Skocz do zawartości
Nerwica.com

Szukam pomocy (Łódź) - problemy, fobie, kompleksy itp.


Xitre

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Jestem tutaj nowy. Jeśli piszę w złym dziale to bardzo proszę przenieść ten temat we wskazane miejsce.

Mam 20 lat, drugą grupę inwalidzką, jestem chory na padaczkę miokloniczną i poszukuję jakiegoś dobrego psychoterapeuty/psychologa na NFZ w Łodzi. Fizycznie to jestem chyba pełnosprawny, choć byłem zwolniony 8 lat z zajęć wuefu w wyniku czego mam teraz sporą otyłość, ale intelektualnie.... :/. Ach, nie wiem po co w ogóle o tym w internecie wspominam!

Mam stany depresyjne (lub ciężką depresję, nie wiem czy czymś to się różni), chyba nerwicę, poczucie beznadziei, krytycznie niska samoocena, złe postrzeganie swojej płci (męska), brak odwagi (wycofanie), kompleksy właściwie z każdego powodu. Jestem zamknięty w swoim świecie, stronię od ludzi, agresji, przemocy, nietolerancji i trzymaniu się tradycji,jestem lekkoduchem, mam straszne zaniki pamięci krótkotrwałej, problemy z koncentracją, zapamiętywaniem (matematyka to istna orgia na ugorze, z przedmiotami humanistycznymi też nie lepiej, cieszę się, że w ogóle udało mi się liceum terapeutyczne ukończyć) itp. itd.

Nie widzę dla siebie przyszłości. Od ponad 1.5 roku po skończeniu liceum (nie mam matury) siedzę w domu i nigdzie się nie ruszam. Do niczego się nie nadaję bo w zasadzie niczym się nie interesuję, a jedynie siedzę dzień i noc w internecie. Jak już zaczynam się czymś interesować, lub coś robić to mi to szybko mija bo mam słomiany zapał i szybko się zniechęcam, bo podstawowych rzeczy nie jestem w stanie ogarnąć. Nigdy nie potrafiłem siebie określić, ponieważ nie chcę popełnić życiowego błędu i mieć przez to później do siebie wyrzutów sumienia, zresztą... nie mam ochoty na życie, na odpowiedzialność za siebie, jestem zbyt.. ociężały/przemęczony/znużony/nie wiem(?). Najchętniej to siedziałbym w domu, robił zakupy w pobliskich sklepach z rodzicami i w ogóle już nigdzie nie wychodził. Martwię się tym, że przez moją naiwność i łatwowierność sam sobie zrobię krzywdę i wyląduję w np. więzieniu (w podstawowych czynnościach sobie nie radzę, jestem nieporadny życiowo, a rachunki to nie moja działka). Dużą wagę przywiązuję do emocji i pogody. W internetowych testach wychodziło mi, że typ mojej osobowości to ISFJ/ISFP.

 

Mam kruchą psychikę, nie potrafię nawiązywać dialogu z ludźmi, a mężczyzn traktuję jak wrogów ponieważ ja sam jestem/chcę być inny, ubierać się po swojemu, być sobą, osobnikiem omegą (podejrzewam siebie także o transseksualizm, a może to jest po prostu kwestia psychiki?). Jestem zgorzkniały, zobojętniały, i sztywny. Nie potrafię ubierać słów (mam dosyć ubogi zakres słownictwa) i dawać logicznych argumentów. Wydaje mi się, że w rozmowie i wyrażaniu emocji jestem nieautentyczny, sztuczny, a osobowość mam totalnie bezbarwną. Naturalny wyraz mej twarzy to smutek/brak emocji (, ). Straciłem radość z życia już we wczesnym dzieciństwie (12-13 rok życia), ale mam wrażenie, że mentalnie zatrzymałem się na tym okresie przez co podejrzewam u siebie upośledzenie umysłowe lub niedorozwój ;( :/. Czuję się skrzywdzony, uwięziony w nie swojej płci emocjonalnej, w nie swoim świecie. Jestem przewrażliwiony na krzyki/krytykę/śmiech bo to mnie skutecznie zniechęca do dalszych działań i powoduje masę skojarzeń i myśli w głowie na mój temat. Być może jestem mizantropem, ale tego nie wiem. Nie pasuję po prostu do tej rzeczywistości, do polskiej mentalności. Mentalnie czuję się taką małą, zagubioną dziewczynką. Sypiam normalnie, choć po godzinie, albo po czterech-pięciu ogarnia mnie znużenie/senność, nie miałem jeszcze nigdy dziewczyny, myśli samobójcze to tylko tymczasowe przebłyski. Boję się, że gdybym zaczął wkraczać w dorosłe życie z takim podejściem to autentycznie bym sobie coś zrobił, lub ktoś by mi coś zrobił, a ja nie wiedziałbym o tym.

 

Jestem zdania, że zarówno prawdziwych przyjaciół jak i prawdziwą radość ma się tylko we wczesnym dzieciństwie. Później to jest już tylko gorzej.

Do psychologa/psychoterapeuty powinienem był się tak naprawdę udać kiedy była taka potrzeba (czyli 10 lat temu), już wtedy wiedziałem, że coś jest nie tak, ale nie zdawałem sobie za bardzo sprawy z tego, że ktokolwiek może mi pomóc, chociaż chciałem, ale rodzice nie mieli wtedy czasu na zajmowanie się mną. Teraz muszę coś z tym zrobić bo nie chcę cierpieć, chcę się cieszyć życiem.

Co do przyjaciół to nie jestem po prostu typem osoby która z łatwością nawiązuje kontakty. Jestem typem obserwatora/analityka. Ktoś musi do mnie zagadać, a nie ja. Jestem bardzo podejrzliwy, nieufny, ale wciąż naiwny jak dziecko. Od przedszkola już tak mam. Po prostu. Staram się sobie dobierać przyjaciół ostrożnie. Nie musi być ich dużo. Ważne żeby byli w stanie mnie zaakceptować w całości, i mieli takie same zainteresowania jak ja, żeby się nie wywyższali. Po ukończeniu danej szkoły nie przywiązuję wagi do znajomych, chociaż czasem tęsknię za niektórymi, ale nie jakoś bardzo. Liceum to była taka drobna namiastka przyjaźni, lekki powrót do czasów podstawówki, ale i tak nic z tego nie wyszło bo wychodzę z założenia, że z kimś trzeba dorastać by go zrozumieć. Mój najbliższy prawdziwy przyjaciel (i jedyny zarazem) i jego siostra z którymi to się przyjaźniłem 8-9 lat odsunęli się ode mnie. Zaczęły nas różnić poglądy, osobowości i towarzystwo. Nie kontaktujemy się ze sobą od czasów zakończenia gimnazjum, mimo iż mieszkamy niedaleko.

 

Aha! Jeszcze jest sprawa odnośnie płci psychoterapeuty. Nie wiem do kogo mam się skierować. Czy do kobiety, czy do mężczyzny?

Mężczyzna - brakuje mi ''męskich'' wzorców zachowań (choć ja wychodzę z założenia, że nie należy dzielić świata na męskość i kobiecość), samodyscypliny itp. itd. Kompletnie nie czuję się emocjonalnie powiązany ze swoją płcią. Nie cierpię sportu i rywalizacji, nie mogę mieć i chyba nie chcę mieć nawet prawa jazdy, boję się także bliskości i krytyki, nie piję ze względów zdrowotnych, nie chcę traktować kobiet jak jakichś zabawek do zaspokajania potrzeb, że o obraźliwych określeniach i bluzgach nie wspomnę, a testosteron też mam chyba dosyć niski (jestem mięsożercą). Jestem zdania, że należy łamać stereotypy, choć sam już zaczynam wpadać w ich sidła, dlatego wydaje mi się, że gdybym wybrał się do mężczyzny to byłby to już jakiś mały kroczek w moim postępowaniu. Gorzej jest z tym, że wiadomo jacy mężczyźni potrafią być. Nie ma pewności czy ktoś taki umiałby mi pomóc, czy nie zaszkodziłby mi nawet bardziej. Jest tutaj spore ryzyko.

 

Kobieta - wiadomo, kobiety mają na ogół lepszą tendencję do odczuwania i rozmawiania o problemach. Pewnie taka osoba lepiej by mnie zrozumiała i wytłumaczyła coś ''na miękki sposób''. Tutaj tylko mam takie przekonanie, że kobiety albo zbyt przesadzają i wychodzi z tego później takie ''babskie gadanie'' (żeby nie było - nic do tego nie mam, wolę już to niż męskie rozmowy), albo są zbyt obojętne. Poza tym kwestia się też tyczy mojego braku ''męskości'', no a kobiety raczej nie bardzo będą się orientowały w takich kwestiach.

 

Mam jeszcze kilka pytań.

 

1. Czy na pierwszym spotkaniu od razu powiedzieć psychologowi/psycholożce o wszystkich moich problemach?

2. Jak zyskać zaufanie do psychoterapeuty?

3. Co zrobić żeby nie doszło do takiej sytuacji gdzie będę się dobrze czuć tylko w gabinecie terapeuty, a poza nim nic nie będę mógł w stanie zrobić?

4. O czym nie warto mówić takiemu człowiekowi? Jestem chory na padaczkę, ale nie zażywam leków bo powodują u mnie efekt otępienia/znużenia, a także od nich tyję. U neurologa mówię, że przyjmuję bo nie chcę stracić grupy. Czy wypada (nie) powiedzieć o tym terapeucie?

5. Czym się różni psycholog od psychoterapeuty? Mam skierowanie do psychologa. Diagnoza: zaburzenia emocjonalne.

6. Czy były w Waszym przypadku takie sytuacje gdzie zaprzyjaźniliście się prywatnie z danym terapeutą, i spędzaliście z nim/nią czas poza gabinetem?

7. Czy terapeuta może wobec mnie zastosować terapię, że tak powiem - ''szokową''? Czyli wyjścia na miasto i robienie czegoś w praktyce, lub hipnoza?

8. Słyszałem, że depresję można leczyć farmakologicznie, ale czy to jest bezpieczne? Nie chciałbym sobie zaszkodzić.

9. Jeśli chciałbym zmienić specjalistę na innego to muszę mu wszystko od nowa przedstawiać? :/

10. Jeśli poproszę psychologa o wyrażenie jego własnej, prywatnej opinii (np. dotyczącej jego życia) to mogę z jego strony liczyć na całkowitą szczerość? Olewając etykę zawodu itp. itd.

 

Bardzo proszę Was o pomoc. Nie powinienem był chyba nawet tak szczegółowo pisać o swoich problemach, ale już po prostu nie wiem co mam zrobić. :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałem zedytować, ale nie mogłem. Tu ciąg dalszy:

 

Jako mężczyzna czuję się taki.... ograniczony. O kolorach i fryzurach rozmawiać nie wolno, okazywać emocji i słabości nie wolno, cieszyć się chwilą nie wolno, być sobą nie wolno, nosić błyskotek/świecidełek nie wolno, nie mieć ''męskich'' zainteresowań - także, nosić ciuchów w ciepłych kolorach czy w innych stylach - nie wolno bo zaraz ktoś zostanie uznany za homoseksualistę, a ja nie chcę mieć przypisanej takiej łatki, chcę być sobą. To ja się pytam - co mi w końcu wolno? Oddychać chociaż mogę? Pewnie nie, bo przecież ''prawdziwy mężczyzna'' nigdy się nie męczy! :( :/ ;(

Najlepiej to by było gdybym klnął jak szewc z piwem w ręku podczas oglądania jakiegoś durnego meczu przesiadując w podejrzanym barze z pannami lekkich obyczajów. Krótka glaca, 1000 metrów wzrostu, zabójcze spojrzenie i nieświeży oddech. Wtedy wolno. :/ Nie śmiejcie się. Naprawdę mam z tym problem. :( :/ Mnie takie głupoty(!!!) i tak wulgarne/prostackie zachowanie nie interesuje i nie przystoi. Cenię sobie spokój, harmonię, wolność, nie cierpię konfliktów, nie chcę udowadniać i zabiegać się o czyjeś względy/stylizować się na przynętę do której lgną rybki, bo dla mnie to są po prostu.... tanie, beznadziejne zagrywki na które nabierają się kobiety, a potem płaczą, że się dały omamić. Co mają także powiedzieć osoby bardziej poszkodowane niż ja? Mają iść na stracenie? Dlaczego nie możemy (mężczyźni) sami od siebie się wyzwolić, tylko wciąż wchodzimy sobie w drogę? :/ Nic dziwnego, że się o nas tak źle mówi skoro sami siebie takich tworzymy. Potem wyrasta pokolenie gangsterów i zakompleksionych osób które czują się jak więźniowie w (nie) swojej tożsamości. Zawsze byłem, jestem, i będę zdania, że nie płeć biologiczna, a emocjonalna świadczy o człowieku, i, że nie należy każdego oceniać zbyt pochopnie/impulsywnie.

