Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Kasia, chodzi mi o nerwicę, to nerwy, lęki powodują moim zdaniem twój ból głowy. A tu jest pewien paradoks - bojąc się bólu wywołujesz ból. I obawiam się że to może się u Ciebie samo nakręcać i stąd te częste bóle i lęki. Jeśli sama nie wytłumaczysz tego swojemu wewnętrznemu "ja", to polecam psychologa/psychoterapeutę. Ale wierzę w Ciebie, że sama dasz sobie rade :) Serdecznie pozdrawiam, 3maj się pocieszacz.gif

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Radze wam dobrze dajcie spokoj z tymi automatami. W niektorych przypadkach przewaznie u starszych osob pokazuja aparaty nadgarstkowe glupoty. Chcesz byc pewien wskazania - kup sobie tradycyjny aparat z pomiarem stetoskopem (sluchawki lekarskie) nie ma lepszej metody

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

postaram sie cos ze sobą zrobić,nawet jesli bedzie bardzo bolec nie bede sie tym martwić (takie mam założenie)

Dziękuję Wam jeszcze raz i Tobie Piotrusiu rownież

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O Chryste!

Robisz sobie 3 pomiary co 10 sekund? I dziwisz się, że każdy jest inny?

No to wiedz, że ciśnienia nie mierzy się co 10 sekund tylko najwcześniej po 5 minutach.

Jeśli chcesz być taki akuratny, to rób 2 pomiary dziennie: rano i wieczorem, zawsze o tej samej porze. Po 10 dniach wyciągnij jakieś wnioski.

Jak dla mnie i tak masz super ciśnienie- ja przed leczeniem miałam 230/180 i jakoś przeżyłam- ludzki organizm potrafi niejedno wytrzymać.

Pozdro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieświadomość najlepsza jest o ile nie masz nadciśnienia rozpoznanego jako choroby. Ciśnienie jest zmienne. W twoim wypadku jest bardzo dobre. Pamiętajmy, że na wzrost ciśnienia duży wpływ ma stres - możliwe, że denerwujesz się (czy wypadnie dobrze) samym pomiarem ciśnienia - tzw. syndrom białego fartucha. Co do ciśnieniomierzy nadgarstkowych, elektronicznych itp. to jedyną ich zaleta jest to, że nie musisz się znać na mierzeniu - na tym ich zalety się kończą. Najlepszym aparatem jest oczywiście ciśnieniomierz rtęciowy - taki jakiego używają lekarze - nadal uczę się nim mierzyć, a nie jest to łatwe :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak dla mnie i tak masz super ciśnienie- ja przed leczeniem miałam 230/180 i jakoś przeżyłam- ludzki organizm potrafi niejedno wytrzymać.

 

Wybacz dla mnie to zupełnie nie pojęte ale ty rzeczywiście musiałaś się ostro mścić na swoim ciele.

Swoją drogą to trudno mi uwierzyć że stres + alkohol + faje dają aż takie efekty. Ja piję 1-2 piwa dziennie, jeszcze niedawno paliłem paczkę fajek dziennie ( obecnie nie palę wogóle ) poaza tym biegam, pływam, skaczę a stres towarzyszył mi non stop nawet teraz ale jakoś sobie radzę :P mimo to staram sie kontrolować. Panikuje jak cisnienie mi skoczy powyżej 135/85 ( taka moja fobia ) Ciśnienie rzędu 230/180 musi być ostro odczuwalne dlatego jak na wstepie dalej nic z tego nie rozumiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od ponad 10 lat żyję i funkcjonuję z nieustającym uciskiem głowy - tak jakby ktoś założył mi obręcz na głowę i nie za mocno ją ścisnął. Jest to objaw nieustający - budzę się z tym rano i kładę się spać wieczorem. Jest to na pewno irytujące i zakłócające normalne funkcjonowanie, ale... przyzwyczaiłem się i da się z tym w miarę poprawnie żyć.

