Skocz do zawartości
Nerwica.com

Osobliwe "ŚWIRY"


take

Czy wydaję się być chory umysłowo?  

49 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy wydaję się być chory umysłowo?

    • Raczej nie
      13
    • Raczej tak
      9
    • Zdecydowanie tak
      22
    • Zdecydowanie nie
      11


Rekomendowane odpowiedzi

Nawet pisanie postów może stanowić dla mnie problem. Nie podoba mi się to oczekiwanie na decyzję w sprawie stopnia niepełnosprawności. Ne podoba mi się stosunek mamy do moich problemów. Nie byłoby dla mnie niespełnieniem ambicji, gdybym do końca życia był niezdolny do pracy. Przy takim stosunku rodziny do zaburzeń mogłoby to wcale nie być takie dziwne...

 

Mam silne pozytywne i negatywne obsesje. Mogę czuć się jak "debil". A "debil" to wydaje się za łagodne określenie na taką nienormalność. Tata użył na mnie(?) określenia "sprytny idiota". Dawniej "debilizm" był najłagodniejszym stopniem niepełnosprawności intelektualnej, a idiotyzm - najcięższym. To, co wyprawia się z moją seksualnością, treścią myślenia (wykolejone idee, dziwaczne i "magiczne" natręctwa) to kawał świrostwa.

 

Mentalność nie czuje zbytnio zainteresowania socjalizowaniem się. Jakby miała to w poważaniu. Rodzina może naprawdę szkodliwie działać. Chciałbym szybko poznać, czy i jaki stopień niepełnosprawności, zdolności do samodzielnej egzystencji i pracy będzie mi orzeczony. "Obawiam się" rynku pracy i może się wydawać, że kierowanie tak zaburzonej osoby na rynek pracy jest nie w porządku (że, aby myśleć o "zdolności do pracy", konieczna jest najpierw specjalna pomoc). Mogę być entuzjastą, pasjonatem, wizjonerem, idealistą, ale fachowości i profesjonalizmu mogę w sobie nie dostrzegać - rzeczy takie jak praca i nauka mogą być dla mojej mentalności zabawą, obowiązkiem związanym z religią, miłą rutyną, "zabiciem czasu". Najlepiej "dogaduję się" z babcią, ale czasem też bywają kłótnie (że łóżko niepościelone, w pokoju kurz, łóżko nieposłane).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, jak to będzie... Dziś zaprzeczono temu, że jestem niezdolny do pracy, ale "oficjalnego werdyktu" nie znam. Boję się ujawniania ze swoimi problemami w pracy. Nie chciałbym być "odmieńcem" w pracy, jedyną osobą z tego typu problemami. W wielu dziedzinach radzę sobie dobrze (np. dojeżdżanie, uczęszczanie na studia, ogólna sprawność intelektualna), ale nie mam znajomych, a jak do tej pory nie powiedziałbym o tym, że rodzina wspiera mnie w swoich problemach...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poważne problemy religijne doprowadziły do tego, że pewnego dnia w tym tygodniu byłem przewieziony karetką do psychiatry z pełnego ludzi miejsca! Dostałem kartkę od psychiatry. Byłem wtedy w innym województwie. Niezwykła historia.

 

Mam chyba problemy z opisem tego, czego doświadczam. Przedwczoraj i wczoraj nie wziąłem leku i dziś miałem dość dużo myśli seksualnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z moją psychiką jest naprawdę źle. Po raz kolejny wspomnę o historii, która mnie niedawno spotkała. Do miejsca wręcz pełnego ludzi przyjechała karetka pogotowia, by zabrać mnie do psychiatry (może do szpitala psychiatrycznego?). Przez około 10 minut miałem rozmowę z psychiatrą. Stwierdzono, że nie potrzebuję hospitalizacji. A byłem wtedy z dala od domu. Rodzina o tym nie wie. Nie chcę, żeby wiedzieli o tego typu incydencie. Mogliby się zdenerwować i źle mnie potraktować. Nie chcę ich martwić. Powiedziałbym, że to z powodu dojmujących problemów religijnych doszło do tego, że karetka mnie zabrała. W karetce nieco rozmawiałem. O religii. Jedna z osób powiedziała mi w niej, że jestem niesamowity(!). Powiedziałem o swoich diagnozach. Sytuacja nietypowa - być zabranym karetką do psychiatry, o czym nie wiedzą inni członkowie rodziny. Nie wiem, czy to miejsce, do którego zabrałem, to był szpital, czy nie. Religijność jest dla mojej upośledzonej mentalności ciężarem. Obowiązki spowiedzi czy przypominania sobie grzechów zdają się na moją psychikę działać naprawdę niekorzystnie.