Cóż za beznadziejna w swojej konstrukcji psychicznej i w postępowaniu płeć. Zero miejsca na ludzkie słabości. To jest chore i nieludzkie! Stale jest albo wyścig szczurów, albo kłótnie i sprzeczki z byle powodu zasłaniając się przy tym własną dumą męskości która jest tyle warta co zeszłoroczny śnieg. Tylko zabawki się zmieniają z wiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Czy na pierwszym spotkaniu od razu powiedzieć psychologowi/psycholożce o wszystkich moich problemach?

Jak najbardziej, aczkolwiek na Twoim miejscu zebralbym to w jakas logiczna calosc, bo moze to byc za duzo naraz. Opowiedz na poczatek ogolnie o sobie, a na nastepnych wizytach wybierz jeden problem i omawiaj go.

 

2. Jak zyskać zaufanie do psychoterapeuty?

Pomysl, ze jest to relacja w stylu pacjent-lekarz (chociaz on lekarzem nie jest). Obowiazuje go calkowita tajemnica (chyba, ze stwarzasz zagrozenie dla siebie/kogos), wiec mozesz mu powiedziec wszystko. Najwazniejsze, to byc szczerym. Nie chcesz o czyms mowic, to nie mow, ale nie klam.

 

3. Co zrobić żeby nie doszło do takiej sytuacji gdzie będę się dobrze czuć tylko w gabinecie terapeuty, a poza nim nic nie będę mógł w stanie zrobić?

Zle to rozumiesz i przypisujesz swoja ideologie do tego. W gabinecie dostajesz dawke informacji czy przemyslen, ktora maja pomoc Ci zmienic Twoj tok myslenia na pozytywny, masz lepiej rozumiec siebie i otoczenie, a tym samym czuc sie lepiej ogolem. Nie mysl o tym za duzo.

 

4. O czym nie warto mówić takiemu człowiekowi? Jestem chory na padaczkę, ale nie zażywam leków bo powodują u mnie efekt otępienia/znużenia, a także od nich tyję. U neurologa mówię, że przyjmuję bo nie chcę stracić grupy. Czy wypada (nie) powiedzieć o tym terapeucie?

Jak wyzej, mozesz mu powiedziec o wszystkim, bo obowiazuje go tajemnica.

 

5. Czym się różni psycholog od psychoterapeuty? Mam skierowanie do psychologa. Diagnoza: zaburzenia emocjonalne.

Psycholog nie moze prowadzic terapii, a jedynie spotkania. Psycholog raczej jest do jakichs takichs porad, wizyty u takowego sa tez raczej rzadsze, z terapeuta spotykasz sie co tydzien~.

 

6. Czy były w Waszym przypadku takie sytuacje gdzie zaprzyjaźniliście się prywatnie z danym terapeutą, i spędzaliście z nim/nią czas poza gabinetem?

To raczej jest niedopuszczalne i nieetyczne.

 

7. Czy terapeuta może wobec mnie zastosować terapię, że tak powiem - ''szokową''? Czyli wyjścia na miasto i robienie czegoś w praktyce, lub hipnoza?

Raczej moze Ci zaproponowac, czy bys nie sprobowal zrobic tego czy tamtego, ale ogolem nie daje Ci rad, bo nie od tego on jest. Hipnoza mozliwe, aczkolwiek nie slyszalem o tym.

 

8. Słyszałem, że depresję można leczyć farmakologicznie, ale czy to jest bezpieczne? Nie chciałbym sobie zaszkodzić.

Mozna. Bezpieczne nie jest, wiekszosc lekow ma duze skutki uboczne, niektore nawet trwale, aczkolwiek moga przyniesc ulge w cierpieniu i zmniejszyc Twoje objawy, a tym samym pozwola Ci latwiej zyc i pracowac nad soba. Z mojego doswiadczenia radzilbym zapytac sie na forum jakie leki pasowalyby do Twoich objawow, a jakich kategorycznie nie brac, a pozniej porozmawiac o tym z psychiatra.

 

9. Jeśli chciałbym zmienić specjalistę na innego to muszę mu wszystko od nowa przedstawiać? :/

W zasadzie tak. Jedyny wyjatek, gdy zmieniasz psychiatre - wtedy mozesz wziac kopie dokumentu, ktory wypisuje i po prostu pokazac mu to.

 

10. Jeśli poproszę psychologa o wyrażenie jego własnej, prywatnej opinii (np. dotyczącej jego życia) to mogę z jego strony liczyć na całkowitą szczerość? Olewając etykę zawodu itp. itd.

Jezeli bedzie dotyczyc Ciebie, to raczej watpie, ale jakichs neutralnych spraw, to mysle, ze nie ma problemu. Warto zapytac o to samego psychologa.

 

 

Z mojej strony. Za duzo myslisz, za duzo przypisujesz ideologii, niestety cholernie duzo bledow jest w takim mysleniu, ktore Cie unieszczesliwia. Uwazasz, ze jestes taki czy siaki, ze ludzie traktuja Cie tak czy siak, a nie masz kompletnie zadnych powodow, by tak myslec. To wylacznie Twoj umysl i nad tym mozna popracowac.

 

Oprocz tego polecalbym zbadanie testosteronu (zapytac psychiatre lub nawet interniste) mowiac o tym, ze nie czujesz sie mezczyzna, czy cos takiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ricah mnie w zasadzie uprzedził, więc może będę się powtarzał, ale dorzucę swoje pinć groszy.

 

1. Czy na pierwszym spotkaniu od razu powiedzieć psychologowi/psycholożce o wszystkich moich problemach?

Pierwsze spotkania są z reguły organizacyjne. Wywiad, wypełnienie dokumentacji, cała papierologia, ustalenie kontraktu terapeutycznego, ogólne nakreślenie problemów i celów terapii. Wszystkiego pewnie nie zdążysz powiedzieć na jednej wizycie, ale masz czas. Po to masz zamiar tam chodzić.

 

2. Jak zyskać zaufanie do psychoterapeuty?

Najlepiej, żebyś znalazł poleconego psychoterapeutę, z dobrymi referencjami, i wyrobił sobie takie podejście, że to jest relacja stricte profesjonalna, że ten ktoś jako fachowiec już niejedno w życiu słyszał i jest tam po to, aby Ci pomóc.

 

3. Co zrobić żeby nie doszło do takiej sytuacji gdzie będę się dobrze czuć tylko w gabinecie terapeuty, a poza nim nic nie będę mógł w stanie zrobić?

Zdarza się, że ludzie się uzależniają od terapeuty, czy wręcz się w nim/niej zakochują nieraz. To nie jest zdrowe. Trzeba podchodzić do tego jako stricte profesjonalnej relacji, która dostarcza Ci materiał do pracy nad sobą.

 

4. O czym nie warto mówić takiemu człowiekowi? Jestem chory na padaczkę, ale nie zażywam leków bo powodują u mnie efekt otępienia/znużenia, a także od nich tyję. U neurologa mówię, że przyjmuję bo nie chcę stracić grupy. Czy wypada (nie) powiedzieć o tym terapeucie?

Możesz mu powiedzieć o wszystkim, bo obowiązuje go tajemnica terapeutyczna. Nie doniesie do neurologa, że nie przyjmujesz leków=nie stracisz grupy.

 

5. Czym się różni psycholog od psychoterapeuty? Mam skierowanie do psychologa. Diagnoza: zaburzenia emocjonalne.

Psycholog to jest po prostu osoba, która skończyła humanistyczne, jednolite studia magisterskie na kierunku psychologia. Może udzielać porad psychologicznych, jednorazowych konsultacji (pełnić tzw. pomoc psychologicznych), wydawać opinie psychologiczne, przeprowadzać testy psychometryczne itp. Psychoterapeuta prowadzi zaś terapię czyli masz z nim kontakt ciągły- w większości nurtów zwykle raz w tygodniu, w niektórych kilka razy w tygodniu. Są różne nurty psychoterapeutyczne , i różne drogi zdobycia uprawnień, certyfikatów, bo w Polsce nie ma jednolitej ustawy regulującej zawód psychoterapeuty. Psychoterapeutą może być, po zdobyciu odpowiednich kwalifikacji, zarazem psycholog, pedagog, względnie osoba po innym kierunku studiów humanistycznych, lekarz psychiatra, seksuolog itp.

 

6. Czy były w Waszym przypadku takie sytuacje gdzie zaprzyjaźniliście się prywatnie z danym terapeutą, i spędzaliście z nim/nią czas poza gabinetem?

Nie. Jest to nieprofesjonalne i nieetyczne.

 

7. Czy terapeuta może wobec mnie zastosować terapię, że tak powiem - ''szokową''? Czyli wyjścia na miasto i robienie czegoś w praktyce, lub hipnoza?

Może, spotkałem się z takimi przypadkami. Ale większość z reguły tego nie robi.

 

8. Słyszałem, że depresję można leczyć farmakologicznie, ale czy to jest bezpieczne? Nie chciałbym sobie zaszkodzić.

Można. Jak wiadomo nie ma róży bez kolców- każdy lek (nie tylko antydepy) posiada skutki uboczne. Jest wiele grup leków przeciwdepresyjnych, które mają różne mechanizmy działania- co za tym idzie też różnią się działaniami niepożądanymi.

 

9. Jeśli chciałbym zmienić specjalistę na innego to muszę mu wszystko od nowa przedstawiać? :/

Raczej tak.

 

10. Jeśli poproszę psychologa o wyrażenie jego własnej, prywatnej opinii (np. dotyczącej jego życia) to mogę z jego strony liczyć na całkowitą szczerość? Olewając etykę zawodu itp. itd.

Jak kolega wyżej napisał- jeżeli to będą sprawy, nazwijmy to, neutralne światopoglądowo to tak.

 

Aha! Jeszcze jest sprawa odnośnie płci psychoterapeuty. Nie wiem do kogo mam się skierować. Czy do kobiety, czy do mężczyzny?

 

Sprawa mocno indywidualna. Jedni wolą terapeutę mężczyznę, inni terapeutę kobietę. W praniu chyba trzeba sprawdzić. Grunt, żeby mieć zdrowe podejście do płci terapeuty.

 

(...) i poszukuję jakiegoś dobrego psychoterapeuty/psychologa na NFZ w Łodzi.

 

Poleciłbym Ci dobrych psychoterapeutów w Łodzi, ale czas oczekiwania na terapię indywidualną na NFZ to 3 lata. :mrgreen: Z tym, że nie chcę Cię dołować, bo na pewno w innych przychodniach, u innych terapeutów da się to załatwić znacznie szybciej. Ja sam akurat nie w Łodzi, ale w innym dużym mieście w woj.łódzkim czekałem stosunkowo krótko na wizytę do psychoterapeutki w nurcie CBT na NFZ.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z mojej strony. Za duzo myslisz, za duzo przypisujesz ideologii, niestety cholernie duzo bledow jest w takim mysleniu, ktore Cie unieszczesliwia. [...]

