Skocz do zawartości
Nerwica.com

Stres, matura, życie..


lunax

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, zacznę od tego, że od kilku lat bardziej się stresuję, nawet błahymi sprawami, a ważnymi rzeczami bardziej niż inni ludzie (porównując moje zachowania i reakcje do zachowań innych).

W miarę możliwości staram się unikać sytuacji stresowych. Mam wrażenie, że ostatnio problem się nasilił, a niedługo podchodzę do matury..

 

Przytoczę kilka ostatnich sytuacji.

- Szkoła. Nauczycielka dała nam 10 minut na przygotowanie się do odpowiedzi ustnej, dodała że spyta 1 osobę, w dodatku bez oceniania. Na pozór nic strasznego, jednak ja zaczęłam się trząś i zamiast skupić na zadaniu, próbowałam się uspokoić, co nie dało żadnych skutków.

Poza tym często stresuję się na lekcjach, w sytuacjach kiedy inni reagują normalnie. Luźna rozmowa z nauczycielem na lekcji, czasem w ogóle nie mam problemu, żeby się odezwać, a czasem, mimo że wiem, nie potrafię.. trzęsę się, paraliżuje mnie strach. Sytuacje kiedy jestem pytana - znowu; stres, trzęsę się, serce mi wali.. nie potrafię się skupić, gadam pierwsze co mi do głowy przychodzi, a uwagę poświęcam temu, by się uspokoić, co jest trudne.

 

-Lekarz. Musiałam zrobić bilans, na pozór nic strasznego, zwykła wizyta. Jednak te kilka minut w poczekalni.. trzęsłam się, nie wiedziałam co zrobić z rękami, nogi mi latały, serce waliło, zrobiło mi się duszno i gorąco. Podczas wizyty nadał byłam zdenerwowana, co zauważyła lekarka. Powiedziałam, że często tak mam, jednak ona nic nie doradziła, a ja ze stresu nie umiałam dalej pociągnąć rozmowy.

-Spowiedź. Nigdy za tym nie przepadałam, zawsze było to dla mnie niekomfortowe, jednak jakoś "normalniej" to znosiłam. Tym razem jednak było gorzej, wszystkie objawy jak wyżej. Myślałam, że nie wytrzymam i że wyjdę. Powiedziałam wszystko jednym ciągiem, bez skupienia.

 

To tylko kilka przykładów, sytuacji stresowych mam coraz więcej. Tak jak wspomniałam, niedługo czeka mnie matura i już sam fakt egzaminu mnie przeraża. Matura to ważne wydarzenie i bardziej stresujące niż zwykła lekcja. Najbardziej boję się ustnego polskiego oraz ustnego angielskiego. Uczę się, jednak nie tyle boję się mojej nie wiedzy, co własnej reakcji organizmu. Opisałam wyżej jak działa na mnie stres, w takim stanie na prawdę ciężko jest mi się skupić, nie potrafię trzeźwo myśleć, w dodatku nie ukryję swojego roztrzęsienia. Pisemne również bardzo mnie stresują. Wiem, że na spokojnie mogę zrobić więcej, jednak nie potrafię nad tym zapanować.

Dodam też, że egzaminy gimnazjalne były dla mnie bardzo ciężkie pod względem stresu. Przyszłam, wypełniłam szybko, byle jak, byleby było po wszystkim, bez głowy, bez myślenia.. nie potrafiłam inaczej, bo stres.

 

W dodatku nie mam w nikim wsparcia. Rodzice nie interesują się moimi sprawami, nie rozmawiamy na ważne tematy. W domu odczuwam nerwową atmosferę, co pewnie też ma jakiś wpływ na moje zachowanie. Nie czuję się całkiem komfortowo. Rodzina, znajomi samym stylem bycia mnie demotywują. Rzadko wychodzę, bo przebywając dłużej z ludźmi również nie czuję się dobrze. Denerwuję się, często łapię doły, załamuję się, obawiam się przyszłości.

 

Nie wiem jak sobie radzić ze stresem. Aby sobie pomóc więcej się ruszam, jem dość zdrowo, wysypiam się, biorę magnez w tabletkach, często popijam melisę (nie wiem czy działa, ale lubię), próbuję się uspokajać, oddychać głęboko, nie zamartwiać się, myśleć pozytywnie. Raz jest lepiej, raz gorzej (czasem nawet kilka razy w ciągu dnia potrafi mi się zmienić nastawienie, nastrój, jak jest dobrze, to chce mi się wszystko, a w chwilach słabości mogłabym leżeć na łóżku i nic nie robić).

