Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ironia - psycholog DDD prosi o pomoc


nadwrażliwy

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Mam na imię Artur. :) ...

 

Zwracam się na forum o to, aby poznać nowych ludzi z podobnym problemem co ja, o jakąś pomoc, rady.

 

Od czego zacząć, nie chcę dużo pisać, spróbuję w skrócie.

Studiuję psychologię na UW (I rok), w Polsce jestem 4 rok (w Warszawie od października). Uważam siebie za DDD. Przygotowując się do sesji, natknąłem się na artykuł o nerwicy deprywacyjnej, i okazało się, że większość symptomów się zgadza z moim stanem psychicznym, następnie szukałem informacji przez internet, do tego dołączyło się DDA, a potem DDD. Właśnie DDD to byłoby najlepsze określenie. Wcześniej myślałem, że jest to coś w postaci fobii społecznej; zagadza się, że niektóre symptomy mam od fobii. Jestem obcokrajowcem (z Łotwy), czasami to też utrudnia komunikację. Chodziłem w Łodzi do psychologów, do psychoterapeuty, w Warszawie też chodziłem do psychologa (w trakcie szkoły psychoterapeutycznej); wszystkie terapie z umową NFZ, chodziłem, nie płacąc. Zrobiłem wnioski, że żadna terapia nic nie dała, tylko przychodziłem, mówiłem o swoich problemach i, co działo się przez ostatni tydzień, i na tym wszystko. Na ile pamiętam psychoterapeuci stosowali psychoterapię poznawczo-behawioralną, i starali się "leczyć" symptomy, które widzą przed sobą czyli, aby pacjet zrozumiał i zmienił sam swoje myślenie, uświadomił sobie, jak jest. Mogę powiedzieć, że rok temu byłem dosyć aktywny (chodziłem na wspinaczkę, siłownię, studiowałem, uczyłem się języków, uczestniczyłem w zajęciach tańca towarzyskiego, uczestniczyłem w szkoleniach miękkich umiejętności), ale przed sesją często izolowałem się w pokoju akademika, stawiając na to, że będę się tylko i wyłącznie przygotowywać się do sesji, do egzaminów, ponieważ wcześniej miałem porażki w życiu (próbowałem się dostać na weterynarię i medycynę, ale, myślę, że z powodu stresu i braku przyjaciół i dziewczyny, z tego wynikają inne objawy, nie zaliczyłem tych egzaminów). Pochodzę z rodziny nie zamożnej, rodzicy pracowali całe życie na rynku, po kryzysie wyjechali do Wielkiej Brytanii (już 4 lata są). Każde lato wracam do nich i zarabiam przez 3 miesiące, odkładając pieniądze na wyżywienie w Polsce. I tam popadam w stan depresyjny, stan "owoca". Praca, dom. W rodzinie była przemoc w dzieciństwie, co spowodowało, że jestem introwertyczną osobą. Domyślam się, że rodzice też mieli braki uwagi i miłości w ich dzieciństwie, w okresie adolescencji (mogę więcej opowiedzieć, jak trzeba). W Wielkiej Brytanii jestem załamany i prawie nic nie robię, leżąc w łóżku, oglądając filmy (i nie tylko :D ), rodzice już od mojego urodzenia często się kłócą, matka jest bardziej autorytarna i przyjęła obowiązki ojca, tata bardziej uległy, ostatnio powiedział, że czuje pustkę życiową, nie mają seksu, ogólnie