Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak przestać gnębić faceta?


orzechowa

Rekomendowane odpowiedzi

Kochani Czytelnicy,

w marcu kończę 28 lat, a na poziomie emocjonalnym czuję się chyba dokładnie tak samo, kiedy miałam może 10-15 lat. :hide: Mój problem jest chyba złożony ale może jeśli opiszę wg mnie problem główny, inne wątki tez ujrzą światło dzienne.

 

W swoim życiu miałam dwie poważniejsze i dłuższe relacje z mężczyznami. Pierwszy wiekowo starszy ode mnie o trzy lata, drugi zaś młodszy o dwa pełne lata. Moje relacje z nimi zawsze wyglądały tak, że byłam wobec obydwu zaborcza i okropnie zazdrosna. Pierwszy z tych facetów to była istna ostoja cierpliwości, opanownia i humoru. Poznaliśmy się w internecie- na jakimś czacie, na którym urzekłam go chyba mistrzowskim robieniem z siebie ofiary- to mój wrodzony talent 8) Chłopak wykazał się ogromną empatią, serdecznością i otwartością. Szybko się też spotkaliśmy i gdy go ujrzałam- osądziłam go jako faceta bardzo przystojnego i ułożonego, co mnie przeraziło, bo od razu pomyślałam, że to nie moje progi. Udałam więc brak zainteresowania nim. On odczuł, że wlaśnie tak go odbieram, więc nie nalegał na kolejne spotkania. Po jakimś czasie napisałam mu, dlaczego chciałam szybko zakończyć spotkanie. Zdziwił się, że takie miałam podejście i wtedy rozpoczęły się jego starania o mnie! :shock: Nasza relacja trwała 2 lata. Po bliższym poznaniu również jego rodziny (około 2 miesiące po naszym pierwszym spotkaniu), oceniłam, że z jego rodzicami wszystko w porządku, że rodzina jest fajna i przyjazna, więc tym bardziej mnie zdziwiło, skąd u niego zainteresowanie osobą,która robi z siebie ofiarę. Jako, że jestem jednak mimo wszystko dość fajną i zabawną osobą, a przede wszystkim kreatywną- chłopak wykazywał wiele zainteresowania i zaanagażował się, ja też. I tu zaczęło się komplikować. Albo ja albo on nie wiedzielśmy, jak to dalej kontynuwać??? W głębi gdzieś wciąż miałam przekonanie, że na niego nie zasługuję- chłopak jest przystojny, zaradny, towarzyski, zabawny i umie zrobić karmnik dla ptaków! :mrgreen: i tu się zaczęły jazdy z mojej strony:

1. prowokowanie, by byl zazdrosny: smsowanie z byłym chłopakiem, rozmawianie na czatach z innymi osobami, wykazywanie zainteresowania jego kolegami :hide: no czysta patologia;

2. gnębienie go i wjeżdzanie na jego ambicje: porównywanie z innymi ludźmi, krytykowanie jego stylu ubioru, sposobu poruszania się etc

3. no i standardowo: ogłaszanie rozchodzenia się i zrywania ze sobą.

Żeby nie było, spędzone nasze 2 lata nie były nudne, naszprycowanie były masą atrakcji, niespodzianek, wielu wspólnych wyjazdów w Polskę.

Ostatecznie chlopakowi skończyla się cierpliwość i zupełnie zerwał ze mną kontakt, co mnie przybiło i myślałam, że wtedy oszaleję- miałam nawet myśli, że moje życie jest teraz bez sensu... :? Skuteczne z jego strony było to, że zmienil numer. Ja zaś -o dziwo- co prawda nie nachodziłam go w jego domu- pożniej mieszkaliśmy około 120 km od siebie ale dłuuuugo rozpamiętywałam go, aż w końcu znów na czatach :mrgreen: poznałam innego chłopaka, z którym byłam dość krótko ale któremu również zdążylam skladać deklaracje miłości, później bez wzajemności, więc chłopak kazał mi iść się leczyć :105: a następnie pojawił się- również na czatach ostatni chlopak, którego sobie wyidealizowałam, a ktory mnię troszkę sprowadzal na ziemię i starał się chyba wzmocnić moją psychikę przez nazywanie rzeczy po imieniu i nie ukrywania niesmaku w pzypadku moich dziwacznych zachowan czy wymawianych słów :zonk:

