Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''


anita27

Rekomendowane odpowiedzi

błagam niech ktoś ze mną popiszę ... ni9e daję już rady ... wolałabym prywatnie bo muszę się przełąmać BŁAGAM O POMOC to ostatnie co mogę zrobić jak ktoś chciałby mi pomóc niech pisze na ada.podejma@o2.pl

 

-- 12 kwi 2011, 14:18 --

 

nie daje rady , marzę o samobójstwie , w kółko o tym myślę . Do żadnego lekarza jnie pojde bo mnie starzy nie puszcza albo mnie nie stać ......

Blaaaaaaaaagaaaaaaaaaaam helppp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od niedawna zaczęłam czytać to forum i Wasze problemy.

Każdy z nich jest inny, ale wszystkie mają jedną cechę.

Każdy człowiek dąży do zlikwidowania tych problemów i do bycia szczęśliwym.

Dla innych nasze problemy mogą wydać się błahostką, a dla nas są prawdziwym ciężarem.

Tu człowiek powinien wykazać się empatią i asertywnością.

Dziękuję wszystkim mającym swój post w tym temacie, ponieważ dzięki możliwości lektury powyższych wypowiedzi mogę uświadamiać sobie, że są na świecie ludzie, którzy mają podobne, bądź nawet takie same problemy jak ja i ukazują jak sobie z nimi radzą, bądź próbują radzić.

