Skocz do zawartości
Nerwica.com

Klinika Nerwic - IPIN - ul. Sobieskiego [Warszawa]


Firewerk

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałbym dostać się do Kliniki w warszawie na ul. Sobieskiego tyko nie wiem jak wygląda taka procedura i jakie przypadki przyjmują.

Mój problem ciągnie się od kilkunastu lat, sam nie mam jeszcze 30stki. więc jakby od połowy życia. Jestem z rodziny dysfunkcyjnej. Rodzice bili mnie, poniżali, szantażowali, jako nastolatek zrezygnowałem z bycia w społeczeństwie, bo nie radziłem sobie i do dziś nie mam poczucia bezpieczeństwa i tkwię w jedno pokojowym mieszkanku z bratem i rodzicami, którzy nakłaniają mnie do samobójstwa. Mam ogromny kompleks niższości bo nie przeżyłem połowy życia razem z rówieśnikami, tylko z rodzicami z którymi jest coś nie tak. Nie mam wsparcia bo jestem samotny, nie mam dziewczyny/przyjaciół nie radzę sobie w kontaktach z ludźmi. Wszyscy w rodzinie siedzą prawie non-stop w domu i się gryzą ze sobą. W moim mieście nie znalazłem pomocy. Moja zaborcza matka ciągnęła mnie wcześniej po lekarzach, w moim województwie, tak że w sumie faszerowano mnie lekami 8 lat. Niczego to nie zmieniło, niczego, bo moim problemem jest przeszłość która mnie zniszczyła i obecne wypaczone życie. Ja nie zostałem dostosowany do społeczeństwa i nie umiem w nim funkcjonować. Tabletki tego nie załatwią. Potrzebuję intensywniej psychoterapii grupowej ale to potem.

 

Teraz chciałbym zostać przyjęty do kliniki w celu dokładnego zdiagnozowania mnie, bo diagnoz było tyle ile lekarzy. (moja matka zmieniła mi ich średnio co 1,5 roku) a moje obecne objawy to: duszności, zawroty głowy, bóle głowy, światłowstręt, totalna frustracja i zazdrość na myśl o tym że moi rówieśni żyją sobie normalnie, łatwo irytuję się kiedy rodzice są w pobliżu, bo sytuacja z domu się nie zmienia, czasami wychodzę po wino i kiedy wracam na widok naszego bloku robi mi się słabo i nie chętnie tam wchodzę, potem upijam się ale to pomaga tylko czasami, a czasem kiedy myślę o moim dennym życiu nawet po winie chce mi się płakać.

ale to jak się czuję jest przecież adekwatne do tego jakie jest moje życie.

Powinienem usunąć przyczynę dolegliwości (spie***one życie) zamiast tkwić w tym bagnie i maskować objawy tabletkami, bo tabletki niczego nie zmienią. Powinienem zamieszkać z dala od rodziców i nie kontaktować się z nimi ale nie radzę sobie z prostymi rzeczami, dlatego potrzebuję specjalistów którzy zdiagnozują mnie pod swoim kątem i doradza jakie mam szanse wyprostować swoje życie i co mam zrobić żeby je naprawić.

Tylko nie wiem jak jest na takim oddziale, dlatego chciałbym najpierw zapytać oto, jak tam jest kogoś kto tam był.

 

Oddział diagnostyczny, Klinika nerwic. ile czeka się do terminu przyjęcia? czy można przy zapisie nie zgodzić się na branie leków, bo jestem na nie nadwrażliwy? Podobno można zostać przyjętym będąc na czysto, tak żeby lekarze i psycholodzy mogli mnie po obserwować, kiedy nie jestem pod wpływem leków. mam nadzieję że ktoś się rozpisze na temat kliniki, bo wiele o niej nie wiem.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

firewerk ja mając skierowanie do Kliniki Nerwic ( dostałam na nocnym dyżurze psychiatrycznym warszawskiego szpitala ) jestem umówiona na konsultacje kwalifikacyjną 17 kwietnia. Zapisy były od 1 marca na kwiecień, czerwiec, maj. Dodzwoniłam się 1 marca ok. 13stej i termin wyznaczony jak wyżej... jeśli to pilne można umówić się na konsultację w każdą ( chyba ) środę i czwartek, ale tylko 5 miejsc na dzień więc trzeba być w rejestracji nawet o 7dmej, by się załapać, ja z tego skorzystałam, psychiatra podpisał się pod skierowaniem ale i tak muszę czekać na kwalifikację w kwietniu, a potem strach pomyśleć ile na przyjęcie na oddział.

