Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przyjaciółka z depresją


Dusiorek

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie dziewczyny. Mam do Was pytanie, które nurtuje mnie jak czytam wasz dialog, a które by mi wiele wyjaśniło. W swoim poscie Dusiorek napisała:

Jest to osoba, która nie ma granic "zdrowego egoizmu", jeśli komuś bliskiemu źle się dzieje, jest gotowa rzucić wszystkie swoje sprawy i do niego przyjechać. Wiem, że były osoby, dla których porzucała studia, czy nawet je utrzymywała, gdy zaszła taka potrzeba.

 

A w swoim Vian:

Ja nie potrzebuję i nie chcę Twojego POŚWIĘCENIA. Ja nienawidzę poświęcania się dla kogoś.

 

Jeśli możecie, to wyjaśnijcie jak to jest w Waszym wspólnym postrzeganiu w byciu przyjacielem?

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Vian

Śledzę temat od początku i nie spodziewałem się, że to o jednej z moich ulubionych postaci literackich ;P, nie spodziewałem się, że to o Tobie.

Zszokowało mnie też z lekka, że D. napisała na forum o kimś kto jest stałym użytkownikiem, no i na końcu to jak bardzo różnią się wasze zeznania, zupełnie różne perspektywy, co jest samo w sobie interesujące.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pasimba, a proszę bardzo.

Utrzymywałam swoją przyjaciółkę i dawną dziewczynę jak zostały na lodzie z dnia na dzień i literalnie nie miały się gdzie podziać. Dla mnie to nie było POŚWIĘCENIE, tylko... no normalne coś. One były w poważnych kłopotach, to chciałam pomóc, bo mi na nich zależało. Chyba normalne, że bliscy takie rzeczy robią, a nie mówią - "o, przykro mi, powodzenia". To nie było tak, że ja je utrzymywałam, bo one leniwe były i im się nei chciało. Nie uważam tego za przekroczenie granic zdrowego egoizmu.

 

A ze studiami to nie tyle rzuciłam je dla kogoś, tylko po prostu suma problemów się zrobiła duża, doszły u mnie problemy ze zdrowiem i po prostu nie dałam rady ich kontynuować w pewnym momencie. Nie żałuję tego i zrobiłabym to wszystko jeszcze raz.

 

A POŚWIĘCENIE jest dla mnie wtedy jak się ZMUSZAM do czegoś dla kogoś. Jak przyjaciółka cierpi, to ja się nie zmuszam, żeby jej pomóc, tylko chcę po prostu. Poświęcenie z mojej strony to by było jakbym np. nie chciała iść na to spotkanie we trójkę z jej chłopakiem, ale się zmusiła i poszła.

 

I ja nie chcę, żeby Dusiorek robiła coś wbrew sobie, zmuszała się do czegokolwiek, ale z drugiej strony jeśli w przyjaźni jest kryzys, a ona sama z siebie nie ma wewnętrznie chęci, żeby znaleźć czas na spotkanie czy dłuższą rozmowę, tylko ewentualnie musiałaby się poświęcić i zmusić do tego, to coś nie gra, prawda..?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vian, napisałam jak to wygląda z mojej strony. Nawet jak lubię siedzieć po nocach, to zawsze jak siedziałam aż tak długo narażałam się mojej cioci, z którą mieszkam w jednym pokoju. Często by skończyć z Tobą rozmowę nie ucinając "sorry spadam, pa", musiałam jednocześnie odpisywać Ci i kłócić się z ciotką, którą obudziło światełko. Kiedy z kolei nie mogłam siedzieć po nocach - nie raz zaczynałyśmy rozmowę 22-23 i kończyłyśmy po północy i to nie było raz w miesiącu, a więcej razy :). Tak wiem nie wymagałaś tego, ale zależało mi właśnie na dłuższej rozmowie z Tobą, niczym nie przerwanej. Więc biorąc pod uwagę, że wracałaś do domu właśnie wtedy, kiedy ja chciałam niebawem pójść spać, to stwierdzenie, że:

 

Mniej nawet, wiadomo, ze nie w każdy tydzień da się radę. Ale jak się nie da, to miło byłoby, gdyby znalazła czas na dłuższą rozmowę choćby na tym komunikatorze, żeby po prostu kontakt jakiś był poza "hej, co u ciebie, ja idę spać"

 

Jest cholernie niesprawiedliwe. Co do spotkań co rusz zmieniałaś zdanie i zmieniasz nadal. W poście dzisiaj przeczytałam, że umówiłaś się z moim facetem m.in dlatego, że z nim było łatwiej. I piszesz to w 3 dni po tym jak mi powiedziałaś, że nie chcesz mnie widzieć, ani ze mną rozmawiać! Po czym dopisujesz jak to ja zła przyjaciółka nie mam dla Ciebie czasu właśnie na te rozmowy i spotkania... No kurde... Naprawdę się gubię, więc jak jest?

