Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Hej! Kiedyś też męczyłam się w nocy z zagryzaniem zębów. Było to tak mocne że rano szczęka mnie bolała. Albo miałam też takie sny że wszystkie zęby mi wypadają od tego zagryzania i jak się budziłam to sprawdzałam czy jeszcze je mam :? Ale na szczęście teraz już tego nie mam :smile: Samo jakoś przeszło, Tobie na pewno też przejdzie :)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zaczęło się jakieś dwa lata temu.Był wieczór już kładłam się spać i nagle coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać.Robiło mi się słabo,krzyczałam że nie czuję bicia serca nie mogłam złapać oddechu,poprostu myślałam że umieram.Nie wiem jakim cudem położyłam się i zasnęłam.Rano cieszyłam sie że jest już wszystko ok.Ale niestety po dwóch dniach to poskudztwo znowu powróciło.Jednak tym razem bylo gorzej bo doszły drgawki i miałam ogromny ból w klatce.Mąż wezwał pogotowie,przyjechał lekarz dał zastrzyk na uspokojenie i po 15 min było ok ale wtedy juz bałam sie tak bardzo że coś poważnego mi jest że postanowiłam następnego dnia pójść do lekarza rodzinnego i podjąć jakieś leczenie.No i zaczęło się,badania krwi,hormony tarczycy,wszystkie badania kardiologiczne plus neurologiczne i co?nic wszystko wporządku.Lekarze rozkładali ręce.Przez jakieś pół roku byłam częstym gościem na izbie przyjęć w róznych szpitalach aż wkońcu została zdiagnozowana nerwica.Ucieszyłam się że wkońcu wiadomo co mi jest i będzie podjęte leczenie.Udałam się do psychiatry,zapisała mi leki coaxil i sulpiryd,brałam to 3 miesiące.Niestety nie było żadnej poprawy.Odstawiłam leki i powiedziałam dość,jeśli sama sobie nie poradzę to żadna chemia tego nie zmieni.I stał się cud,wróciłam do pracy i cieszyłam sie że ataki sie skończyły,czułam sie dobrze.to trwało 8 miesięcy.Niestety,któregos dnia byłam w pracy i znów mnie to dopadło,zabrało mnie pogotowie,na miejscu dostałam zastrzyk i juz po chwili było wszystko ok.Po tym zdarzeniu nie pracowałam przez pół roku.Przez ten czas nie brałam na stałe żadnych leków,stosowałam tylko doraźnie hydroxyzynę.Czasem to pomagało.Kiedy skończyło się chorobowe i musiałam wrócić do pracy to nawet się cieszyłam,pomyślałam że lepiej będzie jak będę wśród ludzi,nie będę tak myślała o chorobie.Jednak to świństwo okazało sie silniejsze.Tym razem pracowałam 3 miesiące.Teraz znów jestem na zwolnieniu chorobowym,ale chyba teraz mam najgorszy etap bo od trzech tygodni poprostu boję sie wychodzić z domu.Dobrze że chociaz mam męża który bardzo mnie wspiera i pomaga przejść przez to wszystko.Dzięki niemu czasem uda mi się wyjść do ludzi ale sama to bym tego nie zrobiła.Boję się chociaż wcale nie wiem czego.Wiem że teraz to już powinnam pójść po pomoc do specjalisty ale to jest właśnie dla mnie problem.Na samą myśl o wyjściu ogarnia mnie paniczny strach i obawa.Nie wiem jak to dalej bedzie,wiem tylko tyle że potrzebuję pomocy i chcę z tego wyjść.Wiem że to będzie trudna walka z samą sobą ale wierze że to pokonam bo warto.Życie jest piękne i jeszcze wiele przedemną,dlatego nie poddam się!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już jako dziecko byłam nadpobudliwa. Przewrażliwienie i dziecięcy pesymizm, który pozostał mi do tej pory. Około 5 lat temu w szkole średniej wpadłam w "traumę"- około 3tygodniowa bezsenność, po prostu zero snu w nocy, potliwość, kołatanie serca, "wewnętrzna zmora". Myślałam, że umrę. Wtedy pomógł mi psychiatra i w dwóch tygodni wyszłam z tego. Wtedy brałam Afobam i Fevarin (to akurat krócej). I tak żyłam sobie przez te kolejne lata od tego incydentu jako nadpobudliwa nastolatka z ciągłym dołem, myślami o bezsensie ludzkiej egzystencji i swojej małości, i beznadziejności. W międzyczasie brałam różne specyfiki okresowo (od benzodiazepin poczynając, skończywszy na specyfikach z grupy wychwytu zwrotnego serotoniny, które na mnie osobiście działają delikatnie mówiąc źle).