Chłopak na początku był mną zachwycowny i cieszył się, że "wreszcie spotkałem naprawdę fajną dziewczynę" :pirate: Ja zaś uparlam się, żego nie chce z powodu młodego wieku -był 2 lata mlodszy-. I chyba na tym powinnam poprzestać, by zachować dobry obraz siebie ale nie... :bezradny: w końcu z braku laku... a poza tym chłopak wydawał się naprawdę dojrzały i odpowiedzialny -np w przypadkach kiedy oznajmialam z przerazeniem, ze nie mam okresu- :mhm: byl opanowany i stanowczy ale jednoczesnie wyczuwałam, że trochę wyczekujący i bez konkretnego planu na życie. łączyła nas wspólna pasja- muzykowania. Oboje lubiliśmy długie nocne spacery i przesiadywnie nocą na parapecie prowadząc filozoficzne egzystencjalne konwersacje bez sensu :brawo: Uwiebialam go. Aż któregoś dnia nastal Sylwester i spędzaliśmy go w wynajmowanym przez niego pokoju. Ja mu zadeklarowałam fascynację i podkochiwanie się w nim :great: a on mi na to, że "dla Twojego dobra nie możemy być razem"... mnie zbiło, poryczałam się, jak to wypada w takich sytuacjach :why: i uparlam się, ze postaram się zbadać przyczynę taiej decyzji. Nie wiem, czy to prawdziwe ale chłopak orzekł, że się nie nadaje na związki i żeja jestem taka fajna i porządna, a on nie... Po jakimś czasie mialam okazję na wlasnej skórze przekonać się o prawdziwości jego twierdzeń- ewidentne miał ciągoty do wszystkich dziewcząt- uwielbiał je oglądać, z nimi rozmawiać, a przede wszystkim flirtować :cry: zalamalo mnie to i spowodowało, że byłam przekonana o wielkich brakach w sobie. Chlopak był mocno bystry i inteligentny-odczułam, że daleko mi do jego poziomu i pewnie dlatego nie chce, by coś nas łączyło.... i ta sprawa trwa już od ponad 2 lat... :cry: Z tym, że dodatkowo chłopak wskazuje mi moje wady, krytykuje wszystkie pomysłu, wskazuje braki wiedzy na różne tematy, a ja mimo wszystko chcę z nim być- to jakaś nienormalna fascynacja :why: Szukam powodu, by się z nim skontaktować, zawsze wtedy proszę o radę albo opinie a on to tolerowal i odpowiadal do czasu.... już mu się zasoby ciepliwości skończyly, a ja wciąż do niego wydzwaniam i chcę z nim obcować, słyszeć głos etc.... :x wiem, że to niezdrowe i któegoś pięknego dnia zostanę być może oskarżona przez niego o stalking ale jak tu żyć, jak się leczyć, od czego zacząć... :why: Pomóżcie mądrzy ludzie... :lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym, że dodatkowo chłopak wskazuje mi moje wady, krytykuje wszystkie pomysłu, wskazuje braki wiedzy na różne tematy, a ja mimo wszystko chcę z nim być- to jakaś nienormalna fascynacja :why:

 

Jak to co pogrubioną trzcionką wyszczególniłam , się zmieni, wtedy będzie można Ci " pomóc " .

Sama sobie będziesz mogła pomóc.

Nienormalna fascynacja, pewnego dnia ewoluuuuuuuje w coś normalnie przeciętnego , i minie.

Ale musisz sobie zrobić przemeblowanie w głowie.

Wydaje mi się że na tę chwilę nic więcej za bardzo nie da się doradzić .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Zgadzam się z moją przedmówczynią ;)

 

Moim zdaniem powinnas udać się na jakąs psychoterapie, ale warunkiem koniecznym do tego jest odciecie się od jakichkolwiek relacji.

Daj sobie na wstrzymanie.

Zastanow się moze nad tym dlaczego tak bardzo na sile chcesz kogos miec i co sie za tym kryje.

Potrafisz byc sama dla siebie??

