Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Kamusia, musisz wiedziec, ze my tez mamy prawo do gorszego samopoczucia i mozemy to okazywac innym.... jezeli ten ktos jest dla nas rzeczywiscie przyjacielem, to zrozumie, albo lepiej - zaakceptuje, a juz na pewno powinien wysluchac... to ze ukrywasz swoj strach, to przede wszystkim oszukujesz sama siebie... u nas niestety tak jest, ze zawsze staramy sie byc perfekcyjni, nam nie wolno na chwile slabosci, my musimy byc gotowi na wszystko i pomocni dla innych... a gdzie nasze potrzeby??? dopoki ich nie poznamy i nie zaczniemy dbac o nas samych, to nigdy nerwiczka nas nie opusci...

dlatego chyba lepiej czasami pomyslec o samym sobie, zastanowic sie czego ja tak wlasciwie chce, czy to co robie w zyciu jest zgodne z moimi potrzebami, a nie tylko myslec o innych i stac na wysokosci zadania, ktore i tak sami sobie wyznaczamy, bo nikt tego od nas nie wymaga...

pozdrowka :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem sama z nerwica od 3 tygodni,sama bo zawsze ktos ze mna był a od 3 tygodni mój facet jest zagranica,zmusiła nas do tego sytuacja finansowa,dla mnie było to niewyobrazalne zostac sama z 3 dzieci i z nerwica lekową :roll: wiecie jak to jest gdy człowiek sie boi wszystkiego,wdodatku nie mam tu rodziny,nie wiem jak sobie radzic z ta samotnoscia boje sie ze cos sie moze stac dziecia ze ja moge ich niedopilnowac,nie wiem jak to wytłumaczyc to takie głupie mysli,dlatego tez dawno mnie tu nie było,miotam sie z własnymi myslami,szwedam sie pod domu nie wiem co ze soba zrobic :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kretka dziekuje za ze odpisałas masz racje.. z tym ze juz nigdy nie bedzie jak przed nerwica.. dobija mnie ta mysl.. bo hmm.. juz nie bede szczesliwa.. nigdy.. a wyjście zewsze jest.. i napewno kazdy z nas o nim myslał.. Ja poprostu nie mam siły;(

 

[ Dodano: Sob Wrz 02, 2006 4:35 pm ]

Martuśka86 dziekuje Ci równiez za słowa otuchy... pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jowitko... Mogę sobie wyobrazić, jak strasznie się czujesz... Będę za miesąc w okropnie trudnej sytuacji, nie wiem, jak ją przeżyć... Wyprowadzam się z domu, równocześnie zaczyna się rok akademicki. Mąż pracuje, nie będzie się mógł mną zajmować, odwozić na uczelnię (a to jest najtrudniejsze)... Jestem bliska załamania nerwowego, nie chce mi się żyć i walczyć... Kurczę, trzymajmy się, co mamy za wyjście? Poradzisz sobie. Masz dla kogo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kobieto! Przy ziarnicy nie miałabyś OB 12, tylko 112! I nie kombinuj z tymi węzłami! Mój mąż ma powiększone węzły chłonne odkąd go znam i nic mu się nie dzieje,nie myśli o tym i czuje się świetnie. Jak je będziesz cały czas macała,to nigdy Ci to nie da spokoju. Czasami u szczupłych ludzi węzły chłonne są bardzo wyczuwalne, nawet gdy nie są powiększone.

Nic się nie bój- będziesz żyć! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kretko ... co się dzieje? dziś masz gorszy dzień? gdzie ta dziewczyna co zdobyła śmietnik i blok ze wsparciem ? Przeciez jesteś silną kobitka ;) nic się nie dzieje trochę za dużo myślisz ... Sama nigdy nie jesteś zawsze jest ktoś kto duchowo Ciebie wesprze ... ;) Dużo siły i mało czasu do myślenia ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to głupie,ale jak ja się cieszę kiedy to czytam! Od razu mi lepiej,kiedy widzę że nie tylko ja to mam! Mam wszystkie wymieniane tu na forum objawy! I czasami zastanawiam się ,w jaki jeszcze sposób moja nerwica mnie zaskoczy!

