Skocz do zawartości
Nerwica.com

DDD


SrebrnaSowa

Rekomendowane odpowiedzi

Co tu dużo mówić .

Dziadek bił matkę , to i matka nas.

Tyle że bardzo lubiła przy tym wyzywać , ubliżać , poniżać ...

Ostatni raz dostałam jak miałam 18 lat, byłam w liceum i przez siniaki nie ćwiczyłam na WF.

 

Teraz matka nie bije już tak mojego rodzeństwa, czasem przywali ręką ,poszarpie.

 

Ale już nie ma smyczy od psów, pasów, śmiatków, warzech....

 

Najgorsze było że kiedy się pozbyło jednej smyczy , zawsze skądś brała się następna.

Tak samo jak fakt , lania za nic.

 

 

Matka chyba się trochę opamiętała kiedy uciekłam z domu za granicę .

 

Oczywiście wszystko pod otoczką praktykowanego katolicyzmu.

 

 

Odkąd sięgam pamięcią mam problemy z ludźmi.

W podstawówce byłam wyśmiewana i nielubiana

W gimnazjum nie byłam akceptowana przez półtory roku , zgrałam się ze swoją klasą ale zawsze miałam więcej wrogów niż przyjaciół.

W liceum zrezygnowałam ze studniówki bo wiedziałam że nie będę dobrze się bawić w takim gronie.

Trzymałam się całą szkołę średnią na uboczu , na lekcjach czytałam książki, bądź pisałam liściki z dwoma jedynymi przyjaciółkami.

 

Teraz pracuję od 3 lat i też wszędzie zawsze mam wrogów oraz osoby które coś do mnie mają .

 

Jestem typem człowieka który chce iść ,zrobić co ma zrobić ( najlepiej jak potrafi ) ,wyjść ,dostać wynagrodzenie, oraz widzieć zadowolenie na twarzach pracodawców.

 

Jestem atakowana, i rzadko kiedy potrafię się bronić .

 

 

Coś we mnie pękło.

 

Moja samotność była wyborem. Do końca liceum , w ogóle mnie to nie raziło.

Nikt nie potrafił mnie jako tako skrzywdzić . Wiedziałam że się śmieją że mają mnie za zero... itd.

Wiedziałam...

Ale zamykałam się w sieci i książkach .

Nigdy nie chodziłam smutna, nigdy nie płakałam...

 

Teraz kiedy ktoś powie mi coś w pracy .... od razu mam łzy w oczach... głowę mi rozsadza... kręci mi się świat... nogi mam jak z waty...

 

Zdaję akurat prawo jazdy , ostatnio zgasło mi auto raz, zdenerwowałam się , zgasł drugi raz... a później to już raz za razem.... popłakałam się .

 

Byłam wściekła, więc płakałam, następnie wściekałam się że płaczę o takie głupoty, więc paradoksalnie płakałam jeszcze bardziej...

 

Kiedyś byłam silna...

teraz jestem słaba.

 

Mimo że w pracy jestem najlepsza...

 

czuje się że nie potrafię nikogo zadowolić .

 

 

Każdy ma o mnie złą opinię ...

 

- mój chłopak ma mnie za mało przebojową , dziecinną beksę która wykańcza się w pracy

- jego matka ma mnie chyba za kurvę

- moja matka ma mnie za czarną owcę w rodzinie

- mój ojciec .... to drażliwy temat . Ciężko mi go rozgryźć , czasem popiera wypowiedzi matki, czasem dodaje mi otuchy

- dziadek mówi że się zeszmaciłam bo pracuje w byle jakim magazynie za granicą , gdzie każdy może mną pomiatać

- ciotka zaś zarzuca mi że nie potrafię zdać prawo jazdy , że nie potrafię oszczędzać ... że skończę tak jak matka - z długami.

- w pracy się ludzie mnie czepiają ...

 

każdy mówi mi że mam walczyć o swoje..

ale jak ?

 

Każdemu wypłacić po strzale ?

 

Powiedzieć coś ? Ale co . Do głupka , mało co dociera.

 

 

Nie dość że mam problem z ludźmi, w pracy , w swoim domu , to jeszcze w związku też jest mi ciężko.

Nie wiem kiedy mam się słuchać bo on chce dla mnie dobrze, a kiedy jestem wykorzystywana, kiedy jestem naiwna a kiedy potrzebna, kiedy powinnam powiedzieć nie, jak wyrażać to co czuję by mnie chciał zrozumieć, jak przekonać go do tego co dla mnie ważne.... jak udowodnić że jestem kimś ....

 

 

Jak pozbyć się koszmarów...

 

Jak przestać się czerwienić i spinać przy każdym...

jak nie czuć wstrętu do praktycznie większości ludzi dookoła...

 

jak nie czuć nienawiści do siebie ?

 

 

 

Z drugiej strony chęć uwolnienia się ...

jak patrzę w niebo to chce mi się płakać ...

czuje ból w klatce...

tak jakby ciało to tylko przeszkoda...

 

 

czasem wydaje mi się że nie pasuję tutaj.

 

Nie lubię imprez, tłumów, tańców, basenów, kawiarni....melanży , głupiego poczucia humoru.

