Skocz do zawartości
Nerwica.com

Serwus!


DamianM

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

 

jestem nowy na tym forum i ładnie jest się przedstawić. Nazywam się Damian i moim problemem jest stresssss, który zaczyna przejmować nade mną kontrolę. Stresuję się przede wszystkim pracą, a nigdy z tym nie miałem problemów. Nie jestem w stanie sobie z tym poradzić i np. jak jest niedziela i siedzę w kościele to nie słucham księdza, a myślę co będzie się działo w pracy. Te myśli same przychodzą i wtedy zaczyna mi bić mocniej serce, tak jakbym się wystraszył. Jak już znajdę odpowiednie miejsce na forum to rozpiszę się dokładniej na mój temat :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Damian!

 

Napisałeś, że mocno stresuje Cię praca. Czy mógłbyś napisać, w jakim charakterze pracujesz, czym się zajmujesz? Czy jest jakieś odpowiedzialne stanowisko, dlatego odczuwasz silną presję?

 

 

Pracuję w zakładzie produkcyjnym na stanowisku kierownika. Jest to jedna z "tych" polskich firm, w której zrzuca się duża ilość pracy na zbyt małą ilość ludzi. W zasadzie do moich obowiązków należy wszystko: marketing, sprzedaż, zamówienia, utrzymanie produkcji, część spraw kadrowych. Można powiedzieć, że prowadzę tą firmę. Pracuję dziennie 9 godzin (pn-pt) w sobotę 5 godzin. Urlop mogę brać tylko zimą, a w lato tylko praca praca. Szef przegląda ebaya, a szefowa czyta onet. Muszę dodać, że mój szef jest furiatem, cholerykiem, każdego ma za debila i złodzieja. Często wydziera się na innych pracowników uważając, że zawsze zawsze ma racje. Przecież szef zawsze ma racje. Jeżeli chodzi o mnie to szefostwo w miarę dobrze mnie traktuje - boją się cokolwiek mi głupiego powiedzieć bo nieskromnie przyznam, że beze mnie sobie nie poradzą tutaj(to jest zdanie innych, którzy widzą co się dzieje u mnie w firmie), a o dobrego pracownika trudno w dzisiejszych czasach.

Niby wiem, że jestem bardzo obciążony, że to tylko praca, którą zawsze można zmienić. Tutaj pojawia się problem: w mojej głowie zrodziła się myśl, że ta praca jest ostatnią moją pracą w życiu, że muszę walczyć żeby innym pokazać, że dam radę. Siedzę w domu i kombinuję co pójdzie nie tak, co się uda, z czym będą problemy, a z czym nie. Wczoraj czytałem, że to nie rzeczy nas stresują, a my stresujemy się nimi. Tylko, że ja nie potrafię przestać się stresować. Dobrze śpię, ale mam obniżony próg nerwowości - nie wiem jak to określić dobrze. Szybko się denerwuję co się odbija na żonie. Kiedyś wszystko przychodziło mi lekko, nie przejmowałem się i życie było piękne. Nie mam kredytów, nie jestem chory fizycznie w żadnym stopniu (albo o tym nie wiem), mam kochającą żonę. Nie mam żadnych innych problemów. Jest praca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie. Mam na imię Sebastian, mam 24 lata. Mój problem rozpoczął się 2 miesiące temu i przejął kontrolę nad moim życiem. Chodzi o zaburzenia depresyjno-lękowe. 22 października moja mama z którą byłem bardzo związany emocjonalnie, popełniła samobójstwo przebywając w na odwyku od benzo. Kilkanaście lat leczyła sie na depresję i lęki. Zawsze byłem przy niej, to na moim ramieniu płakała gdy ojciec kolejny raz znęcał sie nad nia psychicznie. Babcia mieszkająca z nami również popełniła samobójstwo. Załatwianie sprawy pogrzebu, sam pogrzeb, kilka dni po i mnie dopadło. Niesamowity lęk, bezsenność, problem z koncentracją, brak apetytu, apatia, otępienie. Początkowo próbowałem poradzić sobie samą psychoterapią. 3 lataa temu okazała sie wystarczająca aby poradzić sobie z przejmowaniem lęków matki. Tym razem mój stan się pogarszał, trafiłem do lekarza.

 

Pramolan i trittico okazały się nieskuteczne. Dostałem doraźnie na sen hydroksozyne i ketrel, które również nie pozwalały mi zasnąć. Później był Citabax, po ponad 3 tygodniach bez poprawy lekarz przepisał mi we wtorek Velaxin w dawce 75mg na dobe. Przed snem piję Lerivon 40mg, pozwala mi to przespać 5-6 h, czasami budzę sie kilkukrotnie.

 

Mam świetne mieszkanie, prace i narzeczoną, jesteśmy razem 8 lat.

Zawsze uchodziłem za osobę wygadaną, mega wesołą, towarzyską i pewną siebie. Teraz nie wiem co powiedzieć, splatątanie i pustka w głowie. Narzeczona mnie nie poznaję. Ciągła obawa o strate pracy, narzeczonej, swojego świetnego, do końca października 2015, życia. Prowadziłem aktywne życie. Rower, siłownia, hokej, kino, studia magisterskie. Teraz nic mnie nie interesuję, nie sprawia radości. Walczę aby wstać z łóżka, wyjść z mieszkania, coś zjeść. Pojawiają się myśli samobójcze pomimo tego, że wciąż mam wszystko. Libido spadło do zera. Czekam aż zrobi się ciemno i znowu będę miał nadzieję, że jutro będzie lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, nic dziwnego, że takie warunki w pracy Cię stresują. Każdemu zdrowemu człowiekowi byłoby trudno wytrzymać coś takiego. Skoro masz doświadczenie na kierowniczym stanowisku, może znalezienie innego pracodawcy nie będzie większym problemem?

 

Cześć, tylko ja mam taki problem, że w całej zawiłości sytuacji u mnie się uruchomiło coś na styl syndromu sztokholmskiego. Jest mi źle w pracy, mam problemy i stresy, szef jest furiatem i boję się z nim rozmawiać, ale za to ma przebłyski "ludzkości" które mnie rozbrajają. Dla przykładu: nawrzeszczy na mnie, pofuczy, a za 5 minut opowiada mi kawał tak jakby nic się nie stało. W momencie kiedy myślę sobie, że się zwalniam, że więcej już nie dam rady on robi coś co powoduje, że sobie myślę - furiat z niego, szkoda chłopa, trzeba współczuć. Brak mi asertywności? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×