 

Boję się, że ktoś mnie rozpozna. Nie chcę mieć "przechlapanego". Znowu pojawia się u mnie myślenie koincydentne. Dotyczy kanału "Net Nut". Na początku filmów na tym kanale jest szkielet na muszli klozetowej ze słuchawkami na uszach i butami na nogach. Absurdalnie to wygląda. W drugiej połowie szkoły podstawowej przez jakiś czas miałem dziwactwo na punkcie toalet. Rysowałem je, mówiłem o "kiblach". Była tam piosenka "Sępy chochoły", bardzo dziwna. Tam występowały "łosie i klępy". Pamiętam, że w tym miesiącu wpisywałem w Google coś w rodzaju "oś", "osie" (błędnie napisane słowo "łosie") i "klępy" czy "klempy". Myśli, że to ma związek z tą piosenką. A słowo "nut" może być dla mnie zabawne. Oznacza po angielsku np. "orzech" (główne znaczenie), "zakrętka", "nakrętka", ale też "świr", "wariat", "dziwak", "maniak". Było tam też o szczurach i rurach, a niedawno widziałem film o rzekomym szczurze na Czerwonej Planecie, chyba nawet i film czy artykuł o pradawnych rurach. Wczoraj babcia dwa razy nazwała jej koty "sępami", wcześniej powiedziałem jej chyba o klępach (co to jest) i słowo "Mruczaczo" (w innym filmiku na "Net Nut" pod koniec pojawia się słowo "Mruczaczo", i... czarny wizerunek kota). Czarny kot to wielkie źródło moich koincydencji. Na końcu filmów o kucharzu i marzeniach na kanale "Net Nut" (są tam "epitafki", pojawia się w pewnym momencie cmentarz) pojawia się czarny kot. Kanał "Net Nut" jest po polsku. Filmy pojawiły się około 6 miesięcy temu. Co ciekawe, czytałem wpisy pewnej Aspijki (wyglądającej mi na "najsłynniejszą" Aspijkę w Polsce), która bardzo lubi fotografować cmentarze i na górze swojego bloga, na "ikonce" na zakładce bloga, na górze strony bloga na FB ma czarnego kota. Taka idea może pojawić się w moich myślach: że kanał "Net Nut" ma związek ze mną, że to może być dzieło złych duchów, które ma dać mi koincydencje. Kiedyś wpisałem w Google "czub nut" i znalazłem w Google odnośnik do jednego z filmów na kanale "Net Nut" (wtedy go nie otworzyłem).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem w tygodniu na komisji do orzekania o niepełnosprawności i nieco pajaca z siebie zrobiłem. Powiedziałem, że chciałbym znaczny stopień niepełnosprawności, całkowitą niezdolność do pracy, niezdolność do samodzielnej egzystencji (czy coś podobnego powiedziałem). Dwa razy uderzyłem w stół. Nieco mogłem unosić głos. Mogę się obawiać uznania za zdolnego do pracy. Naprawdę, przy takiej kociarni we łbie można się zastanowić, czy w ogóle byłbym zdolny do pracy. Ale praca mogłaby też być jakby formą terapii, organizacji życia.

 

Obawiam się, że na rozmowie kwalifikacyjnej nie miałbym szans. To całe zamieszanie z CV, myciem się, szykowaniem, zeznaniami podatkowymi odstrasza mnie od pracy. Mogę sam dojechać do pracy. Z efektywnością u mnie może nie być najlepiej... Myślę, że aby tacy jak ja pracowali, to ktoś ma im znaleźć pracę (która ma być dostosowana do takich osób), a nie można kazać im szukać pracy. Boję się reakcji innych na mnie, gdybym pracował.

 

Ciekawe, czy i jaki stopień niepełnosprawności otrzymam, czy będę mieć prawo do chociażby zasiłku pielęgnacyjnego i czy go otrzymam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Umiejętności szkolne to często miałem ponadprzeciętne, a zawodowe - wygląda na to, że może być kawał "lipy". Nastawienie rodziny też mi nie pomaga. Boję się, że po studiach będę bez dochodu. Nie chcę też pracować za kwotę zbliżoną do renty socjalnej.

 

Tej godziny znowu miałem koincydencję. Wpisałem w Google "mruczki domowe" (bez cudzysłowu). W artykule z pierwszego linku był film o japońskim kocie Maru. Potem w YouTube wpisałem pewną frazę związaną z dwoma utworami, których wczoraj słuchałem. Na pierwszej stronie, wśród znalezionych filmów dla tego zapytania, na szóstej pozycji był film o japońskim kocie Maru, tego samego autora. Wpisałem też pewną frazę, niby po turecku. Pojawiły się pewne wyniki, na trzecim miejscu był odnośnik do filmu na YouTube, a na zdjęciu był kot. Znowu ten kot...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mentalność woli rentę socjalną niż pracę "za grosze".

