Skocz do zawartości
Nerwica.com

Położenie beznadziejne.


Gość beznadziejniak

Rekomendowane odpowiedzi

Gość beznadziejniak
a próbowałeś zyc inaczej?

Tak. Po ślubie mojego kolegi, zdałem sobie sprawę z tego, że moje życie nigdy się nie zmieni, jeśli czegoś nie zacznę robić. Oddałem część gier, pozakładałem blokady na strony porno, zacząłem więcej czytać, poszedłem do psychiatry. Próbowałem. Trwało to około roku, przy czym wszystko stopniowo się waliło, aż powróciłem do poprzedniego stanu.

Co powiedziałbyś takiemu dziecku?

Nic. Absolutnie nic. Zostawiłbym je tak i poszedłbym w swoją stronę. Nie moja sprawa. Naprawdę.

ps. spróbowałeś z wiadrem zimnej wody? bardzo mnie to ciekawi.
Wziąłem zimny prysznic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co powiedziałbyś takiemu dziecku?

 

To dziecko to Ty sam. Widzisz - NIC, ABSOLUTNIE NIC nie robisz żeby sobie pomóc, żeby wyjść z tego gowna. Nie oczekuj więc że poczujesz się lepiej. Powiem Ci więcej - będziesz czuł się gorzej. Twoja frustracja będzie narastać. Nie obwiniaj całego świata o swoje niepowodzenia skoro jak twierdzisz:

 

Nic. Absolutnie nic. Zostawiłbym je tak i poszedłbym w swoją stronę. Nie moja sprawa. Naprawdę.

 

Naprawdę??? :shock: To tylko ty robisz sobie krzywdę. Oszukujesz, że to nie Twoja sprawa. Właśnie że bardzo Twoja. Zostawiasz samego siebie, UDAJESZ że to nie Twoja sprawa. A czyja? Lekarzy? Rodziców, nas na forum? Nie. Właśnie Twoja i tylko Twoja. Dopóki nie zmienisz TEJ postawy - będziesz cierpieć. To nic, że to ktoś zrobił Ci krzywdę i wpędził w problemy, że nie jesteś winien tej sytuacji. I tak to TY musisz sobie pomóc i te problemy rozwiązać. Dodam że one są rozwiązywalne, ale to kosztuje wysiłek.

 

Wyobraź sobie że jesteś głodny. Siedzisz w kuchni, lodówka jest pełna po brzegi ale na stole pusto. Wpadasz w rozpacz z powodu swojego głodu, obwiniasz innych że nic Ci nie dali, zaglądasz w cudze talerze i zachwycasz się jakie to smaczne potrawy wcinają, czy ruszysz się z krzesła i otworzysz tą lodówkę i zrobisz sobie coś do jedzenia?

 

ps. spróbowałeś z wiadrem zimnej wody? bardzo mnie to ciekawi.

Wziąłem zimny prysznic.

Jest dla Ciebie nadzieja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha. Zobacz jeszcze ze choć by tu na forum OBCY ludzie zajrzeli pod ten twój tapczan. Próbowali zagadać do tego przerazonego dziecka. OBCHODZILO ich to żebyś poczuł się choć trochę lepiej żeby Cię jakoś wspierać. W krótkim czasie masz tu 4 strony wpisów. Do Ciebie. Dla Ciebie. Mógł nikt nie odpisywać. Powiedzieć że to "nie moja sprawa." Czy w realu w taki sam sposób odrzucasz dobro od innych ludzi? Albo go nie zauwazasz? To nic dziwnego ze czujesz sie beznadziejnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Straciłem dodatkową robotę. Jeden z pracowników zrobił aferę z niczego. Przekręcił zdanie które wypowiedziałem w czasie pracy i doniósł na mnie szefowi. Sprawę wyjaśniłem, ale następnego dnia wypadła mi z rąk kątówka i o mało nie poharatała kolegi. To + bardzo mała wiedza na temat obróbki metali, sprawiło, że szef nie chce mnie dłużej zatrudniać. Uczę się bardzo powoli. Boję się że tak będzie w każdej kolejnej pracy. Niby zrobiłem uprawnienia na obsługę wózków widłowych, ale brakuje mi praktyki. W obecnej pracy miałem dostać awans na magazyniera / brygadzistę, ale chyba nic z tego nie będzie.

