Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak uratować wypalający się związek?


Rekomendowane odpowiedzi

Witam!

 

Jestem z narzeczonym (nazwijmy go J.) w związku od 2.5 lat. Mieszkamy razem od 2 lat.

Nasze początki były jednocześnie bardzo burzliwe i wyjątkowe. Byłam wtedy pół roku po długotrwałym związku, cieszyłam się swoją niezależnością i kompletnie nie miałam ochoty na nowy związek. Współczułam parą na które patrzyłam i mimo, że miałam duże zainteresowanie ze strony mężczyzn, traktowałam ich bardzo na luzie, bo nie chciałam wchodzić w żadną relację. To był ciekawy czas w moim życiu, ciągłe imprezy, poznawanie nowych ludzi, bez tłumaczenia się komukolwiek z tego co robię.

Pewnego dnia poznałam J. Okazało się, że on również niedawno zakończył związek i nie ma zamiaru się z nikim wiązać. Pomyślałam, że trafiłam idealnie. Spędziliśmy razem przez wiele godzin, zostałam u niego do rana, ciągle rozmawiając. Wyszłam rozanielona lecz i tak wiedziałam, że nic z tego nie wychodzie bo nie chcę żeby wyszło.

Później zaczęliśmy widywać się regularnie, zawsze bez zobowiązań i zawsze kiedy mieliśmy na to ochotę. Każde spotkanie było inne, jakby podróż w nieznane, nigdy nie wiedziałam co się wydarzy. Robiliśmy różne rzeczy - potrafiliśmy słuchać nagrań Kubusia Puchatka ze starych kaset, oglądać jakieś bajki ze wzajemnym komentarzem, siedzieć nad Odrą z winem, bardzo dużo przy tym rozmawiając w nieskończoności tematów. Byłam zachwycona, bo dawno nie spotkałam człowieka, z którym tak dobrze się dogaduję, mówiąc o tak abstrakcyjnych rzeczach. Godziny płynęły szybko, zawsze noc dla Nas była za krótka, a rano wracaliśmy do swoich zajęć. Ogromna siła przyciągania i pożądania w Nas buzowała. Nawet kiedy nie byliśmy umówieni, wpadaliśmy na siebie na mieście. Ewidentnie jakaś siła chciała żebyśmy byli razem. Ale my nie chcieliśmy być w związku bo baliśmy się, że cała magia i urok prysną. Jednak gdy pojechaliśmy razem nad morze poczułam, że jestem w nim zakochana. Zdałam sobie sprawę, że nie będę już w stanie prowadzić takiej luźnej relacji, bo czuję do J. coś więcej i chciałabym być z nim. Po powrocie postawiłam sprawę jasno - powiedziałam mu, że się w nim zakochałam i albo coś z tym zrobimy albo ja odchodzę bo będzie mnie wykańczać taki układ. On powiedział, że Ok. Spróbujmy być parą. I tak się zaczęło. Byłam szaleńczo w nim zakochana, czułam jakbym przeżywała znów pierwszą miłość, motyle w brzuchu ale przede wszystkim to jak wiele nas łączyło i jak spędzamy ze sobą czas. Nigdy się nie nudziłam. Zawsze mu powtarzałam, że " z Tobą mogłabym dać się zamknąć na zabitej dechami wiosce, bez elektryczności i tak byśmy się świetnie bawili". Nie potrzebowałam żadnych bodźców do bycia z nim, wystarczała mi sama obecność. Po paru miesiącach się do niego wprowadziłam. W między czasie On wyjechał na pół roku na Erasmusa, co było sprawdzianem dla Naszej miłości ale udało się, nie było żadnej zdrady ani z jego ani z mojej strony, okropnie za sobą tęskniliśmy. Niedawno mi się oświadczył, zaręczyliśmy się i...tutaj zaczyna się problem, bo mimo to wszystko zaczęło się między Nami psuć.

