Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

Jak sobie radzić z napadami złości i histerii? Czasem czuję się jak psychopatka. ktoś ma podobnie?

 

Najlepiej je po prostu wyładować, kup sobie worek treningowy i nawalaj w niego ile sił, jeżeli Ci to pomaga, jeżeli nie to idź pobiegać, biegnij aż się zmęczysz tak, że padniesz. Krzycz, albo policz spokojnie do dziesięciu... nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy musi znaleźć swój własny sposób na wyładowanie emocji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy powinnam zmienic lekarza?

na początku brałam lek anafranil. Po zwiększeniu dawki lek musiałam odstawić bo po nim trzęsły mi się ręce. Od maja 2010 roku do terz biorę elicea. Jest mi p[op nim dużo lepiej. ale i tak natręctwa dotyczące Boga i Religii się pojawiają. Chcę żeby natręctwa na zawsze ustąpiły i nigdy nie powróciły. czy w związku z tym że tak długo biorę ten lek a myśli wciąż są powinnam zmienić lekarza?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

misiaaaa, Nerwicę natręctw leczy się głównie poprzez psychoterapię. A przyczyną tego zaburzenia jest nieświadomy lęk. Nie dziwę się, że leki nie pomagają bo to nie jest leczenie tzw. pierwszego rzutu, jeśli chodzi o natręctwa.

Wybierz się do psychiatry i poproś o skierowanie na psychoterapię.

Swoją drogą to dziwię się, że psychiatra nie zaproponował Tobie terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika 1974 napisała

Nerwicę natręctw leczy się głównie poprzez psychoterapię. A przyczyną tego zaburzenia jest nieświadomy lęk. Nie dziwę się, że leki nie pomagają bo to nie jest leczenie tzw. pierwszego rzutu, jeśli chodzi o natręctwa.

Moniko ,przy całym szacunku dla Twojej szerokiej wiedzy, to co do powyższej Twojej wypowiedzi - zdecydowanie bym się z Tobą nie zgodził.Wiem po Twoich postach ,że jesteś wielka zwolenniczką psychoterapii,spychając nieco na bok leczenie farmakologiczne.To oczywiście Twoje prawo i masz też prawo do swojego zdania ,które szanuję. NN. leczy się -tak uważam ja- na podstawie swoich własnych doświadczeń głównie i pierwszym uderzeniem właśnie lekami.Każdy psychiatra z którym miałem do czynienia (a było ich z kilkunastu)przez 22 lata po szybkim zdiagnozowaniu u mnie NN ,wrzucał na pierwsze i po pierwsze leki ,a o psychoterapii (przynajmniej przez pierwszy rok,półtora)nawet nie chciał słyszeć. Ja rozumiem to ciężkonaprawialna nerwica ,a rokowania są w zdecydowanej większości niepomyślne,jak w żadnej innej nerwicy ,czy nawet depresji.Są teorie ,że oporność na wyleczenie w tej chorobie i niezwykle bardzo niski odsetek remisji spowodowane są znacznym uszkodzeniem kory przedczołowej w mózgu.Przemawia za tym to,że cięższe przypadki,tzw."beznadziejne"leczy się ze znakomitym skutkiem operacjami na otwartym mózgu wszczepiając tam tudzież elektrody,które wysyłają niski impuls elektryczny,a on z kolei...i tak dalej ,a efekt jest wręcz Cudowny. Nie zrozum mnie żle ,ani to, że jokobym atakował Twoją zacną osobę.Jestem daleki od tego typu agresywnych postaw. I również nie jestem jakimś zagorzałym wrogiem terapii(dzięki terapią wyszedłem z alkoholizmu,a same leki naprawdę gówno by mi wtedy jak piłem, dały).Jednak tu w NN .rządzą inne prawa bo i natura choroby jest inna ,mniej behawioralna(?).Oczywiście zgodzę się z tobą Moniko ,że w lżejszych przypadkach NN.psychoterapia może wspomóc (wraz z lekami równolegle)wychodzenie z choroby,ale sama psychoterapia,to nie!ZDECYDOWANIE NIE!Takie jest moje zdanie.POZDRAWIAM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paweł3, przecież dyskutujemy, nie uważam też, że posiadam szeroką wiedzę ;)

 

Słuchaj...nerwice natręctw mogę być również leczone lekami np. antydepresyjnymi, ale najważniejszym czynnikiem terapeutycznym jest konfrontacja pacjenta z samą sytuacją. Dotyczy to także leczenia lekami. I w nim działanie leków bez „naturalnej terapii konfrontacyjnej” jest nieznaczne. Połączenie terapii konfrontacyjnej z lekiem daje efekt kumulacyjny, czyli łączny.