Dziękuję. ! ;*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na wstępie chciałabym powiedzieć, że nie mam depresji, a raczej zdiagnozowanej depresji, ale czuję, że wszystko wymyka się spod kontroli... Zacznę jednak od początku. Mieszkam we Wrocławiu z rodzicami i (niestety) 'babcią'. W tym roku zaczęłam studia. Moi rodzice są wspaniali, mam z nimi bardzo dobry kontakt i jeśli o to chodzi - nie mogę narzekać. Jednak jest jeszcze 'babcia', matka mojego taty. To schorowana osoba, ma zdiagnozowaną miażdżycę mózgu, czasem zdarza się, że kompletnie nie wie, co się z nią dzieje. Dopiero na drugi dzień wraca do siebie i nic nie pamięta z poprzedniego. Mój tata ma taką pracę, że przynajmniej 2 razy w roku wyjeżdża na 2-3 miesiące i wtedy mama i ja zostajemy same z 'babcią'. Ona wymaga jednak stałej opieki, ale, że w życiu zrobiła nam bardzo dużo złego (moja mama ma przez nią nawrót nerwicy, czasem wydaje mi się, że to podchodzi już pod depresję, plus jeszcze ma chore serce i sama potrzebuje stałego leczenia, a mnie nigdy nie traktowała jak wnuczkę, raczej jak współlokatorkę, o której przypominała sobie, jeśli czegoś potrzebowała), zwyczajnie nie chcemy się nią zajmować, ja nie czuję się nawet zobowiązana wobec niej do czegokolwiek. Tata ma jeszcze dwójkę rodzeństwa: brata i siostrę. Mój wujek jest bardzo zapracowanym człowiekiem, sam też ostatnio poważnie zachorował i tylko od czasu do czasu wpada nas odwiedzić, ale kiedy może, jeździ z 'babcią' do lekarza. Natomiast moja ciocia w ogóle nie pracuje. Ma duży dom, gdzie mieszka ze swoją rodziną. Nie interesuje się matką, kiedy nie ma taty, cała opieka zrzucana jest na nas. W mojej rodzinie zawsze było tak, że wszyscy ładowali kasę w ciocię, jej się wszystko należało. Mój tata i wujek od swojej matki nie dostali nic, wszystko zawsze szło do ich siostry. Teraz 'babcia' nie chcąc robić problemu córce, uważa, że powinien zajmować się nią mój tata, ja i moja mama. Nie interesuje jej stan zdrowia mamy i to, że tata pracuje cały dzień. Poza tym jest hipochondryczką. Kiedy taty nie ma, wszystko spada na mnie i mamę, a ciocia w ogóle się nie poczuwa. Tata i wujek mimo, że wiedzą, że muszą w końcu porozmawiać o rozplanowaniu tej opieki, odwlekają to jak mogą, a poza tym nie potrafią ze sobą rozmawiać, jak normalne rodzeństwo. 'Babcia' robi się coraz bardziej uciążliwa, bo chce, żeby koło niej chodzić, mimo, że jednak potrafi jeszcze zrobić wszystko koło siebie. Mama męczy się coraz bardziej, widzę, że już nie daje rady. Tata oczywiście, jeśli jest w domu, sam zajmuje się matką, ale wiadomo, że mama mu pomaga. Ona, tak samo zresztą jak i ja, wręcz nienawidzi tej kobiety. Spotkało nas z jej strony bardzo dużo przykrych rzeczy, których ja osobiście wybaczyć nie jestem w stanie. Ona nawet potrafi opluć własnego syna, byleby cioci było dobrze, bo przecież mój tata może paść na pysk i sie zajechać... Boję się, że jeśli tak dalej pójdzie, to mama nie wytrzyma tego psychicznie. 'Babcia' nawet zajmuje największy pokój, moi rodzice gdzieżdżą się w mniejszym we dwójke, bo przecież ta królowa musi mieć duży... Ja też już przestaje dawać radę, czuję, że psychicznie wysiadam. Bardzo boję się o mamę i mimo, że kocham nad życie mojego tatę, mam żal do niego, że za słabo walczy o nas. Widzę sama po sobie, że odsunęłam się od ludzi, kiedyś byłam duszą towarzystwa, miałam wielu znajomych, a teraz unikam jakiś spotkań towarzystkich, cały czas myślę nad sytuacją w domu... Mam dalej znajomych, ale tylko jedną taką przyjaciółkę od serca, która bardzo mi pomaga mając niewiele mniejsze problemy, jednak mimo to czuję, że już nie mogę... Wiem, że muszę być silna dla mamy i jakoś to przetrzymać, ale nie wiem co mam dalej robić. Teraz moi rodzice mają 'ciche dni' , mama ma żal do taty, że zamiast jechać z nią do lekarza, wiezie swoją matkę, choć ciocia mogłaby sama pojechać z nią tam. Ja mogę znosić dużo, ale to, kiedy moi rodzice przestają ze sobą rozmawiać jest dla mnie istnym koszmarem. Ja wiem, że nikomu nie życzy się śmierci i tego nie robię, ale 'babcia' naprawdę potrafi dać w kość i niszczy życie mojej rodzinie, więc chyba jedyne co JA mogę zorbić, to czekać aż nas od siebie uwolni - to będzie jedyna dobra rzecz jaką zrobi dla mojego taty, który też wszystko przeżywa. Wiem, że prawdopodobnie powinnam iść do psychologa, ale chciałam jeszcze spróbować napisać tutaj. Możliwe, że moja wypowiedź jest nieco nieskładna, ale jeśli ktoś poświęci czas, żeby ją przeczytać i napisze mi parę słów, będę bardzo wdzięczna.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od pewnego czasu nie mam zielonego pojęcia co z sobą zrobić i jak mawyglądać dalej moje życie... Tysiąc mysli na minute dużo możliwości a Ja Jakby patrze na to wszystko z boku i kompletnie nie wiem jak sie zachować...

zagubienie totalne wahania nastrojów... mam ochote się popłakać , a za chwile już myśle jak zrobić zeby było dobrze... wystaczy pol godziny i zaczynam się śmiać...

...czasem nawet specjanie Zajmuje się jak najwiecej wieloma rzeczami byle by sie czymś zająć typu praca, treningi, siłownia basen,byle nie myśleć... jednak i tak i tak nie ogarniam...

Czy ktoś z was również ma taki problem? jak sobie radzicie?

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich !!

Odpoczynku roku obiecałem sobie walkę z depresją.

Mija 5 miesiąc i chyba moja przeszłość jednak wygrywa z moimi próbami uwolnienia się od tego.

Zaczęło się od tego że ...od zwolnienia nie mogę znaleźć pracy. Oraz życie z moją połówką.

Gdyby mi się udało to naprawić to jest całkiem nieźle np. schudłem z 105 do 80 i waga spada (ćwiczę)

Rozwiązanie pierwszego tkwi w tym iż z moją połówką wybieramy się do Niemiec.Trudno będę osobą z wyższym noszącą cegły z tym się pogodziłem.

Ale 2 problem jest mnie lekko przerażający.

Coś o mojej przeszłości z lat 16-22.

to bardzo ważny wiek, rozwoju młodego człowiek, który dla mnie to nuda sprawa.

