Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przemoc psychiczna, uzależnienie emocjonalne. Jak pomóc?


NN4V

Rekomendowane odpowiedzi

Na wstępie zaznaczę, że nie jestem specjalistą, a jedynie poświęciłem wiele czasu na rozpoznanie opisanego problemu. Z formalnego punktu widzenia opisana sytuacja jest zbiorem domniemań ignoranta. Tym niemniej widzę na tyle istotną spójność poszlak, by zwrócić się o pomoc do... no właśnie, do kogo? Nie chce opisywać sytuacji będących przesłankami mojego wnioskowania, bo nie widzę celu ich upubliczniania. Całą wiedzę mógłbym przekazać tylko wówczas, gdy istniałyby realne możliwości pomocy, w moim mniemaniu, ofierze przemocy. Wówczas, gdy zostałaby ona zweryfikowana przez kompetentne osoby.

 

Przez kilka miesięcy obserwowałem pewną osobę, młodą kobietę. Zauważyłem u niej wówczas znaczną nadwrażliwość emocjonalną, przypisywanie ludziom i neutralnym sytuacjom negatywnych intencji, ponadprzeciętną wrażliwość na opinie otoczenia, tendencje do manipulacji przez kłamstwo, nieustanny lęk wynikający z poczucia bycia obserwowanym, częste zmiany decyzji, unikanie odpowiedzialności i niewywiązywanie się z danych zobowiązań. Nie łączyłem wówczas powyższych obserwacji w spójną całość. Po kilku miesiącach relatywnie bliskich kontaktów na poziomie koleżeństwa/przyjaźni nastąpiły wydarzenia, które zmobilizowały mnie do analizy i doszukiwania się przyczyn pewnych zachowań, w moim mniemaniu, znacznie odbiegających od przyjętych norm, tj. odbiegających od zachowań większości ludzi w podobnych sytuacjach.

 

Moja analiza doprowadziła do odkrycia, że dziewczyna ma cechy osobowości w znacznym stopniu wskazujące na:

- DDA/DDD

- osobowość neurotyczną

- zespół niezaspokojenia emocjonalnego (nerwica deprywacyjna)

 

Być może również inne. Nie mi oceniać i stawiać diagnozy. Jednak moje przekonanie wobec jej zaburzeń osobowości jest na tyle silne, że uważałbym za uzasadnioną weryfikację ich przez osobę wykwalifikowaną. Jednak nie o to chodzi, bo sprawy wyglądają gorzej. Chodzi o to, że w trakcie moich analiz odkryłem, że dziewczyna jest uwikłana w emocjonalną zależność, najprawdopodobniej od matki, mającą znamiona przemocy psychicznej. Odnoszę silne wrażenie, że matka kieruje praktycznie całym jej postępowaniem. Podejmuje za nią decyzje. Decyzje mogące okazać się fatalne w skutkach – pomijając już fakt, że samo ich podejmowanie fatalne skutki będzie mieć. Mam obecnie głębokie przekonanie, że tej dziewczynie, jako ofierze manipulacji emocjonalnych, jest potrzebna specjalistyczna pomoc. Pomoc polegająca na interwencji przerywającej trwającą przemoc i fachowe wsparcie terapeutyczne. Rozważałem nawet możliwość złożenia wniosku o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Mając specjalistyczne wsparcie, weryfikujące moje domniemania, zrobiłbym to nawet ryzykując kontroskarżenie o niesłuszne posądzenie.

 

Wśród wielu standardowych interpretacji art. 207 KK, znalazłem:

- ofiara przemocy psychicznej nie musi być świadoma jej istnienia

- nie musi mieszkać ze sprawcą

- nie musi być niepełnoletnia

- nie musi być zależną ekonomicznie

 

To jest teoria. Jakie praktyczne skutki niosłaby tak prowadzona interwencja nie mam zielonego pojęcia. Nie zaryzykuję uruchomienia ciągu zdarzeń, który mógłby bardziej dziewczynie zaszkodzić niż pomóc. (Pomijając już, że ma młodsze siostry, o których nie wiem nic.)

