Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zimna ryba - zalety i wady takiej postawy


Arasha

Rekomendowane odpowiedzi

To że bycie dobrym jest średnio ( żeby nie powiedzieć mało ) opłacalne, większość zapewne wie ( poza utopistami :? ) Ale chętnie dowiedziałabym się, jakie można osiągnąć korzyści, będąc nieczułą i obojętną na wszystko zimną rybą ? Jak takie osoby są postrzegane w społeczeństwie ? Czy ten pozorny dystans i nieprzystępność w ostatecznym rozrachunku coś człowiekowi daje ? Czy jest to kolejna mrzonka lub stereotyp ? Zapraszam do dyskusji ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zwykle w życiu mówi się "zimna suka", nie powinno się w to mieszać rybek. :) Z bycia kobietą "zimną" wynikają same plusy (dla niej samej): masz gdzieś to, jak cię postrzega społeczeństwo, dystans do wszystkiego nie jest pozorny (jeśli jest, to obywatelka nie jest "zimna" tylko zaburzona), ludzie lgną do ciebie, bo uważają, że mogą cię zmienić i na pewno jesteś nieszczęśliwa, możesz bawić się uczuciami innych i myśleć wyłącznie o własnych potrzebach itp. Fantastyczna sprawa, moim zdaniem.

 

Problem jest tylko taki, że tego nie da się wyćwiczyć, takim się po prostu jest albo nie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś chciałem być takim zimnym sku.wielem bo z reguły jestem dobry dla innych i coś tam się na kimś zawiodłem, mówiłem sobie że mam was gdzieś, poznacie mnie teraz z innej strony. Wytrzymałem kilka dni, bo to wbrew mojej naturze. Myślę, że trzeba zachować balans pomiędzy jednym a drugim ze wskazaniem na bycie w porządku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem jest tylko taki, że tego nie da się wyćwiczyć, takim się po prostu jest albo nie.

 

Da się. Gdybym nie znała przykładu z własnego życia, to bym nie uwierzyła, ale okazuje się, że to jest możliwe.

Plusy takiej postawy: osobę, która ja przybiera trudniej zranić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zimna ryba to zobojętnienie, buddyści kojarzą mi się z zimnymi rybami, oczywiście nie ci co na facebooka wstawiają ładne figurki buddy aby podbudować swojego ego, tylko ci którzy realizują buddyjski ideał - wycofanie z życia, obojętność na namiętności, wyrzeczenie się ego, dzięki czemu są bardziej nieporuszeni itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Da się. Gdybym nie znała przykładu z własnego życia, to bym nie uwierzyła, ale okazuje się, że to jest możliwe.

 

E tam, e tam. To tylko znak, że ten ktoś po prostu późno pokazał swoją prawdziwą twarz. Ja zaś znałem/znam jednostki, które uważają się za bardzo wrażliwe, kobiece, delikatne, och i ach, a są niemal psychopatkami, z denną moralnością i dość wyraźną, narcystyczną nutą. Różnie to zatem bywa. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i_am_a_legend, będę się upierać ;)

Ktoś, kogo mam konkretnie na myśli (a znam go bardzo dobrze od 13 lat) zmienił się o 180 stopni właśnie w taką zimną osobę.

Stało się to pod wpływem różnych przykrych okoliczności życiowych i dam sobie rękę uciąć, że wcześniej to też było jego "prawdziwe ja".

 

A jeśli chodzi o dystans i nieprzystępność, o których pisała Arasha, to mogą budzić początkowo zainteresowanie ze strony mężczyzn. Ale są to cechy zniechęcające na dłuższą metę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm zimne to lubie najwyżej piwo:) A tak na serio myśle że udawanie nie ma najmniejszego sensu, kiedyś się człowiek zapomni i caly plan spali na panewce. Co innego na krótką metę gdy można w ten sposób zniechęcić lub zachęcić kogoś do czegoś. Tylko że w tym wypadku trzeba dobrze znać taką osobę w którą to ma zostać wymierzone. W stosunku do kobiet czasami działa to jak płacha na byka, staraja się poznać tajemniczego gościa, albo całkowicie go ignorują. Natomiast taka postawa w stosunku do facetów powoduje myśl Ok gościu tajemniczy, niech taki będzie i tyle bez rozkminki dlaczego......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

smutny lisku, nadmienić pragnę, że doceniam 180 stopni (a nie 360, jak to często mówią/piszą humaniści) ;). Ja jednak uważam, że, jeśli ktoś nie dostąpi zaszczytu przyczepienia się jakiejś skazy psychicznej, to choćby się starał, udawał i grał zimną osobę, to w końcu pęknie. Nie da się tak zupełnie zmienić naszego człowieczeństwa.