Jestem na 3 roku studiów, mam prace obecnie, ale co z tego?3 m-ce temu horror powrócił- jak z podziemi. Jestem od tygodnia na L4 i czuje, że tak szybko nie wróce do pracy. Boje się jak cholera następnego dnia, jestem naszpikowana lekami i resztkami sił przechodzę sesję egzminacyjną. Przede mną obrona pracy licencjackiej, a moje samopoczucie poprawiło się może o jedyne 10%. Teraz horror przeżywam ze zdwojoną siłą i leki, które w normalnej sytuacji przyjmowałam w mniejszych dawkach- teraz muszę mieć zaserwowane w podwójnej dawce. Do tego problemy z wątrobą, którą mam zniszczoną przez leki. Gdybym miała więcej odwagi, rzuciłabym się pod 'pośpiech', nie mogę znieść tego letargu, nie nawidzę tej blokady umysłu i ciała, nie mogę się pogodzić z tym dlaczego akurat znowu ja, co takiego zrobiłam, dlaczego jestem gorsza od innych???

Mój ból sięga zenitu, lekarz ostatnio podsuwa mi kolejny lek, nie wiem co dalej. Gdyby nie najbliższa rodzina i narzeczony chyba bym już dawno pękła... I ciesze się, że znalazłam to forum, które pokazuje ile ludzi ma podobny problem do mojego. Dziękuje Wam:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez 10 lat męcze sie z... no właśnie do końca nie widomo z czym, gdzie tam! Nawet w przybliżeniu nie wiadomo.Przez 3 miesiące chodziłem do najlepszego psychologa w mieście , płace po 100 zł za wizyte i on pomimo szczerych chęci, nie umie powiedzieć czy to jakaś fobia czy kwestia osobowości.Co gorsze , nie sprawiło mi to specjalnego problemu, poprostu przestałem do niego chodzić .Ostatnie lata "choroby",od kiedy uświadomiłem sobie ,że to choroba po części poprostu przespałem.Miełem sie stać mędrcem,wielkim księdzem,duchowym przywódcą, geniuszem który odkrył wszystkie tajemnice życia, który funkcjonuje na innej płaszczyżnie niż zwykli ludzie.Tłumaczyłem sny :D , rozgryzałem ludzi, robiłem sobie psychoanalize, jeszcze troche a bym zaczął zginać łyżki wzrokiem.A wszystko to można sobie wsadzić, ponieważ to tylko ucieczka od świata rzeczywistego, tego w którym coś sie ze mną stało i nikt nie wie co.Czytam cały czas o różnych fobiach , zaburzeniach osobowości i im więcej czytam tym mniej wiem.Doprowadza mnie to do szału, rozbiłem już monitor i posiniaczyłem sobie kolana.Gdyby tylko ktoś umiał mi powiedzieć: to jest to to i to. Nie chce już ograniczać swojego świata.(choć pomimo poważnego ograniczania swojego życia, można powiedzieć że jest ono na swój sposub barwne :D , ubogie ale barwne).

A najlepsze jest to , że ja nie chce być zdrowy :shock: Powiedziałem to pani psycholog podczas spotkania.Oczywiście chce sie pozbyć tych debilnych lęków, ale na poziomie emocjonalnym nie do końca.Powiedziałem ,że obawiam sie ...no właśnie, czegoś bliżej nie określonego.Obawiam sie ,że jak przestane na siebie uważać , kontrolować i będe sobą będe zagrożony... ja nie moge stać sie sobą, nie moge do tego doprowadzić.Pisząc sobą mam na myśli część mnie.Teraz kwestia czy to coś co istnieje i tego nie akceptuje czy coś co sobie uroiłem(skrzywiony wizerunek siebie)?

