Skocz do zawartości
Nerwica.com

Problem z żoną- możliwy rozpad związku małżeńskiego.


Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich!

Nie wiem, czy trafiłem w odpowiedni dział, nie wiem też czy jest już podobny wątek ale nie mam sił psychicznych na szukanie, poszukuję w smutku powodów i sposobów na rozwikłanie naszego problemu z żoną. Jestem trochę rozkojarzony, nie wiem co myśleć, co robić. Lada moment rozpadnie się moje małżeństwo, dojdzie do rozwodu bo nie mam już sił. Pozostaje jeszcze tylko świadomość, że może sam nie postępuję prawidłowo, może moje reakcje są błędne, może powinienem inaczej i to, że sam też mam na pewno różne zaburzenia mniejsze lub większe powstałe przez 50 lat nie zawsze ciekawego życia.

Proszę Was o pomoc. Jeżeli dział, temat lub coś jest niewłaściwe, proszę o przeniesienie. Nie jestem fachowcem i nie wiem jak nasz problem sklasyfikować.

Problem dotyczy zachowania żony. Jej dzieciństwo przebiegało w rodzinie patologicznej. Dużo picia potem bicia. Żona z siostrą wychowywane były surowo i niesprawiedliwie. Nie było zaufania, było dużo zachowań prowokujących agresję.

Od dwóch lat jesteśmy małżeństwem.

Żona uparcie dążyła do wspólnego zamieszkania i życia we trójkę z jej synkiem bo chciała wyrwać się z domu rodzinnego. Też tego chciałem ale może spokojniej, trochę później. W końcu uległem, widziałem, że jej zależy i nie chciałem opóźniać. Od pierwszego miesiąca zaczęły się problemy. Żona zaczęła podejmować własne decyzje wbrew wspólnym ustaleniom. Robiła wszystko po swojemu przyznając potem rację, że zrobiła błąd. Rzuciła pracę bo ją kierowniczka zdenerwowała. Nowej szukała śpiąc do południa i czytając raz na tydzień ogłoszenia. Do handlu nie chciała bo nie lubi ludzi. Lecieliśmy na łeb w długi. Powypowiadali mi moje umowy, pobraliśmy chwilówki. Widziałem, że nie jest jej z tym dobrze ale nie mogłem wywołać u niej innego postępowania ani tłumaczeniem, ani rozmową, ani kłótnią. Pierwszy rok małżeństwa minął na ciągłych kłótniach, tłumaczeniach i wybaczaniach. Znalazła jakąś pracę ale zwolnili ją choć jej mówiłem, że pracuje źle i będzie kłopot. Ona jednak zawsze wiedziała lepiej. Do dzisiaj uważa, że jestem dobrym mężem ale nieświadomie wykańcza mnie psychicznie. Kiedy zwrócę uwagę na jej błąd albo niewłaściwe postępowanie, zaraz wybucha, wychodzi gdzieś i od słowa do słowa jest awantura. Brakuje rozmów, normalnych, spokojnych. Nie ma skruchy, odpowiedzialności za własne błędy, żona jest zawsze niewinna. Często milcząc pokazuje bunt bez słowa niszcząc atmosferę ale kiedy jej to wskażę, zaraz jest wybuch i zwala to na mnie bo ja mam znowu pretensje. Nie mogę do niej dotrzeć. Nie chcemy się rozejść, kochamy się ale nie potrafimy opanować prostych zgrzytów. Widzę w żonie sporo lekceważenia, ignorancji, cynizmu choć jest bardzo mądrą kobietą o mądrych zasadach. Nie wiem co się dzieje. Po każdej kłótni, na drugi dzień jest rozmowa, żona przyznaje mi wiele racji i widzę, że tak jakby sama nie rozumiała swojego postępowania albo robiła to nieświadomie.

Święta przygotowaliśmy razem. Razem gotowaliśmy, sprzątaliśmy. Przyniosłem zakupy, udekorowałem nasz pokój, dokończyłem osadzanie płyty w kuchni. Wigilia, pierwszy dzień świąt przebiegły spokojnie, rodzinnie. Tak jak powinno być. Na drugi dzień zdążyłem wstać pierwszy, zrobić sobie kawę, potrzymać kota na kolanach i wejść na chwilę na fejsa. Wstała żona, z wyrzutem stwierdziła, że fejs powinien być na święta zablokowany. Zapytałem czy zrobimy śniadanie czy od razu obiad a ona w milczeniu i manifestując jakąś złość o coś zabrała się za zmywanie wszystkich garów i talerzy choć mieliśmy zrobić to wspólnie. Podniosło mi to ciśnienie, radość ze świąt prysła i zapytałem czy to zmywanie, to jakaś manifestacja złości? Nastąpił wybuch że wszystko musi być tak, jak ja chcę, że skoro siedzę na fejsie, to mam siedzieć. Dziecko głodne, ja głodny a żona zmywa godzinę i to wszystko. Wybuchłem wtedy sam i wyrzuciłem jej, że tak się starałem żeby te święta przebiegły mile a ona robi jakiś popis. Oczywiście znów jest niewinna i wszystko jest moją winą...

