Skocz do zawartości
Nerwica.com

chorzy na depresję - sprawka mediów i reklam?


jazzowa

Rekomendowane odpowiedzi

http://www.polskatimes.pl/artykul/3674934,ewa-woydyllo-jestesmy-narodem-cpunow-koncerny-wmawiaja-nam-choroby-i-faszeruja-chemia,id,t.html?cookie=1

 

 

wypowiedź Ewy Woydyłło sprowadza się do tego że tylko nieliczny procent ludzi ma depresje, a poza nią nie ma nic innego, więc to nasze wymysły

bo kiedyś nie było 'żadnych depresji' pradziad sobie radził biegając, a dzisiaj sami sobie to wmawiamy a lekarze wciskają leki wszystkim.

 

 

co o tym sądzicie?

 

mnie to urąga, tym bardziej że często coś takiego słyszymy od ludzi

"dla mnie nie ma czegoś takiego jak choroby psychiczne. to wymysł ludzi "

 

dzisiaj nie jestem w stanie się podnieść z łóżka bo się trzęsę, mam jakiś napad lęku i się zastanawiam czy sobie to wmówiłam i jestem leniwa ;)))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jazzowa ,

zgadzam się z E. Woydyłło ,

co nie oznacza ,że wielu ludzi cierpi na depresję , prawdziwą depresję .

Przemysł farmaceutyczny w dziedzinie antydepresji bardzo się rozrósł , ale ja jestem Im bardzo wdzięczny . Fakt ,że kasa jest u Nich wielkim kołem napędowym , ale gdyby nie antydepresanty nie wiem , czy bym tu jeszcze teraz pisał . Mi te leki bardzo pomogły , nie tylko wyjśc z co niektórych kryzysów , ale również zmniejszyć objawy nerwicy , uplastycznić swoją sztywną i poronioną z lekka psychiczną konstrukcję . Przykładowo , obecny Brintellix , ktorego "obecnie reklamuję" swoim wyjściem z lęków , bardzo mi pomaga .

Tak samo Metylofenidat ( wokół , którego narosło wiele kontrowersji co do leczenia nim szczególnie dzieci ) , a który pomógł mi opanować swoje ADHD-owskie chaotyczne niezorganizowanie i szajbę . Ze to niby narkotyk itd .

Tak samo leki , które pomagają wyjśc z nałogu alkoholizmu ( baclofen , akomprozat , Naltrexon )

Typowymi przeciwnikami psychofarmakologii są Ci , którzy żyją z leczenia słowem , psychoterapeuci . Wielu z nich wykonuje naprawde wspaniałą robotę , ale większośc to nieuki wykorzystujący depresję i lęki do nabijanie kasy ( bron Boże lecząć się u tych jełopów brać leki , bo mogłoby Ci się poprawić i stracili by klienta )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja, mimo że nie zgadzam się jakoś szczególnie z ogólną tezą wywiadu, przyznaję, że trochę racji jednak ma Pani Woydyłło.

Wszystko to jednak ma swoje przyczyny i składa się na to mnóstwo rzeczy-lekarz nie ma za bardzo czasu (ochoty pewnie też), żeby wysłuchać dokładnie pacjenta, ale pacjent też najczęściej przychodzi już z pewnym roszczeniem, bo leki wszystko załatwią za nas, bo sąsiadka się poczuła lepiej po nich i ja też chce.

 

Z drugiej strony domyślam się, że otrzymując od lekarza poradę w stylu "proszę się zapisać na fitness", można poczuć się zignorowanym (a powiedzmy sobie szczerze dla większości z nas pierwsza wizyta u psychiatry to nie było jak wyjście po bułki), nie mówiąc już o tym, że ciężko znaleźć czas między dwoma etatami, albo harówką po 10h dziennie, kwestie finansowe pomijając.

 

Podejrzewam, że gros depresji w kraju bierze się faktycznie nie z choroby stricte, a z problemów finansowych, rodzinnych, ale no własnie... dla Pani Woydyłło usunięcie przyczyny i sport jest drogą do uleczenia (eureka!), ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć.

