Skocz do zawartości
Nerwica.com

Samotność – świadomy wybór


Gość tristezza

Rekomendowane odpowiedzi

Mam 23 lata. Od pięciu lat jestem w związku, od półtora roku mieszkamy razem, od roku zaręczeni. Związek jest udany, w każdej sferze. Od jakiegoś czasu nachodzą mnie myśli, czy to jest to, czego naprawdę chcę. Czy ja naprawdę chcę spędzić z tym człowiekiem całe życie? Jeszcze rok temu cieszyłam się na myśl o tym, że będę żoną i matką. Wyobrażałam sobie, że mam trójkę dzieci, zajmuję się domem, gotuję obiadki mężowi… i na myśl o tym odczuwałam szczęście. Moje myślenie zmieniło się o 180 stopni. W tym momencie z niechęcią myślę o małżeństwie i nie wyobrażam sobie mieć dziecka. Myślę sobie, że decyzja o dziecku to koniec wolności i beztroski, stres, brak czasu na realizację marzeń. Nie czuję się na tyle dojrzała, by temu sprostać. Pomyślicie pewnie, że mam jeszcze na to czas. A co jeśli moje myślenie się nie zmieni się, a partner będzie chciał dziecko?

 

Czego bym chciała? Marzy mi się od dawna wyjazd za granicę do kraju, którego kulturę lubię i którego język znam na dobrym poziomie. Nie mam wykształcenia, dwa kierunki studiów przerwane z powodu problemów natury psychicznej (terapia i farmakoterapia w toku). Kiedyś miałam ambicje zawodowe, choroba mi je skutecznie odebrała. Poza narzeczonym nic mnie w Polsce nie trzyma. Zastanawiam się nad swoimi uczuciami do niego. Kiedyś nie wyobrażałam sobie życia bez niego, teraz coraz częściej mam w głowie projekcje życia w samotności. Myślę, że odpowiadałoby mi to. W uczuciach do narzeczonego zaczyna pojawiać się obojętność. Oprócz pobytu w tym wymarzonym kraju marzą mi się również podróże w różne rejony świata. Czuję, że związek mnie ogranicza w wielu sferach. Model życia: mąż, dzieci, praca na etacie nie wydaje mi się być satysfakcjonujący. Chcę jak najwięcej w życiu zobaczyć i doświadczyć. Wiąże się z tym jednak obawa: co jeśli za parę lat żałowałabym, że odeszłam od miłości swojego życia? Czy to myślenie wynika z mojej niedojrzałości?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

casablanca, przede wszystkim pytanie, co sprawiło, że nagle zaczęłaś mieć wątpliwości, odnośnie tego, jak chcesz, żeby wyglądało Twoje najbliższe ( a także dalsze życie ) ?

Czy jest jakaś konkretna przyczyna ? Czy po prostu Twoje nastawienie ewoluowało stopniowo ?

 

Nie sądzę, żeby świadczyło to o niedojrzałości, może po prostu do tej pory nie zdawałaś sobie do końca sprawy, czego tak naprawdę od życia oczekujesz. Być może miały na to wpływ także Twoje dolegliwości i zaburzenia, które na pewno w jakiś sposób wpłynęły na Twoje postrzeganie świata. Tego, czy nie będziesz mieć wątpliwości za jakiś czas, nikt Ci nie powie ( nawet terapeuta ) ! Zapewne wyjdzie to w praniu :? Jedyne, co możesz sensownego zrobić, to nie podejmować pochopnych decyzji, dokładnie rozważyć wszystkie za i przeciw, być może dojść do powodów zmiany swoich życiowych priorytetów na psychoterapii. Z drugiej strony wątpliwości pojawiają się u wielu osób i raczej nie są niczym nienormalnym ani złym, mogą wynikać z tego, że człowiek cały czas się rozwija, doświadcza różnych rzeczy / wydarzeń, przez co zmienia się jego zapatrywanie na pewne sprawy. Być może także u Ciebie występować coś takiego, jak wypalenie w związku, trwającym już 5 lat, skoro piszesz, że rozważasz życie w pojedynkę :?

