Skocz do zawartości
Nerwica.com

Niby depresja, ale po kilkunastu latach nie jestem już pewna


noszila

Rekomendowane odpowiedzi

Moi drodzy, na początku z góry przepraszam, jeśli swoim tekstem powielę jakiś wątek. Przejrzałam mnóstwo różnych postów na forum w wielu działach. Zajrzałam i do nerwicy i do depresji, DDA, zaburzeń osobowości i .... no właśnie... i wielkie nic.

Zacznijmy od początku. Wiem, że nikt z Was mnie tutaj nie będzie chciał diagnozować, ale...może jednak pokusicie się w oparciu o swoje doświadczenia? Prośba wynika z tego, że od kilkunastu już lat błąkam się po lekarzach, psychiatrach, psychologach, terapeutach, nawet pobyt na oddziale zaliczyłam, całe mnóstwo leków a nadal jest źle.

Przede wszystkim mam przyklejoną łatkę depresji a nie jestem pewna, czy to odpowiednie określenie.

Postaram się w jak największym skrócie bo wiem, że może nie każdemu będzie się chciało to czytać. Naprawdę nie wiem już co robić i gdzie szukać pomocy...

 

Od dziecka mnóstwo problemów, zero przyjaciół w szkole, docinki i przezwiska ze strony kolegów, podstawówka z wyróżnieniem, w gimnazjum nauka się posypała nieco w związku z ZSP po tragicznej śmierci brata. Po mniej więcej 10 latach biegania po lekarzach i przyjmowaniu mnóstwa leków, główne SSRI bo nikt nigdy nie chciał przepisać mi nic innego mimo, że to co brałam guzik pomagało, ktoś stwierdził, że stres pourazowy po śmierci brata to jedno, ale główny problem tkwi w tym, że jestem DDA. No fakt, ojciec chlał bez opamiętania i całą rodzinę miał gdzieś, ale nikogo to nie obchodziło.

 

Zaczęła się więc terapia DDA. Szło całkiem nieźle. Pewne problemy dało się rozwiązać, ale wiele zostało.

W końcu terapeutka stwierdziła, że już nic nie jest w stanie dla mnie zrobić. Ogólnie wyszło na to, że jestem wiecznie niezadowolona, nie doceniam tego co mam, jestem histeryczką i widzę tylko czubek własnego nosa....

 

Studia, pojawiły się lęki, fobia społeczna nie do wytrzymania, wyjście po zakupy graniczyło z cudem z powodu ataków paniki.

Wylądowałam na 2 miesiące na oddziale z depresją. Ileż ja tam nakrzyczałam na niektórych, darłam się jak głupia, krzesłami chciałam rzucać, takie tam......

Wyszłam. W miarę mnie poskładali i kazali iść, żyć i nie wracać, bo "inni mają gorzej".

 

Wróciłam po jakimś czasie do psychiatry. Setaloft. Przy 100mg wylądowałam na pogotowiu z drgawkami, bólami i zdrętwieniem kończyn i sercem, które miało ochotę wyrwać się na zewnątrz.

Zeszłam do 50mg. Nadal nie czułam się dobrze, więc zeszłam do 25mg. Dziś nie biorę już nic. Od kilku dni.

 

Na dzień dzisiejszy:

nieumiejętność odczuwania radości, brak motywacji i chęci do działania, poczucie bezwartościowości, niechęć do życia, myśli samobójcze, okaleczanie się, złość, gniew czasem nad którym nie panuję, nadmierna senność, chorowitość, częste bóle głowy, problemy z układem trawiennym, bóle mięśni, zawroty głowy, chroniczne przewlekłe zmęczenie, wpadanie w złość bez powodu, czasem mdłości, niechęć do wszystkiego i do wszystkich.

 

Po prostu błagam Was - pomóżcie, co o tym myślicie? :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przez neta nikt Cię nie zdiagnozuje. Przedstawiasz typowe jak dla mnie objawy depresji które przechodzę w CHAD. Zmień lekarza, nie przejmuj się jeśli następny nie podejdzie do problemu poważnie i nie będzie w stanie tak dopasować leków i terapii aby pomogło.

 

Zdarzały się momenty, kiedy wpadało się w chęć działania, nagle wszystko trzeba przestawiać, meble w mieszkaniu, rzeczy w szufladach, skarpetki kolorami układać a bluzki wieszać wg długości rękawa. Posprzątam, wypiorę, przemebluję, klamkę naprawię, drzwi pomaluję, firanki powieszę, okna umyję, auto ogarnę tra la la la a potem jeb padam na twarz i długo długo nie robię nic, bo nawet zrobienie sobie kanapek bywa męczące....

