Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica - choroba nieistniejąca?


Amy18

Rekomendowane odpowiedzi

Cóż... Miło mi widzieć poparce ze strony zarówno didado1, jak i Piotrka :smile: Jeśli chodzi o wypowiedzieć samej Amy18, to powiem tak:

 

Rozumiem, że mogła nie wiedzieć istotnej rzeczy o mojej osobie (o której nie muszę tu jednak wspominać). Nie ukrywam, że poczułęm się urażony po przczytaniu tego posta, ale mogę też bez problemu wybaczyć to drobne, złe posunicie, o ile sama autorka da jakkolwiek znać, że rozumie swój błąd :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cóż... Miło mi widzieć poparce ze strony zarówno didado1, jak i Piotrka :smile: Jeśli chodzi o wypowiedzieć samej Amy18, to powiem tak:

 

Rozumiem, że mogła nie wiedzieć istotnej rzeczy o mojej osobie (o której nie muszę tu jednak wspominać). Nie ukrywam, że poczułęm się urażony po przczytaniu tego posta, ale mogę też bez problemu wybaczyć to drobne, złe posunicie, o ile sama autorka da jakkolwiek znać, że rozumie swój błąd :smile:

 

Fakt trochę sie machnęłam. Mam nadzieję że sie nie gniewasz :) Teraz jak wiem to napewno będe bardziej uważać a co do posta...no cóż. Jazda na wózku też nie jest argumentem dla pani psycholog. Wydaje mi sie że może by jej klapki na oczach spadły jakby spotkała kogoś jeżdzącego na wózku (Viper, gdzie mieszkasz? :D) albo kogoś kto ma ciężką pracę i ma nerwicę. Przepraszam jak kogoś jeszcze postem uraziłam, ale nie da sie wiedzieć wszystko :)

 

A co do toksycznej rodzinki : ile razy ja to słyszałam. Pani psychiatra proponowała terapię rodzinną jak byłam ostatnim razem (rok temu), pani psycholog proponuje ją za każdym razem ale zero reakcji. Jak pani psychiatra wspomniała o terapii rodzinnej to mama pokiwała głową że spróbujemy załatwić, i jakoś to sie rozeszło. O wyprowadzeniu sie nie ma mowy (mamuśka jest mocno nadopiekuńcza i jest problem przy wyjściu z koleżankami na parę godzin! A oprócz nadopiekuńczości to używa argumentu "bo znowu wpadniesz w kłopoty". (2 lata temu po prostu znalazłam sie w złym miejscu, złym czasie i z koleżanką która akurat kradła w sklepie. Nic przy mnie nie znaleźli ale i tak mam wpis. Na szczęście za 2 miesiące już sie zatrze). Więc chyba faktycznie mogę liczyć w leczeniu tylko na siebie i na ludzi tutaj :) (znajomi z reala oczywiście nie mają pojęcia że mam nerwicę. Wzięliby mnie za wariatkę!). A ośrodek terapii grupowej właśnie znalazłam : nawet niedaleko domu. Tylko muszę zadzwonić i sie umówić, moze jakoś pójdzie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wow siostrzyczka od dziś jest moją idolką :shock: więcej takich psychologów a tylko patrzeć jak liczba samobójstw wzrośnie :roll:

