Skocz do zawartości
Nerwica.com

Skutki stłumienia seksualności


torres

Rekomendowane odpowiedzi

To co w popędzie seksualnym jest najbardziej wkurwiające to...genetyka - w zasadzie jesteśmy zaprogramowani do tego żeby przekazywać nasze geny dalej i już tak naprawdę nie wiem czy "miłość" istnieje czy to tylko chemia w mózgu przez pierwsze 2-3 lata a później przyzwyczajenie. Gdyby tak dało się wyłączyć niektóre receptory siłą woli na daną chwilę..

 

Genetyka nie jest wkurwiająca, o ile człowiek zdaje sobie sprawę, że jest wolną istotą, która nadaje swojemu życiu sens.

 

Ujęłabym to tak: miłość to jest pewna postawa jaką przyjmujemy wobec pożądania kogoś czy fascynacji kimś. I tu jest wolność, to nie jest automatyczne, można przyjąć różne postawy.

 

Człowiek wg. mnie nie jest tak do końca wolną istotą, jest bardzo często niewolnikiem swoich pragnień i lęków w skrócie chemii. Można starać się nie być na smyczy różnych emocji natomiast wymaga to czasu i poświęcenia. Ale myślę, że warto - w szczególności, że tak mało osób zdaje sobie sprawę, iż jesteśmy kukiełkami w rękach instytucji i własnych uczuć.

A co do miłości to nie można kogoś na pstryknięcie palca pokochać lub się odkochać, dla mnie miłość jest automatyczna. Ale mówimy bardzo ogólnikowo więc nie mogę się też dokładnie odnieść do Twojego posta.

 

-- 09 lis 2014, 17:13 --

 

A o mnie nic nie ma ?

 

Inspektorze, trudno odnieść się do Twojego sposobu myślenia bez walnięcia przez Ciebie co najmniej połowy ściany tekstu :) Przynajmniej jest tak w moim wypadku

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Człowiek wg. mnie nie jest tak do końca wolną istotą, jest bardzo często niewolnikiem swoich pragnień i lęków w skrócie chemii. Można starać się nie być na smyczy różnych emocji natomiast wymaga to czasu i poświęcenia. Ale myślę, że warto - w szczególności, że tak mało osób zdaje sobie sprawę, iż jesteśmy kukiełkami w rękach instytucji i własnych uczuć.

A co do miłości to nie można kogoś na pstryknięcie palca pokochać lub się odkochać, dla mnie miłość jest automatyczna. Ale mówimy bardzo ogólnikowo więc nie mogę się też dokładnie odnieść do Twojego posta.

 

Nie mówię że można na pstryknięcie palca się zakochać. Ale zakochanie to nie to samo co miłość.

Między tym co się dzieje na zasadzie "chemii" a miłością jest pewna przestrzeń i dla mnie to nie jest ze sobą równe. Miłość według mnie jest traktowaniem kogoś nieinstrumentalnie, długoterminowo, a ostatecznie wyborem by z kimś być przez całe życie. To ostatnie wymaga czasu, ale miłość to chyba otwarcie w sobie takiej możliwości. Jeśli z góry wiem, że nie będę raczej chciała spędzić życia z jakimś facetem, że to się kupy nie trzyma, to go nie kocham, nawet jeśli mam chęć pójść z nim do łóżka. To chyba oczywiste.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

torres, czy w takim razie jeśli kobieta Cię kręci, ale czujesz, że nie jest kimś wyjątkowym z kim byś chciał być na dłużej, to właśnie starasz się być z nią i nazywasz to miłością a kiedy spotykasz kobietę, w której widzisz nie tylko potencjalną kochankę ale towarzyszkę na cale życie, to nazywasz to chemią?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chemią nazywam stan hormonów jaki jest przy zakochaniu. Jeśli chciałbym z kimś być na dłużej to nazywam to miłością ale nie zakładam, że tak będzie przez całe życie. A i tak teraz mam zamiar nie uprawiać żadnego seksu i w związku też nie będę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chodzi mi o to, że od początku się zakłada, że się będzie z kimś do końca życia, to byłoby niezdrowe. Mówię tylko, że miłość przychodzi z otwarciem w sobie takiej możliwości, która najpierw jest tylko możliwością potencjalną, a potem dojrzewa. Uważam, że dojrzała miłość jest chęcią, by z kimś być do końca życia, dlatego najpierw jest według mnie długo etap zakochania, zanim przyjdzie miłość, choć na etapie zakochania, jeśli ludzie są razem, mówią już o miłości.

