Skocz do zawartości
Nerwica.com

Depresyjny życiorys w wersji skróconej


Miilena

Rekomendowane odpowiedzi

Witam. Mam na imię Milena, mam 30 lat. Z depresją od mniej więcej 8 lat. Rożnie bywało, raz lepiej, raz gorzej. Miałam kilka podejść do leczenia farmakologicznego oraz kilka lat psychoterapii za sobą. Nie czuję bym cokolwiek zawojowała, a czasem wręcz mam poczucie, że moja choroba się z roku na rok pogłębia. Zaczynam się już chyba powoli oswajać z tym, że bardzo prawdopodobne jest, że depresja będzie mi towarzyszyć już zawsze. Nie potrafię już wierzyć w swoje wyleczenie, nie po tylu latach. Miesiąc temu, po kilku latach przerwy od farmakologii, ponownie zawitałam do psychiatry i zaczęłam brać leki. Psychoterapia jest póki co niemożliwa, więc farmakologia będzie musiała mi wystarczyć. Zobaczymy jak to będzie.

 

Jestem samotna. Nie związałam się z nikim, nie założyłam rodziny, choć bardzo tego chciałam. Mieszkam sama. Funkcjonuję w trybie praca, dom, praca, dom. Życia towarzyskiego prawie zero, najwyżej raz na kilka miesięcy spotkam się z kimś ze starych znajomych. Jeszcze jakiś czas temu miałam kilku przyjaciół, dosyć bliskich. Obecnie te znajomości porozpadały się. Niektóre samoistnie, niektóre przez to, że ludzie wyjechali, niektóre sama zakończyłam bo przynosiły mi więcej szkody niż pożytku. Zupełnie nie mam z kim pogadać i spędzić czasu. Mam chorobliwie niską samoocenę, jestem bardzo nieśmiała, co bardzo utrudnia mi funkcjonowanie wśród ludzi. Gdziekolwiek nie pójdę to mam ochotę schować się do mysiej dziury. Mam poczucie, że wszyscy ludzie od razu na wstępie mnie nie lubią, uważają za głupią i niewiele wartą. To zapewne projekcja mojego umysłu, a nie stan faktyczny, ale to poczucie blokuje mnie na tyle, że kontakty z ludźmi powodują u mnie już taki stres, że wolę ich unikać.

 

Mam za sobą uzależnienie od pornografii i masturbacji. Udało mi się z tym skończyć, ale kac moralny pozostanie chyba do końca życia. Mam w sobie ogromne pragnienie bycia w związku i założenia rodziny. Marzę o tym by mieć kogoś bliskiego, by mieć życie seksualne. Zawsze mi tego potwornie brakowało, stąd też szukanie substytutów w pornografii. Oczywiście nie znalazłam tam tego czego szukałam, a tylko jeszcze bardziej wzmogłam w sobie poczucie tego, że jestem bezwartościowa jako kobieta. Zdaję sobie sprawę z tego, że przez to jaka jestem mam praktycznie zerowe szanse na realizację swoich potrzeb i związanie się z kimś. Osoba, która ma takie problemy ze sobą raczej nie byłaby dobrą partnerką czy matką. Mam poczucie, że tacy ludzie jak ja nie zasługują na miłość. Po ostatnim zawodzie miłosnym, który sprawił, że niemalże serce mi pękło, obiecałam sobie, że więcej nie będę już próbować. Staram się teraz oswoić ze swoją samotnością i zaakceptować ten stan. Póki co idzie marnie. Bardzo marnie. Potrzeba bliskości jest naturalną ludzka potrzebą i cholernie trudno ją w sobie zabić.

 

Życie zawodowe to też ciężki temat. Pracuję w biurze, za marne grosze za które ledwo jestem w stanie przeżyć od pierwszego do pierwszego. Mam poczucie, że nic nie umiem i że nie nadaję się do lepszej i lepiej płatnej pracy. Paranoicznie boję się utraty pracy i tego, że nie będę w stanie zarobić na swoje utrzymanie. Boję się tego, że tak mi zleci całe życie - na pracowaniu na jakichś gównianych stanowiskach za psie pieniądze, że nie będę w stanie osiągnąć nawet minimum społecznego. Bardzo dużo jest we mnie lęku. O przyszłość, o pracę, o to że zawsze będę sama. Mam poczucie, że gdybym teraz umarła to na mój pogrzeb przyszła by chyba tylko moja matka. Chyba nikt poza nią by mojego odejścia nawet nie zauważył.

