Skocz do zawartości
Nerwica.com

Witam wszystkich zyjących z depresją


arecs

Rekomendowane odpowiedzi

Od 2 lat walcze z zaburzeniami lękowymi. Przez okolo rok tylko w psychoterapii, a od roku również przy pomocy Lerivonu i Paxtinu.

Jestem na początku mojej drogi do zdrowia.

Moje choroba rozpoczęła się w maju 2005 3 dniowym bólem pleców, przypominającym tzw "korzonki". Ból był związany z niechęcią uczestnictwa w spotkaniu niedzielnym i trwał 4 dni przed.

Kiedy w niedzielny poranek 'odpuścilem' sobie, ból minąl.

Nastepnie zaczęły pojawiać inne somatyczne objawy ( nudności,bóle brzucha, ból gardła,) aż wreszcie lęki ( szczególnie poranne) przed wyjściem z domu , że 'nio dam rady'.

Każdy z w/w objawów pojawia sie w sytuacji, kiedy do zrobienia czegoś się zmuszam... Leki troche znoszą te objawy, choć bywa z tym równie...

Wpadam na forum od jakiegoś czasu i czuje duzo 'bratnich dusz' próbujących wejść na droge ozdrowienia .....

c.d.n

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, czasem wystarczy, że ktoś się przywita, powie cześć.Dla mnie to znaczy, że choć przez momencik ktoś o mnie pomyślał, ktoś kto czuje podobnie jak ja.To cieszy. Jestem otoczona ludźmi, którzy nie wiedzą o mnie nic, albo niewiele.(chyba potrafię się maskować...) Będąc tu wiem, że nie jestem sama. I broniłam się jak mogłam przed powrotem na te strony. Widocznie nie udało mi się tak zupełnie wyjść z depresji...Walczę z myślami,, o własnej beznadziei, o braku celu w życiu, myślami w stylu "gdyby mnie nie było to byłoby wszystkim lżej" i "kiedy ten koszmar się skończy(życie czyli)". Najgorsza i częsta myśl to ta, która mnie dopada gdy jadę samochodem - mam ochotę wjechać na drzewo...Wybieram drzewo, mam 130 na liczniku i ...boję się, że będzie nieskutecznie...

Jeszcze raz witaj

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

TARITA: Z tego co czytam to tkwisz w toksycznym związku bez nadziei na poprawe i masz myśli samobójcze. Może warto szukać w sobie siły na przerwanie tego. Tak się w życiu dzieje że czasami coś nie wychodzi.

Również małżenstwo. Zdrada przekreśla miłość i moim zdaniem zaufanie poderwane w ten sposób jest nie do odbudowania.

DZieci wolą mieć szczęśliwych rodziców nawet osobno niż żyjących w toksycznym związku razem.

Dużo siły życzę....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jestem tu pierwszy raz, moja depresja powoduje,że nawet sklecić kilku słów nie umiem. Jestem z natury wrażliwa (może nadwrażliwa). Do tej pory radziłam sobie. Byłam silna i optymistycznie nastawiona. Splot kilku wydarzeń w ciągu dwóch miesięcy zepchnął mnie w dziwny stan. Stałam się jakby nie sobą. Lekarz powiedział, że to depresja. Z osoby energicznej przerodziłam się w kogoś niezdecydowanego, gubiącego wątek, bez żadnej radości. Czy z tego się wychodzi?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Twilight, chciałbym uwierzyć w to, że z tego wyjdę... na początku wydawało mi się, że sobie z tym poradzę (jak zawsze ze wszystkim sobie radziłam) i nie chciałam brać leków. Teraz biorę leki, bo nie poradziłam sobie. Najtrudniejszy jest brak zrozumienia wokół mnie. Najbliższa rodzina współczuje mi, ale nikt tego nie zrozumie, kto tego nie przeżył. Czy mogę sobie sama pomóc? Jak, jeśli taka niemoc i brak siły do działania całkowicie mnie zdominowały? "konieczność istnienia trudna jest do zniesienia" - słowa piosenki, które najlepiej oddają co czuję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daria Sz.

Witaj Daria . Różnie to w życiu bywa.

Czasami depresja rozpoczyna się od jakiegoś trudnego przeżycia a czasem tak po prostu.

Wszyscy mamy nadzieję, że można z tym żyć , bo w 100% wyzdrowieć raczej chyba ni.

Głowa do góry

Pozdrawiam

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 9:19 am ]

"Nie zrozumie syty głodnego" chyba że to jest psychoterepeuta ;-)

W rodzinie różnie z tym bywa, ja sam siebie nie jestem w stanie zrozumieć, więc nie oczekuje tego od rodziny.

