Skocz do zawartości
Nerwica.com

Sytuacja bez wyjścia


bedzielepiej

Rekomendowane odpowiedzi

Jestem na ciężkich studiach i nie daje już rady. Nie jestem w stanie się tego wszystkiego nauczyć, czego ode mnie wymagają. Uczę się praktycznie cały czas poza posiłkami i zajęciami na uczelni a i tak już nic mi nie wchodzi i jestem do tyłu z materiałem. Problem w tym że żeby coś się nauczyć muszę to zrozumieć, a nie rozumiem ani jednego zdania z podręcznika. Nie wyrabiam, codziennie jest odpytka na ocenę z czegoś nowego, a do tego dochodzą zaliczenia z całości. Czuję się jak w obozie koncentracyjnym, gdzie prowadzący jak esesmani szydzą, że się nie uczę, że pewnie baluję. Nie byłam na ani jednej imprezie od października bo nawet w weekendy próbuje to wszystko ogarnąć.

 

Do szpitala nie pójdę, bo byłam już x razy i znów ląduje w punkcie wyjścia.

Studia były moim marzeniem, dużo pracowałam by się na nie dostać, poprawiałam maturę itd. a teraz nie mogę się na nich utrzymać i nienawidzę ich. Poza tym nie mam żadnych marzeń, nie mam przyjaciół ani wsparcia w rodzinie, rodzice myślą że przesadzam i panikuję kiedy próbuję im powiedzieć jak wygląda moje życie. Nikt mnie nie rozumie.

Nie wiem co mogłabym robić zamiast nich i naprawdę nic mi się nie chce robić, straciłam wolę życia już dawno. Choruję na to kurestwo już 10 lat i ciągle ganiają mnie tylko do roboty. W szpitalu też zmuszają do wszystkiego.

Rozważam czy ciąć wzdluż czy robić mieszankę leków, bo sznura się boję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, hej :smile:

 

A cóż to za taki strasznie ciężki kierunek wybrałaś ? Generalnie z nauką to jest tak, że na siłę zbyt wiele nie osiągniemy. Jeżeli coś nas nie interesuje / nudzi / jest dla nas trudne do zrozumienia, to automatycznie wywołuje w nas frustrację i dużego pożytku z takiej nauki nie ma, co zresztą sama zauważasz. Nie sądzę, żeby studia były warte tego, żeby tak się męczyć, zwł. jeżeli w grę wchodzą już myśli samobójcze :idea: Może warto byłoby się zastanowić nad wzięciem jakiegoś urlopu / oderwaniem się od nauki na jakiś czas / spojrzeniem na wszystko z dystansu ... ? Jeżeli już teraz ledwie wyrabiasz się z materiałem, co na pewno odbija się na Twoim zdrowiu psychicznym ( a być może nie tylko ), to pomyślałaś, co będzie w lutym ? Nie mam pojęcia, na którym jesteś roku, na ile ważne są dla Ciebie te studia, a na ile starasz się spełniać oczekiwania najbliższych. Chyba przed Tobą sporo pytań i jeszcze więcej niewiadomych :? Pozostaje mi tylko życzyć Ci powodzenia i jak najtrafniejszych wyborów życiowych, a z autopsji wiem, że nie jest to łatwe. Pozdrawiam serdecznie ;) - Loopy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, o losie,słuchaj, nie daj się, studia to dno jest bardzo często niestety....na którym jesteś roku, to jest jakaś medycyna, czy co? Nie ma sensu sie katować, naprawdę.... Weź urlop lub zrezygnuj z tego...

Łatwo mi mówić? Ja to właśnie zrobiłam. Jest lepiej. Może nie w fajerwerkach, ale ciut stabilniej....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaki jest sens studiowania czegoś, co doprowadza do takich stanów? Nie każdy musi skończyć studia, to nie koniec świata. Można też zmienić studia, na łatwiejsze. Skoro nic nie rozumiesz z tego, co się uczysz, pracownikiem w danej dziedzinie też będziesz kiepskim.

