Skocz do zawartości
Nerwica.com

Co mam robić?


wiecznie-niedojrzały

Rekomendowane odpowiedzi

Moja historia jest nudna jak flaki z olejem i może zdarzały się podobne...

 

Pamiętam, że od dziecka byłem cholernie nieśmiały,zamnięty i wstydliwy, bałem się odezwać. Miałem z tego powodu problemy z nauką i kontaktami z rówieśnikami. Czasy podstawówki minęły mi jeszcze jako tako z powodu kolegi, który był jedynym z którym miałem jakąś relację, może nawet był przyjacielem. Do tej pory (mam 23 lata) go wspominam i żałuję, że teraz nie mam nikogo takiego, nie mam przyjaciela. Wobec świata zawsze byłem zamknięty, wszystko dusiłem w sobie, żyłem pod kloszem rodziców, nawet na podwórko nie wychodziłem sam, tylko po namowie dzieciaków z bloku. W okresie gimnazjum często wagarowałem, zwłaszcza na początku, bo po prostu bałem się tam chodzić... Z racji tych wagarów wylądowałem u psychologa do którego wysłali mnie martwiacy się rodzice. Wszystkie swoje problemy odkładałem na przyszłość tak jak np. problemy z matematyką, byłem kompletnym nogą, a odkładałem dlatego, że bałem się, że ktoś się dowie jak bardzo mało wiem... Zdecydowanie najgorszym okresem mojego nędznego życia były czasy technikum. Swoją drogą wylądowałem w nim dlatego, że nie miałem innego pomysłu na dalszy rozwój. Bałem się cholernie początków, że znowu lęk wróci... I wrócił. Przez całe 4 lata nauki nie miałem żadnego bliskiego kolegi, nigdy u żadnego nie byłem, żaden nie był u mnie... Po prostu byłem zamknięty na wszystko i wszystkich. Weekend w weekend siedziałem w domu załamany, że nie potrafię nic zmienić. Nie byłem na żadnej imprezie, w żadnym klubie, dyskotece. Siedziałem przy kompie, w internecie bo była to moja jedyna ucieczka, sposób na niemyślenie o swojej beznadziejnej sytuacji... Inni żyli pełnią życia, aktywnie ja zawsze byłem skryty, nie miałem o czym z kimkolwiek rozmawiać, bo przecież w domu siedziałem tylko zapatrzony w sufit lub monitor komputera. Zasypiałem gapiac się w ciemność i z lękiem, że jutro znowu nic się nie zmieni...

 

Przechodziłem tyle załamań nerwowych, że nie potrafię tego zliczyć, czułem się bezużyteczny i zbędny. Ten cholerny lęk przed wszystkim mnie po prostu zabija, cały czas nieprzerwanie. Teraz też, gdy już jestem na 3 roku studiów. Nic się nie zmieniło, moje życie nadal wygląda tak samo, poza tym, że mieszkam ze wspaniałą dziewczyną (poznaną w internecie, bo gdzie by indziej...).

 

Nie wiem co robić...boję się komukolwiek przyznać do tego co siedzi mi w głowie, boję się odrzucenia...własnie "Boję się". To stwierdzenie towarzyszy mi całe życie i mnie niszczy...

 

Muszę teraz pisać pracę licencjacką, a nie jestem w stanie nic w tym zakresie zrobić... Nawet jesli uda mi się jakoś to zrobić to co potem? Nie mam żadnego pomysłu na życie, żadnego celu, żadnych konkretnych zainteresowań... Studia, które robię były raczej podjęte po to, żebym mógł zamieszkać z dziewczyną, która mieszkała na drugim końcu kraju. Sam uważam, że jedyne do czego się nadaje to praca w jakiejś fabryce, gdzie mógłbym robić non stop to samo, gdzie nie musiałbym z nikim rozmawiać...Boję się odpowiedzialności...

Eh. Cholera. Jestem w zasranej dupie, chociaż wiem, że to tylko marudzenie, że powinienem wziąć się w garść, bo przecież nie mam żadnego raka ani nic takiego, powinienem iść do przodu... Ale już nie umiem... Żyję z dnia na dzień... Boję się myśleć o przyszłości, boję się mieć dzieci, własny samochód, bo kompletnie nie znam się na motoryzacji...boję się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znam to uczucie. Twierdzenie "z niczym sobie nie poradzę" towarzyszy mi całe życie. Zawsze dostrzegałam tylko to, co mi się nie udało - bagatelizowałam wszystkie swoje osiągnięcia.

Bardzo pomogli mi ludzie, których spotkałam na terapii grupowej; przeanalizowałam z nimi całe swoje dotychczasowe życie i to oni zwrócili mi uwagę, że z wieloma rzeczami poradziłam sobie świetnie, osiągnęłam kilka małych sukcesów, z których mogę być dumna itd., itp.

Wiem, jak się czujesz. I wiem też, jak ciężko takie nastawienie do życia zmienić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W pewnej książce przeczytałam, że bohaterka skończyła medycynę i jak twierdziła- nie miała powodów by medycyny nie skończyć. Czasem i do siebie mówię, że nie mam powodów by się poddać, by uciekać od ludzi itd. Po to żyjemy by wyrażać emocje- jakie one by nie były.

Czasem nie umiem skleić słów- ale nie mam powodu by uciec przed przemówieniem publicznym.

Może warto przed jakimś wydarzeniem pomniejszyć jego wartość? Nie wyolbrzymiać, nie katastrofizować.

Może warto poszukać wsparcia u specjalisty? Od innych ludzi warto czerpać inspirację

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchaj, wiem jak się czujesz.

Ktoś tu mądrze napisał, że osoby z grupy terapeutycznej pomagały wskazywać obszary, w których osiągnęło się jakiś sukces. Zrób to samo.

Zacznij po prostu dziękować. Było smaczny obiad? Podziękuj w duchu. Za oknem masz ładne drzewo? Podziękuj za nie. Masz wyprane skarpetki? Podziękuj. Może to brzmi jak trochę przesada, ale po prostu zacznij dziękować za to co masz wokół, a z czasem zobaczysz jak zaczniesz spostrzegać wszystko inaczej. Dodatkowo jestem pewien, że masz wspaniałe poczucie humoru, które wystarczy, że uwolnisz. Zacznij hiperdramatyzować beznadziejne sprawy, śmiać się z różnych sytuacji - śmiech jest jedną z najpotężniejszych broni do walki ze strachem

Koniec końców, parę wizyt u psychologa, znalezienie fajnej grupy wsparcia i szczere wyznanie swoich uczuć bliskim - na bank pomoże. Pomaga również wiara, jeśli cię to dotyczy ;]

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Żeby iść do specjalisty, psychologa musiałbym się do wszystkiego przyznać, a nie potrafię. Za bardzo się obawiam reakcji bliskich... Poza tym w moim małym mieście raczej trudno o jakiegoś profesjonalistę z prawdziwego zdarzenia. Bardzo chciałbym tego uniknąć i poradzić sobie ze wszystkim sam, jak to się mówi, małym krokiem do celu... Tylko nie znam tych kroków, nie wiem jak zacząć się zmieniać. Mam zrobić sobie jakiś plan? Jak reagować na negatywne myśli? Jak się odblokować i otworzyć na ludzi? Naprawdę tego nie wiem...

 

Dzięki wszystkim za wsparcie, za odzew ; )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×