Cały drugi dzień przesiedziałem sam a żona w drugim pokoju z synem. Tak minęły święta, na które pożyczyłem pieniądze.

Nie wiem jak jej coś wytłumaczyć? O co chodzi? Mam wrażenie, że żona nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. To mnie jeszcze trzyma w nadziei na dogadanie się, wiem że jej zależy. Pomóżcie mi proszę to zdefiniować, nazwać, zrozumieć. Pomóżcie mi znaleźć sposób, jakąś drogę. Na specjalistę nie mamy pieniędzy, jesteśmy w długach. Na NFZ też nie ma szans bo najczęściej nie mamy ubezpieczalni. Potrafię sam nam pomóc ale jak postępować?

Proszę, pomóżcie mi.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytając to co napisałeś nie jestem w stanie określić czy do końca sam nie jesteś winien takiego zachowania żony. Ba! Momentami w osobie Twojej żony widziałam swoje zachowania. Ewidentnie Twoja żona jest osobą drażliwą, którą czasem jedno słowo wyprowadzi z równowagi (też tak mam) ale uważam, że robisz podstawowy błąd oskarżając o wszystko ją. Tym bardziej sam napisałeś, że miała ona ciężkie dzieciństwo. Powiem Ci dalej, ja biorę leki, ale nadal zdarzy mi się wybuchnąć "bez powodu" gdy coś mnie zdenerwuje (jakieś słowo, gest, cokolwiek), aczkolwiek leki pomogły mi zmienić nastawienie do świata (pracy) czy też bycia bardziej "do życia" :). Najlepiej gdybyś namówił żonę na wizytę u psychologa, ale będzie ciężko, więc proponuję wybierz się najpierw sam i zobacz co on Ci doradzi. Pozdrawiam! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vespertine, dziękuję za szybką odpowiedź.

Dopuszczam taką możliwość, że sporo jest mojej winy. Też myślałem o psychologu. Ja po prostu nie wiem jak z nią rozmawiać, zwykłe ludzkie sposoby zawodzą. Tu nawet nie chodzi tylko o wybuchowość ale bardziej o lekceważenie. Kiedy próbuję spokojnie coś jej przekazać, to najpierw milczy, potem robi po swojemu inaczej a kiedy powtórzę już wkurzony albo i nie, to nawet kiedy jest spokój wybucha. Zawsze w jej odpowiedzi jest pierwszy skok do gardła. Mnie to wtedy często wyprowadza z równowagi i...kłótnia gotowa. Mam wrażenie, że żona próbuje mi wytłumaczyć oburzeniem, że to ja się mylę, że to ja jestem w błędzie i to ja powinienem się od niej uczyć. Jestem 16 lat od żony starszy, chciałbym być jej autorytetem bo oboje wiemy, że więcej od niej wiem, więcej potrafię, żona ma tylko podstawówkę. Chciałbym pokazać jej drogę, sposoby załatwiania spraw, sposoby na rozsądne prowadzenie domu ale ona odbija wciąż piłkę i wpędza nas w kłopoty. Zawsze próbuje na mnie zwalić za wszystko winę choć wie, że zrobiła źle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darek0106, nie zaciagaj jakis pozyczek czy kredytów. Jezeli nie bedzie na jedzenie, to jedzcie kasze albo suchy chleb, jak nie bedzie na benzyne albo bielty na tramwaj to trzeba chodzić piechota. Po miesiacu takiego zycia zona szybko znajdzie sobie prace 8) zeby sama nie zaciagała pozyczek na Twoj koszt, ustanów rozdzielnosc majątkowa.