 

I o ile pamiętam, to nie chciałaś mnie widzieć ponownie właśnie dlatego, że mnie nie zastałaś na gg któregoś dnia, gdy mnie potrzebowałaś a nie miałaś nic na koncie na kom. Na Twoje długie maile, jak nie odpisałam w miarę szybko, też było Ci przykro, na niektóre wręcz pisałaś, abym w miarę szybko zareagowała - i ok! Nie mam nic przeciwko, ale robienie ze mnie tej mocno złej, która nie robiła kompletnie nic i podkreślanie jak to Ty nic nie oczekiwałaś jest no dość przykre. Oczekiwałaś, chciałaś bym zrobiła coś, co by pokazało jak mocno mi na Tobie zależy. A ja próbowałam temu sprostać. Raz wychodziło mi, byłam na miejscu, raz nie i akurat fakt, że raz poszłam na urodzinową imprezę, czy mój facet w związku z imieninowym prezent zabrał mnie do zoo, nie ma tu nic do rzeczy. Nawet na tej imprezie byłam ze dwie godziny? Krótko bo padałam na pysk. Nie wiem czy byś miała ochotę na tak krótko w ogóle robić sobie problem z dojazdem.

 

Naprawdę jedyne co chciałam to zacisnąć zęby, do końca pracy i naprawić w ogóle moje życie społeczne, które po prostu upadło. Byłaś jedyną prócz mojego faceta osobą, dla której coś chciałam kombinować, przesuwać itd. Nie wyszło, ale podkreślam po raz kolejny - nie tylko ja z nas dwóch nie miałam czasu.

 

Co do tego, że zgodziłam się z tym "roszczeniowa". Chciałaś bym zrobiła coś, co będzie punktem zaczepiania, co pozwoli Ci wybaczyć, mówiłaś że chcesz bym to ja dostosowywała się do Ciebie w ramach rekompensaty i na ostatnim spotkaniu też mówiłam Ci, jak bardzo się tym stresuję. Nie odpisałam na maila 2 dni? Jesteś zła. Nie było mnie na gg? Jesteś zła. Nie proponuję spotkania? Jesteś zła. Proponuję spotkanie? Nie chcesz mnie już/na razie widzieć. Kiedy teraz próbuję dostosować się do Ciebie bo w sumie nawet pasuje mi późny wieczór w tygodniu, to nie, bo będę nocnymi jeździć i się nie zgadzasz. Kiedy mam pierwszy wolny piątek od dawna, to już umówiłaś się z moim facetem, a nie chcesz widzieć nas w trójkę ^^'.

 

Może ze mną nie jest łatwo się umówić, ale naprawdę Vian mi nie ustępujesz pod tym względem ;).

 

Nawet gdy już dałaś sygnał, że możesz być gotowa na spotkanie, wystarczyło, że nie wiem nie odpisze na maila na czas, albo że nie mogłam rozmawiać i zaraz znowu nie chciałaś mnie widzieć. Obie miałyśmy ciężki okres. Ty pod względem emocjonalnym, ja pod względem pracy, całkowitej zmiany trybu życia, choroby. U mnie też się bardzo dużo działo i pamiętasz zresztą że nim nastąpiły te zmiany rozmawiałyśmy praktycznie codziennie, i wcale nie krótko, nie raz były to wielogodzinne rozmowy. Więc ten okres to naprawdę nie był mój brak chęci, tylko przede wszystkim zmęczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dusiorek, bittersweet,

Co to znaczy nauczyć się funkcjonować z z.o. ?

w/g mnie byc świadomym, skad się biorą pewne zachowania, emocje i umiec sie tak ustawic, zeby miec je pod kontrolą... poznac metody radzenia sobie w trudnych chwilach, opanowac swoje zaburzenie, nie pozwalac aby to ono nami sterowało...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do moich zaburzeń. Myślę, że Vian oberwała z nich najmocniej, jako że znała mnie jeszcze nim zaczęłam się leczyć, choć wtedy nasze relacje nie były szczególnie bliskie, choć kontakty częste. Wersji o to, czy da się to całkiem wyleczyć, czy tylko zaleczyć jest masa i nigdy nie zastanawiałam się nad tym dłużej. Jest jak jest. Jestem borderem, mam niektóre zachowania bordera, które Vian rozpoznaje i rzuca ewentualnie hasłem "border alarm" :P i staram się dzieki temu odnaleźć szybciej równowagę widząc swoje mechanizmy.