Jezeli nie to najpierw trzeba sie tego nauczyc. Inaczej nie ma szans na stworzenie zdrowej relacji, bo kazdego partnera bedziesz traktowac jak "przedluzenie" swojej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w marcu kończę 28 lat, a na poziomie emocjonalnym czuję się chyba dokładnie tak samo, kiedy miałam może 10-15 lat.

 

Moim skromnym zdaniem odpowiedziałaś sama sobie już w pierwszym zdaniu.

Może więc warto zacząć od zastanowienia się, w jaki sposób możesz wyrównać brakujące 13-18 lat rozwoju emocjonalnego. Przypuszczam, że sama jesteś w stanie podać co najmniej jedną rzecz, nad którą warto popracować. Jestem pewien, że zanim skończysz ogarniać tą pierwszą, będziesz wiedziała jaka jest druga...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem powinnas udać się na jakąs psychoterapie, ale warunkiem koniecznym do tego jest odciecie się od jakichkolwiek relacji.

Terapia jak najbardziej, ale niekoniecznie musisz się od razu odcinać (wg mnie) - będziesz miała okazję popracować na "żywym organizmie" i może w toku terapii sama dojdziesz do tego, czy lepiej dla Ciebie będzie się odciąć od tej relacji, czy spróbować ją zmienić (zmieniając najpierw siebie ofc, bo w innej kolejności się nie da). Jeśli postawisz sobie warunek "pójdę na terapię dopiero jak zakończę wszystkie toksyczne/problematyczne relacje", to ta decyzja może się przeciągać w nieskończoność, bo przecież Twoim problemem jest właśnie tkwienie w nich.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak na moj gust jesteś niedojrzała a z tego co piszesz ci twoi chłopacy jeszcze bardziej niedojrzali są i nie potrafia wziasc odpwiedzialnosci za zwiazek

 

Dzięki za odpowiedź. to nie ulega wątpliwości, że jestem niedojrzała. Z tym, że od jakiegoś czasu staram się znaleźć rozwiązanie dla tej niedojrzałości. Ale na pewno nie jestem zwolenniczką tezy, że "to samo przyjdzie z wiekiem". Coś trzeba zadziałać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ana_88. Dziękuję za odpowiedź ;) W ogóle świetne pytania mi zadałaś- uruchomiły myślenie.

Moim zdaniem powinnas udać się na jakąs psychoterapie, - też tak myślę ale zanim to zrobię chce wiedzieć, że samodzielnie zrobiłam wszystko, co mogłam.

 

ale warunkiem koniecznym do tego jest odciecie się od jakichkolwiek relacji.- obawiam się, czy to może doprowadzić do wpadnięcia w skrajność i doprowadzi do tego, że w końcu nie będę chciała nikogo do siebie dopuścić, bo tak się zacznę sobą zajmować. :roll:

 

Zastanow się moze nad tym dlaczego tak bardzo na sile chcesz kogos miec i co sie za tym kryje. - coś tam poczytała wstępnie w internecie i chyba najbliżej jestem odpowiedzi, że jest we mnie jakieś głębokie niezaspokojenie emocjonalne. Jeśli już wchodzę w relacje, to mega głębokie. Oczekuję zespolenia się duchowego z facetem- co go odstrasza rzecz jasna. :oops:

 

Potrafisz byc sama dla siebie??- mój problem polega na tym, że popadam w skrajności. Jeśli decyduję się, że będę sama, to jestem i to całkowicie odizolowuję się i zajmuję się sobą. A jeśli dochodzi do nawiązywania relacji, to się oddaję dla niej zupełnie. :shock:

 

Inaczej nie ma szans na stworzenie zdrowej relacji, bo kazdego partnera bedziesz traktowac jak "przedluzenie" swojej osoby.