I najważniejsze, z tego co kojarzę to pani Ewa jest psychologiem, tak więc krytykuje farmakologię, przez którą mniej pacjentów trafia do jej gabinetu. Może dla równowagi (do towarzystwa o przegranym życiu po wejściu w psychotropy) dodałaby Pani również o nadużyciach psychopseudoterapeutów, którzy również wmawiają ludziom, że potrzebują ich pomocy i latami ciągną kasę zamiast doradzić sport?

Każdy kij ma dwa końce, ale zgadzam się z jazzowa, że takie spłycanie wpływa negatywnie na odbiór ludzi faktycznie chorych, zaburzonych-którym nie jest za łatwo i tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i tak będzie dopóki nie pojawią się jakieś sensowne metody zbadania skali depresji, to w końcu pomogłoby faktycznie cierpiącym, bo na razie to wiadomo, że spory odsetek upatrzyło sobie depresję jako dobrą wymówkę do urlopów, rent. Aczkolwiek nie do końca, myślę, że grubo się to wyolbrzymia, żyjemy w takim a nie innym kraju i osób, które są gotowe do oszustwa za cenę łatki chorującego psychicznie będzie co najwyżej połowa z tego co podają te durne media. Kiedyś czytałem, że depresja upośledza węch, myślę, że to się sprawdza w moim przypadku, mam naprawdę kiepski węch, jakbym miał permanentnie przytkany nos/katar.

 

-- 09 gru 2014, 14:27 --

 

Nie na temat napisałem w zasadzie heh.

Depresja to choroba mózgu. Mózg chorych na depresję osób nie produkuje endorfin. Kropka.

Coś mi się wydaje, że kiepska ta pani psycholog jeśli traktuje mózg jak jakąś śledzionę, jakiś organ oderwany od psychiki człowieka, od uwarunkowań zewnętrznych. Choć zgodzę się, że antydepresanty przepisuje się masowo, tylko, że czego ona się spodziewa, że psychiatra odeśle klienta, klienta bo większość wizyt to prywata za grubą kasę, najpierw do niej na psychoterapię? I co ma mu powiedzieć, nic panu nie dam, proszę 200 zł i iść do pani Woydyłło, bierze stówkę za 45 min psychoterapii, co najmniej 10 sesji na początek to tak minimum, no po 1000 zł powinien pan wiedzieć czy ma pan depresję czy weźmie pan się w garść samodzielnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie to urąga, tym bardziej że często coś takiego słyszymy od ludzi

"dla mnie nie ma czegoś takiego jak choroby psychiczne. to wymysł ludzi "

Ludzie, którzy mówią coś takiego są kompletnie nieświadomi tego co mówią.

 

Bo mówią tak naprawdę to:

Mój układ nerwowy nigdy nie był tak bardzo zaburzony żeby wyprodukować i niszczyć mnie silnymi objawami psycho-somatycznymi i emocjonalnymi, nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem i DLATEGO niemożliwe jest żeby ktoś inny, kto posiada swój własny układ nerwowy mógł doświadczyć tak silnych bóli, lęków, innych emocji, całej listy objawów psychosomatycznych, których ja nigdy nie poznałem i nie umiem sobie tego nawet wyobrazić.

To sprowadza się do tego: nie znam czyli nie istnieje.

To arogancja.

 

bo kiedyś nie było 'żadnych depresji' pradziad sobie radził biegając, a dzisiaj sami sobie to wmawiamy a lekarze wciskają leki wszystkim.
Taa, podobno ludzie przeżyli wojnę i żadnych depresji nie mieli. A ja tam uważam, że ci którzy mieli depresję to padali jak muchy na samym początku i tyle ich było widać.

Poza tym kiedyś jednak ludzie byli inni, bardziej gruboskórni, co nie znaczy, że lepsi. Byli prostsi, mieli bardziej podstawowe problemy, pracować, jeść, spać, przedłużyć gatunek. Jeśli ktoś uważa, że chłop w polu, który dzięki swojej prostocie jest lepszy od pisarza, który widzi więcej, ale wpada w depresję i melancholię to ja dziękuję.

 

Próbowałem być twardy i 12 lat (odkąd powinienem coś z tym zacząć robić - depresja/nerwica) leczyłem się tylko miesiąc u psychoterapeuty i 5m tabletkami po wielu latach. I co? I bagno, upadek, nie udało się bez tabletek. One nie leczą, ale uśmierzają ból, pozawalają jakoś żyć, trzymać się pionu.