Na co dzień jednak funkcjonuję dobrze moim zdaniem i zdaniem takowym, że dopóki ludziom nie mówię o tym, to nikt u mnie zaburzenia nie podejrzewa, a to chyba dobry znak. Jedyne co odczuwam to, że we mnie jest zbyt dużo emocji, zbyt silnych szybko przeskakujących z jednego skrajnego odczucia, na drugie. Ciężko mi ciągle się kontrolować by moje zachowanie było dla innych spójne i adekwatne do sytuacji.

 

Vian miała chyba większy problem z tym, że nie miałam rodziny, mój poprzedni związek nie był związkiem - co w zasadzie ona pomogła mi dostrzec. Moje przyjaciółki nie rozumiały mnie i się mnie bały, więc nie były właściwie przyjaciółkami. Vian była pierwszą, która mnie zaskakiwała swoim zachowaniem. Nie wiedziałam, że jak ktoś jest chory to się powinno jechać do niego z lekami, ani że ja czegoś mogę od kogoś oczekiwać, by dla mnie zrobił. Problem w tym, że nie zdążyłam jej "oddać" tego co mi dała, a nowe zachowania, które nabywałam od niej wykorzystywałam bardziej w nowych relacjach, gdzie miałam białą kartę. Niestety nawet jak obserwuję z boku ludzi... Mało kto w ogóle chce dawać od siebie choćby w połowie tego, co dałaby Vian. Pomijając już fakt, właśnie, że potrafiła nie pójść dla kogoś na egzamin swój, czy utrzymywać przyjaciółkę, czy wziąć na kogoś tam kredyt. Więc odwdzięczyć się Vian jest naprawdę ciężko, biorąc pod uwagę kaliber jej oddania dla osób bliskich ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Vian

Śledzę temat od początku i nie spodziewałem się, że to o jednej z moich ulubionych postaci literackich ;P, nie spodziewałem się, że to o Tobie.

Zszokowało mnie też z lekka, że D. napisała na forum o kimś kto jest stałym użytkownikiem

Haha, ja też się nie spodziewałam, że to o mnie. :D

Ale Dusiorek wiedziała, że ja tu mam konto, ale nie wiedziała, że zajrzę, bo długo dość nie zaglądałam, a jak już to rzadko. :)

 

nie raz zaczynałyśmy rozmowę 22-23 i kończyłyśmy po północy i to nie było raz w miesiącu, a więcej razy :). Tak wiem nie wymagałaś tego, ale zależało mi właśnie na dłuższej rozmowie z Tobą, niczym nie przerwanej.

No to serio nie czaję, czemu się nie odzywałaś np. w sobotę, kiedy byłam w domu i Ty też nie pracowałaś, a przynajmniej nie jakoś intensywnie. Obowiązki domowe obowiązkami, no, ale bez przesady, ja też jakieś mam. No własnie o to chodzi! :D Nawet w zeszłą sobotę, napisałaś parę zdań, ja odpisałam, czekam parę godzin, nie ma Cię. No nie ma problemu, nikt nie siedzi murem przed kompem, ale skoro TY zdecydowałaś nie odzywać się w piątki czy soboty przez 2 m-ce, wieczorami musiałaś iść spać, no to nie sądzisz, że nic dziwnego, że się poczułam olana? :) Ja bym np. wiedząc, że Ty wracasz późno a ja chcę iść spać, to faktycznie, w tygodniu postawiłabym na okazjonalne jakieś smsy czy krótkie wiadomości, maile coś, ale zaplanowała sobie czas na piątek czy sobotę. Nie wiem, czemu tak nie zrobiłaś, no ale to Twój wybór, maleńka. :)

 

I o ile pamiętam, to nie chciałaś mnie widzieć ponownie właśnie dlatego, że mnie nie zastałaś na gg któregoś dnia, gdy mnie potrzebowałaś a nie miałaś nic na koncie na kom.

