Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica lękowa - Co zrobić? Moja historia część 1, zamknięta


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Bóle serca, pocenie się to może być przez nerwy. Reszta wygląda jak jakieś fobie czy natręctwa. Twoje rozmowy z żoną jak mówiłeś te "odburknięcia" to spowodowane złym nastrojem jest. Sam to mam kiedy się denerwuję czy jestem zły na nie wiadomo co. Możesz poszukać na forum, bądź w internecie jakieś sposoby na walczenie z fobiami i natręctwami i sukcesywnie je eliminować. Jednak zalecił bym wizytę u psychologa który może polecić jakąś terapię bądź sposoby na walkę z tym. Czy spróbujesz sam czy z pomocą psychologa to nie poddawaj się i "ciężko pracuj" żeby to zwalczyć. To najlepszy sposób ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle ze to kwestia czasu i pomocy, samemu ciezko jest siebie zaakceptowac ale trzeba pamietac o tym ze nic nas nie zmieni tacy sie urodzilismy i uzalanie sie nad soba do niczego nie prowadzi bo mimo to i tak stan ten sie nie zmieni, mozna poprawic wiele i na pewno psychoterapia pomoze ale jesli sam z siebie nad tym nie popracujessz to nie licz na to ze ktos zrobi to za ciebie!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż męczy mnie dłuższe przebywanie z ludźmi.

Mnie męczy dłuższe przebywanie z ludźmi, ponieważ nie dostrzegam z ich strony zainteresowania i chęci podtrzymywania rozmowy. Nawijam i nawijam, a oni przytakną, powiedzą parę słów i zapada cisza. Często mnie to zastanawia i nie znam odpowiedzi na Twoje pytanie. Najczęściej tłumaczę sobie to tak jak Ty: zanudzam. Zastanawiam się, dlaczego tak trudno ludziom ze mną rozmawiać. Nie znam na to pytanie odpowiedzi i dlatego tłumaczę sobie to najprościej, tak jak Ty: jestem nieciekawa, nudna.

Ale z drugiej strony wiem, że tak nie jest. Są ludzie, z którymi możemy przegadać całe noce. Nie mam wówczas ani problemów z tematami, ani wrażenia, że nudzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja w temacie głowy...

 

Długo nie odzywałem się na tym forum, bo myślałem, że już mi przeszło.

Ale gdzie tam... Po mniej więcej pół roku od obwieszczenia zwycięstwa nad nerwicą, powróciła ona w nowej formie.

Od ok. 2 mies. boli mnie głowa. W zasadzie codziennie. Nie mocno, z grubsza w tym samym miejscu - nad karkiem po lewej stronie.

Oprócz tego mam klasyczne migreny raz lub dwa w tygodniu (zawsze przy zmianie pogody); migren akurat się nie boję, bo miewam je od lat.

Ale ten codzienny ból z tyłu głowy...

Oczywiście byłem już u dwóch neurologów i robiłem EEG (wyszła migrena) i badanie krwi (wyszło dobrze). Zapisali divascan i pramolan. Głowa jak bolała tak boli.

Moje pytanie do szanownych nerwicowców brzmi: gdzie w Warszawie można zrobić tomografię lub rezonans odpłatnie, ale bez skierowania?

------------------

PS Zapomniałem dodać, że oczywiście wmawiam (MAM NADZIEJĘ, ŻE TYLKO WMAWIAM) sobie guza mózgu lub np. przerzuty do niego...

 

pzdr.

J.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was serdecznie,

 

jestem tu nowa, trochę poczytałam Wasze posty i tak się zastanowiłam, czy nigdy nie myśleliście o wyparciu nerwicy? Trzymanie się jej kurczowo przynosi efekt ciągłego trwania w jednym stadium. Ja przechodziłam przez to jak miałam 18 lat. Wyleczyłam się. Tak sądziłam. Rok temu powróciło. Dodam, że mam teraz 26 lat, męża i prawie 2-letniego synka. I rok pieprzę się z takimi syfami jak strach przed wyjściem, podróżami, niechęcią do utrzymywania kontaktów z innymi ludźmi mimo że brakuje mi tych ludzi jak powietrza. Oczywiście katuję się lekarstwem, ale jak dla mnie przestaje działać. Teraz idę na terapię grupową. Psycholog powiedziała, że po takim intensywnym kursie powinno wszystko przejść, bo moje lęki wiążą się z tym, że nie odnalazłam się w roli żony i matki. I do tej pory poddawałam się tym swoim dusznościom, przeróżnym lękom, a teraz najchętniej zmaterializowałabym ten swój lęk i kopnęła go prosto na Księżyc albo jeszcze dalej.