 

Jeszcze kilka lat temu, mimo depresji, zależało mi na moim życiu. Chciałam walczyć z chorobą, chciałam mieć kontakt z ludźmi, chciałam się rozwijać. Teraz czuję potworną obojętność na swój własny los. Mam poczucie, że nie warto robić niczego, bo i tak nic już ze mnie nie będzie. Bo i tak nigdy nie będę szczęśliwa, bo i tak nigdy nie spełnię nawet jednego ze swoich marzeń. Bo straconych lat już nie odzyskam, bo już na wszystko jest za późno. Mam poczucie, że przegrałam swoje życie.

 

Sama nie wiem czemu się tutaj zarejestrowałam i czemu to piszę. Może dlatego, że w kolejny już samotny weekend w domu po prostu mi od tej samotności odbija. Tak czy siak - witajcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Miilena,

wyraźnie masz gorszy czas, ale to nie znaczy, że tak będzie zawsze. Zresztą sama wiesz, że depresja to taka pieprzona huśtawka - raz góra, raz dół. Dobrze, że reagujesz i wspierasz się lekami, zapewne za 2-3 tygodnie poprawi Ci się nastrój i wtedy inaczej spojrzysz na swoje życie. A tymczasem zaglądaj do nas, tutaj jest wiele osób, które zrozumieją i wesprą w potrzebie. Trzymaj się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj.

 

Poczucie samotności uważam że u Ciebie to główny problem, brak osób bliskich sprawia że wpadasz w co raz głębszy stan poczucia bezwartościowej osoby. Każdy z nas potrzebuje poczucia bliskości, i posiadania choć wąskiego to jednak grona znajomych. A poczucie bliskości u osoby płci przeciwnej jest dla nas ludzi istotna i równie potrzebna. Zawód miłosny sprawił że zacięłaś się na to, zamknęłaś szczelnie za murem którym się otoczyłaś. Może warto cegła po cegle zburzyć ten mur?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Milena,

czytam i oczom nie wierzę... Jakbym czytał swój życiorys!

Ja funkcjonuję przyzwoicie dzięki lekom, dlatego polecam Ci farmakoterapię - SSRI w dużej dawce, ale to na pewno już znasz.

Jeżeli mogę coś zaproponować - postaraj się nie patrzeć wstecz. Tak musiało być - pieprzone przeznaczenie, czy jak to nazwać. Weź SSRI i spróbuj coś zmienić w swoim życiu. Zacznij od małych kroków. Na podstawie tego co przeczytałem jestem pewien, że jesteś fajną osobą, którą ja chciałbym mieć za przyjaciela. Na pewno jest taka dziedzina, np. zawodowa, pewnie nie jedna, w której czujesz się mocna i w której się spełniasz. Pójdź za tym, rozwijaj to. To poczucie powinno przenieść się na inne dziedziny życia. Patrz do przodu, nie patrz wstecz. Łatwo powiedzieć... Może to i ucieczka w przyszłość, ale to działa.

To pewnie banał, ale jest nas więcej.

Powodzenia!

--

Leszek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobry pomysł ale pewnie i tak nie możliwy do zrealizowania.

Dlaczego niemożliwy?

Moje obecne życie seksualne zawdzięczam niniejszemu forum. :mrgreen:

 

Szukanie partnera tutaj może być ryzykowne :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem samotna. Nie związałam się z nikim, nie założyłam rodziny, choć bardzo tego chciałam. Mieszkam sama. Funkcjonuję w trybie praca, dom, praca, dom. Życia towarzyskiego prawie zero, najwyżej raz na kilka miesięcy spotkam się z kimś ze starych znajomych. Jeszcze jakiś czas temu miałam kilku przyjaciół, dosyć bliskich. Obecnie te znajomości porozpadały się. Niektóre samoistnie, niektóre przez to, że ludzie wyjechali, niektóre sama zakończyłam bo przynosiły mi więcej szkody niż pożytku. Zupełnie nie mam z kim pogadać i spędzić czasu. Mam chorobliwie niską samoocenę, jestem bardzo nieśmiała, co bardzo utrudnia mi funkcjonowanie wśród ludzi. Gdziekolwiek nie pójdę to mam ochotę schować się do mysiej dziury. Mam poczucie, że wszyscy ludzie od razu na wstępie mnie nie lubią, uważają za głupią i niewiele wartą. To zapewne projekcja mojego umysłu, a nie stan faktyczny, ale to poczucie blokuje mnie na tyle, że kontakty z ludźmi powodują u mnie już taki stres, że wolę ich unikać.

