Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem żałosna


dia

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, od razu ostrzegam że to wszystko jest nudne, niedorzeczne i mam wrażenie że znowu robię z igły widły. Nie jestem do końca pewna po co to piszę (wiem że powinnam iść do psychologa, terapeuty), prawdopodobnie by się wyżalić, poukładać w głowie... Sama nie wiem, ale to robię bo czuję taką potrzebę.

Wydaje mi się że moim największym problemem jest niska samoocena, to chyba ona powoduje że przez cały czas czuję się zdołowana...

Wychowywałam się w rodzinie patologicznej, może mnie nie spotkała jakaś straszna patologia- ojciec alkoholik, znęcał się psychicznie nad matką. Mam starsze rodzeństwo które miało gorzej, kiedy ojciec był młody potrafił... szarżować. Ogólnie to taki typ darmozjada i tyrana, z tego co słyszałam to na oczach ciotki we własną matkę talerzem rzucił bo mu obiad nie smakował. Tego rodzaju akcje były na porządku dziennym.

Moja matka zaczęła chorować na raka jak miałam może... 8 lat? Nie jestem pewna bo wtedy nie wiele rozumiałam. Powoli zmieniała się w warzywo i ostatecznie odeszła kiedy miałam 12 lat. Byłam takim nieprawdopodobnie oderwanym od rzeczywistości dzieciakiem- prześladowano mnie w podstawówce więc najczęściej ucieczką od rzeczywistości były dla mnie książki. Moja matka miała słaby charakter i ciężko mi było się usamodzielnić. Od tamtej pory opiekowało się mną rodzeństwo, a ojciec próbował udawać że się opiekuje.

Kilka miesięcy po śmierci matki zaczęły mi się problemy z autoagresją (jakbym nie była już dość żałosna) i potem powoli popadałam w coraz większą melancholię, co było dość dziwne dla tych którzy znali mnie lepiej, bo zawsze byłam niepoprawną optymistką. Byłam bardzo dziwnym dzieckiem i to było w dużej mierze powodem tego całego dokuczania w podstawówce. Dojrzewałam w jakimś przeświadczeniu ze jestem wyjątkowa, a wszyscy którzy próbują wcisnąć mi jak bardzo jestem do niczego nie mają racji. Tak się zaczytałam w tych swoich książkach że miałam wyrobioną jakąś fałszywą wizję rzeczywistości. A potem (tak właściwie po śmierci matki) musiałam zaakceptować świat takim jakim jest i ten cały upadek na dupę strasznie bolał.

Tak bolał że zaczęłam mieć myśli samobójcze. Miałam okres dwóch miesięcy kiedy wychodziłam z pokoju tylko po to żeby zaspokoić potrzeby fizjologiczne. Na dzień zasuwałam zasłony w oknach i leżałam w łóżku, w lepsze dni korzystając z komputera. Były wakacje więc nikt się nie zainteresował.

Ogólnie mam wrażenie że moja rodzina ma nawet gorsze zdanie o mnie niż ja sama. W dniu śmierci matki usłyszałam pod drzwiami jak jedna z ciotek mówiła do mojego rodzeństwa 'Ona była z was wszystkich taka dumna, tylko nie z tej Klaudii bo ona taka powolna'. Jak 12 latka usłyszy coś takiego to nie za dobrze na nią działa. Ogólnie moje starsze rodzeństwo zawsze sprawiało że czułam się źle że muszą się mną opiekować, zawsze dawali mi do zrozumienia że jestem głupia i irytująca, a ja w to wierzę. Najgorsze jest to że nauczyciele w szkole zawsze widzą we mnie jakiś potencjał, że jestem zdolna, inteligentna, a wyciągają to z tego tylko, że umiem się zaprezentować. Kiedyś myślałam nawet ze jestem inteligentna, ale rozczarowywałam i siebie i innych. Moja średnia rzadko kiedy wykraczała ponad 3.0 i mam wrażenie że wielu ludzi uważa mnie za idiotkę. Jestem nieporadna, niezdarna, nie umiem gospodarować pieniędzmi, nie uczę się.

Poszłam do nowej szkoły myśląc że przecież stwierdziłam ze warto żyć, ale znowu jest coraz gorzej, znowu jestem potwornie leniwa, nie sprzątam dookoła siebie. Poznałam tam krąg przyjaciół i zastanawiam się dlaczego ci ludzie mnie lubią, albo udają że mnie lubią. Przecież nie jestem już biednym dzieckiem, nie trzeba okazywać mi litości.

Tak strasznie nienawidzę siebie i nigdy nie użyłabym w stosunku do drugiego człowieka określeń których używam wobec siebie. Wiem że ludzie mają gorzej a ja się użalam, ale nie potrafię przestać bo mam wrażenie że to mnie usprawiedliwia. Nigdy nawet nikogo nie kochałam, członków rodziny, przyjaciół. Jestem upośledzona emocjonalnie i najgłębsze uczucia żywię do bohaterów książkowych.