Z tego co opisuje zona jest zaburzona, tylko dokładnie nie wiadomo jak - czy przechodziła jakas terapie, np DDA ? moze sie zgłosic na NFZ i na taką chodzić. Jezeli tego nie zrobi, uwazam ze nie przetrwacie jako małzeństwo. Dopóki nie dostanie sie na terapie, niech przejdzie sie po jakies leki na uspokojenie. Podejrzewam, ze odtwarza toksyczne stosunki z domu rodzinnego i sama tego nie przeskoczy, niezaleznie jak mądra kobieta jest i jakie deklaracje składa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja bym zaczął od ustanowienia rozdzielności majątkowej.

Wiesz...dla mnie byłby to koniec małżeństwa. Dopóki jesteśmy razem, to jesteśmy we wszystkim razem. Twoja rada jest rozsądna ale zaprzecza mojej idei małżeństwa. Szukam sposobu na konflikt a nie sposobu na zakończenie. To nie problem wziąć rozwód.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darek0106, obawiam się, że nie znajdziesz na tym forum za bardzo pomocy, a sprawa jest poważna, szkoda że nie macie ubezpieczenia, ja bym poszukała jakiejś poradni rodzinnej, nieraz katolickie działają charytatywnie lub można się zwrócić z prośbą o nieodpłatną pomoc albo może telefon zaufania.

 

Niepokoi mnie zdanie "potrafię sam nam pomóc" - bo wygląda trochę tak, jakbyś sam brał odpowiedzialność za Wasze małżeństwo, a jedna osoba nie może naprawić sytuacji, jeśli druga nie ma takiej woli.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bittesweer...

Żona rzeczywiście odtwarza toksyczne zachowania z domu rodzinnego bo sama opowiadała mi setki sytuacji kiedy ojciec nie wytrzymywał i lał matkę w zęby a żona pytała jej dlaczego go znów prowokuje. Próbowałem jej zwrócić na to uwagę bo nie chce być taka jak matka- złośliwa i kąśliwa. Skarżyła się nie raz, że w domu rodzinnym panowała obłuda- w oczy "kochanie" a za plecami "ty ch..u". Na żadnej terapii nie była i nie wiem czy pójdzie bo ona "nie robi nic złego". Próbowałem jej wytłumaczyć, że niektóre jej zachowania są asocjalne i nie można tak, że powinna spodziewać się takich reakcji jak moje skoro np. skacze w odpowiedzi do gardła ale ona uważa, że naokoło są ludzie, którzy sami nie wiedzą jak żyć i ona nie musi się dopasowywać do nich. Chciałbym żeby coś zrozumiała bo zależy mi na niej. Nie po to wziąłem ślub żeby teraz wszystko niszczyć.

Co do pożyczek, żona jest niewrażliwa na brak pieniędzy. Potrafi nie jeść kilka dni, wychudnąć ale pracy i tak nie potrafi znaleźć bo wszystkie są "nie takie". To na nią nie wpłynie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie problem wziąć rozwód.

 

Zdziwiłbyś się. Jak trafisz na nawiedzoną sędzię - a jestem w stanie założyć się o dniówkę, że trafisz - to się przekonasz.

 

To wszystko sprowadza się do odpowiedzi na pytanie, czy naprawdę ją kochasz. Wiem, że automatycznie odpowiesz tak, ale nie o to chodzi. Bo jeżeli kochasz, to znajdziesz w sobie siły by walczyć o tę osobę. Oczywiście, o ile i ona chce o wasze małżeństwo zawalczyć. Jednakże, jeżeli po chociaż jednej stronie nie ma tej woli, to lepiej sobie odpuścić w imię spokoju ducha.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darek0106, ale żona nie robi nic by pomóc waszemu małżeństwu. Jest osobą zaburzoną, potrzebuje terapii choć uważa, że z nią wszystko w porządku. Prawda jest taka, że bez terapii sobie nie poradzicie. Będzie tylko gorzej. Nie musisz żyć w takim piekle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darek0106, ale żona nie robi nic by pomóc waszemu małżeństwu. Jest osobą zaburzoną, potrzebuje terapii choć uważa, że z nią wszystko w porządku. Prawda jest taka, że bez terapii sobie nie poradzicie. Będzie tylko gorzej. Nie musisz żyć w takim piekle.
+1

Spalisz sie tylko, jezeli myslisz ze wystarczy miłosc i lojalnośc, zeby kogos wyciagnac z patologii...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darek0106, obawiam się, że nie znajdziesz na tym forum za bardzo pomocy, a sprawa jest poważna, szkoda że nie macie ubezpieczenia, ja bym poszukała jakiejś poradni rodzinnej, nieraz katolickie działają charytatywnie lub można się zwrócić z prośbą o nieodpłatną pomoc albo może telefon zaufania.

