Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tajemnica uzdrowienia!


Victta

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

 

Chcę podzielić sie z Wami moim sposobem na nerwice-może ktoś skorzysta. :smile:

Noszę w sobie od dawna pewne uzdrawiające zdanie,które trochę przerobiłam na własny użytek.

"Panie, daj mi siłę, abym zmieniła to, co zmienić mogę; daj mi akceptacje, abym zniosła to, czego zmienić nie mogę; daj mi mądrość, abym odróżniła jedno od drugiego."

 

Żeby to zdanie mogło uzdrawiać trzeba wejść w nie bardzo głęboko i postarać sie je zrozumieć.

 

SIŁA+AKCEPTACJA -te dwa stany umysłu i ducha.

Zauważcie ,że neurotycy czuja dokładnie odwrotnie ,mają często poczucie braku siły,żeby coś zrobić ze swoją nerwicą i cierpią na brak akceptacji emocji,których doświadczają.

A inaczej wyjść sie z tego nie da,niż dzięki sile i akceptacji.

Siła wypływa z umysłu,akceptacja z serca.

Zawsze zastanawiam sie co mogę zrobić na tę chwilę z moim samopoczuciem,nie co powinnam,ale co mogę.Mogę np. nie nakręcać sie złym myśleniem-w końcu panuje nad umysłem,mogę odwrócić uwagę-obejrzeć film,poczytać,posłuchać muzyki,pójść do psychologa-każdy robi coś innego.

A czego nie mogę zrobić? Nie panuje nad ściskiem w gardle,bólem żołądka,nie panuje nad pewnymi emocjami,które pojawiają się automatycznie pod wpływem jakiegoś zdarzenia-i te stany akceptuje bezgranicznie.Rozluźniam sie i mówię -TAK.Nie walczę,nie wstydzę się,przyjmuję wszystko z pełną akceptacją.

Czy pozbyłam sie nerwicy -NIE! Ale nauczyłam sie z nią żyć i przeszkadza mi tyle co katar dwa razy do roku.Czy chciałabym się jej pozbyć? Jasne,że tak.Ale doceniam tez to co dzięki niej mam-wrażliwość,empatię,zrozumienie siebie,pracę nad sobą.To bardzo dużo.Pomyślcie nad tym,a zobaczycie ,że to działa.

 

I jeszcze jedna metafora ,może dla tych niewierzących.

:D Wyobraźcie sobie,że życie to rzeka,w której pływacie.Żeby płynąć z łatwością ,należy robić dwie rzeczy-ruszać rękami i nogami(siła) i rozluźnić się,zaufać sile wyższej,w tym wypadku sile fizyki ,że nie utoniemy(akceptacja). Pamiętacie pierwsze próby pływanie ,jak człowiekowi ciężko jest sie rozluźnić,puścić i zaufać ,ze nie utoniemy?Trzeba przełamać sie psychicznie.Tak samo jest z nerwicą ,identycznie.Trzeba sie rozluźnić psychicznie.A nie zrobicie tego nie akceptując swoich emocji,broniąc sie przed niemi, bojąc sie ich lub walcząc z nimi.I jeszcze jedno akceptacja to nie jest bierność,marazm,nic nie robienie.Akceptacja jest wielkim wysiłkiem.

Pozdrawiam Wszystkich

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Victta, czy bierzesz (brałaś) jakieś proszki?

 

Masz rację, od kiedy pogodziłam się z faktem posiadania nerwicy, a nie brałam i nie biorę żadnych prochów tylko ziółka, jest dużo lepiej.

Wiem, że moje objawy to nie zawał, rak czy udar, staram się czymś zając, wyluzować i szybciej mija. A pojawia się się też coraz żadziej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie nie ma innego sposobu,niz akceptacja swojego stanu i jest to duzo latwiejsze ,niz zycie z rozpedzona nerwica.

Przeczytalam wszystkie ksiazki na temat pozytywnego myslenia,autosugestii itp.Skonczylam kurs Silvy.I to wszystko przynosilo ulge ,ale na krotko.To bylo jak plaster na rane. Wizualizacje,afirmacje,pozytywne mysli,relaksacja - a w srodku pieklo.

Gdy dopadał mnie ten straszny stan-leki,depresje, to albo z tym walczylam albo dowalałam sobie poczuciem winy,ze jestem beznadziejna,ze nie umiem sobie pomoc,ze sama to kreuje itd.

Teraz mysle inaczej -gdy czuje przyplyw emocji pozwalam im przyjsc,jakkolwiek bylyby straszne.Biore wszystko.Staram sie tylko,zeby mnie nie wciagnely jak wir,musze stale pamietac ,ze to minie.Ale nie spinam sie ,nie chronie przed bolem.I w tej bezgranicznej akceptacji rodzi sie moc.Poczucie sily,ze nie jest w stanie mnie to zlamac,ze jestem w stanie to przezyc.W takim stanie umyslu nerwica kurczy sie do niewidzialnych rozmiarow.

Wydaje mi sie,ze nie ma innej drogi do calkowitego wyleczenia.Mnie to bardzo pomaga i Wam wszystkim tego zycze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam sie z zasadą akceptacji w 100%.

W moim przypadku w trudnych chwilach pomaga inna mantra:

"Bądź dla siebie dobry i wyrozumiały"

Wtedy świat jest prostszy. Nie tak ostry, idealny, bez skaz.