 

Mam za sobą uzależnienie od pornografii i masturbacji. Udało mi się z tym skończyć, ale kac moralny pozostanie chyba do końca życia. Mam w sobie ogromne pragnienie bycia w związku i założenia rodziny. Marzę o tym by mieć kogoś bliskiego, by mieć życie seksualne. Zawsze mi tego potwornie brakowało, stąd też szukanie substytutów w pornografii. Oczywiście nie znalazłam tam tego czego szukałam, a tylko jeszcze bardziej wzmogłam w sobie poczucie tego, że jestem bezwartościowa jako kobieta. Zdaję sobie sprawę z tego, że przez to jaka jestem mam praktycznie zerowe szanse na realizację swoich potrzeb i związanie się z kimś. Osoba, która ma takie problemy ze sobą raczej nie byłaby dobrą partnerką czy matką. Mam poczucie, że tacy ludzie jak ja nie zasługują na miłość. Po ostatnim zawodzie miłosnym, który sprawił, że niemalże serce mi pękło, obiecałam sobie, że więcej nie będę już próbować. Staram się teraz oswoić ze swoją samotnością i zaakceptować ten stan. Póki co idzie marnie. Bardzo marnie. Potrzeba bliskości jest naturalną ludzka potrzebą i cholernie trudno ją w sobie zabić.

 

Jeszcze kilka lat temu, mimo depresji, zależało mi na moim życiu. Chciałam walczyć z chorobą, chciałam mieć kontakt z ludźmi, chciałam się rozwijać. Teraz czuję potworną obojętność na swój własny los. Mam poczucie, że nie warto robić niczego, bo i tak nic już ze mnie nie będzie. Bo i tak nigdy nie będę szczęśliwa, bo i tak nigdy nie spełnię nawet jednego ze swoich marzeń. Bo straconych lat już nie odzyskam, bo już na wszystko jest za późno. Mam poczucie, że przegrałam swoje życie.

 

Sama nie wiem czemu się tutaj zarejestrowałam i czemu to piszę. Może dlatego, że w kolejny już samotny weekend w domu po prostu mi od tej samotności odbija. Tak czy siak - witajcie.

 

Nie lubią się otwierać, to się nigdy dobrze nie kończyło, ale mamy sporo wspólnego, poza tym że nie szukam już żadnych związków, czasem trzeba zaakceptować swoją karmę, no i nie mam już problemów z samoakceptacją, ani z samooceną, choć gdybym był teraz równie krytyczny wobec siebie jak Ty, to pozostałoby mi tylko chodzić z papierową torbą na głowie i otworami na ślepia 24/7.

 

Obojętność na życie?, u mnie to coś więcej, wygaszenie, życie jest męczące i niewiele daje frajdy.

 

Też uważam, że na wszystko co w życiu miłe jest już za późno, taki los niektórym ludziom jest pisany.

 

Mi kiedyś odbiło z samotności i skończyło się w pewnym ośrodku medycznym, a potem było tylko gorzej.

 

Wiem co czujesz i nie jesteś sama, chociaż domyślam się, że to pewnie marne pocieszenie.

 

Co do ryzyka poznałem tu jedną zryła mi psyche okazało się że borderka z chadem :mrgreen:

 

Borderki i chaderki, w szczególności łączące w sobie obie te cechy, może i są zryte, ale bywają naprawdę kochane i wycierpiały się jak mało kto na tym świecie. W serdecznej d. mam opowiastki o obozach i głodnych dzieciach w Afryce, im przynajmniej ktoś współczuje. Kogoś poranionego trzeba czasem zrozumieć, nawet jeśli jest to wyjątkowe trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×