To mnie źle zrozumiałaś. To mnie wkurzyło tak jak każdego by wkurzyło, że próbuje się do Ciebie "dopisać" z problemem, a Ty sobie słitfocie i komcie lajkujesz, a mnie odpowiedzieć nie łaska. :P Ale nie chciałam się z Tobą widzieć z tych powodów co napisałam. Fakt, byłam wtedy zdenerwowana, mogłam mówić mniej składnie, ale też nie próbowałaś tego wyjaśnić.

 

Nie odpisałam na maila 2 dni? Jesteś zła. Nie było mnie na gg? Jesteś zła.

No bo to nie były maile i wiadomości o tym, że se bąki puszczam, tylko były o czymś bardzo ważnym, albo dla mnie, albo dla nas wspólnie. A wychodziło na to, że na fejsbuczka czy coś czas jest, a na odpowiedź mnie nie. Tak, byłam zła.

 

Nie proponuję spotkania? Jesteś zła. Proponuję spotkanie? Nie chcesz mnie już/na razie widzieć.

Hahaha, no bo wiecie, jak to wyglądało?

"Złapię cię w tygodniu, złapię cię w tygodniu i jakoś nie łapała", jak po paru tygodniach ja cierpliwość traciłam i się wkurzałam, to słyszałam "to możemy TERAZ" :D A "teraz" niekoniecznie było dogodnym momentem. Mała, ja serio jasno piszę, nie zamydlaj tematu, bo wiesz o co chodzi... :)

 

W poście dzisiaj przeczytałam, że umówiłaś się z moim facetem m.in dlatego, że z nim było łatwiej.

Hahaha, pokaż paluszkiem, gdzie? :D Napisałam, że się z nim umówiłam, żeby dać mu rzeczy, które ode mnie kupił i że zrobiłam to bez problemu, bo widać mu na spotkaniu zależało, chociaż też ma pracę i dziewczynę. ;-) Nie umówiłam się z nim, bo z nim jest łatwiej. Hahaha, co za pomysł niemądry. :D Mnie się łatwiej z prawie każdym umówić, nawet z D. co pracuje całe dnie, więc nie musiałabym się z tego powodu spotykać z nim, skoro go nie znam prawie. :)

 

Więc odwdzięczyć się Vian jest naprawdę ciężko, biorąc pod uwagę kaliber jej oddania dla osób bliskich

Ile ja Ci razy mówiłam, że nie musisz być jak ja i robić dla mnie tyle, co ja dla Ciebie, zachowywać się jak ja? Ja nawet nie chcę, żebyś była jak ja! Ja jestem dobra we wspieraniu, a w wybaczaniu np. gorsza, Ty w wybaczaniu jesteś mistrzem, a ja gorsza. Nikt Ci nie kazał tego choćby próbować, sama sobie to do głowy wbiłaś i nie chcesz wybić.

 

Ja Ci jasno mówię, czego bym chciała, a chciałabym w sumie niewiele. Spotkania raz na kilka tygodni, w dzień, normalnie, w weekend, w 4 oczy, bo sorry, ale ja przy Twoim facecie nie będę rozmawiać o swojej depresji o jakichś problemach osobistych. On nie jest moim przyjacielem. Dłuższej rozmowy raz na parę dni czy tydzień, może być przez net. Zainteresowania się, że jak do Ciebie piszę, to może coś ważnego, zamiast olania z automatu. Nauczenia się kategoryzowania spraw, czyli możesz nie mieć czasu, jak chcę o dupie maryni pogadać, ale jak jest problem jakiś poważny, to mogłabyś spróbować się zmobilizować szybciej i postawić to przed lajkami pod komciami chłopca na fejsie. Takie rzeczy. Normalne chyba, nie jakieś mega wielkie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

bittersweet,

Gdybyś mi dała jeszcze chociaż jeden przykład osoby która to potrafi. Albo jakiś przykład tego radzenia sobie. Bo ja sobie tego absolutnie nie wyobrażam.

hmm, moge Ci podac ew. na sobie, wczoraj miałam paskudnego doła, typowe hustawki nastrojów, rano jestem happy, wieczorem umieram ;) czasami bez powodu, czasami wystarczy drobiazg zeby wywołac zjazd. Kiedys obwianiałm najczesciej innych że zrobili cos, co mnie tak zdołowało, albo siebie obwiniałam ze nie potrafie sobie radzic z najprostszym stresem i to wywoływało u mnie cała lawine destrukcyjnych zachowań. Teraz wiem, jak w miarę kontrolowac taki stan, nie obwiniać nikogo o to co sie ze mną dzieje. Kiedys nie miałam takiego wglądu w siebie.