 

Na chwilę obecną matura to chyba mój największy problem (mówię sobie, że jeśli coś pójdzie nie tak, to świat się nie skończy, jednak to nie pomaga), myślałam o zakupie jakichś tabletek ziołowych na okres egzaminów, słyszałam też o syropie z melisy, ale nie wiem, na ile są one skuteczne. Ktoś coś wie na ten temat?

 

Przepraszam, za tak długą (choć mogłabym pisać dłużej) wiadomość, ale chciałam dobrze zobrazować problem.

Piszę na forum dlatego, bo nie mam z kim o tym porozmawiać, nie wiem gdzie szukać pomocy, może ktoś tutaj mi doradzi.

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odczuwasz lęki? Z jakiegokolwiek powodu lub w jakiejkolwiek sytuacji? Jak sprawa stoi z Twoim poczuciem wlasnej wartosci i pewnosci siebie?

 

W jaki sposob odstresowujesz sie w ciagu dnia? Na poczatek polecam sprobowanie skupienia sie na sobie, co myslisz o sobie, dlaczego tak sie czujesz i czy jest ku temu wyrazny powod, kiedy sie stresujesz. Czesto juz nawet zauwazenie takich prostych rzeczy moze zmniejszyc stres i pozwolic bardziej skupic sie na tym, na czym powinno sie. Jezeli chcesz to pocwiczyc, to mozesz wyjsc na ulice i pytac przypadkowych przechodniow o cos, o godzine, dojscie do jakiegos miejsca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odczuwam lęki przed sytuacjami, które mnie stresują, ale to chyba przez to, że wiem, jak mój organizm reaguje w takich chwilach, albo jeśli nie wiem, to "przewiduję" rożne scenariusze.. Hmm, czy to nie błędne koło?

Ciężko jest mi to opisać, bo w zależności od dnia, różnie reaguję na dane sytuacje. Tak samo z samooceną i pewnością siebie. Nie wiem czy piszę jasno. Szczerze, sama nie wiem od czego to zależy, że raz jest dobrze i mniej stresowo (w "dobrym dniu" np więcej gadam z ludźmi, śmieje się, odezwę się na lekcji bez większego strachu) a raz zupełnie odwrotnie (bardziej wszystkim się przejmuję, stresuję, bardziej zamykam się w sobie itd..)

 

W ciągu dnia na odstresowanie staram się po prostu zajmować czymś co lubię, bo czym więcej myślę i analizuję, tym gorzej. Posłucham muzyki, obejrzę serial, poćwiczę, porysuję, poczytam coś interesującego.

Właśnie próbuję dotrzeć do tego, jaki jest powód mojego stresu podczas tych różnych sytuacji i.. nie wiem. Po prostu się pojawia.

 

Dziękuję za odpowiedź, będę starała się dalej zrozumieć siebie i swoje zachowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze zauwazylas, ze wpadasz w pewnym sensie w bledne kolo. Myslisz, ze bedzie zle i automatycznie nastawiasz sie do tego, ze tak bedzie. A swiat daje Ci to, o co prosisz. Jest to dosc czeste u osob znerwicowanych i warto mimo wszystko przerwac ten schemat myslenia. Jezeli juz musisz duzo myslec, to niech to pracuje dla Ciebie, a nie przeciwko Tobie. Zmiana schematu myslenia nie bedzie najlatwiejszym zadaniem, ale da sie to zrobic, wymaga to przede wszystkim cierpliwosci i upartosci w pilnowaniu swojego myslenia. Pomocne tu moga byc afirmacje (zwlaszcza pisane, a nie tylko powtarzane przed lustrem).

Pijasz kawe? Ona podkreca reakcje lękowe, stres, wiec dobrym pomyslem byloby ograniczenie jej spozycia.

 

Nie napisalas w zasadzie jak to jest u Ciebie z pewnoscia siebie i samoocena. Jezeli masz tutaj braki, to warto tez to poprawic (pierwsze poprzez zmiane wlasnej postawy, np. patrzenie ludziom w oczy, drugie np. poprzez afirmacje). Problemy w tych sferach na pewno nie dzialaja na Twoja korzysc.