 

Też chętnie posłucham opinii i metodach leczenia w Klinice Nerwic bo na razie jestem przerażona wszelką terapią grupową. Na samą myśl serce mi wali....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś ma jakieś opinie na temat tego oddziału szpitala na Sobieskiego ?

Wiem, że mają sporo pacjentów, którzy sie przewijają, ale dotychczas nie udało

mi się tam dostać, teraz jest jakaś szansa, więc jak wrażenia ?

Jaki personel, jak wygląda dzień, co można wnosić na oddział a czego nie,

jaka atmosfera ?

 

Z góry dzięki za info.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

devnull

Panie pielęgniarki w większości są bardzo miłe i pomocne, zwłaszcza pani Hania!!!! Wspaniała kobieta. Jeśli chodzi o terapeutów to tutaj nigdy nie wiadomo, na kogo trafisz, nie ma możliwości zmiany. Pokoje również są przydzielane losowo, ja jak byłam w wakacje 2014 to były tylko dwa pokoje dla facetów. Nie ma rygoru jeśli chodzi o to, co chcesz wnieść, natomiast główna zasada mówi o tym, że masz się ingerować z innymi, dlatego siedzenie z komputerem i słuchawkami po zajęciach nie wchodzi w grę. No właśnie, zajęcia. :) Jest ich sporo, do ok godziny 15: muzykoterapia, psychorysunek, zajęcia ruchowe, terapia grupowa, indywidualna, wieczorki taneczne, prezentacja zawodu...Ogólnie głównym celem jest integrować się z innymi, otwierać się i mówić o problemie. Jedzenie możesz mieć swoje, bo jak widzę w podpisie, nie masz ED, nie można wychodzić poza teren szpitala, bo może to grozić wyrzuceniem. Ogólnie wszystko zależy od Twojego nastawienia, ale też innych pacjentów. W ostatnim czasie Klinika przyjmuje coraz trudniejsze przypadki, co nie działa pozytywnie na terapię innych osób. Jeśli chodzi o poprawę to tak właściwie każdy, kto wychodzi, mówi, że w jakimś stopniu mu to pomogło, może 3 razy usłyszałam, że ta terapia w pełni wyleczyła kogoś objawy, a w każdym tygodniu odchodzą średnio 2 osoby, rzadko nikt. Ja drugi raz bym tam nie poszła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Piotrek87 napisał:

Ta klinika pomaga tak jak umarłemu kadzidlo. Ttam chodzi o kasę od szkolących się terapeutów którzy siedzą za szybą. 

Byłam tam 4 lata temu i mi np. pomogła... wiadomo wszystkich problemów nie rozwiązał półroczny pobyt tam, ale na pewno zapoczątkował zmianę.

Jak tam jest obecnie, nie wiem, bo zmienił się kierownik i częściowo personel.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomoże tym których stan zależy od okoliczności czy postrzegania rzeczywistości. Np nieśmiałym, czy anorektyczkom ale często trafiają tam ludzie z nie do końca nasiloną depresją myloną z nerwicą. Tam 80 proc sił traconych jest na badania i nie są to badania pacjentów. Poczytać można zestawienia gdzie pacjenci to króliki doświadczalne. Jak komuś się pogarsza to zamiast leczyć w tym farmakologicznie to sugerują zakończenie leczenia. Ciekawe jak wyjaśnia prawo pacjentów do leczenia według najlepszej wiedzy medycznej. Gdy ktoś nie dostrzega powiązania swojego stanu z postrzeganiem świata a bardziej wini za swój stan chorobę to nie pomoże mu ta klinika. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Piotrek87 napisał:

Pomoże tym których stan zależy od okoliczności czy postrzegania rzeczywistości. Np nieśmiałym, czy anorektyczkom ale często trafiają tam ludzie z nie do końca nasiloną depresją myloną z nerwicą. Tam 80 proc sił traconych jest na badania i nie są to badania pacjentów. Poczytać można zestawienia gdzie pacjenci to króliki doświadczalne. Jak komuś się pogarsza to zamiast leczyć w tym farmakologicznie to sugerują zakończenie leczenia. Ciekawe jak wyjaśnia prawo pacjentów do leczenia według najlepszej wiedzy medycznej. Gdy ktoś nie dostrzega powiązania swojego stanu z postrzeganiem świata a bardziej wini za swój stan chorobę to nie pomoże mu ta klinika. 

Nie mam ani anoreksji ani nie jestem nieśmiała :D nie wiem co z Tobą tam robili, ale ja jakoś niespecjalnie czułam się tam jak królik  doświadczalny. Fakt, robią tam różne badania kliniczne, ale jakoś mogłam odmówić udziału w badaniach klinicznych i nie było z tym najmniejszego problemu. Z lekami tak samo, miałam zmieniane leki, kilka razy był nawet neurolog wzywany na konsultacje, bo były wątpliwości. Masz prawo mieć swoje zdanie, zwłaszcza, że być może byłeś tam za rządów innego kierownika niż ja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy byłem to leki mogły być stosowane ale nie psychiatryczne. Mógł być antybiotyk czy na nadciśnienie ale antydepresanty były odstawiane. Ktoś oponował to krótko mówili... Na inny oddział. Za to anorektyczkom dawali na apetyt psychotropy. Za lustrem weneckim lekarze którzy uczyli się psychoterapii. Odmówić mogłaś owszem ale lekarze zza lustra nie wyszli. Dno nie klinika. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Piotrek87 napisał:

Gdy byłem to leki mogły być stosowane ale nie psychiatryczne. Mógł być antybiotyk czy na nadciśnienie ale antydepresanty były odstawiane. Ktoś oponował to krótko mówili... Na inny oddział. Za to anorektyczkom dawali na apetyt psychotropy. Za lustrem weneckim lekarze którzy uczyli się psychoterapii. Odmówić mogłaś owszem ale lekarze zza lustra nie wyszli. Dno nie klinika. 

No to jak ja tam byłam to leki normalnie były stosowane, oprócz benzodiazepin. W szczególnych przypadkach dawano tylko benzodiazepiny. Żadnych luster weneckich też nie było, stażyści siedzieli normalnie na grupie, poza okręgiem, ale siedzieli.

Ty byłeś jeszcze przed remontem oddziału, za 'panowania' prof. Kobayashi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba tak. Kobayashi coś kojarzę nazwisko. Przełom 99/2000r. Śmiać się chciało. Ludzie w depresji idący korytarz w 10 min bez kontaktu niemal, nie mówili tylko szeptali a personel zamiast antydepresantów to choreoterapie i pytanie na koniec czy zajęcia poprawiły nastrój. Odp tak i po wszystkim bo jak odp nie to wałkowanie tematu na co depresyjny pacjent nie miał sił. Ot ich rzetelność w statystyce. A benzo też potrzebne w uzasadnionych przypadkach. Pamiętam kobietę którą wykrecało wprost wiła się jak wąż po podłogach a oni psychoterapia. Był chłopak który miał napadowe skurcze mięśni, wykrecało stopy że iść nie mógł. Ze neurolog nie potrafił ustalić przyczyny to zapewne nerwica.... Tylko 10 tyg ludzie pozbawieni leczenia bo leków zakaz. Tam wówczas potrzebny był prokurator za to co robili. Miałem wrażenie że to oni (personel) są gorzej chorzy od pacjentów. Przynajmniej na to wyglądało. Opowieści terapeutów jak to zahiptonyzowany pacjent poddany sugestii wpadał w leki silne. He he by łyknąć bajki o wpływie nieświadomego na to co odczuwamy. Wieczorny auto trening schulza który niektórych jeszcze gorzej nakręcał. O i tym potrzebna była ta klinika bo widać podatni na sugestie. A moja diagnoza to nie wierzyłem oczom na wypisie. Sądziłem że pomylili pacjentów. Chętnie bym ponownie tam trafił i nie po leczenie ale napsuć krwi personelowi i punktować na każdym kroku ich absurdy. Psychorysunek.. I każdy domysły co autor ma za problem... A terapeutka przysypia w tym czasie. Tam dwie terapeutki mieszały, jawinska i Janke. Reszta ot po prostu do roboty przychodziła i aby do gwizdka.. I na prywatne sesje. 

