Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ludzie mnie nie lubią, bo wyczuwają że sama siebie nie lubię


dziewczynka24

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, chciałabym zapytać, czy ktoś z Was miał podobny problem i co z tym zrobić. Otóż od dziecka byłam nieakceptowana przez środowisko, zawsze inni mi dokuczali, wyżywali się nade mną, byłam typowym kozłem ofiarnym. Teraz jestem dorosła, mam 30 lat i nie mogę sobię poradzić w życiu. Nie mogę dłużej utrzymać się w żadnej pracy, ponieważ obcując z innymi pracownikami odczuwam ogromny stres i męczę się nie tyle samą pracą co byciem wśród ludzi. Dodam, że nie w każdej sytuacji tak jest, w niektórych okolicznościach (np. w klubie, na spotkaniach ze znajomymi) potrafię być całkiem wyluzowana. Ale kiedy mam wykonywać jakąś pracę przy kimś, czy to fizyczną czy umysłową,to strasznie się stresuję. Niestety- to muszę szczerze przyznać- jestem mało spostrzegawcza, mam jakby spowolnione myślenie, nie potrafię liczyć w pamięci, mam słaby refleks. Dla tego szukam najmniej prestiżowych prac, jak np. w fabryce, na zmywaku itd. Niestety nawet w takich pracach trzeba się wykazywać refleksem i czasami liczyć w pamięci.

Nie wiem już co mam robić, czy dalej przeżywać ten koszmar i chodzić co dnia do pracy ze strachem i paniką, czy pogodzić się z tym, że moje życie już takie po prostu jest i nie nadaję się do pracy z ludźmi. Na prawdę kazdy dzień to dla mnie męczarnia jak mam wyjść do jakiejś pracy, okupione jest to ogromnym stresem i dolegliwościami somatycznymi, jak nerwobóle, mdłości, pieczenie w klatce piersiowej, trudności z oddychaniem). Gdybym miała tę samą pracę do wykonania ale będąc sama w zakładzie, na pewno poradziłabym sobie, pokonałabym zmęczenie i bóle fizyczne związane z pracą w fabryce, ale będąc wśród innych, po prostu nie mogę, to ponad moje siły.

Ludzie to wyczuwają i niestety bardzo mnie lekceważą, krzyczą na mnie, są to osoby w moim wieku. Próbuję zagadać czasem, uśmiechnąć sie, nawiązać jakiś temat, ale zawsze spotykam się z tą samą od lat reakcją: odrzucenie. I tak było w każdej szkole, w kazdej pracy, z małymi wyjątkami. Przez lata zadawałam sobie pytanie: dlaczego? Dlaczego ludzie mnie skreślają i poniżają, skoro przecież nie robię im nic złego, nigdy nikogo nie obrażam, nie jestem niemiła. Wręcz przeciwnie, staram się być pozytywna. Doszłam niedawno do wniosku, że ludzie po prostu wyczuwają na pierwszy rzut oka, że ja sama siebie nie akceptuję, nie lubię, że się boję. I nawet staram się z tym pogodzić, że taki już mój los, że to nie wina ludzi, tylko tak po prostu jest, że jednostki słabe, nielubiące same siebie nie będą nigdy lubiane. Rozumiem to, ale ciężko mi z tym żyć.

Poradźcie proszę co mogę zrobić w tej sytuacji. Chodzę oczywiście na psychoterapię, ale raz w miesiącu, bo takie są terminy na NFZ i nic mi to nie pomaga jak na razie (a chodzę już ponad rok). Na prywatną psychoterapię mnie nie stać, bo nie mam stałej pracy, siedzę na łasce mamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odpowiedzials juz sobie w tytule tematu.

ale raz w miesiącu, bo takie są terminy na NFZ i

nieprawda.. na NFZ zazwyczaj raz w tygodniu sie chodzi... ale to zalezy tez od problemu

 

