Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica Natręctw - Moja historia, objawy, co zrobić...


madeline20

Rekomendowane odpowiedzi

44 minuty temu, utrapienie napisał:

Najgorsze jest to, że męczy mnie to bardzo. Czas mi leci, nic dobrego to nie wnosi do mojego życia... 

Czy odczuwasz lęk na myśl że możesz nie sprawdzić tej strony w necie? Co czujesz jak pomyślisz o takiej opcji? Czy pomimo myśli, że coś Ci może umknąć jesteś w stanie i tak nie zajzec na tą stronę ponownie? Dotyczy to tylko stron internetowych? Kiedy tak się dzieje? Ile razy w ciągu dnia o tym myślisz i w jakich okolicznościach musisz sprawdzać te strony? Dużo pytań, ale myślę że odpowiedź na nie może wnieść dużo w tym aby móc podejrzewać NN 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy odczuwasz lęk na myśl, że możesz nie sprawdzić tej strony w internecie?

Odczuwam lęk, może nie jest on bardzo silny, ale jednak jest. Jakiś lęk, bardziej chyba niepokój. 

Co czujesz jak pomyślisz o takiej opcji?

Głównie odczuwam, że coś mi ucieka, że nie jestem na bieżąco z czymś. To jest totalnie głupie uczucie. 

Czy pomimo myśli, że coś Ci może umknąć jesteś w stanie i tak nie zajrzeć na tą stronę ponownie? 

 Gdy moje myśli powędrują gdzieś indziej lub już zmuszę się do wykonania jakiś innych czynności, to nie zajrzę na tą stronę ponownie przez jakiś czas.

Dotyczy to tylko stron internetowych?

Tak, zazwyczaj są to strony internetowe, messenger, facebook (kiedyś był, teraz już rzadko). Są też takie sytuacje, że przeszkadza mi, gdy coś jest zle ułożone, np poduszka spadnie i muszę ją podnieść, poprawić. Nie mam tak zawsze, ale zdarza się.

Kiedy tak się dzieje? Ile razy w ciągu dnia o tym myślisz i w jakich okolicznościach musisz sprawdzać te strony?

W pracy nie sprawdzam, bo mamy oczywiście zakaz korzystania z telefonu, ale np wtedy mam usilną potrzebę pisania, gdy wychodzę gdzieś z domu i odczuwam lęk, to zawsze rozmawiam przez telefon, jakieś strony potrafię czasami sprawdzać nawet oglądając film (nie zawsze, ale zdarza się), głównie robię to wtedy, gdy siedzę w domu, gdy mam wolne.

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@utrapienie ja nie jestem lekarzem i gorąco polecam rozwijanie wątpliwości właśnie u lekarza psychiatry. Moim zdaniem, z punktu widzenia osoby zmagającej się z NN od 10 lat, skłonna jestem podejrzewać że nie masz NN. Piszesz ze odczuwasz nie pokój gdy nie możesz sprawdzić strony, ale ze nie jest o  duży a jednocześnie gdy się czymś zajmiesz to możesz nie sprawdzić tej strony. Wspominasz o źle ułożone poduszce, ale zaznaczasz, że to "zdarza się", więc rozumiem że nie jest na tyle uprzykszajace, żeby przeszkadzało Ci w codziennym życiu? Piszesz też że w pracy nie masz możliwości sprawdzenia stron i rozumiem że dajesz sobie z tym radę bez problemu. Dodajesz równiez że najczęściej taka chęć sprawdzania stron zdarza się gdy masz wolne. Mogę domniemywac że dzieje się tak wtedy, gdy masz sporo czasu wolnego, czy przypadkiem nie wkrada się wtedy nuda? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, zazwyczaj jest to wtedy, gdy nie mam nic do roboty lub nawet jak coś robię - oglądam film z chłopakiem, jestem w pracy.. to też myśli mi zaprzątają głowę, żeby coś sprawdzić/ ew robię to, ale nie jest to takie totalnie silne. Może to po prostu uzależnienie? 

 

 

 

Edytowane przez utrapienie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, utrapienie napisał:

Tak, zazwyczaj jest to wtedy, gdy nie mam nic do roboty lub nawet jak coś robię - oglądam film z chłopakiem, jestem w pracy.. to też myśli mi zaprzątają głowę, żeby coś sprawdzić/ ew robię to, ale nie jest to takie totalnie silne. Może to po prostu uzależnienie? 