Próbowałem zawalczyć z tym na początku: badanie EEG i tomografia głowy nic nie wykazały, w odruchu desperacji zgłosiłem się prywatnie do psychologa - stwierdził silną nerwicę chyba depresyjno-egzystencjalną czy jakoś tak, leczenie określił ‘jako możliwe poprzez wieloletnią terapię psychologiczną’ . Pogodziłem się z tym, że tak widocznie ‘było mi pisane’- z przeznaczeniem przecież nikt nie wygra, ale nie wierzę w skuteczność leczenia przez terapię psychologiczną a lekami nie zamierzam się truć / nigdy żadnych nie brałem /. Oprócz ciągłego bólu głowy / właściwie ucisku - tak to jest odpowiednie słowo / zdarzają się mi czasami symptomy nerwicy lękowej - uczucie nieuzasadnionego lęku i nieokreślonej obawy, rzadziej jakiś nerwowy tik, czasami w stresowych sytuacjach kołatanie serca - zdarzyło się, że przez kilka dni utrzymywało się niemiarowe bicie serca a dokładnie rzecz ujmując dodatkowy skurcz co kilkanaście sekund. Trochę się tym wystraszyłem no i poleciałem do kardiologa - badania USG serca ok. na EKG parę razy wyszły te dodatkowe uderzenia. Diagnoza: lekkie zaburzenia przewodzenia na tle nerwowym. Leczenie: żyć na luzie i nie stresować się.

Minęło już sporo lat - moje 'przygody' zaczęły się gdzieś w latach 1992-1993 nie pamiętam już dokładnie. Dziś mam 33 lata, rodzinę i wspaniałego synka, a także ciekawą pracę. Nerwicę też mam. I objawy jak opisałem powyżej również. Ale mam to głęboko 'gdzieś' - ignoruję tę chorobę nerwów i umysłu jak tylko mogę. Nie chodzę po lekarzach. Nie biorę żadnych leków. Jak mam słabszy dzień mówię 'zdarza się' i nie ulegam słabości. Może Ci, którzy uważają że pomoc lekarzy / psycholog, terapia grupowa, leki, itp./ jest w podobnych przypadkach konieczna pomyślą – popełniasz błąd – lecz się! , ale ja pozwolę sobie z tym się nie zgodzić – czytając liczne posty na tym forum ‘walczących’ Koleżanek i Kolegów wydaje mi się, że im bardziej przejmujemy się prześladującymi nas nerwicami oraz zagłębiamy się w świat leków i lekarzy, tym bardziej ta choroba nas ‘pożera’. Po prostu – coś co początkowo tylko częściowo uprzykrza normalne życie, w końcu staje się samym jego sensem - nieustającą analizą naszego stanu, zachowań, dolegliwości i pesymistycznych rozmyślań o wyjątkowo trudnej uleczalności choróbska oraz naszego ‘odmiennego’ wizerunku odbieranego przez ludzi z zewnątrz / tych ‘zdrowych?’ ludzi /. I wtedy moim zdaniem właśnie zwycięża choroba i wtedy dopiero zaczyna być ciężko. O mojej nerwicy, ucisku głowy, kołataniu serca – nie wie właściwie nikt – no bo i po co? Czy to mi pomoże że będą się martwić starsi już rodzice, żona z malutkim dzieckiem, daleko mieszkające rodzeństwo? – wątpię, nie pomoże to ani mi, ani im.

Jedyne czego mi czasami brakuje, ale tylko czasami, to porozmawiać z kimś kto przeżywa coś podobnego, dla kogo nie są to ‘historie nieprawdopodobne’ wyssane z palca, kogoś kto stara się żyć normalnie tak jak ja i nie narzeka na swój los, kogoś kto uważa że szkoda każdego dnia i każdej sekundy oddanej zachłannej chorobie, kogoś kto pozwoli mi umocnić wiarę w siebie i w to co robię – czego serdecznie życzę sobie i wszystkim zebranym tutaj Forumowiczom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej! nie moge zmienic niestety leków bo nie mam czasu na skutki uboczne odstawienia a takze na skutki uboczne nowych leków :( musialabym miec kilka dni wolnych(a nawet dwa tygodnie) zeby to wszystko wytrzymac a przeciez nie moge opuscic zajęć i potem wytłumaczyć to tym, że mam nerwice i musialam wziasc sobie wolne ;/