 

Niepokoi mnie zdanie "potrafię sam nam pomóc" - bo wygląda trochę tak, jakbyś sam brał odpowiedzialność za Wasze małżeństwo, a jedna osoba nie może naprawić sytuacji, jeśli druga nie ma takiej woli.

 

We Wrocławiu czeka się pół roku na termin u psychologa. Prywatnie...mamy obecnie 600,- na m-c + alimenty małego. Kiedy pół roku minie, to zwykle nie ma już albo jeszcze ubezpieczalni więc NFZ to rosyjska ruletka. Może rzeczywiście jakaś charytatywna albo coś. Poszukam.

Co do odpowiedzialności...znam siebie, wiem że mam ponadnormatywną zdolność dedukcji i potrafię bardzo logicznie analizować. Sam wyciągnąłem się kiedyś z bornout-u w 6 fazie i z początków depresji. Dałbym radę nam pomóc na pewno w dużym stopniu gdybym potrafił to zdiagnozować- co to jest? Jakie to zaburzenie? Tylko to mi zostaje na chwilę obecną- wiara we własne siły...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darek0106, jak się zarejestrujesz w urzędzie pracy to masz z miejsca ubezpieczenie - tylko trzeba się w nim wstawiać na wizyty co miesiąc, więc nie wiem jaki macie problem. Sama tak robiłam -> urząd pracy -> ubezpieczenie -> terapia na NFZ grupowa i indywidualna przez rok. Więc nie mów mi, że się nie da. Jak trzeba poczekać kilka miesięcy to trudno, ja też czekałam. Póki co możesz wspierać się lekturami. Polecam książkę Antoniego Kępińskiego - "Psychopatie" i inne jego publikacje.

 

-- 27 gru 2014, 20:11 --

 

"Spalisz sie tylko, jezeli myslisz ze wystarczy miłosc i lojalnośc, zeby kogos wyciagnac z patologii..." Zgadzam się z koleżanką. Nie baw się sam w psychoanalityka bo Ci to nie wyjdzie. Twoja żona potrzebuje profesjonalnej terapii, z osobą która nie jest jej rodziną, do której będzie odczuwać jakiś respekt. A Kępińskiego czy inne książki o zaburzeniach powinna czytać żona, nie Ty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Darek0106, jak się zarejestrujesz w urzędzie pracy to masz z miejsca ubezpieczenie - tylko trzeba się w nim wstawiać na wizyty co miesiąc, więc nie wiem jaki macie problem. Sama tak robiłam -> urząd pracy -> ubezpieczenie -> terapia na NFZ grupowa i indywidualna przez rok. Więc nie mów mi, że się nie da. Jak trzeba poczekać kilka miesięcy to trudno, ja też czekałam. Póki co możesz wspierać się lekturami. Polecam książkę Antoniego Kępińskiego - "Psychopatie" i inne jego publikacje.

Nie mogę. Mam zawieszoną działalność, którą próbuję od 9 miesięcy uruchomić ponownie bo to nasza jedyna szansa. Odbijam się od rozpaczy przez zrezygnowanie do złości. Na trzy dni, dwa poświęcone są na myślenie "co jest?". Syn pożyczył mi pieniądze na tą firmę, nie mogę go zawieść. Jestem w czarnej d.pie z ubezpieczalnią.

 

-- 28 gru 2014, 00:54 --

 

Wiem. Nie dam rady. Przed dwoma godzinami tłumaczyłem jej, że chcę jej pomóc i pożegnać nasze wojny ale musi zrozumieć, że ma zaburzenia, które wymagają terapii. Odpowiedziała: nie dam zrobić z siebie psychola...

Jestem bez szans chyba.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo do psychoterapii nikogo nie zmusisz. Ona sama powinna chcieć. Nie wiem co powinieneś zrobić. Trudna sprawa. Może kiedyś sama zrozumie, że powiela wzorce, jest histeryczna i nie do życia. I co najważniejsze - może to dostrzec i zmienić siebie oraz Wasze pożycie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

. Pozostaje jeszcze tylko świadomość, że może sam nie postępuję prawidłowo, może moje reakcje są błędne, może powinienem inaczej i to, że sam też mam na pewno różne zaburzenia mniejsze lub większe powstałe przez 50 lat nie zawsze ciekawego życia.

.......

 

Problem dotyczy zachowania żony.

 

.......

 

Od dwóch lat jesteśmy małżeństwem.

