Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie radzę sobie w życiu


call21

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 25 lat i czuję się kompletnie nieprzygotowany do życia i życia społecznego. Mieszkam w Poznaniu z dziewczyną ale po za nią nie mam tutaj nikogo (rodzice mieszkają daleko). Teoretycznie jestem studentem na utrzymaniu rodziców. Powinienem być teraz na trzecim roku kończąc historie (trzeci kierunek na poprzednich nie dałem rady), jednak w listopadzie dowiedziałem się że nie mogę dwa razy powtarzać jednego przedmiotu i muszę zacząć od nowa. Nie potrafie sobie poradzić z językiem obcym i najpewniej przez niego nie skończę tych studiów. Boję się go, nigdy sobie z nim nie radziłem i nie poradze a na uczelni nie pozwalają wybrać innego niż angielski bo trzeba zaczynać od poziomu A2 a nie od zera :( Mam 25 lat i boję się że zmarnowałem 6 lat na próbe skonczenia studiow tylko po to by ostatecznie zostac z wyksztalcenem srednim i brakiem jakiekolwiek doswiadczenia na rynku pracy. Nie mam zadnych uprawnien ani umiejetnosci specjalnych i nie potrafie znalezc pracy. Ilekroc wysylam CV i do mnie oddzwaniaja boje sie tego. Boje sie isc na rozmowe (raz nawet dziewczyna ze mna poszla by mi pomoc ale tak sie balem i czulem taka blokade w sobie ze nie wszedlem jednak na rozmowe :()i podjac prace z ludzmi bo boje sie osmieszyc i wyjsc na idiotę. Boję się ze sobie nie poradzę i stracę prace. Ostatnio uswiadomilem sobie jakim obowiązkiem i jaką odpowiedzialnoscia jest zycie. Co jesli strace prace? Jak oplace mieszkanie, jedzienie, ewentualne dziecko? Wiem ze chyba kazdy ma takie dylematy ale ja sie tego boje jak cholera i nie potrafie przestac o tym myslec. Nie wiem co mam zrobic ze swoim zyciem. W niczym nie jestem dobry, w niczym sie nie wyrozniam. Zawsze myslalem ze bede mial dobra pracy, bede dobrze zarabial i nie bede przecietnym szarym czlowiekie tylko kims wiecej... a teraz? Wieczorem leze do pozna nie mogac zasnac i zamartwiam sie o przyszlosc i rozpamietuje swoje beznadziejne zycie. W dzien tez niekiedy tak mam ale cyklicznie. Czasem jest dobrze i nie mam problemow z nastrojem i jestem w miare wesoly,. Ale czasem mam takiego nagłego doła (w jednym momencie jest dobrze a po chwili ogarnia mnie rozpacz i beznadziejność)że boje się o własne przyszłe życie i mojej dziewczyny.Nie wiem co mam zrobic ze swoim zyciem, co ze mna bedzie i co bedzie z nią. Chciałbym byc kimś więcej niż zwykłym sprzataczem (dziewczyna zalatwila mi u siebie prace przy sprzataniu klatek schodowych 6 godzin w tygodniu) ale jestem tchórzem :(

Czuje ze kompletnie stracilem cel i sens życia. Co ja mam robić :(?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Studia w tym kraju to jest trudny temat. Pokolenie naszych rodziców żyło w czasach, kiedy wyższe wykształcenie było przepustką do lepszego świata, świata white collars. A niestety tak nie jest. Teraz pewniejsze są "fachy w ręku" - w Poznaniu nie uświadczysz za nic bezrobotnego spawacza, ślusarza albo kierowcy kat. E. No chyba, że jesteś informatykiem, ekonomistą czy innym takim. Nie daj więc sobie wmówić, że bez studiów będziesz miał minimalną krajową, bo to obecnie jest po tysiąckroć nieprawda - to po studiach często ma się mniej. Jeśli nie masz wewnętrznej potrzeby ich kończyć, męczą Cię, etc. to lepiej zainwestuj w dobrą szkołę zawodową, kurs na wózki widłowe, albo zrób dodatkową kategorię na prawie jazdy. To z porad praktycznych.

