Skocz do zawartości
Nerwica.com

jestem na dnie ...


Zniszczony...

Rekomendowane odpowiedzi

Witam..

Opiszę po krótce moją sytuację..

Mam 25 lat aktualnie i od zawsze żyję w moim koszmarze. Dopiero od niedawna zacząłem pomału się godzić z "faktami", że jest wielce prawdopodobne, iż mam liczne zaburzenia psychiczne.

Od urodzenia żyłem w patologii. Ojciec chlał bezustannie. Dodatkowo miał mózg wyżarty przez branie sterydów. Całe życie spędziliśmy w strachu i ogromnym stresie. Awantury i krzyki,

trwały niemal każdego dnia od jego powrotu z pracy (w pracy również chlali..) do późnej nocy. Często demolował dom i katował matkę na naszych oczach. Każdy dzień był tylko czekaniem aż wróci i co dziś będzie

"albo pójdzie spać i każdy cicho będzie siedzieć w swoim pokoju" albo krzyk i bicie. Bił matkę za wszystko, między innymi za to że wyszła z domu lub się dowiedział, że w sklepie

zamieniła z kimś dwa zdania.. Sami przez to również nie opuszczaliśmy nigdy domu, ze strachu.

Najbardziej w pamięci utkwiły mi zarzuty matki "nawet nie próbujesz mnie bronić" (miałem dalej mniej niz 10 lat). Zacząłem myśleć, że tylko ja mogę coś zmienić, nikt inny tego nie zrobi.

Jak spał wziąłem nóż.. stałem nad nim trzęsąc się ze strachu, chciałem mu wbić w gardło. Ale za bardzo się bałem.. i stchórzyłem.. Dalej nasze życie trwało tak samo.. Każdego dnia

coraz bardziej się nienawidziłem, wiedząc że mogłem to zakończyć, ale jestem tchórzem i nieudacznikiem. Że mogłem uratować mnie, matke i brata.

Z biegiem czasu, nie wytrzymując już psychicznie, zacząłem próbować.. cieszyć się z cierpienia matki.. Mimo że była jedyną osobą w moim życiu na której mi zależało.

Szukałem powodów by uznać, że "zasłużyła na to". Potem oczywiście jeszcze bardziej się za to znienawidziłem..

Będąc już nieco starszym (ok 14-15 lat) przysięgnąłem sobie, że go zabije jeżeli tylko jeszcze raz jej dotknie. Całe dnie siedziałem z nożem w ręku pod drzwiami słuchając awantur.

Ale już jej nie uderzył więcej. A ja dalej bałem się odezwać, stanąć w obronie. Przez co pogrążałem się coraz głębiej w myślach jakim jestem bezwartościowym śmieciem.

Czułem bezustanny stres i ból. Jedyne o czym myślałem to by się zabić. Czerpałem pewnego rodzaju przyjemność ze znęcania się nad sobą. Głównie pogrążałem się psychicznie.

Chlastanie się żyletkami dawało chwilową ulgę, ale zostawały blizny, więc ledwo się powstrzymywałem, żeby tego nie robić, by nikt z otoczenia nie zauważył, że jestem pojebany.

Próbowałem się również zabić w ten sam sposób. Jedno mocniejsze cięcie, ale dalej zbyt słabe, potem siedziałem i patrzałem na pulsującą tętnicę która wyszła na wierzch i znowu stchórzyłem by dokończyć dzieła.

Doszedłem do wniosku, że nie mogę się zabić bo skrzywdzę matke jeszcze bardziej.

Próbowałem po raz pierwszy nawiązać kontakt z innymi ludźmi (w szkole wcześniej się rzadko odzywałem, czułem się gorszy i znienawidzony, jak i również sam nienawidziłem ludzi za to

że oni mieli normalne życie..). Stałem się raczej lubiany przez dziewczyny (z facetami nie umiałem w ogóle gadać, ciekawe czemu?) Ale i tak większość trzymała mnie na znaczny dystans

gdyż często mówiłem tylko o bezsensie życia, chęci samobójstwa itp.

Znalazłem sobie nawet dziewczyne, która po pół rok ze mną próbowała się zabić i to tylko ja się do tego przyczyniłem.

Ostatecznie ojciec przestał pić 4 lata temu gdy po 3 miesięcznej bezustannej libacji trafił do szpitala po raz drugi.

 

Coraz bardziej uczyłem się udawać normalnego, w szkole a teraz pracy.

Czuję się potwornie samotnie, nie mam (prawie) nikogo z kim mógłbym pogadać, jednocześnie czując niechęć do rozmowy z kimkolwiek.

Życię spędziłem tylko na zasadzie szkoła-dom, praca-dom.