Żona uparcie dążyła do wspólnego zamieszkania i życia we trójkę z jej synkiem bo chciała wyrwać się z domu rodzinnego. Też tego chciałem ale może spokojniej, trochę później. W końcu uległem, widziałem, że jej zależy i nie chciałem opóźniać. Od pierwszego miesiąca zaczęły się problemy.

...............

 

Żona zaczęła podejmować własne decyzje wbrew wspólnym ustaleniom. Robiła wszystko po swojemu przyznając potem rację, że zrobiła błąd. Rzuciła pracę bo ją kierowniczka zdenerwowała. Nowej szukała śpiąc do południa i czytając raz na tydzień ogłoszenia.

........

Lecieliśmy na łeb w długi. Powypowiadali mi moje umowy, pobraliśmy chwilówki......

Widziałem, że nie jest jej z tym dobrze ale nie mogłem wywołać u niej innego postępowania ani tłumaczeniem, ani rozmową, ani kłótnią.

........ Pierwszy rok małżeństwa minął na ciągłych kłótniach, tłumaczeniach i wybaczaniach. Znalazła jakąś pracę ale zwolnili ją choć jej mówiłem, że pracuje źle i będzie kłopot. Ona jednak zawsze wiedziała lepiej.

 

........

Do dzisiaj uważa, że jestem dobrym mężem ale nieświadomie wykańcza mnie psychicznie.

 

Kiedy zwrócę uwagę na jej błąd albo niewłaściwe postępowanie, zaraz wybucha, wychodzi gdzieś i od słowa do słowa jest awantura. Brakuje rozmów, normalnych, spokojnych. Nie ma skruchy, odpowiedzialności za własne błędy, żona jest zawsze niewinna. Często milcząc pokazuje bunt bez słowa niszcząc atmosferę ale kiedy jej to wskażę, zaraz jest wybuch i zwala to na mnie bo ja mam znowu pretensje. Nie mogę do niej dotrzeć. Nie chcemy się rozejść, kochamy się ale nie potrafimy opanować prostych zgrzytów. Widzę w żonie sporo lekceważenia, ignorancji, cynizmu choć jest bardzo mądrą kobietą o mądrych zasadach.

........

Nie wiem co się dzieje. Po każdej kłótni, na drugi dzień jest rozmowa, żona przyznaje mi wiele racji i widzę, że tak jakby sama nie rozumiała swojego postępowania albo robiła to nieświadomie.

Święta przygotowaliśmy razem. Razem gotowaliśmy, sprzątaliśmy. Przyniosłem zakupy, udekorowałem nasz pokój, dokończyłem osadzanie płyty w kuchni.

....

Nastąpił wybuch że wszystko musi być tak, jak ja chcę, że skoro siedzę na fejsie, to mam siedzieć. Dziecko głodne, ja głodny a żona zmywa godzinę i to wszystko. Wybuchłem wtedy sam i wyrzuciłem jej, że tak się starałem żeby te święta przebiegły mile a ona robi jakiś popis. Oczywiście znów jest niewinna i wszystko jest moją winą...

...........

Cały drugi dzień przesiedziałem sam a żona w drugim pokoju z synem. Tak minęły święta, na które pożyczyłem pieniądze.

,,,,,,,,,

Nie wiem jak jej coś wytłumaczyć? O co chodzi? Mam wrażenie, że żona nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi.

.......

Pomóżcie mi proszę to zdefiniować, nazwać, zrozumieć.. Potrafię sam nam pomóc ale jak postępować?

.

Hm.....

może zacznę od końca. Nie potrafisz sam Wam pomóc. Z prostej przyczyny. Twoje dotychczasowe możliwości już się wyczerpały. teraz potrzebujesz zmienić....SIEBIE, żeby zdobyć nowe..

Pozwolisz, że ustosunkuję się jedynie do tego co wyczytałam o TOBIE na podstawie Twojego posta. Zona tutaj nie przedstawiła swojego stanowiska, więc nie jest grzecznie mówić o niej.

Ponieważ, przyjmujesz, że być może z Tobą jest nie OK a poza tym potrafisz analizować, ba...nawet się samemu leczyć z bodajże (przepraszam,nie pamiętam dokładnie) depresji więc być może samo przeczytanie i przeanalizowanie zdań, które wyróżniłam da Ci trochę do myślenia.

Bo jeśli myślisz, że to ona ma się zmienić, żeby Wasze wspólne życie było sielanką, to wskazujesz na dość duże zaburzenia...u siebie. Zaburzenia związane z tzw. współuzależnieniem.

