Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dystymia - pomoc


misfit

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich.

Mam 30 lat i 4 lata temu stwierdzono u mnie dystymie, w między czasie miałem kilka epizodów depresyjnych. Poza tym zdiagnozowano u mnie osobowość unikającą. Stany depresyjne trwają u mnie tak naprawdę całe życie odkąd sięgam pamięcią zawsze byłem nieszczęśliwy i nic nie sprawiało mi przyjemności. Nie odczuwam uczuć do ludzi, tzn nie czuje bliskości z nimi. Nie potrzebuje kontaktu z ludźmi, nie czuje tęsknoty do nich. Świadomie unikam ludzi oraz izoluje się od innych. Boje się ze zostanę odrzucony, upokorzony. Często ogarnia mnie poczucie wstydu, wynikające czasami z naprawdę błahej sprawy. Często czuje wstyd innych ludzi. Odczuwam to co czują inni tak jakby to były moje uczucia. Czuje się gorszy od innych. W nowym towarzystwie dostaje lęku, czuje się odosobniony i niedopasowany. Ogarnia mnie strach w sytuacji gdy mam zrobić coś nowego, ryzykownego, bardzo obawiam się porażki.

Nie potrafię optymistycznie patrzeć na to co się dzieje. Zawsze dostrzegam negatywy, nic mnie nie cieszy. Myśląc o przyszłości, nie widzę sensu swojego istnienia. Codziennie bardzo się stresuje, ogarnia mnie strach i niemoc. Żałuje prawie wszystkich swoich podjętych decyzji i cały czas rozmyślam nad nimi np. nad wyborem studiów, pracy, zwiazków.

Ukrywam swoje uczucia przed innymi a często bywam postrzegany jako bardzo sympatyczna osoba, ludzie lgną do mnie. Jestem bardzo lubianą osobą. Nigdy nie okazuje złości nawet w sytuacji kiedy powinienem ją odczuwać. Ludzie uważają mnie za inteligentnego i przystojnego faceta.

Moje relacje sercowe były bardzo krótkie. Jak widziałem, że ktoś się angażuje to od razu się odsuwałem, raniąc przy tym innych. Kończyłem każdy swój związek bo nie jestem w stanie sprecyzować swoich uczuć tzn uważam, że nie wiem jak to jest kochać, mam problem z definiowaniem swoich uczuć

Mam myśli samobójcze. Jak byłem młody to mysli takie pojawiały się każdego dnia. . Często zdarza mi się myśleć np. o tym, że chciałbym się nie obudzić, umrzeć albo zbawieniem byłaby dla mnie ciężka choroba.

Mam problemy w kontaktach intymnych, świadomie unikam ich. Mam lęki, które wynikają z moich odwiecznych kompleksów i obawami przed zostaniem wykpionym, odrzuconym, czuje się nieatrakcyjny.

Odkąd pamiętam mam problem ze snem. Zasypiam długo a są takie etapy, ze budzę się nad ranem i nie mogę usnąć. Problemy wynikają z tego, że kładąc się odpoczywać nie jestem w stanie przestać myśleć, przychodzą negatywne wspomnienia myśli, jedna myśli przechodzi w kolejną. Zdarza mi się nie spać całą noc, dostaje napadów lęku. Zdarza się to w szczególności w sytuacji stresujących dla mnie. Nie mogę spać z kimś, mój sen jest płytki. Nie wiem co to znaczy być szczęśliwym, uważam że nigdy nie byłem i nie wierzę w to, że kiedyś będę. Moje życie to takie "nie życie".

Brałem już sporo leków, ale żadne nie przynosiły oczekiwanych efektów.

Brałem Escitalopram, Tritico, Moklobemid, Wenlafaksyne i ostatnio Brintelix. Na sen brałem Mirzaten, Mianseryne, Ketrel. Nie biore leków od pół roku.

Miało być lepiej a jest chyba jeszcze gorzej. Po kuracji lekami czuję się wypruty emocjonalnie, moim bliscy zauwazyli duże zmiany w moim charakterze. Odkąd zacząłem kuracje lekami stałem się jeszcze bardziej wycofany społecznie. Moje problemy z libido jeszcze bardziej się spotęgowały, nie mam potrzeby bliskości, od 4 lat nie uprawiałem seksu i czuję się z tym źle, bo chciałbym w końcu się zakochać. Do tego doszła impotencja i straszna obawa przed kontaktem seksualnym.