 

To nie jest tak, że ja nic nie chcę ze sobą zrobić. Zastanawiam się od długiego czasu nad psychoterapią, ale zwyczajnie mnie na nią teraz nie stać. Leczenie prochami w niczym mi nie pomoże. To trochę tak jak z walką przeciw chwastom poprzez ich koszenie. Korzeń pozostaje w ziemi i chwast za jakiś czas odrasta. Trzeba wyrwać chwasta aby więcej nie odrastał. Poza tym mam w tej chwili uraz do psychiatrów z NFZ. Kiedy powiedziałem babie że czytałem Wayna D. Dyera "Pokochaj siebie" zadrwiła ze mnie "ale ma pan lektury phi!". W tej chwili żałuję że siedziałem tam jak ciota kiedy ona mnie obrażała, zamiast wstać , wyjść i na dokładkę pieprznąć drzwiami. Jestem zbyt tchórzliwy by zdobyć się na coś takiego.

 

Za miesiąc skończę 27 lat. Trzydziestka na karku. To mnie cholernie martwi. Wejdę w nowy etap w życiu, do którego jestem zupełnie nieprzygotowany. Jakiś czas temu usłyszałem od kierownika, że jestem niedojrzały i że czas dorosnąć. W sumie to prawda, tylko dlaczego ten stary cap obarcza właśnie mnie odpowiedzialnością za pracę działu na którym pracuję, a nie któregoś z moich kolegów? Może są jeszcze bardziej niedojrzali niż ja. To chyba też prawda. W krainie ślepców, jednooki jest królem. Nie pociesza mnie to. Chciałbym aby ktoś w końcu docenił moje zaangażowanie. Niestety nie liczę się w niczym i to się nie zmieni. Fak! Drwili ze mnie nawet informatycy, którzy podłączali u mnie internet, za który im płacę. To było mega upokarzające. Porównanie: nie mogąc znaleźć kobiety, która chciałaby się z tobą związać (co już jest upokorzeniem), płacisz prostytutce za seks, a ona śmieje się z ciebie że masz małego. Płacisz i oczekujesz konkretnej usługi, ale zamiast tego otrzymujesz szyderczy śmiech.

 

Czasami doskwiera mi brak kobiety w moim życiu. Organizm mężczyzny o zdrowej orientacji, chyba samoczynnie daje znać że już czas poszukać drugiej połówki. Teraz jak sobie przypomnę czasu gimnazjum i liceum, dochodzę do wniosku, że miałem całkiem niezłe powodzenie u dziewczyn. Same na mnie leciały, ale ja nigdy nie rozumiałem o co im chodzi. Nawet nie przychodziło mi do głowy, że pewne sytuacje mogą znaczyć coś więcej. Przecież ja od zawsze byłem nikim. To niemożliwe, że mogłem komuś się podobać.... a jednak. Spieprzyłem wszystko. Kilka lat temu, aby przełamać lęk, udałem się sam na imprezę karnawałową. Chciałem zobaczyć jak to jest bawić się między normalnymi ludźmi. Potańczyłem z kilkoma dziewczynami, pojadłem... Jako obcy, nie zostałem przyjęty przez resztę ludzi. Wyszedłem dość wcześnie z dobrze znanym uczuciem upokorzenia i goryczą porażki. Byłem załamany przez długi czas. Dziwicie się, że nie chcę podejmować prób. Wiem że pewne działania są skazane na porażkę, bo nie jestem w stanie ich wykonać. Po takiej porażce nie jestem w stanie powstać. Jestem zbyt słaby i tchórzliwy. M.in. dlatego nie pójdę na dziwki. Jeden mój kolega regularnie odwiedzał prostytutki dopóki nie znalazł dziewczyny. Ja nie mógłbym tak robić.

 

O czym ja w ogóle piszę.... fak!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Od jakiegoś czasu czuję się znowu co raz gorzej. Nie mam ochoty wracać do domu. Zadzwoniłem do psychoterapeutki, by umówić się na spotkanie. Okazało się że już nie dojeżdża do mojej mieściny. Musiałbym dojeżdżać jakimś pekaesem na psychoterapię. Muszę się zastanowić czy warto, czy może jednak na miejscu przyjmuje ktoś inny. Odeszłyby mi koszty podróży.

 

Przeczytałem od początku cały wątek. Macie rację.

 

Po przeczytaniu niektórych moich wypowiedzi.... szkoda gadać.

