Skocz do zawartości
Nerwica.com

GKRPA; ojciec alkoholik


mataforgana

Rekomendowane odpowiedzi

mataforgana, GKRPA to urzędnicy i niestety często traktują sprawę po urzędniczemu, dlatego jeżeli już się decydujesz to wszystko na piśmie. Czasem trafia się w Komisji ktoś kumaty i wtedy sprawa rusza mocno do przodu. Komisja wzywa "świadków", wzywa zainteresowanego i proponuje rozwiązania. Niestety często też jest tak, że członkowie komisji boją się używać narzędzi jakie mają w dyspozycji, dlatego warto też zapoznać się z informacjami nt. Komisji Interdyscyplinarnych (dot. przemocy). Często osoby uzależnione to sprawcy przemocy. Te Komisje są lepiej umocowane prawnie i więcej mogą...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znachor, złożyłam wniosek dzisiaj, więc mogę tylko czekać na rozpatrzenie póki co. Przemoc nie wystąpiła, choć wczoraj myślałam, że będzie inaczej jak już, przepraszam za wyrażenie, wziął mnie za szmaty. Nie uderzył, może niestety, bo miałabym większe pole do działania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mataforgana

Komisja jest zobowiązana interweniować...ale wszystko zależy od ludzi. Muszą też wskazać miejsce gdzie osoba uzależniona może podjąć leczenie. Tylko....w Polsce nie ma instytucji przymusowego leczenia (nie mówię o sprawach karnych), więc osoba skierowana na leczenie może przestąpić próg ośrodka, zapytana tam czy podejmie leczenie dobrowolne (a na pewno będzie zapytana) może odpowiedzieć - nie. I wróci w tym samym momencie do domu. Tak to działa.

Napisałam to nie po to, żeby odebrać Ci nadzieję ale po to, żebyś jasno wiedziała czego możesz się spodziewać. Potrzebne będzie Ci dużo wiedzy z tej dziedziny i bardzo dużo wsparcia.

Często jest tak, że zgłoszenie kogoś do komisji jest dla tej osoby szokiem i zaczyna się ona zastanawiać co robi w swoim życiu i podejmuje leczenie.

Myślałaś może o zgłoszeniu się do poradni odwykowej jako osoba żyjąca z alkoholikiem? Są a przynajmniej powinny być tam prowadzone terapie i grupy wsparcia dla takich osób. Oczywiście bezpłatne.

 

Dobrze, że zdecydowałaś się chronić siebie. Zyczę dużo wytrwałości konsekwencji w działaniu :smile:

 

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znachor, złożyłam wniosek dzisiaj, więc mogę tylko czekać na rozpatrzenie póki co. Przemoc nie wystąpiła, choć wczoraj myślałam, że będzie inaczej jak już, przepraszam za wyrażenie, wziął mnie za szmaty. Nie uderzył, może niestety, bo miałabym większe pole do działania.

 

"Wzięcie za szmaty" to już przemoc. Istnieje takie przekonanie, że musi uderzyć, i jest ono mocno nieprawdziwe...przemoc jest fizyczna i psychiczna. Przemocą jest wszczynanie awantury, szarpanie, przeklinanie i wyzywanie oraz wiele innych działań w których wykorzystana jest przewaga fizyczna lub psychiczna...tak więc jeżeli GKRPA zawiedzie, ruszyłby jednak w kierunku Komisji Interdyscyplinarnej albo przynajmniej do Ośrodka Pomocy Społecznej albo dzielnicowego i pomyślał o założeniu Niebieskiej Karty.

 

Co do dobrowolności leczenia, to prawda, ale on odmówi i ma do tego prawo jednak Komisja za jakiś czas powinna zapytać jak realizuje jej zalecenia i przy ich braku powinna przesłać sprawę do sądu a ten w Polsce jest jedyną instytucją, która na zasadzie wyroku może do leczenia zmusić. Oczywiście nadal pozostaje prawo do odmowy, ale znowu za jakiś czas kurator z ramienia sądu zapyta jak realizowany jest wyrok...