w rodzinie mało jest wyrażania emocji i uczuć, i nie wiem, czy kiedyś było. Myślałem, że miałem przyjaciół (na Łotwie), ale to były tylko pozory, na podwórku prawie się nie bawiłem, jak pojawił się komputer, to w ogóle, prawie zawsze w domu siedziałem, też z tego powodu, że miałem zawód miłosny, a może nawet kilka. Niespodziewanie szkoła średnia się skończyła i w ogóle nie miałem pomysłu na siebie i swoją przyszłość. Właśnie tak się stało, że jestem w Polsce, zmieniałem kierunki studiów, szukając swojej drogi, przywiodła mnie na psychologię. Aktualnie, to od października aktywnie zacząłem działać, mając nadzieję, że wszystko się polepszy. Byłem i jestem w organizacji studenckiej, jeździłem na konferencje w orgazacji i w samorządzie, chodziłem i dalej będę chodził na warsztaty teatralne, aby się pozbawić lęku przed wystąpieniami publicznymi (i dużo innych symptomów, które mogę napisać), będę kontynuował taniec towarzyski, dużo ciekwaych zajęć na studiach, chodziłem na psychoterapię indywidualną, musiałem zacząć grupową, ale 5 godzin dziennie przez 3 miesiące, nie mogłem tak sobie organizować czas, ponadto psychoterapeuta zastępczy, póki trzeba było czekać na psych. grup. mi nie bardzo się spodobał jak leczy, w ogóle, czułem się jak przychodzę do obcego człowieka, mówię o problemach i goodbye. Poznałem sporo ludzi, angażowałem się, integrowałem się, poszerzałem swoją strefę komfortu, starałem się być odważny i śmiały, byłem królem parkietu, poznałem sporo dziewczyn, próbowałem się spotykać z jedną, drugą... ale nie udało się nawiązać bliższą więź (mogę o tym więcej opowiedzieć), myślałem, że jakoś pojawią się przyjaciele, no bo angażuję się we wszystko, staram się być otwarty i spontanicznie rozmawiać z ludźmi, ale tak samo jak i z dziewczynami, nie udało się stworzyć z kimś bliską więź, znaleźć przyjaciół albo grono bliskich znajomych. Jeszcze dodam, że jestem prawiczkiem, mam 24 lata. Po Bożym Narodzeniu jak zobaczyłem, ile trzeba czytać na psychologii, to poczułem duży lęk, i zrezygnowałem ze wszystkiego, co robiłem na rzecz przygotowywania się do egzaminów, był to błąd, ponieważ nauka nie była efektywna, stałem się aspołeczny, pojawił się pozpodstawny lęk i zmartwianie się, objawy fobii społecznej, płakałem czasami, często siędząc w domu i nie wychodząc przez kilka dni z czterech ścian. Ale, zaliczyłem! 06.02 był ostatni egzamin i wszystko udało się zaliczyć. Ale teraz ciężko jest wyjść ze stanu, który mam. Już nie rozumiem, po co mi robić, te rzeczy, które robiłem w semestrze zimowym, i często myślę o sensu życia i samobójstwie (ale mam za dużo lęk, aby to zrobić i to jest głupi pomysł). Będę kontynuował warsztaty teatralne, ale po co? Co mi dały? Czy znalazłem przyjaciół czy dziewczynę, albo przestałem się bać wystąpień, coś się poprawiło, zmieniło? Nie. Po co mi organizacja? Poznałem dużo znajomych powierzchownie, czy są przyjaciele, grono bliskich