Skocz do zawartości
Nerwica.com

GLOSSOFOBIA - lęk przed publicznym występem


konwalia123

Rekomendowane odpowiedzi

czesc mam 20 lat.od jakis 5 mam powazny problem z wystapieniami publicznymi.Nie chodzi tu o zwykly stres,ale o paraliz ,zaburzenia w mysleniu,walanie serca.Nie odzywam sie nigdy sama z siebie nawet 1 slowem na lekcji,referaty sa dla mnie czyms przerazajacym i mega stresujacym.Zmienia mi sie glos,trzesa dlonie,zaczynam mowic niewyraznie.Trauma.Kiedys tak nie mialam ,moglam nawet zartowac publicznie,zglaszac sie na zajeciach,dzisiaj siedze sparalizowana.Nie umiem wypowiedziec slowa,Sprawdzanie listy jest nawet stresem.Ogolnie kiedys mialam gorzej,cala klasa sie smiaal ze mnie ze kolka nie moge narysowac na tablicy tak mi rece lataly.Zero swobody ,bola mnei plecy pd napiecia ,jak pytaja..Naprawde to okropne.Nie potrafie sie skoncentrowac na zajeciach jak istnieje chociaz cien szansy ze pojde do tablicy czy zada mi pytanie.ogolnie w 4 oczy jest ok,wiadomo odczuam czasem lęk przed ludzmi..ale rzadko paralizujacy>ogolnie nie mam jakis wielkich problemow z kontaktami z ludzmi.

czy ktos sobie z tym poradzil z tym??jak?

mam 3 referaty w tym semstrze i jestem przerazona....:(

boje sie ze nie wytrzymam i uciekne albo wszystcy zaczna sie smiac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psychoterapia. Z dobrym psychoterapeutą da się to sprawnie przepracować.

Nie bój się. Nawet jeśli rzeczywiście się zatniesz czy uciekniesz świat się nie zawali. Chociaż pewnie dasz sobie jakoś radę, ale wizyta u psychologa może Ci oszczędzić wiele trudów w przyszłości.

Trzymam kciuki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie !

Mam 17 lat . Od ostatniego czasu zmagam się z okropnym problemem , otóż nie zdałam 1 klasy LO , przez swoje lęki . Nigdy nie byłam specjalnie strachliwa wręcz przeciwnie brałam udział w występach i nie miałam kłopotów z nawiązywaniem nowych znajomości . Więc tak szkołą do której trafiłam była moją wymarzoną cieszyłam się niesamowicie na LO , lecz wszytsko okazało się inne sposób w jaki nas traktowali nauczyciele był tragiczny co byśmy jako klasa zrobili wszytsko było źle , że sie nie uczymy że nic nie robimy . Moja Mama obrała również złą taktykę motywacji mnie do nauki . Uczyłam się a i tak dostawałam 2 .. Wysłuchiwałam od niej wciąż jaka to jestem okropna , po co mnie urodziła że jestem tłukiem i leniem . Z czasem przyzwyczaiłam się do jej obelg . Lecz pod koniec szkoły jakoś w kwiecień-maj zdarzył się jeden incydent na lekcji angielskiego ( dodam iż to była moja ulubiona lekcja na której najbardziej się duzielałam ) . Pani zadała nam dialog który świetnie wykułam trzeba było go wyrecytować przy klasie . Nie stresowałam się przed gdyż umiałam go i nie sprawiało mi kłopotu odzywanie się przy klasie . Pani zaczęła przepytywać gdy czekałam na swoją kolej strach przyszed znikąd napięcie rosło rosło , aż była moja kolej zaczełam recytować zgubuiłam się zaczełam się trząść brakowało mi oddechu nie mogłam się skoncentrować co zdanie zapominałam co powiedziałam to był koszmar . Myślałam ze to tylko raz mi się tak zdarzyło ale nie zaczeło to się przejawiać na innych lekcjach siedziałam cichutko i coraz mniej się na nich odzywałam . Pamiętam też lekcję niemieckiego na którą miałam zadanie ale trzeba było je przeczytać gdy pani powiedziała do klasy no to zaczynamu poczułam lęk , paniczny musiałam jak najszybciej się stamtąd wydostac . Zapytałam się czy nie mogę wyjść do toalety , już stamtąd nie powróciłam płakałam zamknięta w ubikacji musiałam wrócić do domu symulowałam , ból brzucha . Wróciłam i zaczełam płakać opowiedziałam o wszytskim Mamie ale Mama tylko powtarzała że będzie dobrze to przejściowe i ze musze się brać w garść . Na nic to się zdało więcej nie poszłam do szkoły nie mogłam nie dałam rady ... przepadł praktycznie rok mojej pracy . Teraz zaczął się nowy rok nowa skzoła , nowi ludzie myślałam że bedzie inaczej ale nie jest wczraj rozpoczecie poranne wymioty suchość w ustach bóle brzucha szybkie bicie serca , bardzo się boje tam chodzić mam liczną klasę ok.36 ludzi nie wiem co robić nie wiem do kogo się udać popadam w coraz częstsze doły .. Mój dzień : Budzę się zestresowana , żyję zestresowana kładę się spac sestresowana ! Pomocy ! dodam iż nie jestem osobą teoretycznie zamknięta w sobie mam wielu bliskich znajomych .. ale wszystko zaczyna zmierzać ku fobi społecznej .. Co mam robić ! . Proszę o Pomoc !

