Skocz do zawartości
Nerwica.com

Zaburzenia stosunku do sławnych osób (miłość do gwiazd)


kkdm

Rekomendowane odpowiedzi

czolem wszystkim...

 

z gory pardon za dlugosc, ale nie potrafię pisac o swoim uczuciu w dlugosci historyjek z gum do zucia...

 

a wiec tak...

 

sajgon w mojej glowie trwa juz prawie 2 lata...

 

jestem zwyczajnym ziutkiem ze swiata "nieznanych i nielubianych"....

 

szary czlowiek, chodzacy szarymi ulicami, gdzie wszyscy mijajacy maja go w dupie...

 

i jest mi z tym dobrze, bo slawa dla mnie to jak miec wielkiego grzyba na glowie i dziesiatki palcow dookola wskazujacych w jego stronę...

 

za jedna cenę bym się tylko na to zgodzil, zgadnijcie za jaka...

 

ale nie o tym mowa...

 

ktos taki jak ja nie ma szans siegnac "gwiazd"... moze co najwyzej sobie na nie popatrzec siedzac w kapciach przed telewizorem...

 

bardzo szybko to pojalem, ze bylbym najbardziej naiwna istota na tej planecie myslac inaczej, lecz ja, glupi, spalałem się w sobie dalej, zamiast zakonczyc jak najszybciej temat...

 

zaczalem nawet pisac o swoim uczuciu, o tym jak bardzo Ją kocham i jak bardzo jest mi zle powodu, o ktorym wyzej...

 

bylem zazdrosny nawet o to, ze moj brat... wyszedl ze swojego pokoju do kibelka w momencie, w ktorym puszczone zostaly reklamy w programie, w ktorym Ona akurat brala udzial, i ktory to ja ogladalem u siebie, gdzie odrazu sobie ubzduralem, ze pewnie On tez to oglada, a ze go takie przedsiewziecia telewizyjne nie interesuja, to pewnie oglada to z jej powodu, czyli mu się podoba!

 

a przeciez to jest moj brat, kocham tego skurczybyka jak kazdy brachol, a rozzz... bla bla bla, mnie w tamtym momencie zazdrosc, ze az musialem wstac, bo na siedzaco bym tego nie zniosl...

 

wiec wyobrazcie sobie co się dzialo w mojej glowie, gdy na przyklad widzialem ja w ramionach jakiegos obcego...

 

czlowiek z bolu mysli wtedy o samodestrukcji, pierwotne instynkty mowiace Ci do tej pory "zyj", czy "rozmnazaj się" cichną, a zewszad slyszysz juz tylko swoje mysli: "nie wytrzymam...", "dalej tak nie pociagnę...", "zrobię to..."

 

momentami chcialem nawet budzic "staruszkow" o trzeciej w nocy, by dzwonili na 999, bym dostal jakas "morfinę" na swoja psychę, bo po prostu nie potrafilem zniesc faktu, ze kto inny... wiadomo... nawet mi to przez palce nie przechodzi...

 

poza tym moj swiatopoglad oparty jest na wedrowce dusz, czyli reinkarnacji... inaczej nie potrafię wytlumaczyc sobie czym do chorej k**y nedzy maja byc dzieci znajdowane w beczkach po kapuscie...

 

a nawet jesli się tutaj mylę, to jestem wrecz pewien (wynika to z moich zainteresowan "nauka niekonwencjonalna", a nie jakiejs gownianej arogancji), ze po smierci umysl idzie dalej, wiec co by mi to dalo, ze opuszczę swoje cialo, jak caly problem polega wlasnie na tym co się dzieję w mojej glowie...

 

innymi slowy, chcac nie chcac, muszę przygladac się na tym przekletym juz przeze mnie telewizorze, jak moja rasa nieublaganie dazy do dnia, w ktorym raz jeszcze bedzie sobie rozpalala ognisko pocierajac dwa kawalki krzemienia...

 

w konsekwencji tego wszystkiego poglebila się moja depresja (tak, tak, mialem juz wczesniej deprechę... trwa to juz ze 4 lata...)

 

wczesniej dawala mi ona zyc, moze nawet nie byla to depresja, ale wlasnie od tych dwoch lat, kiedy to Amor uczynil mnie jakims meczennikiem, moje zycie bardzo się zmienilo...

 

ledwo skonczylem studia, schudlem... wiadomo jak to jest...

 

jakis czas temu podjalem wlasnie decyzję, aby wreszcie dac sobie spokoj, bo tylko w ten sposob mogę nie skonczyc jako karmiony zupką pomidorową pacjent numer...