 

 

Jestem okropna ....

Tak bardzo chciałabym być kimś .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie dobra wiadomość: JESTEŚ NORMALA :)

Po prostu zostałas wychowana w rodzinie dysfunkcyjnej, pozbawionej zdrowych wzorców. Ty obecnie wyrwałaś sie z tej rodziny, dostrzegłaś,że coś jest z nimi nie tak, niezgadzasz się na to jak byłaś traktowana.

Odkąd sięgam pamięcią mam problemy z ludźmi.

W podstawówce byłam wyśmiewana i nielubiana

W gimnazjum nie byłam akceptowana przez półtory roku , zgrałam się ze swoją klasą ale zawsze miałam więcej wrogów niż przyjaciół.

W liceum zrezygnowałam ze studniówki bo wiedziałam że nie będę dobrze się bawić w takim gronie.

Trzymałam się całą szkołę średnią na uboczu , na lekcjach czytałam książki, bądź pisałam liściki z dwoma jedynymi przyjaciółkami.

Miałam w szkole tak samo. Jedną, dwie koleżanki, reszta klasy mnie nieakceptowała.
Jestem atakowana, i rzadko kiedy potrafię się bronić .

też nie potrafię, zapomminam języka w gębie.
Moja samotność była wyborem. Do końca liceum , w ogóle mnie to nie raziło.

Nikt nie potrafił mnie jako tako skrzywdzić . Wiedziałam że się śmieją że mają mnie za zero... itd.

Wiedziałam...

Ale zamykałam się w sieci i książkach .

Nigdy nie chodziłam smutna, nigdy nie płakałam...

Samotność nigdy nie jest wyborem, jest po prostu formą przetrwania. Ja też zamykałam się w ksiażkach, nigdy nie prosiłam o pomoc, radziłam sobie sama, moje problemy nie były ważne dla moich rodziców. Zawsze słyszałam,że jak dorosnę, to dopiero będę miała problemy,więc mam nie przesadzać.

Nie umiem płakać... nie umiem prosić o pomoc... nie umiem się zwierzać ze swoich uczuć...boję się przyznać,ze mi źle...

[quoteNie dość że mam problem z ludźmi, w pracy , w swoim domu , to jeszcze w związku też jest mi ciężko.

Nie wiem kiedy mam się słuchać bo on chce dla mnie dobrze, a kiedy jestem wykorzystywana, kiedy jestem naiwna a kiedy potrzebna, kiedy powinnam powiedzieć nie, jak wyrażać to co czuję by mnie chciał zrozumieć, jak przekonać go do tego co dla mnie ważne.... jak udowodnić że jestem kimś ....

]

Całe lata udowadniałam m. że jestem kimś,całe lata walczyłam o związek, całe lata myślałam,że jak mi zalezy, to jemu też będzie...mam dość, a nie umiem , nie mam odwagi zakończyć tą farsę...
Nie lubię imprez, tłumów, tańców, basenów, kawiarni....melanży , głupiego poczucia humoru.
masz do tego prawo. Nie musisz tego lubić. Możesz lubić co innego, mieć włase zainteresowania.
jak nie czuć nienawiści do siebie ?
Być sobą. Słuchać swoich potrzeb.
Tak bardzo chciałabym być kimś .
Jesteś kimś. Jesteś sobą, tylko pozwól sobie na bycie sobą...

I poszukaj terapii DDA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie zgodzę się .

Samotność to wybór .

Osamotnienie to wyrok.

 

Czasem samotność jest po prostu najbezpieczniejszym wyjściem. Zwłaszcza jeśli lubi się swoje towarzystwo.

Teraz jest trochę inaczej....

 

 

***

 

Ja umiem płakać . Płaczę non stop, zwierzam się zbyt łatwo.... chcę by poświęcano mi uwagę ...

czasem o nią żebrzę , jakimś fochem , jeśli słowa nie docierają .

 

***

A jeśli ja nie wiem co jest dla mnie dobre ? Jeśli moje potrzeby odczytuję całkiem odwrotnie ?

 

***

"Być sobą " już nie wiem co to znaczy.... nie wiem która " ja " to ja.....

 

***

 

Czemu terapii DDA ? U mnie nikt nie pił alkoholu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NN4V , sądziłam że DDA to terapia dla ludzi którzy mieli styczność z osobą uzależnioną od alkoholu ( w najbliższym otoczeniu ) .

Samo uzależnienie od alkoholu niekoniecznie skutkuje dysfunkcją w rodzinie. Jak również nie jest konieczne do takiej dysfunkcji. Występuje tylko silna korelacja z alkoholizmem. Stąd DDA i DDD są praktycznie tożsame, więc terapie takie same. Jednak to są tylko moje domniemania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziadek mówi że się zeszmaciłam bo pracuje w byle jakim magazynie za granicą , gdzie każdy może mną pomiatać

a dziadek co robi w zyciu?

 

Terapia DDA nie rozni sie praktyczni niczym od DDD ..tyle ze u nas rodzic nie potrzebowal alkoholu zeby niszczyc nam zycie

 

 

 

Aha teraz już rozumiem. Nie wiedziałam że dla DDD nie ma terapii , takiej indywidualnej.