 

Nie mam nikogo komu mógłbym zaufać, od kogo mógłbym otrzymać wsparcie. Dzisiejszych ludzi nie cechuje chęć zrozumienia bliźniego. Powiedziałem o moich problemach kumplowi którego znam już szmat czasu, jednak jego nie interesują moje problemy. Każdy mówi dużo o swoich problemach, ale gdzieś ma problemy innych. Ja zawsze byłem tym który słuchał i nigdy nikt nie słuchał mnie.

 

 

"jesteś niedojrzały więc nie potrafisz rozwiązać dorosłych problemów."

 

"lodówka jest pełna, ale ty zaglądasz innym do talerzy zamiast otworzyć lodówkę i zrobić sobie coś do jedzenia"

 

Zapewne niedługo będę musiał zmienić pracę, gdyż fabryka w której pracuję staje się niewypłacalna. Boję się, że nie poradzę sobie w nowym miejscu. Na starcie znajdę się w pozycji uległego gościa i będę gnębiony przez innych. Myślę o tym od dłuższego czasu. Być może okaże się że mój strach jest bezpodstawny, ale z dotychczasowych doświadczeń wynika, że będzie tak jak mówię. Myślę o tym od dłuższego czasu i dochodzę do wniosku, że chcąc nie chcąc muszę skorzystać z psychoterapii by podnieść poczucie własnej wartości. Dochodzę również do innego wniosku. Zacząłem dostrzegać, że chyba naprawdę jestem fajnym gościem, ale przez wzgląd na wszystkie negatywne wydarzenia z mojego życia, nie jestem w stanie tego pokazać światu. Pomieszały mi się też priorytety. Skoro żyję dla siebie, a nie dla innych.

 

Jak utrzymać ten stan kiedy myślę trzeźwo?

 

Nadal boję się sprzeciwić ojcu. Czasami dochodzi między nami do kłótni z mojej inicjatywy. Robię się wtedy bardzo agresywny i rzucam przekleństwami. Dzieje się tak kiedy wpadam w atak szału. Podobnie miałem dzisiaj w pracy. Rzucałem stalowymi płaskownikami i darłem się na nie jakby były czemuś winne. Kolega z którym pracuję na zmianie stwierdził że zaczyna się mnie bać. Nie wiem czy powiedział to żartem czy serio, ale wyglądał na naprawdę wystraszonego. Czasami mam już wszystkiego dość i wybucham takim gniewem, aż sam się dziwię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co prawda odkopuję temat, który utknął w martwym punkcie (autor ostatni raz coś pisał w sierpniu ubiegłego roku), ale podzielę się pewnymi spostrzeżeniami...

W Internecie czytałem dziesiątki podobnych historii - a późniejsze "dyskusje" zawsze przebiegały według żelaznej zasady "Skoro manipulujesz - my też będziemy" z obowiązkowymi wręcz podpunktami. Tak, autor zawalił sprawę z lekami i w sumie zaczął uprawiać klasyczną grę psychologiczną pt. "Tak, ale..." jednak dlaczego interlokutorzy nie mogą być ponad podobne zagrywki? A te podpunkty? Przynajmniej jedna osoba MUSI odrobić wierszówkę:

a) szantaż dogmatami z filozofii dla plebsu - jeśli popełni samobójstwo, pójdzie do piekła (jeśli pojawia się słowo "karmicznego" - rozmówca najczęściej nie ma najmniejszego pojęcia o karmie i buddyzmie ogólnie, ale to w niczym nie przeszkadza), bo jak wiadomo sterroryzowanego człowieka leczy się za pomocą jeszcze większego terroru. Należy zaznaczyć, jak każdy totalitarny siepacz, że to dobra pacjenta i lepiej niech nie zastanawia się, skąd się w religiach wziął zakaz samobójstwa bo jeszcze dojdzie do wniosku, że to narzędzie kontroli społecznej, a społeczeństwo przecież nie chce cię kontrolować - co chwila przecież podkreśla, że masz wolną wolę i chyba nie ma powodu kłamać? 

b) sugerowanie natychmiastowego odcięcia się od substancji / czynności uzależniających, ignorując fakt, że w taki sposób pacjent wypracuje sobie jedynie patologiczny mechanizm acting in-acting out. 

c) jeśli autor poruszył kwestię psychologii ewolucyjnej, trzeba mu napisać, że nie rozumie ewolucji, perfidnie zatajając ewolucyjne znaczenie lęku, na który autor się skarżył. Tak w ogóle to należy krzyczeć, że człowiek nie ma ze zwierzętami nic wspólnego.