Jeśli chodzi o Twój obraz siebie i wizję przyszłości - to jest materiał na psychoterapię. Dopóki nie spojrzysz na siebie inaczej, będziesz złe zdanie o sobie rzutował na innych (każde ich słowo będziesz interpretował wg klucza "jestem beznadziejny", a więc jako kolejne komunikaty, które to potwierdzają) i nakręcał to w sobie. Dla osoby z prawidłową samooceną odrzucenie CV w 10 miejscach nic nie znaczy, dla kogoś, kto uważa się za porażkę - będzie to dowód, że jest do niczego, więc będzie na kolejnej rozmowie jeszcze bardziej zalękniony, więc znowu stwierdzi, "ciągle się boję, jestem do niczego" i tak w kółko. To jest coś, co musisz przerwać. Szukałeś kiedyś profesjonalnej pomocy? Ta negatywna samoocena pojawiła Ci się po jakimś konkretnym zdarzeniu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To wszystko co napisałaś ja o tym wiem. Jeśli chodzi o prace to nie wiem skąd, nie wiem jak ale wyrobiło się u mnie przekonanie że człowiek po studiach jest kimś lepszym. Nie chodzi o kasę bo zdaje sobie sprawe ze po zawodówce też można zarabiac i to duzo wiecej niz po studiach ale bardziej o podejscie do ludzi. Moja dziewczyna juz pare lat pracuje jako sprzataczka, znam tez pare osob pracujacych fizycznie czy jako kierowca i juz dwno zauwazylem ze osoby takie prezentuja nizszy poziom kultury osobistej, sa bardziej chamskie, wulgarne, niekiedy wrecz głupie. Wiem ze po studiach tez sie zdazaja tacy ludzie ale jednak w bardzo malym odsetku i utarło się we mnie że epiej być po wyższej niż zawodóce bo ludzie beda patrzec na mnie z góry. Zdaje sobie sprawe ze to jest najpewniej błędne myslenie ale nie potrafie inaczej i sam nie wiem skad mi sie to wzielo. Boje sie po prostu ze jesli nie skoncze studiow to bede takim zwyklym robolem czy człowiek zyjacym jedynie po to by pracowac i miec sie za co najeść a ja nie chce takiego życia.

 

A skąd taki obraz mam o sobie? Nie było żadnego konkretnego wydarzenia. Od dziecka bylem wyśmiewany w szkole i zawsze byłem wyłączony z grup. Ilekroć probowalem nawiazac kontakt z jakas grupa nowa to zawsze robilem z siebie posmiewisko w jakis sposob albo zwyczajnie uznawali ze do nich nie pasuje i brali mnie za cel szyderstw. W domu mialem starszego brata. Od zawsze czulem ze ojciec woli bardziej jego, w wiekszosci sytuacji stawa po jego stronie. On jest bardziej czlowiekiem zyciowym, jest dziennikarzem sportowym w przegladzie sportowym, mieszka w warszawie ma żone która pracuje w PR i ma doczynienia z ludzmi pokroju Kulczyka a ja? Uwielbiam fantastyke, gwiezdne wojny, włądce pierscieni, wiecznie z glową w hmurach i ojciec tego nigdy nie rozumiem i wiele razy sie z tego nabijał. Nigdy tez nie mialem jednego celu w zyciu co mam robic w przyszlosci a moj brat tak, od zawsze chcial byc dziennikarzem. Ja z poczatku studiowalem politologie jak on ale zrezygnowalem po paru miesiacach. Potem studiowalem psychologie poltora roku ale tez zrezygnowalem z powodu kasy i braku wiary że się nadaje a teraz studiuję historie i czuje ze to jest to co lubie najbardziej ale... No wlasnie ale ja nie widze sie w zawodzie historyka bo nie potrafie walczyc o swoje i boje sie ze jak skoncze studia to nic mi to nie da bo bede bal sie isc do pracy w zawodzie bo beda ode mna np. wymagac czegos czego powinienem umiec a nie potrafie, jak np. znajomosci jezyka obcego albo cos w tym stylu. Majac wyksztalcenie reprezentuje sie soba cos, jakis poziom i taki czlowiek powinien byc odpowiedzialny a ja sie odpowiedzialnosci panicznie boje i nawet na glupiego magazyniera nie moge sie przemóc iść pracować bo boje sie ze sobie nie poradze i np. pomieszam paczki, cos zepsuje, rozwale albo nie bede nadążał za grupą.