 

Jak? Zniszczy ci życie, "skradnie" wszystko co kochałaś, wpędzi cię w samotność i sprawi, że będziesz chciała umrzeć - obojętnie jak, obojętnie gdzie. Byle tylko się tego pozbyć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jowitko poradzisz sobie ... do tej pory dawałaś sobie radę to teraz też dasz , pamiętaj że to są tylko myśli które sprawiają że się martwisz. Zresztą jesteś jak każda matka która się martwi o swoje pociechy ,tylko że dodatkowo masz w sobie lęk . Sytuacja w jakiej jesteś nie będzie zawsze , Współczuje Ci bo wiem jak dodatkowo tęsknisz za mężem i wszystko teraz masz na głowie ;) ale widocznie jesteś odpowiedzialną osobą bo chyba mąż by nie zostawiał Ciebie samej z dzieciaczkami ,na pewno wierzy i ufa że sobie poradzisz... i tak zresztą będzie ! Bo jesteś silną wspaniałą kobietą i mamusią i żoneczką i.... nerwuską ;) Pozdrawiam Cię ciepło i główka do góry dasz radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Patti nakrzyczę na Ciebie ! ;) odgoń szybko takie myśli ,żeby skorzystać z takiego wyjścia trzeba być tchórzem ! życie takie już jest że raz mamy wspaniałe chwile ,a czasami mamy gorsze dni... trzeba zawsze mieć nadzieję że tych wspaniałych będzie wiecej niż tych gorszych. My jesteśmy zdrowe fizycznie mamy szanse pozbyć się tych naszych panik i lęków ,bo zobacz sa tez osoby które takiej nadzieji już nie mają ,ale cieszą się każdą daną im chwilą. Dużo wiary i siły Patti ! pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc Kretka, to chyba taki dzien dzisiaj, bo mnie tez dopadla jakas pustka i przerazenie zyciowe.... ale nie martw sie, bo nie jestes sama, masz tu nas wszytskich, a w domciu masz brata... zajmijcie sie czyms, pograjcie w karty albo co, i samo przejdzie... tylko nie siedz i nie mysl... no glowa do gory

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak? Zniszczy ci życie, "skradnie" wszystko co kochałaś, wpędzi cię w samotność i sprawi, że będziesz chciała umrzeć - obojętnie jak, obojętnie gdzie. Byle tylko się tego pozbyć.