 

Leczeniem dającym najlepsze wyniki okazała się forma terapii kognitywno-behawioralnej, zwanej inaczej terapią konfrontacyjną z zapobieganiem reakcji obronnej.Znaczy to, że eksponuje się pacjenta na to, czego się najbardziej boi, na sytuacje, w których odczuwa lęk

wyzwalający przymusowe czynności lub natrętne myśli. Celem jest nie poddanie się poczuciu lęku lub wstrętu i zmuszenie samego siebie do zaniechania przymusowych zachowań. Po pewnym czasie nieprzyjemne uczucie wtedy stopniowo zanika(Czynności przymusowe)

 

Terapia konfrontacyjna daje dobre wyniki i jest obecnie uważana za optymalny sposób leczenia nerwic natręctw.

Przynosi najlepsze skutki, gdy w czasie jej trwania nie stosuje się leków ani alkoholu.

Nieprzyjmowanie tych czynników potęguje także jej działanie(natrętne myśli)

 

Chciałam zaznaczyć, że nerwica natręctw rozpoczyna się często w wieku 15-20 lat, rzadko po 35 roku życia. Nieleczona, daje rokowanie

niepomyślne z rzadkimi spontanicznymi polepszeniami. Z wiekiem miewa przebieg nieco łagodniejszy.

Najgorsze rokowanie ma nerwica natręctw nacechowana poważnymi objawami i nerwicowymi zmianami osobowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Moniko za szybką odpowiedż.Masz racje ,w moim przypadku NN.pojawiła się w wieku 18 lat i ciągnie się ta udręka do dziś pomimo brania najprzeróżniejszych leków.Jednak leki te bardzo niewiele pomagają, a jeden psychiatra kliniczny swego czasu powiedział mi ,że tego nie da się wyleczyć ,no co najwyżej czasowo zaleczyć lecz i tak choroba będzie nawracać, nasilać się to znów zmniejszać A wiesz ja pragnę wyzdrowienia (jak każdy chory i cierpiący człowiek),wyzdrowienia totalnego ,nie jakiś tam połowicznych i rozmytych popraw stanu zdrowia,które raz są to znów nie ma.A jeszcze najdziwniejsze to to ,że nie wiadomo od czego to zależy ,bo chyba nie od pogody.I chcąc mieć pewność ,że zrobiłem wszystko aby być zdrowy,zapisałem się i czekam (pierwszy raz od 22 lat)na indywidualną psychoterapię .Póki co czekam ,bo kolejka na NFZ długa.Czy coś mi to da ?Jak myślisz? ,chciałbym poznać Twoje zdanie(temat psychoterapii jest Ci bardzo dobrze znany i wiesz jak wiele można tą drogą osiągnąć).Ja w tym temacie jestem zielony ,dlatego pytam się Ciebie jako "specjalistki" uczęszczającej i leczącej się tym sposobem.I tu też masz rację,że z wiekiem nerwica moja w porównaniu z młodszymi latami,osłabła.Lecz jestem przekonany ,że to zasługa leków,których połknąłem "wanny całe".Nie myśl Moniko ,że ja Ci tu cukruję,ale największa racje masz pisząc o LĘKU.Tak ,to tylko i wyłącznie lęk za tym wszystkim stoi i tylko on jest suma sumarum niechlubną alfą i omegą mojej choroby i cierpień.Proszę Cie bardzo o odpowiedz ,bo jak wspomniwlem wcześniej bardzo chciałbym poznać Twoją opinię odnośnie PSYCHOTERAPI.Pozdrawiam Cię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bobby18, przejrzałem Twój wpis. Na moje oko to nerwica, pewnie też natręctw. Np. kwestia noży i ostrych przedmiotów podobno jest dość częsta w tym zaburzeniu. Sam miewałem obsesyjne mysli o ostrych przedmiotach, strach, że nagle mi coś odwali i poderżnę komuś gardło. Takie figle migle umysłu. Miałem je kiedyś, miałem je też ostatnio, na szczęście sposób myślenia wyprostował mi powrót do leków.

