Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Nie mam możliwości zapisania się na razie na terapię (praca koliduje z terminami). Wiem że kontakt mailowy to nie terapia, dlatego szukam terapeuty z którym będę mogła pracować. Niestety Ci co nie mają kasy i możliwości skorzystania z terapii, skazani są na cierpienie jak widać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Moniko1974,

właśnie czekam na termin, może rzeczywiści esie uda.

Czy Ty jesteś po terapii? W trakcie? Napisz mi czego dotyczyły Twoje natręctwa? Co Ci mówił terapeuta? Ja naprawdę czuję się jak wariatka (bo przy tych myślach nie można czuć się inaczej). Jeszcze boję się tych myśli, niestety. Szczególnie tych które dotyczą krzywdy wobec najbliższych (tu mam na myśli pedofilię) i choroby psychicznej. Wiadomo mi, że natręctwa nie są realizowane, bo to tylko wytwór nerwicy , myśli, ale znalazłam na tym forum 2 przypadki (myśli dotyczyły krzywdy wobec dzieci), że w trakcie ataku, tata np. złapał córcię za szyję (po czym oczywiście szybko ją puścił i załamał się), w innym przypadku matka położyła poduszkę na twarzy dziecka (po czym oczywiście też się załamała). I jak tu się nie bać???? Ja wytrzymuję już 9 m-cy i jest duża poprawa, ale po takich informacjach człowiek tez załamuje się, mimo że nad życie kocham swoją córcię. Ja juz na sama mysl o tym trzęsę się cała.

Jak chcesz to pisz na pocztę.

POZDRAWIAM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

killer1983, Wiesz, nie mam stwierdzonej nn.

Na terapię chodzę prawie dwa lata. Pod koniec października miną dokładnie 2 lata.

Fajnie by było, gdybyś uczęszczała na sesje terapeutyczne , leki w nn też by się przydały. Ale skoro potrafisz bez nich funkcjonować...to może nie warto brać. Popytaj o tą kwestię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Proszę o radę jak sobie radzić

Witam,

Jestem tu nowa. Nerwicę i depresję mam od conajmniej 12 lat. Z przerwami brałam różne leki, ale były to krótkie okresy wydawało mi się, że muszę sama stanąć na nogi a po lekach i tak nie czułam się rewelacyjnie. Z pomocy psychologicznej też korzystałam. Obecnie jestem znowu na terapii od 5 mies. i na razie nie czuję się dobrze. Wstaję prawie codziennie z lękiem, że muszę iść do pracy, do sklepu itd. Moim problemem są myśli, które towarzyszą mi prawie cały czas. Nie mogę się skoncentrować a jak mi się to już uda to jestem wtedy szczęśliwa. Są to myśli natrętne, które mnie dobijają. Wiem, że jestem smutna i jak patrzę na innych ludzi i widzę, że się uśmiechają mam jeszcze większą złość na siebie, że ja tak nie potrafię.Mysli moje uformowane są jak by coś do mnie mówiło, nie są to głosy, ale boję się tych mysli, mam lęk jak ktoś mówi o kościele, o krzyżu. Najgorsze jest to , że w takich momentach jak mam te myśli nie jestem w stanie mysleć o innych rzeczach. Mam pustą głowę a te te myśli wciąż mi się utrwalają.Funkcjonuję fatalnie mój psychiatra załamuje nademną ręce, wspomniała ostatnio o klinice nerwic w Lublinie, narazie o tym nie myślę ale wróciłam do leków biorę aminitryptylinę. Jestem na urlopie, ale boję się, że znów zrezygnuję z pracy bo tak właśnie w życiu robię.Najgorsze jest to , że nie myślę w takiej chwili o tym co moje dziecko będzie jadło, tylko o tym, że czuję się tak podle, że nie pójdę do pracy bo mogę tam zgłupieć .Mam bardzo małe poczucie swojej wartości tego jestem świadoma.Zastanawiam, sie też czy ja sobie tego nie wymyślam, np żeby nie pracować ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie siedzieć w domu normalnie idzie zwariować.

Może ktoś z was mam podobne problemy, powiedzcie czy wyszliście z tego a jak tak, to jak się to wam udało.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Wszystkich.

