Skocz do zawartości
Nerwica.com

Beznadziejność


Anitas27

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Jestem tu po raz pierwszy. Mam już dosyć siebie, swojego złego, często nerwowego nastroju. "Warczę" na bliskich, na wsópracowników. Uwarzam sieiie za beznadziejną, nic nie umiem , nie potrafię, wszystko robię źle. Od roku nie umiem sobie odmówić alkoholu (w tej chwili tej piję), nie wiem, w czym ami to pomaga, ale potrzebuję. Wracam z pracy co dzień mówiąc, że już nie kupię piwa, ale co dzień jest to samo, wracam, kupuję jedno lub 2 potem jak zasmakuję ide po następne. Nic mnie nie cieszy. Miewam myśli żeby nie chodzić do pracy, nic mi się nie chce tam robić, na niczym nie mogę się skoncentrować...a ponad rok temu kończyłam tam staż i zrobili wszystko żeby mnie zostawić. Przychodzę do domu nic nie robię, siedze piję piwo i palę papierosy, użalam się nad sobą i płaczę. Jedyne co mnie wyciągnie z domu to 3,5 miesięczne szczenię. Chyba je oddam bo jestem nieodpowiedzialna. Nie wiem co się ze mną stało. Byłam spokojną, raczej nieśmiałą dziewczyną, która zawsze czuła się jakaś niedowartościowana. Moja mam zawsze mówiła, że moje koleżanki lepiej coś robią ode mnie. Krytykowała mnie na każdym kroku. Starałam się dorównać, zawsze byłam ambitna. Ale tereaz nie robię nic, zapisałam się na kurs z niemieckiego i nie chodzę, do pracy nie mam ochot iść, bo i tak nie mogę się skupić, zerwałam kontakt ze wszystkimi znajomymi, nie mam już nikogo. Ciągle mam ochotę popełnić samobójstwo, ale czegoś się boję. Zawsze wierzyłam, że warto żyć bo może się coś zmienić, żal mi było czegoś przegapić, ale teraz już nie wierzę. Gdyby nie szczeniak, którego mi szkoda, chyba zrobiłabym to dzisiaj. EEEEEE szkoda słów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Anitas27. Miło Cię poznać.

 

Moja mam zawsze mówiła, że moje koleżanki lepiej coś robią ode mnie. Krytykowała mnie na każdym kroku.

Nic dziwnego, że na niczym Ci nie zależy. Ale ale Kochanie! Nie jesteś już małą córeczką mamusi. Nie musisz więc kierować się jej osądami - powiedzmy wprost - niezbyt celnymi. Czas się zabrać za siebie - poważnie Kochanie, bo nie wygląda to ciekawie. Wierz mi, jeszcze wszystko może się zmienić na lepsze. Alkohol to ucieczka - ucieczka od problemów, z którymi sobie nie radzisz, ale niestety - nie uciekniesz od nich. Lepiej więc się w to nie pakować. Nie wierzysz w siebie? Nie widzisz sensu? Nie wiesz jak? Nie masz sił? Pomoże Ci specjalista nio i My :oops::D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć Anitas , jak czytam pierwsą częśc twojego postu, mam wrażenie, że ja ją pisałam. To samo o tym porównywaniu do innych. Ta złość, beznadzieja, lęki, agresja zmusiły mnie, żeby się głęniej nad tym zastanowić. Koniec końców poszłam do psychiatry, który zdiagnozował nerwicę lękową. Przepisał leki i zalecił psychoterapię. Leki biorę już trzeci miesiąc, chodzę do psychoterapeutki i są efekty. Czuję się lepiej, mam nadzieję, że potrwa jak najdłużej.

Tylko z tym alkoholem nie przesadzaj, nie ładuj się w to. Jako dziecko przekonałam się na własnej skórze, co to znaczy. Po prostu nie warto.