 

Z tego co opisujesz, masz tez problemy w kontaktach z ludzmi. Chcac nie chcac, czlowiek jest zwierzeciem stadnym i kontakty z innymi ludzmi sa konieczne, by psychika normalnie funkcjonowala. Warto tez zastanowic sie dlaczego odczuwasz demotywacje z powodu stylu bycia Twoich znajomych, jak to okreslilas. Czujesz sie gorsza, nudza Cie oni, a moze jest inna przyczyna? Warto sie zastanowic nad tym.

Nie sadze, ze potrzebujesz jakichs specjalnych lekow do tego, ale na pewno warto zastanowic sie nad podjeciem psychoterapii. Latwiej dzieki temu zmienisz sposob myslenia, moze tez pomoze Ci to rozwiazac problemy z rodzicami lub rowiesnikami, bo takie rzeczy tez na pewno negatywnie na Ciebie wplywaja. Jako, ze Twoj problem wynika glownie ze stresu, to polecam terapie grupowa (na takowej terapii jestes wraz z innymi ludzmi z problemami i psychoterapeutami). Taka forma terapii (zamiast indywidualnej, czyli sam na sam z terapeuta) jest swietnym rozwiazaniem na poprawe pewnosci siebie oraz przezwyciezenia lękow czy stresow. By rozpoczac terapie potrzebujesz skierowanie (od obojetnie jakiego lekarza, nawet internisty). Mozesz tez zaczac od rozmowy z psychologiem szkolnym.

Jezeli jednak chcialabys wspomoc sie nieco, coby zmniejszyc objawy i moc normalniej pracowac, to chyba najlepszym wyjsciem beda tutaj adaptogeny (np. zen szen). Ale na pewno nie bierz niesprawdzonych srodkow w waznym dniu (nie jest dobrym pomyslem wziac nieznana substancje np. w dniu matury). Ze swojej strony moge podpowiedziec, ze warto zainteresowac sie kurkuma (wraz z czarnym pieprzem, zwieksza biodostepnosc kurkumy, a tym samym 'lepiej dziala'). To jest przyprawa, jednak ma bardzo duzo pro-zdrowotnych wlasciwosci, szczegolnie tez psychicznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też przechodziłam przez to piekło. Skoro zdecydowałaś się o tym napisać, to znaczy że właśnie potrzebujesz pomocy. Ważne jest żeby zareagować szybko, nie popełniaj mojego błędu, nie czekaj aż będzie jeszcze gorzej. Jeśli nie masz możliwości udziału w psychoterapii (którą polecam) warto samemu spróbować powoli opanowywać swoje nerwy. Polecam też książkę "umysł ponad nastrojem". Samo przeczytanie oczywiście nic nie da. Potrzebna jest praca nad sobą. Moje wspomnienia z matury są jeszcze świeże, jestem pewna, że gdybym wtedy znała techniki relaksacyjne, nie byłaby takim koszmarem. W naszych problemach pomocny jest też biofeedback (nie tania zabawa). Chociaż sama podchodziłam do tych wszystkich terapii ze sporym sceptycyzmem, na końcu ze zdziwieniem stwierdziłam że mój stan trochę się polepszył.

Wiem, że w trudnym przedmaturalnym okresie to dodatkowy wysiłek, ale praca nad sobą może okazać się równie ważna jak matura.

Mam nadzieję, że sobie poradzisz. Zapanowanie nad swoimi emocjami jest kluczem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, tylko moje myślenie nie jest bezpodstawne, a moje obawy są poparte faktami z przeszłości i wiem, że takie objawy u mnie występują. Takie sytuacje już były (np wspomniany przeze mnie egzamin gimnazjalny - wcześniej myślałam, że jakoś to będzie i nie dramatyzowałam aż tak, a noc przed nie spałam, panikowałam, płakałam ). Ciężko myśleć inaczej, choć próbuję. To trochę tak jakby powiedzieć "nie będę spać i wszystko będzie dobrze" a przecież wiem z autopsji, jak mój organizm zachowa się w takiej sytuacji. Różnica chyba tylko w tym, że nad stresem pozornie mamy kontrolę, a spać jednak trzeba.

O afirmacjach nie słyszałam, ale zainteresuję się tym tematem.

