Skocz do zawartości
Nerwica.com

wiem ze potrzebuje pomocy


baby_luv_gold

Rekomendowane odpowiedzi

Wiem to ale do cholery kto ma mi pomoc????????

Ja chyba cale zycie choruje na cos, zaczelo sie od tego,ze urodzilam sie w zamartwicy, dostalam zastrzyk z adrenaliny w moje jeszcze wtedy malutkie serduszko i jestem ........ale po co???????

Czesto mysle i mowie,ze nie potrzeba pomagac naturze, i po co sie teraz mecze???????????

Boze , najgorszym cierpieniem jest dla mnie to ,ze moje 2 coreczki widza co sie dzieje i nierozumieja. Co mam im powiedziec?? Ze mama jest zla, ze nie nadaje sie na matke???

Moj tato od kiedy skonczylam 3 lata poniewieral mna , szmacil mnie , zawsze bylam kur.. . Dlaczego ?? Nie rozumialam tego i nigdy nie zrozumiem, choc tlumacze go, ze tak samo byl wychowywany , bez uczucia bez milosci. Zawsze byl zazdrosny o mame, godz trzecia kiedy wracal do domu , to koniec zabaw z mama,musielismy byc w pokoju , nie przeszkadzac mu.

Bil mnie czesto po glowie czym sie dalo , wiec gdy zazelam miec migreny z aura, przestraszyl sie i wspanialomyslnie zawiozl mnie na badania. bylo ok wiec juz sie nie bal.

Ganial mnie po domu po pijaku, ja bylam obiektem wyladowan , balam sie ze mnie zabije.

Gdy zaszlam w ciaze , wyzywal mnie okropnie, bylam czesto w szpitalu z powodu przedwczesnych skurczy, cala ciaze bylam na lekach podtrzymujacych. Musialam z nim mieszkac, bo moj maz obecnie (wtedy chlopak) okazal sie tchorzem. Ale to bardzo dluga historia

 

Jestem w blednym kole , 5 lat temu mialam przepisana Amitrypiline , ale ja odstawilam bo tylko mnie usypiala, teraz mam Paroxetine ale mam po tym potworne bole glowy i nie biore, czekam na skierowanie do psychologa juz w3 miesiac. mam dosc.

 

Jestem potworem , robie to co ojciec, moze nie tak samo ale klne do dzieci, uciekam w samotnosc , nie chce mi sie nic , nie nadaje sie na czlowieka...................

Mysle ze lepiej bedzie im beze mnie, czesto mysle aby wyjsc i nie wrocic..

 

Co mi jest ja mam raz stany depresyjne a czasem ogromna agresje.

 

I po co kolejne pokolenie ma placic za cudze krzywdy.

 

kocham Maje i Kajunie(to dziecko jako jedyna osobe na swiecie dopuszczam do siebie) , odsuwam ludzi od siebie , czasem brutalnie i chamsko , ale nie dam sie krzywdzic.

 

Zyje z miom mezem, choc krzywdy od niego nie zapomne nigdy , tacie moge wybaczyc bo to moj ojciec i kocham go bez wzgledu na cokolwiek, ale nie grzeskowi, Boze jak mozna krzywdzic tak mocno, to bylo 3 lata temu a jest jak wczoraj, dzisiaj.

Bylam wtedy w ciazy , potrzebowalam go , a on mial inne zajecia , narkotyki, inna kobieta ale byl tchorzem i nie odszedl, choc go blagalam.

dlatego wyslalam go do Anglii , aby z nim ostatecznie sie rozstac , i co ???????? Pojechalam do niego , bo wiem ze zrozumial , ze sie zmienil i ze chce stworzyc rodzine, ale ja sie mszcze , nie daje mu za wygrana , walcze z nim ........nie wiem o co !!!!! Zamiast zapomniec , ja swieta tez nie bylam, zamiast cieszyc sie zyciem rujnuje je sobie. NIENAWIDZE SIEBIE, jego tez........................

