Skocz do zawartości
Nerwica.com

ludzkosc - jak to trawic?


mrau

Rekomendowane odpowiedzi

nie jest tak ze ludzie sa chociaz po czesci niewinni - jak sobie z tym radzicie?

o czym to wlasciwie swiadczy, ze tak mnie to boli?

dlaczego nie potrafie postapic w sprawie mojej niedojrzalosci?

m

ps nie odsylajcie mnie do ludzi od dlugich pogawedek bez skutku, tam juz bylem i poswiecilem wiecej niz zdrowy czlowiek kiedykolwiek moglby dopuscic

ps2 odnosze wrazenie ze jestem ograniczony umyslowo i dlatego nie potrafie sie zalapac na rozwoj osobisty - element zaburzenia czy sluszny wniosek?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czego winni? kazdy jest winny czegos, nie znam ani jednego kontrprzykladu...

kazdy czlowiek ma swiadomie lub nieswiadomie zle zamiary - mniej wiecej o to mi chodzi

utrudnia mi to akceptacje tego co mnie otacza, chociaz nie rozumiem dlaczego ani gdzie mnie ta postawa prowadzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czego winni? kazdy jest winny czegos, nie znam ani jednego kontrprzykladu...

 

W takim razie podam Ci pewien konkretny przykład.

Otóż mamy sobie pewną rodzinkę, w której dochodzi do znęcania się nad dzieckiem, z którego wyrósł zwyrol-psychopata, i owa rodzina jest twórcą tej osoby.

Jednak nie tylko oni przyczynili się do tego faktu, ponieważ zaistniałym faktem mogła się zainteresować cała rzesza ludzi (sąsiedzi, dalsza rodzina, instytucje tj szkoła, opieka społeczna itd)

Mało tego to taki dzieciak idzie do szkoły, w której zazwyczaj jest odtrącany przez inne dzieci, ale i nawet rodziców tych dzieci, którzy zabraniają swoim pociechom zadawać się z patologią.

 

 

kazdy czlowiek ma swiadomie lub nieswiadomie zle zamiary - mniej wiecej o to mi chodzi

 

Od pewnego czasu przestałam różnicować dobro i zło, prędzej nazwałabym to czymś wygodnym i niewygodnym, tak więc bardzo często czyjaś wygoda będzie się wiązała z czyjąś niewygodą.

Tak więc pomijając słowo "zło" to w sumie masz rację.

 

utrudnia mi to akceptacje tego co mnie otacza, chociaz nie rozumiem dlaczego ani gdzie mnie ta postawa prowadzi

 

W tym to Ci nie pomogę, bo mi również nie do końca się podoba ten stan rzeczy :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mrau, jeszcze dosyć niedawno, mnie również ten stan wręcz paraliżował, i wiązało się to na pewno z tym, że miałam dużo wolnego czasu. Przez to, że nie pracowałam przez miesiąc, to nieustannie o tym myślałam (co widać nawet po moich postach z tamtego okresu)

Doprowadzało mnie to do depresji.

Jednak kiedy wróciłam do pracy, to wszystko się uspokoiło.

Wolny czas jest czasem naszym wrogiem.

Poza tym zauważyłam jeszcze jedną zależność, która w sumie może wydawać się niektórym oczywista, ale ja jakoś na to nie wpadłam :D:?

Chodzi tu o atmosferę w jakiej przebywasz.

W tamtym czasie miałam bardzo napięte stosunki z moim facetem, co wtedy raczej wypierałam, czy też mówiłam sobie, że są to pierdoły przy ogólnym syfie tego świata, albo też fakt potwierdzający moje teorie.

Jednak kiedy atmosfera się trochę oczyściła, to i moje myśli (i ból z nimi związany) się uspokoiły.

Moje poglądy oczywiście nie uległy zmianie, jednak są znośne, i na pewno będą się nasilać w momencie ponowienia tamtych czynników.

Jest to jak jeden mechanizm, gdzie każdy trybik wpływa na inny.