Edytowane przez Piotrek87
Uzupełnienie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Piotrek87 napisał:

Chyba tak. Kobayashi coś kojarzę nazwisko. Przełom 99/2000r. Śmiać się chciało. Ludzie w depresji idący korytarz w 10 min bez kontaktu niemal, nie mówili tylko szeptali a personel zamiast antydepresantów to choreoterapie i pytanie na koniec czy zajęcia poprawiły nastrój. Odp tak i po wszystkim bo jak odp nie to wałkowanie tematu na co depresyjny pacjent nie miał sił. Ot ich rzetelność w statystyce. A benzo też potrzebne w uzasadnionych przypadkach. Pamiętam kobietę którą wykrecało wprost wiła się jak wąż po podłogach a oni psychoterapia. Był chłopak który miał napadowe skurcze mięśni, wykrecało stopy że iść nie mógł. Ze neurolog nie potrafił ustalić przyczyny to zapewne nerwica.... Tylko 10 tyg ludzie pozbawieni leczenia bo leków zakaz. Tam wówczas potrzebny był prokurator za to co robili. Miałem wrażenie że to oni (personel) są gorzej chorzy od pacjentów. Przynajmniej na to wyglądało. Opowieści terapeutów jak to zahiptonyzowany pacjent poddany sugestii wpadał w leki silne. He he by łyknąć bajki o wpływie nieświadomego na to co odczuwamy. Wieczorny auto trening schulza który niektórych jeszcze gorzej nakręcał. O i tym potrzebna była ta klinika bo widać podatni na sugestie. A moja diagnoza to nie wierzyłem oczom na wypisie. Sądziłem że pomylili pacjentów. Chętnie bym ponownie tam trafił i nie po leczenie ale napsuć krwi personelowi i punktować na każdym kroku ich absurdy. Psychorysunek.. I każdy domysły co autor ma za problem... A terapeutka przysypia w tym czasie. Tam dwie terapeutki mieszały, jawinska i Janke. Reszta ot po prostu do roboty przychodziła i aby do gwizdka.. I na prywatne sesje. 

No to tam się zupeeeełnie pozmieniało. Ja byłam w Klinice na przełomie 2016/2017, gdzie kierownikiem była prof. Kucharska (teraz jest już ktoś inny). Od czasu kiedy Ty byłeś to tam się już cały personel wymienił zapewne bo nazwiska, które podałeś są mi nieznane. Co prawda zajęcia takie jak choreoterapia czy psychorysunek nadal tam funkcjonują, ale cała reszta już wygląda inaczej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Muzykoterapia, choreoterapia, psychorysunek itp pierdoły. To już lepiej na to konto konsultować pacjentów u prof z f7. Efekty były by stokroć lepsze. Choćby cały personel inny to założenia te same tam są co były. Tam celem nr 1 byli i są stażyści. Pacjenci to materiał badawczy. Jak pomoże to pomoże. Nie pomoże to nikt okiem nie mruganie a na pewno nie spędza mu to snu z powiek. Choćby sztywny termin leczenia już mówi o tym. W innych oddziałach leczą jednych 2 tyg innych i rok. Zmieniają leczenie, dostosowują aby trafić z leczeniem a w klinice nerwic wszystkim to samo u nie jest to nawet farmakoterapia tylko jalowe gadki może czasem skutkujące u anorektyczek które zazwyczaj nie chcą emanować kobiecością bo w sumie do tego się to sprowadza. Na zajęciach tupiesz nogą to zaraz pytanie,, co ta noga mówi " a mówi że zajęcia już godzinę trwają i lać mi się chce, i po temacie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Piotrek87 napisał:

Choćby sztywny termin leczenia już mówi o tym

Czy tam takie sztywne terminy leczenia są to bym nie powiedziała. Z założenia trafia się tam na 3 mce. Mi sami zaproponowali przedłużenie pobytu, ok, zgodziłam się na 2 mce przedłużenia, po czym przed końcem coś mi odpierbandoliło i prosiłam jeszcze o miesiąc - dostałam (gdzie przedłużenia przedłużenia nie funkcjonowały tam wtedy i odmawiali w takich sytuacjach). 