Nasze abstrakcyjne i kreatywne rozmowy przerodziły się w konwersacje o tym kto pozmywa po obiedzie, co gotujemy, kto sprząta, jakie zakupy i kiedy jedziemy do moich rodziców. Przyziemne rozmowy. A jak nie rozmowy to spędzanie czasu wymiennie - przez telewizorem lub przed laptopem odpalając program od programu, film od filmu. Jak nam się to znudzi to alternatywą jest wyjście na piwo lub na jakieś jedzenie na mieście. Załamuje to mnie okropnie. Sposób na nudę w związku to jedzenie! Nigdy nie wyobrażałam sobie, że Nasz związek zaliczy takie dno. Zawsze współczuliśmy takim parom, którą sami jesteśmy! Wyć mi się chce. W internecie roi się od pomysłów na spędzanie czasu - wspólne gotowanie, pasje, może jakiś kurs tańca? Najgorsze jest to, że brak chęci, nie chce nam się. Niedawno pomyślałam o tym, że skoro robię zdjęcia to może jakaś fajna sesja zdjęciowa, seksowna w domu, tak dla odprężenia. A moja następna myśl...ale po co? Pewnie i tak nic z tego nie wyjdzie... Następna sprawa to seks - kiedyś nie mogłam zasnąć obok mojego faceta, żeby się z nim nie kochać, uwielbiałam go i pragnęłam, mogłam nie wychodzić z nim z łóżka. Dziś nie mam ochoty, seks jest zawsze taki sam, przewidywalny. Ostatnio stał się tematem naszych kłótni. Bywa, że jest jednorazowo lepiej, a później cisza, znów jakieś próby, które kończą się niepowodzeniem i koło się zamyka.

Kocham mojego mężczyznę i nie chcę być z nikim innym ale jest jakiś problem pomiędzy Nami i zaczęłam się zastanawiać nad sensem tych zaręczyn i w dalszej perspektywie ślubu, małżeństwa i bycia ze sobą już do ostatnich dni. Jesteśmy młodzi (25 lat) bez dzieci, chciałabym abyśmy korzystali jeszcze z tego czasu kiedy jesteśmy niezależni. A mam wrażenie, że zachowujemy się jak para z 30 letnim stażem. Taki marazm i brak werwy. Nie wiem co mam robić aby czar z początku choć troszkę wrócił, bo czuję, że ten związek się wypala.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

heh poznasz nastepnego i bedzie to samo ,to sa etapy a dojrzałosc p[olega na rozumieniu pewnych rzeczy,zapytaj sie par co są ze soba po 50 lat dlaczego i ci pwoiedza dlaczego ize zwiazek to nie ejst tlko to fajnie i zroum czym jest miłósc bo nie rozumiesz, tylko chesz zeby było fajnie a to nie miłosc

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ciekawe, moja 2 dlugie wazne zwiazki tak sie wlasnie skonczyly, bo sie 'odkochalam' znudzilam codziennoscia.

Za trzecim razem jestem madrzejsza i akceptuje codziennosc, uwielbiam ja :)

Skoro nie macie jeszcze dzieci, a juz sie wypalilo, hmmm czarno to widze, bo z dziecmi robi sie jeszcze bardziej praktycznie i szaro, jest oczywiscie szczesliwie, ale bez wielkiego spontanu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twój związek wbrew pozorom wcale nie wydaje się taki wypalony. Raczej jest to proza życia...

Tak przynajmniej mi się wydaje

Chcesz przykład wypalonego związku? Proszę bardzo

 

"1. Brak lub niewielka ilość wspólnych zainteresowań i rzeczy, które robicie razem, a które przynoszą wam radość (Wyjaśniamy: Nie, zakupy spożywcze się nie liczą.)

2. Brak potrzeby przebywania razem, spędzania wspólnie czasu.

3. Flirtowanie (bądź seks) z innymi zapewnia ci wzrost poczucia atrakcyjności i pewną dawkę emocji, której na próżno szukać w dotychczasowym związku.

4. Nie postrzegasz partnera jako osoby wyjątkowej i dobrej.

5. Nie podejmujesz prób rozmawiania o tym co cię martwi, bo nie chce ci się nawet kłócić. W zasadzie to w ogóle nie rozmawiacie (bądź bardzo mało) na tematy, w których macie odmienne zdanie bądź o trapiących was kryzysach, trudnych emocjach itd.

6. Przyszłość widzisz raczej w ponurych barwach, bądź w ogóle się nad nią nie zastanawiasz (na zasadzie: "jest jak jest").