i jeszcze jedno ja na Twoim miejscu opowiedziałabym właśnie tej pani psychiatrze ze szpitala od siostry jakie to wielkie wsparcie masz we własnej siostrzyczce jakie to nowatorskie poglądy ona głosi bo aż strach pomyśleć że ktoś tak skrajnie nieodpowiedzialny i głupi zwyczajnie jak Twoja siostra może leczyć dzieci autystyczne :roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla dzieci autystycznych to akurat jest super, bo autyzm to dla niej prawdziwa ("nie udawana") choroba, więc co do autyzmu naprawdę sie sprawdza (dziecko które sie jakiś czas nie odzywało, powiedziało do niej "Ale ma pani ładne skarpetki!"). Ale to chyba powinna być jedyna rzecz jaką sie zajmuje, bo nerwice i depresje to już uważa za wymysł znudzonego człowieka. Ale w autyzmie jest naprawdę niezła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe podejście i siostry do problemu i wasze do jej słów.Po paru ogólnych zdaniach już wiecie , że pani psycholog już na pewno nie nadaje sie do swojego zawodu i jest co najmiej bardzo dwulicowym i złym człowiekiem.Nie ma dla was znaczenia, że Amy 18 jest troche zazdrosna , Znacie ją od conajmiej paru lat ,znacie jej siostre i wiecie jaka jest atmosfera w jej domu, zazdroszcze wam, ja musze pisać na podstawie powieżchownych informacji.Na ich podstawie jestem w stanie sie z wami zgodzić, ale jednocześnie widze też zupełnie inną możliwość.Jeśli człowiek ma sukcesy w pracy z dziećmi i to z dziećmi autystycznymi to musi o czymś świadczyć.Nie da sie wykonać czynności np:dać dziecku laleczke i już sie jest przez nie bezgranicznie kochanym.Jeśli dziecko jej zaufało to nie dlatego , że ona je oszukała, tylko dla tego że jest osobą godną zaufania. Wystarczyło dać sygnał, że jest we wszechświecie ktoś kto śmie wam nie współczuć i nie uważać nerwicy za coś strasznego, a już poleciała krytyka.Może to jest w tym przypadku dobre podejście, może mobilizujące i nie pozwalające na taki szeroko rozumiany "stan", w którym chory może mieć duzo kożyści z choroby.Chociaż z drugiej strony jeśli psycholog uznał ,że konieczna jest psychoterapia grupowa to coś w tym musi być. Może sie razem z mamą troche boją ,że wyjdzie coś czego by nie chciały. Mi sie wydaje, że twoja siostra wcale nie musi być fałszywą osobą.Myśle że ma swoje podejście do problemu i pewnie uważa ,że jest ono dobre, nie wiem.Między rodzeństwem często jest rywalizacja, a czasem jedno z dzieci staje emocjonalnie po jakiejś ze stron, taka sytuacja domowa, co nie musi znaczyć że ma jakieś straszne motywy, chociaż wtedy na zmiane chyba nie ma co liczyć. Ja rozmawiając z psychologiem, powiedziałem że oczywiście nie chce czuć lęku i td... ale wydaje mi sie , że na poziomie emocjonalnym wcale nie jest tak jednoznacznie, wtedy rzadnej porażki nie mógłbym sobie wytłumaczyć lękiem, a poprostu nie czuje sie pewnie i nie wiem czy bym sobie poradził i nie ma znaczenia czy dla tego , że ktoś mi coś zrobił czy nie zrobił bo to i tak jestem poprostu ja i moja głowa.Zastanawia mnie wasze duże , wręcz na zasadzie odruchu warunkowego oburzenie i krytyka, sądze że siostra z tym brakiem nerwicy troche przesadza, ale użalanie sie na pewno nie jest lekarstwem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wojtek, a czy ja mówię że nie jestem zazdrosna? Pewnie że jestem. Też bym chciała mieć tyle tupetu, samozaparcia i wiary w siebie co ona. Jak jej coś nie pasuje, to nie odpuści póki nie będzie jak chce. Jak mnie coś nie pasuje, to na wszelki wypadek sie nie odzywam (albo mówię coś co grupie sie spodoba). Zazdrosna jestem i to bardzo.

 

 

.Jeśli człowiek ma sukcesy w pracy z dziećmi i to z dziećmi autystycznymi to musi o czymś świadczyć.Nie da sie wykonać czynności np:dać dziecku laleczke i już sie jest przez nie bezgranicznie kochanym.Jeśli dziecko jej zaufało to nie dlatego , że ona je oszukała, tylko dla tego że jest osobą godną zaufania.

 

Dla dzieci autystycznych owszem. Zajmowanie sie autystami to oprócz pracy jest jej pasja, interesuje sie wszystkim co mówi o autyzmie i z tego działu naprawde sporo wie i umie to nieźle wykorzystać. Tylko jej sukcesy sie na autystach kończą.