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tunia41717, Witam Cię serdecznie na forum.

Myślę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i powinnaś chcieć dojść do źródła problemu. Ja zaproponowałabym Tobie psychoterapię.

Zastanawiająca jest dla mnie Twoja relacja z matką. Jest w stosunku do Ciebie krytyczna, mówi straszne rzeczy skierowane w Twoją stronę, myślę, że dobrze byłoby przepracować Twoją relację z matką na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, ja nie jestem w stanie również ani przeczytać tekstu, ni wygłosić referatu, bo nie dość, że trzęsawka, to i głos mi się załamuje i przez szybszy oddech nie mogę nic z siebie wydusić. Poza tym nienawidzę być w centrum uwagi, jeszcze się nie wyleczyłam ze wstydu co do swojej osoby.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

glassofobia nie wiedziałem że tak to się nazywa- dla mnie to po prostu najpowszechniejszy objaw fobii społecznej podono 80% ludzi ma z tym problemy oczywiście w różnym nasileniu. Mi też załamywał się głos, wyłączał mózg jak publicznie przed klasa już nie mówiąc o większym audytorium występowałem. Drżenie rąk, poty, szybkie bicie serca to normalka była dla mnie zresztą nie tylko dla mnie bo to bardzo powszechne jak wcześniej napisałem. I to z wiekiem nie minęło tak jak niektórym wręcz chyba coraz gorzej by było bo sie od tego odzwyczaiłem gdyż szkołę skończyłem dawno temu, ale będąc na stażu miałem wygłosić interpretacje badań socjologicznych które przeprowadziłem oczywiście miałem mega stres przez kilka dni nie spałem a to referowanie mi zbytnio nie poszło pewnie mało kto co zrozumiał. A teraz to bym nie był w stanie już wystąpić przed nikim tak się zodludziłem. :evil:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam jestem nowy Postanowiłem napisać ponieważ sam nie daję rady chociaż jestem 37 letnim facetem i różne sytuacje w życiu i w pracy mnie spotykają to z wystąpieniami publicznymi nie daję rady ,zapisałem się do kółka teatralnego żeby z tym walczyć i po roku nic .Po prostu wysiadam zapominam tekstu nie potrafię skupić wzroku,serce mało mi nie wypadnie ,nogi miękkie jak galareta .