 

Być może odnosisz tę sytuację do własnej osoby i masz żal do opisywanego osobnika? Może dla innych nie jest taki zimny? Poza tym, musielibyśmy zdefiniować, co rozumiemy pod tym pojęciem. Dla mnie "zimno" to egotyzm, zupełny brak zwracania uwagi na uczucia innych i wyrachowanie w każdej z możliwych dziedzin. Może dla mnie Ciebie "zimno" to coś innego, lżejszego gatunkowo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, co Ty teraz zimna ryba chcesz byc? to do Ciebie nie pasuje;D tacy ludzie postrzegani sa jako nijacy i zobojetniali. wez sobie olanzapine 10mg na sprobowanie jak to jest byc zimna ryba.

Nie będę się pakować w kolejny lek, bo nie chcę uboków. Wolę to sobie wypracować na terapii, licząc na trwalsze efekty :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w westernie "3:10 do Yumy" (2007), była taka zimna ryba jedna - główny bohater, którego grał Russel Crowe za którym laski piszczą od czasu "Gladiatora". Powiedział on coś w stylu, że jeden dobry uczynek skurviela doceniany jest bardziej niz dobry uczynek poczciwego człowieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i_am_a_legend, pewien wykładowca na studiach nas pouczał, że humanista to człowiek renesansu, zatem musi być dobry we wszystkim, w tym w matematyce :D

 

Osobnik zmienił swoją postawę radykalnie wobec życia w ogóle, wobec wszystkich ludzi, nie tylko względem mnie.

Chcę wierzyć, że została w nim odrobina z przeszłości, ale zmiana jest diametralna i stanowi olbrzymi kontrast w porównaniu z tym, jakim człowiekiem był kiedyś. To "zimno" jest czymś bardzo ciężkim gatunkowo. Może opisałabym to trochę inaczej niż Ty, ale równie poważnymi słowami.

W każdym razie ta osoba miała silne powody do zmiany i mocno dostała w kość, prawie się jej nie dziwię, co nie zmienia faktu, że owa zmiana mnie smuci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

pewien wykładowca na studiach nas pouczał, że humanista to człowiek renesansu, zatem musi być dobry we wszystkim, w tym w matematyce :D

 

Bardzo mądry człowiek, ale on jest jeden, a humanistów w bród... W dobie wszechogarniającej gimbazy i wszelkich odmian dysfunkcji (dysleksja, dysortografia, dysgrafia, dyskalkulia itp.), spotkanie człowieka renesansu graniczy z cudem. ;)

 

owa zmiana mnie smuci.

 

Smutnego liska coś smuci, to takie niespodziewane. ;) Odróżniłbym jednak "zimną" osobę, która przeszła traumę i być może zamknęła się w sobie lubi nienawidzi świata za to, czego doznała, od kogoś, kto po prostu posiada pewne cechy charakteru, dobre wyłącznie dla tej istoty, a toksyczne dla każdego, kto się z nią zetknie (na dłuższą metę).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba najbardziej nieopłacalnym jest udawanie kogoś kim się nie jest, tym bardziej, że wrażliwości (zdolności poznawczych, empatii) się od tak nie wyłączy. Dobrze na takie upośledzenie, wyjałowienie działają ostre leki. Można stać się bezpłciowym i kąśliwym w chwile.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

suiseiseki, dla mnie bycie dobrym jest bardzo złożonym i skomplikowanym pojęciem. Ale postaram się jakoś wyjaśnić.