Jak dla mnie to są całkiem naturalne rozterki, którym warto by się bliżej przypatrzeć ;)

 

Po podpisie wnioskuję, do jakiego kraju tak Ci się zamarzyło wyjechać :mhm:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

casablanca, nie ma niczego złego w Twoim myśleniu. Trzeba jedynie pamiętać, że większość naszych działań wiąże się z pewnymi konsekwencjami. Jeśli w wieku 40 lat, po zwiedzeniu całego świata, poznaniu tysięcy osób i miejsc, stwierdzisz, że w sumie, to nikogo nie masz przy sobie, a na dzieci jest już dość późno, ale nie przeszkadza Ci to, to będzie super. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co z facetem twoim teraz jak ci się tak odmieniło?

 

-- 27 mar 2015, 06:40 --

 

A skoro to jest miłość twojego życia, to może razem zwiedzajcie sobie świat, co stoi na przeszkodzie odkrywania tajemnic świata we dwójkę? Bo jak już samotnie będziesz sobie zwiedzać świat to inni faceci nie będą cię interesowali? Na pewno będą. Może tobie po prostu o innego "lepszego" faceta chodzi???

 

-- 27 mar 2015, 06:51 --

 

Moja mama była tylko w Świnoujściu nad morzem i na wycieczce w NRD, mam nadzieje że jej się nic już nie odmieni i nas nie zostawi...

 

W sumie to jeszcze młoda jesteś. Masz prawo, to twoje życie, zrobisz co zechcesz. Możesz się wyszaleć zanim zaczniesz rodzinne życie, jestem to w stanie zrozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiąże się z tym jednak obawa: co jeśli za parę lat żałowałabym, że odeszłam od miłości swojego życia?

Równie dobrze możesz żałować, że nie odeszłaś. Podejmowanie każdej decyzji wiąże się z ryzykiem, że będzie się czegoś żałować.

Generalnie rozumiem Twoje podejście i nie uważam, żeby był to przejaw niedojrzałości, szkoda tylko że załączyło Ci się po 5 latach związku... Chyba najlepiej będzie, jak pogadasz o tym ze swoim, może on też ma ochote jeszcze pojeździć ale nie daje tego po sobie poznać, skoro jeszcze niedawno tak się cieszyłaś na myśl o spokojnym małżeństwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja nie mam marzeń, by być ojcem i mężem.Nie nadaję się to tego i każdy mi to mówi.

Ja właśnie też. Nie chcę być ojcem, nie chce być mężem, nie chcę posiadać rodziny, nie chcę również pracować. Nie pasuję do tych ról i to całkowicie. Nic nie chcę, odpieprzcie się ode mnie. Nic nie chcę, a jednocześnie coś jest ze mną nie tak i sam nie wiem czego chcę, nie widzę zbytnio alternatywy. Wariuję od tego, stoję w rozkroku, nie wiem co mam robić, nic nie chcę i nie wiem jaki sens w tym dalej aby cokolwiek robić... Co za poje*any świat...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za Wasze odpowiedzi.

 

Przede wszystkim pytanie, co sprawiło, że nagle zaczęłaś mieć wątpliwości, odnośnie tego, jak chcesz, żeby wyglądało Twoje najbliższe ( a także dalsze życie ) ?

Czy jest jakaś konkretna przyczyna ? Czy po prostu Twoje nastawienie ewoluowało stopniowo ?

Na pewno moje zaburzenia miały na to wpływ. Wypalenie w związku też. Myślę, że też leki, które uczyniły ze mnie istotę bez emocji, przez co ciężko mi określić swoje nastawienie do wielu kwestii. Już nie wiem kim jestem. Przed leczeniem byłam inną osobą, gdy poczułam działanie leków inną, gdy leki zrobiły ze mnie robota - też inną.

 

A skoro to jest miłość twojego życia, to może razem zwiedzajcie sobie świat, co stoi na przeszkodzie odkrywania tajemnic świata we dwójkę?

On ma pracę, którą bardzo lubi i nie w głowie mu podróżowanie.

 

Może tobie po prostu o innego "lepszego" faceta chodzi???

Może o takiego, który miałby zbliżoną wizję życia do mojej. Może.