 

Z mojego punktu widzenia sprawa wygląda beznadziejnie. Jestem jedyną osobą, która dostrzegła, co w istocie się dzieje. Teoretycznie jakimś dowodem mógłby być wykaz połączeń telefonicznych, bo najprawdopodobniej rozmów ze sprawcą przemocy jest do kilku dziennie – zależnie od aktualnego stanu emocjonalnego. Ja wiem o codziennych rozmowach w okresie wielu miesięcy. Rozmowach mających charakter rytuału. A także o rozmowach będących rezultatem doznania (często imaginowanej) przykrości. Nie wiem, jaki jest rzeczywisty stan psychiczny tej osoby, bo ona najczęściej kłamie. Nie mam z nią kontaktu, ale na kilku ostatnich spotkaniach zaobserwowałem silną zmienność nastroju.

 

Jeśli w tak powikłanej sprawie istnieją jakiekolwiek szanse, przynajmniej na uświadomienie uwikłania lub przekonanie ofiary do kontaktu z terapeutą, to jak to zrobić? Zaznaczam, że dziewczyna najprawdopodobniej odrzuci nawet prośbę o rozmowę na ten temat. Prośbę wysuniętą przez kogokolwiek.

 

Mimo wszystko bardzo ją lubię. Przez pewien czas była mi bardzo bliska. Nigdy nie spotkałem wcześniej osoby o podobnych odchyleniach osobowości, więc w rezultacie zraniła mnie w pewnym momencie. Być może większość stwierdziłaby tu, że jest zwykłą zdzirą. Ja jednak zacząłem dociekać przyczyn jej zachowania. Wiem, że nie jest winna. Nie jest nawet świadoma, co się dzieje. Nie wiem, czy widzi swoją inność. Nie znam intencji sprawcy tak perfidnej przemocy, ani nie wiem, czy sprawca ma świadomość, jakie szkody czyni. Wiem natomiast, że moje zaangażowanie emocjonalne uniewiarygodnia mnie jako świadka. Rodzi podejrzenie odwetowych intencji. Istotnie, czuję coś w rodzaju nienawiści do sprawcy, ale nie do ofiary. Nie o to jednak chodzi, by ukarać sprawcę, ale o to, by pomóc dziewczynie. Niezależnie od wszystkiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V, czytajac Ciebie to mam wrazenie ze sam masz problem. I na dodatek dowod na to wskazujacy jest pod koniec ze dziewczyna to zdzira ale wg Ciebie to wszystko wynika z jej zaburzen. Zaburzen to pewnie ona nie ma, tylko Ci tak łątwiej przyjac przez swiadomosc ze wszystko co robila i Tobie zrobiła to wynika z zaburzen i przemocy matki :D bo z matką długo rozmawia codziennie. Patrzac na to to jakies 90% kobiet ma zaburzenia bo rozmawia z matkami. Natomiast jezeli chodzi o decyzje e niby matka steruje jej zyciem to nie podałes zadnych konkretow. Skoro Cie zostawila, to sie daj na spokoj i odejdz z honorem. Zeby diagnozowac jak to Ty zrobiles to wszyscy na ziemi kwalifikuja sie do psychiatrow, bo zdradzi=wina zaburzen, zrobi krzywde=wina zaburzen itd itd. Poza tym jak ktos nie uwaza ze ma problem to i tak nic z tym nie bedzie robil.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V, czytajac Ciebie to mam wrazenie ze sam masz problem.

To może opisz, jaki konkretnie problem Ty widzisz.

Bo rzeczywiście problem mam.

Problem polega na decyzji, czy powinieniem dostrzeżony problem olać, co jest najłatwiejsze.

Czy może powinienem próbować jej pomóc, narażając się na niewybredne ataki rozmaitych oszołomów.

 

... I na dodatek dowod na to wskazujacy jest pod koniec ze dziewczyna to zdzira ale wg Ciebie to wszystko wynika z jej zaburzen.

Nie napisałem, że jest zdzirą. Napisałem jak ludzie zwykle reagują na pewne zachowania. Rozumiesz, co czytasz?

 

... Zaburzen to pewnie ona nie ma, tylko Ci tak łątwiej przyjac przez swiadomosc ze wszystko co robila i Tobie zrobiła to wynika z zaburzen i przemocy matki :D bo z matką długo rozmawia codziennie....