Przecież to wszystko jest w naszych głowach. Teraz mąż mnie namówił, żebym tu zajrzała. Przestraszyłam się. Bo dołączenie dla mnie, to trochę jakby pogodzenie się, że to zawsze będzie. A ja to właśnie wypieram. Dłużej żyję bez nerwicy niż z nią, czyli potrafiłam. Przyszła nie wiadomo skąd, więc musi sobie pójść. Prawda?

Marzę o tym, by jej nie było. Może ten post jest dziwny, ale nigdy nie pisałam o swojej przypadłości, więc nie wiem jak odbierają taką odpowiedź inni, którzy borykają się z tym samym problemem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może trzeba rozróżnić kim są ci ludzie. Ja często zastanawiałam się nad tym, przebywając w jakimś towarzystwie. Czasem tylko jako obserwatorka. Więc tak: wszystko jest ciekawe. Można tylko zanudzić, jeśli nawija się zbyt wiele. Może metoda prób i błędów pomoże: poopowiadać o czymś, krótko, dwa, trzy zdania i poobserwować jaka jest reakcja innych. Jeśli zaskoczy, ciągnąć, jeśli nie, po prostu sobie odpuścić. Nawet jeśli temat jest arcyciekawy, to zanudzi półgłówków. To tak jakby w PiSie opowiadać o PO (chociaż pewnie byłoby gorąco ;)). Doszłam do tego, że czasem nasi rozmówcy nie nadają na naszych falach i lepiej ważne dla nas tematy zostawić dla ludzi naprawdę wartych naszego gadania.

 

Janie Nowaku piszesz, że jesteś taki strasznie zwykły. To piękne. Wolałabyś być człowiekiem pająkiem czy Hulkiem? Zapewne całe szczęście Ci to nie grozi, więc jeśli jesteś pasjonatem informatyki albo znasz świetnie 2 języki albo cokolwiek innego, już jesteś niezwykły. Spójrz chociażby na swoje linie papilarne. Na całym świecie nikt inny nie ma takich samych. Już w tym jesteś niezwykły.

 

Wiesz, mam dopiero 26 lat, a niezręczna cisza zapadała bardzo często. Najpierw obwiniałam siebie. A potem zaczęłam obserwować i zobaczyłam, że lubię określony typ ludzi i to tak naprawdę JA wybieram z kim chce rozmawiać i wiem, że tematów do rozmowy nie zabraknie.

 

Uwierz w siebie, będzie dobrze :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twilight no właśnie czemu? :) potrzebny jest dystans. Przede wszystkim do siebie samego. A czas często jest zły. U mnie ostatnio coraz częściej. Ale nie poddaję się. A może często nawet nie wiemy, że to nam tylko zależy, może też ktoś się tak boryka i boryka :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

doskonale Cię rozumiem, ja sie starałem ''wyprzeć'' nerwicę natręctw prawie 19 lat ;) Uważam, że to jedna z najgłupszych rzeczy, jaką można zrobić - zaleczenie, a nie wyleczenie. To pozostawia ciągle jakiś ładunek obawy...

 

Jedna z moich Przyjaciółek robi coś podobnego - po wyrwaniu się z ''nerwicowego'' otoczenia, robi wszystko, by zapomnieć i wyprzeć, był nawet taki czas, że mało mnie nie wymiotła ze swojego życia :lol: Ale jakoś sobie poradziliśmy. Szanuję Jej wybór, każdy musi być sam gotowy do swojego WYleczenia. Ale nie ukrywam że ''wewnętrznie'' trochę sie o Nią martwię...

 

A może do końca życia będzie żyła z upchanymi gdzieś i upakowanymi problemami, nigdy nie doświadczając objawów? Może... Ja bym tak nie chciał - wyprzeć i udać, że nie ma. To kompletnie nie dla mnie, mnie interesuje tylko wyleczenie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Być może nie do końca wyjaśniłam o co mi chodzi panie Modzie :) Owszem, zrozumienie, wyleczenie - jak najbardziej i do tego dążę. Ale jak czytam posty tutaj, to tylu ludzi tak strasznie nie wierzy w siebie, że aż strach. A ja tak trochę już z pazurem podchodzę. Nie dam się. Idę na terapię 3-miesięczną, pięć dni w tygodniu po 5 godzin dziennie. Trochę mnie to przeraża, ale przecież chcę sobie pomóc. Źle to nazwałam. To nie wyparcie. Raczej walka.