Uwazasz, ze jestes taki czy siaki, ze ludzie traktuja Cie tak czy siak, a nie masz kompletnie zadnych powodow, by tak myslec. To wylacznie Twoj umysl i nad tym mozna popracowac.

Myślę dużo, ponieważ pragnę zrozumieć otaczający mnie świat, ale i tak nie rozumiem wielu mechanizmów i zachowań. Czerpię energię z wewnątrz (chyba).

Nie można także zaprzeczyć, że nie mam racji jeśli chodzi o role danych płci w społeczeństwie. Wspomniany przeze mnie przyjaciel to był człowiek podobny osobowościowo do mnie. Może dlatego tak łatwo było mi z nim nawiązać kontakt? W gimnazjum musiałem zmienić klasę z ogólnej na integracyjną, ponieważ koledzy nie dawali mi spokoju, oraz miałem (i nadal mam) problemy z nauką w wyniku czego z roku na rok co raz bardziej odsuwałem się od przyjaciela. Teraz różni nas osobowość, poglądy, zainteresowania. On znalazł sobie nowe towarzystwo, być może ciekawsze, wychodzi z domu po 22 (a pamiętam jak nie mógł/nie chciał iść nie dalej niż do określonych miejsc :)), a ja... cóż, to samo. Mam wrażenie, że moja mentalność zatrzymała się właśnie na poziomie gimnazjalisty, nie mam prawa do uważania siebie za osobę dorosłą. Cyferki wpisane w dowodzie o niczym nie świadczą. Wciąż czuję się jak dziecko, i chyba chcę się tak czuć. Boję się wkroczyć w bezwzględny świat dorosłych, w świat okrutnych mężczyzn i drapieżnych kobiet. Ktoś kiedyś powiedział, że tylko dzieci potrafią w pełni cieszyć się życiem, i nie jednemu dorosłemu przydałoby się coś takiego. Nie wiem jak powinienem zachować się w sytuacji kiedy ktoś mnie zacznie obrażać czy negatywnie oceniać. Jestem całkowicie bezbronny i bezradny. Czuję się wtedy co raz bardziej ograniczony, stłamszony, dosłownie jak stara szmata. Mam przeczucie, że nikt mnie wtedy nie rozumie, że taka rola została przypisana mej płci, a emocje i psychika nie grają tu żadnej roli ''no bo nie wypada''. Zachowanie ludzi utwierdza mnie w złym przekonaniu przez co sam zaczynam wierzyć w stereotypy. :/

 

Oprocz tego polecalbym zbadanie testosteronu (zapytac psychiatre lub nawet interniste) mowiac o tym, ze nie czujesz sie mezczyzna, czy cos takiego.

Rozumiem w takim razie, że powinienem iść do psychiatry (lekarz jak każdy inny, ja nie utożsamiam go z ''czubkami'' co mnie smuci, że ludzie tak go oceniają), a nie do psychoterapeuty/~loga?

Jeżeli mam już skierowanie do psychologa to co powinienem zrobić? Czy taki psycholog może mnie później przepisać/dać skierowanie do jakiegoś psychoterapeuty, czy też muszę ponownie prosić o skierowanie od neurologa (lekarka stwierdziła, że nie ma różnicy pomiędzy tymi dwiema/dwoma(?) specjalizacjami/zawodami). Zaznaczam, że jest to skierowanie cito (czy jakoś tak). Właśnie problem z wyborem płci specjalisty jest tu dla mnie kluczowy. Nie wiem gdzie mam się udać, do kogo, z czym.

Jeśli by to kogoś interesowało to mieszkam w okolicy Kurczaków. Może jest tu ktoś z tych okolic kto boryka się z podobnym problemem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem w takim razie, że powinienem iść do psychiatry (lekarz jak każdy inny, ja nie utożsamiam go z ''czubkami'' co mnie smuci, że ludzie tak go oceniają), a nie do psychoterapeuty/~loga?

 

Możesz iść zarówno do psychiatry jak i do psychoterapeuty. Albo upiec dwie pieczenia na jednym ogniu i pójść do psychiatry, który ma zarazem uprawnienia psychoterapeuty. Do psychiatry na NFZ nie potrzeba skierowania, na psychoterapię na NFZ już tak (od dowolnego lekarza).

 

Czy taki psycholog może mnie później przepisać/dać skierowanie do jakiegoś psychoterapeuty, czy też muszę ponownie prosić o skierowanie od neurologa (lekarka stwierdziła, że nie ma różnicy pomiędzy tymi dwiema/dwoma(?) specjalizacjami/zawodami).

 

Na psychoterapię na NFZ potrzebne jest Ci skierowanie, a skierowania wypisują lekarze, więc od psychologa takiego skierowania nie dostaniesz. Oczywiście, że jest różnica pomiędzy psychologiem, a psychoterapeutą- lekarka banialuki opowiada. Jak już zostało powiedziane- psycholog to jest osoba po 5-letnich studiach psychologicznych- ona jest w zasadzie do doraźnych spotkań, tzw. pomocy psychologicznej, jednorazowych konsultacji. Psychoterapię prowadzi psychoterapeuta. A psychoterapeutą może zostać psycholog, lekarz, pedagog itp. Babka do której chodziłem, najpierw była mgr psychologii, a potem zrobiła 4-letnie podyplomowe studia z psychoterapii CBT w Wawie i dopiero wtedy prowadziła psychoterapię. W zasadzie psycholog w trakcie zdobywania uprawnień psychoterapeuty też może prowadzić terapię w ograniczonym zakresie pod superwizją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znow masz swoja ideologie, ze wszyscy ludzie sa przeciwni Tobie. Na kazdym kroku chca Cie skrzywdzic, zle ocenic, wytykac palcem i w ogole opluc. Traktujesz zle ludzi, wykazujesz zero checi do poznania ich czy chociazby bycia milym wzgledem nich, to nie dziw sie, ze tak samo beda traktowac Ciebie. Sam nie jestem dusza towarzystwa, ale potrafie odnalezc sie wsrod ludzi, ktorych toleruje. Nie uwazam ich za przyjaciol czy cos, ale przynajmniej mam do kogo gebe otworzyc. Sprobuj dla odmiany pomyslec, ze kobiety sa lagodne i mile, bardzo czesto sie usmiechaja i mozesz z nimi pogadac o czym chcesz. Sprobuj sie usmiechnac do jakiejs kobiety. Efekt moze Cie zaskoczyc. A faceci? Fakt, nie lubi sie, ale jak masz kilku znajomych, to zobaczysz, ze to nie jest taka zla sprawa. Sa zabawni, wspieraja Cie i moga dac dobre rady. Ja tez ludzi nie lubie glownie za ich falszywosc, ale nikt nie kaze Ci od razu byc przyjacielem z kims. Izolowanie sie od innych tylko pogarsza Twoj stan.

 

Psychiatra przepisze Ci medykamenty, czyli leki. W Twoim stanie jednakze psychoterapia jest bardzo wazna, dlatego jezeli zdecydujesz sie na psychiatre, to poprosilbym u niego o skierowanie do psychoterapeuty (do psychiatry nie musisz miec skierowania, do psychoterapeuty tak o dziwo). Jezeli sie nie zdecydujesz, bez problemu takie cos uzyskasz od internisty.

Zas co do plci terapeuty. Mi gorzej rozmawia sie z facetami, bo ciezej mi sie otworzyc przed nimi, jakos odbieram ich za bardziej ponurych. Jednakze faktycznie, moga podsunac wlasciwe wzorce meskie (o ile chcesz kierowac siebie w strone bycia mezczyzna), moga dac ciekawe przemyslenia, skoro sami sa facetami. Kobiety imo lepiej sluchaja, jakos czuje sie 'bezpieczniejszy' przy nich i potrafie sie bardziej otworzyc. Aczkolwiek to tylko moje spostrzezenia z tymi terapeutami, z ktorymi mialem kontakt, nie musi to byc zadna regula.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I znow masz swoja ideologie, ze wszyscy ludzie sa przeciwni Tobie. Na kazdym kroku chca Cie skrzywdzic, zle ocenic, wytykac palcem i w ogole opluc.

Nie zaprzeczę, że jestem typem osoby która na podstawie obserwacji wyciąga własne wnioski i tworzy przez to swój mały świat w którym ciężko zmienić jakiekolwiek zasady. Jestem trochę uparty w swoich poglądach i osądach, ale nie jestem pewien czy przypadkiem nie jestem także przez to hipokrytą. Nie ma się też czemu dziwić skoro cały czas człowiek spotyka się z komentarzami typu ''źle, wszystko źle'', ''jesteś [tu pada wulgaryzm]'' itp. itd. Ile człowiek by się nie starał to i tak po Tobie będą jeździć. :/ Tym bardziej, że mam odmienny światopogląd (tak mnie się zdaje) od większości ludzi. Ostatnio miałem takie zatargi z nauczycielami w szkole przez co przestałem chodzić. Zawsze to są humaniści, ale to zawsze. Nie dzielę ludzi na męskość i kobiecość, a przynajmniej chciałbym żeby tak świata nie spostrzegać. Drażni mnie stereotypowe ukazywanie płci w mediach itp. itd., bo to co jest męskie jest mi obce, nie identyfikuję się emocjonalnie ze swoją płcią w wyniku czego jestem potem postrzegany jako dziwadło. A ja chcę być po prostu sobą.

Nie jestem transwestytą, ale nie powiem, że drażnią mnie ograniczenia w męskiej garderobie. Jestem za tym by ludzie chodzili ubrani tak jak chcą. Czasami myślę, że nie pozostaje mi nic innego jak emigracja do innego kraju, ale funduszy, samozaparcia i zaradności brak. :/

 

 

Traktujesz zle ludzi, wykazujesz zero checi do poznania ich czy chociazby bycia milym wzgledem nich, to nie dziw sie, ze tak samo beda traktowac Ciebie.

Wybacz, ale na mnie tego typu argumenty nie działają. Do mnie trzeba ze spokojem, z taktem, z uczuciem. Takie argumenty spostrzegam wtedy jako atak na moją osobę.

 

Sprobuj dla odmiany pomyslec, ze kobiety sa lagodne i mile, bardzo czesto sie usmiechaja i mozesz z nimi pogadac o czym chcesz. Sprobuj sie usmiechnac do jakiejs kobiety.

A czy przypadkiem nie powinno być ''faceci''? Wierzę, że kobiety są miłe, empatyczne itp. ale gdzie taką znaleźć? Masz rację twierdząc, że z góry zakładam, że wszystkie kobiety są takie i siakie, ale co się dziwić skoro życie mnie już nauczyło tak patrzeć na ludzi, a media tylko ogłupiają społeczeństwo?

 

A faceci? Fakt, nie lubi sie, ale jak masz kilku znajomych, to zobaczysz, ze to nie jest taka zla sprawa.

Wiem. Przykład dałem powyżej. :) W liceum także miałem paru znajomych. Niektórzy wycofani, niektórzy pozytywnie śmieszni, ale wiesz, zauważyłem u siebie, że zbyt patrzę na przeszłość i przypisywane role społeczne. Bardzo dużo razy zadaję sobie pytania takie jak: Kim bym był gdybym żył w ubiegłym wieku? Czego mi brakuje, że nie mogę się utożsamić psychicznie ze swą płcią? Co zrobić żeby nie zatracić swej wrażliwości, i nie przejść ze skrajności w skrajność (takie typowe dla facetów postępowanie)? Jak mam sobie radzić w otoczeniu innych mężczyzn którzy zaczną mnie negatywnie oceniać, albo nie daj Boże(!) bić? Odezwać się, ale być narażonym na niebezpieczeństwo, czy nic nie mówić i pozostać już do końca życia w cieniu innych? Dlaczego ludzie tak krytycznie patrzą na mężczyzn? Co zrobić by nie mieć źle przypisanej łatki, żebym mógł się przeciwstawić i być ze sobą szczęśliwy skoro nie potrafię uargumentować swoich myśli? Co by było gdybym był inny? Czy jestem godny tego by siebie uważać za mężczyznę skoro cechy tej płci nie odpowiadają mej psychice? Jak znaleźć kogoś kto mnie zrozumie? Dlaczego mężczyźni są tacy podli i narzucają innym swoją wolę? Czy naprawdę muszę z innymi rywalizować, i być takim jak społeczeństwo mi narzuca? Interesować się tym i owym, gadać, albo i nie o tamtym czy nie tamtym bo to jest męskie, a to kobiece?

