Skocz do zawartości
Nerwica.com

całkowita samotność


anonim3

Rekomendowane odpowiedzi

W 1 gimnazjum postanowiłam schudnąć. Ważyłam 60-65 kg przy 165 cm. Była to głodówka ponad 3-miesięczna, w sensie że jadłam tak z 400-500 kcal. Schudłam do 44 kg. Wyglądałam jak trup. Potem zaczęłam szybko tyć. I tak jest do dzisiaj. Dochodzę do ok 72 kg, potem chudnę 5, potem znowu tyję. I tak od 7 lat. Codziennie rano mówię sobie że dzisiaj się odchudzam. Po czym po szkole idę do sklepu i kupuję jakieś słodycze itp. I to wszystko wpierdalam. Że niby to ostatni raz i od jutra dieta. A ‘jutro’ wygląda tak samo. Tzn czasami mi się udaje i chudnę te 5 kg (głównie woda), ale zaraz znowu to samo. I w sumie od tego zaczyna się moja tragedia. Przez to ‘odchudzanie’ nie mam żadnych znajomych. Bo albo się spieszyłam do domu żeby się już najeść albo chciałam poćwiczyć i zamiast ze znajomymi szłam do domu, zresztą nie miałam ochoty na spotkania bo byłam głodna. Tak było całe gimnazjum, liceum i teraz na studiach. Mieszkam na małej wsi i tym bardziej nie mam tu znajomych, na studia dojeżdżam z domu bo mam niedaleko. Nikogo nie zapraszam do domu. Nigdy nie miałam przyjaciółki, lepszej znajomej… Całe życie gdzieś tam z boku, na doczepkę. Nie miałam z kim się trzymać w liceum, przerwy spędzałam dosiadając się do jakiejś grupki i milcząc. Jestem okropnie nieśmiała. Teraz na studiach chodzę tylko na te zajęcia na które koniecznie muszę, a potem szybko do domu. Jak są jakieś przerwy to chodzę sama bez sensu po mieście. Na początku roku próbowałam jakoś zagadywać do ludzi, przyłączyć się do jakiejś grupki. Naprawdę próbowałam. Ale co do kogoś podeszłam i próbowałam coś tam mówić to za chwilę przyszedł ktoś inny, ciekawszy i ludzie słuchali jego. Ja stwierdziłam że jak schudnę to na pewno znajomi jakoś sami się znajdą. Oczywiście nie schudłam, a znajomi się nie znaleźli. Przestałam mieć złudzenia. Pogodziłam się w pewnym sensie z tym że nie będę miała znajomych, że jestem odludkiem. Ale inna kwestia, że żyć z czegoś trzeba. I trzeba pójść do pracy z tą moją nieporadnością i nieogarnięciem. Studiuję pielęgniarstwo. Poszłam na to bo wydawało mi się że tu nie trzeba być jakimś zaradnym itp. No i praca po tym będzie. Od początku wiedziałam że to nie TO. Ale brnęłam w to dalej. Drugi tydzień praktyk w zolu, a ja za każdym razem zastanawiam się co ja tu robię. Staram się jak mogę, ale jak widać mi to nie wychodzi. Jest nas w grupie 7 osób i ludzie chodzą tak po 2 osoby do sal, rozmawiają z ludźmi itp. A ja oczywiście zostałam sama i nie wiem co mam ze sobą zrobić. Chciałabym coś zrobić, ale nie wiem co. Więc może faktycznie to wygląda tak jakby mi się nie chciało. Ostatnio opiekun praktyk powiedział mi na osobności, że nie wie co ze mną zrobić bo odstaję od grupy, jestem gdzieś tam na końcu do wszystkiego i zastanawia się czy mi zaliczyć praktyki. Byłam w szoku. Ok, nie podoba mi się tu, ale myślałam że zachowuję się w miarę ok, przecież myję, karmię tych ludzi… Po tych słowach zdołowałam się już całkiem i chcę po raz 34255535 zmienić kierunek, ale nie wiem na jaki, bo gdzie nie pójdę będzie to samo, pójdę na praktyki i nie będę wiedziała co robić. Ktoś mi musi 2 razy powiedzieć co mam zrobić żebym zrozumiała o co chodzi. W gimnazjum bardzo dobrze się uczyłam, w liceum już w ogóle, byłam jedną z najgorszych w klasie, bo ważniejsze od nauki było odchudzanie, materiał ze szkoły nadrobię jak schudnę. Chciałabym wyjechać za granicę i zbierać jakieś owoce itp, bo ja się do niczego innego nie nadaję. Ale nie mam nikogo do kogo mogłabym pojechać, a sama zginęłabym na dworcu w warszawie. Nie mówiąc już o języku, angielski niby znam ale raczej bym się z taką znajomością nie dogadała.