Wczoraj rozmawiałem z lekarzem psychiatrą i powiem szczerze zamieszał mi trochę w głowie.Otóż ,moja Pani doktor miała urlop ,a w zastępstwie przyjmował inny lekarz i dosyć rozmowny był ,więc pogadałem sobie z nim.Wątkiem przewodnim naszej rozmowy była nerwica natręctw.Zadałem mu pytanie ,czemu pomimo mojego 23 letniego leczenia N.N. przynosi to żałosne wyniki ,lub prawie żadne.Odpowiedział mi ,że ta jednostka chorobowa ma wyjątkowo,ze wszystkich nerwic najbardziej niepomyślne rokowania.Oczywiście trzeba kontynuować leczenie i że wciąż wychodzę nowe ,doskonalsze leki,wspomniał tez o psychoterapii jako leczeniem Słowem i tam tego typu... Według jego obserwacji i wiedzy w N.N. główny problem nie polega w wadliwym neuroprzekażnictwie serotonicznym,dopaminergicznym i innych . Cala sraczka i urok w N.N. to żle wykształcone narządy w mózgu ,zbyt "niedorozwinięte",kulawe. Powiedział mi ,że za kilkadziesiąt lat tę organiczną nerwicę- jej leczeniem i standardem będą operacjie wszczepiania najprzeróżniejszych-odpowiednich nikroelektrod w te rejony mózgu ,gdzie lekarze uznają za najodpowiedniejsze. A teraz to wychodzi na to ,że z doborem leków to loteria na chybil-trafił.Jednym słowem nie jesteśmy jako ludzkość skutecznymi profesjonalistami ,lecz póki co nic innego nie mamy.No, ale to się zmieni wkrótce (a Polsce jeszcze bardzo daleko i dalej niż wkrótce) .Co o tym sadzicie Panowie i Panie, pytam bo mam po tej rozmowie kocioł we łbie i zwątpilem w "cudowną" moc leków stosowanych w psychiatrii.Lecz z nich nie zrezygnuje ,bo oprócz N.N. pomagają mi na wiele innych psychicznych niedomagań i chorób. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie natomiast antydepresant przy nn to niemal zbawienie. Bardzo szybko na mnie podziałał, bo już po 2 tyg. duuużę efekty, a po miesiacu już niemal normalne funkcjonowanie. Biorąc 2xdziennie paroksetyne żyje po prostu normalnie. I z tego względu że lek z grupy SSRI tak szbko i dobrze na mnie działa moja Pani psychiatra stwierdziła, że możliwe jest że u mnie nn jest spowodowana właśnie złym przewodnictwem neuroprzekaźników, czyli może mnieć podłoże biologiczne. Czy tak jest czy nie dokńca nikt nie powie, ale skoro leki mi pomagają to nie zamierzam z nich rezygnować z powodu jakichś teorii. Chociaż gdyby kiedyś wystarczył zabieg chirurgiczny eliminujący nn to pewnie bym chciala spróbać. Póki co wspieram się tym czym ludzkość do tej pory wymyśliła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ania_taka,

Ja teraz mam stan depresyjny pierwszy raz w zyciu, ale własnie mam Arketis mocny SSri i na depresje to tak niekoniecznie a na NN natrećtw pomógl, czasem mnie cos dopada jeszcze, ale to nieszczęsne gaszenie światła przeszło czy u mnie to biologiczne nie wiem, byc mozę mieszane , miałam predyspozycje, które zostały wyzwolone , ale na natrectwa pomogło na lęki niekoniecznie a na nastrój minimalnie ale te natręctwa to juz cos. A jazdy z NN mam na pewno od 5 roku zycia jak pamiętam wszystko inne pojawiło się duzo później depresja pierwszy raz teraz, ale jest wyzwalacz tej depresji czy był wyzwalacz NN byc moze tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Monika1974!

Miałam się odezwać jak już pójdę do tego psychologa ... nie poszłam. Strach mnie obleciał i klapa na całej linii. Od sierpnia co dzień myślę o tym no ale jak już jest ten dzień co mam urlop to odwaga gdzieś ginie i siedzę w domu.

Jedyne do czego doszłam przez te dwa miesiące, to fakt że co raz lepiej czuję się w domu, sama!