Szukam kogoś kto pomoże mi uporządkować te myśli i przestać tak stereotypowo na to patrzeć, ale wydaje mi się, że jakkolwiek byśmy się nie zmienili tak już zawsze będzie się na nas wieszać psy i przypisywać niesłusznie jakieś skojarzenia, bo tak nas stworzyła historia, sami chcieliśmy żeby zatracić w sobie człowieczeństwo i ukazywanie ludzkich słabości, a i media nie ułatwiają nam zadania chcąc nadal pozostać przy ''tradycyjnym'' ukazywaniu obu płci. Każde odstępstwo od tej 'normy' będzie przez nas traktowane jako haniebna zdrada swojego gatunku, a ci którzy są na dodatek chorzy będą szykanowani i zrzucani w lawinę nienawiści, i nie będzie dla nich ani miejsca, ani litości. Byle by tylko zabić!

 

 

 

Zas co do plci terapeuty. Mi gorzej rozmawia sie z facetami, bo ciezej mi sie otworzyc przed nimi, jakos odbieram ich za bardziej ponurych.

No widzisz. Sami siebie tak postrzegamy i jesteśmy uwięzieni w klatce męskości która tak na dobrą sprawę wcale nie istnieje. Domyślnie każdy z nas ma płeć kobiecą, zachowanie kobiece, rysy twarzy także. To coś między nogami nie świadczy o tym kim jesteśmy. Męskie cechy albo się w sobie ma, albo nie, i nie powinno być w tym nic złego. I na odwrót.

 

Jednakze faktycznie, moga podsunac wlasciwe wzorce meskie (o ile chcesz kierowac siebie w strone bycia mezczyzna),

Powiedzmy tak. Nie chcę przechodzić ze skrajności w skrajność. Nie chcę zabijać w sobie wrażliwości kosztem chęci dominacji i udowadniania komuś swojego statusu społecznego na każdym kroku, bo myślę o sobie, że jestem osobą empatyczną, tolerancyjną i akceptującą wolność drugiej osoby (pod warunkiem, że mi nikt nie robi krzywdy i nie narzuca swej woli), wrażliwą na cierpienie innych, rozważną która podchodzi bardziej emocjonalnie niźli logicznie do danego zagadnienia. Nie chcę rywalizować, bo i tak wiem, że to nie jest mój styl, nie moja działka. Brakuje mi jednak swoistego mentora który pomoże mi tę męskość oraz mnie samego lepiej zrozumieć i jakoś to złączyć z sobą.

Wiem, że w tym przypadku ma znaczenie relacja z rodzicami. U mnie to mama nosi przysłowiowe ''spodnie'', a ojciec jest zbyt uległy i w zasadzie... nijaki. Trudno mi z nim rozmawiać na jakikolwiek temat (zwykle odpowiedź kończy się na ''nie wiem, chcę odpocząć''). Siostra to także typ dominującej kobiety, ale obecnie nie mieszka z nami.

Rodzice nauczyli mnie tolerancyjności, nie narzucali mi nigdy odgórnych zasad postrzegania swej płci. Sporo czasu spędzałem z chłopcami, ale nigdy nie bawiliśmy się w typowo ''męskie'' zabawy. Ogólnie to mogę chyba powiedzieć, że miałem swoiste szczęście do osób swej płci, ale teraz kiedy jestem (chyba) bardziej świadomy tego w jakie bagno wstąpiłem będąc kimś kto absolutnie nie pasuje do takich cech jest mi strasznie smutno. Polska mentalność jeszcze bardziej mnie przygnębia.

 

Pewnie zauważyliście, że moje posty są dosyć spore. Wynika to z faktu, że wolę pisać niźli mówić do drugiej osoby bo wtedy się czuję bezpieczniej.

Pewnie zaraz ktoś mi tu poleci terapię online/przez telefon. Nie, nie, nie. Ja w takie cuda-wianki nie wierzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zaprzeczę, że jestem typem osoby która na podstawie obserwacji wyciąga własne wnioski i tworzy przez to swój mały świat w którym ciężko zmienić jakiekolwiek zasady. Jestem trochę uparty w swoich poglądach i osądach, ale nie jestem pewien czy przypadkiem nie jestem także przez to hipokrytą. Nie ma się też czemu dziwić skoro cały czas człowiek spotyka się z komentarzami typu ''źle, wszystko źle'', ''jesteś [tu pada wulgaryzm]'' itp. itd. Ile człowiek by się nie starał to i tak po Tobie będą jeździć. :/ Tym bardziej, że mam odmienny światopogląd (tak mnie się zdaje) od większości ludzi. Ostatnio miałem takie zatargi z nauczycielami w szkole przez co przestałem chodzić. Zawsze to są humaniści, ale to zawsze. Nie dzielę ludzi na męskość i kobiecość, a przynajmniej chciałbym żeby tak świata nie spostrzegać. Drażni mnie stereotypowe ukazywanie płci w mediach itp. itd., bo to co jest męskie jest mi obce, nie identyfikuję się emocjonalnie ze swoją płcią w wyniku czego jestem potem postrzegany jako dziwadło. A ja chcę być po prostu sobą.

Nie jestem transwestytą, ale nie powiem, że drażnią mnie ograniczenia w męskiej garderobie. Jestem za tym by ludzie chodzili ubrani tak jak chcą. Czasami myślę, że nie pozostaje mi nic innego jak emigracja do innego kraju, ale funduszy, samozaparcia i zaradności brak. :/

I znow Twoje przemyslenia, wyobrazenia. Wszystko negatywnie. Po co? Po co tyle myslisz? Wiem, ze to nie latwe, ale sprobuj posluchac muzyki i wsluchac sie w nia, poogladaj serial i autentycznie wpatrz sie w obraz, w dialogi. Poczytaj ksiazke i zatrac sie. Daj sobie odpoczac chwile od ciaglego myslenia i poczuj sie choc na chwile lepiej.

Chcesz ubierac sie jak chcesz, to sie ubieraj. Ale pozwol miec innym opinie inna od Twojej. Dla Ciebie ubieranie sie na rozowo to nic zlego, ale dla niektorych facetow tak. Nikt Ci nie zabroni robic co chcesz, ale to zawsze wiaze sie z konsekwencjami. Jezeli ktos robilby cos, co Tobie sie nie podoba, to tez bys sobie tego nie zyczyl.

 

 

Traktujesz zle ludzi, wykazujesz zero checi do poznania ich czy chociazby bycia milym wzgledem nich, to nie dziw sie, ze tak samo beda traktowac Ciebie.

Wybacz, ale na mnie tego typu argumenty nie działają. Do mnie trzeba ze spokojem, z taktem, z uczuciem. Takie argumenty spostrzegam wtedy jako atak na moją osobę.

Ok, takze spokojnie Ci tlumacze, ze jezeli chcesz oczekiwac czegos od ludzi, zwlaszcza dobrego, to sam tym dobrem musisz sie wykazac najpierw. Nie raz dostaniesz za to po dupie, ale zdarzy Ci sie kilka razy dostrzec, ze ktos moze byc tez mily wobec Ciebie.

 

A czy przypadkiem nie powinno być ''faceci''? Wierzę, że kobiety są miłe, empatyczne itp. ale gdzie taką znaleźć? Masz rację twierdząc, że z góry zakładam, że wszystkie kobiety są takie i siakie, ale co się dziwić skoro życie mnie już nauczyło tak patrzeć na ludzi, a media tylko ogłupiają społeczeństwo?

Nie, nie pomylilem sie. Wiekszosc kobiet z ktora do tej pory rozmawialem raczej byla mila, spokojna i w ogole. To Twoje glupie wyobrazenie o nich tak dziala. Zle je oceniasz, chociaz nie miales za wiele wspolnego z nimi. Nie sadzisz, ze to glupie postepowanie?

 

 

Wiem. Przykład dałem powyżej. :) W liceum także miałem paru znajomych. Niektórzy wycofani, niektórzy pozytywnie śmieszni, ale wiesz, zauważyłem u siebie, że zbyt patrzę na przeszłość i przypisywane role społeczne. Bardzo dużo razy zadaję sobie pytania takie jak: Kim bym był gdybym żył w ubiegłym wieku? Czego mi brakuje, że nie mogę się utożsamić psychicznie ze swą płcią? Co zrobić żeby nie zatracić swej wrażliwości, i nie przejść ze skrajności w skrajność (takie typowe dla facetów postępowanie)? Jak mam sobie radzić w otoczeniu innych mężczyzn którzy zaczną mnie negatywnie oceniać, albo nie daj Boże(!) bić? Odezwać się, ale być narażonym na niebezpieczeństwo, czy nic nie mówić i pozostać już do końca życia w cieniu innych? Dlaczego ludzie tak krytycznie patrzą na mężczyzn? Co zrobić by nie mieć źle przypisanej łatki, żebym mógł się przeciwstawić i być ze sobą szczęśliwy skoro nie potrafię uargumentować swoich myśli? Co by było gdybym był inny? Czy jestem godny tego by siebie uważać za mężczyznę skoro cechy tej płci nie odpowiadają mej psychice? Jak znaleźć kogoś kto mnie zrozumie? Dlaczego mężczyźni są tacy podli i narzucają innym swoją wolę? Czy naprawdę muszę z innymi rywalizować, i być takim jak społeczeństwo mi narzuca? Interesować się tym i owym, gadać, albo i nie o tamtym czy nie tamtym bo to jest męskie, a to kobiece?

Zas dorabiasz swoja ideologie. Przestan myslec tyle, przestan tlumaczyc to na swoj negatywny sposob. To tak, jakbys chcial ogrzac sie przy ognisku, ale nigdy nie zapaliles nigdy zapalki i boisz sie, ze dostaniesz oparzen 8mego stopnia zaraz.... Za duzo myslisz, zajmij sie czyms, to dodatkowo staniesz sie ciekawszym czlowiekiem i pewniejszym siebie.

 

Szukam kogoś kto pomoże mi uporządkować te myśli i przestać tak stereotypowo na to patrzeć, ale wydaje mi się, że jakkolwiek byśmy się nie zmienili tak już zawsze będzie się na nas wieszać psy i przypisywać niesłusznie jakieś skojarzenia, bo tak nas stworzyła historia, sami chcieliśmy żeby zatracić w sobie człowieczeństwo i ukazywanie ludzkich słabości, a i media nie ułatwiają nam zadania chcąc nadal pozostać przy ''tradycyjnym'' ukazywaniu obu płci. Każde odstępstwo od tej 'normy' będzie przez nas traktowane jako haniebna zdrada swojego gatunku, a ci którzy są na dodatek chorzy będą szykanowani i zrzucani w lawinę nienawiści, i nie będzie dla nich ani miejsca, ani litości. Byle by tylko zabić!

Od tego jest ciezka praca, ewentualnie psychoterapeuta. Zacznij na poczatek mniej myslec, to Ci na pewno dobrze zrobi. A jak juz musisz, to staraj sie ukierunkowywac je dobrze, mysl, ze ludzie sa dla Ciebie mili, ktos atrakcyjny sie do Ciebie usmiecha, ze masz sukcesy. Jak juz musisz tyle myslec, to niech to pracuje na Ciebie, a nie przeciw Tobie. Tak wiele negatywnego myslenia sprawia, ze czujesz sie zle. A pomysl jakbys sie czul, gdybys tak duzo myslal pozytywnie?