Moi rodzice budowali dom.ja tam pracowałem, oszczędzałem (w gim. śmiali się ze mnie że 1 bluza, w lo że jeden polar).

Po pracy na budowie rece mnie bolały i szedłem spać tak wyglądały moje 6 lat... Przybiło mnie to !! tyle czasu.

Jedyną moją rozrywką były książki, których czytałem po 5 tygodniowo.

Gdy moi koledzy opowiadali o imprezach ja opowiadałem o rodzajach pustaków (sam jestem pustak!!!)

Gdy oni chodzili na pierwsze randki pierwsze współżycie, 18-nastki ja mogłem co najwyżej opowiedzieć o tym jak skacze po rusztowaniu.

Rozumiem że moja mama ma kompleks pochodzi ze wsi nie ma matury. Ale obiecała że po maturze ja mam prawo wybrać co się zemną stanie !!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ale ona i Tata zdecydowali że pójdę na studia, bo miałem trochę odłożone z prac wakacyjnych(te pieniądze ode mnie pożyczali)- powiedziałem kiedyś w złości że jak wyjadę to nie wróce, bo nie chce ich znać. Miałem możliwości wyjazdu do Angli i na Islandie.

Studia to okres praktycznie pracy na budowie, i czytani. Mam żal do matki że pomogła mi . Ojciec pastwił się nademną wpierw fizycznie(limo 10 lat 14 naderwane ucho), potem pastwił się psychicznie. Dlatego zawsze pomagłem mamie co ona dziś wiem wykorzystywała. W LOna całe ferie pojechałem jej ojca nosić i się opiekować, innym razem 14 dni ciągłej pracy (sprzątanie, układanie drzewa robienie kurnika). Gdy trzeba było pojechałem z nią na świeta do citoki bo ojciec ją wyzywał , studia , dom i co mam wzamian ?? Że ostatnio powiedziała o mnie....BYDŁO.Po budowie domu dała mi tyle razy do wiwatu "wypier z domu".Pierd mi magistrem to będziesz moim synem.

Mam kompleks przy mojej dziewczynie :

Ona bardzo dużo imprezowała, skończyła szkołe jaką chciała, była w Niemczech i Anglii - pracowała, na wakacjach była w Turcji, Tunezji...

Miała faceta z nim straciła(ona jest pierwszą dziewczyną z która sie całowałem kochałem etc...)...

Żyła jak chciała ...

Ja nie dostałem żadnej nagrody za to . Zresztą u mnie to jest ostateczny kres religii ale i wiary siebie bo jestem bydłem.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich userów forum

 

Otóż mam na imię Wojtek mam 26 lat, chociaż czuje się teraz jakbym miał z 60 lat. Wraz ze skończeniem się studiów wszystko jakoś powoli zaczeło we mnie umierać. Choć i na studiach i tak nie było zbyt fantastycznie i nigdy nie mogłem powiedzieć że żyję pełnią życia. Mimo że znalazłem pracę, choć szukałem rok, zarobki pozwalają mi tylko przeżyć od 10 do 10.

Moimi marzeniami, było znalezienie fajnej kobiety z którą mógłbym spędzać chwile te dobre i te złe, oraz znalezienie fajnej pracy. Niestety oba plany szlak trafił prócz tego dobija mnie sytuacja rodzinna. Moi rodzice są juz emerytami i niestety oboje chorują. Aby poprawiać sobie humor spotykam się z przyjaciółmi ze studiów jednak te spotkania juz mnie tak nie cieszą jak podczas studiów.

Widząc ich dostrzegam jak życie ucieka mi przez palce. Oni realizują z sukcesem swoje cele, ja zaś spadam w dół. Pracuje przez to coraz wiecej aby nie myśleć o tym wszystkim. Praca jednak nie daje mi zaspokojenia. Urabiam sie po łokcie, chcą być komuś potrzebny doceniony. Zbilżająca się 30stka uswiadamia mi ze to bedzie smutny jubileusz. Bez kobiety, jakiegoś zabezpieczenia na przyszłość, bez marzeń. Boje się czasem marzyć gdyż nie chce sie rozczarować tym co "zaskoczy" mnie życie. Nawet swoich pasji nie mogę realizować z powódek finansowych. Chęć do życia wygasa we mnie, myśle że żyje tylko po to aby umrzeć....

