Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wygrałem.


domciok13

Rekomendowane odpowiedzi

Tyle tego się nazbierało ,że nie wiem od czego zacząć, więc może na początku powiem ,że od początku mimo ciężkiej choroby ,niejednej, bo zaczęło się od depresji , przez hipochondrię do nerwicy, w najgorszym moim okresie te choroby współgrały ze sobą, mimo to wyszedłem z nich bez szwanku, powiem więcej, jestem wdzięczny za to co mnie spotkało, jestem bardziej zdystansowany, gruboskórny, ostrożniejszy, i mógłbym tak wymienić jeszcze wiele korzyści które przyszły mi z choroby. Jeśli masz nerwicę i to czytasz to musisz wiedzieć jedno, nieważne jak wiele osób powie Ci ,że nie można wyjść z nerwicy, to Ja, żywy dowód, mówię Ci ,że da się, ale to wymaga wiele pracy i pozytywnego myślenia, a co najważniejsze, załatwienia spraw na których nerwica bazuje i którymi się żywi.

Po pierwsze, załatw swoje sprawy, które leżą Ci na sercu, które podświadomie niepozwalają Ci spać, doszedłem do wniosku ,że nerwica jest tak na prawdę swego rodzaju alarmem ,który mówi "ciąży mi pare spraw, chcę je rozwiązać by spać spokojnie- pomóż mi, będę Cię straszyła by Cię motywować, mam nadzieję ,że wystraszę Cię tak mocno ,że wkońcu je rozwiążesz i zobaczysz, że życie nawet przed nerwicą nie było tak piękne jakie będzie gdy się jej pozbędziesz."

W trakcie załatwiania spraw, bardzo ważne jest by wracać fizycznie, i psychicznie do momentów ,które sprawiały nam wielką frajdę, organizm wszystkie je pamięta i uwierz mi ,gdy będziesz je robić, będziesz czuł znajomy zapach, zapach szczęścia i beztroski, może zabrzmi to niepoważnie, ale jeżeli jako dziecko frajdę sprawiało Ci bawienie się w piaskownicy, zrób to, idź do piaskownicy i chociaż posiedź w niej, przeżuć trochę piasku, zrób babkę. Jeśli gotowanie sprawia Ci radość, rób to ,gotuj jak najwięcej.

Zapachy. Jeśli masz perfumy których przestałaś używać, a używałaś gdy byłaś szczęśliwa, rozpyl je w całym domu. Rysuj, maluj, kolorami! Nie odcieniami czerni!. Słuchaj muzyki, której słuchałaś jak byłaś szczęśliwa. Spędź dzień wracając do tych rzeczy, a gwarantuje Ci, że odetchniesz. Wiem co mówię, miałem taką nerwicę jak stąd do najdalszej planety w układzie słonecznym, sam podziwiam się ,że przetrwałem to. Ba , to dla mnie wręcz niemożliwe. Napady lęków miałem takie ,że czułem jakbym umierał, (gaz w płucach, zero oddechu, po prostu zamieranie. Zacząłem od prostych kroków (dodam, że z nerwicy wychodziłem sam, bez leków, bez większego wsparcia innych, wręcz z wieloma przeciwnikami) ponadto wykryto u mnie w trakcie nerwicy chorobę, naszczęście szybka reakcja i jej nie ma, i właśnie w trakcie trwania tej choroby pomyślałem sobie , kurde, skoro mimo tych przeciwności losu nadal stoje na dwóch nogach, to mój organizm na bank jest na tyle silny by wyjść z tego bagna. Bałem się wszystkiego, śmierci - panicznie, nowotworów panicznie, w sumie to już miałem nawet agrofobie :) , zresztą, nie było fobii której bym nie miał. Pamiętam jak zobaczyłem umierającego na nowotwór Pana, automatycznie dostałem takiej paniki ,że czułem jakbym miał umrzeć ze strachu, mimo to jestem Zwycięzcą (hehe:P). Jestem żywym dowodem na to ,że można wyjść nawet z najgorszego bagna psychicznego, jednak nie radzę brać leków, po prostu otumaniają:) lepiej napić się wódki!;) albo wina:)

Jestem jednym z was, tzn byłem.

Miałem wszystkie wasze objawy, nie mówiąc ,że nieraz położyłbym się na oddziale, by mnie leczyli z niewiadomo czego:) jeśli macie pytania to piszcie, nie miałem czasu by napisać więcej.