 

 

 

Nawet jeżeli byłoby to uzależnienie, to nie można tego bagatelizować. Podejmij próbę. Postaraj się sprawdzać to rzadziej, dużo rzadziej. Zobaczysz czy jesteś w stanie to zrobić i obserwuj jakie uczucia Ci wtedy towarzyszą. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja Ci opowiem, jak było u mnie, bo chyba zgadzam się z @Forumtylko.

Ja mam zaburzenia lękowe i jednym z moich gigantycznych natręctw, które odkryła terapeutka, było kontrolowanie czasu. Wiedziałam w każdym momencie, która jest godzina, bo sprawdzałam często czas i intuicyjnie wiedziałam, ile go upłynęło na konkretnych czynnościach. Zapytasz mnie w dowolnej chwili, a ja Ci powiem, która jest godzina z dokładnością do kilku minut. Tak było. Zawsze wszystko planowałam, co zrobię i ile czasu mi to zajmie i w jakiej godzinie to zacznę. Po co? Miałam silną potrzebę kontroli, ale unieszczęśliwiało mnie to. Czułam się sfrustrowana, zmęczona, zniechęcona. Terapeutka zaproponowała, żeby wszystkie zegarki wyłączyć. Nie mam zegarka w komputerze, elektroniczne pozakrywałam, zegar ścienny jest w takim miejscu, że muszę do niego podejść, żeby zobaczyć godzinę. Wiem że ten problem nie jest związany z NN bo widzisz, ja potrafiłam przestać. Zabronić sobie kontrolowania czasu. To było łatwe, jak już sobie uświadomiłam, że ten czas mnie więzi, to od razu go odrzuciłam. To się wiązało z lękiem, owszem, ale to nie było takie nie do pokonania. No i nie przeskoczyło to na żadne inne natręctwo.

Warto żebyś o swoim natręctwie opowiedziała na terapii, ale to nie musi niczego oznaczać. Ale jeśli Cię to męczy, to warto to zwalczyć albo ograniczyc. Ja np. wiem, że ciężko znoszę informacje ze świata więc mam zablokowanego fejsa i żyję w pustce medialnej :P Możesz sobie wprowadzić konkretne ograniczenia na czas albo liczbę odwiedzanych stron albo formę ich czytania (nie na telefonie, ale na komputerze, raz rano i raz wieczorem)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

Chciałam się podzielić swoją historią. Chorowałam na nerwicę natręctw w wieku 13 lat. Miałam trudne dzieciństwo, wcześnie musiałam radzić sobie emocjonalnie sama. Szybko zainteresowałam się psychologią i rozwojem osobistym. Jedyne co mi zaoferowano w moim problemie to leki. Zdenerwowałam się i odrzuciłam je. Juz i tak miałam nadwagę i nie akceptowano mnie w szkole. Nie było mi to potrzebne. Zaczęłam czytać o wszystkim co mi się mogło przydać w poradzeniu sobie z nerwicą. Przyglądałam się mojemu poczuciu odrzucenia, niskiej samoocenie. Miałam silne, klasyczne objawy. Sprawdzałam po kilkadziesiąt razy czy klatka z moim zwierzakiem jest zamknięta, czy spakowałam plecak, czy równo ustawiłam buty, albo czy zamknęłam okno. Dostawałam od tego napięcia szału. Aby wykonać moje rytuały musiałam zyskać dodatkowe dwie godziny czasu wieczorem. Nie znajdywałam zrozumienia u moich rodziców. Bałam się, że postąpią ze mną w jedyny sposób, który kojarzy im się właściwy - szpital. 