Mówiłam lekarzowi o tym, ale słyszę wtedy, że jestem po prostu histeryczką (histrionikiem?... anyway...), że wymyślam sobie problemy i zaburzenia, a mam tylko depresję i po prostu MUSZĘ dalej cierpliwie przyjmować leki i czekać no i nie przejmować się tyle wszystkim, mniej się przejmować, więcej cieszyć (tylko do chol.... nie potrafię się cieszyć!!), doceniać każdy piękny dzień życia... :uklon:

Depakiniarz, być może spróbuję jeszcze raz innego lekarza, ale...tylu już ich było.... ponadto na samą myśl o kolejnych próbach nowych leków i kilku tygodniach na wdrożenie, na efekty, jak nie zadziała albo będą skutki uboczne (zawsze jakieś mam...) i zanim z nich wyjdę.... :hide:

No przypadek beznadziejny ze mnie, wiem, domyślam się. Czasem naprawdę widzę tylko jedno dobre wyjście z sytuacji, to wyjście bez powrotu...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale aby stwierdzić hipomanię w chad epizod musi trwać przynajmniej tydzień ( nieprzerwanie). Są takie co trwają nawet i po kilka godzin, ale są ciężkie do zdiagnozowania i musi być rozpoznany co najmniej jeden z epizodów.

 

No właśnie w temacie chad, hipomanii, borderline i podobnych jestem kompletnie zielona, dlatego nie chcę sama popadać w jakiś obłęd i dopatrywać się na siłę u siebie jakichś zaburzeń bo wiem, że niektóre są charakterystyczne dla różnych jednostek chorobowych.

Niestety mam też problemy z pamięcią i lokowaniem zdarzeń w czasie tzn. np. nie umiem określić jak długo trwał jakieś epizod, kiedy się zaczął, kiedy skończył. Jeśli nie zapiszę czegoś na kartce z datą, to po prostu nie jestem w stanie określić, czy to było 3 czy 5 dni temu ani jak długo trwało...

Czasem taki napad trwa tak długo, aż w końcu nie poczuję, że robi mi się słabo z przemęczenia i muszę usiąść. Po prostu zapominam nawet coś zjeść, napić się, po prostu biegam i coś robię. Ale chyba na ogół jest to kwestia kilku/nastu godzin a nie dni. Przynajmniej nie w ostatnim okresie. Bo nieco wcześniej, np. w latach licealnych kilka miesięcy doła i na zmianę kilka miesięcy aktywności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chętnie pozwoliłabym na zamknięcie w szpitalu, ale niestety nie mogę sobie obecnie pozwolić na taki "luksus", po prostu muszę być w domu, bo mimo mojego stanu są pewne obowiązki, którym po prostu muszę podołać.

Ale z tym wykresem- skalą samopoczucia to całkiem dobry pomysł. Spróbuję.

Ajj bo widzisz, nawet jeśli w liceum to było faktycznie chad, to otoczeniu po prostu z radością uznało, że wreszcie zachowuję się przyzwoicie i nie siedzę na tyłku w domu. Do czasu heh, w pewnym momencie zaczynało im to przeszkadzać.

Dziękuję za odpowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poczytaj sobie mojego bloga, nawet artykuł o CHAD ( jest na dole w podpisie). Wykresy to naprawdę dobra sprawa. Porównaj swoje zachowanie z moim, jeśli dużo się będzie zgadzało, to znaczy że możesz mieć CHAD albo na przykład borderline. te dwa zaburzenia są ze sobą pozwiązane.

 

Zapoznam się na pewno. Dziękuję :)

 

-- 14 paź 2014, 19:42 --

 

Czytam....i to takie dziwne uczucie, jakby ktoś napisał o mnie, wylał wszystkie moje 'brudy' na ten elektroniczny papier, tak wiele się zgadza, tyle w tym prawdy, tyle wspomnień i przeżyć, to się dzieje cały czas, ja to znam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Moim zdaniem Twoje problemy z nastrojem są tylko konsekwencją zaburzeń lękowych, z powodu których cierpisz.

