Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zmiana terapeuty


iate

Rekomendowane odpowiedzi

Hejka, zwracam się tutaj z następującym problemem.

 

Od 2 miesięcy chodzę na psychoanalizę. Przyznam, że to pierwszy taki typ terapii, z jaką się spotkałam. I teraz nie jestem przekonana, czy to, że w ogóle NIC nie wyciągam z tych spotkań to kwestia nurtu czy samego terapeuty?

 

Opiszę rzeczy, jakie najbardziej mi przeszkadzają:

-mój terapeuta się prawie do mnie nie odzywa. jak przychodzę na terapię, to siadam naprzeciwko niego, a on siedzi i się patrzy. i nic. zawsze wtedy czuję, że muszę wymyślić COKOLWIEK, żeby rozpocząć temat

-nie potrafię się przy nim otworzyć. nie wiem czemu, chyba m. in. z tego milczenia. nie wyobrażam sobie mówić przy nim o rzeczach, które mogłyby mnie doprowadzić do stanu, w którym się popłaczę

-mam wrażenie, że ta terapia prowadzona jest bez żadnego sensu, ciągle "skaczemy" po różnych tematach i tak naprawdę na żaden nie mogę się dłużej wypowiedzieć

-mój terapeuta ma nadmierną skłonność do nadinterpretacji. okropnie mnie to irytuje. jeśli odwołam wizytę, bo zwyczajnie nie mogę przyjść - trzeba to omówić, bo jak nic to pokazuje mój strach przed zaangażowaniem się w terapię. jeśli użyję złych słów - zaraz to wychwyci, przypisuje temu znaczenie. jest to dość męczące, bo np. chciałabym mu powiedzieć o moim przemyśleniu na jakiś temat, dobiorę niefortunnie słowa (np. "muszę iść do pracy"), a on od razu wchodzi mi w słowo i zaczyna analizować zupełną pierdołę (czyli skupia się na słowie "muszę", bo jego zdaniem to pokazuje, że czuję, że nie mam kontroli nad życiem). przez to ostatnio bardzo ostrożnie dobieram słowa, żeby nie mógł się do niczego przyczepić.

 

I tu dwa pytania - czy tak wygląda psychoanaliza, czy po prostu mój terapeuta to palant? I czy istnieje możliwość zmiany terapeuty, jeśli terapia jest na NFZ? :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka, zwracam się tutaj z następującym problemem.

 

Od 2 miesięcy chodzę na psychoanalizę. Przyznam, że to pierwszy taki typ terapii, z jaką się spotkałam. I teraz nie jestem przekonana, czy to, że w ogóle NIC nie wyciągam z tych spotkań to kwestia nurtu czy samego terapeuty?

 

Opiszę rzeczy, jakie najbardziej mi przeszkadzają:

-mój terapeuta się prawie do mnie nie odzywa. jak przychodzę na terapię, to siadam naprzeciwko niego, a on siedzi i się patrzy. i nic. zawsze wtedy czuję, że muszę wymyślić COKOLWIEK, żeby rozpocząć temat

-nie potrafię się przy nim otworzyć. nie wiem czemu, chyba m. in. z tego milczenia. nie wyobrażam sobie mówić przy nim o rzeczach, które mogłyby mnie doprowadzić do stanu, w którym się popłaczę

-mam wrażenie, że ta terapia prowadzona jest bez żadnego sensu, ciągle "skaczemy" po różnych tematach i tak naprawdę na żaden nie mogę się dłużej wypowiedzieć

-mój terapeuta ma nadmierną skłonność do nadinterpretacji. okropnie mnie to irytuje. jeśli odwołam wizytę, bo zwyczajnie nie mogę przyjść - trzeba to omówić, bo jak nic to pokazuje mój strach przed zaangażowaniem się w terapię. jeśli użyję złych słów - zaraz to wychwyci, przypisuje temu znaczenie. jest to dość męczące, bo np. chciałabym mu powiedzieć o moim przemyśleniu na jakiś temat, dobiorę niefortunnie słowa (np. "muszę iść do pracy"), a on od razu wchodzi mi w słowo i zaczyna analizować zupełną pierdołę (czyli skupia się na słowie "muszę", bo jego zdaniem to pokazuje, że czuję, że nie mam kontroli nad życiem). przez to ostatnio bardzo ostrożnie dobieram słowa, żeby nie mógł się do niczego przyczepić.

 

I tu dwa pytania - czy tak wygląda psychoanaliza, czy po prostu mój terapeuta to palant? I czy istnieje możliwość zmiany terapeuty, jeśli terapia jest na NFZ? :cry:

 

To, że terapeuta się nie odzywa, to prawidłowo. Tylko czy to na pewno psychoanaliza (zresztą jakie to ma znaczenie, bo dla Ciebie chyba żadne)...

Coś tu jest niespójne. W punkcie pierwszym piszesz, że milczycie a w trzecim, że nie możesz się wypowiedzieć dłużej...to jak to jest?

Nadinterpretacja? Po prostu podaje możliwą (jego) interpretację jakieś wypowiedzi albo faktu. Nie robi po to, by cię pognębić, ale żebyś się nad tym zastanowił/a. Poza tym jeżeli Cię to irytuje, to mu to powiedz.

To, że skaczesz po tematach, to prawdopodobnie Twój problem - zawsze możesz powiedzieć, że nie skończyłeś/łaś i dokończyć, no chyba, że nie czujesz kontroli w swoim życiu i "musisz" dopasowywać się do terapeuty...Terapeuta będzie się czepiał słów, bo słowa niosą znaczenie i to o nie będzie dopytywał...co one dla Ciebie znaczą...

Zawsze istnieje możliwość zmiany terapeuty (niezależnie kto płaci)...tylko czy to terapeuta ma tu problem - należałoby to chyba omówić z obecnym...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie się nie podoba to czepianie się słów. Co do reszty, to tak wyglądają terapie psychoanalityczne.

Mojemu też się czasami zdarzy skoncentrowac na słowie zamiast na treści mojej wypowiedzi i jej sensie. Wiem jak mnie to wyprowadza z równowagi i emocji które czułam. I złość że musze mówić o czymś co mnie nie interesuje.

Z tym że u mnie to rzadkość więc nie jest to problem.

A tobie radzę abyś porozmawiała nawet przez całą terapię o tym czepianiu się. I zobaczysz co on na to, czy zechce zrewidować swój sposób prowadzenia terapii. Jeżeli sztywno będzie się tego trzymał, to się zastanowisz co dalej.

2 miesiące to jeszcze za krótko aby były jakieś widoczne efekty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×