Słuchawki na uszy i już jest dobrze. Psycholog? Strach, wstyd i wszystko co jest związane z tymi pojęciami.

Chyba nie potrafię przeskoczyć tych moich dziwactw. Nadal niedziela jest dla mojej głowy zbawieniem.

A mogę cosik jeszcze wspomnieć? Mój lekarz rodzinny. Taka fajna babka, właściwie to wiedziała o mnie wszystko [prócz nn ;)] ..... już jej nie ma w przychodni, jakaś inna babeczka się pojawiła, więc z moją niechęcią do nowych ludzi, nowych sytuacji, nawet tam boję się iść. Ofiara ze mnie na całej linii.

Tak tylko się odezwałam. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prosze pomóżcie mi. Mam 17 lat, kiedyś chorowałam na hipochondrię, przeplatały sie to z myslami samobojczymi, to bylo straszne, bo nie mialam zadnych podstaw do tego zeby to zrobic, ale czułam tak jakby ktos mi podpowiadal np ' zrob to, kiedys i tak umrzesz' ... leczylam sie u psychiatrów i psychologow, po 6 msc przeszło.

Wróciło teraz, ale calkiem inaczej.... przed tym, byłam najszczęśliwszą osobą , a teraz jestem kłębkiem nerwów i unikam kontaktu z ludźmi. A więc, pewnego dnia zaczełam mysleć, że może ja lesbijką jestem czy coś, a przed tym byłam pewna 100% ze hetero, zawsze w kimś zakochana, moglam nawet z dwuma chlopakami w jeden dzien sie umowić, wychodziłam na imprezy jakiekolwiek tylko po to żeby jakiegoś poderwać, na dziewczyny patrzałam tylko w ten sposób np. jak wygląda, jak byla ladna to myslalam sobie ' kurcze pozazdroscic, tez bym tak chciala wygladac' ale nic pozatym. Bozee, teraz to jest straszne. !! niech to jak najszybciej minie, bo nie wytrzymam. PAtrze na nie całkowicie inaczej niż zawsze. ! unikam wychodzenia z domu, bo sie boje ze beda mi sie podobaly dziewczyny, albo boje sie przyszlosci ze np. zakocham sie i opuszcze meza i dzieci dla kobiety. Mam cudownego chlopaka od roku, bylam najszzesliwsza kobieta na swiecie, od tej pory przestalam wymieniać se chlopakow jak rekawiczki, bo wiedzialam ze jest wyjatkowy, i nie chce nikogo innego. Nachodzą mnie mysli teraz tez ze moze ja go nie kocham, albo ze sie oszukuje, ze jestem lesbijką i on juz mnie nie kręci. Boze, to chore w nikim nie bylam taka zakochana jak w nim, boje sie strasznie, pomozcie mi proszę. czy to nerwica naatręctw... ja nigdy nie pomyslalbym ze moge miec takie mysli lesbijskie. ;/ to bylo dla mnie smieszne, raz dla zartow zapytalam sie mamy co by zrobila jakbym byla bo ogladalysmy film gdzie byly wlasnie less, i sie zaczelo . !! nie wytrzymuje, czasem juz mysle ze zycie to meczarnia i nic wiecej. chce znow zeby bylo tak jak zawsze. litości. :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja choć nie jestem psychologiem widzę u Ciebie objawy nerwicy natręctw. To co Cię tak męczy to myśli natrętne. Myśli natrętne dotyczą różnych tematów, także seksualności. Wierz mi że te nie są najgorsze. Najgorsze są te jak myślisz że możesz zrobić komuś krzywdę. Dziewczyno nie ma co, potrzebny dobry psychiatra. Dostaniesz albo antydepresant albo neuroleptyk. Na każdego pomaga coś innego.