No ja mam takie terminy. Czasami co 2 tygodnie. Moja psychoterapeutka stwierdziła, że ze mną jest wyjątkowo ciężka sprawa, bo luzie zazwyczaj mają jakiś konkretny problem i w ciągu roku- dwóch da się go mniej więcej wyleczyć, a u mnie jest tego sporo:

-borderline

-zatrzymanie w rozwoju psychicznym na poziomie kilkunastu lat

-spowolnione myślenie (być moze jako efekt depresji, a moze po prostu jestem głupia)

-brak ojca

-nadopiekuńczość matki

-znęcanie sie w szkole

-i jeszcze pare innych, nie będe pisać.

 

Być moze i tak nie da się tego nigdy naprostować, więc terapia tutaj jest zbędna.

 

-- 05 lis 2014, 13:36 --

 

dziewczynka24, zacznij być skurwysynem.

 

Kiedyś też tego próbowałam, myślałam, że jak pokażę pazurki to zyskam respekt, chciałam brać przykład z wrednych koleżanek i zachowywac się jak one. Ale o ile w ich wydaniu to wyglądało zadziornie i zawadiacko, to u mnie niestety nie sprawdziło się. Ludzie jeszcze bardziej mnie wtedy poniżali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, tak to jest niestety w tym świecie, że jednostki silne wyczują bardzo szybko i wypieraja te słabe, dzieje sie to na poziomie podświadomym, automatycznie. Podobnie jest w świecie zwierząt, ten który bedzie słabszy zostanie osaczony przez silnych, niedopuszczony do jedzienia np , aż w końcu zginie. To tylko taki przykład, który jednak pokazuje jak tak ten świat jest skonstruowany, że silni wygrywają kosząc po drodze jednostki słabsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, tak to jest niestety w tym świecie, że jednostki silne wyczują bardzo szybko i wypieraja te słabe, dzieje sie to na poziomie podświadomym, automatycznie. Podobnie jest w świecie zwierząt, ten który bedzie słabszy zostanie osaczony przez silnych, niedopuszczony do jedzienia np , aż w końcu zginie. To tylko taki przykład, który jednak pokazuje jak tak ten świat jest skonstruowany, że silni wygrywają kosząc po drodze jednostki słabsze.

Własnie też to sobię tak tłumaczę. Kiedyś zachodziłam w głowę "dlaczego, przecież ja nic nie zrobiłam) ale teraz niedawno to zrozumiałam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, nie ulega jednak wątpliości , że musisz wypracowac na terapii mechanizm obronny, który pozwoli Ci zachowywać się zgodnie ze swoimi wartościami i żyć godnie, bo nie jesteś kimś gorszym od innych, byś doświadczała takiego traktowania, a oni nie są wcale w niczym lepsi od Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

dziewczynka24, zacznij być skurwysynem.

 

Kiedyś też tego próbowałam, myślałam, że jak pokażę pazurki to zyskam respekt, chciałam brać przykład z wrednych koleżanek i zachowywac się jak one. Ale o ile w ich wydaniu to wyglądało zadziornie i zawadiacko, to u mnie niestety nie sprawdziło się. Ludzie jeszcze bardziej mnie wtedy poniżali.

wystarczy udać się na dyskotekę,zlot czy do klubu.odszukać tam osobnika który wygląda na kalekę,ułomnego czy umierającego.kilka razy z nim zatańczyć,poprzytulać się do niego,w końcu on sam zaprosi cię do łóżka,da ci swój numer.jak powie do ciebie kilka razy "kocham cię" to nagle zerwij wszelkie kontakty.on i jego rodzina będą cie kląć na czym świat stoi ale będziesz wiedziała dlaczego i że ktoś inny poczuł się oszukany tak jak ty.