 

Byłem trzy razy u psychologa raz u psychiatry. Miałem kiedys potworny problem z sikaniem mianowicie ilekroc bylem w sytuacji gdzie nie moglem wyjsc do toalety albo moglem ale wygladaloby to dziwnie to momentalnie chcialo mi sie sikac. To byl powod tego ze nasmiewali sie ze mnie kumple z wydzialu bo co chwile lazilem do lazienki a te ich smiechy dodatkowo mnie stresowaly i problem sie nakrecal. Teraz troche sobie z tym juz radze ale dalej musze co chwile latac do kibla ale juz nie tak czesto i juz tak nie panikuje mimo iz tabletek juz nie biore. Wtedy tez bylem krotki czas na terapi pod kątem nerwicy ale jednemu psychologowi nie pasowaly terminy a druga byla na zasadzie "no co poradzic tak juz jest" . Pozostale dwie wizyty byly na zasadzie: pierwsza pierwszy raz bo chcialem wiedziec co jest ze mna nie tak, pan psycholog stwierdzil wtedy ze mam fobie spoleczną i nerwice jesli dobrze pamietam, a za drugim u innej osoby to bylo juz troche dluzej ale tez wiele nie dalo bo musialem sie przeprowadzic do Poznania i kontakt sie urwał. Teraz dziewczyna namówiła mnie na kolejną wizytę w lutym u jej psychiatry mamy isc razem z racji iz ona wiele o mnie wie a ja wiele problemow w danym momencie widze a za chwle juz nie. Tyko ze jakos nie wiem czy cos to da bo odkąd studiowalem psychologie i mialem takie doswiadczenia z psychologami jakoś nie wierze w to by mogli coś zdziałać i po prostu zawsze już taki będę :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Majac wyksztalcenie reprezentuje sie soba cos, jakis poziom

 

To zdanie jest kompletnie nieprawdziwe. Ludzie którzy byli ze mną na studiach do w 95% była banda idiotów i ignorantów, z którymi nie dało się przeprowadzić inteligentnej konwersacji nawet na temat studiów (sam pewnie pamiętasz, skoro studiowałeś politologię, jak niewielki odsetek tych ludzi autentycznie się tym interesuje, śledzi wydarzenia, potrafi sformułować jakąś analizę). A to przecież niby UAM, a nie jakaś prywatna uczelnia. Znam za to wiele osób, które studiów z takich czy innych powodów nigdy nie skończyły albo nawet nie podjęły i są naprawdę inteligentni i można z nimi prowadzić stymulującą intelektualnie rozmowę. A przede wszystkim: są dobrymi ludźmi. Bo tak naprawdę prawdziwa kultura to jest umiejętność słuchania drugiej osoby i wrażliwość na jej uczucia: a najwięcej noży w plecy i zwykłego chamstwa można dostać właśnie od takich "ąę". Bo im się właśnie mylą pojęcia i myślą, że jak mają "mgr" to stawia ich to stopień wyżej nad wszystkimi. A to jest zwykłe buractwo, nic innego.

To siedzi w Twojej głowie i nazywa się stereotyp. Masz do wyboru - tkwić przy nim i być nieszczęśliwym, albo pier.olić zdanie innych (z początku trudniejsza opcja) i robić to, co da Ci szczęście na dłuższą metę.