Dokładnie tak miałam, zabrała mi wszystko, co kochałam, przyjaciół, spokój, uśmiech, radość, beztroskę, zdrowie....spadłam na dno, chciałam umrzeć, ale nie umarłam, najsilniej jak potrafiłam odbiłam się od dna i sama, samiuteńka walczę z nią każdego dnia. Czasem wydaje mi się, że wygram, ale wiem, że ona wróci, bo próbuje każdego dnia. Ale ja też tak łatwo nie odpuszczę, jestem na dobrej drodze by w końcu przejąć stery i zacząć żyć bez niej, choć ona tak wiernie trwa przy mnie od 20 lat niczym najlepsza przyjaciółka....Rozpanoszyła się w moim życiu, bo nie umiałam powiedzieć jej wynocha......Teraz choć nie biorę leków czuję się dobrze. Zmieniam swoje myślenie, wychodzę do ludzi, a to wszystko dzięki Wam. Dajecie mi siłę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jowitko, napewno jest to trudny okres w Twoim życiu.Zobaczysz poradzisz sobie. W tak ekstremalnych sytuacjach czesto jest tak ze nerwica nam odpuszcza.Mialam kilka razy takie doświadczenie. Zastanow sie bo może potrzebujesz lekow aby teraz pomogly Ci przetrwac.Mysle jednak ze opieka nad dziecmi zwyciezy nerwice. Powoli oswoisz sie z mysla ze teraz Ty jestes ta najwazniejsza osoba w domu.Odwagi kochana a napewno bedzie dobrze .Chyba tu wszyscy trzymamy za Ciebie kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kretko ..załosne to by było gdybyś się poddała i była roślinką . Chodzenie koło bloku to dla niektórych z nas jeszcze coś nie do osiągnięcia ... a ty już jesteś na wyższym etapie ;) i jesteś bliżej celu ,bo stale próbujesz mimo chwil słabości nie poddawaj się ! Nie możesz się teraz cofać przed tobą tylko droga do przodu...czyli naokoło bloku ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witaj Kretko - no widzisz już przeszło - to tylko objaw nerwicy!!! Słuchajcie wczoraj i dzisiaj muszą być jakieś niekorzystne fronty albo ciśnienie dla nas nerwicowców. Jeszcze całkiem niedawno pisałm i motywowałam do walki z tą "cholerą" (wiadomo o co chodzi) ale wczoraj zwątpiłam. Poszłam do pracy i czułam się dobrze, w pracy luz nic sie nie dzieje i nagle jakby mi ktoś wywrócił mózg do góry nogami, poczułam się źle, pogoniło mnie kilka razy do toalety, poczułam drżenie wewnętrzne i typową panikę ale najgorsze z tych objawów to jakby ciśnienie od czoła w stronę uszu (dosłownie jakby ktoś pompował mi balon w przewodach słuchowych), co powodowało ciśnienie, szum uszny i niedosłuch - wraz z tym objaw utraty równowagi i uczucie że zaraz padnę. Oczywiście zwolniłam się do domu i cały Boży dzień miałam takie objawy. Dzisiaj tez klikukrotnie ale da się żyć. Czy ktoś też ma takie dziwne objawy?

Widzisz Kretko, dopadło nas ale przejdzie, nie dajmy się !!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam łzy w oczach i znowu strach i zwątpienie, bo zaatakowała znowu, znienacka,chcę was motywować tak ja ja siebie motywuję, że mam dla kogo żyć i walczyć, chcę i dla siebie samej ale nie mam sił kiedy wraca..... drugi dzień mnie trzyma choc dzisiaj troche mniej ale wczoraj koszmarny dzień, musiłam zwolnic sie z pracy, jakieś ciśnienie jakby dmuchanie balona rozsadzało mni przewody słuchowowe prowadząc do szumów usznych, niedosłuchu, zaburzenia równowagi - zaniepokoił mnie ten stan choć nie jest mi obcy. Dzień przedtem zrobiłam sobie wyniki - wszystko OK, to co jest??? Tak bardzo boje się tych wszystkich objawów ze strony głowy, przecież to tak ważny organ, jak coś się w końcu stanie? Straszne uczucie, chce mi się ryczeć.....ale ma dzieci musze walczyć, muszę!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesu jak fajnie że odkryłam tę stronkę. Codziennie coś nowego odkrywam, nie czuję sie juz taka samotna i nie traktuje siebie jako dziwadło. Wiem że wszystkie te objawy miałam i ja. Porobiłam sobie badania i wszystko ok, ale ostatnio złapałam sie na tym, że ukąsił mnie kleszcz no i oczywiście po tygodniu czekania poszłam do lekarza bo przeciez "mam boleriozę". Jak to cholernie utrudnia zycie o AIDS też myślałam ale jakoś to przezwycięzyłam. Musze uwierzyc że teraz tez mi nic nie jest ale jest to trudne. Kretka mój mąz tez ze mną ledwo wytrzymuje ale czasem oboje śmiejemy się z moich objawów ale czasem wcale nie jest tak wesoło - wtedy na prawde czuję że umieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem, czy powinnam przywitać się gdzieś indziej. To chyba bez znaczenia. Przypadek, a może nie, że trafiłam na tę stronę. Walczę ze sobą od lutego. Od miesiąca chodze na terapię. Ale chyba dopiero dzisiaj, po przejrzeniu forum, zaczynam wierzyć, że to co się ze mną dzieje, to faktycznie tylko nerwica, a nie jakiś niezdiagnozowany feler. Od lutego mam objawy, w sumie mało jest takich dni, kiedy ich nie ma. Zawsze coś jest nie tak.