Przychodzę do domu i płaczę. W liceum miałam coś takiego na początku, potem już stwierdziłam, że nie będę się przejmować i faktycznie było lepiej, przychodziłam do domu po szkole i do końca dnia nigdzie nie wychodziłam, ale myślałam sobie, że jak pójdę na studia to wtedy zacznę żyć normalnie. Nigdy nie byłam w żadnym klubie ani na koncercie. Na studniówkę poszłam dla świętego spokoju żeby rodzina mi dała żyć. I żałuję, bo poszłam sama i przesiedziałam całą imprezę przed stołem próbując się do kogoś dosiadać albo chodziłam do ubikacji bo nie miałam co ze sobą zrobić. Poszłam o 1 do domu. Tak wyglądały wszystkie moje imprezy w życiu (dużo ich nie było). Za każdym razem byłam tym piątym kołem u wozu. Takie niewiadomoco. Marzę o tym żeby się normalnie spotykać z ludźmi, a jak do tego dojdzie to po kolejnej nieudanej próbie włączenia się do dyskusji, marzę tylko o tym żeby iść do domu. Jak przechodzę koło jakiegoś pubu, klubu gdzie widzę jak ludzie spędzają czas, bawią się to też myślę, że bardzo bym chciała tam być ale gdybym już nawet miała z kim iść i bym poszła, pewnie cały wieczór przesiedziałabym sama, bo okazałoby się, że wszyscy się dobrali w jakieś grupki ze sobą, tylko ja zostałam. Jestem jak śmieć, nikogo nie obchodzę. Rodzice już też mają dość tej sytuacji. Kuzynki przyprowadzają swoich narzeczonych na imprezy rodzinne, cały czas ktoś do nich przychodzi, jeżdżą na wesela. A ja? Mną się nigdy nawet żaden chłopak nie zainteresował. Nie mówiąc już o jakichś związkach. Jestem po prostu nudna, czasami sobie wyobrażam, że miałabym jakiegoś chłopaka i co my byśmy mieli niby robić? Wstyd by było mnie gdziekolwiek wziąć, bo ani słowem bym się nie odezwała. W czerwcu wesele kuzynki, ja na nie nie idę, bo będzie to wyglądać tak jak moja studniówka i afera na całą rodzinę, bo oni nie rozumieją jak to jest. Pisałam że to niby zaakceptowałam, ale to nie do końca tak jest. Po prostu nauczyłam się z tym żyć. Z tym że jedyny sms jaki przychodzi to ten wysłany przez Orange informujący o stanie konta, że nikomu nie zależy na tym kiedy skończę zajęcia i jak mi minął dzień, bo tak naprawdę nikogo to nie obchodzi, każdy ma swoje życie, w którym nie ma miejsca na kogoś takiego jak ja. Ale ile lat samotności można jeszcze znieść? Jeszcze gdyby mi się w życiu zawodowym układało… Mogłabym się tym zająć, a tak to? Nic nie umiem, nie nadaję się do żadnej pracy, wolno się uczę, do tego mam wadę wymowy (nie wymawiam ‘r’), która utrudnia mi pracę w większości zawodów. We wakacje po maturze prawie miesiąc szukałam pracy, rodzice, w szczególności tata to już nie mogli się powstrzymać przed komentarzami na mój temat, że jestem leniem, nieudacznikiem, najlepiej żebym zamknęła się w pokoju i żarła. Nawet mi nie uwierzył jak mu powiedziałam że zapisałam się do OHP. Znalazłam w końcu pracę na kasie i to nie na pełny etat. Wydawało mi się że wszystko jest w miarę ok, po czym dowiedziałam się od kierowniczki, że są na mnie skargi od klientów, że jestem niemiła ;o. A mi się wydawało że jestem uprzejma, każdemu mówiłam dzień dobry do widzenia itp. I pod koniec we wrześniu to już w ogóle nie siedziałam na kasie, tylko byłam na takim stoisku z cukierkami, gdzie się praktycznie nic nie robi. Jak skończę te studia i zacznę pracę w zawodzie to wywalą mnie po 1 dniu bo zanim ja ogarnę gdzie co jest i co i jak trzeba zrobić to minie z pół roku! Depresji nie mam, czasami mam super humor i pozytywne nastawienie do wszystkiego, ale potem idę na uczelnię i znowu czuję się jak wyrzutek. Jak zaczynam myśleć o tym wszystkim, o swoim życiu, czasami siedzę na wykładzie i płaczę tak żeby nikt nie widział. A potem mi przechodzi, mówię sobie jakoś to będzie i przez chwilę mam lepszy humor. O samobójstwie myślę w ten sposób, że jak schudnę i nic się nie zmieni to na pewno to zrobię. I żyję dalej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katujesz się aby nie odróżniac sie od innych bo jesteś młoda książka bez liter.tylko zapisywać.maszc jeszcze nadzieje na odmiane swego losu bo jeszcze mało wiesz o życiu.jednak jeśli taki sam stan rzeczy potrwa dalsze kilkadziesiąt lat albo nawet kilkanaście to sobie odpuścisz na dobre bo zdasz sobie sprawę iż niema co "uczyc się fruwać" skacząc oknem.wiem że nadzieja i optymizm trzymają stosunkowo długo i się dokłada wszelkich starań aby jednak to zmienić.wystarczy że nic nigdy u ciebie sie nie zmienia i nie będziesz narażać sie na odrzucenie eliminując siebie w obawie przed nim a każde objęcie będzie równie bolesne jak oparzenie.wszystko zależy TYLKO od tego czy los się do ciebie uśmiechnie i pokaże ci że można inaczej niż tylko leżeć i jęczeć.jednak nie do każdego los się uśmiecha.nawet samotnośc nie zna granic i jest skrajna.przykładem tego może być warzywienie w łóżku całymi dniami w zakładzie psychiatrycznym aby pielęgniarki miały z tobą spokój nie mówiąc o rodzince która cie tam oddała bo "przeszkadzasz" i czekasz w tym łóżku aż umrzez.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katujesz się aby nie odróżniac sie od innych bo jesteś młoda...