 

Psycholog i psychoterapeuta to nie to samo. Terapia to proces, spotkania raz w tygodniu, nie mówiąc o specjalnych kwalifikacjach jakie ta osoba musi zdobyć. Skoro jesteś z Poznania to mogę polecić swoją, naprawdę mi pomogła. IMO bez zmiany tego myślenia cokolwiek zrobisz - będziesz nieszczęśliwy. Bo sam siebie tym myśleniem zatruwasz i blokujesz. Nawet jakbyś zaliczył Ivy League. Najważniejsze to nie stać w miejscu, w którym Ci źle i niewygodnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdaje sobie sprawe ze moje podejscie to czyste stereotypy i sam nie wiem skad mi sie to wzielo. Niestety zazwyczaj jak sie slyszy o kims kto cos osiągnąl, zostal politykiem, jakims dziennikarzem nie wiem, pisarzem (którym nota bene zawsze chcialem byc ale to kolejna kwestia ktora mnie doluje) to zawsze sie slyszy ze jest po studiach i ma magistra. Tak wiem, teraz pewnie przytoczysz przyklad chociazby Wałęsy ktory byl elektrykiem a zostal prezydentem ale co do niego to sa rozne zdania czy byl dobrym i czy WLASNIE z tego powodu ze byl elektrykiem sie nie nadawał.

Ja wiem ze to jest bledne myslenie tylko to siedzi tak gleboko we mnie ze nie potrafie pozbyc sie tego a bardzo bym chcial. Druga kwestia jest to ze nie wiem co mam powiedziec rodzicom. Przez dwa lata mnie utrzymywali w nadziei ze w koncu skoncze jakas szkole a teraz co?

 

Co do terapeuty to tak oczywisci zdaję sobie sprawe ze to nie to samo co zwykly psycholog (chociaz tak mnie zawsze zastanawialo jaki jest sens bycia psychologiem a nie terapeutom ? ). Jesli ten terapeta do którego chodzisz jest na NFZ to chetnie sproboje. Niestety nie stac mnie na prywatne wizyty (przynajmniej narazie).

 

A powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Czy człowiek który nie potrafi skończyć studiów tylko i wyłacznie z powodu jezyka obcego faktycznie moze byc kims wyjatkowym? Inne przedmioty zaliczylem bez problemu (nawet te czysto historyczne mimo iz musialem sie calej historii uczyc od zera bo ze szkoly nic nie pamietalem i mialem z niej same dwóje) tylko ten cholerny angielski...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety moja terapeutka przyjmuje tylko prywatnie - wypruwam się z oszczędności, żeby do niej chodzić, bo wiem, że warto. Może jak uzbierasz.

Owszem, chciałam podać przykład Wałęsy. Jak przeczytałam wywiad, który przeprowadziła z nim Fallaci, to byłam w szoku jak wiele rzeczy przewidział, jak celnych okazało się mnóstwo jego uwag, jakby był jasnowidzem (wywiad był w 81 roku). Uwag, których nie spodziewałbyś się z ust elektryka. Bo akurat IQ i wykształcenie to zupełnie inne sprawy. A Wałęsa miał jeszcze intuicję, jakieś podskórne czucie nastrojów tłumu i wyczucie momentu. I pomijam tu jego prezydenturę, która jest kontrowersyjna, mówię o latach 80, gdzie nikt mu jego zasług odebrać nie może.

Ale nie trzeba obalać komuny, żeby na łożu śmierci stwierdzić, że możesz spokojnie wybrać się na drugi świat. Można po prostu robić swoje, to co się lubi (jeśli nie w pracy to chociaż po pracy - jako hobby), mieć bliskich, dla których jesteś niezastąpiony. Przecież nie potrzebujesz studiów, żeby pisać. Moja kumpela studiów nie zrobiła, a dziennikarką Wyborczej została - bo pisała, była pewna siebie i miała w nosie co tam w dzisiejszych czasach wypada mieć przed nazwiskiem.

W odpowiedzi na ostatnie pytanie: serio? Czy naprawdę mierzysz wszystkich ludzi według wykształcenia? Bo jeśli tak, to byłoby cholernie smutne. A jeśli nie: to czemu mierzysz w ten sposób siebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mierze ludzi na podstawie wykształcenia jednak nie wiem co mam o sobie myśleć skoro inni mając problemy np. z historią średniowiecza bez problemu zaliczają język obcy a ja nie potrafie. Nawet osoby pracujące fizycznie za granicą potrafią się nauczyć a ja nie :( Chodziłem już na korepetycje rozne i wiele to nie dalo po za zdaną maturą.

Serio twoja koleżanka pracuje w wyborczej bez żadnego wykształcenia w tym kierunku? Zawsze myślałem że do gazet a szczególnie tak rozpoznawalnych biorą ludzi z wykształceniem by znali etykę dziennikarską i tym podobne bzdety z tym związane.