 

z niepojetym bolem serca pozegnalem się wiec z folderem z filmami i zdjeciami, z ktorych tak slodko się Ona do mnie usmiechala... mowilem sobie wtedy "muszę..." i zrobilem to, co kiedys wydawalo mi się tym samym co dla filatelisty spalanie calej kolekcji znaczkow...

 

dzwiek "oproznianego kosza" budzi mnie do dzisiaj calego zlanego potem...

 

a przeciez ja chcialem tylko tulic Ją do siebie... Boze... nie lecialem na jej pupę jak inni, tylko na serducho... dla bycia z nia moglbym stac się nawet piszczacym kastratem, bo ja naprawdę chcialem tylko czuc zapach Jej wlosow i szepczac Jej do ucha sprawiac, by serca szybciej bily nam obu...

 

ktos mi kiedys napisal, ze mam obsesję... przykladowo mialem jej numer telefonu komorkowego, lecz wiedzialem, ze nawet stojac na torach oslepiany przez jadacy juz w moja stronę pociag nie zaklucilbym jej slodkiego leniuchowania sobie na kanapie, bo po prostu nie potrafię wpieprzyc się w Jej zycie, taki ze juz mnie typ czlowieka...

 

to jest osoba publiczna codziennie zaczepiana przez ludzi na ulicy, nie umiem byc kolejnym, ktory cos od Niej chce...

 

mimo tych trudnosci udalo mi się (chyba) z nia skontaktowac...

 

ostatnio niby zalozyla bloga, napisala na nim, ze fani moga do niej pisac, podala e-mail, wiec powiedzialem sobie, ze teraz mi "wolno"....

 

cala ta moja "tworczosc" zaladowalem na stronę internetową i podeslalem Jej do niej adres... oczywiscie nie liczylem na nic, wierzcie lub nie, chcialem po prostu uswiadomic Ją, ze miala takiego fana zanim ow fan po raz ostatni wpiszę Jej imię i nazwisko w wyszukiwarce....

 

odpisla to co myslalem: "fajnie", "milych wakacji", "pozdrawiam"... tylko tak jak piszę, czy to Jej blog...? :/

 

do dnia dzisiejszego proboję nawet nie wyobrazac sobie jej w swojej glowie, ale jest to niemozliwe i juz...

 

oczywiscie Ona nie jest niczemu winna, bron Bożę... sami widzicie, ze zalezy mi na jej dobru jak bardzo tylko to jest mozliwe...

 

zaczalem chodzic do specjalisty, brac leki (lykam pernazynę, niedawno zwiekszylem dawkę do 50 mlg codziennie), medytowac, przesiadywac w chlodnym opustoszalym kosciele i rozmawiac z kosmosem, czy jak kto woli, modlic się do Wszechmogacego... czasem spaceruję tez nocami po miescie ocierajac co jakis czas lezkę, lecz to nie pomaga... siedzi mi glowie jak kókólka w dziupli, bo to co zobaczylem w Jej oczach, to jakbym zajrzal aniolowi w duszę... zadna inna tego nie ma... zadna... mimo, ze szukam tego czegos na prozno codziennie w oczach innych dziewczyn...

 

i wlasnie tego się tez obawiam, ze nawet... heh, sam nie wierzę, ze to piszę... ale nawet jesli gdzies tam jest Aniol taki jak Ona, to czy ja go "zdobedę"...?

 

kim ja niby jestem, czy ja grywam na codzien w brazylijskich telenowelach z rozpieta klata?

 

dobija mnie to... ja pier...

 

ostatnio, po dlugiej przerwie od kad po raz ostatni na wlasne zyczenie Ja widzialem, zobaczylem Ja w TV... wzialem pilota w dwie rece i mowię do siebie "przelacz to, przelacz..." - nie potrafilem tak odrazu, teraz zaluję...

 

byl z nia wywiad, uslyszalem tylko jedno pytanie, ktore mialo podtekst seksualny i odrazu przypomnialem sobie na jak kruchym gruncie stoję, wtedy dopiero udalo mi się zmienic kanal...

 

chwilę potem wylaczylem telewizornię, samemu tez stajac się rownie zgaszonym... to jedno wlasnie pytanie, to jedno zdanie przez kolejnych kilka dni w swojej glowie zdolalem rozbic na wszystkie mozliwe czynniki pierwsze, a kazdy z nich przeanalizowac jeszcze niczym CIA klatki tasmy z pozdrowiniami dla Ameryki od Osamy Bin Ladena, co chwila majac mysli, ze z zazdrosci pogryzę się po nadgarstkach...

 

zazdrosna bestia ze mnie, ale krzywdy bym nikomu nie zrobil z tego faktu, bo kazdemu ma prawo się Ona podobac, az tak popieprzony nie jestem, ja tylko po prostu duszę to w sobie... co innego gdyby Ja ktos skrzywdzil... wtedy bym mu z dupy Grunwald zrobil...