Wiem, ze nikt mie nie rozumie "wez sie w garsc" to zdanie przeszywa ma dusze jak tepy noz , tak boli , BO JAK MAM SOBIE POMOC, KTO MI POMOZE??????????!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz, nie miałam tak strasznego dzieciństwa, ale tak strasznego miałam pierwszego męża. Był marynarzem. Bił mnie, poniewierał... ale jakoś bałam sie odejśc, a poza tym bardzo go kochałam. Któregoś dnia jednak uciekłam (zaczął odprawiać nade mną egzorcyzmy - powiedział, że w moich oczach widzi szatana).

Potem przeżyłam koszmar - śledził mnie, zamówił agencję detektywistyczną, ochroniarzy, bałam się wyjść z domu.

Wiem, że to bardzo skrzywiło mi obraz życia i że teraz .. tak, ja Ciebie rozumiem.

Chodziłam kiedyś do psychologów, ale to nie miało sensu. Wiedziałam, że jak sama sobie ze sobą nie poradzę, nikt nie potrafi mi pomóc.

Może dlatego, że straciłam zaufanie, a może dlatego, że TEGO NIE ROZUMIELI.

Po kilku latach poszłam na terapię metodą ustawiania rodziny - systemowa terapia Berta Hellingera. I prawdę mówiąc tylko to postawiło mnie na nogi.

Trzeba to przeżyć, żeby zrozumieć, nie potrafię tego opisać.

Zrozumiałam wówczas wiele spraw.

Ale dzisiaj... mam 2 męża, ale popełniam te same błędy - zapominam o sobie, poddaję się wymuszeniom i nastrojom mojego męża, a na to wszystko patrzy mój 16-to letni syn.

I co? I jak ja czegoś chcę to muszę zrobić to sama. np. dzisiaj - chciałam jechać do lasu, no i pojechałam SAMA. Natomiast on, kiedy poprosił go kolega, ubrał się i pojechał po niego do Gorzowa, a podobno, nie chciało mu się wychodzić z domu.

A teraz SAMA siedzę w domu, bo mój mąż poszedł do kina. Bo przecież jestem nienormalna i nie wiadomo o co mi chodzi.

Tak mogłabym pisać godzinami, ale... ten temat jest TWÓJ.

Chciałabym, żebyś wiedziała, że nie jesteś sama.

Bo jest gdzieś jakaś nowa znajoma, która od dzisiaj będzie myślała o Tobie :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziekuje ci bardzo.

 

Tylko ja mam ten problem, ze to ja jestem zla, krzycze , przeklinam, to ja psuje wszystko.

Tyle ze on zdradzil mnie w najwazniejszym momencie naszego wspolnego zycia i to jest bardzo bolesne , ze bylam w szpitalu raz po raz z tego samego powodu co w pierwszej ciazy, tyle ze przez to co wyprawial, sama pani ginekolog kazala mi sie polozyc do szpitala , bo on nie da mi urodzic w spokoju- to jej slowa.

Bol ogromny kiedy do kobiet lezacych przychodzili mezowie i glaskali je po dloni , po prostu byli. moj mi przynosil kanapke, albo cos i zaraz byl telefon ni i musial isc. Wiedzialam do kogo idzie, a zarzekal sie ze juz to skonczl, ze wie jak mnie krzywdzil i ze tego juz nie robi. Trzymalam sie w szpitalu , probowalam nie plakac bo bylo mi tak strasznie wstyd. A kiedy wracalam do pustego domu , wachalam czy nie czuc jej obecnosci w moim lozku i kiedy Maja byla w przedszkolu wtedy siadalam i wylam, wylam jak pies w glos ,okropnie. Czekalam az urodze i wtedy sie wyzylam na niej , na nim.

Wyrzucilam go z serca............dalej go tam nie ma , jestem tchorzem.

 

Mowie mu co czuje , a on jakby nie chcial wracac do tego , ale to nie minelo, zdradzil mnie , nasze dzieci.

 

Ja nie wybaczam. Jestem tchorzem , boje sie odejsc.