Nie mogę powiedzieć, że nigdy nikogo nie kochałam, bo jest inaczej, ale nigdy nie doszłam do etapu małżeństwa, mimo bycia w długoletnim związku, więc nie wiem czy głoszę jakieś pro-małżeńskie mity, mówię o rzeczywistości psychicznej, na podstawie własnych doświadczeń. Oczywiście ktoś może mieć inne doświadczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

refren, chęć by być z kimś do końca życia nie oznacza tego, że teraz mamy obiecywać co będzie za ileś lat, dlatego małżeństwo jest bez sensu. Jeśli faktycznie 2 osoby dalej chcą być razem to właśnie wtedy objawia się ten etap miłości, o którym mówisz. Ja bym tego nie oddzielał od uczucia i nie mówił, że jedno jest miłością a drugie nie. Po prostu uczucie po jakimś czasie może dojrzeć a może się wypalić. Czas pokazuje co się dzieje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę wpisy refren napawały mnie niechęcią, nie będę tłumaczył dlaczego, nie ten wątek.

Trzeba docenić, że zgłębia ścieżkę "kościelną", możliwe że jest w tym całkiem dobra. Miałem czas w życiu, że chciałem przeczytać całą Biblię, czytałem jakieś interpretacje, prowadziłem krótkie dyskusje z księdzem na zakrystii.

 

Ale nie będę się wtrącał. Nie każdemu odpowiada wizja szczęścia w niebie na chmurce.

 

I żeby nie pchać tematu w off-top. Skutki mogą być dość silne. Na podstawie praw fizyki. Jak zablokujesz gdzieś wypływ wody to zwiększa się ciśnienie wewnątrz. Może prowadzić do naprężeń materiału, eksplozji, wygięcia, itd. Polecam książki inżynieryjne. Ujmując metaforycznie podobnie może być z człowiekiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

monk.2000, to co napisałam w tym wątku nie jest wynikiem zgłębiania "ścieżki kościelnej", piszę czym jest według mnie miłość i piszę o sferze wewnętrznej, psychicznej człowieka, mówię o kolejnych etapach, które według mnie się pojawiają w relacji damsko-męskiej ( jeśli się rozwija). Ale chyba nie zostałam zrozumiana.

 

-- 10 lis 2014, 15:06 --

 

refren, chęć by być z kimś do końca życia nie oznacza tego, że teraz mamy obiecywać co będzie za ileś lat, dlatego małżeństwo jest bez sensu. Jeśli faktycznie 2 osoby dalej chcą być razem to właśnie wtedy objawia się ten etap miłości, o którym mówisz. Ja bym tego nie oddzielał od uczucia i nie mówił, że jedno jest miłością a drugie nie. Po prostu uczucie po jakimś czasie może dojrzeć a może się wypalić. Czas pokazuje co się dzieje.

 

Uczucie może się wypalić i według mnie działa to tak, że wypala się właśnie chęć, by być z kimś do końca życia (czy wiara w to, że to jest możliwe). Można dalej się razem "telepać" na zasadzie przyzwyczajenia a jednocześnie unikać zobowiązania, bo czuje się w środku, że się nie ma sił, by je wypełnić. Wypalenie nie bierze się znikąd, dojście do niego trwa jakiś czas i to jest czas, w którym można zawrócić, jeśli komuś na tym zależy. Może się też brać stąd, że związek nigdy nie rokował na to, żeby ludzie byli razem do końca życia i właśnie się to ujawnia w postaci wypalenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chodzi o to, że człowiek nie jest stworzony do bycia ze sobą do końca życia a miłość to uczucie jakie wypływa z Ciebie do kogoś i może też być do czegoś np idei - pasji, religii, Boga a u niektórych ludzi do przedmiotów, które gromadzą. Kochamy też różne stany, które odczuwamy. Jeśli kochamy to możemy się uzależnić i wtedy zaczynamy nienawidzić. To co kochaliśmy staje się przekleństwem. Miłość o jakiej myślę to stan kiedy kocha się drugą osobę i nie jest się od niej uzależnionym. W grę nie wchodzi wiązanie się na całe życie tylko relacja, w której w pewnych momentach nie ma "ja" ale jesteśmy "my" i tak myślą obydwie osoby. Związek pełen miłości nie może blokować rozwoju więc z definicji nie może być zawarty na zawsze. Jeśli jedno z partnerów zmieni się tak, że druga osoba będzie ją blokować w rozwoju albo obydwoje przestaną się uwodzić i pasować sobie nawzajem seksualnie to wtedy z miłości mogą się rozstać. A dalszy związek byłby brakiem miłości i wzajemnymi pretensjami ale każda osoba chciałaby mieć związek tylko dla siebie. Związek miłosny to nie przeciąganie sobie kołdry nawzajem i wiązanie się nią do siebie tylko relacja dwóch dojrzałych ludzi. Związki małżeńskie to przeważnie wymaganie od drugiej osoby żeby była dla mnie zarezerwowana na zawsze, tak jak ktoś kupuje sobie karnet na mecze swojej drużyny albo na basen. Druga osoba jest wtedy przedmiotem potrzebnym do zaspokojenia potrzeby ego - swojej emocjonalnej i pozycji społecznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×