Pamiętajcie. Da się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie leczyłem się u psychologa, mówili mi to, co często już wiedziałem, więc nie było sensu, po kolejnej wizycie stwierdziłem, że sam wiem lepiej i zacząłem walkę na własną rękę, u mnie akurat problemem był jakiś niedosyt miłości, nie rozumienie sensu życia, i śmierci. Tak najprościej ujmując, ponadto wiele osób w trakcie depresji (praktycznie 99%) "przyjaciół" odeszło ode mnie, ale nie egzystencjalnie:) tylko z mojego otoczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

domciok13, jeden z moich znajomych ma problem - tak myślę - właśnie z niedosytem miłości. Wnioskuję z tego iż jest uzależniony od poznawania nowych kobiet, tego pierwszego flirtu, który łechce jego ego. Poczucie własnej wartości ma na poziomie podłogi. Ma żonę i małe dziecko, jednak nie mieszka z nimi, miał dwuletni romans z inną kobietą, którą jak mówił kochał, jednak i to nie przetrwało. Kiedy mówię mu, że problem tkwi głębiej twierdzi, że chodzi tylko o to, że on chce kochać i być kochany. Nie umie być sam. Jednak jest w depresji bo nie ma nikogo, związki mu się rozpadają. Co byś mu doradził? Niestety nie mogę dotrzeć do niego głębiej bo ma włączone mocne mechanizmy obronne, wydaje się być nieświadomy siebie.

 

-- 28 lis 2014, 11:14 --

 

I jak sam poradziłeś sobie z tym niezaspokojonym głodem miłości? Samo odkrycie źródła i świadomość pomogły?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Raczej uświadomienie sobie ,że są rzeczy bez których człowiek może żyć, zaspokojenie swojego pragnienia uświadomieniem sobie ,że ta osoba gdzieś jest, bo jest, tylko trzeba dojść do wniosku ,że szukanie na siłe może zaowocować tylko poznaniem partnerki która dla nas nie jest tą jedyną a jedynie substytutem który pomaga nam w tym pragnieniu miłości przetrwać. Twój kolega musi zmienić tok rozumowania, tok pojmowania rzeczywistości, wiem bo sam tak miałem, "normalny" człowiek aż tak desperacko miłości nie szuka, ale człowiek ,który tej miłości miał mniej w przeszłości już może jej pożądać, bo to jest tak ,że im dłużej nie pijemy tym nam się bardziej chce, ale zaspokoić możemy się łykiem wody, bo to zawsze lepsze niż nic. Tylko na jak długo?

Jego problem z tego co widzę, może być rozwiązany tylko przez poznawanie niestety nowych kobiet, ale tutaj też uważam ,że ma związek to z tym ,że ma niską samoocenę, a tylko poznawanie nowych ,co raz nowszych partnerek, którym się podoba, lub w jakikolwiek sposób zdobywa pozwala mu podbudować na krótko swoje ego. Być może był niedoceniany w przeszłości?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

domciok13, dzięki mnie zyskał świadomość, że to co robi jest durne, że ma problem, że traktuje kobiety jak przedmiot który ma głaskać jego ego. Mimo świadomości jest nadal bardzo zaślepiony i ciężko mu z tym walczyć. To jest bardzo silne pragnienie. Nie umiem mu pomóc. Chce brać antydepresanty choć go od tego odwodzę na rzecz psychoterapii, ale sabotuje nawet pójście po leki - twierdzi, że ciągle nie ma czasu. Po prostu to pragnienie wydaje się silne. To jego żywioł - baby, gitara i picie. Mimo iż nie ma już siły, jest rozwalony wewnątrz, nie chce mu się wstawać rano. No ja nie jestem w stanie mu więcej pomóc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, racja, wszystko zalezy od tego jak bardzo chcesz o siebie walczyc, ja czesto powtarzalem "mam depresje, mam nerwice" , to bylo moje wytlumaczenie, ale wystarczy bardzo chciec, zaczac mowic "nie mam nerwicy, nie mam depresji" i zaczac cos robic, wychodzic, przelamywac lęki siłą, u mnie agrofobia doszła do takiego momentu ,że gdy widziałem ludzi np w sklepie to chciałem przed nimi uciekać panicznie, albo zakrywać twarz by jej nie widzieli, ponadto czulem ze jestem zdeformowany jakos ,trudno to wytlumaczyc, ale powiedzialem basta! i koniec, potem bylo juz lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tyle tego się nazbierało ,że nie wiem od czego zacząć, więc może na początku powiem ,że od początku mimo ciężkiej choroby ,niejednej, bo zaczęło się od depresji , przez hipochondrię do nerwicy, w najgorszym moim okresie te choroby współgrały ze sobą, mimo to wyszedłem z nich bez szwanku, powiem więcej, jestem wdzięczny za to co mnie spotkało, jestem bardziej zdystansowany, gruboskórny, ostrożniejszy, i mógłbym tak wymienić jeszcze wiele korzyści które przyszły mi z choroby. Jeśli masz nerwicę i to czytasz to musisz wiedzieć jedno, nieważne jak wiele osób powie Ci ,że nie można wyjść z nerwicy, to Ja, żywy dowód, mówię Ci ,że da się, ale to wymaga wiele pracy i pozytywnego myślenia, a co najważniejsze, załatwienia spraw na których nerwica bazuje i którymi się żywi.