 

Kawę piłam przez długi czas dzień w dzień, głównie dlatego, że bardzo mi smakowała. Rzuciłam niedawno, bo zauważyłam tak jakby większą nerwowość po wypiciu, roztrzęsienie. Kilka razy zdarzało się nawet, że po kilku godzinach od wypicia miałam dziwne objawy, było mi słabo, niedobrze, trzęsłam się. Czytałam trochę o tym i objawy podchodzą pod spadek cukru we krwi. Teraz mam uraz do kawy.

 

Właśnie z pewnością siebie jest różnie, wszystko zależy od sytuacji. W niektórych jestem bardziej pewna, w niektórych mniej, naprawdę, ciężko mi jednoznacznie się określić. W sytuacjach stresowych jak np w szkole, czy w nowych, nieznanych mi okolicznościach na pewno mniej mi tej pewności.

Jeśli chodzi o to jak postrzegam siebie, to raczej pozytywnie, choć znowu, wpływ mają na to okoliczności.

 

Już kiedyś zauważyłam, że od czasu do czasu muszę spędzać trochę czasu z ludźmi. Siedząc w domu i spędzając czas tylko sama ze sobą po kilku dniach "głupieje". Najłatwiej jest to zauważyć np podczas wakacji, kiedy kontakty z rówieśnikami mam ograniczone, dlatego czasem nawet zmuszałam się do wyjścia dla własnego dobra.

Jeśli chodzi o znajomych.. od kilku dobrych lat jestem raczej typem samotnika. Kiedyś byłam bardzo towarzyska i nie lubiłam zostawać sama, szukałam ciągle okazji do wyjścia z domu. Później kontakty z wieloma osobami mi się pogorszyły, siedziałam w domu kupe czasu i cierpiałam z tego powodu. Bałam się iść gdzieś, czy zrobić coś sama, aż w końcu jakieś 2 lata temu nauczyłam się żyć sama ze sobą i teraz o wiele więcej rzeczy wolę robić we własnym towarzystwie. Np taka błahostka jak zakupy, czy spacer.. kiedyś nie było mowy, bym wybrała się sama, teraz wolę sama niż z kimś.

No i tak, znajomych nie mam zbyt wielu, często mam wrażenie, że nie pasuję do towarzystwa, często nudzą mnie rozmowy na mało interesujące tematy. Zauważyłam, że sporo ludzi woli się polenić lub poimprezować niż zrobić coś fajnego. Demotywują mnie takie postawy - ludzie ciągle narzekają, gadają że nic im się nie chce, nie dbają o siebie, wiecznie się spóźniają, większość czasu spędzają w internecie (nawet w towarzystwie).. Źle mi wśród takich ludzi, często czuję się w pewnym sensie lepsza, mądrzejsza od nich, bo mam wrażenie, że mam tak jakby większe ambicje,Może dlatego mnie tak to boli, bo kiedyś miałam podobne nastawienie. Muszę to akceptować, bo nie będę przecież gadać komuś jak ma żyć. Nie wiem, czy po prostu mam "szczęście" na takie towarzystwo, czy ludzie już po prostu tacy są.

Co do rodziców to tak jak pisałam, brak zainteresowania z ich strony, brak szczerych rozmów, kłótnie. Oni chyba uważają, że wszystko jest ok.

Myślałam już kiedyś o psychologu, jednak strach mnie przerósł. Nawet przed rodzicami byłoby mi głupio się do tego przyznać, myślę, że nie zrozumieliby. Może w końcu się przemogę, bo mogłoby mi to pomóc. Ale chyba dopiero po maturze, nie wiem jak jest z terminami do psychologa, ale patrząc na wizyty do innych lekarzy to są bardzo długie kolejki. Najchętniej skorzystałabym prywatnie, jednak nie stać mnie na to.

 

W takim razie rozejrzę się za tymi tabletkami i oczywiście wypróbuję wcześniej.

Słyszałam, że kurkuma ma zdrowotne właściwości, czasem, kiedy gotuję, dodaję do potraw, ale nie wiedziałam, że może mieć aż takie pozytywne działanie. Czy taka kurkuma którą można kupić sproszkowaną w saszetce jest dobra? I w jaki sposób to spożywać, w jakich dawkach? Tak jak dotychczas jako przyprawa, czy inaczej?

 

Dziękuję :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ataraxa, dziękuję za odpowiedź.