 

Dlatego wieczorem mówiłam, że boli mnie głowa, że jestem zmęczona. I już o 19 kładłam się rzekomo spać. W tym czasie musiałam wykonywać te rytuały, które przyprawiały mnie o bóle głowy. Tak, miałam dodatkowo straszne migreny. Trwało to pół roku, aż zaczęłam zagłębiać się w siebie. Zaczęłam słuchać co mówi moje ciało, moje emocje. Początkowo gdy czułam, że zbliża się atak, czyli lękowa myśl, która napływała do mnie z zewnątrz i jakby uderzała w głowę próbowałam się zaprzeć i nie reagować. Gdy myśli stawały się coraz to silniejsze, leżałam uparcie i wczuwałam się w napięcie, które pojawiało się w moim ciele. Potem zaczęłam powtarzać sobie afirmacje i gdy napięcie nasilało się - powtarzałam - jestem zdrowa, jestem zdrowa. Dużo czytałam na temat podświadomości, na temat świadomego oddychania. Zaczęłam się relaksować i pracować nad sobą. Po prostu słuchać siebie. Całego smutku, odrzucenia, pozwalałam sobie na wyciszenie i kontakt z sobą.

 

Zauważyłam, że takie postępowanie zacżęło wyzwalać łzy i jakiegoś rodzaju oczyszczenie. Dodatkowo czułam gdzieś w sobie, że pomoże mi rozmowa z matką. Podczas całej tej choroby, miałam ogromną chęć rozmowy z matką na temat moich narodzin i mojego wczesnego dzieciństwa. Pewnego dnia, gdy matka zaczęła mi o tym wszystkim opowiadać wyszło ze mnie ogromne poczucie winy, za to, że się urodziłam. Ona opowiadała, a ja płakałam - sama nie wiedziałam dlaczego. Wylało się ze mnie całe odczucie porzucenia, smutku, niskiej samooceny. Po tej sytuacji poczułam ogromną
ulgę. Jakby odpadł ze mnie ciężar noszony miesiącami. Już wczesniej czytałam o podświadomości i o tym, że różne emocje, traumy i zapisy z przeszłości, mogą determinować nasze życie. 

 

Sytuacją którą opisałam wpłynęła na mnie tak, że najbliższej nocy położyłam się wyczerpana spać i nie musiałam już robić żadnych rytuałów. Odeszły ode mnie jednego dnia jak ręką odjął i już nigdy nie wróciły. Wystarczyło, że skontaktowałam się z głęboko nieuświadomionym poczuciem winy i lękiem, który gdzieś we mnie tkwił od wczesnego dzieciństwa. To, że sama wyszłam z tej nerwicy w wieku 13-14 lat bardzo wiele mi dało. Bardzo poważnie zainteresowałam się psychologią i pracą nad sobą. Życie poprowadziło mnie tak, że obecnie sama jestem psychologiem. 

 

U podstaw NN zwykle leży również depresja i bardzo niskie poczucie bezpieczeństwa. To także perfekcjonizm, którym chcemy zamaskować nasze wewnętrzne braki. Zwykle przyczyniają się do tego nadmierne presje i wymagania od rodziców oraz słabe więzi emocjonalne. Gdyby ktoś miał jakieś pytania to chętnie pomogę i zapraszam na priv. 

 

Poprzez moją historię nie zachęcam do porzucenia klasycznego leczenia. To, że ja tak zrobiłam i mi się udało, nie znaczy, że inni muszą. Po prostu taka jest moja historia, którą się dzielę. 

 

Edytowane przez Anatea

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.09.2019 o 11:29, Anatea napisał:

 

U podstaw NN zwykle leży również depresja i bardzo niskie poczucie bezpieczeństwa. To także perfekcjonizm, którym chcemy zamaskować nasze wewnętrzne braki. Zwykle przyczyniają się do tego nadmierne presje i wymagania od rodziców oraz słabe więzi emocjonalne. Gdyby ktoś miał jakieś pytania to chętnie pomogę i zapraszam na priv. 

Ja mam depresję i powody też są podobne do tych, które wymieniłaś. Dochodzi jeszcze poczucie winy i wstydu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

 

Mam 26 lat, a pierwsze natręctwa miałam już w wieku kilku lat, tuż po śmierci mojej mamy. Była alkoholiczką i lekomanką, ojciec również jest alkoholikiem, jakby tego było mało niedługo po tym mój brat zachorował na schizofrenię, miał kilka prób samobójczych. Ledwo ukończyłam gimnazjum, były wtedy ze mną problemy. W pierwszej klasie technikum rzuciłam szkołę, bo nie miałam już sił, żeby funkcjonować. Po jakimś czasie byłam już w takim stanie, że przez około rok czasu nie wyszłam ani razu z domu. W końcu powiedziałam ojcu, co mi jest, o czym sama wiedziałam od dawna, ale nie przyznawałam mu się, bo nie chciałam, żeby traktował mnie tak jak mojego brata. Po domowej wizycie psychiatry zaczęłam brać leki i byłam po kolei kierowana na różne terapie grupowe, ale żadnej z nich nie ukończyłam. Byłam również kilka razy hospitalizowana. Kilka miesięcy temu przeprowadziłam się do innego miasta do chłopaka i niedawno zaczęłam terapię. Cierpię również na zaburzenia osobowości, ale jest ich za dużo, by wymieniać.