ale oczywiście macie duzo racji i dziekuje wam za to co napisaliście wiem iprzyznaje racje ze sie nakrecam ale przeciez to jest element tej choroby więc po części nie mam na to wpływu!wczoraj było mi bardzo ciężko wieczorem padłam jak ścierka i bylo mi troszke lżej, ale co z tego skoro właśnie znowu wychodzę na zajęcia i juz sie zaczyna panika......a podobno pokonuje się lęk właśnie stykając się ciagle z sytuacjami wywołującym go, to do cholery czemu u mnie jest odwrotny efekt :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to nie będzie za bardzo wspierające, ale wydaje mi się, że takie ignorowanie nerwicy nie zaprowadzi Cię do czegoś dobrego. Myślę, że ukrywając swoje cierpienie (oj wiem, że nerwica to cierpienie....) przed najbliższą Ci osobą wiele tracisz. Być może nie chcesz martwić żony....ale zawsze mi się wydawało, że bycie z kimś blisko oznacza otwarcie się na tego człowieka, zaufanie mu i dzielenie się z nim różnymi, często trudnymi sprawami. Ja nie jestem aktualnie w związku i bardzo mi brakuje tego rodzaju wsparcie, ktore może dać tylko partner. I wydale mi się, że Ty w swojej chorobie mógłbyś takie wsparcie otrzymać, ale nie dajesz sobie szansy. Nie wiem jakie więzi łączą Cię z najbliższymi, ale podejrzewam, że łączą ;) Nie odgradzaj się od siebie i bliskich roobeek33! ;) pozdrawiam!

 

P.S. i zawsze chyba możesz liczyć na ludzi z forum nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Byłem na spirometri i wszystko wyszło dobrze jescze puzniej jade do pulmonologa żeby zobaczył wyniki, ale cały czas mam to że nie moge nabrać pełnego oddechu :) troche lipa .wsumie to morze być jak z tym sercem co mnie bolało kiedy sie dowiedziałem że wszystko jest ok przeszło po kilku dniach oby z tym tak było

 

3majcie sie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam to samo:) Jakby cos naciskalo na moja klatke, ze nie moge wziac glebokiego oddechu, staram sie oddychac baaaardzo gleboeko, ale to nie pomaga:) generalnie przyzywaczilam sie do tego, nie wpdam w panike, w miare psychoterapi brak oddechu pojawia sie coraz rzadziej, a i wyrobilam sobie odruch Pawlowa na brak oddechu biorąc magnez:) Zreszta lekarz po EKG i innych tematach powiedzial mi ze to na tle newrowym i kazal brac magnez, wiec biore :)

 

[ Dodano: Wto Lut 13, 2007 5:32 pm ]

A poaztym podobno astma czesto jest na tle nerwowym, wiec trza najpier wyleczyc emocje a potem wziac sie za reszte ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

musisz starać się wzbudzić w sobie poczucie, że ten lęk to kompletna bzdura i nie ma czego się bać... trudno mi to wytłumaczyć... jakoś to trochę uspokaja, jeżeli czegoś się boisz, to nie myśl o tym jak o czymś strasznym bo wtedy właśnie się nakręcasz - zajrzyj tu http://www.forum.nerwica.com/studia-ogolnie-szkoa--vt354.html może znajdziesz coś dla siebie stąd. Pozdrawiam serdecznie!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak tylko że ja mam ten brak nabrania pełnego oddechu cały czas :( W sumie to myśle że niema sensu o tym wogle myśleć może przejdzie a może nie, teraz jak wiem że nie jestem na nic chory to może to przejdzie samoistnie a jak nie to wale to i żyje dalej :D wkońcu sie do tego przyzwyczaje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aniołku rozumiem co czujesz. Czasem jest już dobrze, a później znowu dołek, nic nie ma sensu, nerwica włazi z buciorami, człowiek się stara, a efektów nie widać.

Pocieszę Cię, że to przez co tak fatalnie się dzisiaj czujesz, jak bardzo cierpisz sprawi, że będziesz i stajesz się silniejsza. Taki zmasowany atak nerwicy umacnia nas, sprawia, że później może już tylko być lepiej (jeśli tylko się postaramy.)

Rozumiem też Twoje rozgoryczenie faktem, że mimo konfrontacji z lękiem w trudnych sytuacjach on ciągle się pojawia. Nie przejmuj się: z czasem lęk odpuści,a to co teraz z Tobą wyprawia to jego ostatnie podrygi-próbuje jeszcze coś udowodnić, ale co można udowodnić człowiekowi, który przez nerwice przeszedł katusze, o której normalni ludzi nawet nie śnili.

Nerwica przez to, ze nas tak ostro doświadcza sama kręci na siebie bat. Bo pozornie nas niszcząc- daje nam siłe i wzmacnia.

Wierzę, że dla nas słońce też jeszcze zaświeci. W końcu wiosna się zbliża.

A jak Ci będzie źle na uczelni to pomyśl o nas wszystkich tu,którzy w tym samym czasie najprawdopodobniej czujemy to samo. I dajemy radę!