 

Właśnie na razie chyba będę musiała starać się sama opanować nerwy, psychoterapia może i jest pomocna, ale nie wiem jak to jest z terminami jeśli chodzi o psychologów, obawiam się, że jest trochę za późno i mogłabym i tak nie zdążyć przed maturą. Jeśli się przełamię to po skończeniu szkoły spróbuję.

Zobaczę tę książkę. A o jakich technikach relaksacyjnych mówisz?

No tak, teraz rzeczywiście muszę pogodzić pracę nad sobą z nauką do matury, mam jeszcze ponad miesiąc, mam nadzieję, że coś zdziałam. Dziękuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, tylko moje myślenie nie jest bezpodstawne, a moje obawy są poparte faktami z przeszłości i wiem, że takie objawy u mnie występują. Takie sytuacje już były (np wspomniany przeze mnie egzamin gimnazjalny - wcześniej myślałam, że jakoś to będzie i nie dramatyzowałam aż tak, a noc przed nie spałam, panikowałam, płakałam ). Ciężko myśleć inaczej, choć próbuję. To trochę tak jakby powiedzieć "nie będę spać i wszystko będzie dobrze" a przecież wiem z autopsji, jak mój organizm zachowa się w takiej sytuacji. Różnica chyba tylko w tym, że nad stresem pozornie mamy kontrolę, a spać jednak trzeba.

O afirmacjach nie słyszałam, ale zainteresuję się tym tematem.

Twoj aktualny tok myslenia sprawia, ze czujesz sie gorzej. To mi wyglada na zle uzasadnienie. Wydaje mi sie tez, ze bierzesz rzeczy zbyt serio. Nie jestem duzo starszy od Ciebie, ale z doswiadczenia moge powiedziec, ze egzamin gimnazjalny kompletnie do niczego mi sie nie sprzydal, a matura tylko troche (pkty by dostac sie na studia, w porownaniu z wynikami jakie mieli pozostali, to nie musialem wcale az tak strasznie sie przygotowywac, a i tak jakos specjalnie sie nie przygotowywalem). Na studiach (o ile myslisz o nich) bedziesz miala taka mature co pol roku, wiec nie warto sie az tak stresowac. Nie probuje Cie straszyc tutaj, tylko probuje powiedziec, ze warto czasem spusic z tonu i nie brac zycia na powaznie.

 

 

Już kiedyś zauważyłam, że od czasu do czasu muszę spędzać trochę czasu z ludźmi. Siedząc w domu i spędzając czas tylko sama ze sobą po kilku dniach "głupieje". Najłatwiej jest to zauważyć np podczas wakacji, kiedy kontakty z rówieśnikami mam ograniczone, dlatego czasem nawet zmuszałam się do wyjścia dla własnego dobra.

Jeśli chodzi o znajomych.. od kilku dobrych lat jestem raczej typem samotnika. Kiedyś byłam bardzo towarzyska i nie lubiłam zostawać sama, szukałam ciągle okazji do wyjścia z domu. Później kontakty z wieloma osobami mi się pogorszyły, siedziałam w domu kupe czasu i cierpiałam z tego powodu. Bałam się iść gdzieś, czy zrobić coś sama, aż w końcu jakieś 2 lata temu nauczyłam się żyć sama ze sobą i teraz o wiele więcej rzeczy wolę robić we własnym towarzystwie. Np taka błahostka jak zakupy, czy spacer.. kiedyś nie było mowy, bym wybrała się sama, teraz wolę sama niż z kimś.

No i tak, znajomych nie mam zbyt wielu, często mam wrażenie, że nie pasuję do towarzystwa, często nudzą mnie rozmowy na mało interesujące tematy. Zauważyłam, że sporo ludzi woli się polenić lub poimprezować niż zrobić coś fajnego. Demotywują mnie takie postawy - ludzie ciągle narzekają, gadają że nic im się nie chce, nie dbają o siebie, wiecznie się spóźniają, większość czasu spędzają w internecie (nawet w towarzystwie).. Źle mi wśród takich ludzi, często czuję się w pewnym sensie lepsza, mądrzejsza od nich, bo mam wrażenie, że mam tak jakby większe ambicje,Może dlatego mnie tak to boli, bo kiedyś miałam podobne nastawienie. Muszę to akceptować, bo nie będę przecież gadać komuś jak ma żyć. Nie wiem, czy po prostu mam "szczęście" na takie towarzystwo, czy ludzie już po prostu tacy są.