Ale to każdy (czasem razem z psychoterapeutą ) musi akceptację i droge do niej odkryć w sobie ... a to cieżka praca

Pozdrawiam

Arek S.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciesze sie Arek,ze sie ze mną zgadzasz-to znaczy ,ze jest ktoś kto praktykuje akceptacje i to działa.

Czytając to forum zauważyłam dwie skrajne postawy albo rozpacz,przygnębienie,bezsilnosc albo totalną euforię ,w stylu trzeba walczyć,nie poddawać sie,myslec pozytywnie itp.Typowe zachowania neurasteników - postawy skrajne.

A żeby życ z tym zaburzniem i być szcześliwym,co jest możliwe i w co glęboko wierze należy wypracowac postawe złotego środka.

My ludzie zachodu traktujemy chorobe jak zlo,ktorego trzeba sie pozbyc ze wszelkich sil,ktorego trzeba sie wstydzic i napewno ukryc.

Duzo osob cierpiacych na nerwice traktuje to jak guz,rak osobowosci ,cos co najlepiej wyciac i szybko o tym zapomniec.

A nerwica jest bardziej podobna do alergii.Alergik zawsze pozostanie alergikiem,musi na siebie uwazac ,bardziej niz przecietny czlowiek,nie moze jesc pewnych produktow,musi byc bardziej swiadomy odglosow plynacych z wlasnego ciała ,ale to nie znaczy ,ze jest nieszczesliwy.

Kazdy z nas ma w reku narzedzia do poradzenia sobie z nerwica.Nalezy tylko z nich nauczyc sie korzystac.

Kazdy z nas ma serce i rozum.Serce ,w ktorym rodzi sie akceptacja i rozum ,w ktorym rodzi sie sila.Pomyslcie o tym.

Nauczyłam sie patrzeć na swoje życie troche jak widz,obserwator,z dystansem ,jak w kinie.Zeby jednak w tym sie wprawić zaczęłam bezwzglednie przyjmować wszystkie emocje,zle i dobre,wszystkie mysli,nie oceniam ich ,nie weryfikuje.Niech sobie będa.

Nerwica to choroba braku akceptacji.Gdy jest akceptacja,zgoda na siebie,na siebie niedoskonalego-nerwica znika.A kto może mnie bardziej akceptowac od siebie samej.Mogę zrobić to tylko ja!!!!! I to jest świetne.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W moim przypadku jest kilka symptomów, które przypominają mi dobitnie, że coś jest nie tak z moim działaniem:

1. Jeżeli robie coś wbrew sobie i nie mam kontaktu z tą niechęcią (uczucia niezadowolenia wyparte) to mam objawy somatyczne - najczęściej w dolnej okolicu kręgosłupa lub ból gardła. Takie ostrzezenia

2. Jeżeli w myślach pojawiają się zdania zaczynające się od "Muszę zrobić/być to/taki...... " lub "Nie wolno mi ...." to znaczy że walczę ze swoim prawdziwym ja.

Psychoterapeutka mówi o 'nierozwiązanym wewnętrznym konflikcie'.

Rozwiązaniem jest rzeczywiście dopuszczenie wszystkim emocji ,

co oczywiście nie oznacza, że w 100 % działania pod ich wpływem.

"Jestem najlepszym przyjacielem dla samego siebie" tez pomaga mieć kontakt z własnym 'ja'

Jestem na początku drogi do zdrowia i tylko czasami 'praktyka' działa, czasami konflikty są tak silne ( lub inne czynniki jak brak snu, czasu czy stres powodują ) , że stosowanie zasady AKCEPTACJI SIEBIE jest trudne.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc;) faktycznie zgadzam sie z wami co do akceptacji, ale tak trudno zrobic ten pierwszy krok, nie wiem, jakmzaczac, czesto sie poddaje niestety, nie mam sily do walki, tak trudno zaakceptowa tego, czego sie nienawiadzi. Choc wiem, ze to potrezbne- do tego, abym odkryla prawdziwa siebie, zebym byla szczesliwa, ale na razie boje sie...bardzo sie boje, ze nie dam rady. Jesli mozecie, napiszcie jakies szczegoly dotyczace tej akceptacji, jak to zaczac, jak zrobic, jak miec sile, wielu ludzi, i ztym tez sie zgadzam, poklada nadzieje w Bogu i ja tez wierze, ale niestey wciaz za malo...pzdr

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Depresję można olewać , robić swoje , mozna akceptować.

Walka raczej nasila objawy.

Ja zacząłem od analizy historii , kiedy byłem szczęśliwy w przeszłości.

I tak zawędrowałem do odległej przeszłości do dzieciństwa .

Następnie trochę drążenia co tam było takiego dobrego.

I tak odkryłem w sobie 'malego chlopca', którego staram sie pielęgnować w sobie. Nie krytykować , a chwalić . Zaprzyjaźnić się z nim. Zrozumieć jego słabości. Być dla siebie dobrym rodzicem ( niezależnie jacy są nasi prawdziwi rodzice)

Od ponad roku w tej podróży jest moja terapeutka, która mnie w tym wspomaga i wspiera w trudnych chwilach. Jestem na początku drogi ...

Oczywiście to tylko jednostkowe doświadczenie, każdy jest inny i nie ma złotego lekarstwa ( w sensie farmako jak i psycho )

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×