Na koniec troche opisze to czego nikt nie może jednoznacznie ocenić.Jest to jakieś intensywne i zaskakujące zawstydzenie.Coś bardzo podobnego mają ci ludzie co sie czerwienią, strach przed konkretnym objawem.Z tym ,że to jest widoczne i porozchodziło sie po wszystkich dziedzinach życia.Najgorsze jest to, iż te objawy występują niespodziewanie.Nie jestem zestresowany, nie boje sie , zgłaszam sie do odczytania referatu i bach, cios.Potem już sie boje zawsze i nigdy więcej nie czytam referatów.Miałem okres rozpręzenia na obozie koszykarskim.Wszystko nagle zniknęło , nawet tego nie pamiętałem i nagłe po 1,5 tyg znowu cios.Potem unikam wszystkich osób i sytuacji w których mogłyby sie to powtórzyć.Do końca obozu uciekam przed wszystkim, do końca obozu i przez następne 8 lat, do dziś.Ma ktoś możę coś podobnego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wojtek_112 przeczytalam dokladnie! 8)

 

hm, tak w sumie to za bardzo nie wiem o co chodzi. jezeli nieodczuwasz lekow i sie nie boisz to moze te objawy, ktore ci sie zdarzaja to jest najzwyklejszy stres? np. duzo osob referujac bardzo sie denerwuje, glos im sie trzesie itd. i tez staraja sie tego uniknac, po wszystkim mija.

 

a moze poszukaj innego psychologa? opinia, ze jest najlepszy moze byc subiektywna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodziło mi o początekowe "wyskoki"i nie które póżniejsaze.Czuje sie dobrze ,wszystko gra, opowiadam historyjke , jestem w połowie i nagle, jakbym powiedział coś najgłupszego na świecie.Potem już sie boje i nie opowiadam, nie patrze ludziom w oczy, nie lubie jak mnie obserwują, cały czas pilnuje tylko tego żeby znowu sie nie zawstydzić.Nie tzręsą mi sie ręce itd..Dodam,że nie jest to takie urocze małe zawstydzenie i zawsze ludzie gremialnie pękają ze śmiechu i ja sie czuje jeszcze gorzej. Udaje ,że wiąże buty lub sięgam do plecaka.Wszyscy wiedzą ,że rżne głupa i ja wiem ,że oni wiedzą , iż jest to tylko rozpaczliwa chęć ukrycia twarzy.Poprostu nie moge pozwolić rzeby ludzie to widzieli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wojtek_112, ale czemu? czy to jest cos zlego? kazdy moze cos palnac czasem... ktos sie posmieje koncu przestanie i tyle. wiadomo, ze nikt nie lubi czuc sie zawstydzonym.

 

a moze w takich momentach pomysl sobie os smiesznego o tych wszystkich osobach za nim zaczniesz wiazac but albo sprobuj powstrzymac ta swoja ucieczke i zobacz cosie stanie. wydaje mi sie, ze nic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak jade do kraju ,juz wczesniej przygotowuje liste lekarzy do ktorych mam isc.Wszystko zawsze ok.tomografia usg morfologia.Fakt mam troche zjechany kregoslup szyjny.Problem w tym ze sam jestem wytrwalym poszukiwaczem chorob.Moja wyszukiwarka roi sie od tekstow w stylu bole plecow,bole nogi ,twardy brzuch ,zawroty glowy itp.Ostatnio doszedlem do stwardnienia rozsianego,teraz dam chyba spokoj bo tak naprawde jeszcze zwariuje,a przy mojej nerwicy byloby to nie na miejscu.Walcze z ta moja nerwica wytrwale,ale musze powiedziec ,ze jest oporna.Coz trzeba jakos zyc,pracowac itd.Wiem ,ze dam rade i to jest najwazniejsze.Zmiana pogody dla mnie, jest jak uderzenie mlotem meczy mnie strasznie.Ale nerwice tak ponoc maja.Pozdrawiam z Italii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No bardzo fajnie , napisałaś,że zawstydzenie to nic złego i ja sie pod tym podpisuje obiema rękami, ale to nie wiele zmienia.To był tylko przykład, to sie zdarza także w wielu innych sytuacjach.Widziałem program o fobiach;płacząca kobieta, panicznie przestraszona, perspektywa sie rozszerza i widać ,że psycholog trzyma przed nią piórko.Nie sądze rzeby powiedzenie jej :nie bój sie nic ci nie grozi wiele pomogło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wojtek_112 oczywiscie, ze powiedzienie "nie ma sie czego bac" nic nie pomaga, ale od czegos trzeba zaczac... walka z nerwica (w moim przypadku) to powtarzanie sobie, ze jest ok, ze nic mi sie nie stanie. nie jest to proste, czasem nie dziala, ale to nie znaczy, ze w zwiazku z tym mam sie poddac. chce normalnie wychodzic z domu, cieszyc sie wszystkim, a nie byc przerazona, ze cos mi sie stanie.

 

piszesz tak jakbym nie wiedziala o czym mowisz, ale ja doskonale wiem, doskonale pamietam jak nie moglam wyjsc z domu do sklepu 50 m od mojej klatki.