 

Aktualnie jestem w złym stanie. Potrzebuję rozmowy z kimś o podobnych problemach i wzajemnego wsparcia. Będę wdzięczna za każdą wiadomość lub chociaż odpowiedź..

Edytowane przez Ewa1093

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć,

Postanowiłem opisać moją historię.

 

Mam dwa rodzaje czegoś co od dłuższego czasu pasuje mi na nerwicę natręctw.

Zajmuję się powiedzmy wytworami artystycznymi wymagającymi dużej precyzji, wydaje mi się też, że jestem w tym dosyć dobry, niestety od dłuższego czasu odczuwam nadmierny perfekcjonizm choć ja wolę to nazwać pseudo perfekcjonizmem, który podczas pracy hobbystycznej sprowadza się do nadmiernego skupienia na jednym elemencie aż do przesady, choć wiem, że nie będzie to coś widocznego, choć ta malutka skaza nie ma żadnego znaczenia to muszę ją poprawić w nieskończoność do perfekcji, która nie nadchodzi a która skutecznie odbiera mi radość z tego co robię bo nawet jak jedną rzecz poprawię to potem potrafię ileś razy przyglądać się swojemu dziełu i doszukiwać się kolejnych skaz, które oczywiście bystre oko zawsze wychwyci ( nawet jak nie mają żadnego znaczenia ) i od tego cały rytuał się powtarza. Zazwyczaj jednak po kilku dniach ( potrafię o tym myśleć w nocy choć zdaję sobie sprawę jak ta owa malutka skaza jest w rzeczywistości mało ważna tak w mojej głowie urasta to do problemu przed, którym staję i nie mogę rozwiązać a który mnie przerasta ) jestem tak wewnętrznie tym zmęczony, że po prostu daję sobie spokój z dalszymi poprawkami jednak wtedy zaczyna mi się obsesja ciągłego niezadowolenia z wykonanej pracy, którą udaje mi się „przetrawić” po dłuższym czasie. Najgorsze jest to, że po pewnym czasie zacząłem w ten sposób poprawiać moje dzieła z których wcześniej byłem ogromnie dumny – oczywiście sytuacja powtarzała się za każdym razem i sporą część mojej kolekcji zacząłem po prostu nienawidzić jako niedoskonałe. Czasem ma to przebieg łagodniejszy, czasem bardziej nasilony, teraz aktualnie od około dwóch tygodni to nie występuje.

 