- trafiłaś w sedno! Świetnie to ujęłaś :great: - PRZEDŁUŻENIE SWOJEJ OSOBY. Celem moim jest wypracowanie nie stosowania tej techniki relacjach z ludźmi.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

obawiam się, czy to może doprowadzić do wpadnięcia w skrajność i doprowadzi do tego, że w końcu nie będę chciała nikogo do siebie dopuścić, bo tak się zacznę sobą zajmować. :roll:

 

To tak nie dziala. Relacje to systemy dwubiegunowe, ty powinnas taka relacje nawiazac z soba pod okiem specjalisty aby nie biegac tak jak w tym filmie ,,pragnieniem milosci,, zrobic to na rzecz ograniczenia tych kontaktów z owymi czatowymi romantykami, aby sobie potem kogos znalezc. W sumie to jest dosc czesty problem ludzi, kontaktow czy raczej ich braku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ty powinnas taka relacje nawiazac z soba pod okiem specjalisty
właśnie dlatego tak szperam w internetach i cieszyłam się, że znalazłam tą stronę, bo liczyłam, że są tu ludzie, którzy zwalczają swoje ułomności samodzielnie, polegając na podpowiedzianych przez innych ludzi treningach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

orzechowa, W sensie chcialabys zdalnej diagnozy i jasnych wytycznych? Śmiem mniemać, ze w twoim przypadku sie tak nie da i nawet nurt behawioralny ktory zalatwia problemy tu i teraz tez ci do konca nie pomoże. Jak cos juz tyle trwa to nawet gdy technikami manipulacyjnymi wbijesz sobie do lba - ze jestes piekna, to zawsze beda pojawiac sie niezidentyfikowane emocje po ktorych bedziesz czuc, ze tak nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Orzechowa, milo, ze w jakis sposob dalam Ci do myslenia :)

 

orzechowa, W sensie chcialabys zdalnej diagnozy i jasnych wytycznych? Śmiem mniemać, ze w twoim przypadku sie tak nie da i nawet nurt behawioralny ktory zalatwia problemy tu i teraz tez ci do konca nie pomoże. Jak cos juz tyle trwa to nawet gdy technikami manipulacyjnymi wbijesz sobie do lba - ze jestes piekna, to zawsze beda pojawiac sie niezidentyfikowane emocje po ktorych bedziesz czuc, ze tak nie jest.

 

Tak, tak, to prawda. Tak calkiem sama sobie z tym nie poradzisz, pomoc specjalistyczna konieczna.

Nie chodzi o to, zeby popadac w skrajnosci w skarajnosc, bo to do niczego nie prowadzi, ale jednak w Twoim przypadku powinnas sobie dac na wstrzymanie z tymi facetami. Nie mowie tutaj, zeby od razu pierzchnąc na widok kazdego spotkanego mezczyzny.

Ale jak masz emocje i glowe caly czas uwiklana ta relacja, albo jakas inna to trudno w takich warunkach zrobic cokolwiek, tkwiac w czyms.

Bo przede wszystkim, nie jestes w stanie spojrzec na to zdrowo rozsadkowo, brak jest dystansu, ta sytuacja po prostu Cie pochlania emocjonalnie.

 

To mi wszystko smierdzi " bordero- narcyzmem". :)

Boze....nie wiem, ale ja to wszystko rozumiem, bo tez taka jestem troche i widze to, jak bardzo duzo ludzi ma podobne problemy, oczywiscie zawsze w troszke innej oprawie, ale schematy i mechanizmy te same....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Tak, tak, to prawda. Tak calkiem sama sobie z tym nie poradzisz, pomoc specjalistyczna konieczna.

Nie chodzi o to, zeby popadac w skrajnosci w skarajnosc, bo to do niczego nie prowadzi, ale jednak w Twoim przypadku powinnas sobie dac na wstrzymanie z tymi facetami. Nie mowie tutaj, zeby od razu pierzchnąc na widok kazdego spotkanego mezczyzny.

Ale jak masz emocje i glowe caly czas uwiklana ta relacja, albo jakas inna to trudno w takich warunkach zrobic cokolwiek, tkwiac w czyms.

Bo przede wszystkim, nie jestes w stanie spojrzec na to zdrowo rozsadkowo, brak jest dystansu, ta sytuacja po prostu Cie pochlania emocjonalnie.

To mi wszystko smierdzi " bordero- narcyzmem". :)

Boze....nie wiem, ale ja to wszystko rozumiem, bo tez taka jestem troche i widze to, jak bardzo duzo ludzi ma podobne problemy, oczywiscie zawsze w troszke innej oprawie, ale schematy i mechanizmy te same....