Wspominasz też, że boisz się leków. Zwykły antydepresant, a pewnie to byś dostał, czubka z pewnością z Ciebie nie zrobi. Zawsze możesz też spróbować psychoterapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to nerwica natręctw ?

 

Witam.

Niestety dopadły mnie problemy emocjonalne, to forum dało mi do myślenia i pokierowało ku " nerwicy natręctw".

Może zacznę od początku.

Zawsze się czegoś bałem.. gdy moi bliscy i rówieśnicy bawili się bez oporów ja zawsze miałem obawy. Obawy, że zrobię coś nie tak..rodzice będą źli, może się coś stać - jakiś uszczerbek na zdrowiu ect. Przy podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji był strach i obawy.

Gdy chodziłem do podstawówki, gimnazjum miałem dziwne zachowanie w postaci przesadnego sprawdzania wszystkiego.. co noc przed położeniem się spac sprawdzałem czy kurki od kuchenki gazowej są pozakręcane, gaz zakręcony i drzwi zamknięte... potrafiłem sprawdzac parę razy. Gdy wychodziłem do szkoły sprawdzałem czy zamknąłem drzwi i to na tyle natrętnie bo potrafiłem szarpac za klamkę do póki nie rozbolała mnie ręka..a przy dojściu do najbliższego skrzyżowania miałem wątpliwości czy na pewno zamknąłem drzwi lub wyłączyłem żelazko.. potrafiłem wrócic się te 300 metrów by sprawdzic.

W Liceum wszystko przestało mnie interesowac..nie przejmowałem się już tak bardzo ocenami, tym czy mój dom wyleci w powietrze czy nie. Były imprezy, alkohol i dziewczyny.. to ostatnie było dla mnie niesamowicie ważne bo zawsze chciałem się zakochać, a wręcz przeżyc historię miłosną jak z komedii romantycznych rodem zza oceanu. Przejmowałem się tym jak wyglądam, co o mnie mówią ludzie.. gdy ktoś spojrzał na mnie na ulicy krzywo czułem się zagrożony. Wdawałem się czasami w bójki..ale wiecznie bałem się tego.

Po liceum wyjechałem do innego miasta.. mieszkałem, pracowałem.. natręctwa zniknęły.. nie obchodziło mnie już czy gaz przypadkiem nie ulatnia się i nie sprawdzałem tego w sposób obsesyjny..tak samo jak zamkniętych drzwi. Zdałem jednak prawo jazdy i podczas kierowania pojazdem ogarniało mnie uczucie, że muszę coś zrobic.. gwałtownie skręcic kierownicą choć na chwilę.. czasami jadąc przy sporej prędkości uczucie było tak silne, że wręcz nie do opanowania. Podnosiło to napięcie i ta myśl ustępowała, sztywnienie karku razem z nią.

Poznałem kobietę, ożeniłem się i urodziła nam się córeczka. Kocham ją nad życie. Odkąd miałem ją pierwszy raz na rękach umaniło mi się coś w głowie, że nie jest przy mnie bezpieczna, że może niechcący ją upuścic czy coś w tym stylu. Po prostu nigdy wcześniej nie obcowałem z parodniowymi niemowlętami. Gdy zasypialiśmy we trójkę czułem się szczęśliwy. Stres w pracy, czasami brak pieniędzy i niejasna wizja przyszłości jest niczym przy spojrzeniu mojego aniołka i tym jak woła na mnie " Tatuś". Moja córcia ma teraz dwa latka.. nie dawno byłem parę tygodni za granicą zarobkowo i po przyjeździe zaczęły mną targac dziwne myśli. Zaraz po przyjeździe żona zostawiła mnie na chwilę z malutką, a ja miałem ochotę jej coś zrobic..jakąś krzywdę :( to było tak silne, że nie potrafiłem tego odgonic. Zawołałem szybko żonę i rozpłakałem się..powiedziałem, że nie radzę sobie w życiu. Gdy leży nóż na stole, mam myśli byc kogoś nim skaleczyc i co w takim momencie by się stało. Gdy słyszę w radiu, że jakiś ojciec lub matka zabiła swoje dziecko lub zraniła.. modlę się abym niczego takiego nie zrobił swojemu dziecku i boję się tego strasznie.