A poza tym

Jestem 16 lat od żony starszy, chciałbym być jej autorytetem bo oboje wiemy, że więcej od niej wiem, więcej potrafię, żona ma tylko podstawówkę
jeśli masz takie potrzeby to stan na rogu i głoś swoją prawdę. Bo małżeństwo w ten sposób nie funkcjonuje, że ktoś nad kimś stoi i go poucza ponieważ wie lepiej. Chcesz mieć córkę czy żonę...bo ja się nad tym zastanawiam.

Z lektur natomiast polecam "Koniec współuzależnienia" Melody Beattie.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mogę. Mam zawieszoną działalność, którą próbuję od 9 miesięcy uruchomić ponownie bo to nasza jedyna szansa.

Zawieszona działalność gosp. nie stanowi przeszkody w rej. w urzędzie pracy i uzyskaniu statusu os. bezrobotnej.

 

Niestety jest przeszkodą bo nie rejestrują osoby z zarejestrowaną działalnością. Musi być zlikwidowana, wyrejestrowana całkiem.

 

-- 30 gru 2014, 00:15 --

 

A poza tym

Jestem 16 lat od żony starszy, chciałbym być jej autorytetem bo oboje wiemy, że więcej od niej wiem, więcej potrafię, żona ma tylko podstawówkę
jeśli masz takie potrzeby to stan na rogu i głoś swoją prawdę. Bo małżeństwo w ten sposób nie funkcjonuje, że ktoś nad kimś stoi i go poucza ponieważ wie lepiej. Chcesz mieć córkę czy żonę...bo ja się nad tym zastanawiam.

 

Pozdrawiam

Skoro żona nie wiedziała nawet jak robić przelewy przez internet i biegała z gotówką do banku, skoro szuka pracy śpiąc do południa albo pisząc na fejsie z przyjaciółką rozumiejąc jednocześnie, że jest potrzeba znalezienia tej pracy, skoro zadania domowe z synem robi robiąc je za niego, to chyba ktoś stojący obok powinien użyczyć swojego życiowego doświadczenia i wiedzy aby nauczyć jak powinno być? Czy może powinniśmy żyć jak równi sobie wytrzeszczając codziennie oczy ze zdziwienia poczynaniami drugiego?

Wydaje mi się, że jesteś NaaN trochę ukierunkowana stronniczo choć w wielu punktach powiewa sensem. Temat nie dotyczy jednak powodów, dla których jesteśmy razem tylko problemów we wspólnym zachwianym dialogu. Do tego NaaN, każdy człowiek potrzebuje akceptacji siebie i swojego postępowania zmierzającego do osiągnięcia dobra rodziny zwłaszcza będąc jej głową. Czy nie tak?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Skoro żona nie wiedziała nawet jak robić przelewy przez internet i biegała z gotówką do banku, skoro szuka pracy śpiąc do południa albo pisząc na fejsie z przyjaciółką rozumiejąc jednocześnie, że jest potrzeba znalezienia tej pracy, skoro zadania domowe z synem robi robiąc je za niego, to chyba ktoś stojący obok powinien użyczyć swojego życiowego doświadczenia i wiedzy aby nauczyć jak powinno być?

I dlatego, że ją nauczyłeś jak ma robić przelewy to stajesz się dla niej autorytetem? jakoś jednak inaczej to widzę. W związku ludzie uczą się od siebie i to jest normalne. btw.mój mąż nie umie robić przelewów przez internet i ja to robię ale jakoś nie czuję się wyżej.

Nie oceniam szukania pracy śpiąc do południa, bo mnie się akurat udało znależć coś ciekawego dla siebie nie wstając o świcie i nie stojąc pod pośredniakiem. Tylko tak mi się wydaje, że tu nie problem w sposobie znajdowania tylko w chęci znalezienia. A nad tym warto pomyśleć.

Krytykujesz jej sposób odrabiania lekcji z synem a sam z nią postępujesz dokładnie tak samo. Ona go wyręcza w lekcjach, Ty ją w odpowiedzialności za życie. Ona chciała się wcześniej związać - zgodziłeś się, nie macie pieniędzy na święta - Ty się zapożyczasz...czy dajesz jej szansę na zmianę sytuacji? Bo mnie się wydaje, że nie. Niezależnie co ona zrobi będzie tak jak Ty to autorytarnie ustalisz.

A przy okazji rośnie Ci złość na nią.