Jesteś wróżką, czy obserwowałaś ją co najmniej tak długo, jak ja?

Co konkretnie mi zrobiła?

Nie przypominam sobie, bym się specjalnie skarżył na to, co mi zrobiła.

Zraniła mnie, ale radzę sobie z emocjami dostatecznie dobrze, by miało to mieć krytyczne znaczenie.

Stwierdzam fakt, nic więcej.

 

... Patrzac na to to jakies 90% kobiet ma zaburzenia bo rozmawia z matkami.

Kilka kobiet znam.

Żadna z nich nie rozmawia z matką wiele razy dziennie.

Żadna nie jest uzależniona decyzyjnie.

Nie zmienia własnych decyzji w wyniku rozmowy z matką.

Wiekszość potrafi własne decyzje uzasadnić - nawet jesli to uzasadnienie jest irracjonalne, to jest własne.

 

...Natomiast jezeli chodzi o decyzje e niby matka steruje jej zyciem to nie podałes zadnych konkretow.

A po co miałbym?

Istotne jest, że wykazuje cechy osobowości, jakie wykazują ofiary przemocy w rodzinie.

Istotne jest, że konkrety znam.

Nie potrzebuję oceniania moich spotrzeżeń przez kogokolwiek, kto nie potrafi przeczytac tekstu i zrozumieć go.

Nie próbuję załatwić sprawy przez internet, tylko szukam informacji, gdzie można szukać pomocy i czy ew. w ogóle jest możliwośc.

Z moralnego punktu widzenia sens widzę, nie mam jednak pomysłów.

Nie mogę jej przemocą zaprowadzić do specjalisty.

 

Skoro Cie zostawila, to sie daj na spokoj i odejdz z honorem.

Nigdy nie byliśmy w związku. O czy do mnie rozmawiasz?

 

... Zeby diagnozowac jak to Ty zrobiles to wszyscy na ziemi kwalifikuja sie do psychiatrow, bo zdradzi=wina zaburzen, zrobi krzywde=wina zaburzen itd itd.

Zdaje mi się, że Ty tu stawiasz diagnozy.

Dość słabo przystające do rzeczywistosci, bo wynikające z własnych nadinterpretacji.

 

... Poza tym jak ktos nie uwaza ze ma problem to i tak nic z tym nie bedzie robil.

Oto się właśnie rozchodzi, by uświadomić istnienie problemu.

Podobno większość doświadczających depresji, nie jest jej świadoma.

Ja nie wiem, czy ta dzieczyna nie ma depresji.

Nie mogę jej wykluczyć, nie mogę potwierdzić, mogę podejrzewać.

 

Należysz do tego rodzaju ludzi, którzy zostawią przyjaciela w potrzebie, bo najłatwiej poszukać sobie nowego?

Rzeczywiście w tej sytuacji zdecydowanie łatwiej.

Tylko jesli dziewczyna popełni samobójstwo, lub zrobi inna głupotę, weźmiesz odpowiedzialność za własne słowa?

Wątpię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V, Raczej bez zgody tej osoby niczego nie jesteś w stanie zdziałać. Nawet, gdybyś zgłosił możliwość popełnienia przestępstwa to gdyby doszło do weryfikacji zdarzeń, to osoba, o którą martwisz się zaprzeczyłaby. Ona nie jest świadoma zachowań, które preferuje. Mam na myśli silnie toksyczny związek z matką. To tak jak z dziećmi matek - alkoholiczek. Dzieci te nie znają innej matki, jak tą, która pije i wyrządza im nieświadomi bądź świadomie krzywdę. Dlatego próby odebrania dzieci od pijących matek są w opinii tych dzieci najgorszymi decyzjami.

Rozumiem Twoją troskę. Jednak w systemie, który funkcjonuje ciężko jest cokolwiek zmienić.

Jeśli ta dziewczyna zdawałaby sobie sprawę z faktu, że jest ofiarą, odcięłaby się od matki, potem próbowała poskładać swoje życie i nauczyć się pokonywać w związku z tym swoje trudności. Niestety tak nie jest.

Musiałaby się przed Tobą otworzyć.