7. Rzadko czujesz wdzięczność czy podziw dla partnera, najczęściej on cię po prostu irytuje."

 

zaczerpnięte z

http://www.wellnessday.eu/relacje/partnerstwo-i-milosc/980-sygnaly-wypalenia-milosci.html

 

w moim przypadku zgadza się to w znacznej części

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam :)

Z waszym związkiem nie dzieje się nic nienaturalnego. Polski psycholog, Bogdan Wojciszke opisuje 5 etapów rozwoju miłości. Pierwsza faza to zakochanie. Drugi etap to romantyczne początki, czyli potrzeba częstego spotykania się. Ten etap jest dłuższy niż poprzedni. Następna faza nazywana związkiem kompletnym charakteryzuje się zaangażowaniem, a składa się na nią namiętność i zrodzona w poprzedniej fazie intymność. Kiedy jednak namiętność zaczyna gasnąć związek miłosny przeobraża się w przyjacielski. Ostatni etap to związek pusty. Nie ma już namiętności, zanika również intymność. Związek utrzymywany jest wyłącznie poprzez zaangażowanie. Po zaniku zaangażowania związek się rozpada. Oczywiście, żeby tego uniknąć trzeba się ciągle starać, o miłość trzeba ciągle dbać, ciągle na nowo rozpalać płomień. Na tym polega jej piękno. Nie może być zaniedbana. Sternberg wyodrębnił trzy składniki miłości. Pierwszym jest namiętność. Żeby jej nie stracić należy pamiętać, żeby zawsze dbać o wizerunek siebie w oczach drugiej połówki. Tak samo ważna jest też odrębność. Nie możecie zapomnieć o sobie. Jesteście w związku, ale nie jesteście nierozłączni. Oczywiście, wspólne pasje są ważne. Ale najważniejszy jest element zaskoczenia. Jeśli każde z was zajmie się sobą, będziecie mieli się czym wymieniać i o czym zażarcie rozmawiać. Nie non stop oczywiście. Wyjedź gdzieś sama, umów się z przyjaciółką, nawet na weekend. Kiedy wrócisz, Twój facet będzie stęskniony, ale ten czas, który spędzi bez Ciebie na pewno nie będzie dla niego stracony. Facet potrzebuje czasem samotności, potrzebuje kobiety, która potrafi zająć się sobą. Nie należy zaniedbać przy tym intymności (II składnik wg. Sternberga). Częste rozmowy, zwierzanie, docenianie się i wspieranie, to rzeczy, które należy robić w związku. Zawsze trzeba być wyrozumiałym i przede wszystkim słuchać partnera. Ostatni element to zaangażowanie. Podjęliście decyzję o stałym związku, teraz należy podjąć świadomą decyzję o jego utrzymaniu. Pamiętajcie, najważniejsze jest, żeby się ciągle starać! A to znaczy, że czasem trzeba odpuścić i wyjechać na weekend z przyjaciółkami. Po takiej rozłące namiętność sama wróci.

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy związek to muszą być ciągłe fajerwerki? Założę się, że po pewnym czasie życie w tak ciągłym napięciu mogłoby się stać nie do zniesienia :D Potrzeba też trochę oddechu, spokoju. Nawet spędzanie czasu przed telewizorem nie musi być nudne, jeśli sprawia wam przyjemność po prostu przebywanie ze sobą. A seks? Nie ma takiej pary, która by prowadziła intensywne życie seksualne przez wiele lat po kilka razy dziennie :D Po krótkim okresie ochłodzenia, lekkiego znudzenia normalnością i przyziemnością znów pojawi się etap większego zainteresowania sobą, albo po prostu inny etap. Odmienny, co nie znaczy gorszy. Chyba że ewidentnie nic do siebie nie czujecie już, a to zupełnie inna sprawa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja zamieszczę wiersz znanej poetki Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, który jest podsumowaniem całej sprawy. Były miłosne uniesienia a potem proza życia zabija motylki w brzuchu:

 

Byliście może kiedy w Ogrodzie Miłości,

co otwarty jest zimą i latem?

Są tam klomby i palmy cudownej piękności -

ubodzy zaglądają przez kratę.