 

Czytałem o mężczyźnie z CZR i chorobą psychiczną i on wygląda mi na normalnego. Bez osobliwych świrostw. Tu link do jednego z postów na jego blogu: http://krystian-robert.blogspot.com/2015/08/piata-rocznica-slubu.html. Patrząc na historię tej osoby, mogę myśleć, że moje zaburzenie nie ma zbyt wiele wspólnego z jego zaburzeniami. A moja mentalność może mu gratulować, że tak dobrze sobie radzi. Bardzo interesująca dla mnie jest jego historia, dla mojej psychiki to "megawypas".

 

Kolejny megawypas dla mojej mentalności to historia rodziny opisanej w tym artykule: http://www.theguardian.com/lifeandstyle/2012/nov/03/aspergers-syndrome-family-social-rules. Mama Aspi, tata Aspi, troje dzieci też są Aspimi. I aspijska rodzina mogła zaistnieć.

 

Czy uważacie, że powinienem mieć rentę socjalną?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mentalność po porównaniu siebie do tych osób z mojego wcześniejszego posta może łatwo nazwać mnie "sprytnym, świrniętym idiotą". Jakbym był tylko świrnięty, to miałbym większe umiejętności zawodowe. Jakbym był tylko "idiotą", to nie byłbym tak "głęboko" dziwaczny.

 

Dla mojej mentalności cały ten galimatias z CV, rozmowami kwalifikacyjnymi, szykowaniem się, wypełnianiem zeznań podatkowych może wydawać się jakąś abstrakcją. Po co siebie tym obciążać? Sama praca (jeśli jest przyejmna, godziwie opłacana, bezpieczna) i dojeżdżanie do niej (o ile nie jest zbyt bezsensowne) nie przeszkadzają mi (przynajmniej za bardzo). A studia magisterskie i tak chcę skończyć. Emocjonalnie mogę być jak mały chłopiec. Ten przejazd karetką do psychiatry to chyba miał związek ze strachem prze piekłem. Dla mojej "dziecinnej" i chorej mentalności religia jest przerażająca. Raczej nie czuję potrzeby osobistego kontaktu ze Stwórcą. Moja psychika ma naturę "heretyka", nie ateisty. Tym bardziej nie naturę zakonnika czy księdza!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

świry cierpią już tylko przez to ,że muszą żyć . wszystko im jest nie tak , roją sobie inne i lepsze , a potem schodzą na zawał chciwie łykając ostatni łyk powietrza . "I na nic to", szepce im diabeł do ucha . Darmozjadzie i leniu , coś nerwicę sobieś wymyślił ,co by niepracować i cudze zryć .Praca męczy .Rozmowa męczy i kontakt z drugim, normalnym ( dla świra ) męczy najbardziej .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja mentalność nie interesuje się socjalizacją, byciem "normalnym". Nie wyobraża sobie bycia normalnym. "Nie wyobraża sobie bycia kimś innym". Życie innych wydaje się jej trudne i bolesne. Czy praca mnie tak męczy? Jeśli psychika "przetłumaczy" ją na język "zabawy", to nie jest tak źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam myśli, że bycie poczętym przed ślubem może być winne temu, że występują u mnie problemy psychiatryczne. Miałem ponad dwa lata, gdy tata był w moim obecnym wieku, gdy mama miała taki wiek, co ja teraz, byłem po pierwszych urodzinach. I do tego pokaźna hipotrofia przy urodzeniu. Mogę też myśleć, że moja kondycja ma przyczynę w działaniu złych duchów, nie osobliwym mózgu.

 

W mojej mentalności widzę jakby "brak liczenia się z wymogami rzeczywistości". Nie chce być normalna. Nawet wyobrazić sobie bycia normalnym sobie nie umie. Moje życie może przypominać jeden wielki sen.

 

W myślach mam koincydencje, neologizmy i metafory. Występują dziwne i magiczne natręctwa, lęk przed bólem i "obcymi" (pewnego rodzaju "podejrzliwość"), dziwaczne idee (np. "derealizacyjne", wielkościowe), mam osobliwy "wstyd", mogę czuć się jak niepełnosprawny intelektualnie czy "dziecko", mieć skłonności do pajacowania, utrapieniem są poważne problemy religijne i seksualność (nietypowa), dawniej miałem "osobliwe" skłonności psychopatyczne. Mentalność jest jak z "innej rzeczywistości", ma "dziwaczycę".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bycie "głupim" może stygmatyzować. "Boję się" kontaktów z ludźmi w pracy. Jestem "roztrzęsiony".