 

Objawy zmieniają się - pewnie były już wszystkie.

 

Teraz czuję ucisk w głowie, zwłaszcza z tyłu, głowa jest ciężka, nie kręci mi się w niej, ale cały czas coś tam się dzieje, rusza, faluje, zatyka mi uszy, słyszę też w nich "ciamkanie" przy ruchach, przełykaniu śliny, szumi mi w nich, mam nerwobóle z lewej strony, drętwieje mi lewa ręka, często czuję jakieś takie niemożliwe otępienie, ciepło w głowie, staram się koncentrować wzrok, ale oczy są jakieś dziwne. Kiedy zasypiam czuję się jakbym odpływała - takie silne fale i zapadam się w końcu w sen, po kilku podrygach kończyn. Wszystko jest problemem - jazda autem, autobusem, windą. W sumie nic się nie dzieje, a jednak coś, lęk.

 

Strasznie się boję, że to się nigdy nie skończy. Jeżeli to naprawdę nerwica, to powinno już byc lepiej, po 5 wizytach u psychoterapeuty, przynajmniej coś powinno się zmieniać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

witam

ja choruje na nerwice od trzech lat.. taką potężną z atakami agorafobii i lęku napadowego.. dwa lata na terapii... przez dwa prawei nie wychodziłam z domu.. od kilku miesięcy wiele się zmieniło, skończyłam terapie, stanełam na nogi, założyłam firmę..niedawno zmarł mój dziadek-był dla mnie jak ojciec, byłam z nim w chorobie do ko[bńca - nerwica dawała o sobie znać ciągle.. ale jakoś podołałam...

teraz, niecałe dwa miesiące po smierci dziadka mam nawrót.. wiem już co mi jest, jak z tym walczyc, co zrobić żeby się nie poddać - najważniejsza lekcja dla mnie - nawet jak jest bardzo źle - wychodzić, im dalej tym lepiej, byle nie wiązać depresji i złego samopoczucia z lękami agorafobicznymi.. i pomaga.. co nie znaczy że jest mi łatwo, bywa potwornie ciężko.. bywa że mam ochote strzelić sbie w łeb - tak jak choćby teraz - póki co wybieram inne sposoby na poradzenie sobie ze słabością - jak choćby ta - opowiedzieć o sobie, podzielić się uczuciami...

życie kogoś kto raz zachorował jest trudne, nerwica zawsze w końcu wraca, nawet zaryzykowałabym stwierdzenie że nigdy nie odchodzi, zwyczajnie zaczynamy sobie z nią coraz lepiej radzic i odpierać ataki zanim przerodzą się w otwartą wojnę.. ja w nerwicy przeszlam już wszystko - teraz, znając ją na wylot mogę ją zwalczyć w zarodku, aż do nastepnego ataku..

najgorsze, że gdy się zdarza to odbiera calą radość życia, wszystko traci sens, dołącza się depresja, życie traci kolory.. i pomyśleć, że to tylko emocje płatają nam takie figle.. na dodatek nasze emocje, które bądź co bądź powinniśmy umieć kontrolować..[/b]

 

[ Dodano: Sob Wrz 02, 2006 9:43 pm ]

no i jeszcze coś.. leki niczego nie zalatwiają , ja brałam effectin pół roku z reszta poradziłam sobie sama.. i do dziś nie biorę nic.. a entuzjastyczne reakcje typu "hurra zwalczyłem nerwice w miesiąc bo biorę to i owo" są niestety psu na budę.. przeminą równie szybko jak działanie ostatniego proszka..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×