 

Depresja to choroba mózgu. Mózg chorych na depresję osób nie produkuje endorfin. Kropka. To trochę tak, jak z autyzmem.
Moje zdanie jest takie, że to nie choroba mózgu. Że nie produkowanie endorfin w większości przypadków jest związane z zewnętrznymi wydarzeniami. Że to efekt, a nie przyczyna. Może tylko poza depresją endogenną, która stanowi (o ile pamiętam) nikły procent całości.

 

Jeżeli przez dwa tygodnie cierpi na anhedonię, czyli nic go nie cieszy, nie czuje smaku, nie odczuwa przyjemności, jest przygnębiony, to wtedy trzeba pójść do lekarza pierwszego kontaktu lub do psychiatry. Nie miejmy jednak wielkich nadziei, że trafimy do kompetentnego lekarza, który zapyta, co się dzieje w naszym życiu. Bo jeśli nie zapyta, tylko od razu zapisze środki przeciwdepresyjne, to produktem tej wizyty będzie kolejny uzależniony.
A jeśli i nawet zapyta to i tak przepisze to samo :D Wielkiej różnicy nie będzie.

 

Ale lekarz wypisuje, bo on z tego coś ma.
To akurat prawda, ale to wina systemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Taa, podobno ludzie przeżyli wojnę i żadnych depresji nie mieli. A ja tam uważam, że ci którzy mieli depresję to padali jak muchy na samym początku i tyle ich było widać.

 

---tak dokładnie, wywalili sie na pierwszym ostrzejszym wirażu .

To oni w swym cierpieniu pierwsi rzucali się na druty w niemieckich obozach koncentracyjnych .

Jednak Ci co je ( obozy )przeżyli , maja dzis taką traume ,że potrafią po wielu latach śnić okropieństwa i koszmary , a co niektórzy stracili wiarę w dobro człowieka .

Pobiegać ?

Niech ta pani stuknie się mocno gumowym młotkiem w czerep !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ta pani psycholog to typowa babcia dobra rada, oderwana zupełnie od realiów polskiej opieki zdrowotnej, jak słusznie renee.madison zauważyła jej wypowiedź służy głównie przeciąganiu liny z psychiatrami, wnuczki przecież kosztują, wykorzystuje, że termin depresja łączy się silnie z lekarzem psychiatrą i farmakologię, toteż ją dyskredytuje i proponuje w zamian rozmowy o pogodzie i sporcie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dzięki takim starym rurom potem słyszę " ale z czym ty masz problem .... wymyśliłaś sobie to "

od znajomych, rodziców, społeczeństwa którzy to ch@#$^$j wiedzą i tak się to kręci w kółko :hide:

 

a to że zdarzają się debile którzy to spłycają i sobie faktycznie wymyślają żeby sobie urlop zrobić itepe itede, też nas dyskredytują

no i najlepiej nazywanie też depresją każdego stanu smutku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla tej pani jedyną i prawdziwą depresją jest endogenna. No i kolejny raz słyszę w jakich to dziś wspaniałych czasach żyjemy że kiedyś ludzie mieli dużo gorzej a depresji nie mieli, no ale na jakim poziomie wtedy była medycyna a każdego mającego problemy psychiczne stygmatyzowano jako wariata. No i ta pani chyba nie zauważa że sporo polskich depresji ma źródło w sytuacji społeczno- ekonomicznej; bezrobociu, braku pewności zatrudnienia a co za tym idzie stabilizacji, przesadnie stresującej pracy, zaniku więzów rodzinnych, wzroście indywidualizmu itd, itd.

 

Ja jeżdżę rowerem i jestem aktywny fizycznie cały rok a jakoś wesołkiem nie jestem i daleko mi do udanego czy chociażby przeciętnego życia takie gadanie że sport i aktywność fizyczna to panaceum na wszystko to bzdura.