Wybacznie za moją chaotyczną wypowiedz.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich :) Widzę że mam podobny problem co autor postu aya. Piszę więc bo chciałem się podzielić swoją opinią o samym sobie, nawet nie wiecie jak ciężko mi było odważyć się to napisać, ale jakoś się udało :). Być może są tu jacyś ludzie, którzy mają podobny tok myślenia, podobnie się zachowują itp. Na początku powiem że jestem osobą nieśmiałą, jednak nie raz potrafię się przełamać, ale dzieje się to tylko wtedy gdy jestem czymś zdenerwowany i wtedy po prostu mówię co myślę i nie zastanawiam się wtedy czy to co powiedziałem komuś, zraniło go. Ale pracuję nad tym i widzę efekty, z czego się bardzo cieszę:) Jeśli chodzi o moją nieśmiałość to muszę powiedzieć, że jeszcze podczas rozmowy z kimś, nie zdarzyło mi się żebym nie odczuwał strachu i stresu, i tym co ta osoba o mnie myśli. Jedynymi ludźmi z którymi dość dobrze się porozumiewam jest moich dwóch przyjaciół i przyjaciółka, którym wiem że mógłbym zaufać i wiem że mógłbym liczyć na ich pomoc. Jednak nie rozmawiam z nimi o sobie, nigdy nie wyrażam swoich myśli na swój temat, bo po prostu nie na widzę mówić o sobie. Nawet ze swoimi rodzicami nie rozmawiam i często mają do mnie o to pretensje, ale ja się po prostu boję porozmawiać, zawsze byłem taki nieśmiały a teraz jak gdyby nic zagadam do nich?? Tak nie potrafię, z resztą nie lubię jak ktoś stara mi się pomagać , zawsze staram się wszystko sam, bo wtedy chociaż gdy coś robię to mi wychodzi to, a jak robię to przy innych to napada mnie stres i myśl że coś odpieprzę i strasznie się tego boję. Nawet gdy dajmy na to np, idę z kubkiem herbaty, to od razu nachodzi mnie myśl : przecież tego nie doniosę, za chwilę wiem że to wyleje, i mama czy tata będą mnie opieprzać i mówić jaki jestem nieudolny że nic nie potrafię itp. Przy każdej czynności którą wykonuję mam takie myśli a gdy stanie się to co przewidziałem przed chwilą, śmieje się do siebie ironicznie i mówię nieraz na głos a nie raz w myślach : żal mi siebie itp. Najgorzej gdy stanie to się rano, ponieważ wiem że już cały dzień stracony i że może być już tylko gorzej. Dlatego nie staram się przebywać z rodzicami czy też resztą rodziny, bo po prostu nie chce się ośmieszyć. Nawet jak do domu zapuka listonosz, sąsiadka czy dobra znajoma matki, to boję się otworzyć drzwi i nawiązać dialog, ponieważ wiem że coś odwalę i czuję jakby ta osoba myślała o mnie nie wiadomo co. Nawet jak stoję na przystanku i przychodzą inni ludzie, to stoje w jednym miejscu i nawet nie patrze na nich, bo boje się że mogą np zapytać o godzinę, lub o której odjeżdża kolejny autobus, a jeśli już mnie spytają to wiadomo co się we mnie dzieje... I tu się kończy temat o moim strach do rozmawiania i wydawania o sobie opinii. Kolejną rzeczą o której chciałbym powiedzieć jest to iż od dawna myślę zbyt dużo, mam duże kłopoty ze snem, potrafię położyć się o północy a zasnąć o 3 nad ranem, gdyż nie potrafię oderwać się od swoich myśli. Najwięcej myślę o tym o czym mogą myśleć na mój temat inni, a także wyobrażam sobie, co chciałbym żeby się stało. Sądzę że zbyt wiele myślę o tym o czym nie trzeba i przejmuje się wszystkim. Moi rodzice też często narzekają na to że gdy coś robie to nie myślę i za pewne w tym tkwi mój problem. Nie wiem czym jest spowodowane to że nie potrafię się przyłożyć do robienia czegoś, nie potrafię często ocenić i przewidzieć sytuacji, a tego wymagają ode mnie moi rodzice. Nie jestem w stanie skupić się na nauce i na innych ważnych sprawach, drąży we mnie poczucie bezsensu, zastanawiam się po co w ogóle jeszcze żyć, czemu taki ktoś jak ja stępa jeszcze na tej ziemi. Boję się co będzie dalej ze mną, nawet wierzę w też żałosny koniec świata w 2012, bo mam ogromną nadzieję że coś się stanie, że zginę, że umrę, że wreszcie skończy się moje cierpienie, którego tak bardzo nie chcę. Życie dla mnie straciło jakikolwiek sens, Ostatnio nawet dziewczyna z którą pisałem, powiedziała mi że jestem zbyt mało otwarty i nieśmiały. Dla mnie to był cios poniżej pasa bowiem trafiła mnie w czuły punkt. Wiem że ona bardzo chcę mi pomóc ale ja po prostu nie chce wciągać ją w moje żałosne życie. Podsumowując mam już dość tak żyć, najchętniej uciekł bym z domu lub po prostu popełnił samobójstwo, ale nie zrobię tego ponieważ nie chcę żeby cierpieli przeze mnie ludzie, których kocham z którymi najwięcej rozmawiam tak jak i z dziewczyna z którą piszę, którą również traktuje jak przyjaciela. Nie wiem co zrobić żeby się zmienić, nie wiem w jaki sposób mam temu zaradzić i jak z tym walczyć, wiedzcie że oddałbym wszystko żeby "zresetować" swoją psychikę i nie pamiętać jakim byłem dziwakiem kiedyś. Hmm miło jest pomarzyć :)... Na pewno udam się do żadnego specjalisty bo nie chcę robić z siebie gorszego idioty niż jestem i być nim w oczach wszystkich którzy mnie otaczają. Najlepiej gdyby nikt nie wiedział o moim istnieniu. Ja bynajmniej nie widzę dla siebie ratunku, pomóżcie proszę. Pozdrawiam tych co mają podobne problemy i nie tylko :)