 

walka polega na nie poddawaniu sie, bo to wszystko jest w naszej glowie i tylko my, z pomoca psychoterapii i farmakologii (mowie o moim przypadku) mozemy sobie pomoc i nie jest to tylko moje zdanie, ale duzej ilosci osob na tym forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Ne wiem kiedy to się zaczęło. Chyba potrzebuje pomocy... Nie wiem co się ze mna dzieje...Moje życie wydaje mi się snem... Nie myslę co robię, bo dla mnie to sen... a za to sny spostrzegam jako rzeczywistość. Miewam straszne lęki. Boję się umyc zęby, twarz, jeździc samochodem, czasami nawet ufotowac herbate i się wykąpac. Często boje sie zasnac. slysze glosy... na przyklad jakby mrowki chodzily po podlodze, boje sie spac, bo mysle, ze w nocy cos mnie zaatakuje... boje sie robakow, bo mysle, ze mnie zjedza... mam natrectwa,czasami po kilka razy musze wracac do domu i sprawdzac czy na pewno zamknelam dom i np. zgasilam TV! czuje sie caly czas obserwowana, szpiewgowana.. tego sie juz dluzej nie da wytrzymac. lubie zadawac sobie bol... tne sie. Lubie gdy mnie boli,ale tylko wtedy gdy sama zadam sobie ten bol. Boje sie ludzi, ze mnie skrzywdza fizycznie. Nienawidze siebie, mam straszne kompleksy, jestem nic nie warta. juz wiele razy probowalam popelnic samobojstwo ( bo wydawalo mi sie ze to sen). boje sie wszystkiego, ludzie maja mnie za wielka panikare. czasami udaje, ze np wstydze sie gdzies isc.. a tak naprawde to jest lęk.Lęk przed tym, ze cos mi albo komus sie stanie, ciagle czuje czyjs wzrok na sobie. Czasami jestem bardzo agresywna. Czesto bez powodu... wtedy rzucam czym popadnie itd. Co mi jest? Czy ktos moze mi powiedziec czy jestem nienormalna?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Akasha666 drganie miesni i trzesace sie rece to moga byc objawy nerwicy. ja tak jak ashley uwazam, ze powinnas isc do specjalisty, bo to sie z toba dzieje nie wyglada za dobrze.

 

co do lekarza to chyba najpierw wizyta u psychologa, ktory jesli bedzie taka potrzeba skieruje cie do psychiatry.

 

na razie moze sprobuj jakichs ziolowych srodjw uspokajajacych np. kalms, persen, nerwosol i melissa itp. staraj sie relaksowac jakos, rob to co sprawia ci przyjemnosc (nie mowie tu o cieciu), sprobuj sie zastanowic co cie tak trapi, ale najlepiej idz do lekarza, bo czasem samemu nie da sie zdiagnozowac co sie dzieje, a tam ci napewno pomoga.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja niestety też siedzę w domu i ruszam sie do sklepu głównie. Siostra narzeka że ja nigdzie nei wyjdę a ja po prostu nie mogę. Koleżanka mnie zaprasza do kina a ja mimo że bym chętnie poszła, to nie pójdę bo boję sie że "coś mi sie stanie". Teraz po czytaniu o sepsie to już wogóle najchętniej unikam tłocznych miejsc i najchętniej bym tylko w domu siedziała. I tak próbuję znaleźć racjonalne wytłymaczenie dlaczego nie mogę mieć sepsy, ale niezbyt mi to wychodzi. Są choroby o których jak słyszę to tylko wzruszam ramionami (np. włośnica co teraz szaleje w zachodniopomorskim ale to akurat migiem wytłumaczyłam czemu nie mogę mieć) i są takie (właśnie sepsa) przy których jak czytam to odrazu sprawdzam czy napewno nie mam objawów. A najbardziej mnie przeraża fakt że sepsę bardzo łatwo pomylić z grypą bo mają podobne objawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc. Choruje jakies 5 lat, a moze 4, czy nawet trzy. Nie licze. Przez straszliwe objawy sie przewijalem. Od przeszywajacej depresji, ktora nie dawala wstawac z lozka po choroby somatyczne, az ktorych od wmawiania naprawde sie nabawilem. Dwa razy przez caly moj nerwicowy zywot odwiedzilem psychiatre, dwa razy probowalem sie leczyc, dwa razy bezskutecznie. Nie wiem jak to wytrzymam. Zaczynam miewac omamy wzrokowe, plakac czesto bez glebszych powodow. Nie wiem co robic ludzie, mam dosc zycia. Kazdy przypadek tutaj jest mi szczegolnie znany. Ja juz mialem wszystko co mozliwe. Teraz uwazam, ze zwariuje. Ze moje objawy na tyle sie poglebia, ze wyladuje w psychiatryku. Wszystkie objawy na to wskazuja. Nie mam sily. Moze sprobuje spac, zajrze tu z rana. Dobranoc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

