Skocz do zawartości
Nerwica.com

Może ja wcale nie mam schizofrenii?


Gość sailorka

Rekomendowane odpowiedzi

Z jednej strony może mam, bo leki zadziałały na objawy. Z drugiej strony lekarka nie była pewna przy diagnozie, bo nie miałam wszystkich typowych objawów, tj. nie słyszałam głosów. A leki mogły na niby zadziałać, na zasadzie placebo. Czyli jestem zdrowa i niepotrzebnie truję się lekami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony może mam, bo leki zadziałały na objawy. Z drugiej strony lekarka nie była pewna przy diagnozie, bo nie miałam wszystkich typowych objawów, tj. nie słyszałam głosów. A leki mogły na niby zadziałać, na zasadzie placebo. Czyli jestem zdrowa i niepotrzebnie truję się lekami.

 

a może tracisz krycytyzm?

powinnaś powiedzieć o tym lekarzowi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sailorka, na pewno nie jesteś chora, tą chorobe psychiczna wciskają nam psychiatrzy bo sami są chorzy i potrzebuja leków a trują nas!!! nie należy im ufać

 

:lol:

 

-- 06 lis 2014, 20:22 --

 

Z jednej strony może mam, bo leki zadziałały na objawy. Z drugiej strony lekarka nie była pewna przy diagnozie, bo nie miałam wszystkich typowych objawów, tj. nie słyszałam głosów. A leki mogły na niby zadziałać, na zasadzie placebo. Czyli jestem zdrowa i niepotrzebnie truję się lekami.

 

Raczej nie idz w tę strone.

Jeśli slyszalas glosy, które kazaly Ci się zabic to nie ma wątpliwości, ze to schizofrenia.

Ahmy nie słuchaj, bo ma totalny odjazd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli slyszalas glosy, które kazaly Ci się zabic to nie ma wątpliwości, ze to schizofrenia.

 

No właśnie to nie były głosy, tylko obce myśli żyjącego we mnie potwora.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tymi głosami to ciężka sprawa dziewczyny. Ja też to w swojej "karierze" przerabiałam :roll: I nawet przepisano mi Zolafren ( na szczęście nie wykupiłam po przeczytaniu w poradniku medycznym mojej matki na co to jest ). Podobno trzeba rozróżnić, czy są to właśnie jakieś obce głosy, które dana osoba słyszy, czy jej własne lęki, które w ten sposób się manifestują ( tak jest w nerwicy natręctw ). Ale jak to w psychiatrii ... nic nie da się na 100% wykluczyć czy potwierdzić :bezradny:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tymi głosami to ciężka sprawa dziewczyny. Ja też to w swojej "karierze" przerabiałam :roll: I nawet przepisano mi Zolafren ( na szczęście nie wykupiłam po przeczytaniu w poradniku medycznym mojej matki na co to jest ). Podobno trzeba rozróżnić, czy są to właśnie jakieś obce głosy, które dana osoba słyszy, czy jej własne lęki, które w ten sposób się manifestują ( tak jest w nerwicy natręctw ). Ale jak to w psychiatrii ... nic nie da się na 100% wykluczyć czy potwierdzić :bezradny:

 

Ja na przykład mam głosy wewnętrzne, które są odklejoną częścią mojej rozszczepionej osobowości. Powodów może być cała masa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie musi być to schizofrenia, ale jeśli masz "objawy", to znaczy, że coś jest nie tak.

Jeżeli pomaga Ci farmakoterapia, to czemu miałabyś ją przerywać? Nieważne czy jest to naprawdę schizofrenia, nie myśl o etykietce, ale o objawach. Jeżeli są dokuczliwe i przestają być dokuczliwe dzięki lekom, to po prostu bierz leki, nie dlatego bo leczą schizofrenię/nerwicę/jakiekolwiekzaburzenieX, ale dlatego że łagodzą Twoje objawy i pomagają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. W końcu jakiś temat o tej jakże niezwykłej chorobie. Ja miałem totalny odjazd gdy przed braniem leków. Wzięcie ich spowodowało we mnie jakby oświecenie umysłu. Wyszedłem z świata abstrakcji, a wszedłem w ten praktyczny, logiczny, uporządkowany. Długo minie nim zacznę się modlić, czytać o aniołach czy siedzieć w New Age. Gdybym znał fizycznie jakieś osoby, które trochę by się interesowały tymi dziedzinami. Niestety nikt łagodnie nie potrafi potrafi pogodzić potęgi umysłu z mocą życia. Gdybym spotkał takiego nauczyciela, zaufałbym mu. Na razie siedzę w "czyścu", albo jak ktoś chce: bardo. Poję się cyfrowym nektarem.