 

Co mój dziadek ? A no. Ma swój interes . Stać go by jeździć co roku na wakacje , ma dwa domy, z czego jeden zbudował, i do wszystkiego w życiu doszedł ciężką swoją pracą .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podłączę się do DDD.

 

Własciwie "zdiagnozowałam się" dopiero niedawno, i jakos przyniosło mi to ulgę. Już wiem, co mi jest - brak mi milosci, której nie dostałam od rodzicow. Akceptacji, wsparcia, itd. Mam bardzo duzą potrzebe bycia z ludzmi, ale nie umiem... no wlasnie nie wiem co ..-:) - dostosować się?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wlasnie, dobre pytanie.

 

Chodzi mi chyba o to, ze bardzo chciałabym gdzies "przynalezec", odnaleźć się w jakiejś grupie lub ogolnie, w spolecznosci, i za cholerę mi to nie wychodzi..

 

Męczy mnie to. To chyba ma cos wspólnego z tym, co masz w podpisie - chciałabym czuc się wolna, ale jednocześnie być w grupie, z która mogłabym się utozsamic choćby na minimalnym, podstawowym poziomie.

A prościej - chciałabym być lubiana taka jaka jestem, a nie do końca mi to wychodzi :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wariorr, no najprościej byłoby napisac, ze lubie siebie jaką jestem - ale to nie do końca prawda, albo - nie zawsze to prawda.. Mnie było najtrudniej wogole zacząc myslec o sobie w tych kategoriach - dotąd najczęściej wmawiałam sobie, ze oczywiście, lubie siebie, a to czy inni mnie lubią mnie nie obchodzi.. takie tam - wmawianie sobie samowystarczalności i traktowanie innych z góry.

Tak, wydaje mi się, ze często trzymam ludzi na dystans - boje się okazywać prawdziwe emocje,w obawie przed roznymi reakcjami, - kiedyś bardzo się balam wyśmiania, teraz się boje zignorowania, itd.

 

NNV4, no nie wiem, czy nie jestem, ale gdyby tak było, to miałabym jakąs "wlasną" grupę, w której bym się dobrze czula, a tak na chwile obecną nie jest :) Już sama nie wiem, czy to ludzie mnie denerwują, czy ja ich, czy jedno i drugie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Luna*,

Ludzie pewnie wyczuwają,że wolisz trzymać ich na dystans,więc odwzajemniają

się często tym samym,więc nie tłumacz sobie od razu,że ludzie ciebie nie lubią,

bo przyczyna,że jesteś samotna i nie jesteś w grupie może być zupełnie inna..

A co czujesz,gdy ktoś próbuje zmniejszyć ten dystans i zbliżyć się do Ciebie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

...NNV4, no nie wiem, czy nie jestem, ale gdyby tak było, to miałabym jakąs "wlasną" grupę, w której bym się dobrze czula, a tak na chwile obecną nie jest :) Już sama nie wiem, czy to ludzie mnie denerwują, czy ja ich, czy jedno i drugie..

Może ani jedno, ani drugie. Mnie przykładowo relacje grupowe nie interesują wcale, bo są płytkie. Choć w pracy mam ze wszystkimi relacje poprawne i pozytywne. Interesuja mnie wyłacznie relacje głębsze, a te wymagają czasu by wypracować zaufanie. W efekcie powstaje coś w rodzaju grupy o modelu introwertycznym, w której jestem punktem centralnym. a inni się nawet nie znają. Spotkania wieloosobowe nie mają dla mnie większego sensu. Takie preferencje - nie widzę dobrego powodu by przy nich manipulować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba nie do końca tak .

Ale jak się nie ma przyjaciół ani owej " grupy " z którą można gdziekolwiek wyskoczyć... to się człowiek dusi.

Od dwóch lat , pobudka 6;30 - praca do 18 ;00 - posiłek , kąpiel , spanie i znów pobudka... i tak w kółko

Bez znajomości, bez kina, bez basenów... spacerów, rowerów... czegokolwiek z kimkolwiek kto jako tako Cie akceptuje..

Po prostu... to chyba sprawia że ma się z deka lepsze samopoczucie co ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To chyba nie do końca tak .

Ale jak się nie ma przyjaciół ani owej " grupy " z którą można gdziekolwiek wyskoczyć... to się człowiek dusi.

Od dwóch lat , pobudka 6;30 - praca do 18 ;00 - posiłek , kąpiel , spanie i znów pobudka... i tak w kółko

Bez znajomości, bez kina, bez basenów... spacerów, rowerów... czegokolwiek z kimkolwiek kto jako tako Cie akceptuje..

Po prostu... to chyba sprawia że ma się z deka lepsze samopoczucie co ?

Tak, sprawia. Pewnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

SrebrnaSowa, sprawia. Nie mniej jednak znam też ludzi, którzy preferują stadny tryb życia i całkowicie polegają na opiniach innych, nieustannie muszą znajdować się w grupie i generalnie zmierzam do tego, że przesada w drugą stronę (z nadmiernym uzależnieniem od grupy) też nie jest zdrowa. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×