d) jeśli autor się skarżył na kpiny, festiwal upokorzeń i prześladowań ze strony innych - bezczelnie mu zasugerować, że po kątach też prześladuje jeszcze słabszych od siebie, więc nie powinien być takim hipokrytą. Żenada. 

e) próby leczenia za pomocą "logiki" - zmory wszelkich "ambitnych" for - kalekie, kretyńskie analogie i metafory, sofizmaty takie, że zęby bolą. Można być ofiarą zmowy choćby i 10000 ludzi mającej na celu psychiczne i fizyczne zniszczenie ofiary - i posiłkując się wspomnianą logiką, to dalej nie uprawnia jej do wydawania sądów w rodzaju "wszyscy są źli". Tak, to jest bardzo logiczne, ale JEDNOCZEŚNIE potwornie sofizmatyczne, zwłaszcza z punktu widzenia psyche. Przyjmując absolutnie logiczno-statystyczny punkt widzenia,  można stwierdzić, że żądania mieszkańców Augustowa odnośnie słynnej obwodnicy nikogo nie powinny były obchodzić, bo Augustów w zasadzie nie istnieje. 

f) są wysokie szanse, że jako "argumenty" padną takie nazwiska jak Nick Vujcic i Viktor Frankl. To zahacza poniekąd o punkt a), tutaj jednak istotny jest kontekst w którym odradza się porówywania z innymi, (bo to przecież powoduje depresję)... samemu praktykując porównywanie ludzkich dramatów. 

Ech. I żeby nie było - nigdzie tutaj nie piszę, że siedzenie i narzekanie na podły los jest optymalnym rozwiązaniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Chodzę na terapię. Nie odczuwam żadnych efektów.

Wszyscy jesteście super z Waszymi radami i dziękuję Wam za wasze zaangażowanie.

Wciąż pracuję w tej samej fabryce. Biorę wszystkie możliwe nadgodziny, żeby nie siedzieć w domu z moimi myślami. To mi pomaga doraźnie, ale nie rozwiązuje problemu.

Ja po prostu nie chcę żyć. Ten świat to nie moja bajka. Co raz częściej myślę o kupieniu rewolweru czarnoprochowego. Ten rodzaj broni można nabyć bez zezwolenia. Na razie szkoda mi kasy, ale chyba pewnego dnia kupię broń.

Moim oprawcom z dzieciństwa życzę aby ich dzieci zaznały takiego samego bólu co ja. Niech odczują to na własnej skórze.

Nie chcę żyć. Nienawidzę siebie. Nie widzę realnej możliwości poprawy i nie mam motywacji do tego by coś zmieniać. Terapeutka mówi że warto próbować. Nie zgadzam się.

Kolega wysłał mi link do dziewczyny z roksy. Twierdzi że warto się z nią umówić. Nigdy nie byłem w intymnej relacji z kobietą. Nigdy nie umawiałem się na randki. Nie mam pojęcia jak prowadzić rozmowę. Nie mam nic do zaoferowania. Bardziej niż seksu, potrzebuję normalnej bliskości. Udawanie zainteresowania w zamian za pieniądze wcale mnie nie satysfakcjonuje. Sponsorowane spotkanie byłoby czymś naprawdę poniżającym. Masturbuje się co 15 minut więc sam seks nie leży w kręgu moich priorytetowych potrzeb. Już nie...

Nie chcę już nic zmieniać w moim życiu. Próbowałem. Wiem że efekty zmian będą odbiegały dalece od moich oczekiwań, jeśli w ogóle zmiany są możliwe. Jeszcze rok temu myślałem że będę w stanie coś zmienić. To były nierealne mrzonki.

 

Nic mnie już nie cieszy. Jedyną radość sprawia mi praca. Reszta jest tylko czarną pustką. Chcę żeby pustka pochłonęła mnie całkowicie.

Ponoć każdy człowiek jest wartościowy z powodu swojej niepowtarzalności. Ja nie wnoszę do tego świata niczego dobrego. Ten świat mnie zjadł, przetrawił i zdefektował. Niech więc ten świat zdechnie. Fajnie jest kiedy dzieje się krzywda moim wrogom.

Nie warto się zmieniać. Warta wysiłku jest jedynie destrukcja. Krzywda wszystkich zakłamanych hipokrytów.