 

 

No widzisz. Sami siebie tak postrzegamy i jesteśmy uwięzieni w klatce męskości która tak na dobrą sprawę wcale nie istnieje. Domyślnie każdy z nas ma płeć kobiecą, zachowanie kobiece, rysy twarzy także. To coś między nogami nie świadczy o tym kim jesteśmy. Męskie cechy albo się w sobie ma, albo nie, i nie powinno być w tym nic złego. I na odwrót.

Sek w tym, ze mam tez ojca alkoholika, ktory bywal agresywny. To nie tak, ze kazdy tak musi uwazac, ale tez nie ma nic zlego w byciu mniej usmiechnietym. Wg mnie za to mezczyzni potrafia dobrze doradzic, gdy faktycznie masz jakis problem. Zycie nie jest czarne ani biale.

Tak, domyslnie kazdy jest dziewczyna, ale obecnosc testosteronu zmienia to lub nie. Nie ma nic zlego w identyfikowaniu siebie jako konkretna plec, nawet jezeli nie jest zgodna z tym, co mamy miedzy nogami. O wiele bardziej dziwne jest dla mnie bycie gdzies pomiedzy.

 

Powiedzmy tak. Nie chcę przechodzić ze skrajności w skrajność. Nie chcę zabijać w sobie wrażliwości kosztem chęci dominacji i udowadniania komuś swojego statusu społecznego na każdym kroku, bo myślę o sobie, że jestem osobą empatyczną, tolerancyjną i akceptującą wolność drugiej osoby (pod warunkiem, że mi nikt nie robi krzywdy i nie narzuca swej woli), wrażliwą na cierpienie innych, rozważną która podchodzi bardziej emocjonalnie niźli logicznie do danego zagadnienia. Nie chcę rywalizować, bo i tak wiem, że to nie jest mój styl, nie moja działka. Brakuje mi jednak swoistego mentora który pomoże mi tę męskość oraz mnie samego lepiej zrozumieć i jakoś to złączyć z sobą.

Zas wlasne pomysly, definicje... Kto Ci nagadal takich glupot, ze facet nie moze byc wrazliwy? Bardzo wielu artystow to wlasnie mezczyzni (popatrz chocby i na ballady rockowe, Scorpionsy czy Kiss - sami faceci), w filmach to faceci zawsze sa romantyczni wzgledem kobiet itd. Nie dorabiaj znowu swojej ideologii, bo zle rozumiesz rzeczy, zbyt opacznie. Nie potrafisz znalezc 'srodka' i wyciagasz zbyt pochopne wnioski, nie patrzac na caloksztalt rzeczy.

 

Wiem, że w tym przypadku ma znaczenie relacja z rodzicami. U mnie to mama nosi przysłowiowe ''spodnie'', a ojciec jest zbyt uległy i w zasadzie... nijaki. Trudno mi z nim rozmawiać na jakikolwiek temat (zwykle odpowiedź kończy się na ''nie wiem, chcę odpocząć''). Siostra to także typ dominującej kobiety, ale obecnie nie mieszka z nami.

Rodzice nauczyli mnie tolerancyjności, nie narzucali mi nigdy odgórnych zasad postrzegania swej płci. Sporo czasu spędzałem z chłopcami, ale nigdy nie bawiliśmy się w typowo ''męskie'' zabawy. Ogólnie to mogę chyba powiedzieć, że miałem swoiste szczęście do osób swej płci, ale teraz kiedy jestem (chyba) bardziej świadomy tego w jakie bagno wstąpiłem będąc kimś kto absolutnie nie pasuje do takich cech jest mi strasznie smutno. Polska mentalność jeszcze bardziej mnie przygnębia.

Tak, relacje z rodzina maja bardzo duzo do powiedzenia tutaj. Rodzice to rowniez pierwsze autorytety i osoby do nasladowania, stad mozesz miec zly obraz tego, jaki mozesz byc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

posluchac muzyki i wsluchac sie w nia, poogladaj serial i autentycznie wpatrz sie w obraz, w dialogi.

Właśnie jestem psychomaniakiem seriali. Mogę całymi dniami i nocami oglądać, i nic innego nie robić. Dziennie słucham pół godziny-godzinę muzyki i mi to pomaga, ale tylko na krótko.

 

 

Dla Ciebie ubieranie sie na rozowo to nic zlego, ale dla niektorych facetow tak.

Chciałeś chyba napisać ''dla większości'', mam rację?

 

Jezeli ktos robilby cos, co Tobie sie nie podoba, to tez bys sobie tego nie zyczyl.

Jeżeli nie tyczyłoby się to mnie bezpośrednio, lub nie przebywałbym w pobliżu takiej osoby to by mi to nie przeszkadzało.

A tak to to już zależy od sytuacji i okoliczności. Nie umiem jednoznacznie udzielać odpowiedzi na takie pytania.

 

 

Zle je oceniasz, chociaz nie miales za wiele wspolnego z nimi. Nie sadzisz, ze to glupie postepowanie?

Czy źle je oceniam? Nie twierdzę, że każda kobieta jest drapieżna, ale po prostu boję się, że żadna nie zwróci na mnie uwagi, lub sam nie będę umiał się z taką dogadać.

Wierzę, że kobiety są różne i empatyczne. Wśród nich liczyłbym na większe zrozumienie. Co innego faceci, dlatego uważam, że Twój komentarz bardziej by pasował do nich bo to właśnie ich/naszą płeć postrzegam być może w złych barwach.

I czy głupie? Hm, jak dla mnie to złe i zbyt ... ''ostre'' określenie. Lekkomyślne, niesprawiedliwe już brzmi bardziej profesjonalnie, i to jestem w stanie zaakceptować bez doszukiwania się złośliwej ironii w czyjejś wypowiedzi.

 

zajmij sie czyms

Nawet jeśli bym się czymś zajął to i tak myślę o niepowodzeniach, złych sytuacjach itp. itd. w wyniku czego nie mogę się skupić.

Podchodzę do wszystkiego na zasadzie skojarzeń (np. widzę zegar = praca = stres = zło). Nie wiem jak to lepiej ubrać w słowa.

 

A pomysl jakbys sie czul, gdybys tak duzo myslal pozytywnie?

Nie wiem z jakiego powodu miałbym się cieszyć skoro nigdy mi się nic nie udało/jest nie po mojej myśli, mam kompleksy, słomiany zapał i nie chce mi się rozwijać.

Poza tym nie widzę siebie jako osoby pozytywnie myślącej. Już dużo razy dałem się ludziom nabrać, i od tamtej pory wzbraniam się przed każdym. Moi rodzice zresztą myślą podobnie.

 

Zycie nie jest czarne ani biale.

Otóż to. Myślę, że nie należy tak ludzi oceniać, bo każdy jest przecież inny. No ale presja społeczeństwa, role płciowe, mentalność, historia, media tylko potęgują przekonania o swej płci. I potem nic dziwnego, że tak wiele osób ma problemy ze swoją tożsamością. Na dobitkę jeszcze trzeba dodać to, że w naszym kraju nie można liczyć na akceptację i tolerancję/zrozumienie co mnie jeszcze bardziej przytłacza, gnębi i zastanawia.

 

 

 

O wiele bardziej dziwne jest dla mnie bycie gdzies pomiedzy.

Coś sugerujesz?

 

 

Kto Ci nagadal takich glupot, ze facet nie moze byc wrazliwy?

Zacytuję siebie:

presja społeczeństwa, role płciowe, mentalność, historia, media

Z naciskiem na dwa ostatnie.

 

Bardzo wielu artystow to wlasnie mezczyzni (popatrz chocby i na ballady rockowe, Scorpionsy czy Kiss - sami faceci)

Ja to rozumiem, Ty to rozumiesz, ale jak wytłumaczyć innym by to zrozumieli? Tym którzy po Tobie jeżdżą, i nie dają spokoju, lub po prostu nie przyjmują tego do świadomości, że facet niekoniecznie musi być takim jakiego stereotypy tworzą? Tym którzy nie akceptują kobiecej psychiki i kobiecych zachowań u mężczyzn?

Facet prędzej czy później to zrozumie, albo nie, ale jak widzę/słyszę kobiety których drażni fakt, że faceci są teraz wrażliwi i wszystko zrzucają na kryzys męskości/zniewieściałość (a potem i tak narzekają na samców alfa, że nie są wrażliwi...) to mnie to wpienia. Automatycznie mam skojarzenia i czarne myśli o sobie, mimo iż wiem, że model maczo-mena powoli odchodzi w zapomnienie. Osobiście byłem tylko w relacjach koleżeńskich z dziewczynami. Nigdy nie było nic poważnego, lub nawet delikatnego zauroczenia. A jeśli już to spotykałem się z wybrednymi komentarzami na swój temat w wyniku czego łatwo się poddawałem.

No ale jednak brudu naniesionego przez nas samych nie da się zmazać jedną kropelką. Potrzebna jest porządna ulewa by zmyć to okropieństwo. Obecnie jest tylko lekka mrzawka.

 

W filmach to faceci zawsze sa romantyczni wzgledem kobiet itd.

Romantyczni.. Owszem, ale ich rola głównie ogranicza się do zabiegania o czyjeś względy, chcą być opiekunami. A ja jestem zaprzeczeniem takich cech.

I z jednej strony tutaj przyznam sobie rację, że przeczę samemu sobie. Chcę uciec od stereotypów męskich by potem iść i postępować w stereotypach damskich. Ze skrajności w skrajność, ale osobiście taki model zachowania mnie się podoba. Skoro nie radzę sobie w jednym, uciekam zatem do drugiego. Do tożsamości i świata który mnie bardziej pasuje.

 

Z drugiej strony jakby na to spojrzeć to faceci są chyba bardziej różnorodni pod względem osobowości (tak mnie się zdaje), ale jednak wciąż ciąży na nich/nas ciężar swej płci spowodowany przez oczekiwania społeczne. Są wrażliwcy, są ambitni, są nieambitni, są myśliwi, są ignoranci, są despoci, są bawidamki, oraz coś pomiędzy tym wszystkim itp. itd. Problem tylko w tym, że męskość jest dużo trudniej w moim mniemaniu uzyskać niż kobiecość która to jest naturalnie w nas zakorzeniona. Nie rozmawiamy o uczuciach i problemach, a to dla mnie jest podstawowy błąd w funkcjonowaniu człowieka. Nie pozwalamy na ukazanie słabości, i to jest dla mnie zabijanie człowieczeństwa. Facet może być wrażliwcem, ale łatka wciąż będzie na nim ciążyć tylko dlatego bo jest facetem (ile to razy było tak, że sąd nie przyznawał prawa do opieki nad dziećmi bo opierał się o głupie przekonania, ile razy faceci nie próbowali walczyć o urlopy ojcowskie i pracę w przedszkolach?). Kobiety zawsze były utożsamiane z siłą intelektu, z dobrem, a faceci z siłą fizyczną, i złem. Sam zresztą przyznałeś rację, że trudniej Ci się otworzyć przed facetami. W przypadku relacji kobieta<->kobieta jakoś takich problemów nie ma, a jeśli już to są to sporadyczne przypadki, lub takie gdzie pomimo trudności i tak takim osobom wyjdzie to na lepsze i zdrowsze niż w przypadku facetom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciagle odbijasz moje pileczki, wiec sadze, ze szkoda dalej sie starac. Wiesz co to sa marzenia? Marzenia nie musza byc realne ani nawet zblizone do Twojej sytuacji. Nie ma nic zlego w tym, bys myslal o sobie jako o supermenie w spodniczce czy o spelnianiu sie w pracy. Nie wazna jest rzeczywistosc, marzen nikt Ci nie odbierze i nikt w nie ingerowac nie moze. Marzenia sa Twoje i POWINNY byc pozytywne. Moje mysli bardzo czesto probuje przekierowac na marzenia i szczerze mowiac, lubie to robic. Wyobrazam sobie, ze jestem zdrowy, przeprowadzam jakies rozmowy z atrakcyjnymi kobietami itd., co tylko zechce. Zawsze czuje sie lepiej po czyms takim. Tym akcentem koncze ta dyskusje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciagle odbijasz moje pileczki, wiec sadze, ze szkoda dalej sie starac.