 

 

 

PS: Może pewnego dnia jeszcze coś napiszę na swój temat, na razie powiedziałem tyle na ile mi moja "dziwna mózgownica" pozwoliła

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skill21, Myślę,że należałoby poszukać przyczyny Twoich zachowań. Wybacz, ale nie zrozumiem, dlaczego nie chcesz udać się do specjalisty. Oni od tego są. I nie myślą w ten sposób,że każdy kto się do nich udaje jest idiotą.

Przewertuj parę wątków na temat leczenia takich zaburzeń, może to troszeczkę rozjaśni Tobie sprawę związaną z wizytą u specjalisty, terapeuty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja powiem Ci ze też myślałam ze taki lekarz popatrzy na mnie jak na kretynkę i tak samo potraktuje a jednak nie... Jak ktoś już napisał - lekarz to też człowiek i nie takie przypadki widział więc śmiało. Daj sobie pomóc.

Mam ten sam problem co Ty, cokolwiek robię boję się że zostanie to uznane za niewłaściwe zachowanie, obśmiane itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8) i jestem "na świeżo" po, jak również przed zażyciem leków. W pełni świadoma tego co mówię i nie ochłonięta jeszcze z emocji towarzyszących wizycie u lekarza 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mam problem z mężem, który jest wiecznie sfrustrowany i niezadowolony z życia. Zaczęło się w od momentu kiedy rzucił palenie, zupełnie nie radził sobie z nastrojami. Może trzeba to połączyć z momentem zakupu mieszkania i dosyć dużego obciążenia materialnego w postaci kredytu. Ale tak żyje większość młodych małżeństw. Kolejnym problem w naszym życiu pojawił się w postaci problemu z płodnością u mojego męża. od 5 lat staramy się o dziecko ale nic nam z tego nie wychodzi. Jeszcze na dokładkę dołożę 7 miesięczny okres bezrobocia u mojego męża i na koniec jego nową pracę która go frustruje, dołuje, nie sprawia żadnej satysfakcji i nie daje możliwości rozwoju. Takie jest patrzenie na świat mojego męża. Okres jego frustracji i stresu trwa już dwa lata. w międzyczasie ja zdążyłam popaść w depresję i robię wszystko żeby z niejj wyjść, chodzę do psychterapeuty, zaczęłam uprawiać sport, próbuję sobie radzić sama ze swoimi emocjami bo wiem że mężowi nie moge się wyżalić bo wszystko bierze do siebie. Ma żal do całego świata o wszystko i do wszystkich. I jeszcze oczekuje odemnie że będę się skupiała na jego problemach i razem z nim się użalała. Mam wrażenie że mam w domu gościa, który utracił tożsamość samca. Nie mam już siły robić za księdza a o terapii mój mąż nie chce słyszeć. Podpowiedzcie co robić, bo zależy mi na naszym małżeństwie.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agawa1, tu jest troche dosc trudnych problemow. Mąż na pewno martwi sie o materialny byt, to zrozumiale, niemniej powinien sobie powiedziec, ze taka sytuacja nie ebdzie trwala wiecznie,z praca. Niech szuka lepszej a wmiedzyczasie tu pracuje, bo z czegos trzeba zyc. Po drugie co do tej bezplodnosci, nie ma szans na leczenie? Moze to kwestia psychiki, czy potwierdzonej badaniami bezplodnosci? A o terapii to musi uslyszec, jezeli chce cos zmienic, sprobuj z nim porozmawiac, i po kolei zajac sie tymi sprawami, czyli np praca w tej pracy, ale szukanie nowej 2) kwestia bezplodnosci, badania itd 3) rozmowa z psychologiem itd itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No więc jeżeli chodzi o pracę to szuka nowej od 6 miesięcy ale cisza w eterze, podłamuje się tym że przychodzą młodsi, jeżeli chodzi o bezpłodność to jesteśmy po kilku badaniach gdzie widać tendencję spadkową ale ja cały czas mu tłumaczę że główny problem jest w psychice i jeżeli nie przestanie