Co do systemu... dobrze, że zauważasz jego mankamenty. Normalny człowiek reaguje na zło i dochodzi prawdy. Niestety w wielu przypadkach nie mamy wpływu, możemy zwracać uwagę, że komuś dzieje się krzywda... tylko, a może aż tyle...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, wiem. Masz absolutnie rację. Opcji poruszenia machiny systemu nie rozważam pod kątem skuteczności jej zadziałania, ale pod kątem zainicjowania przemyśleń prowadzacych do samouświadomienia problemu przez nią. Dla mnie podjecie takiego działania wiąże się z ogromnymi kosztami własnymi, przy nikłym prawdopodobieństwie uzyskania skutku. Nie mam możliwości przewidzieć, jakie negatywne skutki uboczne mogłyby nastąpić dla niej i to jest najważniejsza przyczyna, że opcję tą traktuję jako ostateczność. Do wykonania wyłącznie, gdybym bez wątpienia uznał ją za jedyną i bezwzględnie konieczną. Obecnie tak nie jest, ale gdyby w przyszłości wystąpiły okoliczności uzasadniające podjęcie tak dużego ryzyka, lepiej byłoby być przygotowanym, bo czasu może być wówczas niewiele.

 

Obecnie próbuję innych sposobów, które równiez nie niosą wielkich nadziei na efekt, ale są zdecydowanie mniej ryzykowne i mniej inwazyjne. Każdy pomysł/sposób, jaki w tej sytuacji można zastosować, jest wart przemyślenia.

 

To nie jest tak, że dorobiłem sobie w ciągu tygodnia ideologię do sytuacji, by mieć z tego jakiekolwiek korzyści. Przez 8 miesięcy błądziłem, usiłując znaleźć wytłumaczenie irracjonalnych zachowań. Zachowań w swych konsekwencjach destruktywnych. Przez ten czas zrobiłem "doktorat" z psychologii. Na hipotezę wyjasniającą fakty naprowadził mnie ktoś z zewnątrz, nie jest to wyłącznie mój wymysł. Nie naginam znanych mi faktów, do hipotezy, one do niej spójnie pasują. Wszystkie, bez wyjątku. Starałem się odnaleźć cokolwiek, co przeczyłoby moim domniemaniom. Wiem o błedzie poznawczym, nakazującym szukać wyłącznie potwierdzeń. Nie ufam sobie. Jest ktoś nie zaangażowany emocjonalnie w sprawę, kto stara się moje przemyślenia i wiedzę weryfikować. To niegłupia osoba. Potrafi na mnie wpływać, co nie jest łatwe i mało komu udaje się.

 

Ostatnie szczątkowe informacje wskazują na postępującą destabilizację emocjonalną u tej dziewczyny. Nie ma podstaw do interwencji kryzysowej, ale są podstawy do stwierdzenia negatywnej tendencji jej stanów. Dla mnie najłatwiej byłoby wycofać się i zracjonalizować sobie to wycofanie. Jestem tego bliski. Jednak czy w sytuacji, gdy de facto jestem jedynym świadomym sytuacji i mozliwych jej konsekwencji, powinienem zostawić ją bez wsparcia? Nawet zgodnie z jej wolą?

 

To jest rzeczywiście mój problem. Rozważałem możliwe dla niej konsekwencje mojego zaniechania i działania. Zaniechanie może okazac się w skutkach fatalne. Działanie, co najwyżej przykre. Przynajmniej w zakresie, jaki jestem w stanie ogarnąć. Dla mnie natomiast koszt zaniechania jest żaden. Koszt działania znaczny. Prawdopodobieństwo uzyskania korzyści w obu przypadkach podobne. Z mojego punktu widzenia korzystniej byłoby przyglądać się jej upadkowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie: masz taką ciekawą tendencję do opisywania problemu w bardzo formalny sposób, ale olśniło mnie i chyba wiem, o czym pisałeś i jak się do tego odnieść. ;)

 

Jeśli chodzi o dziewczynę, to Twoje podejrzenia diagnostyczne (że dda lub ddd) mogą być całkiem trafione. I tutaj mam dla Ciebie dwie wiadomości. Dobrą i złą. Zanim jednak do nich przejdę słowo wyjaśnienia: byłam "uwikłana" w podobną relację z osobą dda/ddd, która całkowicie negowała występowanie u niej pewnego sortu zachowań czy mechanizmów.