Wiem że może mieć to związek z moją niską samooceną . Może podobny wątek był już poruszany .Pomóżcie proszę ,jestem z Krakowa.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze w tym jest to że byłem u jakiegoś psychologa i po kilku spotkaniach miałem kolejne wystąpienie i wszystkie sugestie których mi udzielał poprostu wyparowały dalej miałem przed oczami obraz gapiących się na mnie ludzi ,którzy póżniej ironicznie się wysmiewali i mruczeli pod nosem " ale go zamurowało ,zobacz,jaki różowiótki,znów się pomylił ... itp. i taki obraz mam od dziecka . Dlatego nie wiem co z psychoterapią skoro nie potrafię jej zastosować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedyś pracowałem z panią psycholog która miała właśnie taki lęk przed wystąpieniami publicznymi, widać sama sobie pomóc nie mogła, występowała publicznie ale kosztowało ją to wiele stresu, nieprzespane noce. Chyba tylko nieliczni nie stresują się przed publicznymi występami ale też nie u wszystkich to przybiera taki patologiczny wręcz lęk. Wielu polityków, aktorów, artystów w początkach swej kariery a nawet później bardzo się tym stresuje ale dzięki praktyce jakoś się oswajają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, wlasnie zaczalem studia i... chyba wychodzi moj brak przygotowania...

 

Przede wszystkim nie spodziewalem sie ze, z perspektywy chorego, tak szybko zostaniesz rzucony na gleboka wode. Panicznie boje sie wystapien publicznych, stresuje mnie co nie miara wyjscie do tablicy i... no wlasnie, takie wystapienie/wyjscie to czesto drganie jak galareta, i tym podobne sprawy. Koszmarne uczucie.

Nie minal pierwszy tydzien studiow, a juz wiem ze lekcje matematyki* to bardzo, bardzo, duze prawdopodobienstwo wyjscia do tablicy, juz wiem ze czeka mnie niebawem (nastepny tydzien?) grupowa prezentacja publiczna z innego przedmiotu (juz nawet grupy ustalono). I tak dalej.

 

Pokpilem sprawe i tyle. Moje problemy mam od dawna, a mimo to zawsze odkladalem (brak wiary?) leczenie. Dzisiaj jestem w takiej sytuacji ze to czego boje sie najbardziej (prawie) jest tuz za rogiem, a ja na wizyte u psychologa (pierwsza w zyciu) musze czekac... 6 miesiecy (na prywatnego nie mam kasy). Przeciesz jak ja bede mial robic zadanie na tablicy przy +30 osobach (na studiach!) to chyba ustac nie bede mogl, tak bede sie telepal.

 

Dlatego prosze was o podanie jakiegos leku ktory zabija, lub redukuje, takie "ataki paniki". Nie chodzi mi o to by na nim opierac swoja "kariere" na studiach, tylko by na nim opierac wystapienia "publiczne" (tablica, prezentacja) do czasu rozpoczecie sesji z psychologiem. Powiedzmy, mam w srode prezentacje/matematyke, to go biore. Nie mam, to go nie biore. I tak do, mniej wiecej, marca.

 

 

Naprawde, ale musi cos takiego byc. Bez tego widze krucho najblizsze 6 miesiecy. Rety... baaardzo krucho.

 

 

Bardzo, ale to bardzo, prosilbym o pomoc. Dzieki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lek przed czytaniem

 

Witem ;)

 

 

 

Mam nerwice jak widać, zaczęło się od kościoła ;) raz zasłabłem i pewnie sporo wie co było dalej, głowa mi wmawiała że jest mi słabo itd. ;P Przełamałem to, dwukrotnie :) raz powróciło bo naprawde było mi słabo ale ja głupi sobie ponownie to wmówiłem ale teraz zwycieżyłem, ale to by było tyle z happy endów ;]

Więc do sprawy, mam problem z czytaniem na głos w klasie. Po prostu mam coś przeczytać, dostaje lęku, zaczynam sie trząść, serce jak młot:P a głos jakbym nie wiadomo co robił, drży strasznie :) Nie mam problemów z odpowiedzią itp. jasne ze sie stresuje czy coś ale w normie można powiedziec he he. Dawniej byłem strasznie nieśmiały, dzis sie to zmieniło, rozmawiam z dziewczynami, ogólnie stałem sie pewniejszy siebie, tylko to czytanie :/ są jakieś sposoby aby to przełamać? prosze o rady, psycholog odpada, nie mam takiech możliwości :/ Prosze o jakieś ćwieczenia, może ziółka :> Cokolwiek co pomoże,

 

Pozdrawiam ;)

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ziółka możesz sobie wsadzić we wiadomą część ciała, że tak dosadnie powiem.