 

Polecam też zgłoszenie się do Poradni Leczenia Uzależnienia i Współuzależnienia lub do AL-ANON po wsparcie dla członka rodziny osoby nadużywającej alkoholu...nie jest się samemu w kryzysie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN, sporo czytałam na ten temat i liczę się z tym, że może to nie przynieść większych skutków. A znając mojego ojca jestem niemal pewna, że odmówi leczenia. Skoro nie chce słuchać matki, żony, czy córki, dlaczego miałby posłuchać obcych ludzi.

Kiedyś dałam mu kartkę z adresem ośrodka leczenia uzależnień i powiedziałam, że to jego ostatnia szansa u mnie. Byłam niekonsekwentna, bo dostał kolejne dwie. Matce powtarzam, że jest naiwna, a wychodzi na to, że sama daję się robić jak dziecko.

O terapii czy grupie wsparcia nie myślałam. Radzę sobie jakoś, tym bardziej, że większość czasu jestem blisko 100km od domu rodzinnego. Bardziej martwię się o mamę - widzę, jak to na nią wpływa, że jest coraz gorzej. Sama nie chce szukać jakiegoś punktu odbicia od tej sytuacji mimo moich wielu próśb.

 

Znachor, wychodzi na to, że on ma haka na mnie. Staram się nad sobą panować, ale nieraz sama pchnęłam go na łóżko (nie było tu trudne w stanie, w jakim się znajdował), czy szarpałam za ciuchy. Właściwie tylko dlatego, że mama mnie odsuwała od niego, jeszcze nie uderzyłam go, gdy bywałam w amoku.

Jeżeli dojdzie do rozwiązywania sprawy drogą sądową, będę na to przygotowana. Mamie nawet nie mówiłam, że jest taka możliwość w dalszym toku postępowania. Ze łzami w oczach błagała mnie, żebym nie składała żadnego wniosku. Nie dlatego, że się go boi. Wierzy w cuda, że ludzie w jego pracy pomogą, że kierownik i inne bzdury. To już było - nie pomogło. A ten cały kierownik to jakiś baran, skoro pozwala pracownikom pić w pracy nawet i nie wyciąga z tego żadnych konsekwencji.

 

Poczytam jeszcze o instytucjach, o których pisaliście i będę starała się namówić mamę na wsparcie od nich, a może sama skorzystam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mataforgana, On nie ma żadnego haka na Ciebie...Ty działałeś/łaś w afekcie, który on wywołał swoim stanem...poza tym ważne kto zgłasza - zgłaszający daje sygnał, że mu to nie pasuje co się dzieje i to jest ważne dla Komisji. Kto kogo pchnął i za co, ma drugorzędne znaczenie.

Na prawdę pomyśl o wsparciu dla siebie. W to, że sobie "jakoś radzisz" nie wątpię, ale tu chodzi o to, żeby sobie dobrze radzić i rozumnie postępować...niestety często działa się lub nie podejmuje działania takiej sytuacji "na emocjach" a w tym przypadku trzeba racjonalnie. Dzięki wsparciu można złapać dystans i zacząć własnie racjonalnie podchodzić do tematu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój ś.p.brat stawał kiedyś przed komisją do rozwiązywania problemów alkoholowych,miał zostać skierowany na przymusowe leczenie.Od momentu złożenia wniosku do dnia rozprawy minęło w tym przypadku ok pół roku.Przez ten okres mój brat przestał pić(co potwierdzili świadkowie) i nie został wysłany na leczenie,co niestety miało tragiczne skutki.

 

-- 31 gru 2014, 15:36 --

 

Dodam,że sprawę zgłosił Ośrodek Pomocy Społecznej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Znachor, widzę, że w mieście jest sporo opcji tego rodzaju pomocy. Samych AL-ANON jest kilka oddziałów. Przepraszam, że pytam, ale czy brałeś udział w tego typu terapii?

 

PannaNatalia, to znaczy, że powrócił do nałogu? Jeśli mogę zapytać, jaka była jego reakcja, kiedy dowiedział się o komisji i dalszym postępowaniu? Nie odpowiadaj, jeżeli to zbyt bolesne, a domyślam się, że tak właśnie jest.