Przyjaciele... Dzisiaj mogę stwierdzić że nigdy nie miałem przyjaciół. Zawsze traktowali mnie bez szacunku, który ją okazywałem im. Przyjaźń nie istnieje. Miłość też nie istnieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem wątek od początku i rozumiem autora w 100%. Mam praktycznie identyczne odczucia i wspomnienia z życia. Plany chyba też podobne.  Kiedyś to będzie trzeba skończyć, na swoich warunkach. To co napisał kolega utwierdza mnie też w przekonaniu, że nie warto inwestować w żadnych psychiatrów i terapie, skoro to nic nie daje. Są sytuacje bez wyjścia, i żadne próby,  "dobre rady" nic nie dadzą, jeżeli człowiek urodził się pod ciemną gwiazdą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma nic takiego jak pech czy urodzenie pod ciemna gwiazda

Kazdy z nas jest kowalem swojego losu

Ale rozumiem was bo sama liedys myslalam ze mam pecha w zyciu

Teraz widze to inaczej.zycie sklada sie zr zlych i dobrych zdarzen i bardzo duzo zalezy od nas. 

Fakt autor ms nieciekawa sytuacje.powinien szukac dobrej dlugiej terapii niestety innej opcji nie ma

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Gdzieś na zachodzie jest inna opcja. Eutanazja na życzenie pacjenta. Jakaś dziewczyna postanowiła zakończyć swoje życie z powodu nieustającej depresji. Chciałbym mieć taki wybór tutaj. Ja i tak od dawna nie żyję, więc chciałbym to sformalizować. Po co udawać że moje życie ma jakąkolwiek wartość i utrzymywać mnie przy życiu na siłę? Społeczeństwo mnie nie chce, odrzuca za każdym razem kiedy próbuję się zintegrować. Niech więc społeczeństwo mnie zabije celem dopełnienia formalności.

Ogromna część ludzi nie ma wpływu na swój los. Gdybym miał możliwość, poprosiłbym moją matkę 29 lat temu o to by dokonała aborcji, kiedy tylko mnie poczęła. Niestety nie miałem wpływu na swój los i tak już od niespełna trzydziestu lat zdycham z bólu jaki zadają mi ludzie wokół.

Śmierć jest dobra.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wciąż wołasz o pomoc, w zawoalowany sposób, ale jednak. Ustalmy więc jedną rzecz: Internety są jednym z najgorszych miejsc do szukania prawdziwej, sensownej pomocy. Ktoś się tutaj wkur... przepraszam - "zatroszczy", przekaże komu trzeba twoje forumowe dane z adnotacją "możliwe samobójstwo, proszę działać", po czym panowie w czerwonych uniformach przetransportują Cię do panów w białych uniformach i wtedy doświadczysz "odrzucenia przez społeczeństwo" na kolejnym, możliwie że nieznanym Tobie poziomie. No, chyba że korzystasz z VPN / TORa, wtedy oczywiście moja pisanina traci sens. 

W dniu 28.01.2019 o 00:18, beznadziejniak napisał:

Moim oprawcom z dzieciństwa życzę aby ich dzieci zaznały takiego samego bólu co ja. Niech odczują to na własnej skórze.

No cóż...

https://www.reddit.com/r/offmychest/comments/5vk43k/my_high_school_bullys_son_killed_himself/ 

Edytowane przez Neseir

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
2 godziny temu, Neseir napisał:

Wiesz gdzie mam moich oprawców?
Zgadłeś.
Co dało im prawo do niszczenia mojego życia? To że sami byli niszczeni? Po dziś dzień nikt nie przeprosił. Nikt nie poczuł się w obowiązku, żeby przeprosić, więc zapewne nie rozumieją tego, że zrobili mi krzywdę. Jeśli nie zrozumieli swojej winy, to co obchodzi mnie ich krzywda?

Cytat

Wciąż wołasz o pomoc, w zawoalowany sposób, ale jednak.

Pomocy od nikogo tutaj nie dostanę. Raczej w epizodzie depresyjnym próbuję wykrzyczeć co mnie boli. Jest to poniekąd próba dotarcia do sedna problemu. Tak mi się wydaje. Pomoc, raczej nieskuteczną, uzyskuję na terapii.