Tak, mamy podobne problemy i raczej bez leków, ew terapii, się nie obejdzie. Życie.

 

-- 07 paź 2012, 12:56 --

 

Piszę REFERAT i czuję się przy tym jak własny kat, dosłownie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Temat odkopuję.

Nie zakładam nowego, bo problem ten sam. Czy jest na forum jakaś duszka, której udało się zwalczyć tego demona? Może ktoś może polecić jakąś dobrą literaturę na ten temat? Jak z tym walczyć?

 

Przyznam, że mam z tym problem odkąd sięgnę pamięcią, tzn. od początku szkoły podstawowej (wcześniej zwyczajnie nie było takich sytuacji, które pozwoliły by to odkryć). W podstawówce myślałam, że to wina nieśmiałości, w liceum miałam już milion problemów i ten nie wydawał się najważniejszy, na studiach i w dorosłym życiu stał się nie do zniesienia. Od paru lat zwyczajnie duszę się jak muszę zabrać głos w grupie, słowa nie przechodzą przez gardło, serce mało nie wyskoczy.

 

Wiem, że człowiek to istota złożona, wszystko jest w nim powiązane. Miałam/mam wiele problemów, dużo pracy nad sobą mam za sobą, wiele poprawiło się na lepsze. Wiem też, że jeszcze długa i szeroka droga przede mną.

 

Jeśli ktoś mógłby się podzielić swoją metodą walki i swoim zwycięstwem w kwestii tego zagadnienia byłabym wdzięczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie np. pomogło trochę zaakceptowanie swojej przypadłości. Zaakceptowanie, tego, że tak mam. Wiem, że to tak jak zaakceptowanie niemożliwego, ale naprawdę pomaga. A podczas samego wystąpienia, odczytu itp. za wszelką cenę staranie się odwrócić uwagę, od wszystkich myśli typu, że zaraz załamie mi się głos, zaczyna mi bić szybciej serce, kołuje mi się w głowie.. Poprostu skupienie się ze wszystkich sił uwagi na sensie tego co czytam, czy tego co mówię..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Olgra, dziękuję ci za to co napisałaś. Przyznam, że jest to zgodne z tym co podpowiada mi serce - zaakceptować. Ostatecznie nigdy nie marzyłam żeby być mówcą czy aktorką... Odwrócenie uwagi wydaje mi się czymś znacznie trudniejszym niż akceptacja, bo gdy zaczynam odczuwać fizyczny ból i niemoc to jednak przykuwa to moją uwagę. Chęci sobie, ciało sobie. Jak skupić uwagę na tym co się chce powiedzieć, jak nie można wydobyć z siebie głosu???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lenka30. Wiem, co przeżywasz w takich sytuacjach, na pewno, każdy strach jest inny ale zapewniam Cię, że wiem, jak to może utrudnić życie. Z biegiem czasu też się przekonałam, że nie warto uciekać bo to będzie się ciągnąć do końca życia i nie minie. Pracuje ciągle nad tym, żeby nie wpadać w panikę jak mam do przeczytania jakiś kawałek tekstu. Mam za sobą i sukcesy i porażki, po prostu porażkami staram się nie przejmować a umacniać to co mi się już udało. Kiedyś wydawało mi się że tylko ja tak mam ale tak na prawdę, takich osób jak ja jest więcej..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tak, ja codziennie muszę sobie przypominać z czym już mi się udało uporać, a z każdego małego zwycięstwa cieszę się jak dziecko. Cieszę się jak uda mi się wypowiedzieć na głos swoje zdanie przy obcych, nawet na ugiętych nogach. Ale ten lęk, siedzi i ściska za gardło, trzepie serce...Nie spocznę póki go nie rozpracuje, nie zaakceptuje, nie zrozumiem, póki się z nim nie zaprzyjaźnię ;-) Dziękuję raz jeszcze!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej :)

 