A co by się stało gdyby usłyszała: Kochanie nie pracujesz, to nie będzie hucznych świąt w tym roku, posiedzimy przy kartoflance a na prezent dziecku damy spacer i wspólną zabawę ?

A jak Ty byś się z tym czuł ? Czy nie uderzyłoby to przypadkiem w Twoją rolę głowy rodziny ?

I dla jasności dodam, że ja takie święta przeżyłam, pamiętam je i dużo mnie nauczyły.

 

Czy może powinniśmy żyć jak równi sobie wytrzeszczając codziennie oczy ze zdziwienia poczynaniami drugiego?

A nie robisz tak ????? Staram się czytać Ciebie uważnie i właśnie to zauważyłam.

 

Wydaje mi się, że jesteś NaaN trochę ukierunkowana stronniczo choć w wielu punktach powiewa sensem. Temat nie dotyczy jednak powodów, dla których jesteśmy razem tylko problemów we wspólnym zachwianym dialogu
.

Bezustannie odnoszę się do tego co Ty napisałeś. Gdyby napisała ona odnośiłabym się do niej. Nie uważasz, że powody dla których jesteście razem mają sporo wspólnego z trudnościami na jakie napotykacie w związku ?

Do tego NaaN, każdy człowiek potrzebuje akceptacji siebie i swojego postępowania zmierzającego do osiągnięcia dobra rodziny zwłaszcza będąc jej głową. Czy nie tak?

Tak. Każdy. ona też. Chociaż mam spore wątpliwości czy związek musi mieć głowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mogę. Mam zawieszoną działalność, którą próbuję od 9 miesięcy uruchomić ponownie bo to nasza jedyna szansa.

Zawieszona działalność gosp. nie stanowi przeszkody w rej. w urzędzie pracy i uzyskaniu statusu os. bezrobotnej.

 

Niestety jest przeszkodą bo nie rejestrują osoby z zarejestrowaną działalnością. Musi być zlikwidowana, wyrejestrowana całkiem.

 

Obawiam się, że jesteś w błędzie.

 

Ustawa z dnia 20.04.2004 r. o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy

Art. 2. 1. Ilekroć w ustawie jest mowa o:

2) bezrobotnym - oznacza to osobę (...)

f) nie złożyła wniosku o wpis do ewidencji działalności gospodarczej albo po złożeniu wniosku o wpis:

- zgłosiła do ewidencji działalności gospodarczej wniosek o zawieszenie wykonywania działalności gospodarczej i okres zawieszenia jeszcze nie upłynął,

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN...masz dużo racji w określeniu podstaw zdrowego związku ale nie o to tu chodzi. Bardziej zależy mi na znalezieniu odpowiedzi dlaczego tak jest, że nie ma dialogu między nami. Wiem, że żona chciałaby miłej atmosfery, wiem że zależy jej na nas jednak postępuje jakby wbrew sobie. Nie ma pytań, nie ma rozmów. Kiedy jest coś nie tak, to zwracam jej tak jak sugerujesz uwagę, staram się doradzić albo zaproponować jakieś rozwiązanie z wyprzedzeniem czasu żeby znów nie wpaść na czymś. Ona to rozumie, wie, przyznaje rację ale...w pierwszym momencie oburza się albo milczy albo mija kilka dni a i tak robi inaczej niż planowaliśmy. Żyje jakby w swoim zamkniętym świecie, według jakichś swoich własnych zasad. Nie mogę do niej dotrzeć. Wydaje mi się, że przyczyną może być tutaj właśnie nieprawidłowe ustalenie życiowych priorytetów, nieprawidłowe określenie autorytetów. Według mnie, jeżeli jest się w związku z kimś, z kim zdecydowało się żyć całą resztę życia, to nie można tej osoby traktować jak drugo czy trzecioplanowej a u nas tak jest. Może przyjaźń z przyjaciółką od 17 lat ma na to wpływ. Żony uwaga i chęć zaspokojenia swoich żali albo potrzeb wygadania się jest właśnie u niej. O niej często myśli, do niej pisze i wie, że męża można zmienić ale przyjaciółka od 17 lat zawsze będzie. Jestem jakby ignorowany z tym, co mówię albo czego potrzebuję. Nie stałem się częścią jej świata choć żona, jak sama mówi, skoczyłaby za mną w ogień. Wydaje mi się, że problem leży w jej niedojrzałej lub zaburzonej osobowości albo w czymś pokrewnym. Chciałbym żeby czasem przyszła zapytać o coś, poradzić się albo coś zaproponować ale ona na co dzień...jakby mnie nie widzi.