Nigdy nie nauczyłem się żyć między ludźmi, rozmawiać.

Bardzo się zmuszałem by iść z kimś pogadać, zawsze jednak czułem, że każdy mną gardzi, jestem gorszy, nikt nie ma ochoty się ze mną zadawać i duży stres.

Odpychałem ludzi zanim oni odepchneli mnie. Każdy dzień od tych 10 lat do teraz spędzam głównie przy komputerze zabijając bezmyślnie czas.

Staram się robić wszystko by nie myśleć, bo to mnie niszczy. Bezustannie mam przed oczami obraz bitej matki, jej obwiniania mnie, tego że go nie zabiłem. Mam to przed oczami

codziennie.

Czuję kompletną pustkę, nigdy w życiu nie czułem szczęścia, nigdy nawet nie byłem w dobrym humorze. Nie potrafię odczuwać żadnych "pozytywnych" emocji.

Moje życie to naprzemienne uczucie koszmarnej pustki i bezsensu, a potwornych ataków bólu, gdy kilka razy dziennie zaczynam wić się, krzyczeć i płakać.. Często po przebudzeniu.

A ostatnio i zdarzało się w pracy.. Na szczęście zawsze uda mi się gdzieś schować i "przeczekać".

 

Jestem już totalnie wyczerpany, nie mam sił na nic, próbowałem zacząć trenować, ale w trakcie wysiłku jak i po objawy depresji znacznie się nasilały.

Nie potrafię się zmusić do jakiejkolwiek czynności, nie mam nikogo. Wiem że jestem za słaby by się zabić i prawdopodobnie nigdy się nie odważę...Chociaż wyobrażam sobie i planuję

moją śmierć codziennie.

Mimo wszystko od 6 lat mam dziewczynę, której to wszystko powiedziałem dopiero pare tygodni temu.. Też była normalna, kiedyś.. po 4 latach ze mną zaczęła chodzić do psychologów,

bo sama nie wytrzymała i popadła w depresję... Próbowałem żyć dla niej, poświęcić bezwartościowe życie, żeby chociaż ona się cieszyła skoro tak mnie kocha.. Ale teraz dopiero

uznałem, że to nie ma sensu, bo nie potrafię cały czas udawać. Powiedziałem jej wszystko po trzecim razie jak dostałem przy niej "ataku" wspomnianego wyżej. Wiem, że to pogorszy mój stan psychiczny bo to jedyna osoba z którą rozmawiam

ale chce się jej pozbyć, bo wierzę że tak będzie dla niej lepiej.

 

Nie bardzo wierzę, że jakiekolwiek psychoterapie mogą coś zmienić itp.

Może mam uraz przez to że wyznałem matce (ok. 10 lat temu), że mam depresję i nie wytrzymuje tego to mnie wyśmiała i powiedziała że "cały dzień nic nie robisz i jeszcze masz depresje?!" Od tamtej pory nigdy już nikomu nic nie powiedziałem.

Nie wiem co mam zrobić.

Narazie wpadłem jedynie na pomysł by przeprowadzić jakieś badania, które mogą wykryć zmiany w mózgu

i hormonalne.

Tylko jakie?

Może kiepskie wyniki badań zmotywują mnie do wiary, że coś mogę zmienić?

 