 

Wystarczyło dać sygnał, że jest we wszechświecie ktoś kto śmie wam nie współczuć i nie uważać nerwicy za coś strasznego, a już poleciała krytyka.Może to jest w tym przypadku dobre podejście, może mobilizujące i nie pozwalające na taki szeroko rozumiany "stan", w którym chory może mieć duzo kożyści z choroby.

 

Nie chodzi o to że istnieje ktoś kto nam nie współczuje tylko że istnieje ktoś kto uważa że WOGÓLE nie ma takiej choroby jak nerwica tylko to jest zwykłe lenistwo i niechęć do ciężkiej pracy.

 

Chociaż z drugiej strony jeśli psycholog uznał ,że konieczna jest psychoterapia grupowa to coś w tym musi być. Może sie razem z mamą troche boją ,że wyjdzie coś czego by nie chciały

 

Albo sie boją że na terapii mi powiedzą że powinnam wyjechać z domu albo wyjechać gdzieś sama i zechcę to wprowadzić w życie. Moja mamuśka miała problem jak powiedziałam że nie chcę iść do liceum naprzeciwko domu tylko do tego w centrum miasta! Jak chciałam jechać na koncert Korna (chociaż wtedy jeszcze Evanescence miało przyjechać) to z 18 prób namówienia rodziców by mnie puścili, poniosłam 18 porażek. ("A czy ty wogóle wiesz jak daleko jest do Katowic?"). Może i trochę sie użalam nad sobą, ale to z powodu że wszyscy podają mi super recepty jak mam sobie poradzić, ale przy próbie zastosowania którejkolwiek trafiam na zdecydowany opór rodzinki, więc odpuszczam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wojtek

Wystarczyło dać sygnał, że jest we wszechświecie ktoś kto śmie wam nie współczuć i nie uważać nerwicy za coś strasznego, a już poleciała krytyka

sorry ale teraz to mnie wkurzyles, chyba ty sam nie masz nerwicy co? albo przynajmniej nie w takim stopniu jak ja ja mialam i nie jestem osoba uzalajaca sie nad soba bo sobie z tym poradzilam, teraz mieszkam w obcym kraju i chce jak najszybciej zaczac pracowac.jednak powiedzenie ze to co przezylam, kiedy byly momenty ze chcialam sie zabic, codziennie ataki paniki , zle samopoczucie, uwazasz ze to ok ze strony osoby ktora chce zarabiac na nas kase powiedziec ze to nic strasznego, ba ze tego wogole ni e ma.. sorry ale jest!! na mnie spadlo ni stad ni z owad jak grom z nieba, nigdy na swoje zycie nie narzekalam i nie mialam powodu aby sobie cokolwiek wymyslac a to co czlowiek wtedy czuje top jest najwiekszy z koszmarow. nie jest zadaniem psychologa uzalanie sie nad kims, ale jak sobie panna wybrala taki zawod to potem wlasnie przez takie osoby ludzie z nerwica nie beda sie leczyc. poza tym jaka z niej wogole osoba skoro ma siostre widzi ze ona cierpi i wyglasza przy niej takie wywody, chyba ja na uczelni uczyli co to nerwica, czy nie? o ile zrozumialabym osobe ktora nie miala nigdy zwiazku z ta choroba, nie jest psychologiem i moze myslec ze sobie wymyslamy ale psycholog....

ps.amy 18 mysle ze powinnas powiedziec swojej psycholog o tym co twoja siostra mowi, przeciez to i tak nie wyjdzie poza 4 sciany