 

Osoba, która krzywdzi dziewczynę na 99,9% nie zdaje sobie sprawy, że coś robi "źle". Często jest tak, że ten, powiedzmy, "syndrom" przenosi się w linii prostej. Ergo: jeśli matka dziewczyny pochodziła z rodziny dysfunkcyjnej to bardzo prawdopodobne, że schematy przenosi dalej, bo nie zna innej rzeczywistości. To samo dziewczyna, tkwi i pływa w tych schematach, bo innej rzeczywistości zwyczajnie nie ogarnia.

 

Piszesz o telefonach - to trąci trochę zestawem kontroli rodziciela. Są różne sposoby na kontrolowanie dziecka, ale w skrócie opiera się to na tym, że rodziciel prowokuje dziecko do podejmowania decyzji tylko w taki sposób, w jaki ów rodziciel sobie to wymyślił. Każde odstępstwo od "nakazu" rodzica jest traktowane jako atak na jego osobę, nieposłuszeństwo i tym podobny zestaw przyjemności. No i tu się w zasadzie zaczyna cała zabawa, bo rodzic mógłby powiedzieć, ok masz prawo do własnego zdania, ale w przypadku dysfunkcyjnych działa to na zasadzie wywierania presji, rodzic obraża się, generuje w dziecku poczucie winy i będzie to robił (na ogół podświadomie) dopóki dziecko nie zastosuje się do jego poleceń. Bardzo dobrze zatem zauważasz jeden z głównych czynników determinujących życie dziewczyny - i myślę, że na tym trzeba się skupić - kontrola matki, psychiczne uzależnienie od niej, poczucie winy.

 

Aspekty prawne dobrze przedstawiła Monika, natomiast teraz przechodząc do reszty.

Zła wiadomość jest taka, że jeśli dziewczyna nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś jest nie tak i można żyć inaczej (nie ma świadomości swoich zaburzeń) to przekonanie jej do udania się po pomoc/przyjęcia pomocy będzie bardzo trudne, a w niektórych przypadkach nawet graniczące z cudem. Widać, że schematy działania matki powoli kopiują się na nią. Ciężko powiedzieć czy widzi, że to jak żyje jest bardzo daleko od "normalnego" życia. Prawdopodobnie nie. Miałam to samo - odwołam się do swojego przykładu, bo tak najłatwiej to chyba wyjaśnić. Miałam w nosie to, jak żyją inni i jak wyglądają ich relacje z rodzicami, uważałam że moja relacja jest bardzo w porządku i tak po prostu musi być. Zbiór różnych czynników doprowadził do mojego pojawienia się na terapii i to wtedy zaczęłam zauważać, że hej tak nie powinno być nigdy.

 

I tu dobra wiadomość, bo jeśli masz w sobie wystarczające pokłady wytrwałości, możesz próbować skłonić ją do myślenia w zakresie zachowania jej matki. Chodzi mi o to, że te zależności między nimi są tak silne, że samo powiedzenie "musisz odciąć pępowinę" czy inne frazesy tylko dodatkowo ją zdenerwują i odwróci się w efekcie od Ciebie sądząc, że ją atakujesz. To krucha sprawa, bo z racji ukierunkowania na emocje ona prawdopodobnie wszystko weźmie do siebie i odczuje 100 razy bardziej niż sądzisz, a w sytuacjach sprzecznych na bank będzie Twoje wypowiedzi interpretować negatywnie.

 

Możesz spróbować zasięgnąć porady terapeuty, poprosić go, aby dał Ci narzędzia, podsunął kilka opcji jak porozmawiać z dziewczyną, jak nakłonić ją do "ucieczki" z tej dziwnej rzeczywistości, w której utknęła. Tu nie ma dobrych rozwiązań.

 

Jestem tego bliski. Jednak czy w sytuacji, gdy de facto jestem jedynym świadomym sytuacji i mozliwych jej konsekwencji, powinienem zostawić ją bez wsparcia? Nawet zgodnie z jej wolą?