Cytat

panowie w czerwonych uniformach przetransportują Cię do panów w białych uniformach i wtedy doświadczysz "odrzucenia przez społeczeństwo" na kolejnym, możliwie że nieznanym Tobie poziomie

W jednym z wątków już pisałem o tym, że chcę znowu pójść po cukierki, więc twoja pisanina i tak traci sens.
Sama terapia nic mi nie daje, kiedy wciąż i wciąż nie mam siły do działania. Mam w głowie jakiś plan na najbliższy czas. Miałem już setki takich planów, więc ten również, po pewnym czasie spali na panewce z powodu kolejnego epizodu depresyjnego. Dlatego (w mojej ocenie) niezbędne są leki, żeby mi się chciało chcieć.

Jeśli wszystko trafi szlag to i tak się zastrzelę za jakieś 20 lat kiedy spłacę ostatnią ratę. Do tego czasu mam jeszcze jakieś możliwości działania i chcę je wykorzystać. Jeśli miałbym wypalić sobie w łeb, chciałbym wiedzieć, że wykorzystałem już wszystkie możliwości, nic mi już nie zostało, nie ma żadnej nadziei, więc nie żal zdychać.
Myślałem ostatnio o tym, żeby położyć się do szpitala. Obecnie nie mogę tego zrobić ponieważ bardzo dużo pracuję. Praca pozwala mi funkcjonować całkiem normalnie. Prawdopodobne jest, że niebawem stracę obecną robotę co stworzy możliwość hospitalizacji przy zapewnionym zapleczu finansowym celem spłacania kolejnych rat. Podsumowując: staram się wyzyskać pracę, po to by odłożyć hajs na czas kiedy będę niedysponowany.

Piszę to wszystko po to żeby komuś nie przyszła do głowy głupia myśl, żeby wpieprzać się w moje realne życie, bo coś się komuś wydaje.
Nie po to się tutaj uzewnętrzniam, żeby ktoś zmieniał moje życie, tylko po to by otrzymać od ludzi feedback. Próbuję poznać siebie, a bez opinii innych ludzi nigdy mi się to nie uda. Moje pisanie to też trochę taki pamiętnik, do którego wracam co kilka miesięcy/lat i sprawdzam co się zmieniło.

Pomyślałeś o tym, że po przeczytaniu twojej wypowiedzi, ktoś może zaprzestać szukania jakiejkolwiek pomocy? No bo po co skoro wsadzą go od razu do psychiatryka z etykietką "pierdolnięty pojeb". Lepiej od razu założyć krawat. Następnym razem zanim coś napiszesz - pomyśl.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Składam na Twoje ręce najszczersze gratulacje - jesteś mistrzem gierek psychologicznych i manipulacji:

1. W Twoje życie nie wolno się nikomu wpieprzać, ale innych w razie czego niech zgarnia pogotowie w celu udzielenia tej błogosławionej "jakiejkolwiek pomocy", co? No tak - Ty szukasz przecież feedbacku, którego otrzymanie i tak wieńczy zagrywka "tak, ale...". Sprytne.

2. Tobie na forach obcy ludzie nie pomogą, ale innemu choremu na KLINICZNĄ depresję już tak, więc jak śmiem, jak jakiś psychopata, odradzać publiczne uzewnętrznianie się? Terapia być może nie działa, bo próbujesz wykrzyczeć swoją rozpacz w Internecie, zamiast w gabinecie u (no, załóżmy że....) FACHOWCA.

A jak ten słynny "ktoś szukający pomocy" natrafi na Twój post i wyciągnie wnioski, że lepsze są naładowane pasywną agresją apele o eutanazję w formie bloku tekstu niż wizyta u profesjonalisty (co te apele mają dać? Jak niby mają pomóc w odkryciu sedna depresji?). Zaraz, kto tu miał pomyśleć przed napisaniem posta?

3.  "Think about children!" - i na koniec ohydnie imputujesz mi, że to ja namawiam tego słynnego "kogoś" do samobójstwa, samemu pisząc rzeczy w rodzaju "Śmierć jest dobra". Ale oczywiście - ten temat to tylko twój prywatny pamiętniczek (na ogólnodostępnym forum), jesteś czysty, etc. 