Pamiętaj i miej świadomość że myśli które pojawiają Ci się że jesteś les.. to tylko myśli natrętne, chore myśli które jak na złość pojawiają się abyś z nimi walczyła i które przynoszą Ci ból. Ale to tylko myśli. Rzeczywistość jest inna niż te myśli. Jesteś hetero, miałaś chłopaków i tu nic się nie zmienia i nie zmieni. Tak więc zacznij te myśli postrzegać jako abstrację.. coś niemożliwego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kalusia ,to NN. Młoda jesteś ,więc masz duże szanse ,że uda Ci się z tego wydobyć .I im szybciej zaczniesz leczenie psychiatryczne tym lepiej dla Ciebie .Nic nierobienie pogłębia tylko z czasem Twoją chorobę.DZIAŁAJ! Borykam się z tym NN. już 23 lata i raczej wiem co mówię.W sumie to fakt, leczyłas się już.Ta nerwica często zmienia swoją twarz ,lecz jej KORZEŃ-ścierwo tkwi głęboko w chorej łepecynie. Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja po 23 latach samej farmakologi w ubiegłym tygodniu po 3 miesiącach oczekiwania z NFZ zacząłem NAJPRAWDZIWSZĄ PSYCHOTERAPIĘ.I nie zamierzam odpuścić! O nie! Nawet gdyby miało "gówno pomóc" chcę tego doświadczyć sam, i koniec kropka.Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziekuje wam za szybką pomoc, ja już mam takie myśli głupie straszne ze np. kobiety zaczna albo zaczely sie podobac bardziej niz faceci, boje sie chodzic do szkoly, ciagle tam chce mi sie plakać. jak widze jakas dziewczyne to mam wrazenie ze mi sie podoba, a wtedy odrazu zbiera sie na placz. nie mam siły.

Wiem ze jest tak jak myslisz ze nie są najgorsze, bo te ze moglabym kogos skrzywdzic są gorsze, ale dla mnie nawet te saaa straszne meczące. Juz sobie to tlumaczylam' a najwyzej bede bi' ale ja nawet nie chce być bi ! ani troche jesli tak bedzie to ja nie chce zyc tak, nigdy nie pomyslałabym ze bede miec takie mysli. boze moje zycie bylo przedtem takie pieeekne. Mam wrazenie jakby ktos chciał żyć za mnie i wszystko w moim zyciu chcial zmienić. JA już nie ogarniam. Biore hydroksyzyne, deprim i pije jakies mieszanki ziół. Nie pomaga, w sobote wizyta u psychiatry.

Mam tez te mysli ze nie kocham mojego chlopaka, to jest straszne też, bo ja nigdy nie bylam tak zakochana! nie chce nikogo innego, a mysli tak jakby mnie namawiaja ' zerwij, nie kochasz' boje sie ze wkoncu mi odbije i to zrobie, nie chce tego. ! ;/ Powiedzcie ze nie można sie z dnia na dzien tak zmienić, ja bylam pewna od zawsze ze jestem 100% hetero w wieku 6 lat juz bylam zakochana w koledze z przedszkola ;p , mama mi zawsze powtarzała ze ja chyba nie wyjde za mąż bo kazdy facet mi sie podoba, i na 100% w malzenstwie nie wytrzymam z jednym, smialysmy sie z tego. ;p a teraz takie myśli. :/

 

-- 17 paź 2011, 14:17 --

 

Ale wiecie co jest najgorsze, przeczytałam to co mi napisaliście, na 5 min sie uspokoiłam, odeszłam od komputera i znow to samo, jakbym tego nie czytała, i znow wmawiala sobie ze to nie nerwica. Ja sie nawet boje ze to zaakceptuje, a jak zaczynam byc spokojna to juz sie martwie ' o nie, ja to chyba zaakceptowalam ' naszczescie nie, i nie mam zamiaruu. ciezkie zycie na tym świecie.

 

 

Chce juz zeby minelo, zebym znow mogla sie cieszyc kazdym porankiem ;/

 

-- 17 paź 2011, 14:24 --

 

a i jeszcze, boje sie patrzec nawet na telewizor, bo potem stwierdzam ze podobają mi sie kobiety , to jest chore. !!! ;/;/ wrrrrrrrrrrrrrr :why::why::why::zonk:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zastanawiam się, dlaczego dotyka ona tylko wybranych osób. Nie jestem ani głupszy, ani psychicznie słabszy, ani w jakikolwiek sposób odstający od norm zdrowotnych. NIE ROZUMIEM DLACZEGO TAKIE COŚ DOPROWADZA NAWET do strachu przed pisaniem poszcdzególnych literek ,

 

 

 

 

 

BTW Witajcie.