 

W ogóle w całym tym artykule trafne spostrzeżenia mieszają się z bzdurami i domysłami a zdanie że nie ma czegoś takiego jak choroba psychiczna to ją dyskredytuje zupełnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widzieliście choć jedną reklamę leków antydepresyjnych? Bo ja tylko suplementów z witaminami, wyciągiem z dziurawca lub szafranu.

leków stricte antydepresyjnych nie ale jakiś środków czy parafarmaceutyków na uspokojenie, dobry sen czy poprawę samopoczucia, chandrę to tak. Polacy ogólnie nadużywają wszystkich leków, lekarze tez je często na wyrost przypisują no ale ten artykuł jest mocno przesadzony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czemu ludzie mogą być i są chorzy na depresję?

Osoba zakładająca temat trafnie zgadła, że to sprawka mediów. Czemu?

Przykładowa osoba włącza TVN i TVN24 i co widzi.

W TVNie widzi piękne mieszkania, cudowne życie, piękne wnętrza, ludzi sukcesu mających pracę, wszyscy ludzie przystojni pełni perspektyw na życie których problemami może góra są czy weźmie premie milion czy pół, jaki super samochód sobie kupi oraz z jaką panną aktualnie się sypia. Czy jest ona 8, 9 czy może 10tką z wyglądu.

Włącza człowiek TVN24 i co widzi?

Redaktora Kuźniara który jak zwykle mówi, że w Polsce jest cudownie. Redaktora Durczoka który stwierdza, że prawie 3 miliony ludzi wyjechało z Polski nie za chlebem tylko turystycznie albo z kaprysu. No i guru szambowego Dziennikarstwa M Ojajnik która stwierdza, że w Polsce jest ok tylko ten Kaczyński coś wymyśla bo jest psychopatą.

No i gdy taki szary człowiek wstanie z miejsca przejdzie się po swoim (jeśli w ogóle swoim, albo rodziców) mieszkaniu w apartamentowcu z wielkiej płyty model wczesny Gierek to co stwierdzi stając przed lustrem.

Ano stwierdzi, że nie ma ani pieknego mieszkania, ani cudownego życia, ani samochodu prócz jakiegoś 20letniej astry która sie sypie, ani żadnych perspektyw na życie. Za to ma 30stke na karku. Matke w drugim pokoju, brak pracy, początek nałogu alkoholowego. Słowiem 0 perspektyw, zero życia i 0 szans na cokolwiek.

Jedno przykładowy złowiek jednak ma. Ma jeszcze starą poświechtaną model wczesne lata 90tę-walizkę. Człowiek myślący zastanawia się czy w końcu z tej walizki nie skorzystać tak jak zrobiło to 80% jego znajomych.

I pytanie na końcu. Kto w tym przykładzie mówi prawdę. Czy Kuźniar mówiąc, że rząd jest cudowny? Czy Durczok mówiąc że ludzie na emigracji są tylko z własnej chęci a nie z przymusu?

A może rację ma psychopata Kaczyński, który stwierdza, że Polska to jeden wielki syf który przynajmniej narazie jest do naprawienia.

Kto tu kłamie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Maciek. Dobrze napisane. Sam mam podobne podejście. Tzn. że trzeba uważać co się ogląda. Człowiek jedno zauważa, a większość przekazywanej treści trafia do podświadomości. Obraz z dźwiękiem przekazuje najwięcej informacji i do tego w sugestywny sposób, nie tak jak tekst np. tu na forum. Efektem dla świadomości jest chwila relaksu przed TV, ale dla podświadomości jest już pewna wizja świata, spostrzeżenia, konwencja, archetypy, itd.

 

Dlatego rzadko oglądam TV, chociaż wiem, że to potrafi zrelaksować. Po prostu ja nie chcę oglądać czyjegoś pięknego życia w TV, a za oknem grzyb nuklearny. Nie chcę zganiać wszystkiego na media, ale człowiek mądry po szkodzie. Interesuję się trochę historią i telewizja to wynalazek z połowy XXw. Przez wieki ludzie żyli bez tego i to było zupełnie inne życie. Przykładowo archetyp szlachetnego człowieka przedstawiał jakiś święty z bocznego ołtarza w katedrze, a nie paladyn z gry RPG czy adaptacji LotR.

 

Czasami gdy mam szansę odciąć się od internetu i zakosztować realnego życia to odpoczywam, napełniam się różnymi spostrzeżeniami, nawet szafka na ścianie ma jakiś urok. Ale uciekam do komputera, bo za oknem szaro, pełno pijaków, anonimowych ludzi z szarym życiorysem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×