Z początku myślałem, że twoje zachowania wynikają z ambiwalencji napędzanej przez traumy, stąd trochę się obruszyłem na sposób w jaki Cię wcześniej potraktowano. Jeszcze raz gratuluję i wypisuję się z Cyrku Beznadziejniaka. Buziaczki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle ze masz racje i potrzebne ci sa leki.

piszesz ze jakiś lek nie pomagal.

czasem trzeba kilka wyprobowac.

mnie dopiero 3-ci lek parogen pomogl skutecznie.

powodzenia

ps.nie jesteś wcale taki beznadziejny.masz prace.niektorzy wcale nie pracują,obijaja się.

pomysl o sobie trochę cieplej.

wiem,sama mam z tym problem.

ale spróbuj zauwazac tez swoje choćby male sukcesiki,nie tylko porażki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak
4 godziny temu, Neseir napisał:

1. W Twoje życie nie wolno się nikomu wpieprzać, ale innych w razie czego niech zgarnia pogotowie w celu udzielenia tej błogosławionej "jakiejkolwiek pomocy", co? No tak - Ty szukasz przecież feedbacku, którego otrzymanie i tak wieńczy zagrywka "tak, ale...". Sprytne.

A czy ja powiedziałem, że kogoś innego ma zgarniać pogotowie? To jest pozbawione sensu. Jeśli ktoś chce się zabić, to żadne służby nie odwiodą tego człowieka od myśli o samobójstwie. To jest tylko odroczenie śmierci.
Hospitalizacja i powrót do toksycznego środowiska po zakończonym leczeniu to nie jest rozwiązanie problemu.
Co do "tak, ale" - wiem o co Ci chodzi. Zrozumiałem ten mechanizm dzięki wykładowi na Youtube. FACHOWIEC nie zwrócił mi na to uwagi. Poszedłem na terapię bez "tak, ale". Robię masę innych rzeczy, o których nie zdecydowałem się tutaj napisać, bez "tak, ale". Próbuję uporządkować sobie w głowie pewne kwestie przy pomocy komentarzy forumowiczów bez "tak, ale". Jeśli bazujesz na moich wypowiedziach sprzed roku, to brawo. Pozazdrościć refleksu.

4 godziny temu, Neseir napisał:

Terapia być może nie działa, bo próbujesz wykrzyczeć swoją rozpacz w Internecie, zamiast w gabinecie u (no, załóżmy że....) FACHOWCA.

Być może, albo nie być może.
Często nie jestem w stanie na żywo wydusić z siebie słowa. Staram się przygotować do sesji, żeby nie siedzieć w ciszy przez pierdolone 50 minut. Tak naprawdę niewiele o mnie wiesz, ale nie przeszkadza Ci to oceniać mojego postępowania. Spoko.

Cytat

 imputujesz mi, że to ja namawiam tego słynnego "kogoś" do samobójstwa, samemu pisząc rzeczy w rodzaju "Śmierć jest dobra". Ale oczywiście - ten temat to tylko twój prywatny pamiętniczek (na ogólnodostępnym forum), jesteś czysty, etc. 

Ależ pierdolisz od rzeczy. Kiedy mam epizod depresyjny, jest mi w chuj źle, mam potrzebę pogadania z kimkolwiek. Nie mam zamiaru żalić się ludziom w realu, których jest niewielu i nikt z nich nie rozumie czym jest depresja. Ja sam tego do końca nie rozumiem, więc szukam odpowiedzi tutaj. Nie rozumiem wielu mechanizmów zachodzących w mojej psychice więc szukam informacji zarówno w necie, jak i u specjalisty. Terapeutka każe mi wciąż krążyć wokół tematu traumatycznego dzieciństwa. W niczym mi to nie pomaga i czuję się oszukany na 80zł za każdą sesję, więc szukam kurwa informacji czy to jest normalne, czy tak ma być, czy może jednak cała ta terapia jest chuja warta. Lepiej poznałem siebie oglądając filmy z youtube, niż w gabinecie u FACHOWCA. A może mi się tylko wydaje. Nie mam kurwa pojęcia. A może youtube i forum, pozwalają mi zrozumieć to czego nie zrozumiałem na sesji.

Wkurwił mnie twój brak zrozumienia czytanego tekstu. Uważasz się za osobę na tyle kompetentną, żeby mi cokolwiek radzić, a nie potrafisz z głupiego depresyjnego pierdolenia wyłuskać właściwej informacji.
W epizodzie depresyjnym nie dotrze do mnie żadna rada. Nie jestem w stanie wykonywać jakiejkolwiek aktywności. Gdyby nie epizody, byłoby całkiem nieźle. Dzisiaj widzę jakie zrobiłem postępy w ciągu ostatnich kilku lat, a w szczególności w ciągu ostatniego roku. I właśnie dlatego wiem, że potrzebuję leków, które wypierdolą moje epizody w kosmos, abym mógł działać bez przerw. I wtedy przychodzi mi jakiś gość i mówi że moje życie jest cyrkiem. Będzie lepiej jeśli już sobie pójdziesz.