znasz powiedzenie "rozgrzane szkło wrzucone do zimnej wody pęknie"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, Dużo zależy od tego w jaki sposób ty widzisz świat, jakie cechy przypisujesz ludziom wokół. To bardzo rzutuje na to, co ciebie potem w życiu spotyka. Przykładowo: osoby widzące w pewnej osobie zagrożenie zinterpretują praktycznie każde jej zachowanie jako atak na siebie, jako złośliwość i zareagują w typowy dla atakowanej osoby sposób, przez co wywołają pewne skutki. Możliwe, że rozsiewasz wokół siebie taką aurę, ale to ty jesteś jej bezpośrednim twórcą ..sama stawiasz się w roli osoby zagrożonej i tak długo szukasz potwierdzenia swojej teorii, aż ją znajdujesz. Problemy z liczeniem prawdopodobnie generuje stres.

 

Porównywanie ludzi do zwierząt jest mocno naciągane. Ludzie, w porównaniu do zwierząt, stworzyli bardzo skomplikowany system społeczny. Oczywiście, że są osoby agresywne na tym świecie, ale o wiele więcej jest osób neutralnych ..roślinożerców, którzy skubią sobie trawkę i jakoś nikt ich nie osacza czy nie zjada.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, nie ulega jednak wątpliości , że musisz wypracowac na terapii mechanizm obronny, który pozwoli Ci zachowywać się zgodnie ze swoimi wartościami i żyć godnie, bo nie jesteś kimś gorszym od innych, byś doświadczała takiego traktowania, a oni nie są wcale w niczym lepsi od Ciebie.

Ladywind, są lepsi, a ja jestem gorsza:) Nie ma co się oszukiwać i wmawiać nieprawdę, ja już sie z tym pogodziłam. Jestem gorsza, bo gorzej wykonuję swoją pracę, mam słabszy refleks i wolniej myślę, co sprawia że mniej znaczę na rynku pracy jak i towarzysko. Do tego inni są lepsi ponieważ większość ludzi jednak nie ma takich problemów psychicznych jak ja, co za tym idzie są w bardziej produktywni, bardziej twórczy, wydajni itd. I ja to rozumiem, wiem, że dziewczyna, która skłąda kartony obok mnie jest ode mnie lepsza i mogę to głośno powiedzieć. Chodzi mi nie o to, żeby budować sobie jakąś iluzję, że jestem dobra i zasługuję na bycie lubianą, do to nieprawda. Chciałabym tylko nauczyć sie żyć z tymi przypadłościami, tak jak kaleka uczy się żyć z niepełnosprawnością. Moją niepełnosprawnością jest słaby umysł i słabe zdolności interpersonalne. Przyjmuję to do wiadomości. Tylko jak z tym żyć? Czy lepiej tracić zdrowie i nerwy w pracy która i tak przynosi marne gorsze a zdrowia zszarpie dużo więcej czy lepiej po prostu zostać w domu i żyć sobie przynajmniej spokojnie, na utrzymaniu mamy i dopiero kiedy jej zabraknie mieć problem. Podejrzewam, ze gdybym wybrała pracę, to zanim zabraknie mamy prędzej ja sie wykończe...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nieboszczyk, Twoje rady są powalające :hide:

masz lepszy pomysł?Jezusa zamordowali bo wyczuli w nim niepełnosprytność i słabość.za Barabaszem staneli murem nie ważne co zrobił.

 

-- 05 lis 2014, 14:07 --

 

dziewczynka24, tak to jest niestety w tym świecie, że jednostki silne wyczują bardzo szybko i wypieraja te słabe, dzieje sie to na poziomie podświadomym, automatycznie. Podobnie jest w świecie zwierząt, ten który bedzie słabszy zostanie osaczony przez silnych, niedopuszczony do jedzienia np , aż w końcu zginie. To tylko taki przykład, który jednak pokazuje jak tak ten świat jest skonstruowany, że silni wygrywają kosząc po drodze jednostki słabsze.

jak myślisz jak to jest że niby mamy XXI wiek a rakowcy padają jak muchy?rak to jakiś rodzaj broni na nadliczbowych ludzi.

jak myślisz dlaczego główny powód zwolnień z pracy to chorowitość a nie kradzieże czy oszustwa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, Uważasz, że wartość człowieka zależy od jego produktywności?