Wczoraj oglądałem z córeczką bajkę i złapał mnie "atak" i złapałem ją za szyję i póściłem. Córcia się rozpłakała i zaczęła mnie tulić. Kompletnie nie rozumiem tego.. nie rozumiem tego uczucia które jesr silniejsze niż miłośc do mojego dziecka. Czasami chcę wyjechac gdzieś zdala od mojej rodziny aby nikomu nie zrobic krzywdy. Boje się swoich reakcji.. boję się, że mógłbym zrobic komuś krzywdę nawet podczas snu.

Dziś dzwoniłem do poradni psychiatrycznej by umówic się na wizytę . Potrzebuję pomocy, a najbardziej boje się umieszczenia w jakimś ośrodku i tego, że mogę byc zdala od swoich bliskich, że żona mnie zostawi jak dowie się o moich reakcjach. Próbowałem jej powiedziec, ale nie do końca umiałem. Czy jestem odosobniony w swoim zachowaniu i swoim stanie ? Czy ktoś miał podobny problem?

Czy jestem chory psychicznie ? te myśli nie dają mi spokoju.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

singer, Dobrze, że zapisałeś siędo Poradni Zdrowia Psychicznego. Poproś o skierowanie na psychoterapię.

Być moze trzeba bedzie popracować nad Twoimi trudnościami. Twój lęk jest nieświadomy, trzeba bedzie ustalić przyczyny. Takie "rzeczy" robi się na sesjach terapeutycznych. Możesz też pójśc prywatnie na terapię. Wtedy nie potrzebujesz skierowania, płacisz za sesje.

Pisałeś, że od dziecka borykałeś się z natręctwami. Myslę, że niepoprawne relacje z rodzicami (błędy wychowawcze)miały wpływ na ukształtowanie się postaw lękowych u Ciebie.

NN z powodzeniem leczy się poprzez psychoterapię łącząc ją z farmakoterapią.

 

 

paweł3, Często lęk jest nieświadomy, irracjonalny, a potrafi przewrócić życie do góry nogami.

Alfą i omegą nie jestem w temacie psychoterapii, ale jedno wiem, że ludzie-chorzy często się do niej zrażają, ponieważ jest to proces długotrwały.

Na nerwicę często pracujemy przez całe życie, nieświadomie, a zdrowi chcielibyśmy być za pół roku.

Terapia wymaga systematyczności, chęci zmiany siebie, pewnych zachowań, mechanizmów. Jest to bardzo ciężkie, ale nie niemozliwe.

Bardzo dobrze zrobileś zapisujac się na terapię.

Często bywa tak, że to nasze relacje z rodzicami, już od najmłodszych lat wpływają na nasze postawy w zyciu. Zarówno dziecko chowane pod przysłowiowym kloszem, jak i dziecko z tzw. rodziny niepełnej może w przyszłosci borykać się z trudnosciami, ale wcale też nie musi tak być. Bo obok relacji z rodzicami jest jeszcze szereg innych czynników kształtujących nasze spectrum zachowań.

Chciałeś poznać moją opinię, więc ją poznasz.

Nie biorę leków, brałam je krótko bo tylko przez okres 3,5 miesiąca. Musiałam sobie poradzić bez nich. Ponieważ dojeżdżam do pracy samochodem...sam rozumiesz......Do tego jeszcze pracuję na kierowniczym stanowisku....więc to kolejny argument....

A na terapię uczęszczam z uporem maniaka od prawie dwóch lat. Gdybym nie obserwowała żadnych efektów na dzień dzisiejszy, pewnie zaprzestałabym leczenia już wcześniej.

Pamietaj, ze w prcesie terapeutycznycm będą lepsze, ale i też te gorsze dni. Bo terapia wcale nie jeste taka latwa. Ważna jest relacja z terapeutą i to, dlaczego chcesz poddać się terapii, to co chcesz zmienić, z czym się uporać.

Z doswiadczenia wiem, że raczej wolimy tkwić w swoich starych, sprawdzonych schematach, często nas wyprowadzających na manowce....niestety, ale tak jest. Śmiem nawet powiedzieć, ze często choroba jest wymówką, niby jej nie chcemy, ale nieświadomie wykorzystujemy ją w naszym życiu.