Inny problem to niektóre czynności. Tutaj mogę wyróżnić czynności „godne” i czynności „nieczyste”. Przy czynnościach „godnych” takich jak zakończenie modlitwy, wstawanie z fotela, ubieranie się, uruchamianie niektórych urządzeń domowych, pisanie niektórych słów na klawiaturze, zamykanie pojemniczków z farbą, niektóre czynności z hobby itp. muszę w myślach wyobrazić sobie twarz Jana Sebastiana Bacha z jednego z jego wielu portretów. Sam osobiście interesuję się też bardzo mocno muzyka klasyczną i jakiś czas temu miałem długą fascynację jego osobą, czytałem książki, szukałem informacji itp. podobnie jak o wielu innych kompozytorach i muzykach. Generalnie osobę do dnia dzisiejszego uznaję, za filar i symbol kultury świata, kogoś w rodzaju absolutnego autorytetu w tej dziedzinie. Jeśli tego nie zrobię lub też rytuał wykonam niewłaściwie muszę go poprawić i wykonać jeszcze raz a gdy i to nie pomaga to 4,5,7 lub 16 razy bo to liczby, które lubię z jakiegoś powodu. Czynności nieczyste to korzystanie z papieru toaletowego po skorzystaniu z sedesu, oddawanie moczu itp. Podczas których to muszę wyobrazić sobie twarz pewnej aktorki z filmu pornograficznego, który kiedyś bardzo mnie zarazem podniecał jak i zniesmaczył bowiem zawierał kilka moich seksualnych fetyszy, co do których nie chciałem się wobec siebie przyznać, że mnie kręcą ( nie było to nic bardzo ostrego jak niektóre naprawdę chore parafilie ale i powiedzmy, że też definitywnie wychodzące poza standardowe fantazje typowego Janusza ) – dla mnie owa aktorka symbolizowała coś w stylu największego brudu na świecie. Oczywiście jeśli tutaj mi się to nie udało musiałem czynność powtórzyć 3 albo 8 lub 9 razy, bowiem są to liczby, które są dla mnie nieczyste. Nie muszę mówić jakie to czasem było krępujące gdy w domu domownicy zaczęli się dopytywać dlaczego zniknęła rolka papieru toaletowego z łazienki choć 5 minut wcześniej była zawieszona. Czasem zamiast wyobrażenia sobie jednej z owych twarzy muszę zrobić rytuał miny lub szybko wypowiedzieć jedno z dwóch słów na głos. Oczywiście jeśli to zrobię niewłaściwie to muszę to powtórzyć. Obecność obcych ludzi zauważyłem w dużej mierze obcina czas na owe rytuały ale od jakiegoś czasu zauważyłem, że jest to coraz mniejszy wpływ a owe rytuały muszę powtarzać i tak.  Podział czynności na czyste i nieczyste jest u mnie jest ogromny i to co opisałem jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Te czynności z różnym natężeniem występują przez cały czas. Czasem są bardziej natrętne, innym razem przechodzę koło nich do porządku dziennego.

 

Pora na najgorszą jak dla mnie nerwicę natręctw. Dotyczy ona rozważania do bólu ( dosłownie ) niektórych tematów, których prywatnie nienawidzę. Pewien temat mniej lub bardziej rozważam w myślach praktycznie codziennie od kilku lat. Czasem jest to bardzo słabe, czasem przeradza się w dosłowny atak, którego nie jestem w stanie przezwyciężyć tak jak przy owym ataku „perfekcji hobbystycznej”  Jest to rozważanie czasem w stylu obsesji, gdzie gdy zacznie się atak potrafię przyczepić się do jakiegoś malutkiego i niewiele znaczącego elementu tematu, który nienawidzę tak szczerze i serdecznie, że nie da się tego opisać aż będę siedział przed komputerem i czytał na ten temat do znudzenia to samo do momentu aż jakiś inny element tego tematu przykuje moją uwagę na powrót i w kółko to samo. Choć wiem, że moje lęki są w tym temacie w 99% nieracjonalne będę owy problem rozważał. Są to ataki stosunkowo rzadkie, ostatni miałem 5 miesięcy temu i 3 dni praktycznie wyjęte z życiorysu bowiem owy temat musiałem „przetrawić” poprzez ciągłe myśli, ciągłe rozważanie w kółko tego samego. Zakończyło się to skrajnym nasileniem innych objawów jak powtarzanie różnych czynności jak na przykład odpowiednie ułożenie dodatkowych poduszek przed zaśnięciem co trwało przynajmniej trzy godziny. Potem był około miesiąc spokoju gdzie po owych trzech-czterech dniach wszelkie kompulsje ustały do poziomu jak oceniam około 10% stanu wcześniejszego co dawało mi ogromną radość bo sprowadzały się do stosunkowo rzadkich i nie bardzo denerwujących rytuałów jak na przykład spoglądanie na każdą mijaną lampę uliczną. Nie, to była radość jakiej się nie da opisać.  Sam atak jest koszmarem nie tylko przez potrzebę przetrawiania po raz enty tego samego ale po dłuższym czasie zacząłem otwarcie myśleć o samobójstwie i raz nawet sięgnąłem po skalpel, który jest jednym z narzędzi mojej pracy hobbystycznej by wbić go sobie. Na szczęście moja wewnętrzna siła nie pozwoliła mi na to za co jestem wdzięczny. Niestety nie wiem jak powiedzieć mojej rodzinie o problemach ( wydaje mi się, że znają i widzą niektóre moje kompulsje ) Powiem szczerze, dałbym wszystko za samo pozbycie się tego natłoku myśli wciąż na ten sam temat, którego nienawidzę. To jest horror z którego nie potrafię wyjść lub też udaje mi się rzadko i na bardzo krótko bo myślenie na ten temat mniej lub bardziej występuje codziennie. Najgorsze jest to, że przez długi czas zwlekałem z jakąkolwiek wizytą u lekarza psychiatry ( bo ogólnie nie lubię do lekarzy chodzić ) i zastanawiam się jak porozmawiać o tym w domu ( jestem niezależny finansowo od reszty domowników ), choć mam pewność, że nie będę z tym odrzucony. Przez długi czas myślałem, że to przejdzie. Tak nie jest a widzę, że czasem się nasilają.

