Skocz do zawartości
Nerwica.com

Skąd wiecie ze kogoś kochacie?


Rekomendowane odpowiedzi

ehhh...

A skąd Twoja Mama ma wiedzieć, co Ty czujesz? To, że nie okazujesz jej uczuć w sposób, w jaki ona oczekuje, nie jest dowodem braku miłości. Mi to wygląda na jakieś nieładne wyrzuty i szantaż emocjonalny. Porozmawiaj z nią, zapytaj, jak według niej ta miłość rodzicielska ma wyglądać. Ale i tak nie rób nic wbrew sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Matko...

Ja bym się zapytała na Twoim miejscu, czy ona kocha Ciebie? Czy to ma być jakiś kop na otrząśnięcie się czy jej normalna postawa (moi rodzice mi stawiają różne warunki przekonani, że mi to pomoże... yhh).

Ale wyprowadzka to nie jest zły pomysł, jeśli tylko masz to jak zorganizować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak ja sie jej spytam czy ona kocha mnie, to mi odpowie ze ja ją ranie i ze takiego kogos nie mozna kochac.

 

Mam depresje i nerwice natrectw, nie czuje absolutnie zadnego szczescia w zyciu i czesto sie z nia kloce.

 

Dzisiaj np. pokazywalem jej film instruktazowy do salsy i jej mowie o tej salsie i pokazuje palcem na ekran i tlumacze. A ona w tym momencie zaczyna probowac tanczyc cokolwiek w rytmie muzyki tej salsy. I sie wkurzylem, powiedzialem jej zeby przestala. Nagromadzilo sie efektow z roznych klotni i stalo sie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm, Twoja matka ma widać problemy z sobą, co tylko potęguje złą atmosferę. Nawzajem się prowokujecie i wyżywacie na sobie. To nie jest zdrowe... Być może ona czuje się wyczerpana Twoją chorobą i bezradna, ale jest Twoją matką i powinna się z tym liczyć. A w ogóle? Co zrobiła, żeby Ci pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Troszkę toksyczną masz mamusię, nie powiem. Pachnie mi tu histeryzmem i próbą terroru.

Trzeba by popracować nad stosunkami-rozmawiać, rozmawiać, spokojnie i bez krzyków, może pomyśleć o mediacji osoby z zewnątrz-kogoś taktownego, kto delikatnie uświadomi jej, że jej zachowanie nie jest do końca zdrowe i że powinna Cię wspierać, nie dołować.

Ewentualnie zastosować moją metodę-olać rodziców. Nie rozmawiam z nimi prawie wcale, ich marudzenie puszczam mimo uszu, schodzę z ich pola widzenia, jak się tylko da.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewentualnie zastosować moją metodę-olać rodziców. Nie rozmawiam z nimi prawie wcale, ich marudzenie puszczam mimo uszu, schodzę z ich pola widzenia, jak się tylko da.

Jednak na dłuższą metę ta metoda gubi. Jesteście dorosłymi ludźmi. Jeśli rodzice nie chcą tego dobrowolnie zaakceptować, trzeba im to udowodnić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pogodzilem sie z nia w sumie, ale to chyba tylko dlatego ze gadala z moja przez telefon i ona ja troche rozweselila.

 

Eh, przeraza mnie moj charakter i osobowosc. Mam to w duzej czesci po ojcu, ktory zawsze byl znerwicowany i troche chory psychicznie. Jego zawsze denerwowal smiech, szczegolnie smiech kogos z rodziny. Mnie zdenerwowalo natomiast to, ze moja mama zaczela tanczyc. Analizujac przyczyne zdenerwowania, stwierdzilem, ze czuje sie bezbronny jak okazuje uczucia lub ktos z mojej rodziny to robi. I chyba dlatego sie wkurzylem. Ciagle czuje sie zagrozony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro juz poruszamy temat milosci... to niech mi ktos powie po czym poznac, ze to ja kogos kocham (JA w znaczeniu kazdego z nas)?

Moj byly powiedzial mi kiedys, ze nie potrafie kochac... Ja tak nie uwazalam wtedy. Mysle, ze kocham go nadal gdzies tam gleboko... Teraz spotykam sie z kims innym, widze, ze jemu zalezy- chyba sie zakochal... Ale rozmawialismy kiedys o tym i mowilam mu, ze potrzebuje czasu na takie wyznania, wiec mi tego nie powiedzial- ale to widac... Tylko, co jesli ja naprawde nie potrafie kochac? Boje sie tego... ze on sie zaangazuje, a ja nie bede umiala go kochac :( (dodam moze, ze mimo iz niedawno go poznalam wydaje sie byc fajnym facetem, wesolym, czulym...)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem,ja doszłam do wniosku,że chyba nigdy nikogo nie kochałam :/.Odczuwałam po prostu silne przywiązanie.