 

Jeśli możesz, odpowiedz mi dlaczego w awatarze masz Jezusa Chrystusa?

Pytam poprzez ciekawośc, żadnych podtekstów nie mam w stosunku do Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Monika1974,

 

Dzwoniłem do poradni, ale jeszcze się nie umówiłem..bo czasowo jest u mnie ciężko. Jutro postanowiłem, że się zapisze i uzgodnię jakiś normalny termin.

Przychodnia jest prywatna, ale mam nadzieję że się nie zawiodę.

 

Kupiłem sobie magnez i jakiś neopersen na chwilę obecną..mam nadzieję, że na chwilę obecną jakoś mnie uspokoi bo kiepski dziś mam dzień i stosunek do samego siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inaczej.. za bardzo się wszystkim denerwuje. Jak coś nie jest po mojej myśli to łapie takiego nerwa, że czasami sam ledwo wytrzymuje ze sobą. Ogólnie łatwo wyprowadzic mnie z równowagi. Podejrzewam, że gdyby życie szło bardziej po mojej myśli..plany układały się zgodnie z założeniami to człowiek zachowywał by się troszkę inaczej. A tak ciągła pogoń za kasą, z drugiej strony wyrzuty rodziny i tak w kółko. Mój problem to chyba zbyt dużo obowiązków nałożonych na siebie i za duży stres z tym związany. Wakacji to ja dawno nie miałem :why:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inaczej.. za bardzo się wszystkim denerwuje.

Moze czas popracować nad dystansem, to trudne, ale nie niemożliwe.

Jak coś nie jest po mojej myśli to łapie takiego nerwa, że czasami sam ledwo wytrzymuje ze sobą. Ogólnie łatwo wyprowadzic mnie z równowagi. Podejrzewam, że gdyby życie szło bardziej po mojej myśli..plany układały się zgodnie z założeniami to człowiek zachowywał by się troszkę inaczej.

No właśnie. Zmiany Cię irytują, które wnoszą coś nowego, w Twoim mniemaniu trudniejszego.

NIgdy nie będzie tak, że wszystko będzie się układało tak, jak chcemy.

Ale rozumiem Cię, mam podobnie.

Chodzi o to, że życie właśnie polega na rozwiazywaniu problemów.

A tak ciągła pogoń za kasą, z drugiej strony wyrzuty rodziny i tak w kółko. Mój problem to chyba zbyt dużo obowiązków nałożonych na siebie i za duży stres z tym związany. Wakacji to ja dawno nie miałem :why:

Tak, jedna osoba do obowiązków, to zdecydowanie za dużo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy to nerwica natręctw?

 

Witam serdecznie :D

Chciałabym was prosic o pomoc

Około 6 lat temu przez mniej wiecej 2 lata zmagałam sie z nerwica natrectw to jest nigdy nie zdiagnozowanej przez lekarza ale miałam takie objawy jak czeste mycie rak ale np kurki musiałam zakrecic 4 razy nie mniej nie wiecej czy tez chodzac po chodniku stawiałam stope na co druga płyte chodnika itp. i musze wam powiedziec ze sama sie z tym uporałam poprostu juz mineło.ale! teraz mam cos co nie wiem z czego wynika czy to nadal nerwica natrectw czy to cos innego...a wiec tak.. mam takie coś dajmy na to ze w tej chwili przeprowadziłam z kims dialog z pania w sklepie czy tez z kim kolwiek innym obojętnie zaraz po tym czy tez troche pozniej analizuje cały ten dialog w głowie powtarzam go w myślach zdanie po zdaniu kto co powiedział...nie musze robic tego zawsze ale często to mnie doprowadza do szału! albo np wszystko zapisuje sobie na kartkach bo boje sie ze zapomne albo np poprawiam się pare razy(tj swój strój) przez godzinke np 6 razy niue koniecznie musi to byc ta liczba. grunt ze poprawiłam cos poprzez dotkniecie tego. pomocy!!!!! czy ja zwariowałam?? pozdrawiam

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć.

 

Jestem tu Nowy, etap tsunami natrętnych myśli mam za sobą ale.. czasem pojawiają się szczególne przypadki.