Tak jak napisała bethi, pomoże specjalista. A na forum też możesz pogadac o swoich problemach ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O alkoholu wiem co nieco. Mój ojciec jest alkoholikiem. Miałam to szczęście, że moi rodzice w pore się rozwiedli i nie musiałam długo oglądać co ojciec potrafił. I najgorsze jest to że wiem, a robię to samo. Wpędzam się w to. Nie muszę pić, przez 1,5 miesiąca nie piłam jak moja mama była u mnie, tylko wyjechała znowu zaczęłam. boję się być sama, mam rózne fobie i lęki z tym związane. Alkohol sprawia, że czuję sie pewniej, oczywiście danego dnia, na drugi jest gorzej. Zdarzyło mi sie że nie poszłam od pracy bo byłam skacowana. Brzydziłam się ojcem, ludzmi którzy piją, nie rozumiałam, jak mozna się upijać, teraz wiem, ale nie rozumiem. Jem nie wiele. Zmieniłam sie bardzo. byłam odpowiedzialna osbą ambitną, chociaż niezbyt zdolną, sumienną. Teraz zawałam sprawy zawodowe, domowe. Ktoś cos do mnie mówi i ja nie wiem o co mu chodzi, cos czytam i powtarzam to samo kilkanaście razy i nadal nie wiem o co chodzi. Jak tak dlej pójdzie stracę prace - pracuję umysłowo. Mam faceta, który wie o moich fobiach skonnościach. W wieku 15 lat próbowałam popełnić samobójstwo ze stachu, ok. roku temu przy nim próbowałam wyskoczy ć przez okno. Jest sprytny więc mnie złapał. Nie lubię siebie bo jestem nikim, zerem, nie mam przyjaciół, sama ich odrzuciłam. Dlaczego? nie wiem. Kilka razy zawiodłam sie w zyciu, na pseudoprzyjaciółkach, na facetach, którym chodziło o seks, Wierzyłam kiedyś w miłość, dobro już nie wierzę. Wszystko straciło sens. Kochałam raz w życiu, zostałam wykorzystana upokorzona. Długo nie mogłam się otrząsnąc. Stałam przed lustrem i biłam siebie po twarzy, że bylam tak głupia. Zaczęłam się bawić uczuciami facetów, miałam ich za nic. Przez następne 1,5 roku dokuczyłam każdemu kto stanął na mojej drodze i nie pozowliłam zbliżyc się nikomu emocjonalnie do mnie. Wyzbyłam się uczuć, bo wydawało mi sie zę tak będzie lątwiej, ale czuje się pusta. Jestem w związku, ale nie umiem kochać. Cud, że on ze mną wytrzymuje. Dużo by pisać jeszcze o mnie, bo jestem emocjonalnym poprancem. Właściwie to juz nie wiem kim jestem, ale jest mi źle. Mój szczeniak wnosi trochę radości, te głupoty, zaczepki, obowiązek wyjścia, nakarmienia. To że wracam do domu i ktoś się cieszy na mój widok, bo mój facet jest tylko w weekendy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kochana Anitas27...mialam to samao...zapijalam sobie problemy..wiesz co ja robilam ...urzadzalam soebie imprezki jednoosobowe tylko ja i ja...ryczlam pilam do komputara...wymyslalam sobie sceny ktore mogly by miec miejsce..zazwyczaj makabryczne...mam teraz nerwice lekowa...i wierz mi nie chcesz tego miec...wiadomo ...latwo powiedziec "wez sie w garsc" postaraj sie tak dla samej siebie i tylko dla samej siebie i dla twoje go piesiunia....:))Usmiech na buzi prosze Pani....natychmiast!!!!!Pomysl jest tyle rzeczy do zrobienia na tym swiecie!!!ja tak mysle ..chwilowo jest mi dobrze od paru dni....modle sie zeby tak zostalo:)))Jezeli nie...hmmm...mialam terapie o ktorej zapomnialam wspomniec...metoda gestel...mialam pare spotkan(na wicej nie bylo mnie stac)pomoglo troszke..najbardziej bolaly powroty do dziedzinstwa...ale w koncu trzeba stawic czolo temu co jest podstawa cierpien a czego my tak bardzo sie boimy...mysle ze to chyba ma sens...jezewli nie prosze o wyprowadzenie mnie z bledu:)Pozdrawiam

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:56 am ]

Nie zamykaj sie...nie wolno...musisz sie trzymac...jezeli znajdziesz w swoim tygodniu dzien "dobry"trzymaj sie go...idz na urlop..jak ci finanse pozwalaja wyjedz na weekend gdziekolwiek(najlepiej na wioche)W momencie kulminacyjnym mojego zalamnia Greg zabral mnie na wies na 4 dni..kury, krowy i pole..cisza..............odzylam na chwile i teraz sie starm tego trzymac..Teraz nie moge sie doczekac kolejnego wyjazdu na wies...bylo mi dobrze...pragne kolejnego bodzca ,ktory pozwoli doladowac baterie:)Usmiech:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×