Jestem chyba emocjonalnie upośledzona :/.

 

Jeśli chodzi o miłość w stosunku do rodziny...nie wiem co o tym świadczy.Chyba gotowość do poświęceń. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niech mi ktos powie po czym poznac, ze to ja kogos kocham

Chyba nikt nie jest w stanie dać Ci odpowiedzi na takie pytanie z wyjątkiem Ciebie samej. Może najbliżej odpowiedzi będziesz, gdy sama siebie zapytasz, czego oczekujesz od faceta, by czuć się kochaną.

 

A dlaczego nie zapytasz samego zainteresowanego jakie ma oczekiwania odnośnie Waszego związku ? Nie bój się, że stracisz coś w jego oczach po takim pytaniu. Może właśnie dasz mu znak, że zależy Ci na nim i chcesz, by było Wam razem dobrze.

 

Boje sie tego... ze on sie zaangazuje, a ja nie bede umiala go kochac

Nie wiem, czy to doda Ci otuchy: takie obawy są w każdym człowieku, mniej lub bardziej ukryte ;)

[To co napiszę dalej zabrzmi strasznie nie-romantycznie.] Napisałaś o swoich obawach odnośnie "umiejętności kochania". Jeśli rozpatryawać to w takiej właśnie kategorii, to i miłość jest "umiejętnością", której można się "nauczyć". Trzeba tylko dwojga "pilnych" uczniów... a zarazem nauczycieli, cierpliwości, wzajemnego zrozumienia... :smile:

 

Jestem chyba emocjonalnie upośledzona :/.

Myślę, że to zagubienie. Najprawdopodobniej Twoi partnerzy nie rozwijają w sobie tego, czego od nich oczekujesz. A wynika to bardziej z ich sposobu na życie, niż z Twojego wpływu na nich.

 

[To co napisałem, nie jest dogmatem. Jestem omylny. Moje wnioski oparte są na moim (jakże subiektywnym) odbiorze Twojego "forumowego oblicza", którego może być przecież bardzo mało w życiu "realnym".]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

God's Top 10 dzieki, troche mnie to podnioslo na duchu :) Wiem, ze milosci trzeba sie nauczyc. Tylko czym jest ta milosc? Kazdy z nas ma inna, aczkolwiek zblizona jej definicje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

troche mnie to podnioslo na duchu :)

Przyjemność "podnoszenia na duchu" po mojej stronie :D

Tylko czym jest ta milosc? Kazdy z nas ma inna, aczkolwiek zblizona jej definicje.

To, że za każdym razem (z każdym nowym związkiem) uczymy się miłości na nowo, to wg mnie ogromna zaleta tego uczucia.Gdyby było inaczej wszystkie związki byłyby monotonne, schematyczne, skazane na stagnację.

A jakby to raziło w naszą "miłość własną" (każdy/a z nas ma), gdyby traktowano nas jak "poprzedników". ;)

Na podstawie różnych definicji miłości, można budować lub burzyć. Wybór zależy od obojga zakochanych :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najprawdopodobniej Twoi partnerzy nie rozwijają w sobie tego, czego od nich oczekujesz. A wynika to bardziej z ich sposobu na życie, niż z Twojego wpływu na nich.

 

Ano racja.Tutaj pojawia się pytanie,czy człowiek ma prawo oczekiwać czegoś od kogoś?Nawet jeśli sam zachowuje się w określony sposób.Moim zdaniem odpowiedź brzmi:Nie.Ale jak to Terry P. rzekł "Zawsze jest jakiś wybór." ;)

 

 

Myślę, że to zagubienie.

 

Chciałabym,by tak było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem.. tesknota nam o tym mowi, troska o te osoby osobę, myśli, trudne i zarazem proste pragnienie bycia z kimś blisko zalezy o jakiej milości mowa rodzicielskiej czy tej drugiej ... rożnią się ...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy człowiek ma prawo oczekiwać czegoś od kogoś?Nawet jeśli sam zachowuje się w określony sposób.

Możesz rozwinąć tę myśl ? Dlaczego nie powinno się mieć oczekiwań wobec ludzi ?

Jedyna odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy, to dlatego by nie budzić w sobie nadziei, a później nie cierpieć z tego powodu. Tyle tylko, że nie jestem pewny, czy obawa przed hipotetycznym cierpieniem powinna "zabierać" nadzieję na własne szczęście ?

Ale może jest i inna odpowiedź na to pytanie, której nie jestem świadom. Dlatego pytam :smile:

 

Chciałabym,by tak było.

W porządku. Nie wnikam.

 

Sorrow, rozum często zawodzi, gdy chodzi o uczucia. ;)

 

tesknota nam o tym mowi, torska o te osoby osobę, mylś, trudne i zarazem proste pragnienie bycia z kimś blisko

Dobrze powiedziane :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×