To ofc nie znaczy, ze opanowałam swoje zaburzenie, tylko ze troche lepiej sobie radze /czasami/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chciałam jeszcze przekazać szczególne wyrazy szacunku i sympatii betty_lou. Naprawdę, podziwiam, że w tym temacie udało jej się bez moich postów z drugiego punktu widzenia zobaczyć we mnie człowieka, a nie roszczeniową, tupiącą nogami egoistkę.

 

100408095305812805789772.gif

 

Chapeau bas. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mało kto w ogóle chce dawać od siebie choćby w połowie tego, co dałaby Vian. Pomijając już fakt, właśnie, że potrafiła nie pójść dla kogoś na egzamin swój, czy utrzymywać przyjaciółkę, czy wziąć na kogoś tam kredyt. Więc odwdzięczyć się Vian jest naprawdę ciężko, biorąc pod uwagę kaliber jej oddania dla osób bliskich ;)

 

Znowu ten motyw, który mnie zastanawia.

Vian, czy to prawda, ze potrafisz zawalić egzamin?

Wyjaśnię co mnie zastanawia, Vian, czy Ty nie jesteś tak niedoscignienie dobra ze Dusiorek czuje że Ci nigdy nie sprosta?

Wyglądało by na to że Wasza przyjaźń była zależna a nie prawdziwa (może niezupełnie dokładnie to określiłam, ale chyba sie domyślasz o co mi chodzi).

A propo nauczona życiem i wiekiem nie pochwalam takiego ,,poświęcenia''

Oczywiscie mogę się mylić, jest to tylko moje odczucie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Vian, czy to prawda, ze potrafisz zawalić egzamin?

No pewnie, a Ty nie?

NIC nie jest ważniejsze niż jakiś głupi egzamin, który można zdać w sesji poprawkowej czy tam nawet łyknąć warunek..? Przecież to nie koniec świata, jest dużo ważniejszych rzeczy od tego, np. że kogoś bliskiego rodzice wykopali z domu i załamany siedzi zimą na ulicy dosłownie i płacze. I trzeba mu gazem skołować jakieś lokum, a potem spróbować pocieszyć, wesprzeć i pomóc znaleźć robotę, żeby stanął na nogi.

 

No Wy se jaj nie róbcie, że to trzeba być jakimś altruistą niedoścignionym! To są cuda na kiju jakieś? Wy byście się tak nie zachowali..? Mnie to dziwi, serio.

 

Zresztą to nie dla Dusiorka zawaliłam egzamin i nie Dusiorka utrzymywałam, największe rzeczy jakie zrobiłam dla Dusiorka, to wpadłam z lekami jak chora była i kupiłam hulajnogę. A poza tym to bzdety takie - słuchałam dniami, tygodniami, miesiącami i latami o jej problemach miłosnych, wspierać emocjonalnie się starałam, jak wpadałam z wizytą, to starałam się pamiętać o chipsach dla niej albo o jakiejś butelce. Poszłam kupić żwirek dla kota jak u niej byłam, a ona była przeziębiona. No faktycznie, ale halo wielkie niesamowite. :D

 

I ja nie potrzebuję ani nie chcę, żeby Dusiorek rezygnowała dla mnie z egzaminów, studiów, żeby mnie utrzymywała czy choćby rezygnowała ze spotkania z chłopakiem czy imprezy. Serio serio. I Dusiorek wie o tym, bo kiedyś po nocy chciała do mnie jechać jak miałam giga doła i jasno mówiłam, że nie trzeba, że mnie wystarczy, że np. na odległość ze mną pogada chwilę.

 

Więc wobec powyższego

 

Wyglądało by na to że Wasza przyjaźń była zależna a nie prawdziwa (może niezupełnie dokładnie to określiłam, ale chyba sie domyślasz o co mi chodzi).

 

Nie, nie domyślam się. Wyjaśnisz? :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet w zeszłą sobotę, napisałaś parę zdań, ja odpisałam, czekam parę godzin, nie ma Cię. No nie ma problemu, nikt nie siedzi murem przed kompem, ale skoro TY zdecydowałaś nie odzywać się w piątki czy soboty przez 2 m-ce, wieczorami musiałaś iść spać, no to nie sądzisz, że nic dziwnego, że się poczułam olana? :)
Odzywałam się, nie zawsze jasne, bo gdy miałam wolną chwilę KAŻDY nagle coś ode mnie chciał. Pryzjaciel z Niemiec poczuł się olany, mój chłopak chciał spędzić ze mną czas, ciotka już czekała, aż posprzątam, poprasuję, zrobię co do mnie należy itd. Naprawdę nie było mi łatwo i jeśli mi nie wierzysz, powołuję się na to, jak wcześniej często rozmawiałyśmy. Zawsze byłas dla mnie ważna. Jednak w ostatnim czasie naprawdę jedyne czego chciałam to dobrnąć do tamtego piątku, kiedy to się skończy...