 

Może masz rację; czasem czuję się jak dziki zwierz, który agresywny jest tylko dlatego, że się boi; a innych reakcji użyć nie potrafi. Strachu swojego też do końca nie rozumie, bo boi się wszystkiego - ludzi, otoczenia, przyszłości. A czemu się boi? Bo jest nikim i wie, że nie poradzi sobie sama w życiu. Amen.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Problemem jest głównie Twoja agresja skierowana na siebie.

 

Ajj bo ja siebie nie lubię, nie znoszę wręcz, co by nie powiedzieć, że nienawidzę.

Czasem nawet w myślach albo pod nosem (kiedy się zdenerwuję) mówię do siebie np. 'ty idiotko, kretynko, jak zwykle wszystko zepsułaś, do niczego się nie nadajesz, idź się rozpłacz najlepiej, nic innego nie potrafisz" itd itp.

 

I obawiam się, że stan ów zmianie nie ulegnie. Beznadziejny przypadek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

O ja tez tak mam.

Nieraz wyzywam samą siebie na głos - "Ty k.rwo, idiotko, nienawidzę Cie, chcę się wydostać z tego ciała! "

Ale to nie jest tak, ze mam stabilny obraz siebie. Nieraz czuję się lepsza od innych, piękna, mądra, ale tez taka pokrzywdzona, bo niedoceniana.

Mam podejrzenie borderlina ( znaczy mój psychiatra, który przepisuje mi leki antydepresyjne tak powiedział na ostatniej wizycie i wyslal do psychologa, ale mam wizyte dopiero w piątek) a czy Ty, noszila tez masz taką diagnozę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jejjj głupio było mi napisać, ale też potrafię wyzwać się nawet tak jak piszesz, czyli "k.rwo, s.ko" itd.... czasem dochodziło bicie po twarzy i rękach...

Cóż, leczę się już jakieś 13 lat i zawsze słyszałam tylko >depresja<, mimo, że zgłaszałam podobne objawy, zmiany i gwałtowne wahania nastrojów.

Fajnie, że idziesz do psychologa, może powie Ci coś więcej, może rzuci jakieś świeże spojrzenie na sprawę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Myślisz, że człowiek tak sam, z własnej woli nazywał by siebie w ten sposób? Nie wydaje mi się. Jak myślisz.. czyj głos tak naprawdę przemawia do Ciebie w tych momentach? Czy jakaś osoba w Twoim domu rodzinnym zwracała się w podobny sposób do swoich bliskich?

 

lucy1979, Z tym borderlinem to bym się tak nie spieszył. Wydaje mi się, że wszyscy potrzebujemy również dobrych opini o sobie, nawet tych wyobrażonych, po to by zachować minimum równowagi. Gdybyś myślała jedynie w negatywnych kategoriach odczułabyś objawy depresji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beladin chcesz powiedzieć, że poprzez takie pozytywne słowa w swoim kierunku lucy1797 może podświadomie próbować siebie 'naprawiać', rekompensować jakieś braki dla zachowania tej równowagi, tak?

Chciałabym umieć sobie coś dobrego powiedzieć :/

 

Czyj głos?...wiem, wiem....w domu zawsze wyzywano się od najgorszych, mi też się oberwało i to całkiem niedawno zresztą od własnego niestety 'ojca', który aż wstyd cytować co powiedział.

No ale skoro całe życie wszyscy mnie tak określali, nazywali, deptali to jak teraz nagle mam zmienić nastawienie do siebie? Jak mam nagle uwierzyć, że to, co mi wtłaczano przez 20parę lat lat nie jest prawdą? Nierealne :/ a może taka jest prawda właśnie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, To co tu i teraz jest dla Ciebie najważniejsze, dlatego przede wszystkim powinnaś uregulować relacje z rodziną. To jest najważniejsze! Daj im do zrozumienia, że czas kiedy Cię tak traktowali, odnosili się w ten sposób do Ciebie, minął bezpowrotnie.

 

Co do lucy1797 to nie jestem tego pewien. Proponuję tylko jakieś rozwiązanie, ale to od niej zależy czy je przyjmie jako swoje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

beladin, rodzice się rozwiedli, z ojcem nawet kontaktów nie utrzymuję bo jest dla mnie nikim, nie chcę go znać. Mieszkam z matką. No i tak, poziom rozumu i logiki - masz rację, to przeszłość, ważne jest to co tu i teraz; ale poziom emocji - nadal to wszystko czuję, słyszę te głosy, na tym się ukształtowałam, od dziecka mi to wtłaczano... załącza się jakiś hmm opór przed zdrowieniem? Nie wiem jak to nazwać. Sytuację widzi się jako beznadziejną.