Dodatkowo teraz ojciec miał wylew, wylądował w szpitalu. Prawdopodobnie zostanie w domu opieki, a ja tylko się cieszę że już go tutaj nie ma, że nie zatruwa powietrza... Ale to powoduje poważne problemy finansowe. Boję się że nie zdam albo wywalą mnie ze szkoły bo nic nie potrafię skończyć, moja nauczycielka od zajęć praktycznych (jestem w technikum) wciąż zachowuje się jakbym była jakimś zdolnym motylkiem choć ani razu tego nie dowiodłam i potwornie zalegam z materiałem... Przepraszam że piszę tak chaotycznie, długo i nudno, przepraszam ze się żalę ale jestem już na skraju nerwów, nie mam nawet prawnego opiekuna... Zawsze byłam słoneczkiem dla tych którzy mieli doła, ale sobie za nic nie potrafię pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że moim największym problemem jest niska samoocena, to chyba ona powoduje że przez cały czas czuję się zdołowana...

Z czego ona wynika?

Czy Twoje rodzeństwo przejawia podobne problemy do Twoich?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moncjusz, W dzieciństwie wolniej się uczyłam i odstawałam od reszty grupy, to chyba zbudowało we mnie jakieś poczucie niższości. I w moim domu jakikolwiek okaz słabości jest traktowany jako powód do wstydu. A ja zawsze byłam jakaś niedorobiona, czy tego chcę czy nie moje ciotki miały rację mówiąc że jestem 'powolna'. I ogólnie irytuję samą siebie, patrząc na siebie z boku. Nie jestem samodzielna wtedy kiedy tego ode mnie oczekują. Mam prawie 17 lat i wciąż mam problemy z rozporządzaniem pieniędzmi (rentą po matce) czy sprzątaniem.

A moje rodzeństwo to 34 letnia siostra, która (jak mi się zdaje) nigdy nie miała faceta i gnije w tym domu, a brat ma 35 lat i swoje życie spędza na pracy i oglądaniu telewizji. Oboje zachowują się jakby mieli depresję, no i na pewno DDA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dia, Hej, Przeczytalem co napisalas , powinnas byc z siebie dumna. Cale zycie pod gorke, a dajesz rade i sie nie poddajesz. Jak juz tak daleko zaszlas to po co to niszczyc. Kolejna przeszkoda Ciebie nie pokona, wzmocni Ciebie. Twoja mama napewno bylaby z Ciebie dumna. Podziwiam Ciebie. Trzymaj sie goraco !

ps- dla wielu 17latek powinnas byc przykladem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest w Tobie jakaś iskierka, jakaś moc... Nie wiem, jak to nazwać, ale po przeczytaniu Twojego postu wiem, że jesteś niesamowitym człowiekiem.

 

Warto zastanowić się nad terapią. Ze względu na Twoją przeszłość będzie co naprawiać, i jednocześnie będzie co wydobywać. Masz w sobie niesamowitą siłę i potencjał - ja to czuję, czytając Twoje słowa. Potrzebujesz kogoś (terapeuty, psychologa), kto pomoże Ci to w sobie dostrzec.

 

-- 27 mar 2015, 23:37 --

 

Zazdroszczę Ci Twojej woli walki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle już przeszłaś, a jednak nadal się trzymasz. Znam Cię tylko z tego posta, z którego wyłania się obraz silnej dziewczyny, która jest wiele warta i która wiele osiągnie. Przebywaj z ludźmi, którzy cię lubią. Chciałabym poradzić coś mądrzejszego... Pozdrawiam ja, osobas która dopiero powoli uczy się lubić samą siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dia, Niską samoocenę można troszkę niefachowo mówiąc... podwyższyć.

Moi Przedmówcy zauważyli, że jesteś silną Osóbką. Życie Cię nie oszczędziło.

Nie dziwię się, że nie wierzysz w swój potencjał... jako dziecko powinnaś być wspierana przez rodziców, niestety tego nie doświadczyłaś. Musiałaś szybciej dorosnąć, stąd teraz biorą się Twoje trudności.

Żeby nie zatracić siebie, żeby wszystko poukładać musiałabyś zechcieć pójść na psychoterapię. Wierzę w to, że na niej poruszyłabyś i przepracowała ważne dla Ciebie kwestie, nawet te, o których jeszcze nie wiesz bo są dla Ciebie nieświadome.

Tyle już przeszłaś, brakuje Ci motywacji.

Myślę, że przemyślisz sprawę z terapią, która sprawi, że z tym, z czym borykasz się teraz pokonasz z palcem w nosie. Wiem, że łatwo się mówi, ale trzeba od czegoś zacząć.

Trzymam kciuki! :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×