 

Kwiaty rosną w nim prędzej i kwitną wspanialej,

- bzy bez wiatru kołyszą się blade -

białe posągi jęczą w głębi mrocznych alej,

kwiat tytoniu śpiewa serenadę.

 

Nad bramą napis:

"Wchodźcie, serca wasze wnoście,

kochajcie się miłością wolną,

lecz pamiętajcie o tym,

że z tym samym gościom

po raz drugi wejść tu nie wolno.

 

Każda para ma prawo pozostać dzień cały,

zapóźnionych strażnik wygna i wykrzyczy,

kwiaty prosimy zrywać,

by piękniej wzrastały,

psy należy prowadzić na smyczy."

 

Księżniczka Gołąbella

Z księciem Fujarysem

weszll w bramę owego ogrodu.

Ona rzekła:

"Zemdleję. Siądźmy pod tym cisem...

- Serce taje mi jak porcja lodów...

 

Widzę wszystko inaczej. Potrójnie. Od środka -

Nie wiedziałam, że masz rysy tak piękne.

Ach, czuję, że się staję niewymownie słodka...

Słabnę dziwnie, zginam się, mięknę..."

 

"A ja znów ? rzekł Fujarys ? czuję się ze spiżu.

Mam bicepsy jak głowy baranie,

Krew moją wzburzył zapach narcyzów w pobliżu...

Zaduszę cię w uścisku..." ?

"0 panie..."

 

l pięknieli, i rośli, patrząc w siebie z podziwem,

sycząc w tyglu miłosnej alchemii ?

aż noc spadła ?

i kwiaty szare, bure i siwe

jęły drzemać w srebrzystej anemii...

 

Strażnik dzwonił.

Więc wyszli, ramionami objęci.

strażnikowi coś dali na piwo ?

i szli drogą ku miastu,

uroczyści i święci,

wiódł w ciemności szczęśliwy szczęśliwą.

 

"Czy ci pióra beretu tak ciążą na karku?

Czemu milczysz? Czy kochasz? Nie kłamiesz?

Mów jeszcze o miłości,

jak poprzednio w tym parku...

No, weźże mnie mocniej pod ramię!

 

Gdzie oczy twoje groźne jak huragan złoty?

Czemu wygląd masz godzien litości?"

-"Dajże mi święty spokój!

Myślę o przyszłości.

Czas już wziąć się do jakiej roboty.

 

Ty byś chciała żyć tylko różami i miodem! ?

Ja, choć książę, biorę życie realniej.

Pomyśl, zamiast oglądać się za tym ogrodem,

Jak sobie urządzimy jadalnię."

 

Księżyc z mgły wyrąbuje domy, baszty, mury

i dywany przewieszone przez ganki,

- "CO się stało ze światem?

jakiż obcy, ponury -

Gdzie są oczy, moje oczy kochanki?"

 

"Cóż robić! Mur jest murem, a trawa jest trawą -

Żyć wśród bajki -

ach, któż by nie wolał!

Lecz życie, moje dziecko, nie jest żądną zabawą.

Masz! i ząb mnie w dodatku rozbolał!"

 

Drogą przejeżdża rycerz w spuszczonej przyłbicy;

rumak broczy w księżycowej światłości.

Księżniczka drży -

podbiega rzutem błyskawicy:

"Bierz mnie panie! i jedźmy do Ogrodu Miłości!"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niedawno mi się oświadczył, zaręczyliśmy się i...tutaj zaczyna się problem, bo mimo to wszystko zaczęło się między Nami psuć.

 

Może po prostu przestraszyłaś się nieco, skoro akurat po oświadczynach wszystko zaczęło się psuć. Przecież nazwijmy go J. raczej się nie zmienił, Ty też nie. Podejrzewam, że wiele osób ma jakiś lęk przed podjęciem "ostatecznych" decyzji, nawet gdy łączy ich silne uczucie. Moim zdaniem, o wszystkim należy rozmawiać. Przytul nazwijmy do J. do siebie i porozmawiaj z nim spokojnie o swoich obawach, spostrzeżeniach. Może on też myśli podobnie, a może tak właśnie wyobraża sobie Wasze życie. Lepiej to wszystko wyjaśnić przed ślubem niż dzień "po", wszak na to nie ma prostej pigułki. ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×