 

Usiłowałem tłumaczyć sobie np odejściem od Kościoła - typu Bóstwo się mści i wymyśliło mi nerwicę. Jednak wiara nie maiła nixc współnego . Tak naprawdę już jako katolik borykałem się z nerwicą okropnie. Widziałem np na chodniku twarz Chrystusa i musiałem obskakiwać poszczególne miejsca, żeby Jezusa przypadkiem "nie nadepnąć", bo by się obraził albo nawet wściekł.

 

Potem dochodziły kolejne "widzenia" np twarz moich rodziców, bałem się nawet dotyka© i poruszac przedmiotami, bo widziałem przylepione do ncih twarze krewnych i nie chciałem zrobić im krzywdy.

 

Gdy sięgam pamięcią do nastoletniego wieku, przypominam sobie, że wysiadają z autobusu bałem się że wstając z siedzenia, zostawie na nim jakąś "ernergię" ...

Bałem się przekazywać jakieś przedmioty, z rąk do rąkl,.

Zacząłem więc sobie wymyślać poszczególne ruchy głową, albo po prostu wyobraźnią, że wszystko w siebie wchłaniam, i jestem bezpieoczny,.

 

Bałem się, że jeśłi nie wykoanm jakichśn specyficznych ruchów, zresztą wiecei.

 

 

Musiałemm wykonywać dziwne ruchy, powtarzalne, śmieszne, i irracjonalne.

Potem dochodziły kolejne absurdy , np gdy dostałem się na studia bałem się, że mój potencjał edukacyjny jest jakąś chmurą energii w moim ciele i mijając jakieś przedmioty bałem się, że zachaczały o moją chmure energii. Dlatego spinałem na maksa swoją soiwadomość i wyobrażałem sobiem że wciągam w swoją głowe ową chmure i jest oki.

 

Rozbudowała się we mnie wyobraźnia o metafizyce, paranormalności itd. Czasami bałem się dotykać za ręce kolegów, bo obawiałem się jakiejś korelacji pól magnetycznych.

 

 

 

CHore jak cholera, ale bałem się i chciałem maksymalnei się zabezpieczyć. NIe pomagały mi modlitwy, mimo że byłem wrażliwy i aktywny jak mało jaki katolik. I wciąż nie znam sposobu na zwalczenie tych głupot.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974 Może i skapitulowałam :bezradny: nie wiem jak się do tego zabrać. Ale wiesz co? Spotkałam się z ludźmi z forum. Fakt że przed spotkaniem cały dzień i całą noc się denerwowałam, ale powiem tobie, że niesamowite. Spotkałam ludzi tak otwartych, tak sympatycznych, a co najważniejsze? Oni wiedzą wszystko, nie trzeba się kontrolować, nie popędzają kiedy coś mówisz, mają jakieś swoje pasje. Dwa razy spotkałam się z nimi, bardzo fajna grupa ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem w stanie ubzdurać sobie obojetnie jaką dziewczyne ze jestem w niej zakochana, to jest straszne, meczące. ;/ i brak mi siŁ. POMOCY

 

-- 18 paź 2011, 17:20 --

 

boli, męczy, nie chce tego.

 

 

 

no i stało się, ubzdurałam se koleżankę z mojej klasy, z którą się kumpluje, i gadamy ze sobą, jeździmy zawsze z innymi kumpelami na dyskoteki, tzn z ekipą, a teraz juz nie bede mogła chyba ;/ Dzis już nie szłam do szkoły, bo sie bałam. Nie wiem jak mam tam iść jutro i pojutrze. JJak mam sobie radzić z tym?

Boję się np, ze jak bede z nią gadała to sie zakocham w niej, to jest chore. :(((((

Nigdy tak o niej nie myślałam ;/ jest moją dobrą kumpelą, zawsze zazdrościłam jej niebieskich oczu, bo zawsze chcialam miec takie bardzo niebieskie, a nie mam. ;/ a teraz boje sie na nią patrzeć, boje sie z nia gadac, a ona do mnie caly czas gada ;// jak mam sobie radzić z tym? ja jużż nie daje rady ;////

 

-- 19 paź 2011, 12:35 --

 

jestem w stanie ubzdurać sobie kazda inna, ale akurat nią sobie ubzdurałam, a nie np. kumpele jakas z innej klasy, byloby latwiej, a ja z nia jeszcze sie kumpluje! ;/ dobrze ze w sobote ide do lekarza, moze wkoncu mnie wyleczy ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja biorę leki, które kiedyś mnie wyleczyły. Tylko teraz nie pomagają. ;// to jest choroba... nerwica, czy ja jestem inna?! ja już chce, zeby bylo tak jak kiedyś.