się zamartwiać i frustrować to nie ma co liczyć na lepszą formę, poza tym jego kondycja fizyczna pozostawia wiele do życzenia, a mam wrażenie że mój mąż bardzo boi się wysiłku. No i jest niesystematyczny, co jest bezwzględne jeśli chodzi o kondycję a do tego dochodzi praca po 9 godz dziennie za biurkiem. Nie chce się stosować do wszystkich zaleceń lekarza, sama mu wyszukałam i dozuję witaminki i wszelkiego rodzaju suplementy diety które rzekomo wspomagają poprawę nasienia, choć słyszałam że na to nie ma lekarstwa. A do psychoterapeuty nie chce iść i koniec. Oczekuje że ja mu pomogę, choć mój terapeuta twierdzi że mój mąż ma wszelkie objawy depresji. No więc jak z nim postępować? Ja nie jestem specjalistą który wie jak reagować na niektóre zachowania tym bardziej że sama czuje się nie do końca silna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

agawa1, to jest nadzieja, jak to tylko sprawa ktora opisujesz....jest szansa na dziecko. Sprobuj nie tyle tez dozowac witaminki, co wyciagnij go na rower, np w weekendy, koniecznie jakis sport, ruch -pomaga przy smutku, aktywizuje, polepsza samopoczucie. Nastepnie z praca, skoro znalazl tę znajdzie i inna, niech spokojnie szuka, a w tej pracy niech poszuka jakis plusow, chociazby jakis na pewno znajdzie. A poza tym powiedz, ze mu pomagasz ale sam sie tez powinien wysilic.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam, mam 14 lat i mieszkam na razie za granicą,to już drugi rok lecz od wakacji mam mieszkać w Polsce.Moi rodzice są po rozwodzie i miałem nie fajne przeżycia i od 3 lat zauważyłem że mam podobne objawy do depresji.Zauważyłem też że strasznie się nasiliły i gdy byłem w Polsce na wakacje i inne dni wolne to nie miałem takich objaw, tylko jak jestem za granicą z matką(z którą nie chcę być, nie wiem czemu ale jej po prostu nienawidzę).Mam problemy w szkole, nie chodzę do niej, uciekam po prostu nie wytrzymuję w szkolę nie radzę sobie z tym, chcą już mnie od dawna wyrzucić ze szkoły za niechodzenie + problemy z nauką, przez cały rok praktycznie niczego się nie nauczyłem gdyż nie rozumiem ich języka. Boje się o moją przyszłość, ze nie będę miał pracy, że będę uważany za idiotę przez to że zagranicą się uczyłem(i niczego się nie nauczyłem tylko STOP w nauce). Były kiedyś myśli samobójcze lecz kiedy zacząłem myśleć że jest szansa że będę miał szanse mieszkać z tatą w Polsce to uległy.Wszystko się zaczęło się od mieszkania z matką zagranicą.Nie wiem co mam robić gdyż boję się o tym mówić komuś, boję się iść do psychologa jakiegoś zagranicą, lecz nawet można powiedzieć że nie ma takiej opcji gdyż nie znam języka a obawiam się że polscy psycholodzy tutaj są słabi.Robiłem ten test http://psychiatra.bydgoszcz.eu/publikacje-autorskie/depresja/skala-depresji-becka (Przepraszam za reklamę,myślę że się nie pogniewacie)i wyszedł mi wynik 27, pomyślałem że zrobię odnowa bo może troszkę przesadziłem i... zrobiłem jeszcze raz i wyszło 27 a były inne odpowiedzi to se powiedziałem "No cóż do 3 razy sztuka" i wyszło 28.Nie wiem co robić ze sobą, uważam siebie za skończonego, jak nie wypali plan z zamieszkaniem w Polsce to nie widzę sensu życia gdyż to jest straszne mieszkać zagranicą z matką a ona tak i tak nie ma zamiaru się przeprowadzać.Mam jeszcze w dodatku lęk przed lotem do Polski,będzie to mój 6 lot samolotem i się boję ze po prostu coś się stanie, czuje jak bym miało coś się stać w samolocie, że jeszcze zginę tam a nigdy wcześniej się nie bałem lecieć samolotem. Nie wiem co robić jestem skończony dla siebie i przepraszam za długa rozpiskę ale musiałem się rozpisać.