 

Nie upakowane problemy jak to nazwałeś, bo to mam teraz. Zresztą uważam, że składa się to z samych istotnych głupot :) Głupoty, a istotne. Ale ponoć diabeł tkwi w szczegółach :)

 

PS. A gdzie pan na ten rower popyla? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, nie damy się :twisted: A rower aktualnie nigdzie, bo pan siedzi w UK i zajmuje się... dylematami egzystencjonalnymi, miast kasę zarabiać ;) Efekt taki, że właśnie "zeżeram" ostatnią bagietkę za ostatnie pieniądze, może to mnie zmotywuje do znalezienia jakiejś stałej pracy :lol:

 

A na poważnie, to nie żałuje, właśnie gdyby nie ten wyjazd, tkwiłbym w tym samym miejscu i nie zaczął leczenia, ba, nawet nie trafił tutaj. Zeżarło mi to wszystkie oszczędności życia i czuję się doskonale zaczynając ''od zera'' :D

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kasa aczkolwiek aspekt ważny, tak praca sama sobie wybiera człowieka ;) Ja tam już po swoim szaleńczym biegu nocno-tłumaczeniowo wolę się zatrzymać i pomyśleć nad życiem.

 

Zmiana warunków ponoć dobrze robi dla psychiki. Ja się właśnie wzbraniam czym mogę i co mi wystaje przed wyjazdem do Gdańska na weekend :) A mam wyjątkowo wielu znajomych w UK i tych back from UK i każdy reaguje inaczej (hmm, człowieki czy co :) ), co prawda żadna z tych osób nie cierpiała na nerwicę, ale niejedna nabawiła się w trakcie, bo zapomniała przystanąć na chwilkę i zastanowić się, czego tak naprawdę chce.

 

A ja jestem taka wesolutka właśnie w związku z tą terapią, a poza tym nie dam się, żeby nie wiem co :twisted:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

niska samoocena chyba dotyka wielu osob z nerwica. mnie rowniez, nienawidze swojego ciala i to doslownie calego!!niepodoba mi sie moj harakter, uwazam, ze wszystko co robie to zle i bez sensu, ze moglabym zrobic wszystko lepiej. janie mi to juz chyba nic niepomoze w tej kwestii, bo juz jestem za stara na to, ale ty masz 18 lat i cale zycie przed soba, ja mysle, ze masz szanse dzieki psychoterapii na wyzsza samoocene. moze tez spotkasz inne osoby, przy ktorych poczujesz sie kims wyjatkowym, byc moze bedzie to dzieczyna, z bo to ze jeszcze jej niemasz to niemwrtw sie tym, do "bykowego" ci jeszcze daleko ;)

pozdrawiam serdecznie

lidzia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam identyczny problem. Zanim coś powiem zastanawiam sie ileś razy czy oni mnie nie wyśmieją, nie uznają za idiotkę. Jak idę ulicą i ktoś (nawet obcy) sie śmieje to odruchowo sie rozglądam czy przypadkiem nie śmieje sie ze mnie. Jak już mi sie uda z kimś porozmawiać, to zaczynam później analizować każdą sekundą, czy aby nie zrobiłam z siebie idiotki. Jak koleżanka na propozycję pójścia na spacer sie wykręca, to od razu myślę że po prostu mnie nie lubi bo jestem nudna. Najbardziej mnie dobija jak bliższa rodzina stwierdza coś w stylu "ale wyładniałaś". Wydaje mi sie że mówią tak tylko z uprzejmości. Patrzę w lustro i co widzę? Suche włosy w kolorze nieokreślonym, alergię, okropne uszy, i beznadziejną cerę. Po makijażu wyglądam nawet gorzej (alergia). Ludzie stwierdzają że wyglądam na 12 lat. To wracam do domu i oglądam kolejny program w którym z brzydkich, grubych, nudnych dziewczyn robią królowe piękności z wysoką samooceną i pewnością siebie.