Tak z ciekawości jeszcze spytam.. jak sobie radziłaś w szkole z nauką ..jakie oceny przynosiłaś na świadectwie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgadza się.wg społeczeństwa wartość człowieka zależy od jego produktywności i wydajności ale tylko jak niema urody która ogłupia społeczeństwo.społeczeństwo można ogłupić tak żeby sami podsuwali różnorakie benefity.wystarczy użyć czegoś w rodzaju nicku "wilgotna anna 21" na czaterii i stado baranów samo ci podsuwa lizanie tyłka.czy by tak każdy podsuwał lizanie tyłka komuś z nickiem "SONY"?już ktoś tu napisał że ładne kobiety nie muszą ćwiczyć inteligencji żeby mieć powodzenie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczynka24, Uważasz, że wartość człowieka zależy od jego produktywności?

Tak z ciekawości jeszcze spytam.. jak sobie radziłaś w szkole z nauką ..jakie oceny przynosiłaś na świadectwie?

 

Teoretycznie wartości nie ocenia się po produktywności, ale jest mi zwyczajnie głupio kiedy nie nadążam za resztą i czuję się wtedy słaba, bezbronna, tak jakby inni mieli usprawiedliwienie na gnębienie mnie. Gdyby moja inteligencja była jak brzytwa, to pewnie miałabym w sobie więcej siły żeby takie osoby "zgasić". Nie wiem jak to jest, są osoby mniej obrotne ode mnie, a sa lubiane i potrafią sie bronić. Ja jednak zawsze, od dzieciństwa byłam nielubiana. Z resztą nawet jak moje braki nie wychodzą na jaw to i tak ludzie mnie nie lubią, właściwie na pierwszy rzut oka, po prostu wyczuwają moją słabość i strach. Nawet już nie próbuję z tym walczyć, zaakceptowałam to jako moją "niepełnosprawność", tylko problem w tym, że nie mam przez to pracy i moja przyszłość/emerytura/niezależność leżą pod wielkim znakiem zapytania. Nie potrzebuję ludzi, nie muszę mieć ich wokół siebie, byłabym szczęśliwa siedząc całe dnie sama w domu, także nie mam problemu z tymi relacjami jako takimi, tylko właśnie z tą pracą...

 

W szkole miałam zazwyczaj dość dobre oceny, ukończyłam studia, może nie byłam orłem, ale dałam radę. W tej chwili nie jestem zdolna przyswajać nowych informacji i zapamiętywać ich.

 

-- 05 lis 2014, 19:17 --

 

Ludzie cię nie lubią, bo samych siebie nie lubią.

Własnie chyba tu się mylisz :) Na moje oko większość dotąd otaczających mnie osób uważa sie za fajne i dobrze się ze sobą czują. Zazdroszczę współpracownicom, że dla nich ta praca jest taka łatwa i przyjemna (psychicznie, bo fizycznie jest wyczerpująca). Przychodzą sobie uśmiechnięte, czas im szybko leci, bo gadają sobie ze sobą, śmieją się. Tylko ja przeżywam tam katusze i odliczam godziny do końca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziewczyno, głowa do góry i bierz się za siebie.

Koniecznie terapia, najlepiej w nurcie psychodynamicznym bo problemy masz aż od dzieciństwa więc trzeba dojść do korzeni. Jeśli nie masz kasy na prywatnego terapeutę to uderzaj na NFZ, podzwoń po przychodniach i popytaj o dostępność bo terapia to minimum raz w tygodniu powinna być i może trwać nawet i 7 lat w niektórych przypadkach - ale nie poddawaj się. Pomyśl też o terapii grupowej na oddziale otwartym leczenia nerwic. daj znać czy coś się udało wykombinować:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×