Może warto byłoby pomyśleć o wyeliminowaniu innych źródeł infekcji? Bo świata i tak się nie da zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fajnie mnie sklasyfikowalas, tak znudzony ze az stukniety :)

akurat nie mam w tej chwili zajecia, ale tu mi bardziej depresja ciazy; wyzej opisane odczucia towarzyszyly mi wlasnie w pracy, wlasciwie zawsze jak mam dluzszy kontakt z ludzmi; skutkiem takich wrazen jest przynajmniej po czesci wycofanie i lek a ludzie to czuja i robia sie jeszcze lepsi; ugotowac zywcem to czasem malo, chociaz zdaje sobie coraz lepiej sprawe z tego ze ta zlosc mnie tez jakos trzyma, tylko nie widze w jakim wymiarze;

terapia nie przynosi chyba skutkow, ktos mi tu juz raz pisal, ze poltora roku to malo, ale ja nie mam sily ani kasy tak dlugo ciagnac cos zeby zobaczyc czy sie uda; na ta chwile widze ze terapia poznawczo behawioralna mi z depresja pomogla, przez to niestety inne negatywne zachowania sie odezwaly;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mrau, heh, raczej klasyfikowałam samą siebie bez wykluczenia, że z Tobą może być podobnie.

W każdym razie chodziło mi bardziej o to, że na pewno do obecnego stanu przyczyniają się inne czynniki.

Z tego co piszesz, to w Twoim przypadku są to również utrudnione kontakty międzyludzkie, tak więc strategia wbicia się w cykl, w którym ma się nieustanny kontakt z innymi ludźmi, nie koniecznie w Twoim przypadku przyniosłaby tak szybki efekt. Aby efekty były zadowalające musiałbyś choć częściowo to ulepszyć.

Po prostu masz trochę dłuższą drogę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu masz trochę dłuższą drogę.

 

problem w tym ze jej nie widze, a ludzie ewidentnie jakos nie chca dac mi sie zaaklimatyzowac, wiekszosc tych wrogich zachowan jest niepotrzebna i wynika glownie z jakiejs checi wywyzszenia sie, tak sadze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu masz trochę dłuższą drogę.

 

problem w tym ze jej nie widze, a ludzie ewidentnie jakos nie chca dac mi sie zaaklimatyzowac, wiekszosc tych wrogich zachowan jest niepotrzebna

 

Z ludźmi nie trzeba też od razu się przyjaźnić aby z nimi normalnie funkcjonować. Czasem po prostu wystarczy asertywna postawa.

 

i wynika glownie z jakiejs checi wywyzszenia sie, tak sadze

 

Hah, a jakby inaczej. Ludzie bardzo lubią być na górze, to stawia ich na wygranej pozycji. Jednak kiedy tylko napotkają na swojej drodze troszkę silniejszego rywala, to już wtedy widać jaka słaba jest duża część (o ile nie większość) społeczeństwa, bo tylko słabi chcą się dowartościowywać kosztem bezbronnych.

Eh, i znowu wszystko się sprowadza do walki :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ludźmi nie trzeba też od razu się przyjaźnić aby z nimi normalnie funkcjonować. Czasem po prostu wystarczy asertywna postawa.

z jednym i drugim mam problemy, mam dosc duze "potrzeby"emocjonalne; lubie chlod i dystans ale jest cos w ludziach co mi uniemozliwia taka postawe, jest wrogosc albo potrzeba bliskosci;

problem z asertywnoscia jest taki chociazby ze ma ona swoje konsekwencje, a ludzie w przeszlosci zawsze chetnie dawali mi je odczuc;

 

tylko słabi chcą się dowartościowywać kosztem bezbronnych.

zgodze sie, zyje wsrod slabych, taka zakompleksiona trzoda w sumie, bo wlasnego myslenia w nich malo; ale tu juz wychodzi wrogosc ze mnie?