Co do rodziców to tak jak pisałam, brak zainteresowania z ich strony, brak szczerych rozmów, kłótnie. Oni chyba uważają, że wszystko jest ok.

Myślałam już kiedyś o psychologu, jednak strach mnie przerósł. Nawet przed rodzicami byłoby mi głupio się do tego przyznać, myślę, że nie zrozumieliby. Może w końcu się przemogę, bo mogłoby mi to pomóc. Ale chyba dopiero po maturze, nie wiem jak jest z terminami do psychologa, ale patrząc na wizyty do innych lekarzy to są bardzo długie kolejki. Najchętniej skorzystałabym prywatnie, jednak nie stać mnie na to.

Stalo sie cos konkretnego, ze zmienilas swoja osobowosc? Jezeli chcesz ludzi, ktorzy chca robic cos fajnego, to moze zapisz sie/wkrec sie w jakies zajecia pozalekcyjne, w ktorych bedziesz mogla poznac takich ludzi? Mysle, ze dopoki nie bedziesz arogancka, to dobrze jest byc ambitnym i czuc sie lepszym od innych.

Psycholodzy nie gryza, warto sprobowac. Jezeli jestes dorosla, to rodzicom o niczym mowic nie musisz. Jak wiesz, ze nie dostaniesz od nich wsparcia, to tez bym o czyms takim nie mowil. Do psychologa szkolnego mozesz chyba zawsze zajrzec, do terapeutow (to nie jest to samo) musisz sie umowic, zaleznie od miejsca bedziesz musiala troche poczekac. U mnie zazwyczaj czeka sie 1-3 tygodnie na wizyte, trzeba tylko podzwonic i popytac. Z terminami tutaj raczej nie wyglada tak samo jak z innymi lekarzami specjalistami.

 

W takim razie rozejrzę się za tymi tabletkami i oczywiście wypróbuję wcześniej.

Słyszałam, że kurkuma ma zdrowotne właściwości, czasem, kiedy gotuję, dodaję do potraw, ale nie wiedziałam, że może mieć aż takie pozytywne działanie. Czy taka kurkuma którą można kupić sproszkowaną w saszetce jest dobra? I w jaki sposób to spożywać, w jakich dawkach? Tak jak dotychczas jako przyprawa, czy inaczej?

 

Dziękuję :)

Tak, wystarczy w tej saszetce. M.in. wykazuje dzialanie przeciwdepresyjne, przeciwlękowe, neuroprotekcyjne i hepatoprotekcyjne (chroni watrobe). Wazne jak juz wspominalem jest laczenie jej z czarnym pieprzem, bo zwieksza to drastycznie niska biodostepnosc kurkumy. Warto tez dodac jakis olej (np. oliwa z oliwek), tez powinno zwiekszyc to wchlanialnosc. Mysle, ze stosowanie tego jako tylko przyprawa, to zbyt male ilosci. Osobiscie czasem robie sobie 'drinka', do ktorego wrzucam 4-5 lyzeczek kurkumy (jakies pol paczki), 1 lyzeczke czarnego pieprzu i kilka innych przypraw, ktore tez maja prozdrowotne dzialania. Taki drink jest ohydny, nie bede oszukiwal, bardzo pomocny jest wtedy imbir (dziala przeciwwymiotnie), Tobie radzilbym zaczac od nizszej ilosci i proby dodawania tej przyprawy do jak najwiekszej ilosci jedzenia. Jezeli zauwazysz, ze odczuwasz wyrazna roznice na plus, to mozesz wtedy katowac sie takimi 'drinkami' :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam na myśli np. trening autogeniczny. Mogę na PW podzielić się materiałami, które dostałam od mojego terapeuty. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się to nieszczególnie ciekawe i raczej śmieszne, to chyba warto spróbować. Książka natomiast pomogła mi zapanować nad myślami. Dzięki niej sama sobie pomogłam, bo umiem już sobie wytłumaczyć, że przewidywany przeze mnie najczarniejszy scenariusz nie zawsze musi się sprawdzić.

Tak jak pisał Ricah, na studiach przeżywasz maturę co semestr, a z taką postawą będzie ciężko (wiem z autopsji). Nie wiem, jak u Ciebie jest z lekami. Ja brałam ziołowe i na receptę, jednak w okresie nauki nie polecam. Zawsze miało to wpływ na koncentrację.