 

"Dziwaczyca" to coś innego, niż schizofrenia z urojeniami, omamami, poważną dezorganizacją myślenia, katatonią. Nie wiem, czy ktoś tego typu zjawisko opisał... Wyraźnie różni się to, co posiadam, od typowej psychozy. Schizofrenia zaczyna się zwykle w wieku dojrzewania czy dorosłości, a ja miałem "osobliwości" już w dzieciństwie.

 

Nie jest to też (nawet tym bardziej niż schizofrenia) typowy autyzm (zespół Kannera), w którym występują poważne deficyty teorii umysłu, centralnej koherencji, poważne problemy z integracją sensoryczną. Przy typowym autyzmie jest pokaźne opóźnienie rozwoju mowy czy nawet jej brak. U mnie nie widzę wymienionych powyżej problemów, ale i tak na forum o ZA ktoś kiedyś napisał, że wyglądam na najbardziej autystyczną osobę na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na angielskiej Wikipedii znalazłem fragmenty mówiące o podejrzeniach "schizotypowego zaburzenia osobowości" i zespołu Aspergera u Adolfa Hitlera (podkreśliłem niektóre fragmenty):

 

Schizotypal personality disorder: Robert G. L. Waite (1977)

 

Robert G. L. Waite, a psychohistorian at Williams College, has been working towards an interdisciplinary exploration of Nazism since 1949, combining historiographical and psychoanalytic methods. In 1977, he published his study The Psychopathic God in which he took the view that Hitler's career can not be understood without considering his pathological personality. Waite assumed that Hitler suffered from schizotypal personality disorder, a condition that at that time was referred to as “borderline personality disorder”. The term received its present meaning only at the end of the 1970s. Until then, “borderline personality disorder” referred to a disorder in the border area of neurosis and schizophrenia, for which Gregory Zilboorg had also coined the term "ambulatory schizophrenia". As cues that Hitler had this condition, Waite specified Hitler’s Oedipus complex, his infantile phantasy, his volatile inconsistency and his alleged coprophilia and urolagnia. Waite’s view partially corresponds with that of the Vienna psychiatrist and Buchenwald survivor Ernest A. Rappaport, who already in 1975 hat called Hitler an "ambulatory schizophrenic".

 

Asperger syndrome: Michael Fitzgerald (2004)

 

Since 1991, one of the most prolific authors of psychopathographies is the Irish professor of child and adolescent psychiatry Michael Fitzgerald. Inspired by his autism studies, he published a cornucopia of pathographies of outstanding historical personalities, mostly disclosing that they had Asperger syndrome. In his 2004 published anthology Autism and creativity, he classified Hitler as an “autistic psychopath”. Autistic psychopathy is a term that the Austrian physician Hans Asperger had coined in 1944 in order to label the clinical picture that was later named after him: the Asperger syndrome, a variety of childhood autism; it has nothing to with psychopathy in the sense of an antisocial personality disorder. Fitzgerald appraised many of Hitler’s publicly known traits as downright autistic, particularly his various obsessions, his lifeless gaze, his social awkwardness, his lack of interest in women, his lack of personal friendships and his tendency to monologue-like speeches which according to Fitzgerald resulted from a disability to have real conversations.

 

To, gdyby osoba, która uczyniła tyle złego, miała takie zaburzenia jak ja, byłoby dla mnie jeszcze bardziej niepokojące :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Boję się, że celibat nasila mi dziwaczycę. Ale "wyższa warstwa umysłu" chce dla mnie dożywotniego celibatu. Żadnych sympatii nawet, nawet spełniając dobre rady zawarte poniżej:

 

Słuchałem niemało świadectw ludzi, którym w nienaganny sposób udało się zachować cnotę czystości do ślubu i często powtarzał się w nich następujący motyw: „Podczas chodzenia ze sobą zrezygnowaliśmy z wszelkich pocałunków, przytuleń, uścisków, a nawet trzymania się za ręce”. Taka postawa oczywiście wydaje się być zdecydowanie przesadną i surową, ale gdy zważy się na ludzkie doświadczenie i prostą życiową prawdą, która mówi, że „krew nie woda”, właśnie ona wydaje się być najbardziej bezpieczną i godną polecenia.

 

http://www.fronda.pl/blogi/miroslaw-salwowski/na-jak-wiele-mozna-sobie-pozwolic-przed-slubem,32152.html

 

"Niższa warstwa umysłu" chce małżeństwa, i to w miarę możliwości szybko. Nie wyklucza nawet rodziny wielodzietnej. Mentalność woli dożywotni celibat niż małżeństwo z nie-Aspijką.

 

Mogę sobie sugerować, że tacy jak ja są z natury niezdolni do podjęcia obowiązków małżeńskich. Ale nawet osoby w "mniej wygodnej" według mojej psychiki sytuacji od mojej miewały współmałżonków i potomstwo. Przeciwstawne dążenia zderzają się u mnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×