 

Pozdrawiam cie Lara

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie chciałam CI powiedzieć, że masz odejść, ale że nie możesz zapominać o sobie.

Wszyscy jesteście ważni.

Wiele osób mi mówi - usiądźcie i porozmawiajcie, a ja za każdym razem powtarzam to samo - ale mój mąż nie rozmawia ze mną. Stale tylko mówi - o co ci chodzi, czepiasz się, stale masz jakieś reklamacje, napisz do Bravo...

no i tak wygląda nasza rozmowa i ja też sie wściekam

 

ja myślę, że wcale nie jest tak, że TY jesteś zła!!!

Tylko gdzieś zgubiłaś siebie. Wiesz, ja tam psychologiem nie jestem i takiego doświadczenia nie mam, ale też wiele przeżyłam (niestety)

Kiedyś usiadałam i zaczęłam zastanawiać się nad sobą i wiesz do jakiego doszłam wniosku - że połową sukcesu jest jak sama przed sobą przyznasz co Ty źle robisz, z czym Ty ię źle czujesz...

tak naprawdę to nie jest ważne, co powiesz innym, ale SOBIE... tak właśnie jest w moim przypadku.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wlasnie na tym dokladnie polega moj problem , nawet moja lekarka to stwierdzila, ze dokladnie zdaje sobie sprawe co sie ze mna dzieje , co robie zle, w ogole co jest nie tak . Ja wiem co chce w zyciu,ze nie takiego zycia chce. Boze ja sie boje przyznac ze nie kocham meza, nie moge sie zmuszac , nie moge dluzej udawac , ze jestesmy razem. grzesiek sam siebie potrafi oklamywac , ja nie. teraz ja jestem winna bo on sie raczyl zmienic, sorry dla mnie to za pozno.

Moj maz tez ze mna nie rozmawia, mowi -jak jestes chora to sie lecz i takie szczeniackie odzywki.

Ja tak naprawde nie potrzebuje nikogo bo wiem co jestem warta, umiem kochac i tego tylko potrzebuje by byc szczesliwa. To poczucie braku uczuc , tego ,ze ja nie moge kochac kogos na calego, dla mnie milosc jest motorem dzialan , sensem zycia, milosc dzieci mi nie wystarcza niestety, ja ciagle pragne podswiadomie ,by ktos wypelnil pustke po moim tacie....

 

JESTEM PRZERAZONA, ja naprawde nie chcialabym sie rozstawac, ale to do cholery nie to, ja takiego uczucia nie chce, to plytkie i samolubne uczucie, sam nie wezme i nikomu nie dam-to na takiej zasadzie dziala.

Wiele by pisac o tym, ja mam dopiero 25 lat i swiat przede mna, a ja czuje sie jak kaleka , musze sobie pomoc............ale jak???????????????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

umiem kochac i tego tylko potrzebuje by byc szczesliwa. To poczucie braku uczuc , tego ,ze ja nie moge kochac kogos na calego, dla mnie milosc jest motorem dzialan , sensem zycia, milosc dzieci mi nie wystarcza niestety

 

sam nie wezme i nikomu nie dam-to na takiej zasadzie dziala

 

wiesz, moje obecne życie wygląda dokładnie tak samo... i czuje dokładnie to samo co Ty.

Wszelkie sposoby, aby coś zmienić - zawodzą. Nawet dla mojego męża nauczyłam sie jeździć na motocyklu i zrobiłam prawko, ale co z tego...

Ja chciałam żebyśmy spędzali czas razem, mieli wspólne zainteresowania (choć 1), ale to też za mało... jak zrobię coś tak jak chce, to wymyśla, że teraz to chce inaczej... i tak bez końca...

a potem udaje, że nic sie nie stało i że nie wie o co chodzi...

Ale najdziwniejsze jest to, że skoro tyle nienawiści mi okazuje, to dlaczego nie odejdzie?

Ja bardzo go kocham, ale nie czuję aby on kochał mnie choć trochę.

Jest złośliwy i bardzo często okropnie wulgarny i chamski.