Zachęcam, więc do pracy nad sobą. Jaką będziesz miała satysfakcję, jeśli sama sobie z tym poradzisz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ricah, zgadzam się co do tego egzaminu gimnazjalnego, ale jednak jakoś to na mnie wpłynęło. Co do tego, że biorę na poważnie większość rzeczy, też muszę się zgodzić. Nad studiami myślę. Spróbuję patrzeć na maturę trochę inaczej, może uda mi się zluzować.

Wczoraj trochę nad sobą myślałam i doszłam do pewnych wniosków. Zdecydowanie za dużo się przejmuję, a za mało poświęcam czasu na milsze rzeczy, co się później odbija. Czytałam nawet w jakimś artykule, że stres nie rozładowany, jest kumulowany w organizmie, co ma przykre skutki. Niby logiczne, ale nigdy się nad tym aż tak nie zastanawiałam.

 

Co do zmiany mojej osobowości. W gimnazjum wylądowałam w klasie, w której prawie nikogo nie znałam. Przyjaźniłam się za to z dziewczyną z innej klasy i z nią spędzałam naprawdę sporo czasu. Oprócz tego, we dwójkę dołączałyśmy się też do innych znajomych. Z czasem niestety się posypało, ona miała dużo zajęć pozalekcyjnych, a ja siedziałam w domu, bo z nikim innym nie miałam tak dobrych kontaktów. Od tego przesiadywania w domu chyba zaczęły się moje zmiany. W ostatniej klasie zaczęłam spotykać się z chłopakiem, był to okres kiedy miałam pewne problemy, o których nie chcę tutaj pisać. Wtedy odnosiłam wrażenie, że tylko on jako jedyny mnie rozumie i potrafi wesprzeć, dlatego też tylko z nim chciałam spędzać czas. Innych unikałam. Z chłopakiem rozstałam się za kilka miesięcy (ciągnęłam ten "związek" długo, bo bałam się samotności) i zostałam całkiem sama. Po wakacjach zmiana szkoły, obcy ludzie, nie potrafiłam z nikim nawiązać jakichś głębszych relacji. Brakowało mi towarzystwa, tylko szkoła-dom, szkoła-dom. Chciałam zrobić to czy tamto, ale największą przeszkodą było to, że nie mam z kim. I w końcu (jakieś 2(?) lata temu) naszedł moment, że się przełamałam, zaczęłam wychodzić i robić różne rzeczy sama. Od tego czasu dobrze mi we własnym towarzystwie, nadal potrzebuję towarzystwa innych, ale w mniejszym stopniu. Czasem miewam chwile, że czuję się bardziej samotna. Jednak ciągle mam duży problem z nawiązywaniem głębszych relacji. Pogadać z kimś - ok, ale przyjaźń, związek.. nie potrafię. Zastanawiam się czy wszystko ze mną w porządku i czy w tej sprawie również nie potrzebuję pomocy.

 

Do psychologa szkolnego nie jestem przekonana. Mam pytanie, jeśli wybrałabym się po skierowanie do rodzinnego, lekarz wypytuje o co chodzi i trzeba podać konkretny powód, czy od tak może skierować do psychologa na prośbę pacjenta?

 

Drink mnie chyba trochę przeraża, ale z mniejszą dawką spróbuję i zobaczę jak na mnie działa :)

 

 

Ataraxa, jeśli mogłabyś, to podeślij, proszę. Może akurat pomoże. Co do książki, to szkoda, że wcześniej się z nią nie spotkałam. W tym miesiącu czeka mnie jeszcze dużo nauki i innych obowiązków, nie wiem czy nadążę z tym wszystkim, bo domyślam się, że nie wystarczy ją przeczytać "na raz" żeby coś z niej wynieść. Tak czy siak popracować nad sobą muszę, sama nauka materiału do matury mi nie pomoże.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lunax, pewnie lekarz zapyta dlaczego prosisz go o skierowanie do psychoterapeuty (raz jeszcze zaznacze, psycholog i psychoterapeuta to nie jest to samo). Ale mysle, ze jak powiesz "bo mam problemy", "z powodow osobistych" czy cos podobnego ogolnikowego, to bez problemu wypisze takie skierowanie, to raczej dosc oczywiste, ze proszac o skierowanie do tego typu specjalisty ma sie problem bardziej 'intymny'. Raczej nie musisz sie mu spowiadac. Powodzenia :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×