 

To mnie źle zrozumiałaś. To mnie wkurzyło tak jak każdego by wkurzyło, że próbuje się do Ciebie "dopisać" z problemem, a Ty sobie słitfocie i komcie lajkujesz, a mnie odpowiedzieć nie łaska. :P Ale nie chciałam się z Tobą widzieć z tych powodów co napisałam. Fakt, byłam wtedy zdenerwowana, mogłam mówić mniej składnie, ale też nie próbowałaś tego wyjaśnić.

Nie chciałam wyjasniać, bo obiecałam sie więcej nie tłumaczyć. nie chciałam byś moje wyjasnienie potraktowała jako wymówki, bałam się Ciebie rozłościć jeszcze bardziej. Byłam na fb na kompie , ale naprawdę nie przyszło mi do głowy, że gg na telefonie nie działa :(, więc nawet go nie włączałam na kompie. Sama też skoro mnie widziałaś mogłaś się spytać czy dostałam Twoje wiaodmości, nie raz nie dochodziły.

 

No bo to nie były maile i wiadomości o tym, że se bąki puszczam, tylko były o czymś bardzo ważnym, albo dla mnie, albo dla nas wspólnie. A wychodziło na to, że na fejsbuczka czy coś czas jest, a na odpowiedź mnie nie. Tak, byłam zła.
Wiesz jak weszłam na fb np przeczytać wiadomość, czy coś skomentować to kwestia 2 min. Twój mail miał no nie raz śmiało parę stron A4. Wymagał poświęcenia znacznie więcej czasu i koncentracji i uwagi. Pomijając już czas konieczny na odpisanie, na odpisanie z sensem.

Hahaha, no bo wiecie, jak to wyglądało?

"Złapię cię w tygodniu, złapię cię w tygodniu i jakoś nie łapała", jak po paru tygodniach ja cierpliwość traciłam i się wkurzałam, to słyszałam "to możemy TERAZ" :D

Ale jak wyżej - Ty też nie miałaś czasu w tygodniu ^^'. Poza tym nie mów, że totalnie nic się nam nie udawało w przeciągu dwóch miesięcy. Rozmawiałyśmy średnio raz w tygodniu. Nie zawsze długo ale jednak. Czy to w pracy jak miałam luźniej popisałyśmy trochę, czy to któregoś wieczora później poszłam spać. Nie było idealnie jasne - biorę tu winę na siebie i nie raz Cię za to przepraszałam jak tylko mogłam. To naprawdę było CZASOWE. Chciałabym, aby między nami znowu było normalnie.

Hahaha, pokaż paluszkiem, gdzie? :D Napisałam, że się z nim umówiłam, żeby dać mu rzeczy, które ode mnie kupił i że zrobiłam to bez problemu, bo widać mu na spotkaniu zależało, chociaż też ma pracę i dziewczynę. ;-) Nie umówiłam się z nim, bo z nim jest łatwiej. Hahaha, co za pomysł niemądry. :D

Jak znajdę ten moment to napisze, ale było coś tam właśnie w stylu, że jemu zależy, czy że to było prostsze niż umówić się ze mną - mniejsza. Cieszę się, że macie kontakt i załatwiacie sprawy szybko. Chciałam tylko zaznaczyć, że ja też już jestem wolna, że też mi zależy.

Zresztą to nie dla Dusiorka zawaliłam egzamin i nie Dusiorka utrzymywałam, największe rzeczy jakie zrobiłam dla Dusiorka, to wpadłam z lekami jak chora była i kupiłam hulajnogę. A poza tym to bzdety takie - słuchałam dniami, tygodniami, miesiącami i latami o jej problemach miłosnych, wspierać emocjonalnie się starałam, jak wpadałam z wizytą, to starałam się pamiętać o chipsach dla niej albo o jakiejś butelce. Poszłam kupić żwirek dla kota jak u niej byłam, a ona była przeziębiona. No faktycznie, ale halo wielkie niesamowite.