...............

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem, ze kobieta duzo zniesie, jestesmy silne , a moze bardziej naiwne. Ale mezczyzni to tchorze , nie chca podejmowac istotnych decyzji sami, wola ,az my to za nich zrobimy. Oczywiscie nie uogolniam, wierze ,ze kiedys poznam kogos, kto bedzie moja definicja meskosci (nie mowie ,ze idealem bo to 2 rozne rzeczy) , nie szukam ale czekam sam mnie znajdzie.

 

Ale to mocno wciska w ziemie gdy probujesz rozmawiac z mezem, wywnetrzasz sie az do bolu, a tu slyszysz zycie to nie telenowela (choc dzieki niemu poczulam sie jakbym byla w taniej soap opera) , albo moje ukochane zdanie - inni maja gorzej.

 

Powiedz mi lara dlaczego tak trudno wziac zycie w swoje rece????????

 

Choc powiem ci ,ze kwestia finansowa jest , u mnie przynajmniej, na 1 miejscu. Nie jestem niezalezna i boje sie czy dam rade utrzymac siebie i dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedz mi lara dlaczego tak trudno wziac zycie w swoje rece????????

 

dlaczego? w/g mnie dlatego, że my nie szukamy przygody. Tworząc rodzinę, staramy się utrzymywać płomyk w kominku.

I co gorsza, wydaje nam się, że nasi partnerzy myślą tak samo. Ale okazuje się, że tylko nam się wydawało. I co nam pozostaje? Sama nie wiem. Bo JA CHCĘ SIĘ DOGADAĆ!!! Ale mi nie wychodzi.

Przecież to straszne, kiedy musisz prosić o uczucia... to jest CHORE.

Wiesz, czasem czuję, że serce mi pęka, ale najgorsze jest to, że nikogo to nie obchodzi.

Ale ja nie chcę się zmieniać. Nie chcę być twardą BABĄ. Chcę być nadal czuła i wrażliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby nie syn, to napisałbym, że musisz znaleźć siłę, żeby odejść od męża. Ale dziecko potrzebuje ojca. Jaki by nie był, jest potrzebny, wiem po sobie...

Scrat przepraszam, ale to totalna bzdura być z katem dla dobra dziecka jakiego dobra????? tu nie ma dobra dziecko na to patrzy chłonie to jak gąbka.....

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:26 pm ]

Powiedz mi lara dlaczego tak trudno wziac zycie w swoje rece????????

jeśli mogę coś od siebie dodać to syndrom ofiary, on da przysłowiowo po raz setny Ci w łeb a Ty i tak będziesz się łudzić, że to ostatni raz, że może się coś zmieni, że jeszcze zawalczysz, że będzie dobrze...... niestety prawda jest taka, że zazwyczaj nigdy nie jest dobrze a nawet jest gorzej.....życie przecieka przez palce, wegetuje się, dzień leci za dniem i tak się trwa w tym bagnie i niemocy zrobienia czegokolwiek, wiem jak trudno jest odejść, strach przed samotnością i cała reszta koszmarków, jednak te, które odchodzą wygrywają życie, te które zdobywają się na przerwanie tej matni, potem nie potrafią zrozumieć jakim cudem tak długo tkwiły w tym bagnie i czemu nie zrobiły tego wcześniej.... nasz życie jest w naszych rękach a szczęście czasem jest tuż za rogiem, sęk w tym aby wyjść i je odnaleźć- z calego serca Wam życzę abyście je znalazły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby nie syn, to napisałbym, że musisz znaleźć siłę, żeby odejść od męża. Ale dziecko potrzebuje ojca. Jaki by nie był, jest potrzebny, wiem po sobie...

Scrat przepraszam, ale to totalna bzdura być z katem dla dobra dziecka jakiego dobra????? tu nie ma dobra dziecko na to patrzy chłonie to jak gąbka.....