To o czym piszesz (żeby słuchać muzyki czy oglądać filmy) to ja to robię codziennie i to nagminnie. Lubię tańczyć (choć nie mam dobrej figury i kondycji), chciałbym poznawać techniki edytorskie filmów, ale pewnie za głupi na to jestem bo w domu nie mam warunków by ćwiczyć. Ogólnie interesują mnie kierunki artystyczne/związane z mediami (montaż filmu, fotografia może, produkcja reklamy, grafika, lubię śpiewać, ale nie mam głosu do śpiewu). Coś co da mi poczucie spełnienia i samo w sobie byłoby wielobarwne. Nie widzę siebie jednak na studiach bo to za wysokie progi na moje nogi, z kolei na studium mnie nie stać, a jeśli byłoby stać to pewnie zastanawiałbym się czy robię dobrze (''a jak sobie nie dam rady?''), a w darmowych szkołach nie ma z kolei tego co by mnie interesowało. Jestem także uzależniony od internetu, prawie jak każdy.

Nie oceniam ludzi przez pryzmat kobiecości i męskości, ale jak sam zauważyłeś mam problemy z postrzeganiem płci przez co sam nie wiem kim jestem i jaki mam być.

Życie mnie nauczyło, że każdy jest inny, i każdy ma prawo być sobą, a widać ja na to nie zasługuję. Wciąż cały czas mam myśli w głowie w stylu ''co ludzie powiedzą?'', ''czy gdybym był kimś innym to potrafiłbym zaakceptować kogoś takiego jak ja?'', ''jak sobie radzić w niezręcznej/stresującej sytuacji?'', ''gdzie iść by znaleźć osoby które mnie zaakceptują i pomogą?'' (a propos, może ktoś wie gdzie mogę szukać osób borykających się z podobnymi problemami?), i najważniejsze: ''co ja, oraz osoby borykające się ze swoją tożsamością zrobiliśmy złego światu, że przypisują nam łatki i obrażają masą epitetów?''. Po prostu się boję mężczyzn, w ogóle obcych ludzi. Bardzo.

Myślę, że dużą presję (lub inaczej; daje mi to do zrozumienia) wywiera na mnie matka, otoczenie, oraz ja sam. Sam jestem swoim zabójcą. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Gdybym tak każdego krytycznie oceniał to nie byłbym tolerancyjny dla innych. Akceptuję siebie zewnętrznie, ale na pewno bym coś w sobie zmienił (a miałem z tego powodu nieprzyjemności ze strony 16-latków gdy byłem ośmiolatkiem), ale nie potrafię zaakceptować siebie wewnętrznie. Nie wiem czy dobrze robię, czy źle. Ludzie w internecie na ogół mnie obrażają, i mało kto staje w mej obronie. Podejrzewam, że w życiu byłoby tak samo. Dlaczego nikt się ze mną nie zgadza, lub jest tak mało osób które by mnie zrozumiały?

Nie wiem już gdzie mam szukać pomocy. Psycholog/Psychoterapeuta/Psychiatra. Teraz to mam mętlik. :/ Mam skierowanie do psychologa i spytam się krótko: polecicie jakieś dobre przychodnie? Jak według Was powinienem wybrać - kobieta, czy mężczyzna?

Czy u tej samej neurolog mogę załatwić teraz skierowanie do psychoterapeuty, lub u lekarza pierwszego kontaktu (na NFZ oczywiście)?

 

Tym akcentem koncze ta dyskusje.

Powiedziałem albo zrobiłem coś nie tak? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałem albo zrobiłem coś nie tak? :(

Wyraznie napisalem, ze odbijasz kazda moja pileczke. Ja Ci cos proponuje sprobowac (nie, nie probuje Ci wciskac tego na sile), cos co sprawdza sie u mnie i sa sensowne powody, dla ktorych warto to sprobowac, to Ty na sile szukasz wymowek i wlasnych pomyslow, dla ktorych to nie wypali. Nie chce mi sie w takie cos bawic. Napisales tutaj, bo szukasz pomocy, ale poki co zachowujesz sie, jakbys to Ty byl najmadrzejszy i nie dajesz sobie czegos powiedziec, nie probujesz zrozumiec. Po co tutaj napisales, jezeli nie chcesz sie zmienic?

 

Zeby podsumowac Ci moja propozycje dotyczaca wyboru leczenia... Radze Ci wybrac sie do psychiatry, ktory dobierze leki (jednakze radzilbym najpierw zapytac na tym forum, jakich lekow powinienes kategorycznie odmawiac, a na jakie patrzec przychylnym okiem) oraz poprosic go o skierowanie do psychoterapeuty, najlepiej, gdyby jeszcze placowka takowa oferowala grupowa terapie (moglbys od razu zobaczyc jak postrzegaja Ciebie oraz Twoj tok myslenia inni ludzie, zobaczylbys, ze nie jestes jedyny z problemem takim). Jezeli nie ma opcji grupowej, to poki co indywidualna tez bedzie ok, zwlaszcza, jezeli nie miales wczesniej do czynienia z tego typu pomoca. Wszystkie z tych rzeczy moga byc jak najbardziej na NFZ (sam tylko tak chodze), tylko czasami bedziesz musial poczekac chwile na jakis termin (warto dzwonic do kilku placowek i spytac sie o to). Jezeli jednak nie chcesz poki co brac lekow, to pojdz do internisty (chociaz rownie dobrze moze to wypisac neurolog) i popros o skierowanie do psychoterapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Xitre, napiszę Ci jak ja widzę twoje pisanie (szczególnie że jakoś mnie wzruszyłeś swoją opowieścią ;) ):

 

- po 1. Poniekąd zgadzam się w tym, że jesteś swoim zabójcą.

NIEPRZYJMUJĄC LEKÓW !!! niszczysz swój ośrodkowy układ nerwowy - a to może mieć bardze złe konsekwencje, bo niszczysz swój mózg - czyli to KIM JESTEŚ.

I uważam, bezwzględnie powinieneś przyznać się swojemu neurologowi, bo on Ciebie leczy. A teraz to go po prostu okłamujesz --- i niejako wpisujesz się w swoje własne stereotypowe myślenie o mężczyznach (czym takie niszczenie siebie przez nieprzyjmowanie leków rózni się od niszczenia mózgu przez typa macho który chleje alkohol niszcząc sobie mózg ???).

Rozumiem, że otyłość jakoś nijak się komponuje z męskością (nota bene z kobiecością też nie ;)) i że jest Ci z tego powodu bardzo trudno. Ale możesz sobie z tym również poradzić - przynajmiej w jakiejś mierze. Możesz przecież uprawiać sport (nawet nie jakoś mega zawodowo, ot choćby zwykły spacer/basen); ograniczyć jedzenie - a najlepiej skorzystać z porady dietetyka (informując oczywiście o swojej padaczce i lekach .

A nawet jakbyś miał utyć - to lepiej mieć ileś kg więcej, ale zachowując zdrowy umysł . A być może neurolog potrafi zniwelować pozostałe negatywne skutki uboczne, wproadzając nowe leki - albo zmieniając ci te podstawowe na padaczkę. Tylko ten lekarz neurolog NIE MA NAWET SZANSY Tobie pomóc bo go okłamujesz.

 

Tutaj też --- OBOWIĄZKOWO powiedz o tym że chorujesz na padaczkę przyszłym specjalistom, do których trafisz (psychiatry czy psychoterapeuty). To akurat w leczeniu jest bardzo ważne.

 

- po 2. Odpowiadając gdzie masz się udać ... Idź do Poradni Zdrowia Psychicznego (nie potrzebujesz skierowania) - tam od razu trafiasz bezpośrednio do psychiatry, a on dopiero Ciebie bada i ocenia (może zlecić ci jakieś badania, chcieć znać wszystkie twoje choroby etc.) jakie leczenie Tobie przepisać - leki czy psychoterapia, a może obie opcje.

Obawiam się, że idąc na NFZ - to nie masz żadnego wpływu na to jakiego terapeutę Ci dadzą. Ale wg mnie - jakbyś miał wybór - to najlepiej MĘŻĆZYZNA !

I oczywiście powiedz takiemu lekarzowi że chciałbyś pójść na psychoterapię.

 

- po 3. Bardzo prawdziwie piszesz --- wydaje mi się, że jakoś zamknąłeś się dokłądnie na takim ETAPIE gimnazjalisty .... stąd twoje takie rozterki i dylematy kim jesteś czy jak się czujesz. Dorośli, DOJRZALI > LUDZIE wiedzą że każdy może raz przejawiać cechy męskie / kobiece i że nikt dojrzały nie zwraca uwagi na to, czy babka czasem jest agresywna (jak trzeba), a facet płacze ...

Nie mam też tyle czasu ;) żeby z Tobą polemizować - ale dużo jest takiej właśnie nastoletniej naiwności ;) którą każdy przechodził i jest to normalne. Naiwności w takim pozytywnym sensie ...

I też się z Tobą zgadzam, że ogromny wpływ na to co obecnie myślisz - ma twój dom, twoi rodzice.

 

- po 4. Myślę, że jak zmienisz swoje myślenie (te jeszcze naiwne ;)) i zachowasz swoją wrażliwość, to w przyszłości możesz mieć bardzo duże powodzenie u kobiet.

Oczywiście, o ile przez ten czas nie zniszczysz sobie mózgu - odmawiając leczenia od neurologa. Stąd, tylko przypominam ;) przeproś się grzecznie z neurologiem i stosuj się do jego leczenia.

 

- po 5. Wg mnie jak najbardziej jesteś facetem ....

 

- po 6. Pomyśl też co zrobić i jak - żeby wyrwać się z takiego życia jakie masz. Oczywiście na swoją miarę ... choć i tutaj mam zagwozdkę.

Bo piszesz, że masz jakąś grupę inwalidzką, że byłeś w jakimś specjalnym liceum ... że nie pracujesz, nie uczysz się już, że masz ogromne problemy z koncentracją / nauką ..... a w sumie - to czytam ładne, zgrabne wypowiedzi, przemyślane, polemizujące z użytkownikami ... więc się zastanawiam - gdzie ta trudność w twoim funkcjonowaniu ? Przedstawiasz się prawie jakbyś był niepełnosprawny umysłowo, a oceniając obiektywnie twoje pisanie - to piszesz lepiej jak niejeden student humanistyki ;))

Chodzi mi o to żebyś zadbał o swoją samodzielność - twoi rodzice pewnie kiedyś umrą ... a jak dla mnie to jesteś za inteligentny na to żeby wegetować na rencie całe życie. Abstrhując, że na rencie to rzeczywiście się wegetuje.

 

- po 7. reszta twoich zapytań.

Psycholog może prowadzić też terapię, ale lepiej żeby był to terapeuta.

Psychoterapeuta/psycholog jest dla Ciebie - żeby tobie pomóc, a więc i też - nie mówi swoich prywatnych opinii/ocen. I tak samo, nie koleguje się ze swoimi pacjentami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

- po 3. Bardzo prawdziwie piszesz --- wydaje mi się, że jakoś zamknąłeś się dokłądnie na takim ETAPIE gimnazjalisty .... stąd twoje takie rozterki i dylematy kim jesteś czy jak się czujesz. Dorośli, DOJRZALI > LUDZIE wiedzą że każdy może raz przejawiać cechy męskie / kobiece i że nikt dojrzały nie zwraca uwagi na to, czy babka czasem jest agresywna (jak trzeba), a facet płacze ...

