prostu przechodzi np. z gabinetu do łazienki, mam problem z tym, że te osoby (które są terapeutami i powinny to rozumieć) mają totalnie gdzieś pacjentów innych terapeutów. Oni mają wolne, to sobie siedzą centralnie pod drzwiami gabinetu w którym jest sesja i sobie plotkują przy kawce a potem myją kubki w zlewie i przekrzykują lecącą wodę, oczywiście kubkami stukają, Na nich wpływu nie mam ale przeraża mnie i osłabia to, że mój terapeuta ma to gdzieś i nic z tym nie robi. Bardzo proszę o jakieś opinie w tej sprawie, czy porady może... Co ja mogą zrobić, czy w ogóle mam prawo wymagać żeby gabinet był tak dostosowany żeby panowała cisza i warunki do swobodnego zwierzania się? Chyba nie ma jakiś ogólnych standardów jakie gabinety powinny spełniać więc co mam zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, że masz prawo wymagać żeby gabinet był tak dostosowany żeby panowała cisza i warunki do swobodnego zwierzania się! Ja bym zmieniła terapeutę skoro po wielu moich uwagach on nawet nie przeprosi i nie postara się zmienić w jakiś sposób sytuacji. Taka terapia nie ma sensu kiedy wszystko cię rozprasza!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Totalne przegięcie. Powinni ustalić między sobą jak wygląda korzystanie ze wspólnych przestrzeni, dogadać się o zasadach wspólnego wynajmu itp. Pacjent w ogóle nie powinien się takimi sprawami zajmować. Ewentualnie raz wyjaśnić na sesji co i jak, taki "trening asertywności" i koniec. Przecież oni dorośli są, mogą wziąć herbatki i iść do jednego z wolnych gabinetów i tam sobie baraszkować. Mają prawo tam być, ale też są w pracy a w pracy nie zawsze wszystko można, na przykład głośne śmiechy. Są takie prace gdzie w ogóle nie można jeść i pić. Trzeba wyjść podczas przerwy zupełnie z budynku. Terapeuta nie jest na posyłki? Co to za argument? Jest gospodarzem miejsca do którego przychodzisz i za to miejsce odpowiada w 100% i tylko on!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że ja nie chcę rezygnować z usług tego terapeuty. Jak już wspomniałam, jestem w terapii z nim bardzo długo a jednym z moich problemów jest bardzo ciężkie znoszenie zmian. Zmiana terapeuty to naprawdę ostateczność i nie chcę, żeby była powodowana tym jednym spięciem, zwłaszcza, że jest to naprawdę jedyna taka sytuacja problematyczna, poza nią nie mam mu nic do zarzucenia. Do nowego terapeuty przyzwyczajałabym się co najmniej rok a mój stan psychiczny nie pozwala mi na tak długi czas blokad, buntu i braku współpracy.

 

Dzięki dotychczasowym odpowiedziom wiem przynajmniej, że nie odbija mi i nie jest to wymysł rozpieszczonej dziewczynki tylko naprawdę mam prawo wymagać ciszy.

 

Bardzo bym prosiła o jakieś porady co mogę zrobić zanim nastąpi ostateczność czyli zmiana terapeuty. W jaki sposób z nim rozmawiać? Bo rozmawiałam już wiele razy i to nie jest tak, że on nie wie że jest problem. Czy gdzieś można znaleźć jakieś oficjalne "wymogi" czy coś w tym stylu, na co mogłabym się powołać, że tu i tu jest napisane czy ktoś mądry powiedział tak i tak, że pacjent potrzebuje tego i tego, o to i o to trzeba zadbać w gabinecie.

 

Co do sygnalizowania problemu terapeucie to dodam jeszcze, że próbowałam na kilka sposobów, od delikatnych, przez szczere z serca z płaczem już praktycznie i błaganiem, że nie jestem w stanie tego wytrzymać tylko po to, żeby usłyszeć "Co Pani czuje, możemy o tym porozmawiać", do stanowczych, czasem z krzykiem i wyjściem w trakcie sesji, żeby na następnej usłyszeć "Może Pani chciała o czymś porozmawiać ale się bała i wykorzystała tę sytuację, żeby uciec?'...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Obowiązkiem terapeuty jest zapewnienie odpowiednich warunków na terapii. I za to też mu płacisz, za to że zapewnia ci optymalne warunki do tego abyś mogła czuć się swobodnie i bezpiecznie, abyś bez skrępowania że ktoś słucha mogła opowiadać o sobie.

W sytuacji jaką masz powinien obnizyc ci cenę.

Mój terapeuta zainstalował do gabinetu podwójne drzwi a oprócz tego kolejny pacjent czeka na dworze a nie w poczekalni. Ja bym nie czuła się swobodnie gdyby nawet za tymi podwójnymi drzwiami ktoś się znajdował.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz nikt z nas tam nie był. Może też być pewnie tak że twoja reakcja jest nadmierna np. w związku ze zmianą i nowa sytuacja przenoszona jest na takie niedogodności których inni nie dostrzegają?