4 godziny temu, Piotrek87 napisał:

Na zajęciach tupiesz nogą to zaraz pytanie,, co ta noga mówi "

To to było masakrycznie irytujące i wkurzające, z tym to już totalnie przesadzali. Na siłe szukali dziury tam gdzie jej nie było, ale to akurat jedna terpeutka tam była skłonna do takich rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Była czy nie było nie istotne. Istotne jest to że ludzi skazywali na jałowe leczenie. Na innych oddziałach mają wskaźniki popraw lub wyleczeń choćby tymczasowych na poziomie 70 proc a na f 7 jeszcze wyższym. W klinice nerwic takich nie widziałem. Chociaż.. pamiętam chłopaka co się skarżył na przedwczesny wtrysk to dali mu zoloft tak jakby to choroba była. Zwykła dysfunkcja która mógł w domu leczyć i efekt po zolofcie ten sam. No ale statystyki trzeba podciągnąć więc kwalifikowali takich i co nie dziwi poprawę uzyskali. Jeszcze nie widziałem by ktoś kogoś gadaniem wyleczył i to skrajnie irytującym gadaniem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, czy jest tu ktoś  z tych kto teraz na odziałe czy nie długo idzie?

Mam termin nie długo, a  straszno się boję ponieważ dowiedziałam się że niema przepustek ani wizyt.  

Nie wyobrażam sobie jak wytrzymać  w takich warunkach. Jestem gotowa zrezygnować z pobytu przez lęk przed izolacje. 

Tak jak by idę tam za karę jak do więżenia, a nie po to żeby przyjść do zdrowia. I kiedy myślę sobie  o tym oderwaniu od swojego życia to zaczynam zastanawiać się czy naprawdę jest ze mną złe, czy może podjęłam nie właściwą decyzję.   Proszę napiście  jak dajecie rade leczyć się w klinice w czasach zarazy? Czy jest wam lepiej?  

 

Edytowane przez Iskra14

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Iskra14 napisał:

Witam, czy jest tu ktoś  z tych kto teraz na odziałe czy nie długo idzie?

Mam termin nie długo, a  straszno się boję ponieważ dowiedziałam się że niema przepustek ani wizyt.  

Nie wyobrażam sobie jak wytrzymać  w takich warunkach. Jestem gotowa zrezygnować z pobytu przez lęk przed izolacje. 

Tak jak by idę tam za karę jak do więżenia, a nie po to żeby przyjść do zdrowia. I kiedy myślę sobie  o tym oderwaniu od swojego życia to zaczynam zastanawiać się czy naprawdę jest ze mną złe, czy może podjęłam nie właściwą decyzję.   Proszę napiście  jak dajecie rade leczyć się w klinice w czasach zarazy? Czy jest wam lepiej?  

 

Odwiedzin ani przepustek na pewno nie ma przez epidemie, bo z tego co wiem musieli też zmniejszyć liczbę pacjentów przebywających na oddziale ze względu na epidemie i tego nie przeskoczysz, bo tak jest w każdym szpitalu. Normalnie po 2 tyg pobytu były przepustki w weekendy i odwiedziny też tylko w weekendy. 

Raczej nikogo kto jest obecnie w klinice tu nie znajdziesz, bo wiem z doświadczenia, że nikomu nie w głowie siedzenie na jakichś forach podczas pobytu tam 🤷‍♀️ zresztą w tygodniu i tak nie ma na to czasu, a przynajmniej za moich czasów tam tak było. 

Edytowane przez acherontia-styx

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli weekendy są wolne? Czy jest czym się zająć na nich? Czy wypuszczają spacerować? 