 

Czasem myślę, że najlepsza byłaby jakaś amnezja, totalne wymazanie z pamięci przeszłości. Hipnoza jakaś czy coś :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, Rozumiem. Dlatego ważne jest by zamknąć w ten sposób przeszłość. Koniec z tym co było, czas na nową, silną, nie dającą się poniżać "Ja"

Opór przed zdrowieniem wynika z wyboru. Możesz wydawać Ci się że jest inaczej, ale tak naprawdę aktualnie wybierasz to łatwiejsze, mniej bolesne wyjście ..chorobę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Opór przed zdrowieniem wynika z wyboru. Możesz wydawać Ci się że jest inaczej, ale tak naprawdę aktualnie wybierasz to łatwiejsze, mniej bolesne wyjście ..chorobę.

 

No właśnie, wydaje mi się, że jest inaczej, bo choroba jest okropna, to siedzenie na tyłku, ciągły strach, dni zlewające się w jeden, każdy taki sam, nic się nie dzieje, monotonia, zero pozytywów. Czy organizm jest aż tak głupi, że woli wybrać to właśnie??

 

A co do "nowej silnej Ja". Nie wiem na czym mam ją zbudować. Ta stara była tworzona przez lata przez całą masę ludzi, jak Titanic, który w zderzeniu z górą lodową życia poległ. Dryfuję teraz po oceanie jako setki szczątków, niektóre leżą na dnie, niedostrzegalne. Mój statek budowali pewnie amatorzy, niezgrani ze sobą. Z tych starych części już nic silnego nie złożę, a skąd wziąć nowe? Nie urodzę się drugi raz...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

noszila, O uregulowanie stosunków z rodziną. Powinnaś przy pierwszej okazji dać wszystkim grzecznie lecz zdecydowanie do zrozumienia, że czas agresji w Twoim życiu się skończył. Nie chodzi mi o zerwanie kontaktów, lecz o postawienie wyraźnej granicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z ojcem nie utrzymuję kontaktów. Mieszkam tylko z matką.

Nasze stosunki są hmm poprawne. Dawniej matka była kłębkiem nerwów, ciągle krzyczała, dołowała mnie, całe nasze życie kręciło się wokół alkoholika więc wiadomo, nie muszę tego streszczać. Nie chcę jej obwiniać ale owszem, wielokrotnie swoimi komunikatami dawała mi do zrozumienia jakie zero ze mnie, które tylko brudzi i przeszkadza.

Dziś po rozwodzie się uspokoiła, teraz żyje jakąś utopią z cyklu "mam tylko ciebie, jesteś sensem mojego życia". I co? i to też wywołuje u mnie wkurwa! Mimo wszystko, teraz kiedy tylko mam okazję łapię się na tym, że mówię jej głosem, powtarzam jej teksty dosłownie skopiowane, tylko teraz jest zamiana ról. Mam jednocześnie poczucie winy i głupią satysfakcję........

 

-- 15 paź 2014, 14:54 --

 

No nie mogę, po prostu nie mogę, szlag mnie trafia. Oczywiście tylko moja matka jest ofiarą bo to ona miała trudne dzieciństwo, ona miała męża alkoholika przy którym 'musiała' trwać tyle lat, to ona straciła syna w wypadku, to ona jest znerwicowana i niedoceniana całe życie. A ja powinnam ją wspierać, być dla niej oparciem, dawać jej nadzieję i w żadnym wypadku nie sprawiać żadnych zmartwień! Dosyć, mam dosyć, k.rwa naprawdę mam dosyć!!

 

-- 15 paź 2014, 14:56 --

 

A tak naprawdę to mam ochotę stanąć przed matką i przed ojcem i wykrzyczeć im prosto w twarz, że mnie zniszczyli, że byłam tylko ich zabawką, na którą mogli zrzucać odpowiedzialność za swoje niepowodzenia, krzyczeć, żalić się na siebie nawzajem, wyzywać, poniżać!! Po co im było dziecko, po co ja się pytam?!!!

 

-- 16 paź 2014, 19:14 --

 

Wiem, wstrętna jestem i przepojona negatywnymi emocjami...delikatnie mówiąc :/ patrzę na poprzedniego posta i nic nie rozumiem co się dzieje... w piekle się będę smażyć naprawdę...

 

-- 19 paź 2014, 22:11 --

 

Słuchajcie kochani, znowu odsmażam wątek, ale ręce mi opadają...