Wiesz, wsparcie możesz dawać jej zawsze, ale będzie Ci ciężko patrzeć na to, jak młoda kobieta na swoje własne w zasadzie życzenie niszczy sobie życie i tonie w toksycznej relacji z matką. A swoją drogą, możesz jej podsunąć książkę Toksyczni Rodzice, ładnie napisana z przykładami takich relacji mocno ciągnących na dno na linii rodzice-dzieci.

Możesz też jeszcze próbować. To Twoja decyzja, nie wiem ile siły i determinacji się w Tobie ukrywa, ale chyba trochę postawiłeś się w roli Matki Teresy (a taka rola swoją drogą jest konkretnie wyniszczająca i mogę domniemywać, że taką postawą w przyszłości sam wyrządzisz sobie krzywdę).

 

To jest rzeczywiście mój problem.

I chyba nim pozostanie. Kończąc historię z początku mojego postu, o relacji z kimś z ddd raczej nic dobrego z tego nie wyszło. Nie mniej jednak udało mi się zapoznać go z terminem dysfunkcyjnej rodziny i spojrzenia na temat od tej strony, co przyniosło efekt zapalenia się czerwonej lampki w głowie "może faktycznie coś jest nie tak", ale w dalszym ciągu ta osoba nic ze sobą nie zrobiła.

I czy stacza się na dno po tym jak zaprzestałam wszelkich prób? Kwestia sporna. Nie było katastrofy, od tej osoby proces odcinania emocjonalnego był ciężki, ale ten jego "upadek" nie był tak tragiczny, jak mi się wydawało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rebelia, Twoja analiza jest wyjątkowo celna.

Obecnie moje możliwości praktycznie żadne, bo moje uświadomienie jej stanu przyszło zbyt późno.

Zbyt późno, ponieważ wystartowałem z wiedzą bliską zeru.

Koszty ogromne już poniosłem (i poniekąd ponoszę siłą inercji), więc obecnie odciąłem się emocjonalnie od zagadnienia.

Największym moim kosztem jest uświadomienie własnych błędów i braku wiedzy z perspektywy czasu - najłatwiejszym byłoby przylepić jej łatkę i olać.

Zgadzam się, że pozytywna zmiana obecnie może być tylko wynikiem cudu.

Jednak gdybym kilka miesięcy wstecz miał obecną wiedzę, miałem dużą szansę zachwiać przeniesieniem schematów.

Dlatego "zbroję się" na wypadek, gdyby jednak cud umożliwił mi jeszcze interwencję, bo jak napisałaś, wyjatkowo trudno mi patrzeć spokojnie na jej upadek.

Dlatego chcę mieć pojęcie jak działać gdy nastąpi sytuacja kryzysowa - są pewne szanse, że ona zwróci się wówczas do mnie.

Stąd moja obecność na niniejszym forum, bo choc mam symptomy słabej depresji powiązanej z sytuacją, to jednak nie prowadzi ona do znaczących utrudnień funkcjonowania.

Obecnie zrobiłem wszystko, co mogłem.

Tak, ona jest tego warta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że zdajesz sobie sprawę, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś. Najgorszym wariantem byłoby chyba samobiczowanie, że mogłeś zadziałać wcześniej. Wiesz, takie sytuacje nie biorą się z powietrza, to całe lata życia w schemacie, dlatego mocno wątpię, czy gdybyś zdał sobie sprawę z tego wcześniej/zaczął działać wcześniej to cokolwiek by to zmieniło.

To, co wyżej pisałam to tylko mój punkt widzenia, nie fachowe porady ani pisanie, co masz zrobić, jak należy to rozegrać. Każdy człowiek jest inny i może czegoś innego potrzebować. U niej te mechanizmy też mogą być różne, sytuacja też, a to po prostu moje luźne zgadywanie i proste sugestie na podstawie własnych doświadczeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobrze, że zdajesz sobie sprawę, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś. Najgorszym wariantem byłoby chyba samobiczowanie, że mogłeś zadziałać wcześniej. Wiesz, takie sytuacje nie biorą się z powietrza, to całe lata życia w schemacie, dlatego mocno wątpię, czy gdybyś zdał sobie sprawę z tego wcześniej/zaczął działać wcześniej to cokolwiek by to zmieniło.