Szczerze to nie bardzo wierzę w złą wolę wykładowców - dzisiaj w dobie niżu demograficznego i walki o pracę - im też zależy, żeby ludzie ze studiów nie odchodzili.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam to samo. Dostałam się na medycyne,po 2 latach starań. Nie daje rady, każdy dzień to masakra. Ranki są najgorsze.. na razie ucze sie na miare swoich możliwości,ale jadę na psychotropach. Wniosłam o przeniesienie na farmacje,bo tam rok studiowałam ale nie zaliczyłam jednego przedmiotu,będąc pewna,że mi sie uda na medycynie. Mam już 21 lat, nie dochodzi do mnie myśl,kolejnego skopanego roku,bo poddałam się i nie dałam sobie rady. Rozpoczęcie I roku od 22 roku życia, no parodia. Gdzie moi znajomi już bd mieć inż lub licencjat.Myślę,żeby odpuścić,bo nie tędy droga.. najgorsze jest to,że mogłabym już zaliczyć w tym roku I rok farmacj,a przez procedury raczej sie to nie uda,mimo,że od września i podjęcia decyzji o rezygnacji choruje. Pomyśl o tym jak daleko może to zajść i czy takie życie chciałaś/eś. Ja myśląc o medycynie myślałam,że to będzie moim kołem napędowym jak na farmacji. Jest na odwrót. Budze sie,patrze na książki i nie mogę wytrzymać,mam ochote wyjść,wyskoczyć przez okno,skończyć to. Jest teraz lepiej bo mam silniejsze leki, ale pomyśl,czy chcesz doprowadzić się do podobnego stanu. Zawsze jest jakieś wyjście, chociaż ja u siebie widzę podobnie.. mamy podobny problem. Też się wkurzam,jak każdy mi mówi"to tylko studia". ja Na te "moje studia" walczyłam 2 lata zaciekle, a teraz okazuje się,że jestem na nie za słaba. nie da się tego od tak rzucić i żyć szczęśliwie wiem, ale nie rób nic sobie. Ja mimo,że miałam najgorsze myśli byłam nawet za słaba by sobie coś zrobić, chociaż też mam ochote łyknąć wszystkie tabletki które mam pod nosem. Jeszcze możesz iść na coś lżejszego i być normalną szczęśliwą osobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, blessme, miałam to samo, walczyłam na 200% swej mocy.... Na I stopniu się udało, mimo że raz po raz się ocierałam o fatalne stany:( Na II stopniu niestety pękło :/ Gdyby nie wsparcie (zwłaszcza to motywacyjne) od innych studentów, to bym tego I stopnia w życiu nie ukończyła.

Nie wiem, co poradzić, gdy ambicja chce przeć do przodu, a ciało się buntuje. Niezrealizowana ambicja z kolei "zgnije" i znów będzie "truć".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam sił już walczyć. Nie mam sił żyć. Nie wiem co jest. Marzę by zasnąć i się nie obudzić. Nie ma dla mnie nadziei.

Chodzę na uczelnie i ledwo się powstrzymuje by nie wybuchnąć płaczem. Moje życie to piekło.

A jeszcze dziś prowadząca mi przy wszystkich wytknęła moją smutną winę, że jak jestem nieszczęśliwa to mam się nad sobą zastanowić czy chcę to robić tzn czy zależy mi na studiach. Dodała też że zaniżam poziom grupy... tak na forum. Nie zniosę już więcej czegoś takiego, za co to?

Co ja poradzę, że widać moją pierdoloną depresję i mimo że uśmiecham się na siłę bo się kurwa staram, oni i tak się czepiają że jestem niezadowolona, milcząca.

 

-- 25 lis 2014, 16:03 --

 

Znalazłam coś jeszcze to, jak ktoś normalny się wypowiada na temat depresji i szukania pracy. To jest cytat, nie ja pisałam.

 

"Już wiem czemu wy wszyscy niedoszli samobójcy nie możecie znależc pracy. Idzie taki z cięzką depresja na rozmowe o prace i stara sie sprzedać, no ale jak ma to zrobić jak ma smutek w oczach, przygarbione plecy i zero optymizmu w duszy... Idzie taki i wyglada dokładnie jak siódme nieszczęście z wypisanym na twarzy "jestem nieszczesliwy, i tak mnie nie weżmiecie, chyba sie zabiję". I taki rekruter patrzy i mysli: "dwa języki, doświadczenie, zagraniczne staże-wziałbym go ale taki ponurak jeszcze mi sie w biurze powiesi..." Ludzie weżcie się w garść, nie zatrudniłabym nikogo ze skłonnościami samobójczymi."