Ta szmatka nerwiczka może nas pocałować w jędrne poślady. O tak!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mieszkam z moim chłopakiem u jego rodziców. Jego rodzina w porównaniu do mojej jest normalna. Wszyscy są dla mnie mili i czuję się tu bezpieczna(czego zawsze brakowało mi w domu) i wkońcu szczęśliwa. Mam wsparcie w moim chłopaku, pomaga mi jak tylko może. Myślałam że to wystarczy i że to całe zło juz zniknie ale niestety nie. Chcę sobie z tym poradzić i chcę mieć górę nad nerwicą a nie ona nade mną, ale niestety to ona ma narazie nade mną przewagę... :cry:

 

[ Dodano: Pią Paź 20, 2006 5:51 am ]

Wczoraj przeżyłam dzień w szkole. Przeżyłam go bez nerwów. Były takie chwile że zaczęłam czuć że lęk daje o sobie znać, ale z całych sił skupiłam się na oddychaniu i uspokojeniu. Starałam się też nie myśleć o nim i zajmować mysli czym innym. Ciężko było ale dałam radę. Wiem że cały czas będę musiała z tym walczyć. Ale dla takich chwil jak wczoraj warto!

Czy ktoś ma podobne problemy z tym jedzeniem w szkole? Jeżeli tak to napiszcie jak sobie z tym radzicie.

 

[ Dodano: Pią Paź 20, 2006 10:21 pm ]

Dzisiaj byłam u dentysty. Przyjmuje on w wieżowcu na ostatnim piętrze. Zawsze miałam lęki, bo bałam sie wchodzić tak wysoko, ale pół biedy bo szłam schodami. Do windy w życiu nie wsiądę! Już w połowie drogi czułam że ogarnia mnie lęk, serce tak mi waliło że myślałam że zaraz wyskoczy ze mnie. Ale starałam sobie mówić że nie mam się czego bać, zaczęłam oddychać żeby choć trochę uspokoić serce. Ale biło cały czas, raz szybko a raz wolniej. Ale powtarzałam sobie że to wytrzymam bo jestem silna! I udało mi się. Wychodząc od dentysty szłam i czułam jakbym się unosiła nad powierzchnią, byłam szczęśliwa i dumna że udało mi się udało być silną! ;)

 

[ Dodano: Wto Paź 24, 2006 11:43 pm ]

Jakie są wasze sposoby radzenia sobie z nerwicą? Piszcie!

 

[ Dodano: Sro Paź 25, 2006 10:35 pm ]

Nie znacie sposobów na radzenie sobie z nerwicą? Nie wierze! Piszcie jeżeli ktoś zna jakieś i chciałby się ze mną nimi podzielić. :lol:

 

[ Dodano: Czw Lis 02, 2006 11:01 pm ]

Czemu nic nie piszecie? :cry:

 

[ Dodano: Sob Lis 11, 2006 12:59 pm ]

Jeżeli ktoś chciałby ze mną porozmawiać piszcie agathy87@tlen.pl

 

[ Dodano: Wto Gru 05, 2006 8:48 am ]

Zrobiłam krok do przodu. Umówiłam się na wizytę u psychitry. Idę do niego w czwartek. Mam nadzieję że on mi pomoże, bo ja już nie radzę sobie sama ze swoją nerwicą.

 

[ Dodano: Wto Lut 13, 2007 7:15 pm ]

Witajcie. Dawno nie pisałam. Nawet nie wiem czy kogos zainteresuje to co napiszę. Ale napiszę bo nie mam z kim o tym porozmawiać. Byłam u psychiatry. Przepisał mi lek Zoloft. Biorę go od grudnia. Na początku czułam sie fatalnie, później troszkę lepiej, ale ostatnio znowu źle. Jestem coraz bardziej nerwowa. Codziennie śnią mi się koszmary odkąd biorę leki. Chciałam przerwać ich branie i chyba tak zrobię. Bo czuję że taraz czuję się tak samo. Dalej mam lęki i nie potrafię z nimi walczyć, Nawet nie wiem jak :cry:

 

[ Dodano: Sro Lut 14, 2007 10:32 am ]