 

-- 31 gru 2014, 16:44 --

 

Swoją drogą, jest różnica w postępowaniu pomiędzy tym, że sprawę zgłasza instytucja a tym, że ktoś robi to indywidualnie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście się przestraszył,jakoś zebrał się w sobie i przy pomocy rodziny jakoś udało mu się przestać,na pól roku.Nie wiem czy to jest jakaś róznica między zglaszaniem przez instytucję a indywidualnie.On został zgłoszony bo często bywał na detoksie,na oddziale psychiatrycznym.Z racji na wiek szpital skonsultował się z MOPS i poprosił o skierowanie na przymusowe leczenie(brat nie wykazywał chęci podjęcia leczenia)Po ogłoszeniu wyroku brat wrócił do nałogu i po kilku miesiącach zmarł...do tej pory nie możemy sobie darować,że nie został przyjęty na przymusowe leczenie(byli przesłuchiwani jego koledzy,moja siostra,szwagier i przedstawiciel MOPS)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN, sporo czytałam na ten temat i liczę się z tym, że może to nie przynieść większych skutków. A znając mojego ojca jestem niemal pewna, że odmówi leczenia. Skoro nie chce słuchać matki, żony, czy córki, dlaczego miałby posłuchać obcych ludzi.

Kiedyś dałam mu kartkę z adresem ośrodka leczenia uzależnień i powiedziałam, że to jego ostatnia szansa u mnie. Byłam niekonsekwentna, bo dostał kolejne dwie. Matce powtarzam, że jest naiwna, a wychodzi na to, że sama daję się robić jak dziecko.

O terapii czy grupie wsparcia nie myślałam. Radzę sobie jakoś, tym bardziej, że większość czasu jestem blisko 100km od domu rodzinnego. Bardziej martwię się o mamę - widzę, jak to na nią wpływa, że jest coraz gorzej. Sama nie chce szukać jakiegoś punktu odbicia od tej sytuacji mimo moich wielu próśb.

Znachor, wychodzi na to, że on ma haka na mnie. Staram się nad sobą panować, ale nieraz sama pchnęłam go na łóżko (nie było tu trudne w stanie, w jakim się znajdował), czy szarpałam za ciuchy. Właściwie tylko dlatego, że mama mnie odsuwała od niego, jeszcze nie uderzyłam go, gdy bywałam w amoku.

Jeżeli dojdzie do rozwiązywania sprawy drogą sądową, będę na to przygotowana. Mamie nawet nie mówiłam, że jest taka możliwość w dalszym toku postępowania. Ze łzami w oczach błagała mnie, żebym nie składała żadnego wniosku. Nie dlatego, że się go boi. Wierzy w cuda, że ludzie w jego pracy pomogą, że kierownik i inne bzdury. To już było - nie pomogło. A ten cały kierownik to jakiś baran, skoro pozwala pracownikom pić w pracy nawet i nie wyciąga z tego żadnych konsekwencji.

 

Poczytam jeszcze o instytucjach, o których pisaliście i będę starała się namówić mamę na wsparcie od nich, a może sama skorzystam....

 

Czasami jest tak, że właśnie słucha się obcych ludzi. Swiat alkoholika polega również na "niewidzialności", wydaje im się, że nikt nie widzi tego co robią.

Trudna prawda jest taka, że ani Ty ani Twoja mama nie macie wpływu na to czy on przestanie pić Możecie się jedynie bronić przed skutkami jego picia. Mieszkasz daleko od domu ale podejrzewam, że często przebywasz w nim myślami, niepokojąc się o mamę. Nie masz spokoju, rośnie Ci napięcie, złość i bezsilność, czego efektem są Twoje wybuchy. Mama być może straciła nadzieję albo nie wierzy, że cokolwiek można w tej sprawie zrobić.

Ale Ty możesz zrobić coś dla siebie. ja chodziłam na terapię dla osób współuzależnionych bo mój mąż jest alkoholikiem. Nie pijącym od 4 lat. Efektem mojej terapii było to, że zlikwidowałam mężowi komfort picia i zderzyłam go z rzeczywistością. Nie wiem czy dlatego przestał pić ale życie teraz jest zdecydowanie lepsze. Byłam też na kilku spotkaniach Al_Anon ale ta grupa w moim mieście nie pracowała a nie miałam już siły i czasu,żeby jeżdzić i szukać gdzieś dalej. jakoś tak się porobiło, że teraz już zawodowo się zajmuję profilaktyką p/alkoholową, szczególnie w zakresie trudności osób z otoczenia pijących.