No i wyszło trochę przydługo..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz objawy depresji. Poczytaj o DDA. Przede wszystkim udaj się do psychologa, on cie prawdopodobnie wyśle do psychiatry po leki. Potem będziesz ju wiedział na czym stoisz. Psychoterapia jest bardzo ważna, same leki nie wystarczą. Z dziewczyna spróbuj pogadać, może zrozumie i pomoże ci z tego wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zniszczony miałeś naprawdę trudną sytuację w dzieciństwie i dalej nią żyjesz, wiem że to zabrzmi durnie, bo to pewnie kolejna porada z cyklu "takie to proste" ;), ale odetnij się od tego. Idź do psychologa/psychiatry, na terapię, zaczniesz brać leki, to będzie pierwszy etap. Psycholog czy psychiatra na pewno będą wiedzieli jak Ci pomóc, a po takich przejściach, jak Twoje, rozmowa z niewykwalifikowaną osobą taką jak dziewczyna czy przyjaciel nic Ci nie da. Dziewczyna może Cię wesprzeć jak już będziesz walczył z depresją, ale to lekarz powie Ci jak z nią walczyć :) Jeśli złamiesz nogę idziesz do ortopedy, a nie szukasz "wsparcia" u przyjaciół, jeśli masz depresję idziesz do psychiatry. Zrób pierwszy krok, umów się na wizytę, porozmawiaj z kimś kto Cię wyleczy, a nie tylko wysłucha :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi ale ja podchodzę do tego w ten sposób. Wierzę, że mój mózg jest inaczej rozwinięty, hormony inaczej wydzielane, jestem nastawiony na samodestrukcję, której nie potrafię się przeciwstawić. Trochę już czytam od miesiąca i to fakt, że pod takimi doświadczeniami zmienia się struktura mózgu. Dlatego chciałbym się dowiedzieć czy jakiekolwiek badania laboratoryjne mają sens? Jakikolwiek psycholog to dla mnie jest straszna wizja, upokarzać się przed kimś kogo nie znam i kto miał normalne życie. Dla dziewczyny się zbierałem parę lat a teraz mam iść się byle komu wyżalić.. Nie umiem o tym mówić. Dziewczyna (z którą zresztą już nie jestem ale dalej gadamy, ciągle grozi że zadzwoni gdzie trzeba by mnie zapakowali w kaftanik) co ma mi pomóc skoro ciągle wypomina że zniszczyłem jej życie. Tym bardziej mnie to pogrąża. Chce tylko wiedzieć o badaniach PÓKI CO jakie warto i czy mogą coś wykazać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no cóż...rodziców sie nie wybiera,genów się nie wybiera.jesteś skazany na ślepy los a kogo to obchodzi?ty sobie elegancko gnij w samotności a ogółowi radość wygodnie że o tobie nie wie,że szybko i elegancko zniknołeś oczywiście na zawsze.los bywa przewrotny.jeden bierze sie w garśc i pozytywnie myśli drugi leży i jęczy i płacze z bezsilności.ten pierwszy zawsze patrzy na tego drugiego z niesmakiem a jego depresja jest irytująca.przynajmniej dobrze że świnek tez nikt nie pyta czy chce młodo umrzeć i one też nie wybierają metody umierania(czy wolą nóż w serce czy pocisk na uwięzi w łeb,jak świnia dostanie kulke w łeb to zabawnie wierzga i kopie jakby kopała sobie grób i ginie cicho bez żadnego krzyku i jęku i rzeznicy sie przy okazji pośmieją) i nikt nie widzi tych agonii.społeczeństwo widzi co najwyżej kiełbaski w mięsnym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale jakie badania? Na jakąś chorobę? Chyba mylisz pojęcia. Twój stan jest wynikiem okropnej przeszłości, nie wydaje mi się aby Twój mózg jako narząd mógł mieć jakieś zmiany. Zmianą będzie guz mózgu, zaburzona praca przysadki ale do tego dochodzą objawy somatyczne. Jedyne, co mi przychodzi do głowy to rezonans, ale nie mam pojęcia co byś chciał w nim zobaczyć. Depresja to zaburzenia w neuroprzekaźnictwie, antydepresanty je regulują. To jest choroba, a ty masz jej objawy, nie znam badań laboratoryjnych na potwierdzenie tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaburzenia psychiczne powodują zmiany w strukturze mózgu. Jest to jednak narząd tak tajemniczy, że potrafi zmieniać się i regenerować ze strasznych nawet urazów.

Na Twoim miejscu jednak Zniszczony - udałbym się po jakąś fachową pomoc i to raczej do doświadczonych psychiatrów (najlepiej kilku, żeby nie trafić pod topór jakiegoś konowała). Ci ewentualnie polecą psychologów.

Jeśli opinia większości z nich będzie zgodna - działaj. Depresja to nie żarty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, więc wyjaśnię jeszcze raz co mam na myśli na przykładzie.

Żyję w ciągłym, ogromnym stresie, sypiam raczej tragicznie (albo miesiącami po 4 h/doba albo dla odmiany 12h/doba), więc mogę mieć znacznie podwyższony poziom kortyzolu, który blokuję syntezę testosteronu, a zbyt niski jego poziom to właśnie uczucie ciągłego zmęczenia, niskiej samooceny, apatii i depresja.

Wtedy skupić się na jego obniżeniu, co powinno przynieść ogólną poprawę.

To są dwa badania, które mogą naprowadzić na przyczynę mego stanu jak mniemam.

I pytam czy coś jeszcze warto zrobić. Dopamina? Serotonina? Nie znam się zbytnio na tym.

Przecież uczucie szczęścia i smutku to tylko skutek wydzielania odpowiednich hormonów przez organizm.