 

-- 19 paź 2011, 15:06 --

 

Ale ja biorę leki, które kiedyś mnie wyleczyły. Tylko teraz nie pomagają. ;// to jest choroba... nerwica, czy ja jestem inna?! ja już chce, zeby bylo tak jak kiedyś.

 

efekt placebo, tzn?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mysle , ze jestem wrazliwa osoba , zachwycam sie pieknem swiata i boleje nad biada i niesparwiedliwoscia.. szkoda tylko , ze to moja postrzeganie swiata kiedys tak swierze i niewinne teraz zostalo przytepione...

Bol i strach odbieraja mi sily , netrectwa karza ciagle sie kontrolowac , nie ufam nikomu( poza moim chlopakiem) nie potrafie sie do nikogo zblizyc, a najgorsze jest to , ze ciagle udaje kogos, kim nie jestem:( , juz dawno nalozylam maske i teraz ona mi towarzyszy nieustannie, innym wydaje sie , ze jestem wesloa, usmiedhnieta, pogodna , ale to tylko pozory...niestety..chyba potrfaie sie dobrze maskowac ..nie wiem czy jest to powod do dumy(?)

czy wy tez macie wrazenie , ze zycie ucieka wam przez palce , a swiat zyje gdzies obiok was??

 

hej;) jestem tutaj nowa także nie wiem czy ten post dobrze się doda. Chciałam się podzielić z wami moją historią.Nawet jak na wspomnienia to trudny temat...Ale chce pokazać wszystkim osobom ktore mialy lub maja podobny problem ze mozna z tego wyjsc. jakis czas temu moze 2 lata bylam nastolatka jak wszystki szalona, zadowolona z zycia.bez zadnych problemow, moze tamm jakies milosne ale z tym co przygotowal dla mnie los to bylo nic.gdy bylam mala to zawsze powtarzalam sobie ze bede silna niezalezna kobieta. bylo roznie. mialam kompleksy troche pryszczy i troche tluszczyku na biodrach ale ogolnie uwazalam ze jestem nie brzydka dziewczyna. moje zycie zmienilo sie o 180 stopni kiedy pojechalam z siosta na zarobek w trakcie siostra poklocila seie z tatem i chciala wyskoczyc z jadacego samochodu.po czyms takim dostalam jak by psychicznego wstrzasu. 2 tyg chorowalam. w szkole mialam zatargi z dziewczynami ze straszej klasy i dalam sobie rade tylko dlatego ze bylam dobra w buzce no i dzieki moim przyjaciolom, robilam dobra mine odo zlej gry. wszyscuy mysleli ze jest ok ale ja swoje myslalam. w miedzy czasei rozstalam sie z chlopakim ktorego naprawde kochalam. tylko ja wiem co wtedy przezylam.. nie umialam sie z tym pogodzic a to mnie tylko dobilo. doszlo do tego ze cyrklem wyrylam sobie rane na nadgarstku ale szybko zrozumialam ze nie tedy droga.Ale czulam sie coraz gorzej. smutna.zaczelam sie zastanawiac po co chodze. tak zaczela sie moja choroba.w nocy nie spalam mialam tzw zespol niespokojnych nog. gdy budzilam sie w nocy widzialam tylko zerandol moim natrectwem byly mysli samobojcze. cala noc potrafilam przeplakac. o tym co sie ze mna dzieje powiedzialam przyjaciolce i mamie to one mnie z tego wyciagnely. wiem ze bylo zle tutaj na forum widze ze sie o tym nie mowi ale to co ma sie w glowie to jest tragedia nie wiedzialam czy jestem chora czy opentana.gdy myslalm ze juz nic nie moze gorszego mnie spotkac to los obdarzyl mnie jeszcze gorszym bagarzem.doszly jakis schizy ich balam