Nie widzę związku.

 

...maszc jeszcze nadzieje na odmiane swego losu bo jeszcze mało wiesz o życiu, jednak jeśli taki sam stan rzeczy potrwa dalsze kilkadziesiąt lat albo nawet kilkanaście to sobie odpuścisz na dobre bo zdasz sobie sprawę iż niema co "uczyc się fruwać" skacząc oknem.

Od leżenia w trumnie nabędzie wiedzy.

 

..wiem że nadzieja i optymizm trzymają stosunkowo długo i się dokłada wszelkich starań aby jednak to zmienić.wystarczy że nic nigdy u ciebie sie nie zmienia i nie będziesz narażać sie na odrzucenie eliminując siebie w obawie przed nim a każde objęcie będzie równie bolesne jak oparzenie.wszystko zależy TYLKO od tego czy los się do ciebie uśmiechnie i pokaże ci że można inaczej niż tylko leżeć i jęczeć.jednak nie do każdego los się uśmiecha.nawet samotnośc nie zna granic i jest skrajna.przykładem tego może być warzywienie w łóżku całymi dniami w zakładzie psychiatrycznym aby pielęgniarki miały z tobą spokój nie mówiąc o rodzince która cie tam oddała bo "przeszkadzasz" i czekasz w tym łóżku aż umrzez.

Nie dość, że piszesz bzdury, to nawewt nie stac Cie na odrobinę szacunku dla czytającego, by poprawnie rozpoczynać i kończyć zdania.

Mam dla CIebie radę, jak masz w takeij formie pisać swój bezsensowny bełkot, to lepiej nic nie pisz.

Masz satysfakcję z dołowania dziewczyny? Psychowampirem jesteś?

Żal.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

katujesz się aby nie odróżniac sie od innych bo jesteś młoda...

Nie widzę związku.

 

...maszc jeszcze nadzieje na odmiane swego losu bo jeszcze mało wiesz o życiu, jednak jeśli taki sam stan rzeczy potrwa dalsze kilkadziesiąt lat albo nawet kilkanaście to sobie odpuścisz na dobre bo zdasz sobie sprawę iż niema co "uczyc się fruwać" skacząc oknem.

Od leżenia w trumnie nabędzie wiedzy.