Gorąco Ci polecam skontaktowanie się z terapeutą uzależnień w Poradni, uzyskasz tam pomoc i wsparcie w tych trudnych momentach. Oczywiście, jeśli miałbyś ochotę możesz do mnie pisać.

Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PannaNatalia, bardzo mi przykro... Nie ma w tym Waszej winy. Potwierdziliście to jak było, a wierzyliście, że problem już jest dawno rozwiązany.

 

NaaN, Mama właśnie wierzy bez przerwy w niego. Ja nie i mimo że nie ma mnie w domu w tygodniu, czuję złość nie tylko wtedy, kiedy tam wracam. Myślę o tym dużo i najbardziej boli mnie to, że matka nie ma wsparcia, choć najbardziej go potrzebuje. Cały czas czuję, że nie mam po co zgłaszać się po pomoc, że przecież u mnie nie jest źle, a z pewnością lepiej, niż u innych osób. Głupio mi pokazywać się gdziekolwiek i żalić, skoro inni mają gorzej ode mnie. W jaki sposób zderzyłaś męża z rzeczywistością? Mam wrażenie, że do ojca nie trafia kompletnie nic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja miałam podobny problem z mamą. Żadne argumenty nie docierały i też ją zgłosiłam. Pół roku czekania na wezwanie na komisję. Mama dostała prawie zawału, oczywiście próbowała udawać przed komisją świętą i niepijącą. Przestała nawet na jakiś czas pić bo się wystraszyła bo chciała abym to odwołała. W efekcie komisja dała jej skierowanie na leczenie, ale ponieważ się nie zgodziła to sprawa trafiła do sądu. W sumie nikogo nie przesłuchiwali bo ja odmówiłam zeznań, a żadnych świadków nie było, ale sąd postanowił, że ma iść się leczyć lepiej po dobroci niż na siłę. I poszła. Chodziła przez rok, od czasu do czasu podpijając, wypierając problem. Terapia się skończyła, a mama szybko wróciła na nowo do picia. I jak coś ostro zawali to jest chwila przerwy, a potem znów to samo...

 

Ech... Zmierzam do tego, że niestety, ale choćbyśmy nie wiem jak chcieli ratować to i tak decyzja zależy od tych jakże dorosłych jednak ludzi :hide: Na siłę nikogo nie uratujemy. Można faktycznie pomóc tylko sobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN, Mama właśnie wierzy bez przerwy w niego. Ja nie i mimo że nie ma mnie w domu w tygodniu, czuję złość nie tylko wtedy, kiedy tam wracam. Myślę o tym dużo i najbardziej boli mnie to, że matka nie ma wsparcia, choć najbardziej go potrzebuje. Cały czas czuję, że nie mam po co zgłaszać się po pomoc, że przecież u mnie nie jest źle, a z pewnością lepiej, niż u innych osób. Głupio mi pokazywać się gdziekolwiek i żalić, skoro inni mają gorzej ode mnie. W jaki sposób zderzyłaś męża z rzeczywistością? Mam wrażenie, że do ojca nie trafia kompletnie nic...

 

Znam to tak dobrze. Chociaż u mnie sytuacja wygląda już trochę inaczej aktualnie, bo ojciec ma nawrót raka, więc jest teraz pokornym barankiem, któremu należy współczuć, usługiwać i którego należy teraz szanować.

 

Moja mama wierzyła w ojca przez cały czas, dopiero gdy po 15-letniej abstynencji wrócił pijany do domu, coś pękło.

I co z tego, że wyniosła się do drugiego pokoju, skoro po kilku dniach wszystko było po staremu. Przychodził pijany codziennie, ale chyba nie chciała tego widzieć, wiecznie w niego wierzyła. To niestety są cechy osób współuzależnionych. Ja obawiam się o to, co będzie, gdy wyjadę na studia. Też zawsze twierdziłam, że inni mają gorzej. Owszem, ale każdego z nas, niezależnie od tego, w jakiej mierze to wszystko się dzieje, dotyka nas być może tak samo.