Zmieniłoby, bo nie dopuściłbym do pewnych zdarzeń, których konsekwencje pozbawiają mnie wszelkich możliwosci działania obecnie. To zależne ode mnie, nie od niej.

 

To, co wyżej pisałam to tylko mój punkt widzenia, nie fachowe porady ani pisanie, co masz zrobić, jak należy to rozegrać. Każdy człowiek jest inny i może czegoś innego potrzebować. U niej te mechanizmy też mogą być różne, sytuacja też, a to po prostu moje luźne zgadywanie i proste sugestie na podstawie własnych doświadczeń.

Zdaję sobie sprawę z powyższych. Jednak Twój punkt widzenia i doświadczenia są dla mnie cenne. Chcę przynajmniej mieć zarys strategii, jaka mogłaby prowadzić do jej samouświadomienia, gdyby w przyszłości nadarzyła się możliwośc jej wykorzystania. Wcale też nie wykluczam zwrócenia się wówczas po pomoc do psychoterapeuty - jesli będzie dostateczna ilośc czasu. Jeśli nie, będę musiał polegać na sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czujesz się za nią odpowiedzialny?

Za nią, nie. To chore byłoby. Jest dorosła.

Za własne decyzje już tak. Z wpuszczenie siebie w samospełniające proroctwa. Za głupie reakcje. Za niezrozumienie. Za to czuję się odpowiedzialny.

Ona jest dla mnie kimś wyjątkowym. W rodzaju przyjaciela, choć bardziej ja byłem przyjacielem dla niej.

Zauważyłem jej inność dość wcześnie. Ona lękliwa. Wiele czasu zajeło stworzenie między nami więzi. Zbudowanie zaufania.

Nigdy nie było miedzy nami sprzeczności interesów. Wciąż nie ma go. Nie istnieją racjonalne przyczyny niszczenia naszej relacji.

Lubię ją, jaka jest. Ma wszelkie moje dopuszczenia - mogłaby zostać partnerką. Ta możliwość nigdy nie przełozyła się na presję.

Zresztą ma na mnie broń nuklearną - uśmiech. Zastępuje wszelką argumentację. ;)

Anyway - nie zostawia się przyjaciół w potrzebie, a w mojej ocenie ona jest w wielkiej potrzebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V, czytajac Ciebie to mam wrazenie ze sam masz problem. I na dodatek dowod na to wskazujacy jest pod koniec ze dziewczyna to zdzira ale wg Ciebie to wszystko wynika z jej zaburzen. Zaburzen to pewnie ona nie ma, tylko Ci tak łątwiej przyjac przez swiadomosc ze wszystko co robila i Tobie zrobiła to wynika z zaburzen i przemocy matki :D bo z matką długo rozmawia codziennie. ...

 

....Jeśli córka dzwoni codziennie do zdrowej matki, to znaczy, że nie może się od niej oderwać. Dlaczego? Jeśli matka wybrała jako partnera kogoś chorego (np. alkoholika) i wpisuje się w rolę ofiary, to również wpisuje się w przemoc. W takich sytuacjach dziecko dostaje rolę wybawcy.... [Dr Jolanta Berezowska, psychiatra, terapeutka rodzin, superwizor Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. ]

 

Żródło: http://www.polityka.pl/jamyoni/1524795,1,uwiazani.read

 

Jak widać moje oceny ignoranta są zbieżne ze stanowiskiem osób kompetentnych.

Co oczywiście nie oznacza, że każdy taki przypadek jest patologią, ale ten opisany przeze mnie najprawdopodobniej nią jest.

Mój stosunek emocjonalny do opisanej osoby i sytuacji zmienił się na całkowicie objętny, ale ocena tej osoby i jej relacji pozostała nie zmieniona.

Szkoda dziewczyny i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V, wszystkie moje znajome dzwonia do swoich matek codziennie, czyli widocznie 90% kobiet to zdziry i uzaleznione od matek osoby :mrgreen: A tak w ogole to w dziale chyba DDA w ktoryms poscie jakas panna napisala ze jestes z nia szczesliwy wiec o co halo?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×