 

-- 31 gru 2014, 00:31 --

 

sir Hector...być może, zapoznam się ze szczegółami tej ustawy. Jednak w moim przypadku działalność jest już odwieszona- pisałem. Z pomocą syna chcę spróbować postawić nas na nogi. Na razie jednak nie wpłaciłem ZUS-u z zamiarem nadpłacenia z zysków. Nie mogę nic zrobić teraz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie szokuje jedno- Darek0106, skoro nie jestes w stanie utrzymac zony i dziecka to po co brales slub?

 

Dziecko głodne, ja głodny a żona zmywa godzinę i to wszystko.

sam nie potrafisz zrobic nic do jedzenia? czy zona nie dosc ze ma pracowac to ma jeszcze zapierdalac w domu? a Ty bedziesz odpoczywal na fejsie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NaaN...masz dużo racji w określeniu podstaw zdrowego związku ale nie o to tu chodzi. Bardziej zależy mi na znalezieniu odpowiedzi dlaczego tak jest, że nie ma dialogu między nami. Wiem, że żona chciałaby miłej atmosfery, wiem że zależy jej na nas jednak postępuje jakby wbrew sobie. Nie ma pytań, nie ma rozmów. Kiedy jest coś nie tak, to zwracam jej tak jak sugerujesz uwagę, staram się doradzić albo zaproponować jakieś rozwiązanie z wyprzedzeniem czasu żeby znów nie wpaść na czymś. Ona to rozumie, wie, przyznaje rację ale...w pierwszym momencie oburza się albo milczy albo mija kilka dni a i tak robi inaczej niż planowaliśmy. Żyje jakby w swoim zamkniętym świecie, według jakichś swoich własnych zasad. Nie mogę do niej dotrzeć. Wydaje mi się, że przyczyną może być tutaj właśnie nieprawidłowe ustalenie życiowych priorytetów, nieprawidłowe określenie autorytetów. Według mnie, jeżeli jest się w związku z kimś, z kim zdecydowało się żyć całą resztę życia, to nie można tej osoby traktować jak drugo czy trzecioplanowej a u nas tak jest. Może przyjaźń z przyjaciółką od 17 lat ma na to wpływ. Żony uwaga i chęć zaspokojenia swoich żali albo potrzeb wygadania się jest właśnie u niej. O niej często myśli, do niej pisze i wie, że męża można zmienić ale przyjaciółka od 17 lat zawsze będzie. Jestem jakby ignorowany z tym, co mówię albo czego potrzebuję. Nie stałem się częścią jej świata choć żona, jak sama mówi, skoczyłaby za mną w ogień. Wydaje mi się, że problem leży w jej niedojrzałej lub zaburzonej osobowości albo w czymś pokrewnym. Chciałbym żeby czasem przyszła zapytać o coś, poradzić się albo coś zaproponować ale ona na co dzień...jakby mnie nie widzi..

O...to kółeczko zakręciliśmy i jesteśmy w punkcie wyjścia. Cóż Ci mogę jeszcze powiedzieć...może to, że z autorytetem nie można się zaprzyjaźnić, z głową rodziny też. Dobrej komunikacji nie ma z osobą, która wie jak ma być, krytykuje, zna prawdę prawdziwszą i być może (ale to już moja fantazja) daje sobie większe prawa.

Może jeszcze to, że tak na oko wygląda, że Twoja żona stosuje bierny opór...a Ty cały czas uważasz, że problem tkwi w niej.

A przecież nie masz 5 lat i sam ją niedawno wybrałeś za towarzyszkę życia.

 

Pozdrawiam.

A i nigdzie nie sugerowałam, żebyś zwracał jej uwagę. sugerowałam, żebyś jej wysłuchał i traktował równo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kiedy jest coś nie tak, to zwracam jej tak jak sugerujesz uwagę, staram się doradzić albo zaproponować jakieś rozwiązanie

 

może to, że z autorytetem nie można się zaprzyjaźnić, z głową rodziny też. Dobrej komunikacji nie ma z osobą, która wie jak ma być, krytykuje, zna prawdę prawdziwszą i być może (ale to już moja fantazja) daje sobie większe prawa.

Może jeszcze to, że tak na oko wygląda, że Twoja żona stosuje bierny opór...a Ty cały czas uważasz, że problem tkwi w niej.

A przecież nie masz 5 lat i sam ją niedawno wybrałeś za towarzyszkę życia.

AMEN.

 

Darek0106, Problem tkwi w Tobie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×