Również jeżeli ktoś mnie uświadomi, że takie badania są gówno warte będę wdzięczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zniszczony.

dlaczego nie uznajesz terapii ?

terapia dda wydaje się być skierowana do Ciebie

chociazby fakt ze probowales zyc dla dziewczyny. przez tyle lat uczyles sie takich a nie innych reakcji obronnych wiec ciezko sie dziwic ze jestes teraz w takim stanie... z jakiego miasta jestes?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mogę mieć znacznie podwyższony poziom kortyzolu, który blokuję syntezę testosteronu, a zbyt niski jego poziom to właśnie uczucie ciągłego zmęczenia, niskiej samooceny, apatii i depresja.

Wtedy skupić się na jego obniżeniu, co powinno przynieść ogólną poprawę.

może coś w tym jest.zrób badania stężenia testosteronu w surowicy.badanie kosztuje średnio 20zł bez skierowania.jak ci wyjdzie 22 ng/dl to będzie czarno na białym.jeszcze wyrazniejsze będzie kiedy na wynikach zobaczysz trzy strzałki skierowane do dołu i napis że badanie zostało wykonane dwukrotnie.wystarczy pokazać te wyniki byle interniście a przepisze ci ampuły testosteronum prolongatum.zrobisz z tym co zechcesz.jak się będziesz lepiej czuł po tych strzałach to spoko.a jak będzie cie po tym nosiło lub będzie ci całymi dniami stał i nie będziesz sie mógł skoncentrować na pracy/nauce to możesz opylić karkom.chętnie kupią niemal za każdą cene.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no ok.

mozna sie bawic w badanie poziomu hormonow, neuroprzekaznikow etc dostaniesz ilustracje tego jak dziala twoj mozg , organizm po dlugotrwalym zyciu w sytuacji patologicznej i tyle. moze to jst dobry [pomysl zeby na początek się wzmocnic od wewn ale to moze nie rozwiazac problemu. pytanie co mozesz zrobic zeby swiadomie sie z tego wyplątywać. powiedz czemu nie uznajesz terapii? bo wydaje mi sie ze terapia dda moze pomoc o ile wejdziesz w to z gotowością i przekonaniem. taka terapia zaklada ze to jak funkcjonujesz jest sposobem przetrwania w rodzinie patologicznej ktory jdnak nie dziala w ,,normalnym swiecie", sprawdza sie w nim zle ale ciezko albo praktycznie nie da sie tak latwo z niego zrezygnowac. wielu osobom na prawde to pomaga stanac na wlasnych nogach i sie uwolnic od wielu rzeczy. pozdro

temat do dyskusji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co za różnica z jakiego miasta jestem?

Nie potrafię do końca wyjaśnić czemu nie chcę terapii. Odbieram to zarówno jako upokorzenie, czuję że tylko ja mogę sobie pomóc albo nikt, unikam ludzi i im nie ufam, a tu jednocześnie musiałbym się otwierać na coś i pokazywać słabość komuś kogo nic nie obchodzę. Wpasują mnie tylko do jednego z klasycznych szablonów i nafaszerują chemią która mi zrobi gówno z mózgu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pytam bo wiem ze w wawie jest dobra ;) nwm po prostu mowie o ew opcjach i tyle.

przy czym z szablonami to nie jest do konca prawda. faktycznie taka terapia ma swoje zalozenia ale masz tam miejsce na swoje przeknania. jej ideą nie jest narzucanie ale danie przestrzeni na to zeby wlasnie samemu szukac swojego sposobu na konfrontowanie sie z trudnymi przezyciami i wlasnymi automatyzmami ktore wywolywal dom i ktory gdzies tam przenosi sie na obecne funkcjonowanie. grupa ma to do siebie ze wszystko dzieje sie tu i teraz, jest pilka w grze i poniewaz dzieje sie to w odseparowanej przesrezeni pod okiem terapeutow jest czas na to zeby zmeirzyc sie ze swoimi reakcjami, ktore powstaja w trakcie i przezyc rzeczy od ktorych sie uciekalo i przez ktore zastyglo sie w jakims niezdrowym stanie, przyjzec sie im i przede wszsytkim samemy wybierac w jakim stanie chce sie byc bo okazuje sie e mozna. ja Cie nie chce jakos przekonywac do tego. po prostu wydaje mi sie to warte zastanowienia. mam po prostu poczucie ze przy trudnosciach ktore maja swoje źrodlo w relacjach z ludżmi ( rodzina co nie ) nie da sie ogarnac samemu, bez innych ludzi. a w realu ciezko jest spotkac takich na ktorych np nie powtorzysz mechanizmow z domu. bledne kolo. w grupie mozesz dostrzec mechanizmy i odpowiednio zareagowac bo jak pisalam jest na to czas i zrozumienie dla tematu.

tyle ode mnie. dziekuje,

pozdrawiam, piotr fronczewski.

 

p.s. bo ofc mowie konkretnie o terapii dda

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×