znajomych, dziewczyna? Nie. Czy znajdę dziewczynę i przyjaciół, będąc w niej? Nie wiem. Ciężko mi idzie w ogóle rozmowa z ludźmi, czuję się napięty, i domyślam się, że widać ze strony, że jestem nieśmiały, wrażliwy i mam kompleksy. A kompleksy pojawiły się, bo przytyłem w czasie sesji. Nie wiem o czym z ludźmi rozmawiać, nie umiem rozmawiać o niczym. Próbowałem, wychodziło jakoś, ale myślę, że to była maska, którą długo ciężko na sobie trzymać. Jak poznaje się przyjaciół? Jak ludzie są w związkach? Dla mnie to zagadka. Dla większości społczeństwa to są podstawowe rzeczy, o których się nie myśli, to jest naturalne, i od dzieciństwa nauczyli się nawiązywać bliskie relacje z ludźmi. Próbowałem, bawiłem się marihuaną, na imprezach w organizacji wszystkich częstowałem, wszyscy byli zadowoleni, świetnie śie bawiliśmy, i co? Teraz będę próbował oczywiście pisać ludziom i spotykać się, ale nie wiem, o czym rozmawiać. Mogę słuchać i pytać ich, co się dzieje w ich życiu. Ale, jak zapytają mnie, to będę zdezorientowany, siedziałem w domu i studiowałem, i to wszystko? No dobrze, oglądałem filmy, uciekając od rzeczywistości i przeżywając razem z bohaterami ich historie, doświadczając "wirtualne" emocje i uczucia... pfff. Zapisałem się do fundacji wolontariackiej, gdzie udzielają darmowej pomocy psychologicznej, pójdę, ale nie wiem, co z tego wyjdzie. Chcę zapisać się na psychoterapię grupową, ale już plan zajęć mam i nie uda się tam ją wepchnąć. Czy mogę tutaj poznać ludzi z Warszawy, z kim można spędzać czas, kto jest też DDA/DDD? Jak zjednać sobie ludzi i znaleźć przyjaciół? :D (Dale Carnegie) Jak nauczyć się rozmawiać z ludźmi? Zauważam często, ze mówią cicho, niewyraźnie, plącząc język, monotonnie, ludzie mnie przerywają, może się tak zdażyć, że nie będę taki uprzejmy i wybuchnę złością i agresją, aby mnie słuchali i nie przerywali (często trzeba w życiu być nachalnym, aby coś osiągnąć). Widząc pary młodych ludzi, nie mogę na nie patrzeć, aż łzy mi się pojawiąją i zazdrość, ponieważ, nie rozumiem, jak im się to udaje, brrrr. Wydaje mi się, że moim celem w życiu mieć kobietę, którą będę kochał, opiekował się, i to jest najważniejszy cel. Razem całe życie rozwijalibyśmy się, zwiedzali świat, spędzali razem i osobno czas. Wiem, że teraz pojawią się zdania typu, nie trzeba mieć głównego celu mieć dziewczyny, tego one nie lubią, i myślą, że jestem desperatem i nieudacznikiem, który natrętnie szuka dziewczyny jak maniak. Tak naprawdę bardzo pragnę bliskości, dotyku, nawet nie chodzi o seks, poprostu bycie razem z nią - dziewczyną. DDD mieli w dzieciństwie mało kontaktu fizycznego z matką. Będę prosił o to psychologa, na spotkaniu :D W tym tygodniu będę jak sekretarka na słuchawce dzwonił do wszystkich poradni w Warszawie i zapisywał się na terapie. Słyszałem trochę o metodzie "12 kroków", to jest książka, jeżeli prawidłowo rozumiem, tak? Warto ją przeczytać, pomoże? :)