 

Czy było Ci trudno wrócić do codziennego życia po wyjściu? 

 

Ja już jestem po pobycie w klinice prywatnej. Ten pobyt bardzo mi pomógł ale po nim wpadłam w jakąś śpiączkę. Dopiero teraz po pracy z terapeutka zacząłam rozumieć że sama jestem odpowiedzialna za swoje życie, pracę, relacje i zaczęłam się "ruszać". A tu nagle kolejny pobyt.. czekałam na niego dopiero za pół roku

 

 

 

 

Edytowane przez Iskra14

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Iskra14 napisał:

Czyli weekendy są wolne? Czy jest czym się zająć na nich? Czy wypuszczają spacerować? 

 

Czy było Ci trudno wrócić do codziennego życia po wyjściu? 

 

Ja już jestem po pobycie w klinice prywatnej. Ten pobyt bardzo mi pomógł ale po nim wpadłam w jakąś śpiączkę. Dopiero teraz po pracy z terapeutka zacząłam rozumieć że sama jestem odpowiedzialna za swoje życie, pracę, relacje i zaczęłam się "ruszać". A tu nagle kolejny pobyt.. czekałam na niego dopiero za pół roku

 

 

 

 

W weekendy można było wychodzić w godzinach 6-22 (chyba, że za coś miało się zabrane przepustki godzinowe), jak jest teraz w czasach epidemii - nie wiem 🤷‍♀️

Ja w klinice spędziłam pół roku, bo miałam przedłużenie, także tak, było trudno wrócić do rzeczywistości po takim czasie. Ja co prawda pogadałam z lekarką z Kliniki i dostałam jeszcze 3 tyg. zwolnienia poszpitalnego "na otrząśnięcie się", ale no i tak było trudno. Z tym, że nie ma co się kimś sugerować, bo każdy jest inny i każdy inaczej reaguje. 

 

Jak tam dokładnie jest aktualnie nie wiem, bo zmienił się kierownik i część zespołu terapeutycznego, plan zajęć też się zmienił także na pewno wygląda to teraz trochę inaczej niż te 4 lata temu jak ja tam byłam.

Wiem tylko, że jak zaczęła się epidemia to przez jakiś czas byli zamknięci, dopiero jakiś miesiąc temu ponownie zaczęli przyjmować pacjentów. Kolejka pacjentów do przyjęcia też jest bardzo duża z tego co wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, acherontia-styx napisał:

W weekendy można było wychodzić w godzinach 6-22 (chyba, że za coś miało się zabrane przepustki godzinowe), jak jest teraz w czasach epidemii - nie wiem 🤷‍♀️

Ja w klinice spędziłam pół roku, bo miałam przedłużenie, także tak, było trudno wrócić do rzeczywistości po takim czasie. Ja co prawda pogadałam z lekarką z Kliniki i dostałam jeszcze 3 tyg. zwolnienia poszpitalnego "na otrząśnięcie się", ale no i tak było trudno. Z tym, że nie ma co się kimś sugerować, bo każdy jest inny i każdy inaczej reaguje. 

 

Jak tam dokładnie jest aktualnie nie wiem, bo zmienił się kierownik i część zespołu terapeutycznego, plan zajęć też się zmienił także na pewno wygląda to teraz trochę inaczej niż te 4 lata temu jak ja tam byłam.

Wiem tylko, że jak zaczęła się epidemia to przez jakiś czas byli zamknięci, dopiero jakiś miesiąc temu ponownie zaczęli przyjmować pacjentów. Kolejka pacjentów do przyjęcia też jest bardzo duża z tego co wiem.

No powiedziano mi że żadnych przepustek że względu na pandemię:( 

 

Idę tam głównie przez bulimię która się nasiliła i już nie daję radę z nią walczyć. 

Ale leczenia borderline przerwała jak mówiłam i jest mi strasznie przykro bo terapeutka jest super (ja już pozmienialam ich sporo). Dla tego zastanawiam czy warto ... Czy nie będzie to poprostu życie w szklarni przez kilka miesięcy. Bo w tej klinice prywatnej np bulimia zniknęła, mi było stresu, wyszłam stąd i wszystko ponownie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×