Po pierwsze, załatw swoje sprawy, które leżą Ci na sercu, które podświadomie niepozwalają Ci spać, doszedłem do wniosku ,że nerwica jest tak na prawdę swego rodzaju alarmem ,który mówi "ciąży mi pare spraw, chcę je rozwiązać by spać spokojnie- pomóż mi, będę Cię straszyła by Cię motywować, mam nadzieję ,że wystraszę Cię tak mocno ,że wkońcu je rozwiążesz i zobaczysz, że życie nawet przed nerwicą nie było tak piękne jakie będzie gdy się jej pozbędziesz."

W trakcie załatwiania spraw, bardzo ważne jest by wracać fizycznie, i psychicznie do momentów ,które sprawiały nam wielką frajdę, organizm wszystkie je pamięta i uwierz mi ,gdy będziesz je robić, będziesz czuł znajomy zapach, zapach szczęścia i beztroski, może zabrzmi to niepoważnie, ale jeżeli jako dziecko frajdę sprawiało Ci bawienie się w piaskownicy, zrób to, idź do piaskownicy i chociaż posiedź w niej, przeżuć trochę piasku, zrób babkę. Jeśli gotowanie sprawia Ci radość, rób to ,gotuj jak najwięcej.

Zapachy. Jeśli masz perfumy których przestałaś używać, a używałaś gdy byłaś szczęśliwa, rozpyl je w całym domu. Rysuj, maluj, kolorami! Nie odcieniami czerni!. Słuchaj muzyki, której słuchałaś jak byłaś szczęśliwa. Spędź dzień wracając do tych rzeczy, a gwarantuje Ci, że odetchniesz. Wiem co mówię, miałem taką nerwicę jak stąd do najdalszej planety w układzie słonecznym, sam podziwiam się ,że przetrwałem to. Ba , to dla mnie wręcz niemożliwe. Napady lęków miałem takie ,że czułem jakbym umierał, (gaz w płucach, zero oddechu, po prostu zamieranie. Zacząłem od prostych kroków (dodam, że z nerwicy wychodziłem sam, bez leków, bez większego wsparcia innych, wręcz z wieloma przeciwnikami) ponadto wykryto u mnie w trakcie nerwicy chorobę, naszczęście szybka reakcja i jej nie ma, i właśnie w trakcie trwania tej choroby pomyślałem sobie , kurde, skoro mimo tych przeciwności losu nadal stoje na dwóch nogach, to mój organizm na bank jest na tyle silny by wyjść z tego bagna. Bałem się wszystkiego, śmierci - panicznie, nowotworów panicznie, w sumie to już miałem nawet agrofobie :) , zresztą, nie było fobii której bym nie miał. Pamiętam jak zobaczyłem umierającego na nowotwór Pana, automatycznie dostałem takiej paniki ,że czułem jakbym miał umrzeć ze strachu, mimo to jestem Zwycięzcą (hehe:P). Jestem żywym dowodem na to ,że można wyjść nawet z najgorszego bagna psychicznego, jednak nie radzę brać leków, po prostu otumaniają:) lepiej napić się wódki!;) albo wina:)

Jestem jednym z was, tzn byłem.

Miałem wszystkie wasze objawy, nie mówiąc ,że nieraz położyłbym się na oddziale, by mnie leczyli z niewiadomo czego:) jeśli macie pytania to piszcie, nie miałem czasu by napisać więcej.

Pamiętajcie. Da się.