 

Krótki tytułem wprowadzenia: setaloft start od 50mg, zwiększony do 100mg, przez wylądowanie na pogotowiu zmniejszony do 50mg; dalej sama zeszłam stopniowo na 25mg a z kolei od 10ego tego miesiąca nie biorę już wcale nic a nic, więc dziewiąty dzień jestem bez tabsa. Ogólnie licząc od tej nieszczęsnej nocy na pogotowiu wychodziłam z leku stopniowo przez miesiąc, więc chyba to, co się dzieje ze mą nie jest jakimś objawem odstawienia?

A dzieje się to, że mam np. kilka dni doła, nie mam siły nawet wstać, snuję się jak cień jakiś, zmęczy mnie zrobienie kanapki. Potem przychodzą dni kiedy świruje, robię więcej, na raz, mam oczy jak 5 złotych ALE do tego niestety dochodzi tzw. wkurw. Czyli sobie np. robię coś tam, coś tam i nagle JEB! nie wiadomo z czego mam takie napięcie i taką złość czuję, że klnę jak szewc i z trudem się powstrzymuję, żeby czegoś nie rozwalić. Potem mija jakoś i jest ok. Nie wiem skąd te wkurwy, nie wiem od czego ale już nie ogarniam, są strasznie męczące i w dodatku bez wyraźnego powodu. Jak już jest bardzo źle to łapię szybko hydroxyzynę chociaż zeby to uspokoić. Co robić? :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że przede wszytskim sama się nie zdiagnozujesz a a nikt tu tego nie zrobi...moja jedyna podpowiedź wizyta u pyschologa. chyba nie warto się tyle męczyć...jeśli faktycznie coś jest nie tak to trzeba iść do specjalisty, aby zacząć się leczyć...nie ma czego się lekarz jak każdy inny...sama zobaczysz jak wiele osób chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że przede wszytskim sama się nie zdiagnozujesz a a nikt tu tego nie zrobi...moja jedyna podpowiedź wizyta u pyschologa. chyba nie warto się tyle męczyć...jeśli faktycznie coś jest nie tak to trzeba iść do specjalisty, aby zacząć się leczyć...nie ma czego się lekarz jak każdy inny...sama zobaczysz jak wiele osób chodzi.

 

Moja droga, nie wiesz ilu psychologów już 'zaliczyłam' w życiu. A jest jak widać. Ponadto mam problem z tym, że mimowolnie staram się realizować zamierzenia terapeuty, mówię i robię to co on chce słyszeć, a potem wychodzę z gabinetu z poczuciem winy, kłamstwa i niezrozumienia swojego postępowania, a psycholog zostaje tam za drzwiami zadowolony, że pacjent robi postępy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdaję sobie sprawę z tego, że moja wiadomość może przysporzyć mi problemów, że zostanę ukarana przez moda. Trudno. Biorę za to odpowiedzialność. Ale jest mi cholernie przykro i mam naprawdę dosyć takiego traktowania.

Co niby anna_222 może o mnie wiedzieć? Wymieniłyśmy kilka wiadomości, bo pytała co mnie sprowadza na forum. Nie mam nic do ukrycia jeśli chodzi o privy.

Byłam na oddziale i nie wstydzę się tego. Żal mi jednak anny, bo zieje nienawiścią do całego świata i wszystkich ludzi, uderza agresją we wszystko co się rusza, na dodatek używa słów, których znaczenia nie zna i nie rozumie, bo nie wydaje mi się, żeby wiedziała na czym polega psychoza, skoro obrzuca kogoś terminem tej jednostki chorobowej.

Wszyscy ludzie tutaj zasługują na szacunek a nie takie bezczelne opluwanie. Forum jest chyba po to, żeby wymieniać się doświadczeniami i sobie pomagać, a nie nawzajem się dołować i wylewać na siebie pomyje.

Przykre to, ale dostałam na priv wiadomość od anny_222 o treści:

 

"ty wogole widzialas swoj paskudny pryuszczty ryj?ja bym na twoim miesjcu nie wstawiala swojego zdjecia pierdolona zajebana szmato.Nie masz co /cenzura/ robic?nie podoba ci sie to wypierdalaj z mojego tematu"

 

To tak na koniec dla ukoronowania naszej miss nienawiści.

Bo mam już tego naprawdę dosyć, ani ja ani nikt inny nie zasłużył sobie na takie traktowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×