 

Upokarzajace mi się wydaje stanie na dworze i czekanie na swoją kolej... :/ Inga_beta nie przeszkadza Ci to? A jak leje i trzeba czekać pół godziny? Ja czasem muszę dłużej czekać i nie wyobrażam sobie że nie mam gdzie się podziac i stoję jak pies bezpanski... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lilosunne, Twoja reakcja nie jest przesadzona, przecież jeżeli Ty słyszysz kogos - inni zza drzwi słysza, co Ty mówisz :/ beznadzieja, czy Twój terapeuta nie rozumie, że chodzisz na sesje do niego , a nie do niego i wszystkich obecnych wtedy na korytarzu ? przecież wystarczy wyciszyć drzwi :bezradny: na Twoim miejscu zakomunikowałabym terapeucie, ze jeżeli nie zapewni Ci prywatności, jest wobec Ciebie nie fair. Na Twoim miejscu już bym zrezygnowała.

 

PS. wydrukuj tę dyskusje i mu daj, kiedy następnym razem Cie zacznie olewac :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lilosunne, Twoja reakcja nie jest przesadzona, przecież jeżeli Ty słyszysz kogos - inni zza drzwi słysza, co mówisz :/ beznadzieja, czy Twój terapeuta nie rozumie, że chodzisz na sesje do niego , a nie do niego i wszystkich obecnych wtedy na korytarzu ? przecież wystarczy wyciszyć drzwi :bezradny: na Twoim miejscu zakomunikowałabym terapeucie, ze jeżeli nie zapewni Ci prywatności, jest wobec Ciebie nie fair. Na Twoim miejscu już bym zrezygnowała.

 

PS. wydrukuj tę dyskusje i mu daj, kiedy następnym razem Cie zacznie olewac :evil:

 

Sądziłem, że znikniesz na znacznie dłużej. A Ty nawet nie zniknęłaś na chwilę. :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W tym gabinecie nie ma tak, że ktoś musi czekać na zewnątrz, ja przychodzę zawsze 3 minuty przed i od razu jestem wpuszczana do pokoju ale spotkałam się z sytuacjami gdy pacjenci czekali tam na swoich terapeutów nawet po 15 - 20 minut w niby poczekalni. Niby, bo nie ma wydzielonej poczekalni, dwa krzesła znajdują się w korytarzu pod drzwiami gabinetów. To też mnie denerwuje. Wiem z własnego doświadczenia, że wychodząc i ubierając płaszcz w korytarzu doskonale słychać co ktoś mówi w gabinecie, więc co dopiero kiedy się tam po prostu siedzi i słyszy lepiej niż przy ubieraniu się. Sama nawet jeśli mam dużo czasu przed sesją to po prostu chodzę gdzieś po sklepach albo stoję przed budynkiem bo nie chciałabym nikogo stawiać w takiej sytuacji, która dla mnie jest nieznośna. Czasem jak przyjadę tramwajem to zostaje mi tylko 8 minut a i tak czekam te 5, żeby wejść 3 minuty przed.

 

inn@ to czy moja reakcja jest nadmierna już miałam wałkowane na terapii za każdym razem, kiedy zwracałam uwagę na ten problem. Ale nie wydaje mi się. Wydaje mi się, że to terapeuta szuka sposobu, żeby zwalić to na coś innego niż po prostu niewłaściwe zachowanie jego zespołu. Zmiana gabinetu nastąpiła już rok temu i na początku tego problemu o którym mowa w wątku, w ogóle nie było, zero, null, całkowity spokój. Zdążyłam się przyzwyczaić, ba! nawet polubić bardziej niż stary i zajęło mi to może 3 miesiące, może dłużej ale na pewno zdażyłam przywyknąć zanim ten problem się pojawił. Początkowo inni terapeuci mieli swoje sesje w tym samym czasie co ja, albo może w ogóle ich nie było, nawet nie pamiętam bo ledwo zauważałam ich obecność, w każdym razie była ona w granicach normy - słyszałam kroki na korytarzu i to wszystko, czasem dzwonił domofon, słyszałam przywitanie z pacjentem, jego rozbieranie się w korytarzu i tyle. Raz czy dwa zdarzyła się sytuacja, w której rzeczywiście przesadziłam - jakaś osoba chyba terapeutka miała obcasy i chodziła w kółko po korytarzu z pokoju do pokoju i stukot tych obcasów po płytkach bardzo mi przeszkadzał. Zwróciłam uwagę terapeucie, nawet dość ostro, że nie mogę się skupić, oczywiście nic nie zrobił za to stwierdził, że może wcale nie chodzi o to, że ktoś tam chodzi ale o to, że skoro obcasy to kobieta i może ja mam problem z kobietami i ich nie znosze. Naprawdę nie wiem skąd mu się to wzięło, bo nigdy do takiego wniosku nie doszliśmy, wręcz przeciwnie mam wszelkie prawo nienawidzić mężczyzn ale nie kobiet :P wychodzi na to, że wziął to tylko z tej jednej sytuacji bo mu się tak obcasy skojarzyły, potem zresztą nigdy ten temat na sesji się nie pojawił nawet nie próbował go przywoływać a propos czegoś, więc chyba nie mam jakiejś awersji do kobiet :)

