Skocz do zawartości
Nerwica.com

Syndrom Gardnera


gusia

Rekomendowane odpowiedzi

Załozyłam ten temat ponieważ dziś spotkałam się z czymś o czym słyszę po raz pierwszy a co niewątpliwie mogło mieć w pływ na to ,w jakim obecnie znajduję się stanie.

Znalazłam artykuł o tym przypadkowo w gazecie,i zainteresował mnie.

Nie szukałam info w necie,napiszę Wam tylko na czym to polega w skrócie ,resztę zainteresowani doczytają ;)

 

Syndrom Gardnera-(inaczej PAS)- to zaburzenie wystepuące u dziecka,które w trakcie rozwodu rodziców jest czynnie angażowane w potępianie i krytykowanie jednego z rodziców.

Krytyka ta jest najczęściej nieuzasadniona,zarzuty są albo nieprawdziwe ,albo znacznie wyolbrzymione.

W drastycznych przypadkach miłośc ,szacunek ,przywiązanie do oczernianego ojca czy matki ulegają bezpowrotnie zniszczeniu.Zostają zastąpione przez wrogość,niechęć ,pogardę.

Stosowane wobec dziecka metody-pranie mózgu -manipulacja ,szantaż emocjonalny,indoktrynacja powoduja daleko idące konsekwencje dla psychiki.

Dziecko ma poczucie wyobcowania,negatwną samoocenę,problemy z tożsamośćią i autonomią,,,,a w życiu dorosłym-trudności z nawiązaniem bliskich relacji,depresje,stany lękowe,łatwo się uzależnia.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:44 pm ]

więc dodam tylko....różnie bywa w zyciu ,ale oszczędźmy dzieciom ...(poprostu nie mieszajmy ich w sprawy dorosłych,mówiąc że ojciec (matka) to ....yyyy,wrr przeżylam to) :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gusia, wydaje mi się to największym objawem głupoty i bezduszności rodziców. Owszem, różnie bywa w życiu, dzieciaki są różnie traktowane i wykorzystywane, ale nie mieści mi się w głowie, aby w XXI wieku komuś przyszło do głowy takowa manipulacja... Priorytetem instytucji decydujących o sprawach rozwodowych jest przecie dobro dziecka :!: Co prawda instytucje są bezduszną postacią "człowieka", jednak nawet one kierują się dobrem dziecka... Brak słów...

Ale Kochanie, zastanawiam się, jaką rewolucję wywołał ten artykuł w Tobie :?::? Ciężko mi sobie nawet wyobrazić... :?::?::?::?:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie ,u mnie było tak że ja "pływałam" pomiędzy jednym a drugim rodzicem kochając ich obu po równo :?

Pamietam to po dziś dzień "Mamuś daj mi cukierka-IDŹ DO OJCA,,,,tatuś czy mogę? -MATKA NIECH CI DA "

To były takie głupie sytuacje....za każdym razem gdy siedziałam z którymś z Nich za długo wydawało mi się że to drugie cierpi,,,zresztą ,być może nie było to cierpienie a zawisc ,jednego do drugiego :|

 

Szkoda słów.Tak mogę to jedynie podsumować.

Nie przypuszczałabym jednak kiedyś (przed chorobą) że takie sytuacje będą miały być może wpływ na moje dalsze życie.Nie ,to nie jest tak że ja sie nakręcam itp ,ale dziś jak widać przypadkowo widzę jak wiele rzeczy może mieć wpływ na psychikę ,Poważnie -wcześniej.....niewiele mnie to interesowało.

hmm no cóż ,być może rozumiem dlatego moich rodziców dziś....nie mieli problemów większych niż standardowa rodzina..nie zawracali więc sobie głowy dzieciakami ,choć...było pluszowo...do czasu rozwodu.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Qrcze, moi sie nie rozwodzili, ale często traktowali tak jak piszesz:

Mamuś daj mi cukierka-IDŹ DO OJCA,,,,tatuś czy mogę? -MATKA NIECH CI DA "

 

Z kolei ja zdaję sobie sprawę, jaki wpływ wywarło na mnie takie postępowanie: ptsd, 10 lat anoreksji, paręnaście prób samobójczych, narkomania... Jejku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh

skąd ja to znam...