Wiem że to wszystko jej od niskiej samooceny, ale 3/4 rzeczy na świecie tylko mi samoocenę pogarsza. Zwłaszcza panienki na plaży w skąpym bikini którego ja włożyć nie mogę bo a. mam alergię skórną (plamy i łuszczyca) b. i tak nie będzie mojego rozmiaru (155 cm i 37 kg. Trochę ciężko coś fajnego na mnie znaleźć.). Dla porównania moja siostra ma samoocenę chyba za nas obie, bo ona sie uważa że geniusza i że wszyscy powinni sie cieszyć że ją znają, a jak sie nie cieszą, to znaczy że są niewarci zainteresowania. Tyle że też nie jest królową piękności i też ma alergię skórną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!!!

Do wejścia na te forum zachęciła mnie żona, która mnie nerwicę lekową i szuka osób, które pomogą jej jakoś radzić sobie z tą chorobą.

Odkąd pamiętam miałem problemy z jąkaniem. Od najmłodszych lat byłem wyśmiewany z powodu mojej wady wymowy (być może to ujemnie się odbiło na mojej psychice). W przedszkolu, w szkole podstawowej, technikum i na studium policealnym, niekiedy bardzo ciężko było mi wydisic z siebie chodź parę słów. Z tego też powodu nie byłem za bardzo lubiany, bo kto chce gadać z taką osobą. Do końca podstawówki chodziłem do logopedy i według pani logopedy byłem w zupełności wyleczony. Też tak było do czasu kiedy w szkole średniej stres i nawał zajęć spowodował, że znowu zacząłem się jąkać. Walczyłem z tym i walczę bo chcę być normalny i tolerowany przez innych. Nie tylko przez moja rodzinę, ale również przez osoby, które są w moim kręgu przyjaciół i znajomych.

Kiedy poznałem moją KOCHANĄ ŻONĘ, za wszelką cenę starałem się byc przy niej normalny i wyluzowany, żeby nie poznała, że mam taką wstrętną wadę wymowy. Wszystko było ok, nawet się przyzwyczaiła do mojego dziwnego mówienia ale ostatnio czuję, że zawiodłem ja na całej linii. Parę dni temu było u nas paru znajomych i wtedy to dopiero dałem popis, jak potrafię sie jąkać :cry: No bo jak można nie umieć wypowiedzieć prostych słów, jak: łzy, płacz, królestwo...Istna paranoja. Widziałem jak moja Żona az sie wstydziła za mnie i napewno żałowała, że ma takiego daremnego męża.

Myśle, że ktoś opowie mi swoją walke z tym problemem i doradzi jak sobie radzić z tą wadą. Może znacie jakieś skuteczne lekarstwo na tą paskudną wadę.

Z góry dziękuje za pomoc.

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 12:24 pm ]

Fraglin zajrzyj na stronę:http://www.nowamowa.com,tam uzyskasz pomoc.

 

 

Byłem na tej stronie i nawet kiedyś zadzwoniłem ale niestety nie było wolnych terminów.

Poza tym koszta tez są wysokie więc narazie sie wstrzymuję z tą terapią

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem nowa... choć nerwicę mam od 21 roku życia czyli juz 5 lat....

nie potrafię o tym mówić i pisać ze spokojem, jestem teraz w pracy bo tylko tu mam na razie neta.. dla mnie największym problemem jest brak oddechu..... lapie powietrze jak ryba... rozpacz, mialam juz 4 leki, teraz jestem na effekctinie, nalmniejsza dawka.. pozwala mi tylko przetrwać, uczucie przeszkody w przelyku jest normą no i kontakt z ludźmi, przyjaciólmi jest bardzo ograniczony, stracilam kontakt z przyjaciólmi co mnie najbardziej bolo... przecież nie powiem ich jak pytaja sie mnie- co ci jest... że sie ich boję.... tak... lęk przed ludżmi........ generalnie rozpacz dotyka mnie wtedy gdy zdaję sobie sprawe z tego, że nie moge wykonywać różnych ról spolecznych... żyję z dnia na dzień.....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się że mam ten sam albo przynajmniej podobny problem. I zauważyłem co sprzyja się wszelakiemu jąkaniu, "zacinaniu się", seplenieniu. Po pierwsze sytuacje lękowe, ale nie dokładnie one - raczej chodzi o brak pewności siebie w tych sytuacjach. Czy nie jest tak że jąkasz się gdy szybko mówisz? A mówisz szybko, bo chcesz szybko skończyć to co mówisz? Zauważyłem że pomaga po pierwsze powolne mówienie - to bardzo niweluje możliwość jąkania no i do tego jeżeli już się "zatniesz" to nie próbuj na siłę dokończyć słowa tylko daj sobie 1-2 sekundy przerwy, bo inaczej zająkasz się na śmierć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja osobiście nie mam wstrętu do własnego ciała, nie uważam się za brzydkiego... Powiem więcej... Kiedyś nawet miałem powodzenie u dziewczyn, ale ludzie to wyczują, kiedy ktoś traci pewność siebie, to od razu przechodzą do ataku.