Z moim pisaniem jest o tyle problem że od zawsze sobie wmawiałem że będę kiedyś pisarzem, kiedyś uda mi się wydać książkę i będę miał troche grosza z tego. Ale od szkoły mam problemy z ortografią którą olewałem wcześniej a teraz żałuje, mam problemy z interpunkcją i tego typu rzeczami a przecież pisarz powinien coś sobą reprezentować w tej materii by się nie ośmieszyć. Tylko że ilekroć chce się tego nauczyć, szukam książek poradników itp to nic mi z tego nie wychodzi bo nie mogę tego wszystkiego spamiętać. Pomijam już fakt że pisząc w danej chwili nawet po setkach popraw dany tekst wydaje mi się dobry. Gdy jednak go wyśle gdzieś po długim czasie i licznych przeróbkach okazuje się że jest denny jest masę błędów i ogólnie jest beznadziejny :( Pamiętam jak byłem na psychologii była kwestia Karen Horney (nie pamiętam jak się to pisało) i jest pracy na temat nerwicy i wyidealizowanego obrazu samego siebie. Teraz się boję że to moje przekonanie ze kiedyś będę pisarzem jest właśnie takim wyidealizowaniem i nigdy tego nie osiągnę.

 

P.S. Dużo bierze za wizytę ta terapeutka? Napisz na PW jeśli nie chcesz tutaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy miał swoją piętę, nawet Achilles. Tobie trafiło na języki, innemu na matematykę, inny nie umie gotować. Musisz to zaakceptować i tyle. Jesteś sumą swoich wad i zalet.

Nie trzeba mieć studiów, żeby znać etykę dziennikarską - kolejny Twój błąd w rozumowaniu. W ogóle żeby się na czymś znać niekoniecznie trzeba się tego nauczyć w szkole i mieć to poświadczone papierem. Ma świetne pióro, jest niesamowicie inteligentna i umie rozmawiać z ludźmi - moim zdaniem to wszystko czego potrzebuje dziennikarz - zdaniem jej szefów też. I żadnej z tych rzeczy nie nauczysz się studiując dziennikarstwo.

 

Godzinna sesja kosztuje 100 zł, to przyzwoita cena jak na Poznań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

call21, Mature wypada miec w dzisiejszym swiecie, podstawówka to juz siara ,ze tak powiem ,ale studia wcale nie sa potrzebne.znam wielu ludzi, którzy maj tylko srednie i sa bardzo inteligentni najbardziej inteligentny cżłowiek jakiego znam skończył technikum budowlane tylko i aż.Jest niesamowicie oczytany uwielbiam z nim rozmawiac cytuje cytaty z róznych ksiązek , Kafka Dick , starozytni filozofowie ogólnie jest niesamowity, tylko tyle ,ze niestety miał rózwniez problemy z narkotykami i to troche dyskfalifikuje w moich oczach bo narkomanów sie boje chociaz chyba nigdy nie popłynał zbyt mocno.Uwielbiam z nim rozmawiac imprezowac, stymuluje mnie intelektualnie natomiast do zwiazku sie nie nadaje nie ze wzgledu na wykształecenie tylko przez te dragi bardziej.Wiec uszy do góry idź moze na technika jakiegoos, jakbys zrobił technik informatyk i przy tym technik BHP to chyba było by oki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Morphine90 szczerze to troche mnie zaskoczylas. Oczywistym jesty ze studia to nie wszystko i liczy sie tez talent itp ale zawsze mialem wrazenie ze zyje wlasnie w czasach w ktorych nawet jak masz wiedze i zdolnosci to bez papierka nic z tym nie zrobisz bo nikt ci nie zaufa i nie uwierzy w to.

tahela problem w tym ze akurat do spraw technicznych sie w ogole nie nadaje. Zawsze bardziej mnie ciągnęło do humanistycznych kierunków i spraw.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Morphine90 szczerze to troche mnie zaskoczylas. Oczywistym jesty ze studia to nie wszystko i liczy sie tez talent itp ale zawsze mialem wrazenie ze zyje wlasnie w czasach w ktorych nawet jak masz wiedze i zdolnosci to bez papierka nic z tym nie zrobisz bo nikt ci nie zaufa i nie uwierzy w to.

tahela problem w tym ze akurat do spraw technicznych sie w ogole nie nadaje. Zawsze bardziej mnie ciągnęło do humanistycznych kierunków i spraw.