Nie mam też tyle czasu ;) żeby z Tobą polemizować - ale dużo jest takiej właśnie nastoletniej naiwności ;) którą każdy przechodził i jest to normalne. Naiwności w takim pozytywnym sensie ...

I też się z Tobą zgadzam, że ogromny wpływ na to co obecnie myślisz - ma twój dom, twoi rodzice.

Oj wydaje mi się, że autor co innego miał na myśli, nie jakieś okazyjne przejawianie cech zwyczajowo przypisanych płci przeciwnej, chociaż nawet to, jest często źle społecznie widziane, ale on chyba bardziej miał na myśli jego płeć społeczną, gdzie on uważa, że całościowo bliżej mu do kobiety jak faceta, jednak presja społeczna , społecznej roli mężczyzny, go w tym skutecznie ogranicza. No wyobraź sobie esspirit, że facet wychodzi na ulicę czy przychodzi do pracy, w różowych rurkach, szpilkach, klipsach na uszach i obcisłej bluzeczce, to przecież taki ktoś, zostanie z miejsca jak nie wytknięty palcami, to wprost wyśmiany, czy zwyzywany od pedałów. I co? czy to będzie świadczyło o niedojrzałości ludzi, którzy takiego sposobu bycia nie akceptują? to w takim razie mamy mamy powszechnie niedojrzałych ludzi, bo utrzymują istnienie roli społecznej mężczyzny, innej od roli społecznej kobiety, gdy tymczasem w dojrzałym społeczeństwie nie powinno się tego różnicować, czyli podział na męskie i damskie, powinien zostać zniesiony, czy tak? mi się podoba nawet taka wizja, szkoda tylko, że jest utopijna. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Xitre, napiszę Ci jak ja widzę twoje pisanie (szczególnie że jakoś mnie wzruszyłeś swoją opowieścią ;)

Rozumiem zatem, że nie łatwo Cię wzruszyć?

A tak się jeszcze spytam - w jakim celu jesteś tutaj na forum?

 

- po 1. Poniekąd zgadzam się w tym, że jesteś swoim zabójcą.

NIEPRZYJMUJĄC LEKÓW !!! niszczysz swój ośrodkowy układ nerwowy - a to może mieć bardze złe konsekwencje, bo niszczysz swój mózg - czyli to KIM JESTEŚ.

I uważam, bezwzględnie powinieneś przyznać się swojemu neurologowi, bo on Ciebie leczy. A teraz to go po prostu okłamujesz --- i niejako wpisujesz się w swoje własne stereotypowe myślenie o mężczyznach (czym takie niszczenie siebie przez nieprzyjmowanie leków rózni się od niszczenia mózgu przez typa macho który chleje alkohol niszcząc sobie mózg ???).

1. Po prostu wychodzę z założenia, że te leki może nie tyle mi szkodzą co po prostu czuję się po nich otępiały/senny/znużony itp. itd. Gdy przestałem je brać to chyba czuję się lepiej, a nie biorę ich od.... hohohoho! 2 lata, 3, może 4 jak nic. Tzn. podobno wciąż się ''zawieszam'' (bo na tym polega moja choroba, że wyłącza mi się myślenie i koncentracja), ale przynajmniej nie mam takiej ochoty na sen jak wcześniej.

2. Nie wiem.

3. Odnośnie jeszcze padaczki to dodam, że mam zawroty i bóle głowy (częste, bez powodu) oraz zaniedbaną koordynację ruchową. Najczęściej w dużych przestrzeniach. Poza tym mam problemy z oddychaniem/nabieraniem powietrza (nie mam astmy). Jak bym miał iść do lekarza to boję się, że się dowiem czegoś o sobie czego wolałbym nie wiedzieć. Na diety mnie ani moich rodziców nie stać. Imo wystarczyłoby tylko jeść w mniejszych ilościach i bardziej rozsądnie. Od kwietnia uprawiając przy tym przez półtorej godzinny ćwiczenia schudłem w ten sposób z 15 kg. :) Ale... w kwietniu musiałem przerwać bo brzuch mnie bolał ''na dole'' w okolicach pępka/moszny (podobno to mięśnie brzucha, orientujesz się może co to mogło być?). Potem powróciłem do ćwiczeń w lipcu, i te przerwałem z racji braku motywacji i siły po dwóch tygodniach. Jak za pewnie czytałeś moją wypowiedź to wiesz, że od ponad 1.5 roku nigdzie nie wychodzę, a i wcześniej nie wychodziłem. Właśnie odkąd skończyłem z 11-12 lat to przestałem wychodzić z domu. Chyba, że tylko do szkoły. Nie lubię wychodzić z domu. Jestem typowym domatorem. Nie chcę się zadawać z ludźmi skoro mnie skrzywdzili. Poza tym nie wiem gdzie mam iść, do kogo, by znaleźć przyjaciół. Ze względu na moją osobowość raczej nie mógłbym chyba sobie pozwolić na szukanie w zwykłych miejsach. A co za tym idzie jestem w zdecydowanej mniejszości.

 

 

Rozumiem, że otyłość jakoś nijak się komponuje z męskością (nota bene z kobiecością też nie ;)) i że jest Ci z tego powodu bardzo trudno. Ale możesz sobie z tym również poradzić - przynajmiej w jakiejś mierze. Możesz przecież uprawiać sport (nawet nie jakoś mega zawodowo, ot choćby zwykły spacer/basen); ograniczyć jedzenie - a najlepiej skorzystać z porady dietetyka (informując oczywiście o swojej padaczce i lekach .

- Czy trudno? Osoba otyła z reguły nie widzi tego, że jest otyła. Ja zdążyłem się już w sumie do tego przyzwyczaić. Dopiero w tym roku zachciało mi się choć trochę schudnąć (przy takich rozstępach jakie ja mam to raczej każdy by się wtedy na to zdecydował). Bardzo lubię dobrze zjeść. Nie zaprzeczę, że najbardziej zależałoby mi na odzyskaniu sprawności, ale problem jest taki, że utożsamiam ćwiczenia fizyczne z karami/torturami dla siebie. Poza tym szybko się męczę, i to nie jest mój styl. Wspomniałem już wcześniej, że sport w jakimkolwiek wydaniu (zespołowy) mnie nie interesuje, a co za tym idzie nie interesuję się tym w ogóle.

Pływanie chyba mógłbym uprawiać bo ponoć bardzo rozwija płuca/klatkę piersiową, a co za tym idzie głos chyba też ulega sporej zmianie (a propos, głos mam dosyć wysoki. Łatwiej mi się śpiewa wysoko niż nisko. Mój naturalny głos mnie się nie podoba, i to jest kolejny powód przez który wpadam w kompleksy.), ale tak jak mówię - chlor, zawroty głowy, poza tym miałbym problem z upchnięciem włosów (choć kobiety sobie dają z tym radę), no i nie umiem w ogóle pływać. Do tego rozstępy i kłopoty z nabieraniem powietrza...

Myślałem także o wspinaczce, ale nie wiem czy dałbym radę.

Jeśli sport to zdecydowanie coś nie agresywnego, ale wiesz co? Może w tym jest problem? Może między innymi dlatego, że nie umiem grać w jakiekolwiek gry zespołowe mam z tego powodu niską samoocenę i kompleksy? No ale z drugiej strony zbyt duża ilość uwalnianego testosteronu w otoczeniu innych facetów mnie przeraża, więc pewnie nie czułbym się dobrze w towarzystwie takich osób. Biegać mógłbym gdyby nie to, że mnie bolą ścięgna (mam takie uczucie jakby mi ktoś stopę wyrwał, rozumiesz?), i strasznie szybko dostaję zadyszki.

 

 

 

- po 2. Odpowiadając gdzie masz się udać ... Idź do Poradni Zdrowia Psychicznego (nie potrzebujesz skierowania) - tam od razu trafiasz bezpośrednio do psychiatry, a on dopiero Ciebie bada i ocenia (może zlecić ci jakieś badania, chcieć znać wszystkie twoje choroby etc.) jakie leczenie Tobie przepisać - leki czy psychoterapia, a może obie opcje.

1. Jak wygląda leczenie u psychiatry? Czy psychiatrze także mógłbym zaufać i powiedzieć co mi leży na wątrobie? Nie doniósłby neurologowi gdybym mu/jej powiedział, że nie przyjmuję leków?

2. W sprawie leków to jakie mógłby zlecić? Jakoś nie mam zaufania do tych wszystkich leków. Człowiek tylko wydaje na nie kasę i się nimi truje, a wszystko tylko po to by mieć taki sam stan zdrowia jak w dniu w którym zaczął te leki przyjmować. :]

 

Obawiam się, że idąc na NFZ - to nie masz żadnego wpływu na to jakiego terapeutę Ci dadzą. Ale wg mnie - jakbyś miał wybór - to najlepiej MĘŻĆZYZNA !

I oczywiście powiedz takiemu lekarzowi że chciałbyś pójść na psychoterapię.

- Chodziłeś kiedyś do psychologa/psychoterapeuty? Orientujesz się w ogóle w temacie?

Mężczyzna. Rozumiem, ale dlaczego?

 

 

- po 3. Bardzo prawdziwie piszesz --- wydaje mi się, że jakoś zamknąłeś się dokłądnie na takim ETAPIE gimnazjalisty .... stąd twoje takie rozterki i dylematy kim jesteś czy jak się czujesz. Dorośli, DOJRZALI > LUDZIE wiedzą że każdy może raz przejawiać cechy męskie / kobiece i że nikt dojrzały nie zwraca uwagi na to, czy babka czasem jest agresywna (jak trzeba), a facet płacze ...

- Właśnie boję się konfrontacji z ludźmi (i z facetami [dyskusji], i z kobietami [dyskusji i bliskości]). Boję się, że jak zacznę coś komuś mówić to ten ktoś albo mnie wyśmieje, albo tak zegnie mnie w swoich argumentach, że nie będę mógł się obronić. Nie mam po prostu odwagi. Nie mam wystarczającej wiedzy.

I mówiąc o mentalności gimnazjalisty nie mam na myśli tylko i wyłącznie pytań odnośnie swej tożsamości płciowej. Po prostu, nie mam takiego zasobu słów na jaki mogłaby (i powinna zresztą) pozwolić sobie osoba w moim wieku, że o zachowaniu nie wspomnę. Poza tym ''nie wyszumiałem'' się jak to się mówi, a właśnie stale jestem spokojną osobą z mentalnością 13 latki/latka. Wszystko szybko zapominam, i wszystko mi się plącze (moja mama ma zresztą podobnie). Nie mam pamięci do cyfr czy słów, ale o dziwo łatwo zapamiętuję piosenki (słucham głównie j-popu jeśli chciałbyś wiedzieć).

 

 

I też się z Tobą zgadzam, że ogromny wpływ na to co obecnie myślisz - ma twój dom, twoi rodzice.

- Czy gdybym powiedział specjaliście/~tce o swoich rodzicach to on(a) mógłby/mogłaby porozmawiać z nimi (na moją prośbę) o mnie?

 

- po 4. Myślę, że jak zmienisz swoje myślenie (te jeszcze naiwne ;)) i zachowasz swoją wrażliwość, to w przyszłości możesz mieć bardzo duże powodzenie u kobiet.

Wątpię. :/ Poza tym co masz na myśli pisząc ''myślenie naiwne''?

 

- po 5. Wg mnie jak najbardziej jesteś facetem ....

Ja o sobie wcale tak nie twierdzę. Mam dosyć kobiecą gestykulację, wysoki głos jak wcześniej wspomniałem, nie interesuje mnie bycie męskim, męskie zainteresowania to nie moja bajka, że o bardziej uczuciowym podchodzeniu do ludzi i pogody nie wspomnę.

 

- po 6. Pomyśl też co zrobić i jak - żeby wyrwać się z takiego życia jakie masz. Oczywiście na swoją miarę

Właśnie nie wiem. Nie mam na siebie w ogóle pomysłu. :/

Bo piszesz, że masz jakąś grupę inwalidzką, że byłeś w jakimś specjalnym liceum ...