 

Ana_88

 

Pamiętam, że któregoś razu po dziwnym zakończeniu znajomości, do głowy przyszła mi myśl, by zrobić przerwę. :lol: Skutek był taki, że owszem- stroniłam od panów ale absolutnie nie udało mi się zachować wobec nich neutralnego stosunku- stawałam się oschłą zimną i wrogo nastawioną do mężczyzn pannicą. :x Taka reakcja przypuszczam, że była spowodowana tym, że chciałam nie dać po sobie znać, że jestem wrażliwa i zależna, a wciąż taka byłam i w głębi łaknęłam bliskiej relacji. :hide: To może być argument za tym, że pomoc specjalisty się przyda.

Zawsze byłam przekonana, że z takimi zawiłościami jak ZALEŻNOŚĆ, SŁABOŚĆ CHARAKTERU, NIEODPORNOŚĆ PSYCHICZNA, BRAKI EMOCJONALNE, każdy człowiek jest w stanie sobie sam poradzić. Teraz wiem, że potrafi ale wyłącznie przez maskowanie problemu, a przecież nie o to chodzi. :why:

Kiedyś też postawiłam sobie jasne pytanie: Po co i facet? :?: Pierwsza myśl wcale nie wskazywała na to, żeby zbudować stałą relację w celu wychowania potomstwa. :? W odpowiedzi pojawiła się myśl, że chcę relacji z kimś mądrzejszym ode mnie, kto mnie będzie akceptował, doceniał i wspierał. Wychodzi na to, że nie umiem sama sobie dać akceptacji, doceniania i wsparcia. Każde moje działanie ma być podyktowane tym, czy wzbudzi aprobatę ważnych dla mnie ludzi. :hide: To jest okropne, choć cieszę się, że mam tego świadomość. :roll:

Pamiętam też chwile, kiedy postanawiałam zatopić się w byciu samej ze sobą, poznać siebie, swoje emocje. W tym celu odizolowywałam się od bliskich mi osób. realizowałam swoje pasje i zainteresowania ale ZAWSZE po dosłownie tygodniu takiego działania, miałam nieodpartą pokusę pokazania tego co robię, przedyskutowania tak, by ktoś to zaaprobował. :105: A że przecież wyciszałam kontakty z bliskimi, to wskakiwałam do sieci internetowej, by z niej znów NIBY NIECELOWO wyłowić jakąś ofiarę, której mogłabym się uczepić wysysać z niej... :twisted: To się chyba nazywa UTKWIENIEM W MARTWYM PUNKCIE. :zonk: Miałam też nie raz pomysł, by pojechać na około 2 tyg. w okolice Białegostoku (tam jest jakiś ośrodek, gdzie odpłatnie serwują dni medytacji, skupienia, gimnastyki, dyskusji) ale później przyszła mi do głowy myśl, że chcę tam jechać chyba dlatego, że wiem, że tam będą osoby podobne do mnie i może spotkam jakiegoś pana z podobnymi problemami i będziemy wzajemnie się bujać w tych chmurach wspólnych rozterek i przez to nawiążę duchowo bliską relację. :bezradny:

Jak łatwo nasuwa się wniosek, że to znów patologiczne myślenie- Jednocześnie chcieć osobę do ZESPOLENIA sie i jak to ładnie ujęłaś, do PRZEDŁUŻENIA SIEBIE ale też jednocześnie wyjść z tej sytuacji. Jedyną drogą jest nawiązywanie relacji z nieobciążonymi panami ale ja przecież śmiałości i odwagi wobec takich nie mam. Boję się ich wymagań, ambicji, konkretnych planów. Przyciągam do siebie nieudaczników, panów z niską samooceną, z problemami z narkotykami, leni. Wolę wierzyć, że jednak nie dostajemy wokół siebie takich ludzi, jakimi sami jesteśmy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak jak pisze Ana88 ciezko to ocenic, moze masz takie rozsterki, podkrecona mocno emocjonalna kobiecosc, trudno to tak stwierdzic ale jak sie trafia na takie forum to juz musi byc cos na rzeczy;d dystans- ciezko siebie zdiagnozowac, tez bym sprawy nie demonizowal, bo twoj problem z tego co rozumiem jest niewygodny dla samej siebie.