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mi Amy 18 chodziło raczej o te osoby, które nic o sytuacji nie wiedzą a wylewają żale i piszą (mam takie wrażenie)bardzo emocjonalnie, są wręcz oburzone na osobe, która nie ma na nich wpływu.Napisze tak: nie jestem psychologiem i nie jestem w stanie napisać komu konkretnie, ale jestem pewny, że nie którym osobom pomogłaby sama zmiana podejścia.Możecie nawet sobie nie zdawać sprawy ile nerwica wam daje, chociaż utrudnia życie w społeczeństwie.Alkoholik uważa ,że robi sobie piciem tylko krzywde i nie może pojąć czemu nie może przestać.A to nie prawda, nauczył sie w ten sposub robić sobie dobrze, pomagać sobie.Problemy emocjonalne z którymi nie mógł sobie poradzić zaczął zalewać i organizm mu pomaga "zmuszając" do picia. Jego chcenie i nie chcenie nie ma tu wiele do rzeczy.Nałogi leczy sie zmianą podejścia do życia, leczy sie je układaniem sobie życia i postaw na nowo, nie koncentruje sie na odstawianiu alkoholu(co oczywiście też jest ważne).Nie mam zamiaru oczywiście porównywać alkoholizmu i nerwicy, ale podłoże jest to samo , nie radzenie sobie z emocjami, wielu nerwicowców jest przecież od czegoś uzależnoinych.Walka z problemem jest jednak podobna(tak sądze),a więc nie koncentrowanie sie na objawach(nałóg, nerwica), one są tylko wynikiem i warstwą wierzchnią, są czymś co musi, poprostu musi(dla waszego dobra)wypłynąć, w takiej czy innej formie.Określenie nerwica to ułatwienie dla specjalisty, rozmawia z wami widzi to i to, sięga do książki i czyta :nerwicowiec może być taki taki, może mieć problem z tym i tamtym, poprostu ma mu to ułatwiać prace, taki skrót pod którym coś sie kryje.My raczej powinniśmy mówić o tym co sie kryje.Sama wiedza teoretyczna nic nie da, jest wręcz szkodliwa, może bez problemu być wykożystana przez nas samych przeciwko nam.Przecież nerwica to nie grypa, nie wywołuje jej zewn. wirus.Nerwice sami sobie zrobiliśmy.Ja chce być najlepszy, chce wygrywać, nie chce ćwiczyć chce poprostu być najlepszy, chce gwiazdke z nieba, poprostu chce.Jak ją zdobyć jednocześnie nic nie robiąc?Nie zaczynam pracować nad tym, bo mi sie nie chce, nie rezygnuje z niej ,bo poprostu bardzo chce ją mieć.Takie "nie możliwe" do rozwiązania dylematy i tysiące innych leżą u podłoża nerwicy.Żadna ze stron nie chce ustąpić i mogą wystąpić objawy nie pożądane, no i teraz mamy problem rzeczywisty , którym chętnie sie zajmiemy i który chętnie zlikwidujemy.Nie chcieliśmy rozwiązać naszych dylematów i było nam z nimi całkiem nie żle , nie widze powodu dla którego miałoby sie to zmienić teraz.Oczywiście po jakimś czasie można sobie powiedzieć dobra to już chce, już wiem że to jest nie dobre, ale jest to tylko chcenie,jak u nałogowca.On tak na prawde nadal chce pić , chce tylko rzyby zniknęły skutki uboczne, tylko chcenie na zasadzie rozumowej logiki.To ewentualne chcenie ma na celu tylko likwidacje objawów, których nie możemy dotknąć i zmienić ,nie mamy z nimi żadnego kontaktu.Kontakt mamy z własnymi emocjami, poglądami , postawami i ambicjami na te emocje wpływającymi.A zmieniać można je poprzez obserwacje i szczere dojście do wniosku :nie potrzebuje tej gwiazdki, a nie niechcenie chcieć jej mieć.Moim zdaniem wiadomość o nerwicy, czyli o chorobie którą sie leczy daje ludziom alibi.Bo nerwica to choroba w której występują różne objawy i powstaje wrażenie że to z nimi sie walczy, a tak nie jest i nie którzy nie chcą tego dostrzec i sie przed tym bronią.