 

Mam nadzieję, że was nie zanudziłem moim opisem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.08.2020 o 18:00, Gość Ewa1093 napisał:

Witam.

 

Mam 26 lat, a pierwsze natręctwa miałam już w wieku kilku lat, tuż po śmierci mojej mamy. Była alkoholiczką i lekomanką, ojciec również jest alkoholikiem, jakby tego było mało niedługo po tym mój brat zachorował na schizofrenię, miał kilka prób samobójczych. Ledwo ukończyłam gimnazjum, były wtedy ze mną problemy. W pierwszej klasie technikum rzuciłam szkołę, bo nie miałam już sił, żeby funkcjonować. Po jakimś czasie byłam już w takim stanie, że przez około rok czasu nie wyszłam ani razu z domu. W końcu powiedziałam ojcu, co mi jest, o czym sama wiedziałam od dawna, ale nie przyznawałam mu się, bo nie chciałam, żeby traktował mnie tak jak mojego brata. Po domowej wizycie psychiatry zaczęłam brać leki i byłam po kolei kierowana na różne terapie grupowe, ale żadnej z nich nie ukończyłam. Byłam również kilka razy hospitalizowana. Kilka miesięcy temu przeprowadziłam się do innego miasta do chłopaka i niedawno zaczęłam terapię. Cierpię również na zaburzenia osobowości, ale jest ich za dużo, by wymieniać.

 

Aktualnie jestem w złym stanie. Potrzebuję rozmowy z kimś o podobnych problemach i wzajemnego wsparcia. Będę wdzięczna za każdą wiadomość lub chociaż odpowiedź..

Chętnie porozmawiam. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hejka 

Ja mam zdiagnozowana nerwice lękową i natręctw

....Sprawdzanie czy drzwi i okna zamkniete czy inne podobne czynności,to jedno ale te myśli to już gorsza sprawa. Analizowanie wszystkiego. W pracy ktoś sie śmieje to myślę ze to ze mnie. Szepczą to tez mysle ze o mnie. 

 Ostatnio miałam natrętne myśli ze ktoś mnie śledzi.

 

Inne to na przykład ze ktoś mnie porwie...

 

W weekendy siedzę w domu. 

 

Dużo tych natręctw.l których teraz nie umiem sobie przypomniec....

 

Byłam na psychoterapii. Brałam leki

 Nic nie pomaga

A zmagam sie z tym dobre 14 lat.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam taki sposób na natrętne myśli - zwrócić się do nich udając, że mi przykro - sorry natrętne myśli, ale jestem zajęty. I zająć się czymś bardzo wciągającym, jak układanie puzzli. I tak za każdym razem. Tak samo jak w przypadku natrętnych ludzi, żadne natrętne myśli nie będą chciały znać takiego wiecznie zajętego człowieka 

Edytowane przez User7374

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Wy też mieliście mysli o morderstwie lub samobojstwie.... nic wam się nie chciało i nie cieszyło was nic.... na zewnątrz oczywiście normalna postawa i usmiech

 

W dniu 10.06.2022 o 17:40, Gość User7374 napisał:

Ja mam taki sposób na natrętne myśli - zwrócić się do nich udając, że mi przykro - sorry natrętne myśli, ale jestem zajęty. I zająć się czymś bardzo wciągającym, jak układanie puzzli. I tak za każdym razem. Tak samo jak w przypadku natrętnych ludzi, żadne natrętne myśli nie będą chciały znać takiego wiecznie zajętego człowieka 

Spróbuję może pomoże choć wizyta u psychiatry mnie nie ominie posypałam się psychicznie konkretnie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×