 

Dodam jeszcze, że ten terapeuta pracował i chyba wciąż pracuje, na znanym tutaj oddziale 7f w Krakowie. Doświadczenia stamtąd nie mam ale z tego co się naczytałam na forum to tam zdaje się właśnie lubią rozmawiać w taki sposób, że jeśli coś mnie drażni (w tym przypadku hałasy za drzwiami) to żeby nie wiem jak było oczywiste, że to jest prosta sprawa i prosta przyczyna blokady i rozdrażnienia, to i tak szukają drugiego i dziesiątego dna, bo przecież to nie jest możlwe, żeby głośna obecnośc ludzi za drzwiami gabinetu przeszkadzała w zwierzaniu się, to na pewno temat zastępczy! Pytanie jak go przekonać, żeby przez sekundę zastanowił się co by było, gdyby to jednak była sprawa oczywista a nie temat zastępczy. Im bardziej próbuje się go przekonać, tym bardziej on nie chce uwierzyć i drąży...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to żałość! Chyba rzeczywiście przewalkowalas ten temat na wszystkie możliwe sposoby. Takie stawianie sprawy jak piszesz szukanie tego dziesiątego dna itp. kojarzy mi się z manipulowaniem pacjentem i brakiem dobrej woli ze strony T. brzydko to mi wyglada i nie chciałabym tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inn@ takie życie widać :) co do gabinetu to najprawdopodobniej zrobię tak jak radzi bittersweet, powiem, że szukałam różnych opinii wśród osób, które miały do czynienia z terapiami i je przedstawię. Póki co chcę jeszcze o tym rozmawiać, nie chcę od razu rezygnować z usług tego terapeuty. Poczekam też aż taka sytuacja się zdarzy, bo może już się coś poprawi i będzie spokój. Jeśli jednak nie to przy najbliższej takiej okazji od razu stanowczo powiem, co myślę i co inni myślą. Jeśli nic z tym wtedy dalej nie zrobi to będę się zastanawiała nad zmianą i na pewno też mu to zakomunikuję. Dzięki za wszystkie odpowiedzi, jakby ktoś jeszcze chciał się wypowiedzieć albo miał jakiś pomysł to zapraszam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja uwazam to samo co poprzednicy, ze masz prawo wymagac ciszy, spokoju tak abys mogla sie skoncentrowac i czuc sie komfortowo tymbardziej ze tak jak wspomnialas sa to wizyty prywatne. Powiedzenie raz czy dwa to moim zdaniem wystarczajaco by Twoj terapeuta cos z tym zrobil i nie jest to rozmowa o Twoich emocjach, bo jest to sprawa naturalna ze moze byc to dla Ciebie drazniajace, Twoj terapeuta natomiast uprawia tania manipulacje. Powinien wyjsc z gabinetu i poprosic o cisze Panie terapeutki lub znalezc jakis inny sposob rozwiazania problemu. Moze to on nie potrafi byc wystarczajaco asertywny by ustalic te kwestie czy ta wspolna przestrzen z innymi. Smutne to co piszesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do sygnalizowania problemu terapeucie to dodam jeszcze, że próbowałam na kilka sposobów, od delikatnych, przez szczere z serca z płaczem już praktycznie i błaganiem, że nie jestem w stanie tego wytrzymać tylko po to, żeby usłyszeć

"Co Pani czuje, możemy o tym porozmawiać", do stanowczych, czasem z krzykiem i wyjściem w trakcie sesji, żeby na następnej usłyszeć "Może Pani chciała o czymś porozmawiać ale się bała i wykorzystała tę sytuację, żeby uciec?'...

 

lilosunne, Twoj terapeuta jest moim zdaniem bezczelny. Wykorzystuje Twoja zaleznosc od niego, wie o tym, ze moze sobie pozwolic na takie zachowanie, bo nie zrezygnujesz z terapii u niego.

Trudno mi cos zaradzic. Nie wierze, ze on zmieni swoje postepowanie, bo chyba jest malo wrazliwym czlowiekiem, nie widze w jego zachowaniu w stosunku do Ciebie zrozumienia i empatii.

Jak juz pisali tu poprzednicy - on Toba manipuluje.

Placisz teraz za dyskusje o przeszkadzajacych Ci w sesji hałasach...To jest paranoja. Musisz cos z tym zrobic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja na dzisiejszej terapii miałam jak zwykle bezwzględną ciszę i doceniałam ją, mysląc o tej dyskusji. Dzieki tej ciszy mogłam się wgłebiać w swoje wyparte emocje, błąkać po swoim wnętrzu, szukać słabych, ledwo odczuwalnych odczuć a do tego wszystkiego potrzebowałam silnej koncentracji na sobie którą każdy dźwiek by mi przerwał i wybił z tego stanu wgłębiania się w siebie.

Dzieki temu udało mi się przejść przez długi łańcuch wzajemnie powiązanych przyczyn w przeszłości i obecnych skutków tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×