Chodziłem na psychoterapię, która kompletnie mi nic nie dawała.

Czy ktoś z Was ma podobne doświadczenia? Może pomóc, doradzić?

Będę ogromnie wdzięczny za każdy wpis.

P.S Przepraszam za długą i pewnie chaotyczną treść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj na forum.

Ja tu też trafiłem z dystymią z tym, że pomogła mi psychoterapia grupowa połączona z farmakoterapią. Było to cholernie bolesne, ale udało mi się uporządkować wiele spraw i zmienić autodestrukcyjne nawyki i sposób przeżywania. Przynajmniej w jakimś stopniu (czasem stare demony wracają, ale już wiem jak z nimi walczyć). Poza tym cały czas po mału "wdrażam" nowe sposoby działania i przeżywania tak, żeby zmiany zostały już na stałe. Z tym kvrestwem da się wygrać.

Mógłbyś napisać coś więcej o swojej psychoterapii? Jaki nurt? Ile trwała? Czy terapeuta faktycznie był wykwalifikowanym specjalistą z certyfikatem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, pierwszy raz od dawna przeczytałem tak długi post i w dodatku 90% tego co napisałeś to ja pod względem depresyjnych zaburzeń. Niestety nie mam żadnej sensownej rady, moja kochana ostatnia pani doktór powiedziała, że w takim przypadku nie ma rady i leki non stop cały czas, po czym przepisała mi kastrat- paroksetynę, która gdybym dziś jeszcze ją szamał miała duże szanse sprawić, że pod Twoim ostatnim akapitem też mógłbym się podpisać. A no i Brintellix też ostatnio dostałem ale na razie pokazuję mu fakasa bo stosunek ceny do korzyści opisywanych tu przez ludzi na forum wskazuje, że lek jest skokiem na kasę ludzi, którzy stracili już nadzieję. Ketrelu nasennie za nic bym nie brał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję wszystkim za odpowiedź. Ja jestem bardzo źle nastawiony do tych leków, bo pokładałem w nich wielką nadzieję. Myślałem sobie, że skoro cały życie mam taki stan, to może rzeczywiście przyczyna tkwi w moim organizmie. Mam wrażenie, że odkąd dowiedziałem się o tym, że jestem "chory" to jest jeszcze gorzej. Uczestniczyłem w terapii grupowej na dolnej, ośrodek jest bardzo chwalony. Nie mogę powiedzieć, że było mi źle na terapii, poznałem wspaniałych ludzi, wiele rzeczy zrozumiałem. Podsumowaniem mojej terapii był fakt, ze nie umiem okazywać złości, agresji a te uczucia zamieniam w smutek. Ktoś mnie obrazi, zrobi mi krzywdę to nie czuję złości do tej osoby tylko czuję się z tego powodu smutny i tak było przez całe moje życie.