sie najbardziej. szlam do kosciola duza zamknieta przestrzen... w glowie mialam glupie mysli zwiazane glownie z tym zeby wyjsc na srodek i zrobic cos glupiego ale krzyknac cos. jeju bilam sie sama z myslami . aby wytrzymac godzine w kosciele bez glupich wybrykow to byl taki wysilek ze slabo sie robilo.kolejny proble. jade autobusem do szkoly. wydaje mi sie ze on wcale nie wiezie nas do szkoly tylko chce gdzies wywiezc... zalamka tylko zamknac sie z domu i nigdzie nie wychodzic. w szkole wcale nie bylo lepiej na 3 pietrze az mnie ciagnelo zeby wyskoczyc z tych schodow.. otwrte okno.. jedna mysl.nie chcialam tego, samo sie myslalo. przyjaciele duzo pomogli nie pozwolili siedziec w domu bo to byl by juz gwozdz do grobu. na przekor chorobie ja jeszcze bardziej wyszlam do ludzi i chyba to mnie uratowalo. gdy juz nie widzialam zadnego sensu zadnego najmniejszego swiatelka tylko smutek zal i placz powiedzialam dosc. poszlam do pracy tam gdzie najwiecej ludzi. potem lekarz do psychiatry od razu szybko okazalo sie ze takich jak ja jest wiecej. trudno sie bylo zdecydowac bo jak ktos slyszy slowo psychiatra to od razu mysla ze wariaty tam tylko chodza a nie prawda to zwyykly lekarz tyle ze od duszy i umyslu on naprawde pomaga trzeba tylko sie zdecydowac przelamac sie.przepisali leki, dostalam nowa szanse;) mam zawiozla mnie na przelewanie wosku nie sadzilam ze to pomorze ale co tam mi szkodzilo. pojechalam i o dziwo pomoglo. gdy objawy powoli zaczynaly ustepowac to bylam w 10 niebie. wtedy nawet usmiech drugiej osoby byl powodem do szczescia.Ale wiecie co modlitwa najbardziej pomagala. to jest najwazniejsze trzeba wierzyc. potrafilam sie modlic w szkole na lekcji w kolejce w sklepie. zasypialam z rozancem w rekach albo z pismem swietym przy sercu. o bogu nie zapomnialam on byl ze mna i bardzo mi pomogl.po co opowiadam swoja historie? bo wiem ze jest wiecej takich osob z takimi dolegliwosciami. nie kazdy ma taka silna wole kochanych przyjaciol i cudownych rodzicow. i nie każdemu udaje sie z tego wyjsc.Mi się udalo. i dziekowac bogu bede za to do konca zycia. dziele sie tym poniewaz chce by osoby z takimi przypadlosciami tak latwo sie nie poddawaly. zycie jest jedno nie wolno nam sie poddawa. mozemy tak jak wszyscy jezdzic na koncerty, bawic sie szalec. tylko troche wysilku i wiary w siebie trzeba;) walczie do konca zadnym wstydem jest isc do psychiatry wiele ludzi do niego chodzi to tylko lekarz on wam pomoze. zrobcie ten jeden krok a potem bedzie juz tylko lepiej.mam nadzieje ze choc troche pomoglam wam w podjeciu dobrej decyzji.dodam jeszcze ze zyje teraz normalnie. mam 20 lat pracuje ucze sie zaocznie. swojej milosci jeszcze nie spotkalam ale spotykam sie z jednym milym panem i mysle ze ulozy sie mi z nm;) ale zobaczymy jak to bedzie. zycze wam powrotu do zdrowia;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

Ostatnio zastanawiałam się, czy można wyleczyć na zawsze nerwicę natręctw i w ten sposób trafiłam na te forum. Poczułam,że po prostu powinnam opowiedzieć swoją historię:)

 