 

Nie chcę już żyć na tym świecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, coraz bardziej ciekawa jestem, cóż to za kierunek :shock: ? A tak poważnie, to żal czytać o takich komentarzach prowadzących. Zero empatii i zrozumienia. Jak sama widzisz trzyliterowy skrót przez nazwiskiem wcale nie sprawia, że ktoś jest lepszym człowiekiem :idea: Można być bez wykształcenia, a cechować się wyższą kulturą osobistą :bezradny: Przykro się czyta takie rzeczy :( Ja się nie spotkałam z takim traktowaniem studentów na mojej uczelni ... ale ta "moja" to ponoć unikat ! Coś na rzeczy jest - po 3 terminy egzaminów ( zdarzy się i 4 ), sympatyczni wykładowcy, zero problemów z załatwieniem urlopu itp. Co nie zmienia faktu, że towarzystwo nieciekawe :silence:

 

A powiedz szczerze - czy Ciebie w ogóle interesuje ten kierunek ? ( nie w kontekście stanu, w jakim teraz jesteś, ale tak ogólnie, gdybyś była całkiem zdrowa )

 

Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gwoli ścisłości, to była pani dr... i widząc mnie pierwszy raz, pozwoliła sobie na analizę mojej nieszczęsnej osoby.

 

Kierunek jest mój wymarzony, niełatwo się było dostać. Ale inaczej sobie to wyobrażałam. Zamiast uczyć się tego, co mnie interesuje są jakieś przedmioty zapychacze nijak mające się do kierunku studiów jak matma, fiza, chemia, jak dla mnie trudne. Zawodowe dopiero za rok się mają zacząć, ale wątpię czy przebrnę przez to co jest teraz.

 

Gdybym była zdrowa, to pewnie miałabym wyjebkę jak wszyscy i nie przejmowala się, lepiej bym się uczyła i miała siłę np. rozmawiać z ludźmi. Samo trzymanie fasonu mnie dużo kosztuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, nie poddawaj się. To że jesteś dopiero na pierwszym roku nic nie zmienia. Jak dasz radę za 4 lata zostaniesz panią doktor, a nie jak ja plastyczką bez przyszłości. Wiele bym dała by być na Twoim miejscu.

 

-- 25 lis 2014, 17:09 --

 

To emocje, presja powodują że nie rozumiesz tego co czytasz. Przydał by Ci się tydzień odpoczynku. Masz przepełnioną głowę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jest kurewska znieczulica i ignorancja, a może zawsze tu tak było- nie moje problemy to mój wygrany los i można dopierdalać tym, którzy mieli mniej szczęścia, nie dawniej jak kilkanaście dni temu słuchałem kpin i żenujących domysłów na temat depresji w powiązaniu z rynkiem pracy, systemem ubezpieczeń pani dr na zajęciach. Nie wiem co Ci doradzić, współczuję mocno bo może być, że jedynym faktycznym wyjściem byłoby zamknięcie im ust poziomem wiedzy, umiejętności a to jest zawsze ciężkie do osiągnięcia w stanie choroby, napiszę więc, żebyś nie robiła głupot, możesz spokojnie zacząć inne studia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bedzielepiej, To strasznie przykre, ale wykładowcy to w większości niedowartościowani, sfrustrowani idioci. Dość się na nich napatrzyłam. Np. ludziki ode mnie z kierunku - wiem, co po skończeniu studiów robią ci wartościowi, mający wiedzę - tak, pracują w firmach. A ci, co nie wiedzieli co zrobić ze swoim życiem, nie radzili sobie, byli tymi, których nie widziałabym w biznesie z racji... pewnego nieogarnięcia - zostawali na uczelni :/ Nie wszyscy ofc, ale jakaś mierzalna część :/ Potem się dziwić, że edukacja tak wygląda :/

 

Może jednak zdecydujesz się na urlop? Byłam w bardzo podobnym stanie jeszcze latem b.r.... Zrezygnowałam z tego badziewia, pieniądze przepadły, trudno... Może kiedyś jeszcze postudiuję, teraz mam to w nosie, zdrowie wazniejsze.... Tydzien odpoczynku to w takim stanie za mało. Może miesiąc, dwa, najlepiej bez górnej granicy, bo znów się człowiek stresuje "aaaa za miesiąc wracam do tego piekła!!!"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×