 

Nie ma niczego złego w Twoim myśleniu. Trzeba jedynie pamiętać, że większość naszych działań wiąże się z pewnymi konsekwencjami. Jeśli w wieku 40 lat, po zwiedzeniu całego świata, poznaniu tysięcy osób i miejsc, stwierdzisz, że w sumie, to nikogo nie masz przy sobie, a na dzieci jest już dość późno, ale nie przeszkadza Ci to, to będzie super. :)

Obawiam się, że mogłabym tego żałować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam bardzo podobny "problem" ostatnio. Nie chcę mieć dzieci od wielu lat. Teoretycznie wiem, że wszyscy się zmieniają, ale moje spojrzenie na świat (z jednej strony natury filozoficznej, z drugiej praktyczne kwestie, czyli wolność i brak odpowiedzialności/stresu, o których wspominałaś) sprawia, że jestem dość pewna. Prawdopodobnie tak pewna jak wieloletni wegetarianin wie, że nigdy nie wróci do mięsa ;)

 

Nie musisz mieć dzieci. Jesteśmy wychowywani tak, że świadomy brak potomków jest większym tabu (zwłaszcza dla naszych rodziców) niż narkotyki czy zaburzenia psychiczne ;) Tak już po prostu jest i większość ma dzieci, bo tak działa życie. Ale to nie jest konieczne i warto sobie zdawać z tego sprawę. Wtedy wszyscy będziemy bardziej szczęśliwi.

 

A jeśli chodzi o Twojego chłopaka, może czujesz się w jakiś sposób ograniczana przez niego? Może czujesz się zbyt mało wolna, czujesz presję? I takie uczucia przyćmiewają Twoją miłość. Pogadaj z nim i spróbuj być otwarta we wszystkich kwestiach, które chodzą Ci po głowie. Że możliwe, że nigdy nie poczujesz instynktu macierzyńskiego, że na poważnie rozważasz wyjazd, że może nie będziesz w stanie zawsze być u jego boku w tym kraju. Jeśli się kochacie, jakoś to ułożycie. Możliwe, że da Ci więcej wolności niż myślisz. Jeśli nie, samotność też jest całkiem przyjemna. Albo związek z kimś, kto ma podobne przekonania lub po prostu też szuka relacji,w której nie będzie żadnej presji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

casablanca, po prostu chemia się wyczerpała, to normalka w każdym związku jaki w życiu obserwowałam, najpierw zakochani nie mogą żyć , a jak im hormony wracają do stabilizacji, to przestają na drugą osobę patrzeć przez różowe okulary i albo się użerają ze sobą z przyzwyczajenia albo się rozchodzą szukając nowych wrażeń feromonalnych. Co kto lubi.

 

 

Wyobrażałam sobie, że mam trójkę dzieci, zajmuję się domem, gotuję obiadki mężowi…
Ludzkie samce to jednak mają klawe życie..samiczki same się pchają, żeby im usługiwać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ego, na szczęście nie wszystkie ! Dużo kobiet ma już zdrowsze podejście do związku i roli, jaką ma w nim pełnić 8)

I bardzo dobrze ... czasy męskiej dominacji dawno już się skończyły. A jak ktoś tego nie dostrzega albo pasuje mu "klasyczny" model, to jego sprawa ... dobrze, że nie jest już to standardem w damsko - męskich relacjach :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wyobrażałam sobie, że mam trójkę dzieci, zajmuję się domem, gotuję obiadki mężowi…
Ludzkie samce to jednak mają klawe życie..samiczki same się pchają, żeby im usługiwać.

Bo ja to mam wrażenie, że kobiety częstokroć idą na łatwiznę. "Utrzymywanie" domu jest prostrze niż praca, gdzie trzeba się niejednokrotnie ostro starać, żeby ją utrzymać.

 

-- 31 mar 2015, 21:22 --

 

Arasha, dziewczyno...męska dominacja? Chyba sobie jaja robisz - baba zajmująca się domem jest dominująca - ona rządzi - taka jest prawda. Dlatego kobiety same sie pchają do roli gospodyń domowych - nie po to, żeby usługiwać ale dlatego, że kobiety to są straszne cwaniary ;).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×