Cieszę się że są dla mnie wyrozumiali i współczują że choruje. To też duzo.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daria, też uwielbiam Turnaua :smile:

 

Niezrozumienie rodziny bywa przykre, ale daj im czas. A przede wszystkim, zrozum sama. Uprawiasz jakiś rodzaj myślenia magicznego, w pewnym sensie, typu ''gdybym nie brała leków,byłabym silniejsza". To jest choroba, ZWYKłA, jedni chorują na raka, inni na depresję. Tobie, z powodu pewnego rodzaju ''paniki'', (nie koniecznie dosłownej) układa się obraz ''idealnie zaplanowanej'' sieci, z której nie ma wyjścia,ale to tylko obawa układa tą czarną wizję. To zwykła choroba. TYLKO choroba.

 

Wychodzi się z tego całkiem, w 100 %, jak wychodzi się z raka lub innych przypadłości - tyle, że o chorobach psychicznych jest dużo mniejsza wiedza powszechna. Ot, takie psychotropy - 90 % ludzi uważa to za ''czarną bestie'', a to tylko środki wyrównujące poziom neuroprzekaźników traconych w wyniku choroby.

 

Dasz radę, wyleczysz się, a wrażliwości na ludzi, świadomości i doświadczeń zdobytych nikt Ci nie odbierze.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Daria, to kwestia ''świadomości społecznej''. Kiedyś podobny wstyd odczuwali chorzy na raka, później na AIDS, wiem, że to łatwo napisaś, trudniej zrobić ale... Uświadom sobie, że nie ma się czego wstydzić, albo udawać, że się jest zdrowym. Tylko leczenie i świadomość, że to zwykła choroba, z której się całkiem leczy.

 

Student. Powtórzę się, wiem,że to nic łatwego, (z autopsji) ale może powinieneś zrobić porządek ze swoim życiem, zamiast być trochę dziewicą, a trochę w ciąży? (no może z tą dziewicą i ciążą to nie z autopsji ;) ) Czytałem o Twoich stosunkach domowych, jak ulżyło ci po wyprowadzce, ale z tego co piszesz, do końca tej pępowiny nie przeciąłeś. Po cholerę przyjeżdżasz do miejsca, w którym czujesz się źle? Dla świętego spokoju?

 

Jeśli to kwestia utrzymania, możesz sam sie utrzymać - możliwości jest multum. Może to brzmi dla Ciebie egzotycznie, ale jeśli tylko chcesz, to bez heroicznych poświęceń i cudów jesteś w stanie. Zamiast jechać do domu na lato, można ruszyć tyłek i na te kilka miechów wyjechać za granicę (wymagania - dowód osobisty i naprawdę grosze, jeśli autobusem, albo odrobinę więcej, jeśli ktoś preferuje wygodę i samolot...) - w 3 miesiące zarobisz na kolejny rok utrzymania i jeszcze Ci zostanie. W kolejne wakacje możesz wyjechać znowu. W kraju też można zarobić, a nawet zarabiać cały rok, tyle, że to już wymaga odrobinę fantazji. Sam wyprowadziłem się tuż po skończeniu 18 lat, ściślej, półtora miesiąca po - zarabiając przez ten czas na 1 miech wynajęcia mieszkania, życia, depozyt i odrobinę oszczędności początkowych. (chodząc wtedy do szkoły, bo akurat urodziny mam w maju, w wyprowadziłem się z początkiem lipca)

 

W żadnym wypadku, nikt ani nic nigdy nie zmusza Cię do życia wbrew sobie, wszystko kwestia odrobiny niezbędnej odwagi, aby zacząć.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Święte słowa. Dlatego podjąłem prace doradcy finansowego nie wymagającą ode mnie poświęcania 8 godzin dziennie pracy, a raptem kilkudziesięciu minut. Pozatym lubie to robić i znam sie na tym. Myślę, że do domu jeżdżę, bo mam poczucie, że rodzina to rodzina. W dodatku tam też mam jakiś znajomych, przyjaciela, no i poza matką innych członków rodziny, którzy nic mi złego nie zrobili... Jakoś to pogodzę. Dzięki!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

inez3:

Od jakiegoś czasu jak już pisałem jestem na dobrej drodze i robie to co chce a nie to co musze( w miare oczywiście realiów naszego ziemskiego życia). Ciągle jednak moje Superego jest jednak dużo silniejsze od Id.

Student20:

Nie przejmuj się rodziną. Ja przez ok rok w ogóle nie kontakowałem się z rodzicami ( podążając za swoją prawdziwą potrzebą ) i jakoś to przeżyli, a i sami zrozumieli wiecej, niż tylko moje słowa , że skoro nie odwiedzam ich to jednak 'naprawdę' mam problemy zdrow a nie 'lenia'.

Teraz sam czasami do nich jeżdże ( jak czuje, że mam ochotę , nigdy jak powinien - nawet jeśli są to 'swięte' Swięta. ) i jest w ok w tym temacie.

Wsłuchaj sie w siebie- eliminuj 'powinien' , 'muszę' , nie wolno/

Przynajmniej u mnie to działa.

Pozdrawiam

ArekS

P.S A jaka to praca że można jako doradca przez kilkadziesiąt minut odwalić etat. Wyślij nazwe na prv to też się zgłosze ;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×