 

Przykład: mam nerwicę, trafiam do takiej pani. mówi mi, że jestem leniwa, nerwica nie istnieje, wymyślam preteksty i bóle różnych parti ciała (nie wiem czy wiesz, ale to są silne bóle i jak najbardziej prawdzie, bolesne) bo nie chce mi się dupy ruszyć, jestem egocentryczna i rozpuszczona. Czyli powtarza to wszystko, co słyszę od x lat (btw takie teksty to ja mam za free, nie potrzebuję za nie płacić) . Efekty ----> rezygnacja, totalne zniechęcenie, myśli typu : nikt mnie nie rozumie" "naprawdę jestem nikim" itd itp, samoocena spada do zera, depresja pogłębia się ----> samobójstwo, w najlepszym razie samookaleczenia. Czy na tym polega zadanie psychologa, lekarza? na wykończeniu kogoś, na odebraniu szansy na wyleczenie (bo to przecież wszysko jest wymyślone nie ma nerwicy, to co tu leczyć), na odebraniu nadzieji? To po co bulić kasę, lepiej od razu położyć się na torach

 

Bez przesady!! Nie sądze rzeby jakikolwiek psycholog, mógł tak podejść do człowieka którego nie zna, siostra Amy na pewno zdaje sobie sprawe z tego że nie które osoby mogą być w ciężkim stanie.Pamiętaj ,że tu są stosunki siostra siostra.

 

 

Ale powiedzenie, że depresję czy nerwicę wymyślamy sobie z nudów? Sorry, Winetou. Mam studia, mnóstwo zajęć i mi się nie nudzi. Nie próbowałam się zabić dwa razy, bo mi się nudziło [no, chyba, że za rozrywkę można uznać płukanie żołądka czy szycie ręki na żywca...]. Nie siedziałam pół roku w szpitalu, bo mi się nudziło. Nie biorę leków jak cukierki, bo i się nudzi.

To czemu cie to dotyka, przecież nikt ci czegoś takiego nie powiedział.

 

 

sorry ale teraz to mnie wkurzyles, chyba ty sam nie masz nerwicy co?

No co ty ewa?! :D Nie wkórzaj sie , poprostu napisałem co myśle.Chyba rzeczywiście nie mam nerwicy, tak przynajmiej twierdzi 2 psychologów.Chociaż zamienił stryjek siekierke na kijek bo to podobno coś z osobowością, bardzo mi to stwierdzenie pomogłoi nie mam zamiaru tym razem zgłębiać wiedzy o osobowości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nerwice sami sobie zrobiliśmy.

o to ciekawa teoria

 

matka wyjechała na 6 lat jak miałam pół roku ( przeczytaj co dzieje się w psychice tak maleńkiego dziecka gdy dochodzi do rozłąki z matką na dłużej niż 3 miesiące), ojczym katował mnie bił poniżał, jego brat dobierał się do mnie - a Ty piszesz, że nerwice sami sobie zrobiliśmy zostałam powalona tą nowatorską teorią chcesz mi powiedzieć, że to wszystko moja wina co mnie w życiu spotkało jako dziecko i że samo sobie to zrobiłam :twisted:

 

i jeszcze jedno z nudów jest nerwica : od 18 roku życia mieszkam sama, pracuje, skończyłam szkołę potem studia w międzyczasie urodziłam dziecko cały czas kontynuuje kolejne studia, wychowuje dziecko, prowadzę dom, hodowle psów, jeżeli to są nudy i nic nie robienie to faktycznie szkoda gadać, całe życie byłam bardzo aktywną osobą dopiero pojawienie się nerwicy w jakiś sposób mnie ograniczyło choć miałam w sobie na tyle zaparcia, że potrafiłam po nocy z atakami leku wsiąść w samochód i jechać 400 km z psem na wystawę bo robiłam wszystko aby choroba mnie nie zdominowała, ja nie widzę nawet w momencie nawrotu nerwicy żadnej nudy tylko ciągłą walkę z nią i chęć wygranej, nie leżę całymi dniami i nie patrzę w sufit bo nie mogę choć bardzo bym chciała czasami....

 

i jeszcze jedno jest dobra jesli chodzi o autyzm świetnie tylko co rodzicami tych autystycznych dzieci mam przyjemność znać rodziców i dzieci ich chore na autyzm z racji mojego zawodu wielu z tych rodziców zmaga się właśnie z nerwicą, której podłoże leży w chorobie dziecka, chciałabym bardzo zobaczyć ich miny gdy taka specjalistka powie im, że wymyślają sobie nerwicę bo co ich życie też jest nudne??