 

Ale proponujesz ;) Potrafisz zwolnić się z pracy bo mnie coś boli, możliwość utrzymywania również padła parę razy jak miałam bardzo duże problemy z ciotką. Potrafiłabyś zrobić naprawdę masakrycznie wiele, co odrzucam, bo może masz racje wbijam sobie to do głowy niepotrzebnie, mimo że potrzebujesz niewiele, ale czuję się zobowiązana. Nie umiałabym przyjąć Twojej pomocy, która jest zbyt duża wg mnie i dalej dawać tyle samo z siebie co wcześniej. Może właśnie dlatego w sumie to czego nauczyłam się przy Tobie wykorzystuję w innych relacjach bardziej, sama nie wiem... Jednak sytuacja mojego braku czasu nie objęła tylko Ciebie, ale ogól moich znajomych wszystkich. Zapytaj na spotkaniu mojego faceta ile razy jemu odmawiałam spotkań, bo po prostu nie nadążałam.

 

-- 15 paź 2014, 14:54 --

 

Ja chciałam jeszcze przekazać szczególne wyrazy szacunku i sympatii betty_lou. Naprawdę, podziwiam, że w tym temacie udało jej się bez moich postów z drugiego punktu widzenia zobaczyć we mnie człowieka, a nie roszczeniową, tupiącą nogami egoistkę.

A to prawda, że w sumie dopiero dostawszy same komentarze oceniające naszą przyjaźń zamiast porad jak to przerwać, zrozumiałam, że trochę się zagalopowałam i w sumie nie oczekiwałam już wiele po tym wątku. Może dobrze Vian, że jednak zaczęłaś tu zaglądać ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiscie. Dusiorek kilka razy wspomina tu o Twoim idealiźmie i nie wiem czemu to powtarza. A sama napisałaś, ze to nic wielkiego jak sie pomaga innym, dodam od siebie ''to z serca'' Dusiorek czuje sie winna ze nie potrafi Ci sprostać??? Tak to wygląda. Nie na tym polega przyjaźń, a na wzajemnym docenianiu, podziwianiu i dostrzeganiu zalet, wydobywaniu cennych cech. A nie tylko na pocieszaniu i wspieraniu. Przecież ciągle nie płaczemy. Ja swojej przyjaciółce często mówie ze cudownie wyglada (widzimy się raz na tydzień-dwa), albo ''dzisiaj masz wyjątkowo ładnie pomalowane oczy'', albo ''eh, podziwiam w tobie to ze...''

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pasimba, Vian bardzo czesto mnie chwali i mówi mi miłe rzeczy, choć w moim mniemaniu ja na nie nie zasługuję. W ogólnym rozrachunku bardzo słabo wychodzę jako jej przyjaciółka, niezależnie od tergo czy pochwali u mnie coś małego, czy nie ;)

 

Choć owszem długo obrywałam za to, że ją zawiodłam i nie raz nawet sama chciałam odejść, czując że Vian zasługuje na lepszą przyjaciółkę, ale umówmy się - nalezało mi się. Oberwałam słusznie. Więc jeśli coś tu nie gra, to nie gra we mnie, w środku i w mojej samoocenie, choć uważam ją obiektywnie za słuszną. Bo jak wyżej - długo nie wiedziałam w ogole jak postepowac z ludźmi na których mi zależy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pasimba, jeśli chodzi o docenianie i chwalenie, to ja Dusiorka ostatni rok doceniam nawet za takie rzeczy, że napisze "zw" na gg zamiast zniknąć bez słowa albo że się odezwie. Tak nawet absurdalnie czasami się czuję, bo nikt chyba za coś takiego nie chwali, a ja nie chciałabym, żeby się zniechęcała i widziała, że doceniam.

 

No ale siłą rzeczy muszę też czasami pisać, że mnie czymś wkurzyła jak wkurzyła, bo skąd inaczej miałaby to wiedzieć? Jakbym dusiła w sobie jakieś złości na nią, to by niedobre było, i dla nas, i dla mnie. Wbrew zdrowemu egoizmowi to jest! :D

 

A ostatni raz jej mówiłam, za co ją kocham i że to wspaniałe w poniedziałek bodajże, ten poniedziałek. Ja w ogóle jestem bardzo wybredna co do ludzi, których kocham i to po trosze samo za siebie mówi.

 

Dusiorek, czujesz się niedoceniana? Jak tak, to powiedz.