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję ci bardzo agusiaww, wiem że nadzieja jest i on też to wie. Chodzi chyba o to że ja poprostu potrzebuję żeby mój mąż docenił że robię wszystko żeby mu pomóc, a on ciągle mówi że mu nie pomagam. Całe nasze życie skupiło się na jego tragedii a ja nie chcę już się tym nakręcać. Ja i moje ego przestały dla niego istnieć, wszystko mu nie pasuja, źle prowadzę dom, źle sprzątam, źle się ubieram, to moja wina że on przytył, to moja wina że nie ma się w co ubrać, niedługo będzie moją wina wojna w Afganistanie. Nie wiem już co robić. Jak z nim postępować żeby mnie w końcu docenił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

adx mi wyszło z tego testu 32 pkt. Ale nie przejmuj się :) Ja sam myślę że jestem w stanie z tego wyjść, więc myślę że Ty też sobie poradzisz. Wystarczy w końcu powiedzieć sobie, że biorę się za siebie, nie jutro nie zaraz, ale teraz, i chrzanić wszystkich dookoła, nie patrzyć na innych tylko na siebie. Taka moja rada i pracuj nad sobą od dziś :) A co do problemu z zamieszkaniem, to postaw sobie cel że chcesz mieszkać tu w Polsce, i dąż do tego za wszęlką cenę, jestem przekonany że się uda, masz szansę rozpocząć nowe życie w Polsce tego Ci życze i jestem pewien że Ci się uda :) Jesteś jeszcze bardzo młody, więc na pewno nie mów, że Twoje życie nie ma sensu, za kilka lat możesz zapomnieć już zapomnieć o wszystkim i cieszyć się życiem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to widze ze dobrze jednak trafiłam. mam nadzije ze mi doradzicie bo ja juz nie mam do tego glowy ...

 

Jestem juz ze swoim chlopakiem 2 lata , ukladalo sie nam bardzo dobrze ale musialo sie wszystko zburzyć poniewaz on zaczoł bardzo czesto pic a mnie to denerwoje , nie wiem czy to moja wina . Jest tak ze on gdy ma wolne z pracy to przez te cale wolne potrafi tylko pic i nie zwracac na mnie uwagi , nawet nie reaguje na to co do niego mowie :( nawet moj płacz na niego nie dziala nie wiem co juz mam robic ... ? Prosze o porade od was .

z Góry dziekuje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

paradoksy ,no niby dobrze myslisz ze to przez alkohol ale ja mysle ze to chyba cos innego ...

bo czasami jest tak ze nawet gdy nie ma alkoholu to jest agresywnie i nie mily

choćby wtedy gdy mu na cos nie pozwole bo sie o niego boje to on robi mi wielka awanture ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×