Mój ojciec zderzył się z rzeczywistością w lipcu tamtego roku, jednak skończył pić dopiero podczas radioterapii jakoś w październiku również tamtego roku. Jednak, gdy wrócił do domu, nie miał żadnych skrupułów. Pił tak, aż do tej pory, jednak 2 tygodnie temu okazało się, że ma przerzut.

Kiedy żali się, że go boli, to tamto, aż cisną mi się na usta niecenzurowane słowa. Kiedy pomyślę, że tylu dobrych ludzi umiera na raka, a ktoś, kto dostał drugą szansę, po prostu jej nie wykorzystał, to ogromnie mi wstyd za mojego ojca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN, Mama właśnie wierzy bez przerwy w niego. Ja nie i mimo że nie ma mnie w domu w tygodniu, czuję złość nie tylko wtedy, kiedy tam wracam. Myślę o tym dużo i najbardziej boli mnie to, że matka nie ma wsparcia, choć najbardziej go potrzebuje.

Przykre to bardzo. Mama najprawdopodobniej jest osobą współuzależnioną i nie radzi sobie z sytuacją. To niestety czyni Twoją rolę jeszcze trudniejszą bo może się stać tak, że i mama odwróci się od Ciebie i od Twoich działań. Możesz stać się winną "mącenia, wywlekania spraw do ludzi, przynoszenia wstydu rodzinie",,,i co tam jeszcze można wymyślić.

Przykre jest to również, że osoba współuzależniona czerpie jednak korzyści z pozostawania w takim układzie, chociaż wydaje się to na pierwszy rzut oka nieprawdopodobne. Może być tak, że sama zostaniesz z próbami rozwiązania tego problemu. Pamiętaj zawsze, że oni są osobami dorosłymi i nie masz wpływu na ich życie. Masz wpływ jedynie na swoje życie i obowiązek dbać o to, żeby Tobie było dobrze, co może się wiązać z odseparowaniem się od toksycznej rodziny.

 

Cały czas czuję, że nie mam po co zgłaszać się po pomoc, że przecież u mnie nie jest źle, a z pewnością lepiej, niż u innych osób. Głupio mi pokazywać się gdziekolwiek i żalić, skoro inni mają gorzej ode mnie.

ja się bardzo cieszę, że u Ciebie jest dobrze. Tylko, że sama napisałaś,że myślisz często o domu i niepokoisz się tym co się tam dzieje. To odbiera Ci energię i spokój. Odbiera Ci też czas, żeby pomyśleć o swoich potrzebach, planach...po prostu o swoim życiu.

To, że jest Ci głupio prosić o pomoc może wynikać z tego, że Twoje potrzeby nigdy nie były ważne w domu. Tak się dzieje w rodzinach gdzie występuje alkoholizm. Alkoholik i "taniec " wokół niego zabiera tyle energii, że inni ludzie nie są już ważni. A dzieci najmniej. Uważasz, że potrzeby i oczekiwania innych ludzi są ważniejsze od Twoich. To nie jest prawda. One są równie ważne jak potrzeby innych ludzi. Jeśli ich nie uznasz, nie uszanujesz i nie zadbasz o nie istnieje niebezpieczeństwo, że w swoim życiu, związku powtórzysz destrukcyjny wzorzec. Również wtedy gdy bardzo nie będziesz tego chciała. I uwierz mi, że wiem co mówię, bo sama tego doświadczyłam.

 

W jaki sposób zderzyłaś męża z rzeczywistością? Mam wrażenie, że do ojca nie trafia kompletnie nic...

Uczyłam się dbać o swoje potrzeby, przedstawiać je w sposób rzeczowy, spokojny i konsekwentnie. Uczyłam się szanować siebie. A jemu zostawiałam odpowiedzialność za to co robił. Nie zacierałam śladów jego pijaństwa, nie załatwiałam spraw, które on zawalił, nie kryłam go przed rodziną i znajomymi, nie współczułam mu gdy chorował po alkoholu i nie wierzyłam w obietnice zaprzestania picia "od jutra" Dałam mu kartkę z tel. do poradni i powiedziałam, że uwierzę gdy zacznie chodzić na terapię.