 

Zastanawiam się, czy gdyby mój ojciec był, bił ale był, to czy nie wyrządziłoby mi to mniejszej krzywdy niż rozdarcie między matką a nim... To naprawdę rujnuje psychikę :(

 

Ale nie mogę być w tym temacie obiektywny...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

scrat oczywiście, że brak ojca jest straszną rzeczą dla dziecka i ma na niego ogromny wpływ ja tego nie kwestionuje broń Boże, ale ojciec kat, który znęca się nad rodziną fizycznie i psychicznie...... wiesz mi ten to potrafi zniszczyć dziecko i nie pisze tego tylko na podstawie własnych doświadczeń, Jak taki ma być ten ojciec to lepiej, żeby go nie było!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:39 am ]

Jestem potworem , robie to co ojciec, moze nie tak samo ale klne do dzieci

 

nie wolno Ci odreagowywać na dzieciach. to w nich musisz zobaczyć sens i swoją przyszłość.

 

Jak taki ma być ten ojciec to lepiej, żeby go nie było!!!!

 

Zgadzam się. To trudne, ale mniejsze zło.

 

 

ja naprawde nie chcialabym sie rozstawac

 

musisz się zastanowić, co jest dla Ciebie najważniejsze. rozstanie jest czasem jedynym wyjściem.

 

czesto mysle aby wyjsc i nie wrocic..

 

no, to najłatwiej, ale czy to nie tchórzostwo?

zdradzil mnie , nasze dzieci

Gówniarz!

albo moje ukochane zdanie - inni maja gorzej.

 

słuchaj, moim zdaniem Twój mąż jest przemocantem. to typowe słowa. Musisz przestać być ofiarą!

musze sobie pomoc............ale jak???????????????

 

zapytać siebie, co dla Ciebie jest najważniejsze. Nie możesz wciąż żyć w zawieszeniu, tak myślę. Dla mnie najważniejsze byłoby dobro dzieci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pisalam na poczatku jak moj ojciec mnie traktowal, ja z moim rodzenstwem prosilismy mame by sie rozwiodla, gdyby to zrobila mialabym dom , bylabym w nim bezpieczna. A tak , co - uciekalam , kiedy on byl , ja wybywalam i szukalam kogos kto mnie wyzwoli i tak zaszlam w ciaze. Cieszylam sie z dziecka , wiedzialam , ze gdy uderzy mnie w ciazy to mu nie daruje, bo podniesie reke na moje dziecko.

Probowal to zrobic ale ja bylam szybsza, chwycilam go za reke i trzymalam mocno patrzac mu prosto w oczy .Powiedzialam mu DOSC!

 

Juz nigdy nie podniosl na mnie reki.

 

Powiedzcie mi czy to normalne , ze dzieci siedza razem i rozmawiaja jakby bylo fajnie gdyby tato gdzies wyjechal.... takie byly nasze marzenia, on nas dolowal, moja siostra ma stany lekowe , leczy sie. Moj brat w wieku 18 lat juz mial nerwice serca, a ja????? Wszyscy mysleli ze po mnie splywa , nieprawda w srodku mam strzepy , nie chce mi sie zyc . Po co i tak jestem zerem.

 

Najgorsze jest to ze jestem do niego tak podobna, Dlatego wlasnie nie chce mi sie zyc, aby inni nie cierpieli................................

 

 

Zawsze powtarzalam ze jak bede miala swoje dzieci to nie bede ich tak traktowac jak on mnie , ale czasami czuje sie tak mocno zdenerwowana, czuje w glowie scisk, taki ze musze wybuchnac inaczej zwariuje. Nie mam momentu przejscia aby moc policzyc do 10 chocby , walnac piescia w sciane, nie wiem skad we mnie taka agresja.

Jakbym byla zla na caly swiat

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 11:14 am ]

Aha i jeszcze coś.