Wstyd mi się przyznać ale boję się. Boję się każdego dnia w szkole, boję się że nie poradzę sobie i nie wytrwam do końca zajęć, boję się że znowu będę musiała wychodzić z klasy, bo serce znowu zacznie mi szybko bić i nie będę znowu w stanie tego opanować, boję się że znowu będę tym wychodzeniem zwracać na siebie uwagę klasy, boję się że znowu gdy się zdenerwuję w szkole będę odczuwać mdłości i będę musiała bieć to toalety, boję się że na lekcjach znowu będziemy opowiadać o drastycznych historiach i będę przez całą lekcję siedzieć sztywno, nie będę mogła oddychać, serce będzie mi walić jak oszalałe, znowu będą mdłości i wtedy znowu będę musiała wyjść z klasy, boję się że znowu nie będę mogła nic zjeść w szkole, boję się że nie wytrwam do końca roku szkolnego, boję się że lęk znowu ma nade mną przewagę, boję się że zwariuję, boje się pójść do supermarketu, boję się przebywać wśród tłumu, boję się wsiąść do pociągu czy autobusu. Napisałam to i jest mi troszkę lżej bo się wygadałam. Ale jest mi nadal ciężko bo nie wiem co mam dalej robić. Lęki utrudniają mi normalne funkcjonowanie, ograniczają mnie. Nie mam już siły stawić im czoła, bo gdy nawet to zrobię lęk i tak jest górą. Boję się i nie wiem co mam dalej robić :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja też studiowałam z tą chorobą też uciekałam z zajęć i szłam płakać do kibla, popełniasz ten sam błąd co ja, nie leczysz się, ja też myślałam jak to bedzie kiedy przyniose zwolnienie od psychiatry, twoim jedynym wyjściem jest dobre dobranie leków i regularne wizyty u psychiatry tylko wątpie żebyś to teraz zrozumiała , ja musiałam dotknąć dna żeby zacząć się leczyć i tak ma chyba większosc ludzi, moje dno polegało na tym że mój stan nieleczony pogorszył się tak bardzo że czekał na mnie szpital i wiele innych rzeczy o czym nie będę pisać żeby cię nie straszyć, chce ci tylko powiedzieć żebyś jednak pomyślała o dobrych lekach i leczeniu bo nerwica może się rozwijać