Dziewczyny nie lubią takich facetów. Chcą sie czuć bezpieczne a ja nie mogę tego zagwarantować.

Ale walczę z tym.

 

Kiedyś przeczytałem, że im więcej nowych rzeczy poznajemy, tym bardziej rozwija się nasz mózg i bardziej otwieramy się na świat. Może czasami trzeba się zmusić do jakiejś ryzykownej rzeczy, która nie przyniesie konsekwencji a pomoże nam się rozwinąć. Może jakiś wyjazd?

 

Chodzi mi o to, że jeśli ktoś siedzi całymi dniami w mieszkaniu i użala się nad sobą, to do niczego nie doprowadzi.

Dobrym pomysłem byłby wyjazd w góry... Samemu.. Nie trzeba nikogo zabawiać rozmową a jeśli nabiorę chęci żeby się do kogoś odezwać, mogę to zrobić na szlaku, jest tam wielu pozytywnie nastawionych turystów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj Piotrek!!!

 

Czy nie jest tak że jąkasz się gdy szybko mówisz? A mówisz szybko, bo chcesz szybko skończyć to co mówisz? Zauważyłem że pomaga po pierwsze powolne mówienie - to bardzo niweluje możliwość jąkania no i do tego jeżeli już się "zatniesz" to nie próbuj na siłę dokończyć słowa tylko daj sobie 1-2 sekundy przerwy, bo inaczej zająkasz się na śmierć.

 

Jąkam sie bez względu na to czy mówię szybko czy mówie wolno. Po prostu niektór sytacje mnie przerastaja i nie potrafię nad tym zapanować. Robię parę sekund przerwy i znowu to samo. Jak sobie coś ubzduram, że nie potrafię tego powiedzieć lub odczytać to poprostu zjada mnie taki strach, zaczynam cały się trząść, zasycha mi w ustach i sie duszę. Ostatnio to nawet Moja Żona musiała prędko dać mi się napić, żebym się nie udusił.

Ciężko się żyje z tą wadą, ale każdego dnia powtarzam sobie, że będę walczył.

Raz jest z górki a raz pod górkę. jak to bywa w życiu.

 

 

PS.

Jakiego polecacie lekarza, który pomógł by mi się wyleczyć z tej choroby?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

HEj dosłownie dzisiaj założyłem tutaj konto i postanowiłem wyrzucic to z siebie.Prawdopodobnie cierpie na jakieś schorzenie

na tle psychicznym ale nie mam pojecia co to jest, byc moze depresja być może nerwica, trudno powiedziec. Moje zycie teoretycznie wygląda dosyć pozytywnie, skonczyłem studia

znalazłem prace, oraz dziewczynę, Niestety cos dziwnego dzieje się ze mna czego nie da się wyjaśnic, Przedewszystkim czuje straszny strach, przed przyszłością,

przed tym co mnie czeka, boje się ze sobie nie poradze, że nie podołam. Wkraczanie w dorosłość, jest dla mnie jak skok do basenu z lodowatą wodą, próbuje pływać ale strasznie się męcze

Bardzo charakterystycznym elementem u mnie jest fakt ze stres, totalnie mnie blokuje, potrafi tak strasznie mnie przyblokować że nie jestem w stanie pokazac całego mojego potencjału.

Na dodatek do wszystkiego dochodzi uczucie beznadzieii, braku wiary w siebie oraz w przyszłość, odnosze wrazenie jakby życie dla mnie sie juz skonczyło a przecież

tak naprawdę to dopiero się zaczyna, czuje się jak 80_latek w ciele dwudziestopięciolatka. Przeraża mnie ostatnio potrzeba przebywania samemu w samotnosci, lubie byc sam, dzisaj jak dziewczyna odemnie wracała to tylko czekałem ąz sobie pojedzie

żebym mogł pobyc sam. Boje sie boje i jeszcze raz boje, czuje smutek, nieuzasadninoy lęk i strach, lęk jest najgorszy, smutek też bo powoduje poczucie beznadzieji..... Napiszcie mi cokolwiek żebym sie lepiej poczuł czy ja jestem jakiś chory,

niezdolny do normalnej egzystencji ??????

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×