 

co robic? mam oddac telewizor jakiemus bezdomnemu?

 

nawet jesli, to przeciez i tak nie wymazę jej z pamięci... nie nasypię sobie Wiziru do ucha i nie wypiorę mozgu...

 

a chcialem tylko... dobra... konczę, bo się tradycyjnie rozpisalem w cholerę... jak ktos to przeczyta to dzieki, pozdro, calusy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze mówiąc chciałam założyć podobny temat w dziale psychologia, czyli zaburzenia stosunku do sławnych osób. Ja miałam podobne jazdy przez 10 lat z przerwami na to, kiedy obiektami zainteresowania były jednak osoby z otoczenia. Dopiero nie dawno dowiedziałam się, na czym polega ten cały mechanizm. To, że ludzie uwielbiają sławne osoby jest zjawiskiem społecznym (podziwiamy atrakcyjne jednostki, które osiągnęły sukces i podświadomie pragniemy mieć takich partnerów), natomiast uczucie szczególnej, indywidualnej więzi ze sławną osobą, której w gruncie rzeczy nie znamy spotyka się u nerwicowców i borderline'owców. Dopiero po 10 latach zaczęłam na to patrzeć racjonalnie i uświadomiłam sobie, że tak nie musi być.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może ja nie miałem tak ciężko, jak autor tematu, ale dwa przypaki, kiedy ktoś mi się podobał, to miałem (z czego drugi z tych dwóch przypadków, nadal trwa :D). Powiedzmy, że w pierwszym przypadku był to jeden aktor, a w drugim, postać wykreowana w filmie (z czego w tym drugim wypadku podziąga mnie nie tylko wygląd, ale też charakter i sposób bycia tej osoby, też faceta). Muszę jednak od razu zaznaczyć, że nie mam żadnej obsesji czy manii. Po prostu ktoś taki mi się podoba i tyle :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo współczuje :( zupełnie jest mi to obce oczywiście podkochiwałam się jako nastolatka w jakiś gwiazdach ale to były niegroźne fascynacje które z wiekiem minęły, zastanawiam się czy jakbyś ją poznał tak osobiście czy coś by się zmienił może ten jej wyidealizowany wizerunek prysł by niczym bańka mydlana ...........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...) natomiast uczucie szczególnej, indywidualnej więzi ze sławną osobą, której w gruncie rzeczy nie znamy spotyka się u nerwicowców i borderline'owców.

potwierdzam.

 

jak z tego wyjsc?

 

wykanczam się...

Z tego co widzę niewiele osób dotyka dokładnie ten problem. Teksty w stylu "to nierealne", "zakochaj się w kimś normalnym" na tym gruncie nie działają, tak jak złynne "weź się w garść" nie działa na depresję czy nerwicę.

 

Ja właściwie dowiedziałam się o pewnych mechanizmach nerwic właśnie z artykułu o teoriach psychologicznych dotyczących stosunku do sławnych osób.

 

Obiecuję, że dzisiaj albo jutro przetłumaczę kilka cytatów z artykułów i opiszę w mniejszym lub większym skrócie swoją historię. Już jakiś czas temu chciałam tu o tym napisać, więc postaram się.

 

Jeśli chodzi o wychodzenie z tego, to wydaje mi się, że wychodząc z depresji czy nerwicy to też się zostawia za drzwiami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja uwielbiam Marka Kondrata!! :mrgreen: Mogę go słuchać i słuchać, czytać i czytać, patrzeć nań i patrzeć! :D ale to nie jest żadna obsesja.

 

a takie przywiązanie do sławnych osób, albo takich których się nie zna osobiście może być właśnie na bazie takiego mechanizmu jakim jest idealizacja. A ten z kolei jest bardzo "popularny" wśród nerwicowców i u osób z zaburzeniami osobowości.

Sama tak mam, że zaochuję się w osobach, które znam z widzenia, bo resztę sobie dopowiadam. A ta cała reszta jest, jak sie można domyślić, idealna... :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kkdm, wszystko zależy od Ciebie. Pewnie nie raz, nie dwa to słyszałeś. Ja bym popatrzyła na to z innej strony.

 

Czy znasz jej charakter, sposób zachowania w danych sytuacjach ? I czy sądzisz, że byłyby one takie...anielsko-idealne ? Rozumiem, rozumiem, że po prostu masz nieodparte wrażenie jej boskości, że jest ziszczeniem Twoich marzeń. Zastanów się jednak proszę, czy do końca życia chcesz egzystować w takim amoku. Spróbuj sobie również wyobrazić sytuację, gdy się spotykacie, a ona zwyczajnie Cię olewa. Nie bądź ograniczony, spójrz na sprawy z innej perspektywy. A przynajmniej spróbuj.