 

poza tym to najzwyczajniej spłycanie problemu i brak szacunku dla drugiej istoty ludzkiej a człowiek, który ma ludziom pomagać i leczyć ich nie posiadający takich ludzkich cech jak współczucie i szacunek nie nadaje się do tego i już, to jest zawód wymagający powołania a ja czytając to co pisze Ami nie widzę tych podstawowych wartości u jej siostry i tyle

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W potrzebie? w ciężkim stanie? mając nerwicę? potrzebuje pomocy? przecież nerwicy nie ma to o czym mowa

No masz racje, można tak podejść, tylko ,że wtedy widzi sie że człowiek ma lęki ,ogromne napięcie nerwowe czy coś innego.Nie trzeba od razu diagnozować że to nerwica, tym bardziej że granica jest płynna .Ważne że to i to jest nie tak jak trzeba, widzi sie zagrożenie, daje sie leki lub nie.W stanach po wejściu na rynek Prozacu stosunek procentowy stwierdzanych klinicznie depresji i nerwic zmienił sie o kilkadziesiąt %podczas paru lat.

Nerwicowców zaczęto leczyć lekiem antydepresyjnym i pomagało.

wojtek_112 napisał:

Nerwice sami sobie zrobiliśmy.

 

o to ciekawa teoria

 

matka wyjechała na 6 lat jak miałam pół roku ( przeczytaj co dzieje się w psychice tak maleńkiego dziecka gdy dochodzi do rozłąki z matką na dłużej niż 3 miesiące), ojczym katował mnie bił poniżał, jego brat dobierał się do mnie - a Ty piszesz, że nerwice sami sobie zrobiliśmy zostałam powalona tą nowatorską teorią chcesz mi powiedzieć, że to wszystko moja wina co mnie w życiu spotkało jako dziecko i że samo sobie to zrobiłam

 

Zdawałem sobie sprawe, że mogą przeczytać to co napisałem także osoby z takimi przeżyciami.Oczywiście nie moge ci napisać ,że sama sobie zrobiłaś nerwice, wogóle nie miałem na myśli pisząc "sami sobie zrobiliśmy nerwice", że poprostu zrobiliśmy to sobie jak siusiu i już.Chodziło mi raczej o jakieś podświadome mechanizmy , które miały nam jakoś pomódz.

Nie moge nie stety uwzględniać życiorysów i osobowości każdego z forumowiczów , bo po prostu ich nie znam.Rozumiem ,że każdy ma jakieś mniej lub bardziej dramatyczne przeżycia z dzieciństwa, z którymi radzi sobie lepiej lub gożej.Chodziło mi o to ,że nawet jak te żeczy cie spotkały to sto razy lepiej poprostu o nich pamiętać, niż pamiętać i wiedzieć jaki może być ich wpływ na przyszłość.Pytasz czy wiem jaki wpływ ma rozłąka z matką dla półrocznego dziecka, w domyśle że bardzo negatywne(bo tak po prostu jest).Masz w głowie wiedze która już zakiełkowała i ma wpływ na twoją postawe, ma negatywny wpływ.Taka wiedza jest dobra jeśli ma ją specjalista, bo wtedy wie że w pszyszłości możesz mieć z czymś problemy i może ci z nimi w jakiś inny sposub pomódz.Jeśli ty ją masz to pomaga ci ona tylko usmieżyć żal, gdyby te sprawy nie żutowały na życie terażniejsze to miałyby pewnie dużo mniejszy ciężar.Taka wiedza wzmaga jeszcze bardziej ogólny lęk.

Po wschodniemu odpowiem pytaniem na pytanie. Wykrywają u Ciebie raka jąder. Zaczynasz leczenie- amputacja okazuje się jedynym sposobem leczenia itd. W trakcie terapii słyszysz opinię specjalisty, że chorzy na raka zwyczajnie przesadzają z tym bólem i robią z siebie męczenników, a zwłaszcza mężczyźni, którzy poddali się amputacji. Że wymyślają sobie problem z nudów. Nie dotknęło by Cię to?