Liceum załatwili mi w poradnii psychologicznej (co ciekawe w ostatni dzień wakacji), bo wcześniej chcieli mnie skierować do szkoły specjalnej.

A moje liceum było całkiem okej. W sumie każdy mógł być po prostu sobą, ludzie byli dla siebie na ogół mili, nauczyciele też tacy ludzcy dosyć (i raczej średnio wymagający, a ja nawet w tej szkole nie dawałem sobie rady). Był okrojony program nauczania, nie powiem, ale nie nazwałbym też tego liceum ''liceum specjalnym'' bo to po prostu była zwykła szkoła. Niektórzy tam chodzili z tego względu, że mieli po prostu bliżej, nie dlatego, że mieli jakieś problemy z nauką (choć to też główny powód). To jest po prostu liceum z klasami terapeutycznymi (nie myl z integracyjnymi czy specjalnymi).

 

że nie pracujesz, nie uczysz się już, że masz ogromne problemy z koncentracją / nauką ..... a w sumie - to czytam ładne, zgrabne wypowiedzi, przemyślane, polemizujące z użytkownikami ... więc się zastanawiam - gdzie ta trudność w twoim funkcjonowaniu ?

1. Zgrabne. Tak, jasne. :] To w takim razie bardzo ciekawe bo na wypracowaniach i lekcjach polskiego zawsze miałem słabe oceny i nie radziłem sobie z interpretacją tekstów czy z czytaniem ze zrozumieniem. Poza tym wypowiadam się także na innych forach, i także spotykam się z krytyką w mą stronę. Po prostu nie potrafię dobrze pisać. A polemizuję z innymi bo taki jestem. Wolę do kogoś ze słowem niż z czynami. Wolę pisać niż rozmawiać na żywo.

 

 

Przedstawiasz się prawie jakbyś był niepełnosprawny umysłowo,

Może taki po prostu jestem?

Zresztą nawet jeśli to czy takie osoby trzeba przez to od razu gnębić?

 

a oceniając obiektywnie twoje pisanie - to piszesz lepiej jak niejeden student humanistyki ;))

1. Nie znasz mnie, nie wiesz jak piszę.

2. Dlaczego wyczuwam w Twej wypowiedzi jakąś taką.... litość? Tanią próbę pocieszenia mnie?

To, że piszę ''ściany tekstu'' nie znaczy, że jestem w pisaniu wyspecjalizowany. Swoje uczucia wolę opisywać (szkoda właśnie, że nie prowadzę pamiętnika, ale z drugiej strony to nie miałbym w nim co pisać). Zresztą, jakby miało dojść do rozmowy na żywo to pewnie używałbym tych samych określeń, tego samego sposobu przekazywania informacji/odczuć. Wydaje mi się, że to jest we mnie prawdziwe. Nie udaję kogoś innego w internecie i na żywo, chociaż wiadomo, że ludzie zawsze coś zinterpretują inaczej. Od tego jest już krótka i prosta droga do nieporozumień/konfliktów/niepotrzebnych dyskusji.

 

Chodzi mi o to żebyś zadbał o swoją samodzielność - twoi rodzice pewnie kiedyś umrą ... a jak dla mnie to jesteś za inteligentny na to żeby wegetować na rencie całe życie.

Tutaj to nie wiem. Też mam wątpliwości. Poczytaj coś może o osobowościach. Moja osobowość z tego co mi wyszło w teście to ISFP (zresztą, siebie także już od dawna podejrzewałem o taką osobowość). Samiec omega.

 

 

Psycholog może prowadzić też terapię, ale lepiej żeby był to terapeuta.

Psychoterapeuta/psycholog jest dla Ciebie - żeby tobie pomóc, a więc i też - nie mówi swoich prywatnych opinii/ocen. I tak samo, nie koleguje się ze swoimi pacjentami.

A psychiatra? I czy w przypadku psychiatry płeć także ma jakieś znaczenie?

W ogóle to jak Ty patrzysz na psychiatrów? Wiadomo, że tacy lekarze najczęściej mają (często niesłusznie) opinię wśród ludzi jako ''tych od czubków''. Ja wychodzę z założenia, że psychiatra to lekarz jak każdy inny, i, że ludzie do niego/niej chodzący nie muszą mieć zaraz strasznych ze sobą problemów ale jednak sam się ich trochę obawiam.

 

Byłem dzisiaj także na jednym z fór queerowych/unisexowych i z tego co ludzie pisali wynika, że psycholodzy na ogół nie potrafią ich zrozumieć, i tylko narzucają im swoją wolę. Zresztą, tutaj masz link do forum. Pczytaj sobie niektóre tematy jeśli będziesz mieć czas: http://www.nowamoda.avx.pl/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że ego ma rację. Wytłumaczył(a) to o co mi chodziło w krótkich słowach.

Druga sprawa to taka, że sam mam częściowo opory przed noszeniem niektórych kobiecych rzeczy, i nie wiem czy w stu procentach mogę się właśnie uważać za taką osobę. Przejawiam w sobie niektóre cechy zarówno ''męskie'' (łatwo się denerwuję), ale psychicznie i fizycznie mi raczej bliżej do płci przeciwnej (a nawet na pewno), i jako facet czuję się po prostu ograniczony zarówno przez społeczeństwo, jak i historię przez co się męczę z sobą. To nie jest tak, że jestem transwestytą na 100% ale na pewno gdyby istniała męska alternatywa kobiecych ciuchów/kosmetyków itp. itd., (i nie byłoby ograniczeń w naszej garderobie) i byłoby to całkowicie akceptowalne w społeczeństwie to pierwszy bym leciał do sklepów żeby to kupić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Xitre, no ale co chciałbyś jeszcze usłyszeć? forum nie rozwiąże raczej Twoich problemów. Tak naprawdę w tej chwili masz trzy wyjścia: albo będziesz udawał kogoś kim nie jesteś, albo zaczniesz zachowywać się zgodnie ze swoim poczuciem, narażając się na szyderę , albo resztę życia spędzisz w izolacji, tak jak spędziłeś ostatnie półtora roku. Wiem, że to brzmi brutalnie, ale taka jest rzeczywistość dla ludzi z dylematami jaki Ty masz. No ew. jest jeszcze czwarta opcja, że uda Ci się zmienić, zmężnieć i dostosować się do społecznych kanonów męskości, jednak nie wiem, czy to jest coś na co byłbyś gotowy i czego byś chciał, chociaż momentami odnoszę wrażenie , że ta kobieca strona Twojej natury, jest jednak czymś co Ci ciąży. Nie wiem tylko z jakiego powodu. Jeśli szukasz specjalistów zorientowanych w kwestii rozkminek płciowych, to wg mnie, powinieneś się udać do jakiejś Poradni Zdrowia Psychicznego i Patologii Współżycia, jeśli masz taką możliwość ( najlepiej na NFZ), w Łodzi wg google to ul. sieradzka 11. Z tym, że uważaj jak byś trafił na kogoś, co chciałby prędko zrobić z Ciebie transa, czyli hormonki, operacja i te sprawy. Także czujność musisz zachować, bo potencjalni transi, to też niezły biznes dla wielu pseudospecjalistów.

A tak w ogóle, to jakiej płci się czujesz? Czy lubisz swoje biologiczne ciało? Bo tak- wbrew twoim podejrzeniom to na transa mi zdecydowanie nie wyglądasz, przynajmniej nic z tego, co tu napisałeś, o tym nie świadczy, dywagacje "nie wiem jakiej jestem płci" , też nie (a problemy w rodzaju "czuję się mało męski", już na pewno to wykluczają), ale z drugiej strony transwestytą też nie jesteś , bo transwestyci mają chwilowe jazdy, że potrzebują się upodobnić do płci im biologicznie przeciwnej, w różnych celach, w zależności od rodzaju "transu", a w Twoim wypadku, dostrzegalna przez Ciebie u siebie samego, opcja kobiecość, jest raczej czymś trwałym w sposobie bycia, w osobowości. Czy dobrze rozumuję?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze to rozumiesz, ego. Ja już po prostu mam taką naturę, taką osobowość, ale nie zaprzeczę, że jeśli istniałyby męskie odpowiedniki kobiecych rzeczy to z pewnością sam bym z nich skorzystał jako pierwszy osobnik.

Druga sprawa to taka, że jestem osobą chorą, nieporadną, więc rola ''zagubionej dziewczynki'' to moja rola, no a na facetów z taką naturą przeważnie krzywo się patrzy. :/

Transwestytą nie jestem, ale jak kurczę tu nie zwariować gdzie dookoła są same kobiece sklepy, a męska garderoba jest zbyt mocno ograniczona pod tym względem i spychana na tzw. ''dno''?

Nie wiedziałem, że jest tak wiele problemów z tymi specjalistami. To jeszcze bardziej potęguje moją nieufność w stosunku do ludzi. Nie wiem już co mam zrobić. :/

Myślałem o tym czy by nie iść na Tatrzańską, ale mam wątpliwości i obawy, że się tylko zbłaźnię, że nie znajdę pomocy.

Z tych wszystkich rozwiązań jakie napisałeś to mi chyba pasują tylko te 2 ostatnie, albo emigracja która na chwilę obecną jest BARDZO niemożliwa.

No i co mam teraz zrobić? :/ :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Xitre, no nie jest to łatwa sytuacja, a właściwie to jest przejebana, jak każda, gdy trzeba wybierać tak naprawdę pomiędzy mniejszym, a większym złem, no sam musisz sobie odpowiedzieć co jest dla Ciebie czym, co jest ważniejsze. Jednak jeśli nie zrobisz nic, to raczej trudno oczekiwać, że coś się zmieni na lepsze samo z siebie- mówię Ci to też, jako ktoś doświadczony w wieloletnim nicnierobieniu i malkontenctwie, choć tu akurat , to nie ma się czym chwalić. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej.

Jest tu ktoś?

Moja psycholog i psychiatra zaproponowały mi, bym udał się na Oddział Dzienny na Sieradzkiej. Był ktoś? Ma ktoś jakieś wrażenia?

Mój stan się nie poprawił, a wręcz pogorszył. Z jednej strony boję się tam iść, i mam opory, z drugiej lepsze to niż siedzenie w domu, ale wydaje mi się, że mi to niewiele pomoże, i, że w gruncie rzeczy nie jest mi to potrzebne, bo i tak nie będę wiedzieć o czym mam rozmawiać?

Boję się ludzi, więc nie wiem czy terapia grupowa to dobry pomysł..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. To znowu ja.

Chodzę na terapię, acz nic się nie zmienia. Chodziłem do psychiatry, nic. Dalej mam problemy z identyfikacją płciową. W tym celu chyba zapiszę się do jakiejś organizacji LGBT, by tam mną pokierowali dalej. Nie zgodzę się z tym, że ci którzy nie lubią ludzi LGBT są dojrzali, ponieważ ja wychodzę z założenia, że w dojrzałym społeczeństwie ludzie rozumieją takie osoby. W Polsce jest to niestety na żałosnym poziomie, dlatego rozważam emigrację. Z drugiej strony mam liczne dylematy moralne itp. No, nie potrafię siebie zaakceptować. Ot co. Nie czuję pociągu do dziewczyn, po prostu, lecz nie mogę się z tym pogodzić. Psychikę mam typowo kobiecą. W ogóle nie czuję się w męskim klimacie, nie czuję się dobrze z myślą o sobie jako mężczyzna. Ciało jako tako akceptuję, stale mam stulejkę bo nigdy nie chciałem nic robić z penisem w nadziei, że kiedyś może zdecyduję się na zmianę płci.

Niebawem wybiorę się do pracy. Boję się, ponieważ nie wiem jak funkcjonować w społeczeństwie, ale lepsze to niż stałe siedzenie w domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×