 

To dobrze, że zaskoczyłam. Najwyższy czas zmienić to myślenie rodem z lat 90 (i to początku), które zaszczepiają Ci rodzice. Żyli w innych czasach po prostu. Teraz co innego jest ważne. I serio, zrób sobie dodatkową kategorię prawka - praca będzie gonić Ciebie, stawki są dobre i całkiem spora wolność. Jak pracowałam w pośrednictwie pracy to za cholerę nie mogliśmy znaleźć żadnego kierowcy w Poznaniu na C+E, a pracodawcy oferowali świetne stawki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się go, nigdy sobie z nim nie radziłem i nie poradze a na uczelni nie pozwalają wybrać innego niż angielski bo trzeba zaczynać od poziomu A2 a nie od zera

Dlaczego? A2 to nie jest wysoki poziom. Osłuchaj się z językiem, tego jest pełno na yt.

 

 

Ostatnio uswiadomilem sobie jakim obowiązkiem i jaką odpowiedzialnoscia jest zycie.

Chyba zbyt poważnie je traktujesz. Przypuszczam, że kierujesz się stereotypem, iż prawdziwy mężczyzna powinien zbudować dom, posadzić drzewo i spłodzić dziecko. ;)

Żyjesz tu i teraz i wyłącznie Ty powinieneś mieć kontrolę nad własnym losem. To, że obecnie jesteś ,,na dnie", nie znaczy, że za kilka lat będziesz.

 

 

Czuje ze kompletnie stracilem cel i sens życia. Co ja mam robić :(?

Zastanów się nad swoimi potrzebami. Przypuszczam, że na pewno masz jakieś mocne zalety.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

call21, ja bym radził Ci się dobrze zastanowić nad przyszłością i nad uczeniem się ewentualnego zawodu. Kierowca brzmi fajne, ale ja np. kierowcom, którzy do nas przyjeżdżali (poprzednia praca) nie proponowałem, żeby sobie usiedli jak trzeba było poczekać, bo nie chciałem ich denerwować (tzn. na początku proponowałem, ale zawsze odmawiali). Poza tym dostaniesz pewnie jakąś podstawę i resztę jako dietę, jeśli będziesz jeździł po Europie. Musisz się nastawić na cygańskie życie. Najlepiej to jako kierowca wywrotki w jakiejś firmie budującej drogi. Najlepiej kierowców popytaj. Na spawacza też brzmi nie najgorzej, ale musisz wziąć pod uwagę piasek w oczach i problemy z zaśnięciem, no i co się nawdychasz to Twoje. Możesz próbować jako technik elektryk/automatyk i do utrzymania ruchu w jakimś zakładzie produkcyjnym. Oni sobie głównie cały dzień dłubią w warsztacie, ale jak coś się dzieje, to mają niezły zajob i raz widziałem jak jednego palce do worka chowali, także nie jest to do końca bezpieczne. Niedobrze, że masz problemy z tymi zdolnościami technicznymi i językami. Ja skończyłem dosyć łatwe studia techniczne i się całkiem wygodnie przytuliłem, no ale znajomość języków obcych mi pomogła. Ale mogę Cię pocieszyć, że były takie miejsca, w których długo nie zabawiłem i mnie to dosyć wtedy dołowało, a był i taki zakład pracy, który bardzo miło wspominam, a z którego niektórzy nowi pracownicy uciekali po kilku godzinach.

 

edit:

No co Ci chciałem powiedzieć jeszcze. Nigdzie Cię nie posadzą, wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Jak mało zarabiasz to pewnie się fizycznie narobisz, ale i odpowiedzialność mała. Jak więcej zarabiasz, to może być odpowiedzialność większa. Od miejsca zależy, od ludzi, od zwierzchników. Nie ma miodu. Wygrać w grę losową miliony, to byłby miód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też byłam dziennikarką już na pierwszym roku studiów. Obecnie kończę pisać powieść. Nie ma jednej uniwersalnej drogi kariery, na zasadzie: skończ taką a taką szkołę, zrób takie a takie papiery. Sam musisz wybrać, a jak się nie uda, zmienić kwalifikacje, poszukać czegoś innego.