 

Ostatnio jeśli coś się pojawia to mniej więcej wygląda tak:

 

Załóżmy że nalewam sobie do szklanki wodę zakręcam zakrętkę i nagle pojawia się myśl- a jeśli zakręcam w niej swój umysł, Moje szczęście i odkręcam mówię że zakręcam tylko butelkę wody i wszystko przebiega prawidłowo. Niewiem czy można każdą czynność tak kontrolować.

 

Inna sprawa dotyczy Moich włosów na głowie na której punkcie mam lekkiego świra. Czasem jak coś złęgo pomyślę o tym pojawia się myśl O Nie muszę powiedzieć że Je kocham i pragnę aby były gęste zdrowe i mocne i to pojawia się codziennie.

 

Myślę, że najlepiej byłoby zawierzyć siebie całego Jezusowi, tylko dlaczego myślę że On pozbawi Mnie czupryny jeśli to zrobię. Powtarzam sobie, że Mu Ufam ale... no właśnie jest ale. Czy nie łatwiej byłoby wszystko zawierzyć Jemu i wtedy mieć świadomość że każda sytuacja która wg Nas jest zła to tylko ziemskie myślenie bez świadomości o Wieczności.

 

Jakie są Wasze opinie na Mój temat? W czym tkwi problem? Czy to NN czy coś zupełnie innego?

 

Cieszę się że tu trafiłem :angel:

 

Pozdrawiam Wszystkich.

 

I na koniec powiedziałem sobie Kocham Moje Włosy ehh :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Singer,

przeczytaj sobie moje posty. Ja miałam myśli o krzywdzie w stosunku do swojej córci. Udaje mi się je lekceważyć i jest coraz lepiej bo wiem że to absurd. Mój psycholog powiedział że na pewno jej krzywdy nie zrobię, a to są tylko ukryte emocje które w tak podły sposób manifestują się pod postacią natrętnych myśli.

Napisz co u Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czy ktoś mnie poprostu wesprze, pocieszy???

 

Kurcze wyrzuty sumienia mnie zżerają. W dodatku nie mogę na razie podjąć terapii z różnych względów, a tak mi zależy na tym by w końcu się rozprawić z tym dziadostwem i zacząć cieszyć się życiem jak kiedyś. Co z tego, że wiem, że to tylko myśli, że to tylko ukryte emocje, i że nic złego nie zrobię swemu dziecku (MÓJ SKARB... i znowu łzy). Co z tego że wiem że nie jestem chora psychicznie (non stop powtarza mi to psycholog i mówi że mam się tym nie martwić, z którym mam kontakt mailowy, który mi już i tak dużo pomógł, a teraz zamierzam się z nim spotkać mimo że mieszka ode mnie 400km). Co z tego, że udaje mi się ignorować te myśli całkiem nieźle i jest duża poprawa... Co z tego że wszyscy mówią mi, że jestem normalna, jak czuję się jak wariatka (bo jak tu się tak nie czuć jak ma się takie okropne myśli). Ja po prostu boję się tej przypadłości, na którą cierpimy tu wszyscy. Boję się że rozpadnie mi się rodzina, że skończę w jakimś wariatkowie, że stracę najbliższych, że jestem nienormalna. Codziennie przepraszam męża i córcię (która i tak nie wie co się ze mną dzieje, bo niedługo dopiero skończy 2 latka) za to że mnie to dopadło, że musi znosić moje nastroje. Nawet mówię mu (a bardzo go kocham), że zrozumiem jeśli odejdzie (za co on mnie opieprza cały czas i wybija mi to z głowy), że poświęcę swoją miłość do niego żeby się tylko nie męczył i był szczęśliwy. Mam wyrzuty sumienia w stosunku do najbliższych, do współpracowników, do ludzi których wspieram w pracy i doradzam (z zawodu jestem pedagogiem i pracuję z ofiarami przemocy). JAK JA MAM ŻYĆ JAK SAMA MAM PROBLEM?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

killer1983 Jest ciężko. Mi też wydaje się że nie zasługuję na szczęście, ale musimy w końcu wierzyć że na nie zasługujemy tak jak ludzie którzy nie zmagają się z takimi rodzaju problemami. Pomimo, że chorujemy nic się aż tak radykalnie nie zmienia. Dalej jesteśmy takimi samymi choć trochę bardziej wrażliwymi osobami i chcemy żyć normalnie BO NA TO ZASŁUGUJEMY. :) Pozdrawiam softy_girl

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×