 

Nikt Wam nie pomoże. Bo wy same nie chcecie sobie pomóc. Tkwicie w toksycznych związkach na własne życzenie. Trzęsiecie gaciami, bo to, bo tamto. Z wygodnictwa, z lenistwa, ze strachu. Nawet swiadomość, ze krzywdzicie własne dzieci, nie jest w stanie wyrwać Was z tego gówna. O Waszej krzywdzie nie wspominając. To czego oczekujecie? Nikt za Was nic nie zrobi. Nawet nie macie w sobie dość odwagi, żeby spróbować zawalczyć.

 

 

Zgadza sie , jestem tchorzem , wiem o tym. Ale na Boga ja potrzebuje sie leczyc!!!!!!!

To ja jestem teraz ta ktora niszczy wszystko. jestem zla za wszystko co mi zrobil , chcialabym po prostu sprobowac jeszcze raz , a nie moge sie odciac od przeszlosci.

On jest wspanialym ojcem, jak patrze na niego jak bawi sie z dziewczynkami to czuje , ze ja jestem obca, ze zaczynam zajmowac taka pozycje jak moj tato , intruza.

 

Nie moge wybaczyc sobie ze odrzucam meza ale co najgorsze odrzucam starsza corke - maje, kocham ja nad zycie ale te przeszle wydareznia zostawily i na niej pietno , zmienila sie , ja urodzilam Kaje i ciagle sobie powtarzalam, ze dla niej musze sie trzymac i dzieki niej zyje teraz ( pisze to i nie moge przestac wyc). Ja nie rozumiem co sie stalo , ze odepchnelam Maje , nie wybacze sobie , ona ma dopiero 6 lat , jest trudnym dzieckiem i potrzebuje mamy. Ale stabilnej , normalnej , a nie rozhustanej , zmiennej, ....... .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

baby_luv_gold napisał:

Powiedz mi lara dlaczego tak trudno wziac zycie w swoje rece????????

 

jeśli mogę coś od siebie dodać to syndrom ofiary, on da przysłowiowo po raz setny Ci w łeb a Ty i tak będziesz się łudzić, że to ostatni raz, że może się coś zmieni, że jeszcze zawalczysz, że będzie dobrze...... niestety prawda jest taka, że zazwyczaj nigdy nie jest dobrze a nawet jest gorzej.....życie przecieka przez palce, wegetuje się, dzień leci za dniem i tak się trwa w tym bagnie i niemocy zrobienia czegokolwiek, wiem jak trudno jest odejść, strach przed samotnością i cała reszta koszmarków, jednak te, które odchodzą wygrywają życie, te które zdobywają się na przerwanie tej matni, potem nie potrafią zrozumieć jakim cudem tak długo tkwiły w tym bagnie i czemu nie zrobiły tego wcześniej.... nasz życie jest w naszych rękach a szczęście czasem jest tuż za rogiem, sęk w tym aby wyjść i je odnaleźć- z calego serca Wam życzę abyście je znalazły.

 

 

bardzo CI dziękuję za to napisałaś

właśnie wydrukowałam sobie Twoją wypowiedź i mam zamiar WBIĆ SOBIE DO GŁOWY TWOJE SŁOWA, a jak je czasem zapomnę, to zacznę czytać raz jeszcze

:P:P:P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

baby_luv_gold proponuję wizytę u dobrego psychologa (może prywatnie). jest też niebieska linia i grupy wsparcia. no i leki na tę Twoją agresję.

Piszesz, że po tym głowa Cię boli, po innym chce się spać. Leki działają po pewnym czasie, nie można tak szybko rezygnować. Co Ty byś chciała, żeby leki zadziałały natychmiast? Sama też musisz coś włożyć, od siebie. nie ma tak łatwo. Poza tym Polina ma dużo racji - od pisania, że jesteś zerem niczego nie zmienisz. zastanów się, jaki masz cel i próbuj go realizować. O!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do rollingstone

 

 

 

Akurat po Amitrypilinie chcialo mi sie spac, inny lekarz, jeszcze w Polsce kazal mi to odstawic poniewaz to lek starej daty , nie zdazylamm jednak uczestniczyc w terapii bio wyjechalam.