To było trudne bo uczyłam się nowego życia i nowego postępowania. Dlatego tak ważna jest pomoc i wsparcie od innych ludzi, którzy wiedzą jak sobie radzić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mataforgana, Ja osobiście nie brałem udziału a Al-Anon, ale znam co najmniej 2 osoby, którym to pomogło. Al-Anon to nie terapia. To grupa samopomocowa. Ja byłem na psychoterapii. W poradniach leczących osoby uzależnione, zwykle jest oferta dla członków rodzin. POLECAM.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yvonne, bez samozaparcia człowiek nie osiągnie nic, choćby nie wiem na jak dobrą terapię chodził. To znaczy, że jeżeli po wezwaniu komisji odmówi się leczenia, to automatycznie sprawa kierowana jest do sądu?

 

madeline1111, teraz zaczynam rozumieć to, że nieraz powtarza, że ,,to przecież dobry człowiek, tylko...". Nikomu nie życzę choroby, ale w takiej sytuacji nie powinien liczyć na współczucie. W końcu alkoholizm to też choroba, ale ta niszczy również ludzi wokół, a wszystko zależy od tej jednej osoby. Być może takie ,,skakanie" wokół niego jest dla najbliższych próbą oczyszczenia sumienia; pragnieniem poczucia świadomości, że zrobiło się wszystko, że było się dobrym i odpowiedzialnym za drugą osobę.

 

NaaN, z tym przynoszeniem wstydu rodzinie to już tak zapewne pomyślała, choć nie powiedziała głośno. Pochodzę ze wsi, a tu, jak wiadomo, każdy każdego zna i wszystko o wszystkich wie. Już jak poszłam zanieść wniosek do gminy to dość szybko zapytała o osobę, która go przyjmowała. Co za różnica, skoro ludzie widzą go, jak zatacza się wracając do domu, a plotki roznoszą się z prędkością prądu. Znajomi, z którymi nie rozmawiam o nim, też wiedzą, a jakoś nie odczuwam wstydu - jedyną osobą, która powinna się wstydzić jest sam ojciec.

Masz rację - nie mogę sobie wyobrazić, że pozostawanie w takim układzie może przynosić jakiekolwiek korzyści, a mama nawet na jedną noc nie chce wyjechać z domu, choć ma taką możliwość. Oboje są dorośli i oboje potrzebują pomocy, ale ojciec szkodzi sobie na własne życzenie, a mamie jest w stanie pomoc tylko on sam - skutecznym leczeniem się, bo każdą inną pomoc odrzuca.

,,A jemu zostawiałam odpowiedzialność za to co robił. Nie zacierałam śladów jego pijaństwa, nie załatwiałam spraw, które on zawalił, nie kryłam go przed rodziną i znajomymi, nie współczułam mu gdy chorował po alkoholu i nie wierzyłam w obietnice zaprzestania picia >>od jutra<<" - i to właśnie według mnie jest odpowiednim zachowaniem wobec osoby uzależnionej. Jeżeli ktoś ciągle załatwia sprawy za kogoś, to jaką ten człowiek ma mieć motywację do poprawy? Ale to do mojej matki też nie dociera. Cały czas po nim sprząta, gotuje, wykonuje obowiązki faceta w domu, kiedy ten cały dzień po pracy spędza przed telewizorem albo leży zalany na łóżku.

 

Znachor, moje pierwsze wrażenie o Al-Anon nie było najlepsze, ale zagłębiłam się w temat i zaczyna mnie to przekonywać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

jedyną osobą, która powinna się wstydzić jest sam ojciec.

dokładnie tak.

Masz rację - nie mogę sobie wyobrazić, że pozostawanie w takim układzie może przynosić jakiekolwiek korzyści, a mama nawet na jedną noc nie chce wyjechać z domu, choć ma taką możliwość. Oboje są dorośli i oboje potrzebują pomocy, ale ojciec szkodzi sobie na własne życzenie, a mamie jest w stanie pomoc tylko on sam - skutecznym leczeniem się, bo każdą inną pomoc odrzuca.;

Może,może. Choćby to, że może wewnętrznie czuć się lepsza. Mama pewnie myśli, że musi go pilnować. Koncentruje swoje życie na jego życiu. Mama może również pomóc sobie sama podejmując leczenie współuzależnienia. Ale czy będzie chciała ?