Potem próbowałem również terapii indywidualnej. Trzykrotnie zmieniałem lekarzy. Aktualnie, można powiedzieć, że odpuściłem. Czasami mam nadzieję, że jednak istnieje jeszcze jakiś lek, który może mi pomóc i nie będzie powodował u mnie wielu efektów ubocznych w tym impotencji, która obecnie jest dla mnie bardzo dużym problemem. Bo leki zamiast mi pomóc w relacjach sercowych, spowodowały odwrotny skutek. Oprócz problemów z okazywaniem uczuć doszły dysfunkcje fizyczne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam 34 lata i za mną wieloletnie leczenie stanów całkiem zbliżonych do twoich. Próbowałem większość SSRI, niestety nie spełniły moich oczekiwań. Obecnie postanowiłem wrócić do korzeni i próbuję lek starej generacji czyli klomipraminę (Anafranil), jak nie zaskoczy to w sumie już nie mam pomysłu na dalsze leczenie. Swego czasu też miałem rozpoznanie dystymii z czasem zmienione na zaburzenia depresyjne nawracające.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kluczem do szczęścia u dystymika, a takowe mam rozpoznanie od kilku lat, jest zaakceptowanie swojego stanu i swoich "faz". Ja dopóki próbowałam walczyć z tym dziadostwem każda walka była przegrana, odkąd niejako zaprzyjaźniłam się ze swoimi objawami i za każdym razem próbuje dociec ich psychologicznych przyczyn i źródeł czuję się znacznie lepiej. Dalej mam nawroty, biorę leki, miewam koszmarne dni bądź nawet tygodnie, ale nie walczę ze sobą, nie mam już do siebie i do całego świata pretensji, że taka jestem i muszę z tym walczyć i żyć, czyli niejako musiałam walczyć ze sobą. Siebie trzeba akceptować, a nie walczyć, chociaż akceptacja to bardzo długi proces, ale to moim zdaniem klucz do szczęścia u ludzi widzących świat w szarych barwach. Mój sposób widzenia świata jest mój i tylko mój, nie potrzebuje się porównywać do innych, którzy wyglądają na szczęśliwych czy posiadają cechy, których kiedyś im zazdrościłam i które uważałam za przepustkę do szczęścia. Mówiłam, kurde gdybym taka była byłabym szczęśliwa, mogłabym mieć wszystko i zrobić wszystko ze swoim życiem. Co zabawniejsze w dzieciństwie obserwując innych często zastanawiałam się czy wszyscy mają tak jak ja, czy wszyscy mają w głowie taki kocioł 1000 myśli, wyobrażają sobie różne scenariusze, snują marzenia i się w nich pogrążają i zatracają. Odkąd postawiono mi w karcie rozpoznanie dystymii i zaczęłam się leczyć zaczęłam wszystko bardziej przeżywać, że jestem gorsza, wybrakowana, nienormalna, że coś poszło nie tak i teraz się męczę sama ze sobą i przy okazji męczę innych, że nigdy nie będę szczęśliwa i takie tam. Ale od chwili, w której zaakceptowałam to że jestem inna i że inni nie muszą tego akceptować i rozumieć, że nie jestem zależna od ich opinii na mój temat jest zupełnie inaczej. Będę się dalej leczyć, upadać i podnosić i wszystko widzieć "ciemniej" niż inni, ale kurde, to JA i koniec kropka :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś ma ktoś jakieś pozytywne doświadczenie w leczeniu bezsenności ? Ostatnio od psychiatry usłyszałem, że wyczerpałem już wszystkie możliwości i zasugerowano mi, że może nie potrzebuje aż tyle snu :/

Zaczynałem od słabej hydroksyzyny, brałem relanium, mirzaten, ketrel, trittico, mianseryne. Jedyny lek po którym dobrze śpię to stilnox, ale wiadomo jak z nim jest, nie biorę, bo jak zaczynam brać, to ciężko przestać, kocham stan po tym leku.

Normalnie zasypiam ok 2 godzin, bardzo często dużo dłużej i potrafię leżeć w łózko od 1 do 5 rano. Jak zasnę to budzę się często w nocy. Czasami potrafię zasnąć i obudzić sie po 30 minutach. Często w nocy dostaje napadów lęku. Przez pewien okres swojego życia notorycznie czasami nawet kilka razy w ciągu nocy męczyły mnie stany "wychodzenia z ciała". Zaczynało się od pojawiającego się uczucia strachu, szybkiego bicia serca, ogarniał mnie paraliż całego ciała, słyszałem dziwne dźwięki pisk na wysokich częstotliwościach, czułem, że zapadam się w lóżko i wtedy dostawałem uczucia, że wychodzę ze swojego ciała, miałem wrażenie, że widzę siebie leżącego na łóżku, często odczuwałem, że mogę poruszać się w takim stanie. Byłem świadomy wszystkiego - ciało śpi a umysł normalnie funkcjonuje. Obecnie takie stany zdarzają mi się rzadziej, ale często wybudza mnie moment paraliżu ciała.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej. napisz do mnie. przede wszystkim widzę, że jestes na takim etapie jak ja: smaobiczowanie siebie, wstyd, kompleksy. to trzeba rozbroić, bo biorąc leki te myśli będą wracać. polecam książkę "współczucie i nienawiść do siebie", "neurotyczna osobowość naszych czasów". Musisz wiele zrozumieć i rozpocząć drogę do wybaczenia, wyluzowania.... ja teraz biorę escitalopram-działa i czasem benzo...tez działa i trzevba próbowac zmieniać swoje zycie..... ale trzeba nauczać się lubić siebie....to proces, przez który przejdź....:)))) w myślach złych o sobie jest jądro dystymii....przynajmniej mnie tak było....napisz:)

 

)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×