Tak na prawdę nigdy nie miałam zdiagnozowanej nerwicy natręctw. Ale nie wiem czym innym mogło to być. Byłam wtedy w podstawówce- oczywiście ciągnęło się to trochę, do gimnazjum zapewne, o ile nie dłużej(dziś mam już 22 lata). Moje natręctwa były różne. Przez pewien czas nie poszłam spać, dopóki nie pocałowałam wszystkich różańców i świętych obrazków w domu. Innym razem znów miałam napady płaczu, co wieczór i nie mogłam się uspokoić. Było też oczywiście specyficzne chodzenie po chodniku, a jeżeli już jedna stopa nadepnęła na próg, druga koniecznie musiała zrobić to samo;) Oczywiście też nie wyszłam z domu, dopóki nie sprawdziłam 10 razy czy wyłączyłam żelazko, czy nie ulatnia się gaz, potem wracanie, żeby sprawdzić czy zamknęłam dom. Niby standard. Owszem, ale dopóki nie utrudnia codziennego życia i nie powoduje ogromnego strachu i stresu. Oczywiście to nie wszystko, ale każde natręctwo zawsze wiązało się ze strachem.

 

Największym jednak problemem było mycie rąk. Do krwi. Myjesz ręce, wycierasz, wyrzucasz papierowy ręcznik. Dotykasz niechcący kosza. Ponownie myjesz ręce. Uff, udało się bezpiecznie wyrzucić ten cholerny papier. Wychodzisz z toalety i niestety chyba było coś na klamce- umyj ręce ponownie. Kiedy miałam pokaleczone dłonie- wiadomo, ciągle mnie coś piekło. Był to dla mnie sygnał,że dłonie są brudne i znów trzeba je umyć, najlepiej kilka razy. Podlewanie kwiatów było katorgą! Przeczytałam,że niektóre kwiaty,nawet domowe, mogą być trujące. Obieranie ziemniaków tak samo, bo wyczytałam gdzieś, że białe wąsy są trujące i bałam się, że otruję całą rodzinę. Właśnie strach był w tym najgorszy. Ok, dotknęłam czegoś co zapewne było trujące, ale ja sobie zdaję z tego sprawę i już za chwilę umyję ręce. Ale moja rodzina nie wie tego, że jest to np. na klamce i otruje się. Każdy okruszek, każdy mały śmieć był zagrożeniem. Teraz wydaje mi się wręcz nierealne, że kiedyś tak myślałam, ale wtedy potwornie bałam się. No i ten uśmieszek, chociażby mojego wujka, gdy po raz kolejny szłam umyć ręce. Rodzice byli w porządku, starali się pomóc. Zwłaszcza mama. Kazała mi mówić jej za każdym razem,że chcę umyć ręce. Mogłam to zrobić dopiero, gdy mi pozwoliła. Zawsze byłam dzieckiem, które bardzo się słuchało mamy ;) Z czasem zrozumiałam, że czasem ta czynność nie jest konieczna. Oczywiście nie od razy. Dlatego np. jadłam jabłka- musiałam je przecież umyć! a przy okazji też ręce. Inne natręctwa wygasały, pojawiały się itd. itp. ale nie były aż tak ciężkie.

 

A dziś.... No właśnie- to "dziś" to główny powód, dla którego piszę. Dziś studiuję stomatologię. Dotykam ran, mam kontakt z krwią, ze śliną. Biorę do ręki preparat z bakteriami, biorę do ręki wymazówkę z wydzieliną z gardła, strzykawki, zarazki nie stanowią takiego problemu. Zmieniałam pościel w szpitalu, przebywałam w szpitalu zakaźnym- bez stresu. Nie boję się rzeczy, które kiedyś wydawały by mi się śmiertelnym zagrożeniem. Oczywiście przestrzegam zasad bhp, ale jestem pewna,że kiedyś nie dała bym rady :) Ostatnio tylko przed przyjmowaniem pacjentów przy umywalce, koleżanka powiedziała mi- przecież już myłaś ręce!! Trochę się przestraszyłam, powiedziała to z uśmiechem, który kogoś mi przypomniał ;) Ale jestem pewna- to było moje pierwsze umycie rąk! ;)

 

"Umyć ręce to chyba słowa, które powtórzyły się w tym poście zbyt wiele razy. Tak czy inaczej chcę dodać Wam otuchy. Szukajcie pomocy, otaczajcie się dobrymi ludźmi ( znajdziecie ich np. tu na forum :D ) Powodzenia w walce, bo niewątpliwie jest to walka. Każdego dnia. Ale wszystko jest do zrobienia!! :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×