 

Branie leków, nie branie. To jak noszenie okularów, albo nie. Można nie słuchać lekarza i iść na złość cywilizacji. Żyjemy w czasie rozumu, a nawet więcej niż rozumu. Teraz poważne pytanie, czy słuchamy doświadczenia pokoleń, czy zrywamy i tworzymy coś nowego. Jak nie brałem leków myślałem, że jestem opętany. Leki mnie uwolniły od przeszłości, stworzyły nowego człowieka. Kogoś oddanego idei postępu. Kogoś kto wierzy w lepsze jutro, dzięki ciężkiej pracy. Gdyby nie leki? Być może stałbym się medialnym zjawiskiem i inspiracją do filmów o egzorcyzmach. Ktoś by się pomodlił, ktoś wzruszył. Ale ja nie chcę być stygmatykiem, chociaż przyznaję że w chwilach psychotycznego uniesienia chciałem. Mam ojca schizofrenika, chciałbym przełamać to pasmo. Biorę pokornie leki. Czekam na 3 generację środków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wolno ci rzucać leków, co ty wyrabiasz?! Poznałem kilka osób chorych na schizofrenię i one też długo nie chciały tego zaakceptować - wytłumacz sobie, że to tylko choroba i tak jak z większością chorób można ją leczyć albo chociaż łagodzić skutki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój mąż ostatnio powiedział, że nie mogę mieć schizofrenii, bo w ogóle nie wyglądam jak ktoś, kto na to choruje. To mi dało do myślenia, ze może diagnoza rzeczywiście jest nietrafiona. Może nie ma sensu truć się lekami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój mąż ostatnio powiedział, że nie mogę mieć schizofrenii, bo w ogóle nie wyglądam jak ktoś, kto na to choruje. To mi dało do myślenia, ze może diagnoza rzeczywiście jest nietrafiona. Może nie ma sensu truć się lekami.

 

I to jest właśnie błąd, po większości osób ze schizofrenią (paranoidalną) ''nic nie widać'', jeśli nie mają w danym momencie epizodu psychotycznego. Znam osobiście wiele osób chorujących na schizofrenię i tylko w dwóch, lub trzech przypadkach od razu poczułem, że ''coś jest z nimi nie tak''. Jednak te osoby się leczyły, więc to zapewne było główną przyczyna tego stanu rzeczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój mąż ostatnio powiedział, że nie mogę mieć schizofrenii, bo w ogóle nie wyglądam jak ktoś, kto na to choruje. To mi dało do myślenia, ze może diagnoza rzeczywiście jest nietrafiona. Może nie ma sensu truć się lekami.

 

Trochę mnie zaskoczyła informacja o mężu. Po prostu myślałam, że jesteś bardzo, bardzo młoda ;) Ale to dobrze, że masz w kimś wsparcie.

 

A tak odnośnie Twoich zaburzeń. Wiesz, ja myślę, że skoro leki na tyle Ci pomogły / zlikwidowały objawy, że czujesz się niemalże zdrowa, to nic tylko się cieszyć, że Ci psychiatra tak trafnie dobrał leki. Pomyśl sobie o osobach, które po raz któryś tam zmieniają antydepresanty i nie widzą żadnego działania. A Ty masz spokój i możesz normalnie funkcjonować. Jasne, że mogłabyś spróbować odstawić, żeby się przekonać, czy objawy powrócą czy nie, ale błagam Cię nie rób tego na własną rękę i pod wpływem impulsu :!: Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

sailorka, tam ktoś ładnie napisał neuoreleptyki_ss - taka jest podstawa medycyny jeśli coś Ci nie szkodzi, a pomaga lub nie szkodzi i widać że nie przeszkadza - to nie przerywaj tego.

 

Leczenie jak i choroba to kwestie indywidualne, mające cechy ludzkie; wspólne dla ludzi.