 

Co do Twojego samopoczucia - podejrzewasz u siebie depresję albo nerwicę? Jeśli tak, idź do psychiatry, to się leczy. Jeśli nie, to znaczy, że jesteś trochę takim marudą i lubisz się nad sobą poużalać. W sumie nie ma w tym nic złego, każdy czasem lubi, byle z umiarem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fajny temat.

Ciągła zmiana studiów w przypadku depresji, nerwicy, problemów psychicznych to normalka. Ja studiowałem z 7 kierunków :) Zarządzanie, administracje, TiR, jezykoznawstwo, wschodoznawstwo. Zgadzam się z Morphine, że te studia zupełnie nic nie dają, a studenci kończą i nic nie potrafią. Wszystko studiowałem dziennie na UaM i AWF. O wykładowcach to już nie będę nic mówił. Poza informatyką, którą teraz studiuje to wszystkie poprzednie kierunki to była strata czasu. Pomyśl ile osób kończy filozofie, socjologie, administracje, zarzzadzanie itp itd. Wierz mi na słowo oni nic nie potrafią poza dyplomem nie mają nic. Nie jesteś sam z tym problemem na świecie. Masz 25 lat to nei koniec świata. Niektórzy w tym wieku zaczynają medycyne! Ba w Izraelu na studia idzie się w wieku 22 lat. Musisz zadać sobie tylko jedno zajebiście ważne pytanie

:).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aha a odnoścnie zarobków po studiach. Mój znajomy bez studiów pracuje na magazynie jako TL, wózkarz, kierowca, trochę w logistyce dostaje 3500 zł netto. Mój brat po studiach w PL i UK startował w Poznaniu na associate w mckinsey. Zaproponowali mu 4 tys brutto czy 3 netto.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz 25 lat to nei koniec świata. Niektórzy w tym wieku zaczynają medycyne! Ba w Izraelu na studia idzie się w wieku 22 lat. Musisz zadać sobie tylko jedno zajebiście ważne pytanie
:).

 

Znam kobietę, która zaczęła medycynę w wieku 35, jak odchowała trójkę dzieci na tyle, by je puścić do szkoły. I skończyła. I pracuje teraz w zawodzie. Najwyraźniej z sukcesem odpowiedziała sobie na zajebiście ważne pytanie 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciągła zmiana studiów w przypadku depresji, nerwicy, problemów psychicznych to normalka.

Kurde, a myślałem, że to ja jestem takim indywiduum, które nie umie sobie miejsca znaleźć. Pocieszyłeś mnie, bracie. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w Twoim wieku. Niestety przez chorobe rowniez nie ukonczylam studiow, a probowalam 3-krotnie. Zycie, trafialam do szpitala. Dodatkowo choruje na fobie spoleczna. I tak uczciwie to nie mam z kim pogadac o tym co czuje. Ostatnio czytalam ksiazki Beaty Pawlikowskiej tej slynnej podrozniczki i ona pisze w tych ksiazkach iz miala bulimie, niska samoocene, nie radzila sobie w kontaktach miedzyludzkich, rzucila szybko studia... mimo to wyszla na prosta i dzis jest "kims". Najgorsze co mozemy sobie robic to porownywac sie do kogos. Studia... nie wszyscy maja ukonczone i mi samej kiedys trudno bylo wyjsc z tego myslenia studia=sukces. Trzeba skoncentrowac sie na tym co sie lubi, bo prawda jest inna - jesli robimy cos z sercem i pasja to pieniadze to tylko efekt uboczny. Jak sie bedziemy zmuszac to robienia czegos co nie lubimy to pieniadze odpychamy i mozemy popadac w depresje. Jest mnostwo kursow specjalistycznych dajacych konkretny zawod. Poszukaj czegos w czym czujesz sie mocny i tym sie zajmij. Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×