Prawdziwa dobroć przejawia się wtedy, kiedy robimy coś dla innych bezwarunkowo, tzn. nie oczekując niczego w zamian. Jeżeli pomagamy tym najsłabszym, odrzuconym, od których inni się odwrócili, nawet narażając się samemu na śmieszność i niezrozumienie ze strony otoczenia ( co jest więcej niż prawdopodobne, że tak właśnie będzie :? ), co więcej nawet, jeżeli sami nie rozumiemy motywów postępowania takiej osoby ! Nie mówię tu o jakichś skrajnych przypadkach, typu próba usprawiedliwiania mordercy itp. Podam przykłady bardziej z codziennego życia wzięte. Chodzisz to klasy, w której jesteś jedną z bardziej lubianych osób, masz wokół siebie kupę znajomych, ale dostrzegasz, że X jest przez innych odtrącany, wyśmiewany, czuje się samotny i Ty z własnej nieprzymuszonej woli starasz się nawiązać z tą osobą kontakt, poświęcasz jej swój czas, nawet kosztem docinków ze strony swoich kumpli. Przykład nr 2 - jesteś pracodawcą świetnie prosperującej firmy i przychodzi do Ciebie na rozmowę kwalifikacyjną osoba, która co tu dużo mówić, już samym wyglądem nie sprawia wrażenia super rokującego pracownika, ale dajesz tej osobie się wypowiedzieć, przy okazji dowiadując się, że ma trudną sytuację rodzinną / społeczną / zdrowotną, w związku z czym nie miała możliwości wypełnić dotychczas swojego CV jakimiś nadzwyczajnymi osiągnięciami. Masz świadomość, że zatrudnienie tej osoby zbyt wiele nie wniesie do Twojej firmy, a może wręcz spowodować dodatkowe kłopoty ( L4, zastępstwa, bla bla ), ale masz wewnętrzną potrzebę pomocy tej osobie ot tak po ludzku i robisz to, nie przeprowadzając bilansu zysku i strat.

Tak, wiem, to jest utopia, nie te czasy, nie to społeczeństwo, generalnie to urwałam się z choinki ... ale tak ja to widzę.

 

Okazywanie dobroci ludziom, od których spodziewamy się w rewanżu tego samego, jest dla mnie zwykłą kalkulacją i siedzeniem w dobrze znanym ciepełku. Oczywiście, że powinniśmy być z natury rzeczy dobrzy dla wszystkich i nie chodzi mi o to, żeby naraz olać wszystkich znajomych i zająć się zbawianiem świata, bo nie w tym rzecz. Chodzi o to, żeby wypracować w sobie taką postawę, która pomoże nam to jakoś wypośrodkować, żeby mieć zarówno czas i serce, dla tych których już znamy i lubimy, ale też nie zamykać się na nowych ludzi, którzy na pewno kiedyś na naszej drodze się pojawią.

 

Generalnie to ja bym była najszczęśliwsza na świecie, móc być dla wszystkich dobrą, ale jestem zbyt wrażliwa i za bardzo biorę sobie wszystko do siebie. I cóż mi z tej dobroci, skoro się szybko wypalę i zamiast pomagać innym, będę musiała się sama na nowo składać do kupy :bezradny:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Owszem, jest zasadnicza różnica między kimś, kto wypracował w sobie pewne zobojętnienie na skutek okoliczności, a kimś, kto zgrywa obojętnego np. żeby coś ugrać.

 

-- 18 lut 2015, 19:21 --

 

Arasha, to o czym teraz napisałaś trochę różni się od wydźwięku pierwszego posta. Teraz mowa bardziej o kwestii nie bycia "za dobrym", żeby nie dać sobie wejść na głowę i zaniedbać się kosztem pomagania innym. Faktycznie wypośrodkowanie może czasem być trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Arasha, za późno się urodziłaś. ;) Ludzie byli ludźmi w poprzednim ustroju, cokolwiek by o nim złego nie mówić. Może dlatego, że większość miała po równo i miała tego samego wroga, nie wiem. Teraz, z takim podejściem, to czeka Cię nieustanna kozetka bądź przerażająca wręcz rozpacz i frustracja. :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×