To co pomoże jednemu drugiego może zatruć, ale skoro masz takie słowa otuchy od męża to wspaniale. U mnie jest podobnie tzn. też czuję się z tym źle tzn. z chorobą, ale moja terapia to branie leków tylko wtedy kiedy mam rozedrgania jakieś. Coraz częściej i bardziej u siebie przekonuje się o tym że szpital mnie otruł. Ale mój przypadek był taki że byłem w trakcie odtruwania od narkotyków (to także podobna gałąź chemiczna co psychotropy) - zatruli mi odtruwane a teraz umywają ręce że nic nie wiedzieli. W epikryzie wpisali nie prawdę, bo kto uwierzy schizofrenikowi że było tak jak mówił. Rodzina przeciwko mnie, nie wiadomo czemu, prawdopodobnie z winy lekarza, zamiast mi pomagać ostatnie kilka lat leczenia to byli moją kula u nogi i siłą degradującą mnie. Więc nie miałem nikogo oprócz otuchy kilku znajomych. Mimo to moja terapia w niesprzyjającym środowisku przebiega dosyć sprawnie. wbrew zaleceniom lekarzy. kolejny plus że mam rację co do mojego przypadku.

 

W epikryzie mam że byłem agresywny, dochodzę do wniosku że w szpitalu mogłem być agresywny. Z powodu uszkodzenia mechanicznego czaszki na które nie dostawałem żadnych przeciwbólowych leków. Lekarz ominęli zajęcie się tym wypadkiem tuż przed trafieniem do szpitala. Wszędzie jest inaczej też, u nas, w oświęcimiu akurat lekarz-ordynator ewidentnie nabija sobie prywatną kasę bo kto mu podskoczy. W Środowisku lekarsko prawniczym jest zmowa przeciw ludziom, nie jest się dla ludzi ale jest się dla siebie i mamony. To mówią jawnie ludzie którzy żyją w tej bajce.

Lekarz zamiast na praktykach, zdobywa wiedzę na ludziach, eksperymentując ze swoją wiedzą. Tak to wygląda z mojej strony, wypuszcza się z uprawnieniami, lekarza bez podejścia, z kiepskim doświadczeniem - a ten lekarz, widocznie kiepsko wyedukowany, nawet nieświadomy swojej niewiedzy, tworzy potem różne dziwne rzeczy od których bronią go związki zawodowe.

 

 

Lekarz u mnie ewidentnie sfałszował epikryzę. 90% słów epikryzy to nieprawda. Bo nie miałem omamów słuchowych, wzrokowych, a jedyna sprawa która dla mnie jest dyskusyjna jestem skłonny się z nią zgodzić. Nie pamiętam wszystkiego ze szpitala, możliwe że miałem wstrząs mózgu silny, i kiedy znajdywałem się w sytuacji która wymaga aktywności miejsc które miałem bezpośrednio przed szpitalem uszkodzone to wtedy jestem skłonny powiedzieć - mogłem mieć ataki po których nic nie pamiętam, może wtedy byłem agresywny.

 

A ogólnie z mojej postawy szpitalnej, tak, można sądzić że jestem osobą agresywną, ale nikt ze mną nie rozmawiał na ten temat. Byłem w trakcie leczenie prze wkurwiony, na mega pompie nerwowej, że tam jestem i że nie mogę tamtego miejsca opuścić. Chciałem nawet raz uciec stamtąd, byłem już za drzwiami szpitala, wróciłem się tylko, bo nie miałem dokąd uciekać. A podpisałem zgodę, i po złożeniu podpisu pytałem się czy jak się podpiszę to będę mógł opuścić leczenie kiedy mi pasuje. Ale później nie chciano mnie wypuścić. Kolejny pkt. przeciw lekarzom w oświęcimiu, i przede wszystkim przeciw pani ordynator. Bo ona nie może tego robić bez decyzji sądu, wbrew mnie.

 

Dlatego polecam eksperymentowanie lekkie z lekami, jak długo znam się na chemii i medycynie, to lekarza nie robią przecież z Tobą prób dokładnych tego jak Ci lek "wchodzi". Jak sama pobróbujesz jak Ci jest najlepiej zgodnie z wytycznymi dotyczącymi leku to będzie też dobrze. Potem powiesz tylko lekarzowi że tak Ci zaczęło być lepiej, a on jak jest w porządku to sobie to weźmie pozytywnie a nie negatywnie i może zastanowi się dlaczego tak jest.

 

Wytyczne leku rozumiem jako wszystkie przeciwwskazania dotyczącego leku, jak i wskazania.

 

Chociaż skoro mąż mówi Ci takie dobre komplementy, to ja bym został na Twoim miejscu tak jak prowadzi to Twój lekarz.

To co Ci pomaga a nie szkodzi, dobre jest ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×