Jeżeli ktoś ciągle załatwia sprawy za kogoś, to jaką ten człowiek ma mieć motywację do poprawy? Ale to do mojej matki też nie dociera. Cały czas po nim sprząta, gotuje, wykonuje obowiązki faceta w domu, kiedy ten cały dzień po pracy spędza przed telewizorem albo leży zalany na łóżku.

no, niestety tak to wygląda. Trudno mu przestać pić kiedy widzi, że wszystko jest w porządku. Ale też nie czuje, że może być do czegoś potrzebny.

 

Znachor, moje pierwsze wrażenie o Al-Anon nie było najlepsze, ale zagłębiłam się w temat i zaczyna mnie to przekonywać.

mataforgana Al-Anon jest to wspólnota ludzi doświadczających podobnego losu, że to tak patetycznie ujmę. na pewno dać może dużo wsparcia, natomiast w tej wspólnocie z zasady nie uczestniczą terapeuci. Tak jak i Znachor bardzo gorąco polecam Ci skontaktowanie się w swojej sprawie ze specjalistami z Poradni Uzależnień i Współuzależnienia.

 

Pozdrawiam serdecznie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,,Koncentruje swoje życie na jego życiu" - NaaN - nie mogłaś lepiej tego ująć. Nie myśli o sobie chyba wcale. Już kiedyś sugerowałam jej terapię - nie zdecydowała się. Czasem patrzy na problem racjonalnie i mówi o konsekwencjach, jeżeli nic się nie zmieni. Wtedy w pełni ją wspieram, ale zdenerwowanie mija i już skacze wokół niego. Jak jeden dzień nie pije to już dla niej jest wszystko normalnie, więc kolejnego ojciec zaczyna kolejny maraton i znowu płacz, krzyk i lament. Nie dziwota, że sobie pozwala, skoro widzi, że wszystko mu uchodzi płazem.

Co do Al-Anon... W przyszłym tygodniu jedna z grup w mieście ma spotkanie otwarte w czasie, w którym mogłabym też uczestniczyć. Zastanawiam się, czy to zrobić, właściwie nic nie tracę. Terapia trochę mnie przeraża, brzmi bardzo zobowiązująco. Z drugiej strony dzisiaj czułam taką bezsilność, jak chyba jeszcze nigdy w tej sytuacji i pomyślałam, że jednak bardzo potrzebuję wsparcia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

,,Koncentruje swoje życie na jego życiu" - NaaN - nie mogłaś lepiej tego ująć. Nie myśli o sobie chyba wcale.

Bo to jest esencja współuzależnienia. Niestety.

Co do Al-Anon... W przyszłym tygodniu jedna z grup w mieście ma spotkanie otwarte w czasie, w którym mogłabym też uczestniczyć. Zastanawiam się, czy to zrobić, właściwie nic nie tracę. Terapia trochę mnie przeraża, brzmi bardzo zobowiązująco. Z drugiej strony dzisiaj czułam taką bezsilność, jak chyba jeszcze nigdy w tej sytuacji i pomyślałam, że jednak bardzo potrzebuję wsparcia...

Rozumiem ;). Może to jeszcze nie czas. W każdym razie pamiętaj, że jest taka możliwość. Polecam też książkę "Koniec współuzależnienia" Melody Beattie. Jest na chomiku.

 

Pozdr.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na spotkania Al-Anon możesz iść w każdym momencie, nie musisz czekać na otwarty miting. Otwarte mitingi są po to aby mogli w nich uczestniczyć ozdoby z AA lub inni.

Nie jestem tego taka pewna. To zależy jak pracuje grupa. Często bywa tak, że na zamknięte nie jest zapraszany nikt nowy. Ale na otwarte można iść ZAWSZE. I każdy może tam wejść. Wtedy można porozmawiać i dowiedzieć się na jakich zasadach pracuje ta konkretna grupa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×