Skąd ja to znam, jakiś czas temu założyłam podobny wątek, dotyczący mojego problemu. Swoją drogą nie wiedziałam, że tak się to nazywa :shock:

Drżenie mięśni, uczucie że zaraz może się zemdleć, przyśpieszone bicie serca, uczucie ucisku w klatce piersiowej, uczucie, że nic się nie pamięta... a wszystko przed naszymi kochanymi wystąpieniami publicznymi :D

 

U mnie było o tyle dobrze, że znałam przyczynę mojego lęku, no ale z przyczyn praktycznych nie mogłam jej wyeliminować (mój były wykładowca). Starałam się pracować nad tym, było już lepiej, aktywność na zajęciach wzrosła, ale niestety ostatnio znów jest powtórka z rozrywki. To może się wydawać śmieszne, ale coś się pomyliłam z wymową i zostałam poprawiona i moja pani doktor coś jeszcze dodała w stylu, że cały semestr już się stykamy z tym słowkiem. Oczywiście wszystko w formie żartu, ale moja psychika odebrała to podobnie jak tamtą krytykę sprzed kilku lat i jednym słowem kampica ;/

 

Ja już nie wiem co mam robić. Psychoterapia nie jest wg mnie idealnym rozwiązaniem, bo ja wiem gdzie jest źródło problemu, wiem, że głównego już nie ma na uczelni, ale skutki pozostały. Zresztą 'oswajanie' się z lękiem już tłukę od kilku miesięcy i to jest tylko rozwiązanie tymczasowe ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie wiem co mam robić. Psychoterapia nie jest wg mnie idealnym rozwiązaniem, bo ja wiem gdzie jest źródło problemu, wiem, że głównego już nie ma na uczelni, ale skutki pozostały. Zresztą 'oswajanie' się z lękiem już tłukę od kilku miesięcy i to jest tylko rozwiązanie tymczasowe ;/

 

 

zivaaa007 moim zdaniem, nie powinnaś przekreślać psychoterapii, bo to że się wie kto wywoływał, czy wywołuje napady lęku, nie oznacza, że zna się tego przyczynę. Bo ta pewnie jest w naszej podświadomości głębiej niż nam się wydaje. Nawet, jeśli się pozna przyczynę, to trzeba umieć zacząć sobie z tym radzić, i myślę, że psychoterapia właśnie ma takie zadanie..

 

Ja tak, na przykład wiem, że przyczyną moich napadów lęku jest strach przed ośmieszeniem, niska samoocena, strach przed negatywną oceną. Ale, co dokładnie sprawiło, że zaczęłam się bać, jeszcze nie wiem. Kiedyś myślałam, że to alkoholizm ojca. Życie w lęku, musiałam być ciągle gotowa do ewentualnej ucieczki z domu itp. Ogólnie życie w ciągłym napięciu. Ale ostatnio jak przez mgłę zaczęłam przypominać sobie sytuacje kiedy uczyłam się z Mamą czytać. Ja myślałam, że nawet nieźle sobie z tym radzę. Mamie nigdy nie chciało się mnie słuchać jak czytałam. I pamiętam jak miałam nawyk, że jak się pomyliłam to zaczynałam linijkę od początku, zamiast po prostu jechać dalej. Rodzeństwo się ze mnie śmiało, a Mama powiedziała, że dziś już dosyć, i że nie chce jej się słuchać, ja ją bardzo prosiłam, żebyśmy poćwiczyły. Później gdy byłam starsza miałam jakby fioła, żeby robić to bardzo ładnie, zarówno po polsku jak i w obcym języku. Lubiłam, czytać na forum klasy. Zawsze starałam się to robić z ładną dykcją, akcentowaniem itp. No oczywiście do czasu pierwszego ataku lęku podczas występu.

 

Być może miały na to wpływ relacje właśnie z mamą. I strach przed odrzuceniem emocjonalnym jeśli nie będę perfekcyjna. Chociaż nigdy w życiu się taka nie czułam :( Mam nadzieję, że właśnie psychoterapia mi w tym pomoże. Chociaż leki jak na razie też pomagają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×