duskfall, spokojnie. nigdy nie jest tak zle zeby nie moglo byc lepiej... nie mozesz sie poddawac, nigdy! bo jak sie poddasz to uznasz, ze pokonala cie twoja wlasna nerwica, chcialbys tak? zeby pokonalo cie cos co siedzi w twojej glowie? ja nie... sluchaj, nie rezygnuj z wizyt u psychiatrow, moze nie trafiles na tych wlasciwych? dobrze wiesz, ze znalezienie lekarza, a potem dobrych lekow trwa czasem dosc dlugo, ale musisz byc na to przygotowany. nie rezygnuj! idz szukaj dobrego specjalisty, widze, ze nie chcesz tak zyc, ale musisz to odczucie zamienic w motywacje do dzialania. pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też tak myślę. Nie można sie poddać a najlepiej to mieć dla kogo lub jakiegoś celu żyć. Ze mną było też bardzo źle, do tego stopnia, że chodziłam tracąc równowagę , trzymając się ścian, lekarz podejrzewał już nawet nowotwór (objawy somatyczne na to wskazywały)......ale mam dwoje małych jeszcze dzieci i to dla nich walczyłam. Udało się na tyle, że jakoś funkcjonuję a nawet wróciłam do pracy. Oczywiście nerwica mnie nie opuściła i dalej mnie nęka ale objawy są łagodniejsze i nie tak częste jak były. Odwagi - nie możesz się poddać!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Duskfall, przejrzałem Twoje posty i widzę, że od półtorej roku piszesz mniej więcej to samo: że chyba zwariujesz, że nie chce Ci się żyć i wyliczasz swoje objawy.

 

Żyjąc swoimi objawami nie wyjdziesz z nerwicy. To jest trwonienie energii. A energię trzeba zachować na rzeczy ważne. Objawy nie są ważne. Ważne są przyczyny. I normalne życie. Nic nie pomożesz sobie analizując to, że dziś boli Cię głowa, a wczoraj drętwiały nogi.

 

Trzeba wyjść z tego zaklętego kręgu "mam objawy->przejmuję się nimi->pogarszają mi się objawy". Trzeba przeznaczyć energię na ułożenie sobie życia, bo to nie ma sensu dać się pokonać nierealnym problemom. Już kiedyś pisałem: nerwica to piesek, który głośno szczeka, ale nie ugryzie, dopóki mu nie pozwolisz.

 

Ale Twoje problemy skądś się biorą. Z czegoś, co masz zakopane w swojej psychice. I czego pewnie boisz się ruszać. I tę przyczynę możesz spróbować wykopać i tu przyda się psychoterapeuta.

 

Ale na pewno nie pomoże Ci wyliczanie objawów i udowadnianie sobie jak ich wiele i jak to one uniemożliwiają Ci życie.

 

Wierz mi. Ja z tego wyszedłem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć dziewczyny!!! Widzę,żę nie ja jedna mam problem z kolejnym nawrotem nerwicy. Męczę się z tym świństwem już szósty rok, po tylu latach wreszcie pojawiła się nadzieja na prawie "normalne" życie. Po róznych kuracjach farmakologicznych i psychoterapii postanowiłam sama z tym walczyć, robiłam wiele podejśc i nic. Ale poznałam wspaniałego chłopaka, który pomógł mi znaleźć drogę wyjścia. Niestety jest ona trudne i żmudna, ale skuteczna. Strasznie ciężko jest na początku bez leków, ale jak sie przetrwa ten najgorszy okres to naprawdę czujemy, że panujemy nad sytuacja i nad atakami lęku. Mimo tego,że zdaję sobie z tego sprawę, od tygodnia znów zaczęły mnie prześladować ataki paniki, staram sie wytrzymywać je bez leków (wytrzymałam bez nich i było dobrze przez 8 m-cy), ale z każdym dniem złego samopoczucia słabnie moja wiara w to,że będzie dobrze. NAJGORSZE JEST ZWĄTPIENIE!!! Nie wolno sie poddać, jeśli raz nie uda się, to trzeba próbować drugi i tak aż do skutku, aż same zobaczymy, że to działa, że można zapanować nad nerwicą

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×