 

Ale może jakiś konkret. Co Tobie uświadomiła Twoja nerwica?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Już wam mówię:)

@Victta,

Uświadomiła mi jak wiele jest we mnie żalu, to na pewno,z każdym kolejnym zamknięciem pewnego epizodu nie potrafiłem wybaczyć, nie potrafiłem przestać myśleć, aż zostawało to w podświadomości, wiem ,że tak było ponieważ gdy szczerze sam się ze sobą rozliczyłem i powiedziałem : "czas najwyższy wybaczyć, bo sam utopię się w żalu" to wszystko odeszło (związane z sytuacją z którą miałem problem) weźmy na tapetę miłość, miłość której sam/a nie pozwolisz odejść z Twojego stanu świadomości zacznie Ci ciążyć w wyniku czego pojawią się inne problemy, to jest jak algorytm ,w którym pojawi się wartość błędna, wynik i ciąg będzie błędny, a nawet może doprowadzić do upadku systemu, tak jak w programie komputerowym, tak jak w organiźmie gdy powiedzmy zabraknie pewnych składowych to jest szansa ,że pojawią się komórki nowotworowe, ale ad rem. Gdy zacząłem wybaczać to wszystko stało się prostsze, oczywiście zostały jeszcze przekonania światopoglądowe np. te odnoszące się do porządku świata, nie potrafiłem zrozumieć dlaczego tak mało jest rodzin, które żyły by w szczęściu i stabilizacji, ale zaraz zrozumiałem, że to nie będzie dla mnie podwalina by żyć w takim trybie jak inni, że ja nie będę potrafił i miał warunków do stworzenia swojego ideału rodziny. Co do chorób to zrozumiałem ,że są, były i będą, czego wcześniej nie mogłem pojąć. Można powiedzieć ,że kolejny raz wybaczyłem, wybaczyłem i podałem rękę życiu. Zobaczyłem jak wiele nerwica mi dała ,ale to nie było darmowe, odbierała mi piękne momenty ,które jeszcze każdy z nas w swoim życiu będzie miał, tylko musimy zejść z tej ścieżki, mówię wam, byłem jednym z was, może nawet miałęm gorzej, cały czas dziwie się ,że dałem radę bo ogrom strachu był kosmiczny. Jeszcze dodatkowo wszyscy mówili mi bym się ogarnął i poszedł do pracy, ale praca w tamtym okresie by mnie zabiła, jednak zacząłem wychodzić do ludzi, bardzo powoli, niczym pies ,który przeżył w życiu horror i teraz ma ograniczone zaufanie, z podkulonym ogonem ,niepewnie ,ale podchodziłem, można powiedzieć, że myślałem o starym sobie, szczęśliwym, epikurejczyku, który cieszył się ulubioną herbatą, ciastkiem, powietrzem, i tak bardzo marzyłem o tamtym życiu ,że postanowiłem pójść na tego gigantycznego demona, mając tylko siekierkę, ale to właśnie takie założenie odsuwało mnie od pomysłu wcześniejszej walki o siebie, miałem zbyt mało pewności siebie, dlatego zacząłem to zmieniać. Może jestem mało merytoryczny ale to wynika z tego ,że tak wiele chciałbym powiedzieć, tak wielu z was chciałbym pomóc, myślę nawet o zorganizowaniu jakiegoś spotkania w Warszawie, by z wami porozmawiać w rzeczywistości, bo to tak jakby być nielicznym, ocalonym ale mieć siłę by ocalić innych, i choć wielu powiedziałoby "stary, skoro wyszedłeś z tego to żyj własnym życiem, nie ryzykuj nawrotu" to odpowiem "nic nie ryzykuje, jej nigdy nie było i ona już nie wróci ,drzwi zamknięte na jakiekolwiek wewnętrzne dramaty" , wiem jak żyłem wcześniej i nic w moim życiu i na świecie się specjalnie nie zmieniło. Tylko moja świadomość. Z tą "nerwicą" powiedzmy ,że to umówne określenie na nasze egzystencjalne dolegliwości, jest tak, jak z zakładaniem butów, uczysz się zakładać buty bo nie chcesz pobrudzić stóp, bo w zimę odpadły by Ci stopy, ale też bo taki jest ludzki zwyczaj, z nerwicą jest tak samo, jak już zaczynamy myśleć o tym wszystkim co się dzieje wokół nas to zaczynamy troche koloryzować, bo czlowiek z natury lubi ubrawiać, nawet nie obejrzymy się za siebie a już zaczynamy tym żyć, bo to staje się przyzwyczajeniem. Ponadto nerwica na pewno uświadomiła mi ,że w moim życiu, i tu być może się powtórzę, nic się nie zmieniło, tylko świadomość, często iluzoryczne spojrzenie na świat. Wiem ,że wiele w życiu złego może mnie spotkać, ale idę pełną parą w to co będzie, bądź co bądź, życie jest piękne i trzeba być szczęśliwym,

więc jeśli znajdę chętnych to się spotkam z przyjemnością w Warszawie;)

Jeśli jakieś pytania są to proszę )

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×