A Tobie w ogóle odpowiem jak wrócę do domu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To dobrze Dusiorek, widzę że byc może wyjaśnicie sobie wszystko i zaczniecie od nowa. Moje wątpliwosci nie były atakiem, czy krytyką przynajmniej nie chciałam zeby to tak wyglądało. Ta sprawa po przeczytaniu Was obu mnie zaciekawiła, stąd moje wątpliwści. Wydaje mi sie że chciałyscie obie żeby sie wypowiadać i wyrazić swoje zdanie, inaczej przeniosłybyście swoją rozmowę na priw. Życze Wam porozumienia :)

 

PS. Ach i Vian sie wypowiedziała. Życzę Wam dogadania się :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję sie doceniana, mimo że nie czuję że na to zasługuję. Czuję że więcej dałam z siebie złego niż dobrego w naszej relacji, i mimo że na początku nie wiedziałam jak dawać to dobre, to po prostu z czasem gdy się dowiedziałam, nie umiałam się w naszej relacji zmienić i zacząć jakby od nowa. Liczyłam że przyjdzie taki dzień, kiedy Ci wszystko zwrócę z nawiązką, ale potem nie dawałam rady często z banalnymi rzeczami, a to mnie jeszcze bardziej dołowało. A kiedy czas na wykazanie się zbiegł się w dodatku ze wszystkim co mi się zwaliło na głowę... nawet nie wiedziałam czy jest co zbierać, szczególnie, że raz dawałaś mi nadzieję, rozmawiając ze mną w miarę normalnie, a potem bum. Nie zdążyłam nawet tego wykorzystać, przez nawał pracy i znów zawiodłam czymś tam, czasem nawet ode mnie niezależnym, bo a to wiadomości nie dochodziły, a to po prostu zasnęłam... No i tak czułam że kręcimy się trochę w kółko, a jak już zacyznało być dobrze, byłam przekonana, że to chwilowe, zaraz znów coś zawalę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na szybko, bo nie wytrzymam.

Dusiorek, od ilu lat ja Ci powtarzam, że na miłość się NIE ZASŁUGUJE, tylko się ją DOSTAJE? Ty masz wbite ostro do głowy, że miłość jest tylko warunkowa, a ja Ci powiedziałam milion razy, że jak ktoś raz się robi dla mnie ważny, to jest ważny STALE. Jak Cię chwalę, jak Cię krytykuję, jak się śmieję i jak wrzeszczę na Ciebie i cały czas! To jest niezależne od tego, czy robisz dużo czy mało, a już na pewno nie od tego, czy robisz tyle co ja i to co ja, czy co innego.

 

Reszta później, dużo tego będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja chciałam jeszcze przekazać szczególne wyrazy szacunku i sympatii betty_lou. Naprawdę, podziwiam, że w tym temacie udało jej się bez moich postów z drugiego punktu widzenia zobaczyć we mnie człowieka, a nie roszczeniową, tupiącą nogami egoistkę.

Chapeau bas. :)

 

 

Vian, mam intuicję :) Dziękuję Ci za wyrazy sympatii. Ja też czuję sympatię do Ciebie. Wydaje mi się, że jesteśmy podobne w pojmowaniu "przyjaźni". Pozdrawiam serdecznie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm... Ciekawa sprawa. Ja kiedyś skrzywdziłam swojego przyjaciela, bo z jednej strony dużo dawałam mu wsparcia, ale też tego samego oczekiwałam, a to było naprawdę dużo. Chciałam, żebyśmy byli uzależnieni od siebie. To, co pisze Vien, przypomina mi tamtą sytuację.

Generalnie rozumiem to, że czyjaś bezinteresowność może przerazić, bo czuje się, że się nie zasługuje (niska samoocena itd.), a za tym idzie przymus odwdzięczania się. I domyślam się, że Dusiorek jest zmęczona tym napięciem pomiędzy poczuciem niezasługiwania a poczuciem zobowiązania. Rozumiem to. A w tym zmęczeniu i napięciu nie ma sił i miejsca na spontaniczność, radość, bezinteresowność.

 

Nie twierdzę, że mam rację, tylko dzielę się swoimi odczuciami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mamre, ja w pierwszym swoim poście poprosiłam, że jeśli ktoś uważa, że chcę za dużo, jestem roszczeniowa czy coś w ten deseń, to proszę, żeby mi pokazał, gdzie konkretnie. Ciebie też o to proszę, o ile dobrze zrozumiałam Twój post, bo ja nie widzę tego, żebym oczekiwała od Dusiorka dużo. Ale może masz rację, tylko pokaż mi to, to może ja też się zmienię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×