 

To ze chcesz uzyskiwac dobre odpowiedzi zwrotne na temat siebie od otoczenia to nic zlego, ale powinnas tez dobrze myslec o sobie sama aby ta ocene wywazyc, wtedy gdy cos sie zwali nie bedziesz lgnąc do tych sytuacji aby cie to w pewien sposob wynagrodzilo. Ten lepszy facet to ty, wiesz o tym, ze bedac z lepszym sama bedziesz lepsza bo tak budujesz swoja ocenę siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Orzechowa, nie wiem co Ci moge jeszcze powiedziec.

Swiadomosc jest dobrze miec, chociaz moim zdaniem to i tak jest za malo, zeby chciec sie zmienic.

Nie bede sie tutaj wylewac ze sobą, aczkolwiek powiem Ci ze zaczynam powoli dochodzic do wniosku, na swoim przykladzie, ze niestety takim prawdziwym bodzcem sprawiajacym, ze czlowiek chce cos ze soba zrobic jest dotkniecie dna i to wtedy nie jest nawet na zasadzie, ze sie "chce" tylko juz po prostu nie ma innego wyjscia. Inaczej mowiac osiagniecie takiego punktu, poziomu dyskomfortu, ze juz nie daje sie rady; stanu w ktorym Twoje zycie staje sie juz dla Ciebie nieznośne.

A droga do takiego punktu trwa roznie, czasem dluzej, czasem krocej,a czasem wcale

Powiedzmy, ze ja wlasnie taki punkt w pewnym momencie osiagnelam, a wczesniej tez sobie bardzo dlugo lawirowalam w zyciu,a swiadomosc niby byla Jakbym chciala sie tak zastanowic nad przebiegiem mojego zywota to wydaje mi sie ono pasmem absurdow i szalenstw bez zadnego ladu i skladu, ale w koncu przyszedl taki moment, ze sie zderzylam z gleba i juz mi ciezko jest samej wstac, dodam do tego ze to wcale nie byl jakis grom z jasnego nieba, stopniowo robilo sie coraz gorzej i to wg mnie byla naturalna kolej rzeczy.

 

To ze chcesz uzyskiwac dobre odpowiedzi zwrotne na temat siebie od otoczenia to nic zlego

 

To prawda, bo jest to normalne, tak jak wszystko, kwestia stopnia natezenia pewnych cech, czy zachowan. Lęk tez jest przeciez czyms normalnym bo kazdy go odczuwa.

Wybacz Kontrast, ze tak sobie wyrywam z kontekstu ;)

 

Orzechowa i Kontrast wiem, ze troche demonizuje i brzmi to wszystko grobowo, wiem ze moze nie jestem teraz zbyt obiektywna, ale chce przez to powiedziec, ze lepiej jest zaczac dzialac jak najszybciej, poki jest jeszcze jako tako normalnie i poki czlowiek sie czuje w miare ok, a nie na zasadzie: " w sumie to nie jest ze mna tak zle". A dlaczego akurat tutaj o tym pisze? Bo ja znam to wszystko bardzo dobrze.

Tylko u mnie sie to wszystko tak pomotalo i poplatalo, jeszcze doszly inne rzeczy do tego plus jeszcze bardzo duzo autodestrukcyjnych zapędow.

 

Jedyną drogą jest nawiązywanie relacji z nieobciążonymi panami ale ja przecież śmiałości i odwagi wobec takich nie mam.

Jedyna droga bez wzgledu na to kto jest na jakim etapie "popierdolenia" ;) (to tak w odniesieniu do tych moich dywagacji) jest nauczyc sie kochac siebie i byc wartoscia dla samej siebie, juz wtedy, wydaje mi sie - wszystko przestanie by byc takie skomplikowane. Brzmi prosto ale trudno to osiagnac....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...Jedyna droga bez wzgledu na to kto jest na jakim etapie "popierdolenia" ;) (to tak w odniesieniu do tych moich dywagacji) jest nauczyc sie kochac siebie i byc wartoscia dla samej siebie, juz wtedy, wydaje mi sie - wszystko przestanie by byc takie skomplikowane. Brzmi prosto ale trudno to osiagnac....