 

PS. Czy Ona ma chłopaka/narzeczonego/męża?

 

PS 2. Masz niespotykany dar lekkości pisania. Post (pomimo ogólnego przekazu) emanuje inteligentnym i błyskotliwym poczuciem humoru. I pamiętaj, że zawsze są drzwi. Twoje bluszczem owinęła Ona i trudno jest Ci je dostrzec. Pamiętasz Edwarda-Nożycorękiego?

 

PS 3. Daj szansę realnym koleżankom,znajomym. Choć malutką =)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS. Czy Ona ma chłopaka/narzeczonego/męża?

ma chlopaka

 

a takie przywiązanie do sławnych osób, albo takich których się nie zna osobiście może być właśnie na bazie takiego mechanizmu jakim jest idealizacja. A ten z kolei jest bardzo "popularny" wśród nerwicowców i u osób z zaburzeniami osobowości.

pod tym tez się mogę podpisac...

 

 

jakos dopiero teraz zdalem sobie sprawę jak bardzo jestem popieprzony...

 

"nerwicowiec"... "osoba z zaburzeniem osobowosci"... "borderline'owiec"...

 

:oops:

 

a najsmieszniejsze jes to, ze kiedys bylem dusza towarzystwa... kolesiem, ktorego wrecz na rekach nosili, a tak się stoczylem...

 

 

smerfna historia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a najsmieszniejsze jes to, ze kiedys bylem dusza towarzystwa... kolesiem, ktorego wrecz na rekach nosili, a tak się stoczylem...

 

 

smerfna historia...

U mnie odwrotnie, teraz jestem dużo bardziej otwarta niż kiedyś.

 

Przepraszam, że się spóźniam z moimi "esejami", ale jestem troszkę zabiegana. Ale temat drążę nawet nieświadomie, to we mnie jest...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cześć wszystkim!

Ja mam prośbę do Amy Lee choćby o namiary na te teksty, linki.

Cóż, mnie to również w jakimś stopniu dotyczy. Nie tak, jak to opisał kkdm, ale podobne sytuacje pojawiają się z dużą regularnością - już wiem, że jak mnie coś takiego złapie, to muszę przeczekać kilka dni intensywnego myślenia na czyjś temat, przeszukiwania w googlach wszelkich o niej informacji, a potem to przechodzi, jak gorączka, do następnego razu, następnej osoby. Wiecie ile razy zdarzyło mi się autentycznie cierpieć, że osoba X, która jeszcze wczoraj była mi zupełnie obojętna, nosi obrączkę (bo gdyby nie nosiła, to jeszcze byłaby dla mnie dostępna :shock::lol: ), po czym za jakiś czas dziwić się, że mogłam w ogóle się czymś takim zajmować?...

Wiem, że to idealizacja, idealizuję również ludzi z realu, takich ledwo poznanych... :? Chętnie bym poczytała coś na ten temat, bo jakoś nigdy tego nie poruszałam na terapii, głupio jakoś, jak już się dawno skończyło podstawówkę :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałem kiedyś taką akcję, chociaż trochę krócej trwała. Zobaczyłem ją w filmie, od razu maślane oczy, była cudowna... Ale poszedłem dalej. Uruchomiłem kontakty, namierzyłem ją w życiu rzeczywistym, zakręciłem się w jej otoczeniu, poznałem ją, umówiliśmy się na kawę i czar prysł. Po prostu jakby nie ona. Zupełnie inna osoba niż na ekranie. Po półgodzinnej rozmowie wyszła z niej zapatrzona w siebie, z ego wywindowanym wyżej niż wtc, cholerna, wcale nie taka inteligentna, jak się wydawała, egoistka... I mi przeszło.

 

Gwiazdki na ekranie to tylko gwiazdki na ekranie. W życiu prywatnym różnie bywa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hehe,ja kocham Kaligule i Alexa de Large ;) pragne, ale wiem ze bym z nimi długo nie pozyła :PP porycie...ale wiem co to znaczy, moze nie w takim stopniu, ale kiedys potrafiłam plakac wieczorami czytajac i gapiac sie w zdjecia rzezb Kaliguli 'dlaczego ja sie nie urodziłam wtedy?!' Juz dawno o nich nie myslalam, ale kiedy mysle to przechodzi po mnie delikatny dreszcz podniecenia :P Lubie te stany, i za to lubie ich, i mysle ze lepiej ze takie charatery podobaja mi sie tylko w swiecie fantazji, bo gdybym kogos takiego spotkała dzis, to było by ze mna krucho :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×