:D

Sam nie wiem, pewnie by mnie dotknęło, ale skoro bym ten ból czół i wiedział bym że to głupoty to mam nadzieje, że nie aż tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie jest smieszne ale z taka osoba jak siostra Amy spotkalam sie osobiscie, bedac w najglebszej fazie nerwicy z silna depersonalizacja. Pan psychiatra najpierw zrobil wywiad rodzinny pytajac np o zawod szwagra i imie brata, tak jakby to bylo istotne, po czym z mniejszym juz zainteresowaniem wysluchal moich objawow, po czym stwierdzil, i mysle ze powiedzial to szczerze : "Ja nie rozumiem, czego pani sie boi. Nie widze powodow do jakichkolwiek lekow". Zwatpilam tak bardzo, ze chcialam wrocic przed drzwi i przeczytac jeszcze raz, czy trafilam do psychiatry a nie np. ortopedy!!! Po czym pan psychiatra odeslal mnie nie zmieniajac nawet lekow, ktore od tygodni nie poprawily mojego stanu. POzniej slyszalam, ze ten pan ma fatalna opinie w srodowisku-ze tez musialam na niego trafic. POwinien miec zakaz wykonywania zawodu, podobnie jak siostra Amy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Topa ja kiedyś po godzinie wręcz obrazowych opisów tego co mi dolega od psychiatry, który przez ten cały czas milczał usłyszałam - przykro mi bardzo, ale ja nie wiem co Pani jest :lol::lol: byłam w takim szoku bo był to bardzo dobry ( podobno) lekarz ;) ręce mi opadły totalny szok :shock: nawijasz godzinę gościowi a on na koniec wali Ci tekst że opn nie ma pojęcia co Ci jest :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W ostatnim roku odwiedzilam 7 psychiatrow, wlasciwie to moge powiedziec ze 1-2 bylo ok, pozostali nie wzieli mnie powaznie (takie mam wrazenie) na czele z opisanym wyzej psycholem (sorry za okreslenie). Wrecz ignorowali moje wolania o pomoc, moze nie jestem zbyt przekonujaca, raz tylko pobeczalam sie u lekarza, kobieta powiedziala ze to dobrze bo lzy przynosza ulge, po czym kazala mi dalej jesc ten sam lek, chociaz od dlugich tygodni cierpialam tylko na efekty uboczne, o wynikach moglam tylko marzyc. MOze tez bylo w tym troche mojej "winy", zawsze staralam sie kontrolowac, byc dobrze ubrana, makijaz, porzadna fryzura. No bo niby czemu nie? Jesli nie dbam o siebie to czuje sie jeszcze gorzej! Nauczylo mnie to wszystko jednego - nie licz na lekarska pomoc, potraktuj ich jak maszynki na recepty, przynajmniej na sen cos ci dadza, a nerwice lecz sam. SOry jesli kogos urazilam (nie wiem czy w naszym gronie sa lekarze) ale tak wlasnie mysle po roku poszukiwania pomocy. Ile razy mozna tracic nadzieje? To bardzo boli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Amy18, niedaj Boze trafic mi na twoja siostre..... nerwica to choroba dla leniwych i nierobow, rozkapryszonych i rozpuszczonych dzieciakow, ktorym sie nudzi....

wkurzylam sie nieco czytajac twoj post. wydaje mi sie, ze jako twoja siostra, a do tego psycholog powinna ci pomoc, a tutaj taka klapa. my musimy wydawac fortuny idac zazwyczaj prywatnie, a y masz specjaliste w rodzinie, nieobraz sie, ale radze ci niekorzystac z jej rad, a w ogole to powinna jak najszybciej zmienic zawod, powiem wiecej, nikomu nigdy niezyczylam osobie bez nerwicy, aby poczula co czuje, co my wszyscy tu czujemy i co nam robi ta choroba, ale teraz......moze chociaz raz powinna dostac ataku, wtedy pewnie zamiast pasionowac sie tylko autyzmem pewnie zajela by sie tez nerwica. no coz Amy, idz do dobrego psychologa, a o radach siostrzyczki najlepiej zapomnij.

pozdrawiam ciebie serdecznie(siosrzyczke troche mniej ;) ) i powodzenia

lidzia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×