Też miałam takie pranie-mój ojciec pił, rozwodzili się przez to, awanturowali, szantażowali, wyzywali, potem ojciec przestał pić i znowu miał być kochany... To co jest fajne, to to, że do dziś są razem. To co złe-nie umiem z nimi o tym rozmawiać... Wiem, że czują się winni tamtym sytuacjom... I chyba sama nie chcę jeszcze do tego wracać... Choć nadal to we mnie siedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam ten syndrom..

 

Od kiedy pamiętam rodzice moi się kłócili. Doświadczyłam również takiego nastawiania wobec drugiego rodzica konkretnie ojca, ale akurat za to moją mamę usprawiedliwiam, poniewąz mój ojciec był i jest kawał drania.. Jak byłam mała bił moja siostrę, mnie i mamę..

Pewnego dnia mama tego nie znisła i przypieprzyła mu kryształem, i co ciekawe od tamtej pory nie podniósł na nia ręki, wystraszył się ze juz nie ma kontroli na tym co robi. Kłóci się do tej pory. Tematy przewodnie to kasa, jedzenie ,kasa i kasa.... i tak w kółko. Nie doświadczyłam od niego żadnej miłości. Co więcej jest dokuczliwy i lubi psychicznie mnie poniżać..

A więc moja newrica i derpesja które to co roku pojawiają sie nie wiadomo skąd na pewno po częsci wywołane są przez brak poczucia bezpieczenstwa w domu i brak miłosci .

I wydaje mi się że takie wychowanie jakiego doświadczyłysmy pozostawią ślady u nas do końca życia ..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam syndromn gardnera.. wiecznie wdziecinstwie bylam niedoceniana i krytykowana , moj tato wmawial mi ze nic nie potrafie zrobic i mowl ze jestem trętwa i sierota !! teraz mam depresje stany lekowe , natretne mysli..czuje sie samotna i inna-wyobcowana , nienawidze siebie , mam kompleksy i niska samoocene, bardzo latwo sie uzalezniam... i nie potrafie nawiazywac kontaktow z ludzmi - czuje sie gorsza..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam syndromn gardnera.. wiecznie wdziecinstwie bylam niedoceniana i krytykowana , moj tato wmawial mi ze nic nie potrafie zrobic i mowl ze jestem trętwa i sierota !!.

 

U mnie było baardzo podobnie. Z tym, że jeszcze dostawałam

niezłe lanie bez racjonalnego uzasadnienia za co.

Jako dzieciak byłam zastraszona, dzika i agresywna.

Brak wiary we własne siły, brak wiary w siebie...klasyczny

przypadek ;)

 

~*~

Moja przestrzeń

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

też miałem podobną sytuację w dzieciństwie. Ciągłe kłótnie w domu. Matka nastawiała mnie przeciw ojcu "no powiedz mu jakim jest ......" a kiedy milczałem kompletnie zdezorientowany to mówiła: "dlaczego mu nie powiesz tego i tamtego? ...jesteś taki sam ja on!!" a miałem wtedy z 10 lat :? ...eh i tak mi już zostało że kiedy zaczynają się kłótnie i trzeba zająć jakieś stanowisko to się wyłączam :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

u mnie to samo. wszysciutenko slowo w slowo z definicji podanej przez gusie...

matka wiecznie oczerniajaca ojca, od dosc wczesnego dziecinstwa opowiadajaca mi jak to nie mogla na niego liczyc, jak on pil itp. i wieczne klotnie miedzy nimi w ktore wciagane byly tez dzieci. tez do dzis pamietam "no chodz tu, chodz tu do pokoju, uslysz to co ja wlasnie uslyszalam!!! ojciec wlasnie powiedzial ze ma was w nosie!!! no chodz, niech ci powtorzy w twarz!!"...koszmar...

i do tego mama zwierzajaca mi sie z kazdego problemu, nie moglam po prostu nie moglam tego uniesc....:(((

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×