i znowu wszystko się sprowadza do walki

i to mnie meczy, nie musze byc nr 1, ale moja obserwacja jest taka ze niewazne jak sie z ludzmi obchodze czeka mnie wrogosc, ergo wyzywanie sie jest logicznie najlepszym wyjsciem, ale z emocjonalnego punktu widzenia lubie tez cisze i spokoj, co tak samo przeszkadza ludziom w moim otoczeniu; i jestem znow w punkcie wyjsciowym, nie wiem w ktora strone z ludzmi, a to czyni ich dla mnie bezwartosciowymi;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

problem z asertywnoscia jest taki chociazby ze ma ona swoje konsekwencje, a ludzie w przeszlosci zawsze chetnie dawali mi je odczuc;

 

Jakie konsekwencje? Możesz podać przykłady?

 

ale tu juz wychodzi wrogosc ze mnie?

 

nie wiem... :bezradny:

 

i to mnie meczy, nie musze byc nr 1, ale moja obserwacja jest taka ze niewazne jak sie z ludzmi obchodze czeka mnie wrogosc, ergo wyzywanie sie jest logicznie najlepszym wyjsciem, ale z emocjonalnego punktu widzenia lubie tez cisze i spokoj, co tak samo przeszkadza ludziom w moim otoczeniu; i jestem znow w punkcie wyjsciowym, nie wiem w ktora strone z ludzmi, a to czyni ich dla mnie bezwartosciowymi;

 

 

 

Może w Twojej asertywnej postawie jest coś nie tak, skoro przybiera to taki a nie inny obrót?

Wiesz co, mi się udało wyjść z roli ofiary. Może miałam łatwiej bo zaczęłam to robić już w podstawówce, w każdym razie z czasem już nikt nie odważył się do mnie podskoczyć :smile::P

Nie wiem czy w sumie jest się czym chwalić, ale dzięki mojej postawie co niektórzy w ogóle nie chcą ze mną gadać, a więc mam św spokój :lol:

Czyli da się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakie konsekwencje? Możesz podać przykłady?

zemsta, szantaz, grozenie konsekwencjami (np w pracy - mimo ze nie jest to czesc moich obowiazkow niby, mowimy tylko o kwestiach typu wolne interakcje miedzyludzkie)

 

Może w Twojej asertywnej postawie jest coś nie tak, skoro przybiera to taki a nie inny obrót?

tez tak wywnioskowalem, ale ludzie wola byc wrodzy niz mowic co ich boli; nie uwazam sie za osobe z ktora nie mozna sie dogadac, wrecz "jestem latwy"

co niektórzy w ogóle nie chcą ze mną gadać, a więc mam św spokój

tez czasem lubie spokoj, ale sam nigdzie nie zajde (w pracy); sa tez ludzie ktorych wcale nie chce wykluczac, ale w grupie zdaje sie ze to dziala jako stado, indywidualnosc jest wyjatkiem;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam z tym trudnosci, samo mowienie sobie "to lek, to nic" nie bardzo dziala w sytuacji gdy cala swiadomosc jak by staje/zatrzymuje sie; nie potrafilem tego inaczej "obsluzyc" niz zalamanie/placz albo agresja; w szczegolnosci nie zdolam nawiazac kontaktu, a kontakt jest wymagany zeby byc traktowanym inaczej;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

samo mowienie sobie "to lek, to nic" nie bardzo dziala

 

ale to jeszcze nie jest racjonalizacja, tzn jest to stwierdzenie nie poparte żadnym uzasadnieniem i może właśnie dlatego nie działa.

Warto byłoby się zastanowić nad swoim lękiem i czego tak naprawdę się boisz, dlaczego i czy spełnienie owych obaw faktycznie byłoby takie straszne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tu nie ma tego "czegos", wydaje mi sie ze mowisz o strachu, tam jest zrodlo, u mnie go nie ma; ogolnie do tchorzy raczej nie naleze, ale ten ciezar jest dla mnie na tyle duzy ze czasem wystarczy krotka wypowiedz zupelnie obcej osoby np w komunikacji miejskiej i czuje sie zupelnie zalamany tym jak mnie ten ciezar dusi, nieraz musze wysiasc;

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×