Administratora proszę o całkowite wykasowanie, wyjebanie w kosmos całego wątku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Robisz tu z siebie wielką ofiarę, szukasz pomocy, piszesz o wielkich cierpieniach, o tym że jesteś beznadziejny, szukasz śmierci i zazdrościsz tego że u nas nie ma eutanazji bo wtedy byś z niej skorzystał, a teraz okazuje się że piszesz to wszystko tylko w epizodach depresyjnych a poza nimi czujesz się całkiem dobrze i dobrze sobie radzisz w życiu.  Chcesz mieć eutanazję żeby to ktoś cię zabił? Przecież możesz to zrobic sam tak jak to robi mnóstwo Polaków. Ale ty chcesz aby to się odbyło w świetle reflektorów i żeby to inni cię zabili. Masz mnóstwo siły jak na osobę pogrążoną w depresji i wykazujesz się tu dużą agresją i egoizmem. Po co u piszesz? Żeby naciągać ludzi na współczucie i zainteresowanie tobą? "Jestem taki biedny i beznadziejny, pomózcie mi bo tak bardzo cierpię"- a jesteś zwykłym wyłudzaczem, narzekaczem i naciągaczem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Nie potrzebuję współczucia i zainteresowania. Potrzebowałem tego ze strony rodziców kiedy miałem kilka -naście lat. Dzisiaj radzę sobie bez tych rzeczy.

Mam mnóstwo sił kiedy pracuję. Wystarczą dwa dni wolnego żeby zaczęło mi odwalać. Wtedy czuję się tragicznie.

Radziliście wizytę u psychiatry. Poszedłem. Trafiłem na osobę nieodpowiedzialną. Radziliście terapię. Chodzę. Spodziewałem się lepszych efektów, więc analizuję co jest nie tak. Wyciągnąłem pewne wnioski i czekam na termin kolejnej sesji. Chcę pójść do drugiego psychiatry. Co mam jeszcze zrobić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja ci mogę napisać co ja zrobiłam w mojej beznadziejnej sytuacji. 

Ponieważ w moim 100 tys mieście nie ma dobrych terapeutów więc dojeżdżam do innego miasta 75 km po pracy, 2 razy w tygodniu. Ponadto przeczytałam mnóstwo książek na temat zaburzeń i metod pracy nad nimi. Na terapię, która trwa już 11 lat wydaję większość mojej pensji, więc aby móc przeżyć, dobieram z oszczędności lub proszę o pieniądze mamę. Pomiedzy sesjami sama intensywnie nad sobą pracuję stosując różne metody, np robię rysunki, stosuję kamertony, analizuję sny, stosuję pracę z emocjami, analizuję na bieżąco wszystko co mi się przydarza. Jest bardzo dobra metoda, TRE, która akurat u mnie nie działa bo mam za głębokie zaburzenie. 

Ponadto dobrze się odżywiam, czyli sama wszystko gotuje żeby nie jesć chemii, i staram się w miarę możliwości przebywać na łonie natury. Nie oglądam telewizji bo widzę że to źle działa n a psychikę. A na to miejsce zawsze sobie znajduję jakieś hobby, u mnie to są jakieś prace artystyczne które bardzo dobrze działają na prawą półkulę, z którą to właśnie zaburzeni mają największe problemy czyli jest u nich niedorozwinięta. Suplementów nie stosuję bo mi nie wystarcza pieniędzy a hobby też mam takie aby było tanie. 

Jest to ogromne wyrzeczenie z mojej strony i włąściwie poza terapią nie mam innego życia ale wolę to niż eutanazję lub samobójstwo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość beznadziejniak

Biorę wszystkie możliwe nadgodziny. Jestem najlepszym pracownikiem na wydziale. Nierzadko zastępuję przełożonego w różnych sprawach. Spłacam duży kredyt za dom. Planuję z 22 letniego terminu zejść do 5 - 10 lat. Chodzę na terapię. Szukam informacji o zaburzeniach, żeby móc zrozumieć to co się ze mną dzieje i skąd to się bierze. W tej chwili czuję się naprawdę świetnie. Kiedy przychodzi epizod depresyjny, naprawdę chcę zdechnąć. Cały świat jest wtedy pozbawiony jakiejkolwiek wartości. Jedyne co jestem w stanie zrobić to usiąść przed monitorem i grać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×