Nie wiem, czy to droga jedyna, ale jest to niezła droga. Z zastrzeżeniem, że "...kochac siebie i byc wartoscia dla samej siebie..." oznacza raczej posiadanie własnego życia, które można dzielić z partnerem, niż jakieś wydumane wewnętrzne stany emocjonalne. Próby budowy własnego życia w oparciu o partnera, najczęściej kończa się fiaskiem lub uzależnieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy to droga jedyna, ale jest to niezła droga. Z zastrzeżeniem, że "...kochac siebie i byc wartoscia dla samej siebie..." oznacza raczej posiadanie własnego życia, które można dzielić z partnerem, niż jakieś wydumane wewnętrzne stany emocjonalne. Próby budowy własnego życia w oparciu o partnera, najczęściej kończa się fiaskiem lub uzależnieniem.

 

No tak, tak oczywiste, kazdy posiada jakies wlasne zycie, problem w tym, ze takim osobom stale towarzyszy odczucie "jakiegos braku".

Wiem po sobie, bo bardzo ciezko mi znosic samotnosc. A moge robic wiele rzeczy, powiedzmy, ze mam duzo zajec np. chodze do pracy, wracam gotuje obiadki, sprzatanie i takie obowiazki codzienne, oprocz tego mam swoje rozne hobby: rysowanie, ksiazki, sport. I naprawde wszystko to lubie, caly dzien jestem w stanie sobie zajac i zorganizowac, ale jakos tak jak jestem sama to wszystko to przestaje mi sprawiac przyjemnosc, po prostu ogarnia mnie poczucie straszliwej pustki i bezsensu robienia tego wszystkiego. I to jest straszne.

Oczywiscie sie jakos latwo nie poddaje i walcze z tym mimo wszystko, ale nie zmienia to faktu ze to uczucie wciaz sie pojawia, trwa i ja nie potrafie sie go pozbyc.

I co zrobic??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, tak oczywiste, kazdy posiada jakies wlasne zycie, problem w tym, ze takim osobom stale towarzyszy odczucie "jakiegos braku".

Styl nerwowo - ambiwalentny :arrow:https://pl.wikipedia.org/wiki/Style_przywi%C4%85zania_si%C4%99_u_dzieci

Wiedząc o istnieniu takiego zjawiska trochi łatwiej sobie z nim poradzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milo z Twojej strony Reynevan, ale mam wrazenie, ze wiedza w tym wszystkim na niewiele sie zdaje, uwierz mi, ze ja sie praktycznie cale zycie borykam ze soba, takze wszelakie informacje na temat problemow psychicznych, emocjonalnych itp. zawsze pochłaniałam, juz abstrahujac od tego, ze robilam to na wlasna reke, to studiowalam resocjalizacje takze, a wiec tam tez sporo teorii liznelam.

I coz z tego? Progresem jest to, ze juz nie robie unikow, ktore to zawsze byly moim sposobem na rozwiazywanie problemow, a chce sie zmierzyc ze wszystkim; co tez w moim przekonaniu wynika tylko i wylacznie z tego, ze od 2 lat zaczely mnie atakowac ciezkie stany lękowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Milo z Twojej strony Reynevan, ale mam wrazenie, ze wiedza w tym wszystkim na niewiele sie zdaje, uwierz mi, ze ja sie praktycznie cale zycie borykam ze soba, takze wszelakie informacje na temat problemow psychicznych, emocjonalnych itp. zawsze pochłaniałam, juz abstrahujac od tego, ze robilam to na wlasna reke, to studiowalam resocjalizacje takze, a wiec tam tez sporo teorii liznelam.

Może to jeszcze nie ten moment? Nie ukrywam, że sam musiałem się odciąć od toksycznego środowiska, zmienić znajomych, przeczytać kilka mądrych książek i porządnie się zbakać, by wyjść na prostą. Zajęło mi to kilka miesięcy.

Jak na razie jest tylko lepiej i z kolesia z osobowością unikającą stałem się intuicyjno - sensorycznym cholerykiem (przesada, bo raczej mam tu na myśli asertywność, a nie despotyczność). :mrgreen:

 

 

I coz z tego? Progresem jest to, ze juz nie robie unikow, ktore to zawsze byly moim sposobem na rozwiazywanie problemow, a chce sie zmierzyc ze wszystkim;

To jest krok milowy!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×