 

Przepraszam bardzo, że tak chaotycznie rozpisałem się i dużo, a nie w skrócie, jak chciałem, poprostu cały potok myśli wyrzuciłem w tej wiadomości. Mam nadzieję, że uzyskam rad, pomocy. Z góry dzięki. :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za odpowiedź.

 

Już zmieniałem kierunki studiów przez 4 lata, i męczyłem się tym, ponieważ nie wiedziałem, czego chcę. Psychologia jak najbardziej mi pasuje pod względem zainteresowań, lektury są ciekawe. Nie mam na siebie innego pomysłu, chcę mieć wyższe wykształcenie, przyszedłem po wiedzę, a nie po dyplom. Moim zdaniem, nie mam predyspozycji prowadzić psychoterapię. Jeżeli człowiek sam nie może poradzić sobie w życiu, to nie może kompetentnie pomagać innym.

 

Dlaczego uważasz, że sobie wymyśliłem?

 

W czasie sesji ciągle się stresowałem, miałem bezsenność, teraz też idę spąć bliżej rana, jestem zmęczony, jak budzę się (nawet, kiedy dużo śpię), w rozmowach z ludźmi jestem napięty, plączę język, obgryzam kompulsywnie wargi, skrobię sobie czoło, że od kilku miesięcy pryszcze nie znikają (czytałem, jeżeli ciągle tak robić, to może dojść do nowotwora), nie lubię i staram się unikać konfliktów (staram się unikać, ale jak trzeba coś wyjaśnić, robię to, ale często czuję poczucie winy), starałem się być pozytywny, wesoły, uśmiechnięty, dążyłem z uznaniem do ludzi, wszyscy mnie uważali za miłą osobę, chciałem dostać od ludzi uznania, żeby mnie polubili, starałem się coś robić dla nich, nie tylko brać, ale też oddawać, boję się wystąpień publicznych (pocenie się, utrata myśli, dekoncentracja, ciężko w ogóle coś powiedzieć w grupie osób czyli wypowiadać się w grupie, drżenie głosu, cichy i monotonny, niewyraźna postawa ciała, często nie kontroluję, chowam emocje w sobie, boję się wyrażać je, teraz mam dosyć niskie poczucie wartości i samooceny (ale zacząłem chodził na siłownię, biegać), ciągłe neurotyczne i natrętne myśli o tym, jak mnie oceniają, co o mnie pomyślą (ale wiem, że ludzie najczęściej są skoncentrowani na sobie i swoich problemach)), nie czy mam jakieś spójne normy i wartości, często czuję wstyd, jestem perfekcyjny, często nie mogę dokończyć, co zacząłem robić czyli prokrastynacja, nie mam bliskości w życiu, nie umiem rozkazywać albo poprostu się boję (jak to robić? zamiast mówić "Idziemy tam!", mówię "A może chcecie pójść tam, co myślicie?"), nie mogę zaspokoić swoich potrzeb społecznych(próbowałem szukać bliskich relacji, jedna z dziewczyn mówiła, że jestem idealny i świetny, ale nie ma "chemii" z jej strony, ale powiedziała, żebym się nie zmieniał, to było przed sesją), często nie czuję granic, jestem bezpośredni, wzmożona kontrola, ciężko zaufać ludziom, teraz jestem na huśtawce emocjonalnej, nie mam dokładnych celów w życiu i nie wiem po co, jak nie mogę zaspokoić podstawowych potrzeb jednostki, boję się odrzucenia i krytyki, zmienny nastrój, nie lubię się znajdować w tłumie, mogę tak kontynuować do nieskończoności... czy nie są to objawy DDD?

 

Opowiedzieć, jacy są moje rodzice i jak byli wychowywani, jak się ja wychowywałem? Z tego można też dużo wywnioskować.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nadwrażliwy,

Moim zdaniem, nie mam predyspozycji prowadzić psychoterapię. Jeżeli człowiek sam nie może poradzić sobie w życiu, to nie może kompetentnie pomagać innym.

Uporaj się ze swoimi problemami a później możesz prowadzić psychoterapie. Najlepsi terapeuci to tacy którzy uporali się ze swoimi problemami i prowadzą psychoterapie, wiedzą jak to pomagać bo doświadczyli tego na sobie. Życzę Ci tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem, nie mam predyspozycji prowadzić psychoterapię.

Zeby prowadzic psychoterapie musialbys skonczyc te psychologie a potem jeszcze 4 letni kurs zrobic

 

Wiem o tym, taki kurs może kosztować około 30000 złotych i po niej można liczyć na 2000 zł brutto, po 9 lat nauki. Brzmi śmiesznie, ale też żałośnie. Myślałem o innych specjalizacjach - coaching, psychologia pracy, organizacji, HR, może sądowa, a może dziecięca. Też, myślę, o Wielkiej Brytanii, żeby tam nostryfikować swój dyplom i szukać pracy, zobaczymy, jeszcze sporo czasu.

 

-- 09 lut 2015, 16:56 --

 

nadwrażliwy,
Moim zdaniem, nie mam predyspozycji prowadzić psychoterapię. Jeżeli człowiek sam nie może poradzić sobie w życiu, to nie może kompetentnie pomagać innym.

Uporaj się ze swoimi problemami a później możesz prowadzić psychoterapie. Najlepsi terapeuci to tacy którzy uporali się ze swoimi problemami i prowadzą psychoterapie, wiedzą jak to pomagać bo doświadczyli tego na sobie. Życzę Ci tego.

 

Dziękuję za odpowiedź. Zgadzam się z tym. Czy Pan zna takie osoby, a może Pan z zawodu jest psychoterapeutą? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×