Spotkalam sie z lekarka ta w Anglii , ktora przepisala mi Paroxetine, mowilam ze mam tak potworne bole glowy , ze jestem totalnie wylaczona z zycia (nie moge sobie na to pozwolic na 2 tyg niebycia), mam wszczepiony implant antykoncepcyjny co moze nasilac bole (ale nie musi), ja w ogole bardzo zle toleruje leki, co niestety nasila we mnie strach , co znowu moze mi sie po nich dziac. Ja sama nie odstawiam leku , zreszta wyzej napisalam ,ze sma lekarka kazala mi nie brac tego leku, ona jest tylko GP nie psychologiem. prywatnie to sorry nie ma szans. cala moja bezradnosc tkwi w czekaniu na kolejke i tyle. Zreszta napisalam o tym.

Ja nie pisze tutaj ze jestem zerem , jaka ja jestem beznadziejna itd zeby mnie ktos pocieszal, pisze dlatego ze ja ukrywam sie z uczuciami przed swiatem bo mi wstyd za siebie. Mamie mowie wszystko, ale o tym bardzo malo bo nie chce jej martwic.

 

Piszesz ze sama musze cos od siebie wlozyc i tak dalej, przeciez moj problem polega na tym ze nie moge sama za siebie sie wziac potrzebuje oparcia i dlatego licze na ta wizyte, ale do tego czasu co mam robic????

usmiechac sie jak gdyby nic, udawac?????????

Normalnie wlasnie takie rady takiego typu, mnie oslabiaja.

 

Wczesniej pisalam, nie wiem czy czytales(as) czy nie , chyba wlasnie nie, ze wlasnie to jest bardzo smutne gdy wywnetrzasz najciemniejsze zakamarki duszy w nadziei chocby na zrozumienie , a tu slyzsysz - to sie zmien, rob cos, ty nie chcesz sie zmienic!

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 1:54 pm ]

dziekuje

:smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja nie pisze tutaj ze jestem zerem , jaka ja jestem beznadziejna itd zeby mnie ktos pocieszal, pisze dlatego ze ja ukrywam sie z uczuciami przed swiatem bo mi wstyd za siebie. Mamie mowie wszystko, ale o tym bardzo malo bo nie chce jej martwic.

 

możesz też powywnętrzać się przed nami :)

 

moj problem polega na tym ze nie moge sama za siebie sie wziac potrzebuje oparcia i dlatego licze na ta wizyte, ale do tego czasu co mam robic????

usmiechac sie jak gdyby nic, udawac?????????

 

jeśli mówisz mężowi o swoich UCZUCIACH, a on ma to gdzieś, to nie ma sensu się powtarzać. chyba musisz przeczekać i się pomęczyć. szkoda, że jesteś zależna od niego. to pewnie pogarsza problem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytam sobie Twój temat: bardzo kontrowersyjny, dlatego ciekawy.

 

Mam taką refleksję: cała sztuka polega na tym, aby nie powtarzać błędów, które już zostały popełnione.

Założę się, że jak byłaś mała, nie raz powtarzałaś sobie w myślach: nigdy nie będę taka jak ON!

Wydaje Ci się, że nie potrafisz inaczej żyć? Rwiesz sobie włosy z głowy, bo pomimo całej nienawiści do takiego postępowania tak czy inaczej powtarzasz błędy swoich rodziców? Nienawiść przeradza się w nienawiść do siebie samego? Dlaczego? Bo łatwiej nienawidzić. Słońce, przystopuj na moment. Zastanów się, jakie wartości są dla Ciebie najważniejsze w życiu. A potem się ich trzymaj. Serce podyktuje Ci, co robić. Tylko mu zaufaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tak, znam to. Też jako dziecko bardzo nie chciałem być taki jak ojciec. Ale to tkwi w nas, jesteśmy tym przesiąknięci, prawda jest taka, że jesteśmy tacy jak nasi rodzice i jeżeli nic z tym nie zrobimy, to tacy będziemy...

 

My mamy nad nimi tą przewagę, że wiemy, do czego to prowadzi i możemy spróbować temu zapobiegać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×