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Weronika ma racje! Jesli nie przestaniesz myśleć w ten sposób, co inni powiedzą, albo, że nie możesz teraz zawalić szkoły bo... Bo co?! Sama widzisz, że jest z Tobą coraz gorzej... Musisz wziąść oddech, na jakiś czas się wyłączyć od tego wszystkiego i podjąć leczenie u dobrego psychologa! Same leki na dłuższą mete nie pomogą, ale ty widocznie jeszcze masz siłe się bronić, tylko, że robisz to w nieodpowiedni sposób! Ja też przeżyłem piekło, mówiąc bliskim o moich dolegliwościach widziałem i czułem niezrozumienie, ale w pewnym momencie miałem tak dosyć tych moich silnych stanów lękowych, że zaczołem mieć w dupie, to że inni w to nie wierzą! Zacząłem opuszczać szkołe, zawalać pracę, i miałem to gdzieś, zależało mi najbardziej na świecie na tym , aby wyzdrowieć, a reszta przyjdzie sama... Co się odwlecze, to nie uciecze! Pomyśl o tym i PRZESTAŃ nakładać sobie sama presję, że musisz, żę nie wiadomo co będzie jak coś sobie odpuścisz. Bo nic nie musisz i nic się nie stanie jak sobie przez jakiś czas wyluzujesz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ale pamiętaj, kosztem podjecia leczenia!!! Pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam taki aparat na nadgarstek i puls ZAWSZE jest zanizony o 15 - 20 pykniec ... Nieraz sie przestraszylem sam siebie ze mam np 45 albo 50 pulsu a zazwyczaj to mialem po 90+ Jesli z takim macie problemy to jeszcze nie tragedia bo on zawsze cos podniesie albo cos obnizy albo wcale nie zmierzy itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam. OLIWKO na oczatku pwiiem ze nawet ztego shitu jakim jest nerwica mozna sie wyleczyc! ja choruje od roku dosc intensywnie tzn nie dawalam juz rady funkcjonowac noralnie w spoleczenstwie, stres i nasilajace sie leki i fobie doprowdzily mnie do skrajnego stanu kiedy poczulam ze nic juz nie ma sensu bo przeciez i tak nie mam sil niczego sama zrobic zaltwic o nic sama walczyc,o swoj cele zyciow ei marzenia ktorych mialam tak wiele poki nie pojawil sie ten shit i byly momenty ze zwatpilam do tego stopnia ze zupelnie zamknelam sie przed swiatem majac 22 lata odizolowalam sie od przyjaciol, od chlopaka ktorego bardzok ochalam ale nie chcialam zeby to wsyzstko co mnie dotyka dotykalo go wiem ze popelnilam blad bo byc moze stracilam go na zawsze,a kochalismy sie naprawde i chcial przejsc przez to ze mna,ale to mnie zabijalo,chcialam byc sama az ktoregos dnia stracilam go..stalam sie opryskliwa i zupelnie inna osoba ta choroba po prostu nie pozwalala mi byc soba,zniweczyla mnie zabila we mnie to co najlepsze, pisze to bo choc tak sie stalo zostala iskra optymizmu i chec walki i pomyslalam ze jedyne co moze mnie uratowac to PSYCHOTERAPIA tak wiec w akcie desperacji poszukalam w necie, zadzownilam i to byl pierwszy i najwazniejszy krok do wolnosci!!! BLAGAM WAS LUDZIE O JEDNO NIE ZOSTAWAJCIE Z TYM SAMI. TO PRZYKRE OLIWIO ZE WALCZYSZ Z TYM OD 10 LAT NIE WIEM CZY SAMA,ALE JESLI TAK TO ZALUJE ZE STRACILAS TYLE CENNEGO CZASU, ALE WYTRWALAS JESTES TRWASZ I NIE PODDAWAJ SIE ,jesli jeszcze nie podjelas sie leczenia u specjalisty zrob to prosz ejaknajszybciej to naprawde POMAGA,TO NIE JAKIES CZCZE GADANIE! WTEDY WSZYSTKO SIE SAMO POTOCZY,TRZEBA TYLKO NAPRAWDE CHCIEC I POZWOLIC POKIEROWAC SOBA TROCHE INNYM! JA LECZE SIE PROCZ TEGO FARMAKOLOGICZNIE I ZOBACYZLAM ZNOW SWIAT W INNYM WYMIARZE WSZYSTKO ODZYSKALO SENS,WYSTARCZYLO MIEISAC TERAPII U PSYCHOLOGA PIERWSZY RAZ PRZEZ CALY MIESIAC CZUJE ZE ZYJE ZE MAM SILE BY ZNOW SIE BAWIC SPOTYKAC ZLUDZMI, Z ENTUZJAMEM JEZDZIC NA UCZELNIE I PODJAC W KONCU PRACE.TO CO JESZCZE MIESIAC TEMU WYDAWALO MI SIE NIEREALNE DO ZROBIENIA,TERAZ naprawde chce znowu zyc jak inni zdrowi, mysle ze to dopiero poczatki byc moze to powroci ,ale musze wykorzystywac kazda okazje teraz gdy czuje ze moge zyc normalnie.ta choroba mnie blokowala we wszysktim niemal!a teraz po mieisacu regularnych spotkan i rzmow z psychologiem,po miesiacu farmakologii (delikatnie bo 1 tabletka dziennie) czuje ze Boze moge wszystko,odzyskalam poczucie wlasnej wartosci i pewnosc siebie,swoj optymizm zyciowy i to wszystko co zabila we mnie ta choroba. MYSLE ZE KAZDY Z NAS MOZE TO UZUCIE OSIAGNAC JESLI TYLKO NIE ZWATPI NIE SKRESLI SIEBIE DA SOBIE SZANSE!! LUDZIE TO PROSTE: PSYCHOTERAPIA W RAZIE POTRZEBY LEKI (ja nie mam zadnych efektow ubocznych ale wiadomo to spraw aindywidualna,ale leki dobiera sie tak dlugo az poczujemy ze to jest to,w moim przypadku pierwszy lek okazal sie skuteczny i nie poczulam ze wrzucam w siebie chemie wogole) zycze wam rownie ztego z calego serducha! bedzie gites tylko nie rozkladajcie rak walczcie do upadlego! ja przeszlam pieklo ale wiem juz ze bedzie dobrze znow zaswieci slonce!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja historia jest podobna do twojej loqata. Ja tylko nie biore zadnych lekow:) ale tez po ok 1,5 miesiaca psychoterapi zaczynam normalnie funkcjionowac:)

Z nerwicy da sie wyjsc:)

dopiero 1,5 miecha minelo a teraz ja juz wiem ze newrica to najlepsze co moglo mnie w zyciu spotkac...

Tylko sie zastanawiam jak ja zylam te 27 lat do tej pory??

Jak dawalam rade??

Teraz dopiero ucze sie zycia, i zaczynam zyc naprawde:)

Lepiej pózno niz wcale ;)

Pozdrowienia dla was wszsytkich, mojej rodzinki z forum.nerwica.com:)

znikam na jakis czas:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×