 

..wiem że nadzieja i optymizm trzymają stosunkowo długo i się dokłada wszelkich starań aby jednak to zmienić.wystarczy że nic nigdy u ciebie sie nie zmienia i nie będziesz narażać sie na odrzucenie eliminując siebie w obawie przed nim a każde objęcie będzie równie bolesne jak oparzenie.wszystko zależy TYLKO od tego czy los się do ciebie uśmiechnie i pokaże ci że można inaczej niż tylko leżeć i jęczeć.jednak nie do każdego los się uśmiecha.nawet samotnośc nie zna granic i jest skrajna.przykładem tego może być warzywienie w łóżku całymi dniami w zakładzie psychiatrycznym aby pielęgniarki miały z tobą spokój nie mówiąc o rodzince która cie tam oddała bo "przeszkadzasz" i czekasz w tym łóżku aż umrzez.

Nie dość, że piszesz bzdury, to nawewt nie stac Cie na odrobinę szacunku dla czytającego, by poprawnie rozpoczynać i kończyć zdania.

Mam dla CIebie radę, jak masz w takeij formie pisać swój bezsensowny bełkot, to lepiej nic nie pisz.

Masz satysfakcję z dołowania dziewczyny? Psychowampirem jesteś?

Żal.

życie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dokładnie.niema ludzi to są strzelnice,aerokluby czy inne sporty.niema co gloryfikować bezrefleksyjnego i małostkowego motłochu.do pasji jednak trzeba dojrzeć i X lat przeżyć aby dostrzec przwdziwy sens pasji.

jest powiedzenie.jak w zakonie nie ma mężczyzn to są marchewki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

równiez bywały przypadki iż ktoś rozpaczliwie samotny w odwecie wyjoł na przejściu dla pieszych nóz sprężynowy i zadzgał czyjeś dziecko.jego motywem było zasypywanie mentalnej otchłani między jego zyciem a życiem ogółu co oprócz dożywotniej internacji w zakładzie psychiatrycznym skończyło się niemal linczem i gościo miał wybite zęby i był obity po brzuchu i nogach.motłoch doszedł do wniosku iż taki ktoś nie może nawet chodzić po ulicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monika ŻYCIE.nie należy spodziewać się cudów jeśli los nie uśmiechnie się do ciebie.to życie a nie bajka dla grzecznych dzieciuszków a my nie jesteśmy naprawialnymi myślącymi maszynami tylko mięsnymi workami na G*jak to ktos słusznie dostrzegł.ja również X lat temu pisałem podobne posty na inszym portalu iż ja samotny.nic nie dało.jak długo żyję nikogo nie poznałem.czego nie można kupić to dostaniesz tylko pod warunkiem że szczęście się uśmiechnie do twojego biednego tyłka.no a po drugie jeden na siłe sie odchudza,inny zaczyna palić fajki,jeszcze inny przerzuca się z trawci na heroinę aby nie odróżniać się i być taki "ważny"smutne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W czerwcu wesele kuzynki, ja na nie nie idę, bo będzie to wyglądać tak jak moja studniówka i afera na całą rodzinę, bo oni nie rozumieją jak to jest. Pisałam że to niby zaakceptowałam, ale to nie do końca tak jest. Po prostu nauczyłam się z tym żyć. Z tym że jedyny sms jaki przychodzi to ten wysłany przez Orange informujący o stanie konta, że nikomu nie zależy na tym kiedy skończę zajęcia i jak mi minął dzień, bo tak naprawdę nikogo to nie obchodzi, każdy ma swoje życie, w którym nie ma miejsca na kogoś takiego jak ja. Ale ile lat samotności można jeszcze znieść?

 

Twoje przemyślenia są bardzo zbliżone do moich. Tylko z tą różnicą że nie byłam na studniówce. Jeśli Cię to pocieszy. Też znam te chwile kiedy słyszę dźwięk smsa, serce mi bije szybciej, łapie za telefon a tam... Orange :) nawet w tej samej sieci jesteśmy. Jak chcesz to możemy popisać smsy, mam jakieś 10000 niewykorzystanych :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bo nieboszczyk jak cos napisze to tak ,ze tylko dowalic moze,

dzie3wczyno jedz i po prostu zajmij sie aktywnościa fizyczna wtedy schudniesz a głodówka to głupota, na wesele idx bo czemu masz nie iśc jaK EDZIESZ CIAGLE MYŚLEC ZE INNI SA LEPSI TO NIGDY Z NIKIM NIE POGADASZ, JA JEDNYCH LUBIE A INNYCH NIELUBIE I TAK TO JEST ALBO ŁAPIE KLIMAT ALBO NIE , i tyle ciebietez na pewno niektórzy lubia,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×